Podziękowania dlo Pona Staska

Cytocie jubileusowom kolekcje „Cywilizacja”? Taki dodatek do Polityki w odcinkak? Jo se od casu do casu przeglądom. No i okazuje sie, ze poni Agnieszka, co to opiekuje sie moim blogiem, tyz tamok artykuły pisuje. I napisała roz o pewnym „cłowieku z lodu”. To było w dziewiątym numerze „Cywilizacji”. A do ftórego numeru Polityki był to dodatek, tego wom – kruca – nie powiem, bo nie wiem. Mój baca powyciągoł te dodatki, pomiesoł je i teroz ani on, ani jo nie wiemy, ftóry numer „Cywilizacji” do ftórej Polityki był załącony. Ale mniejso z tym, fce wom dzisiok o nie o bałaganiarstwie mojego bacy godać, ino o tym „cłowieku z lodu”.

OetzitheIceman02.jpg

(fit. WIKIPEDIA)

Kim ten cłowiek jest? Niestety nieboscykiem. I to juz od dosyć dawna, bo pomorł jakieś 5 tysięcy roków temu w Alpak Otztalskik, blisko dzisiejsej granicy włosko-austriackiej. Sesnoście roków temu nolazła jego ciało para niemieckik alpinistów, i to sakramencko wysoko go nolazła – jaz 3200 metrów nad poziomem morza! A ze cały cas lód tam lezy, ciało tego pona wcale sie nie rozłozyło. To jesce nie syćko! Okazało sie bowiem, ze ten pon mioł przy sobie straśnie duzo róznyk rzecy. Piknie noleziono przy nim „siekierkę z miedzianym ostrzem i cisowym styliskiem oraz kamienny nóż, ale także łuk i kołczan ze strzałami. Miał też plecak z prowiantem (m.in. kozie i jelenie mięso oraz suszone owoce tarniny), dwa pojemniki z kory brzozowej, a do pasa przytroczony mieszek z narzędziami do rozniecania ognia (hubka, kawałki krzemienia i narzędzie z rogu). Na jego ubranie składała się przepaska biodrowa, ciepłe skórzane nogawice, kurtka z koziej i jeleniej skóry, peleryna z trawy i łyka, czapka ze skóry niedźwiedzia brunatnego oraz para butów ze skóry wyściełanych dla ocieplenia suchą trawą.”*

Oetzi_Rek_Ausschn_2.jpg
Od pasma gór, we ftóryk na tego pona natrafiono, naukowcy nadali mu imie Otzi. Krucafuks! Co to za imie! Otzi! W zyciu takiego imienia nie słysołek! Przecie ten pon na imie mioł nie Otzi, ino po prostu: Stasek. I był górolem. Skąd wiem, ze był górolem? To proste. Zył w pocątkak ludzkości? Zył. No a najsłynniejsy góralski filozof, jegomość Tischner z Łopusznej wyraźnie pedzioł: „na pocątku wsędy byli górole.”**

Domyślom sie, ze fcielibyście tyz wiedzieć, skąd wiem, ze ów górol mioł na imie Stasek? Przyznoje, ze całkowitej pewności nimom, ale to imie występuje u góroli najcynściej, a zatem jeśli nazwe go Staskiem, ryzyko pomyłki bedzie najmniejse.
Archeolodzy z jednej strony straśnie sie ciesom, ze dzięki ponu Staskowi mogom sie wielu ciekawyk rzecy o dawnyk casak dowiedzieć, ale z drugiej sakramencko dręcy ik wielko zagadka: po co on tak wysoko wlozł na te ponad 3 tysiące metrów? Co on tamok robił w casak, kie nie było jesce ani turystów, ani alpinistów? Ale jo sie odpowiedzi na te zagadke domyślom. To pewnie było tak, ze pon Stasek siodł se roz przed jaskiniom i zacął godać sam do siebie:

– Na mój dusiu! Ale ten świat sie zmienio! Kiesik coby upolować zywine, mozno było najwyzej rzucić w niom kamieniem, a teroz – momy nowocesne łuki i strzały, na ftóre stać nawet średnio zamoznego jaskiniowca. Kiesik coby rozpalić ogień, trza było cierpliwie cekać, jaz jakiś piorun w suche drzewo praśnie, a teroz – momy krzemień i hubke, ze ftóryk nawet dziecko moze osiągnąć ogień pierwsej jakości. Kiesik syćko trza było w rękak dźwigać, a teroz – momy wysokiej klasy komfortowe plecaki. Tak, tak, ten postęp technicny jest naprowde zdumiewający.

