Owcarek-samarytanin

Eh, zol mi sie zrobiło tyk wilków. No bo w komentorzak pod mojom relacjom z bitwy owcarkowo-wilcej wyraziliście troske nie ino o owiecki, ale i o wilki. I pomyślołek se, ze właściwie mocie racje – wilki tyz som bidne, nie majom bacy, ani gaździny, od ftóryk mogłyby dostać cosi do jedzenia, same musom walcyć o zywność, a kie walcom o zywność owieckowom, to ryzykujom, ze zywności nie dostanom, za to dostanom po rzyci od jakiego owcarka, na przykład ode mnie.

Im bardziej nad losem wilków rozmyślołek, tym bardziej utwierdzołek sie w tym, ze właściwie powinienek im jakoś pomóc przetrwać zblizającom sie zime. I nagle wpodłek na pewien pomysł. Pobiegłek do lasu, odsukołek wilcy trop i dotorłek do tego samego stada, ze ftórym dopiero co stocyłek walke.

– A ty cego tu sukos? – spytoł przywódca stada, kie mnie uwidzioł. – Przecie wies, ze teroz owcom nie zagrazomy.
– Wiem, ze nie zagrazocie, ale wiem tyz, ze nie jest wom w tej kwili lekko – pedziołek. – Postanowiłek więc wom pomóc.
– Ty nom pomóc! – wykrzyknął przywódca stada. – A odkąd to owcarek pomago wilkom?
– Od casu, kie pise bloga w Polityce – pedziołek.
– Kłamies! – krzyknął wilk. – Psy nie pisom blogów, ino ludzie!
– Jeden pies pise. I ten pies stoi teroz przed tobom – wyjaśniłek spokojnie. – A poza tym nie przerywoj mi, kruca, bo umres z głodu, zanim powiem ci to, co fce pedzieć.
– Wodzu, nie słuchoj go! To niepilok! – wtrącił drugi wilk po przywódcy stada (naukowo godo sie na takiego: osobnik Beta, w odróznieniu od przywódcy, ftóry jest osobnikiem Alfa).
– E, właściwie nie momy nic do stracenia – stwierdził po krótkim namyśle przywódca. – Niek ten owcarek godo, o co mu idzie.
– Dziękuje – pedziołek. – No więc w blogu, o ftórym godom, opisuje swoje owcarkowe zycie. O nasej ostatniej walce o owce tyz napisołek. No i wyobraźcie se, ze potem w komentorzak do bloga wielu internautów współcuło wom z powodu wasego niełatwego zycia!
– O! To miło z ik strony! – Przywódca stada chyba sie kapecke wzrusył. – Pozdrów ik od nos.
– Pozdrowie – obiecołek (niniejsym pozdrawiom wos od gorcańskik wilków :-)). – Ale niek wróce do sprawy, ze ftórom zek ku wom przyseł Wiecie, fto jest najbogatsy w mojej wsi? Felek znad młaki! No i ten Felek mo własnom masarnie pod Nowym Targiem. Pewnego rozu wlozłek po stercie śmieci na dach tej masarni i tamok uwidziołek klape z rozwalonom kłódkom. Przez te klape wesłek do środka, a następnie dostołek sie do chłodni pełnej piknyk wędlin! Na mój dusiu! Jaki to był cudny widok dlo kozdego psa i wilka!
– I teroz fces nom pokazać, jak dostać sie do tej masarni? – domyślił sie przywódca stada.
– Wodzu! Nie ufoj mu! To musi być jakosi pułapka! – znów wtrącił osobnik Beta.
– Siedź cicho, bo zdegraduje cie do Omegi! – warknął przywódca. A potem zacął sie zastanawiać i wreście zwrócił sie ku mnie:
– Cosi mi sie tutok nie zgadzo. Przecie pies jest najwięksym przyjacielem cłowieka. Cemu więc namawios nos, cobyś zaskodzili cłowiekowi?
– No dyć nie namawiom wos, cobyście okradli storom Jaśkowom, ftóro jest najbidniejso we wsi, ino cobyście okradli Felka, ftóry jest najbogatsy! – zawołołek. – Bądźcie spokojni, Felek mo telo dutków, ze zodno krzywda mu sie nie stonie, choćbyście zjedli w tej masarni syćko, wroz ze ścianami i fundamentami.
– Jo chyba nawet znom te masarnie – pedzioł przywódca stada. – Pikne zapachy z niej dochodzom. Chodźmy więc. Nawet jeśli to pułapka, bedziemy mieć piknom śmierzć.

