Skalp pona Custera

Wiecie jakom rocnice wcora mieliśmy? Najpikniejsego dnia w historii Indian Prerii. To było 131 roków temu. Nad potokiem Little Big Horn połącone siły Siuksów, Czejenów, Arapahów i Cornyk Stóp straśnie, ale to straśnie dały po rzyci siódmemu regimentowi kawalerii dowodzonej przez zarozumiałego pona Custera, tak zarozumiałego, ze kazoł sie generałem nazywać, choć był to ino podpułkownik.* Wielu siumnyk indiańskik wojowników wzięło udział w tej bitwie. Nolozł sie wśród nik hyrny wódz Siedzący Byk (cyli Sitting Bull cyli Tatanka Yotanka), nolozł sie Salony Koń (cyli Crazy Horse cyli Tashunca Uitco), nolozł sie tyz Dysc Na Kufie (cyli Rain In The Face cyli Ito Na Gaju), no i jesce Gall, ftóry nie wiem, cy mioł cosi wspólnego z Asteriksem i Obeliksem, ale tak ftoś go nazwoł i ślus.

Wiele skalpów w wyniku tej bitwy Indianie nazbierali, ale – o dziwo! – samego pona Custera nie oskalpowano. Cemu? Rózni róznie próbowali zagadke te wyjaśnić. Byli tacy – som zreśtom nadal – co fcieliby tego dowódce ino kwolić i kwolić. I wymyślili se, ze Indianie skalpu z Custerowej głowy nie ściągli, bo bali sie, ze oskalpowanie tak dzielnego żołnirza spowoduje gniew Wielkiego Ducha.** Inksi przypuscali, ze cyrwonoskórzy wojownicy po prostu nie dostrzegli pona Custera wśród wielu inksyk poległyk, mozno pedzieć, ze nie oskalpowali go przez zwykłe gapiostwo.*** Z kolei pon Harold Rabinowitz w swej ksiązce o cornyk i biołyk charakterak Dzikiego Zachodu napisoł, ze pon Custer widząc swe beznadziejne połozenie, pewnie strzelił se w łeb i wte Indianie uznali, ze z kogoś takiego skalpu ściągać nie warto.****

Wiele teorii na ten temat ryktować jesce mozno. Ale wyobroźcie se, ze jo znom prowde. A skąd? Ano podsłuchołek roz, co mój baca wnukom opowiedzioł – powtórzył im historie, ftórom usłysoł kiesik od swojego dziadka, a dziadek bacy usłysoł jom od swojego dziadka. Ten dziadek dziadka mojego bacy dawno, dawno temu ciupagi pod Turbaczem ryktowoł. Pikne ciupagi! Syćka od niego te ciupagi kupowali, bo nifto w okolicy lepsyk robić nie umioł. A poza tym ów przodek mojego bacy walcył o ślebode zawse, kie ino trafiała sie po temu okazja. I tak najpierw w 1846 rocku w poruseństwie chochołowskim bił sie. Minęły dwa roki – pojechoł wroz z ponem Bemem walcyć o ślebode dlo Madziarów. A jak powstanie stycniowe wybuchło, to od rozu do jednego powstańcego oddziału sie zaciągł. Niestety jego oddział wartko rozbito, a na niego samego policje syćkik zaborcyk państw sie uwzięły, bo uznały, ze ftoś, fto tak nałogowo o ślebode walcy, to musi być barzo niebezpiecny cłek. Wte przodek mojego bacy do Hameryki popłynął. A kie tamok dopłynął, to od rozu piknie ponu Lincolnowi pomógł ślebode dlo Murzynów wywalcyć. Moze opowiem wom o tym przy inksej okazji. Kie syćkie hamerykańskie Murzyny były juz ślebodne, przodek mojego bacy postanowił pojechać na Dziki Zachód. Zastanawioł sie ino, z cego tamok mozno sie utrzymywać? I pomyśloł se tak:
– Na mój dusiu! Przecie jo ciupagi ryktować umiem! No to tomahawki tyz bede umioł. Zajme sie produkcjom tomahawków dlo Indian i z tego bede zył, a jednoceśnie pomoge im bronić ślebody, ftórom, z tego co wiem, miłujom oni nie mniej niz polscy górole.

