Owcarki i wilki

Na mój dusiu! Przez tydzień do komputra nie zaglądołek, bo nie mogłek! Jaze wreście zajrzołek i od rozu tako pikno niespodzianka! Telo piknyk zyceń dlo poni Owcarkowej i dlo mnie! No to teroz trza nadrobić te tyźniowom strate i muse wykraść  mojemu bacy więcej Smadnego Mnicha niz zwykle, cobyś rozem piknie se popili.

Skoda ino – kruca! – ze nie mogliśmy z poniom Owcarkowom świętować tak, jak fcielibyśmy. Cemu – to juz wiecie, syćko przez wilki, co w okolicy sie pojawiły. Nie było pory na świętowanie, była pora na pilnowanie owiec. Bezkurcyje-wilki kręciły sie po lesie i wyły:

– Auuu! Auuuuu!

A we wsi godano, ze to duse wisielców z Kotelnicy wyjom. Głupoty godano ! Duchy z Kotelnicy wyjom: „Aóóó!” przez „o” kreskowane, a wilki: „Auuu!”  przez „u” zwykłe. Ale wy, ludzie, mocie kiepski słuch i nie odrózniocie wycia przez „ó” od wycia przez „u”.

Do pomocy w obronie owiec skrzyknąłek trzek najbardziej krzepkik chłopów we wsi. Ocywiście chłopów-owcarków, nie chłopów-ludzi. Wy, ludzie, nie nadajecie sie do walki z wilkami, chyba, ze mocie pistolca, a i to pod warunkiem, ze umiecie z niego strzelać jak Dżon Łejn.

Przez kilka dni wilki nie wychodziły z lasu. Ino wyły i wyły. Ancykrysty cekały, jaze sie zmęcymy i wte zamierzały zaatakować. Po paru dniak i nocak  cujnego wycekiwania bez zmruzenia oka pomyśleliśmy, ze dłuzej to trwoć nie moze, bo w końcu tak z sił opodniemy, ze to owce bedom musiały nos bronić przed wilkami, a nie my owiec. No to postanowiliśmy póść do lasu i tamok syćko rozstrzygnąć. Posliśmy. Nie sukoliśmy tyk wilków długo. Osiem ik było! A więc nie było, źle. Co prowda nec Hercules contra plures, ale dwa wilki na jednego owcarka, to jesce nie takie straśne plures.

– Wrrrrr wr wrrwrr? – spytały wilki, co w tłumaceniu na ludzki znacy: „Cego tu fcecie niepiloki”?
– Wrrrrr wrrr grr wrr? – odpowiedzieliśmy pytaniem na pytanie, a to, co odpowiedzieliśmy,  znacy: „A wy cego fcecie, weredy?”
– Obmyślomy, wedle jakiego przepisu przyrządzimy se na obiad wase owiecki – pedziały wilki.
– To najpierw spróbujcie je dostać! – pedzieliśmy. – A zreśtom teroz jest moda na wegetarianizm, syćka jedzom kotlety sojowe, parówki sojowe, flaki sojowe, wy zatem mozecie se zjeść owiec sojowyk.
– Dobre sobie! – zaśmiały sie wilki. – Zacniemy jeść owce sojowe, jak jeden z wos zacnie jeść kiełbase sojowom zamiast jałowcowej!
– O cym wy godocie? – zdziwił sie Harnaś.
– Nie o cym, ino o kim – pedzioł wilk-przywódca stada. – O jednym z wos, co ciągle kiełbase jałowcowom zre. Wiemy o tym, bo obserwujemy wos z oddali.
– Cy wy wiecie, co ten fundament bredzi? – zwrócił sie Harnaś do pozostałyk owcarków. – Przecie nifto z nos nie je kiełbasy jałowcowej, bo takik przysmaków ludzie nom dawać nie fcom.
– A tam, nie słuchoj tyk bredni – odezwołek sie pospiesnie do Harnasia. – Widocnie zjedzenie Cyrwonego Kapturka tak wpłynęło na ik mózg, ze od tej pory bredzom ino i bredzom.

Syćkie owcarki wybuchły śmiechem, a wilki sie wściekły, bo bajka o Cyrwonym Kapturku to ik słaby punkt.

– Nie denerwujcie nos! – warknął wilcy przywódca stada. – Ani słowa więcej o Cyrwonym Kapturku!
– A to cemu? To barzo pikno bajka – pedzioł Dunaj.
– Barzo pikno! – zgodził sie z nim Modyń. – A najpikniejso jest tamok, ka leśnik rozpruł wilkowi brzuch!
– Ha ha ha! Sietniok jeden! – zaśmioł sie Dunaj. – Zamiast uciekać przed leśnikiem w las, to siedzioł w chałupie i cekoł nie wiadomo na co!
– A bocycie, jak ten wilk za babcie sie przebroł ? – spytołek. – Krucafuks! Jak on wyglądoł! Jak jaki cudok na jarmaku! Ha ha ha!

