Beskurcyja

Obiecołek Alecce, ze osobny wpis poświęce słowu „beskurcyja”. No to właśnie teroz obietnice swojom spełniom.

Powęsyłek kapecke tu i tam za tym słowem. Znalozłek nawet takie forum dyskusyjne poświęcone polskim gwarom. I tamok tyz nad beskurcyjom sie zastanawiano. Ftosi wysunął teorie, ze to połącenie bestii ze skurcybykiem, ale mnie cosik tutok nie pasowało: bo coby bestia łącyła sie z pieknom, to słysołek, ale coby połącyła sie ze skurcybykiem – o tym nie słysołek nigdy.

Ftosi inksy zastanawioł sie, cy to słowo przypadkiem z języka węgierskiego nie pochodzi. Nie było to wcale głupie rozumowanie, bo drzewiej nasi górole z Węgrami barzo cęsto sie stykali. Zajrzołek nawet do słownika węgiersko-polskiego, ale tamok słowo najbardziej zblizone do beskurcyjej to „beskatulyaz”, co znacy „segregować”. No ale przecie „beskurcyja” nie znacy „segregator”, beskurcyja moze co najwyzej narobić bałaganu w tym, co wceśniej ftosi inksy starannie posegregowoł. Słownik nie był jednak jaze tak duzy, coby syćkie węgierskie słowa wymienić. I myślołek nawet o tym, coby wysłać i-meila do jakiego uherskiego uniwersytetu i popytać o te beskurcyje, ale rozmyśliłek sie. W końcu jak bratankowie majom teroz takie straśne kłopoty, to chyba nimo sensu jakimiś beskurcyjami głowy im zawracać?

Wreście postanowiłek wzorem Szerloka Holmsa zbadać pochodzenie beskurcyjej metodom dedukcji. Zastosowołek swojom własnom, owcarkowom metode dedukcyjnom, nakłoniłek kota gaździny, coby zostoł moim drogim Łotsonem i… oto do cego dosliśmy, posłuchojcie.

Dawno, dawno temu, w casak, ftóre bocom ino najstorsi górole i najstorsi turyści, na dworcu PKS w Nowym Targu działy sie dziwne rzecy. Ciągle ginęły jakieś autobusy. Cy to kierowcy przynapici nie przychodzili do pracy, cy jaki fras tamok grasowoł i te autobusy psuł – nie wiadomo, ale dzień w dzień okazywało sie, ze jakiś autobus mioł być, ale go nimo. A pon dyzurny ruchu cierpliwie ogłasoł o tym przez dworcowe megafony. I ogłasoł to jednym tchem, takim barzo osobliwym tonem, przypominającym coś pomiędzy wołaniem przekupy na jarmaku a okrzykiem kaprala wydającego rozkazy seregowcom:

– Autobus-do-Kacwina-na-godzinę-jedenastą-zero-zero-w-dniu-dzisiejszym-nie-odjedziee!

Nawet nie barzo wiem, cy fcąc jak najwierniej odtworzyć brzmienie tego komunikatu powinienek na końcu doć jednom literke „e” cy dwie, powinno być chyba półtorej, ale nie wiem, jak sie pise półtora „e”.

Kie ludziska cekający na autobus do Kacwina usłyseli ten komunikat, zaroz wydawali jęk zawodu. A zanim ten jęk ucichł, z megafonu seł juz kolejny komunikat:

– Autobus-do-Jurgowa-na godzinę-jedenastą-dziesięć-w-dniu-dzisiejszym-nie-odjedziee!

No i zaroz zacynali jęceć ci, co do Jurgowa fcieli pojechać, a juz po kwili zacynały im wtórować kolejne jęki, bo pon dyzurny ruchu znów sie odezwoł:

– Autobus-do-Lipnicy-Małej-na-godzinę-jedenastą-trzydzieści-pięć-w-dniu-dzisiejszym-nie-odjedziee.

No i tak wskutek płynącyk z dworcowyk megafonów ogłoseń, nim jedni ludzie końcyli jęceć, to drudzy zacynali. Jeśli w skole uwazaliście na lekcjak muzyki, to wiecie, ze takie coś nazywo sie polifonia.

Z kolei kie ludzie przestawali jęceć, to zacynali złorzecyć:

– Co sie dzieje krucafuks! Gubiom autobusy w tym PKS-ie cy jak? Na kozde trzy autobusy ino dwa kursujom! Wcora było tak samo! I przedwcora! Tyz na kozde trzy autobusy ino dwa kursowały! Psio mać! Codziennie na kozde trzy autobusy ino dwa kursujom!