No i zaprowadziłek wilce stado ku Felkowej masarni pod Nowym Targiem. Pokazołek wilkom jak dostać sie do smakowityk wędlinek. Ale wilki miały ucte! Cuły sie chyba, jakby do wilcego raju trafiły! Ganiały ino od synek do polędwic, od bocków do baleronów, od mielonek do serdelków, od kiełbas do schabów!

Jo sam nie zabawiłek w Felkowej masarni długo, bo jadła było tamok wprowdzie dostatek, ale Smadnego Mnicha – ani kapecki. Za to mój baca mo pare flasek! Pozegnołek sie więc z wilkami i rusyłek z powrotem ku mojej wsi. Modliłek sie ino do Pona Bócka, coby nie pozwolił Felkowi zauwazyć, ze wędlin mu ubywo. Ale niestety – Felek zauwazył Nie od rozu wprowdzie, ale po paru dniak zauwazył. A jak ino odkrył, ze ftoś mu wędliny wykrado, zaroz przylecioł do mojego bacy wykrzykując:

– Baco! Baco! Straśne rzecy sie dziejom! Ftoś noc w noc krodnie wędliny z mojej masarni! A zeby pokrynciło tego złodzieja! A zeby udławił sie mojom wędlinom! A zeby wilki w lesie go zjadły!
– Ponie Bócku! – westchnąłek w myślak, kie uwidziołk rozeźlonego Felka. – Przecie pytołek Cie, coby Felek nie zauwazył braku wędlin. Casem mom – kruca – wrazenie, ze Ty w ogóle nie słuchos, co ku Tobie godom!

Felek tymcasem dalej miotoł przekleństwami ku nieznanemu złodziejowi, jaze baca mu wreście przerwoł:

– A powiedz, Feluś, duze mos straty przez te kradzieze?
– Ogromne! – krzyknął Felek – Syćko wylicyłek! Jak tak dalej pódzie, to bede mioł z tej masarni ino osiemdziesiąt tysięcy złotyk cystego zysku miesięcnie. Osiemdziesiąt tysięcy zamiast stu, tak jak dotykcas! Marne osiemdziesiąt tysięcy miesięcnie! Jak jo wyzyje z takiej sumy? Chyba na zebry bede musioł póść!
– E, Feluś – ozwoł sie baca. – Przecie poza tom masarniom mos jesce inkse firmy.
– A tam, inkse firmy. – Felek machnął rękom. – Dochód z nik mom niewiele więksy niz z tej masarni. Poradźcie mi, baco, co robić? Policje powiadomić? A moze powinienek zatrudnić armie ochroniorzy?
– Ani to, ani to, Feluś – odporł baca. – Lepiej doj ogłosenie do gazety.
– Jakie ogłosenie? – zdziwił sie Felek. – I co w tym ogłoseniu napise? Popytom złodzieja, coby przestoł mnie okradać?
– Nie, Feluś. Zamieścis w gazecie reklame, we ftórej pokwolis sie, ze mos tak wspaniałe wędliny, ze ino twojom masarnie złodzieje okradajom, a inksyk nawet nie fcom tknąć. Kie ludzie sie o tym dowiedzom, zaroz syćkie sklepy i sklepiki, hurtownie i supermarkety rzucom sie twoje wędliny kupować!

Felek nagle sie rozpromienił. Zawył z radości, uściskoł mojego bace i wybośkoł w policki krzycąc przy tym:

– Baco! Baco! Jesteście genialni! Zamówie se piknom reklame, jak mi radzicie! I zwiękse swój zysk z tej masarni moze nawet do dwustu tysięcy miesięcnie! Majątek to wprowdzie nie bedzie, ale moze chociaz do sie jakoś wiązać koniec z końcem? Na mój dusiu! Jakie to wielkie scynście, ze ten złodziej właśnie mojom masarnie postanowił okradać! Jakie to wielke scynście!

I zakwycony Felek pognoł ku swej chałupie, błogosławiąc złodzieja tak, jak mu przed kwilom złorzecył.

No i syćko dobrze sie skońcyło: wilki syte, owce całe, a Felek zadowolony. I przeprasom Cie, Ponie Bócku, ze pomyślołek, ze Ty mnie nie słuchos. Słuchos, słuchos! Ino casem mos takie pomysły, ze jo za nimi nie nadązom. Hau!

P.S. Witom kolejnyk gości w mojej budzie: znonom mi juz wceśniej Nie Takom Złom (ftóra tak naprowde jest bardziej DOBRO niz ZŁO :-)) oraz Bajecke i Skorusicke. Rozgośćcie sie i skostujcie kiełbasy jałowcowej, oscypka i Smadnego Mnicha 🙂
 

SŁOWNICEK GÓRALSKO-CEPROWSKI
  bośkać – całować
  niepilok – obcy