Jak pomyśloł, tak zrobił. A jego tomahawki były równie pikne jak jego wceśniejse ciupagi. Wkrótce przodek mojego bacy wielki hyr wśród Indian zdobył. Kozdy z nik marzył o tym, coby posiąść broń przez przodka mojego bacy wyryktowanom. A jak Indianie dowiedzieli sie, ze pochodzi on z dalekik gór, co sie Gorce nazywajom, nadali mu zascytne imie Gorcański Tomahawk.

Nie tylko Indianie wiele mu zawdzięcali, bioli tyz. Bo kozdy Indianin kupujący od niego tomahawka musioł dać indiańskie słowo honoru, ze nie bedzie atakowoł spokojnyk osadników, ba jedynie w obronie indiańskiej ślebody bedzie walcył.

Ale kie pon podpułkownik Custer dowiedzioł sie o przodku mojego bacy, sakramencko go znienawidził. Bo jak wiadomo pon Custer straśnie nie lubił Indian i marzył o tym, coby ik syćkik co do jednego wybić. A poza tym marzył o jesce jednym – coby hamerykańskim prezydentem zostać. No i tak se wymyślił, ze jak juz syćkik Indian wybije, a przodka mojego bacy na siubienice zaprowadzi, to zdobędzie hyr wielkiego pogromcy Indian i Hamerykanie zaroz go na prezydenta wybierom.

No i bidny przodek mojego bacy ciągle musioł zmieniać miejsce pobytu, coby pon Custer go nie chycił i do hereśtu nie wsadził. Dlotego roz był w Tekasie, a roz w Kansas. Roz w Newadzie, a roz w Nowym Meksyku. W końcu osiedlił sie nad potokiem Little Big Horn. Kie hyr o tym po prerii poseł, zaroz dwa tysiące Indian nad ten potok ściągło: i Siedzący Byk, i Salony Koń, i Dysc na Kufie, i Gall, i wielu, wielu inksyk nieustrasonyk wojowników. Niestety – kruca! – jakosi zakała indiańskiego rodu za flaske ognistej wody zdradziła ponu Custerowi miejsce pobytu przodka mojego bacy. Pon Custer, kie sie o tym dowiedzioł, wartko swój regiment na nogi postawił i nad Little Big Horn rusył. Rankiem 25 cyrwca 1876 rocku przodek mojego bacy w najlepse handlowoł se tomahawkami, kie znienacka rozległ sie złowiescy dźwięk wojskowej trąbki. Cały siódmy regiment kawalerii nagle jakby spod ziemi wyrósł. Na jego cele siedzioł se na swym koniu dumny jako paw pon podpułkownik Custer.
– Mom cie, ty proindiańsko weredo! – zawołoł pon Custer. – Oddawoj syćkie swoje tomahawki!
Pon Custer myśloł, ze przodek mojego bacy sie wystrasy, ale źle myśloł.
– Ejze, panocku – pedzioł spokojnie przodek mojego bacy. – Co to znacy: oddawoj? Fcecie te tomahawki? To se kupcie. Ale najpierw w kolejce sie ustawcie, bo sami widzicie, kielo Indian tyz kupić by fciało.
– Nie bede sie w zodnej kolejce ustawioł! – ryknął nie znosący jakiegokolwiek sprzeciwu pon Custer. – W imieniu władz federalnyk biere te tomahawki za darmo!
– Za darmo, panocku, to wy mnie mozecie w rzyć pocałować.
Pon Custer scyrwienił sie z gniewu.
– Lic sie ze słowami, zukwalcu! – zagrzmioł. – Godos z przysłym prezydentem Stanów Zjednoconyk!
– No to co? – spytoł przodek mojego bacy.