Zacęliśmy krztusić sie ze śmiechu zbocując wilka-głuptoka od Cyrwonego Kapturka. Wilki zaś wściekły sie sakramencko i z furiom rzuciły sie na nos. Spodziewaliśmy sie tego ataku i choć było nos mniej, od rozu pokazaliśmy nasymi zębami, co potrafimy. Wilki – trza im to przyznać – były od nos mniejse, ale walecne. Zanosiło na zaciętom walke, moze nie jaz tak jak pod Grunwaldem abo inksym Kircholmem, ale jednak.

Nagle z boku rozległ sie okrzyk:

– Ponowie! Ponowie! Tylko spokojnie! O co tutok idzie?

Przerwoliśmy sarpacke, coby uwidzieć, fto to woło. To był kundel z sąsiedniej wsi. Znołek go. Zawse lubił spacery po lesie i jak widać znów na taki spacer sie wybroł.

– Jak to o co idzie? – spytołek. – Walcymy o słusnom sprawe, bronimy owiec.
– Akurat! – krzyknął przywódca wilków. – To my walcymy o słusnom sprawe! Fcemy upolować owce, coby zapewnić nasemu stadu pozywienie!
– A ka te owce? – spytoł kundel.
– W kosarak! – odpowiedzieliśmy jednoceśnie my i wilki.
– W kosarak? – zdziwił sie kundel. – Kosary dzisiok widziołek, ale owcy nie uwidziołek w nik ani jednej.
– Ani jednej? – teroz z kolei my z wilkami sie zdziwiliśmy. A kwile potem … o krucafuks! … wreście nos olśniło! Przecie juz jest po świętym Michale! Owce zesły na dół! I dopiero na wiosne znów na hole pódom! Wilki – sietnioki jedne – zabocyły, ze owiec w kosarak juz nimo i postanowiły na nie zapolować. A my – tyz sietnioki – wobec pojawienia sie wilków, zabocyliśmy, ze teroz nie trza owiec bronić, bo one jaz do końca zimy we wsi siedzom.
– No to nic tu po nos – pedzieliśmy Dunaj, Harnaś, Modyń i jo. – Wracomy sie do wsi. Przeprasomy, jeśli byliśmy zbyt brutalni.
– My tyz przeprasomy – pedziały wilki. – To i my juz se pódziemy. Trza nom posukać cego inksego do jedzenia. Moze rzecywiście powinniśmy sie rozejrzeć za tymi owcami sojowymi?

I tak zakońcyła sie ta bitwa pod Turbaczem stocona 12 października Roku Pońskiego 2006. Trudno pedzieć, fto wygroł. Chyba ten kundel, bo on jako jedyny nie odniósł zodnyk ran.

Tak więc dowiedzieliście sie, jak wyglądo walka owcarków z wilkami. Dowiedzieliście sie tyz, ze i owcarki, i wilki uwazajom, ze walcom o słusnom sprawe. A my i wilki dowiedzieliśmy sie, ze jak mo sie walcyć o jakom sprawe, to dobrze najpierw sie upewnić, ze jest ona nie ino SŁUSNO, ale tyz AKTUALNO. Hau!
 
 
PS. 1. A wiecie co? Takie pikne zycenia poni Owcarkowej i mnie złozyliście. A kiebyście dali znać, kie mocie urodziny, imieniny, rocnice ślubu abo co inkse (ocywiście jeśli fcecie, bo dyć to waso prywatno sprawa), to jo tyz mógłbyk zycenia wom składać i Smadnego Mnicha za wase zdrowie wypijać. Bo Smadny Mnich zawse smakuje, ale najbardziej wte, kie pije sie go z jakiejś okazji.

PS. 2. Nowi goście pojawili sie w mojej budzie. Znano z zakopiańskik hol internetowyk Ciupazecka, znona z inksyk hol Nie Taka Zła i wceśniej nie znani, ale teroz juz pikne poznani Sitecek i Kundelecek Nizinny. Witojcie!
 
 
SŁOWNICEK GEOGRAFICNO-ETNOGRAFICNY

dzień Świętego Michała – 29 września, dzień we ftórym bacowie sprowadzajom owce z hol ku dolinom, coby na cas zimy oddać je właścicielom

kosar – zagroda dlo owiec

Kotelnica – wierch w Gorcak (na ślaku z Turbacza na Lubań), na ftórym kiesik grzebało sie samobójców (co nie zmienio faktu, ze maliny na tym wierchu som pikne!)