No i zdarzyło sie roz, ze na tym dworcu w Nowym Targu pojawił sie probosc z Ochotnicy Górnej (słynący z tego, ze w swojej parafii wesela bezalkoholowe propagowoł). Ten ochotnicki probosc mioł cosik do załatwienia w Nowym Targu, a potem fcioł zwycajnie wrócić autobusem do domu. Ledwo doseł do stanowiska, ze ftórego odjezdzały autobusy do Ochotnicy, kie nagle po całym dworcu rozbrzmiała kolejno niemiło wiadomość:

– Autobus-do-Ochotnicy-Górnej-na-godzinę-piętnastą-dwadzieścia-w-dniu-dzisiejszym-nie-odjedziee!

Krucafuks! Tego probosca mało co umiało wyprowadzić z równowagi, ale tym rozem i on jęknął, a potem i on mioł ochote wrzasnąć wściekle: „Na kozde trzy autobusy ino dwa kursujom!” Ale ze był z niego barzo praktycny cłek, to uznoł, ze okrzyk „Na kozde trzy autobusy ino dwa kursujom!” jest za długi, więc trza to skrócić. Jako ksiądz mioł za sobom nauke języka łacińskiego w seminarium i wiedzioł, ze „dwa na trzy” to po łacinie: „bes”. No to zamiast wołać „Na kozde trzy autobusy ino dwa kursujom!” zakrzyknął to samo, ale w skrócie:

– Bes kursujom! Bes kursujom! Bes kursujom!

Jegomość był wysoki, a głos mioł donośny i dlotego ludzie od rozu zwrócili na niego uwage. Ale w panującym na dworcu tumulcie nie barzo zrozumieli, co woło. Jakiś śmielsy gazda podseł do niego i zapytoł:

– Niek bedzie pokwolony! Co zeście zawołali, jegomościu? Bo jakosi nie dosłysołek.
– Bes kursujom – powtórzył ochotnicki probosc. – To cęściowo po łacinie.

Zaroz jakosi ciekawsko ceperka spytała gazde:

– Co ten ksiądz zawołał?
– Bes-kursyjom – pedzioł gazda (przekręcając przy tym cwortom literke od końca).
– A co to po góralsku znaczy? – dociekała ceperka.
– To nie po góralsku, to po łacinie – pedzioł gazda. A ze lubił uchodzić za uconego, to od rozu dodoł:
– To taki egzorcym na odgonienie frasa, z winy ftórego ciągle brakuje tutok autobusów.

A z tom ceperkom był jakiś ceper. No i ta ceperka pedziała temu ceprowi, ze ksiądz zawołoł: „Beskursyjam”. Potem ten ceper pedzioł stojącej obok gaździnie, ze ksiądz zawołoł: „Beskursyja”, tamta gaździna zaś przekazała komuś, ze to zawołanie brzmiało: „Beskurcyja”. No i to słowo „beskurcyja” rozesło sie najpierw po Nowym Targu, potem po Podholu, a potem po całej Małopolsce.

Cas mijoł, w Ochotnicy Górnej probosc sie zmienił, autobusy z Nowego Targu zacęły lepiej jeździć, a ludzie w końcu zabocyli, skąd słowo „beskurcyja” sie wzięło, ale bocyli, ze wiązało sie ono z cymś denerwującym. I dlotego teroz „beskurcyja” po góralsku znacy mniej więcej telo co po ceprowsku „nicpoń”. No a skąd sie wzięło słowo „nicpoń” – niek jakiś owcarek nizinny do tego dojdzie. Jo juz nie bede. Hau!

P.S. 1. Pikne podziękowania nalezom sie górolom z Kamienicy i Ochotnicy Górnej za pomoc w tropieniu tej całej beskurcyjej. Dzięki nim dowiedziołek sie na przykład tego, ze jak zajedziecie do Kamienicy, to tamok musicie mówić nie: beskurcyja, ino: bestercyja.

P.S. 2. Witom piknie nowego gościa w mojej budzie: Bosicka! I cały cas za syćkie komentorze piknie dziękuje! Skoda straśno, ze nie moge wartko na te komentorze odpowiadać, bo casu mom telo, kielo mom. Ale dobrze, ze chociaz na cytanie ik syćkik casu starco 🙂