Pona Custera zamurowało. Myśloł, ze przodka mojego bacy zamuruje, a to jego zamurowało. Nawet powaga prezydenckiego urzędu nie zrobiła na tym cłeku zodnego wrazenia?
– Eee … – zacął pon Custer juz mniej pewny siebie. – Yyy … no chyba jakiś sacunek dlo swojego prezydenta powinniście mieć?
– Jakiego swojego, panocku, jakiego swojego? – spytoł przodek mojego bacy – Fcecie se hamerykańskim prezydentem zostać – zostowojcie. Ale MOIM prezydentem nie bedziecie, bo jo nie stąd jestem, ino z Polski.
– Z Polski? – zdumioł sie Custer. – A co to jest ta Polska?
– To taki kraj w samiućkim środecku Europy – wyjaśnił przodek mojego bacy.
– Nie przybocuje se – przyznoł pon Custer. – Kie wróce do chałupy, to muse wyciągnąć mape Europy i posukać tej Polski.
– E, nie mocie co sukać, panocku, bo jej nie nojdziecie. Teroz na zodnej mapie Polski nimo.
– Nimo?
– No, nimo. Kiesik była, mom nadzieje, ze za śtyrdzieści, moze za śtyrdzieści dwa roki znowu bedzie, ale teroz tamok, ka powinna być, to jest ino Rosja, Prusy i Austria.
– W takim rozie jesteście z Rosji, Prus abo Austrii, a nie z Polski – stwierdził pon Custer.
– Nie, panocku – zaprotestowoł przodek mojego bacy. – Ani do Rosji, ani do Prus, ani do Austrii sie nie przyznoje. Z Polski jestem i ślus!
– Ale przecie godoliście, ze Polski na zodnej mapie nimo.
– Bo nimo.
– A mimo to twierdzicie, ze jesteście z Polski.
– Bo jestem.

Pon Custer mioł w głowie straśny mętlik. Zupełnie nie mógł zrozumieć, jak mozno pochodzić z kraju, ftórego nimo na mapie. Myśloł, myśloł, myśloł … jaz od tego myślenia mózg mu sie zagotowoł. A cy cłek z ugotowanym mózgiem moze zyć? No przecie ze nie! Po Custer tyz nie mógł – podł więc martwy na polu, co według nieftóryk było polem kwoły, ale ino według nieftóryk. Kie żołnirze siódmego regimentu uwidzieli, co sie stało, zapragnęli pomścić śmierzć swojego dowódcy. Seściuset ik było. I syćka na bidnego przodka mojego bacy sie rzucili.

Pozirający na to syćko Indianie w pierwsej kwili zamarli z przerazenia.
– Do stu tysięcy połamanyk totemów! – Jako pierwsy ocknął sie Siedzący Byk. – Blade kufy Gorcańskiego Tomahawka atakujom! Kilkuset na jednego, beskurcyje jedne! Pomózmy nasemu biołemu bratu!
– Pomózmy mu! Pomózmy! Śmierzć bladym kufom! – zawołali pozostali Indianie i rzucili sie na kawalerzystów. Byli tak wzburzeni, ze wytłukli prawie cały regiment. Ocalała ino garstka skupiono wokół kapitana Reno.