Ale potem pon Stasek zacął sie kapecke martwić:
– Skoro telo wynalazków sie dokonało, to w przysłości dokono sie ik jesce więcej, nimo co do tego wątpliwości. Za kilka tysięcy roków zycie tutok bedzie wyglądało zupełnie inacej niz dzisiok. I co ludzie za kilka tysięcy roków bedom wiedzieć o moik casak? Skoda bedzie, jeśli po mnie i ludziak mi współcesnyk nie zostonie zoden ślad, jeśli robale nos zjedzom, a nase narzędzia w proch sie obrócom. Kieby to syćko dało sie jakoś zamrozić … No ba, moze w przysłości zostanie wynalezione urządzanie do zamrazania? I moze bedzie ono stało w kozdym gospodarstwie jaskiniowym? I bedzie sie nazywało abo pralka, abo kuchenka, abo jesce inacej? Ale teroz takiego urządzenia jesce nimo i za mojego zycia pewnie nie bedzie.
Westchnął pon Stasek ze smutkiem. Westchnął tak głęboko, ze masy powietrza sie wokół niego porusyły, minimalnie bo minimalnie, ale sie porusyły. A przed wejściem do jaskini, przed ftórom on siedzioł, rósł pikny smrek. Jedno syska na tym smreku juz ledwo, ledwo trzymała sie gałęzi – wiadomo było, ze wystarcy leciutkie muśnięcie, coby spadła. No i ten ruch powietrza, wyryktowany przez westchnienie pona Staska, właśnie musnął syske delikatnie. I to wystarcyło. Syska sie urwała i spadła ponu

Staskowi na samiućki cubek głowy.
– Co jest do diaska! – zaklął pon Stasek. Zadorł głowe do wierchu i co uwidzioł? Smreka? To tyz. Ale opróc smreka uwidzioł śniezne scyty piknyk Alp Otztalskik.
– Eureka! – zawołoł pon Stasek.
– Ehm … – zastanowił sie po kwili. – A co właściwie znacy to słowo, ftóre przed kwileckom wykrzykłek? Niewozne. Wozne, ze wiem juz, co zrobić, coby ślad po mojej cywilizacji nie zaginął! Kie pocuje, ze śmierzć sie ku mnie zblizo, póde se wysoko, wysoko w góry, ka lody wiecne lezom i jeśli nie nastąpi jakieś niespodziewane ocieplenie klimatu, bedom lezały jesce przez wiele historycnyk epok. Zabiere ze sobom jak najwięcej wytworów mojej cywilizacji: miedzianom siekierke, kamienny nóz, niedźwiedziom copke i co tam sie jesce nojdzie. Jak za pare tysięcy roków mnie odkryjom – to rozem z tymi rzecami. Dzięki temu mędrole z przysłości bedom mogli wiele dowiedzieć sie o tym, jak tutok kiesik sie zyło.
Jak pon Stasek postanowił, tak zrobił. Jako ruossowski ślachetny dzikus nie był jesce – w odróznieniu od dzisiejsyk ludzi – pozbawiony instynktu pozwalającego przecuć własnom śmierzć. Kie pocuł, ze za pare dni umre, wziął ze sobom syćkie te rzecy, o ftóryk poni Agnieszka w swoim artykule napisała i poseł w góry. Tamok pomorł barzo zadowolony, ze w przysłości bedzie jesce z niego pikny pozytek. No i cierpliwie przez pięć tysięcy roków cekoł. Jaz sie docekoł.
Cy jesteście wdzięcni ponu Staskowi za to, co zrobił? Jo jestem. Bo to fajnie wiedzieć, jak zycie na europejskiej ziemi wyglądało w casak praprapradziadka Piasta Kołodzieja. Archeolodzy na pewno tyz som mu wdzięcni, bo kieby nie byli, to w ogóle nie zabieraliby go do swyk laboratoriów, ino w tyk Alpak by go zostawili. Ale cy ftoś juz ponu Staskowi podziękowoł za oddanom dzisiejsej nauce przysługe? Z tego co mi wiadomo – nie. Krucafuks! No to głupio wysło. Telo poświęcenia ze strony pona Staska i nawet zwykłe, proste słowo „Dziekuje” nie padło. W takim rozie jo to muse wartko naprawić. Ostomiły ponie Stasku, w imieniu całej ludzkości, ftórej wprowdzie nie jestem przedstawicielem, ale jestem jej najlepsym przyjacielem: dziękuje. Barzo serdecnie dziękuje. Hau!

P.S. Sto lat! Sto lat! Niek zyjom, zyjom nom! Dzisiok Margecka z okazji urodzin, a jutro Plumbumecka z okazji imienin! Sto lat!

* A. Krzemińska, Zamrożone tajemnice. „Cywilizacja” z. 9, s. 148 – dodatek do Polityki, jako pedziołek, nie wiem ftórej, ale to jest wina mojego bacy.
** J. Tischner, Historia filozofii po góralsku. Kraków 1997, s. 5.