Zwycięscy Indianie zaroz wzięli sie za skalpowanie pokonanyk. Ino pona Custera nie oskalpowali, bo uznali, ze jedynym godnym tego honoru jest przodek mojego bacy. Dali mu do ręki bołi-najfa***** i piknie popytali, coby ściągł skalp z głowy pona podpułkownika. Przodek mojego bacy zakwycowny nie był – indiański Wielki Duch skalpowaniu sie nie prociwio, ale nas Pon Bócek takiego cynu nie pokwolo, nawet w wypadku takiego sietnioka jako pon Custer. Z drugiej strony jeśli przodek mojego bacy nie oskalpuje pona Custera, sprawi indiańskim przyjaciołom przykrość – a to tyz byłoby nie po krześcijańsku. Przodek mojego bacy stoł z tym bołi-najfem i zastanawioł sie, jak tu po krześcijańsku wybrnąć z tej całej sytuacji.
– Śmiało, Gorcański Tomahawku! – zachęcoł Siedzący Byk. – Oskalpujcie tego fudamenta! Musicie ino najpierw naciąć skóre na cole, a potem ciąć dookoła łba!
– Cemu najpierw na cole? – wtrącił Salony Koń.
– Bo na cole włosy nie rosnom, dlotego najłatwiej jest zacąć skalpowanie od coła – wyjaśnił Siedzący Byk.
– A mojo technika jest tako, coby zacąć od tyłu głowy – pedzioł Salony Koń. – Wte prawom rękom mozno nacinać, a lewom trzymać bladom kufe za włosy, coby prawej było łatwiej pracować.
– Obaj sie mylicie! – odezwoł sie Dysc Na Kufie. – Najlepiej zacąć nacinianie od prawej skroni, bo dlo praworęcnego cłeka, a tyk jest przecie więksość, tak jest najłatwiej.
– Nieprowda! – zawołoł Gall. – Najwygodniej jest prawom rękom zacąć nacinanie od lewej skroni, a drugom rękom trzymać za lewe ucho. Nie włosy skalpowanego powinno sie trzymać, ba ucho!
No i – na mój dusiu! – syćka Indianie zacęli sie kłócić. Rozgorzoł wielki spór o to, jako technika skalpowania jest najlepso. Ale dzięki temu przodek mojego bacy zyskoł na casie. No i kie Indianie sie kłócili, on wpodł na pikny pomysł.
– Ostomili cyrwoni bracia! Uciscie sie na kwile! – popytoł.
– Cisa! Cisa! – Indianie zacęli sie nawzajem ucisać. – Gorcański Tomahawk fce coś pedzieć!
Syćka Indianie ucichli.
– Ostomili cyrwoni bracia – pedzioł przodek mojego bacy. – Właśnie coś uwidziołek. Ten pon Custer to mo na głowie nie włosy, ino peruke! Najzwycajniejsom w świecie peruke!
– Bioły bracie, a co to jest peruka? – spytoł Dysc Na Kufie.
– No, to taki śtucny skalp – pedzioł przodek mojego bacy.
– Na mój dusiu! Śtucny skalp! – wykrzyknął Siedzący Byk. – Zwycajno podróba włosów! Nigdy w zyciu cegoś takiego nawet nie dotkne! Howgh!
– Ani jo! Howgh! – pedzioł Salony Koń.
– Ani jo! Howgh! – pedzioł Gall.
– Ani jo! Howgh! – pedzioł Dysc Na Kufie.

I kozdy z pozostałyk dwók tysięcy Indian tyz pedzioł: „Ani jo! Howgh!”. I dlotego właśnie pon Custer pozostoł nieoskalpowany.

Tak to było. Ale do tej pory prowde o bitwie nad Little Big Horn znali ino Indianie i rodzina mojego bacy. Jo se jednak myśle, ze nimo zodnyk przeciwskazań, coby goście mojej budy tyz jom poznali. Howgh! Yyy … to znacy: Hau!P.S. Nowy gość ku nasej budzie przyseł! Arecek! Powitać Arecka! 🙂** G.A. Custer, Wild Life on the Plains and Horrors of Indian Warfare. St. Louis 1891, s. 391-392 (właściwie jest to ksiązka pona Custera „My Life on the Plains” wroz z dopisanym przez anonimowego autora dalsym ciągiem).
*** E.S. Connell, Son of the Morning Star: Custer and Little Bighorn. San Francisco 1984, s. 399.
**** H. Rabinowitz, Black Hats and White Hats: Heroes and Villains of the West. New York 1996., s. 108.
***** Bołi-najf to był umiłowany przez mieskańców Dzikiego Zachodu nóz. Jeśli fcecie wiedzieć, jak wyglądoł, mozecie poźreć tutok: http://en.wikipedia.org/wiki/Bowie_knife