We, the people and dogs…

Jeśli zajrzeliście do linków wyryktowanyk niedawno przez Olecke i ASicke, to juz wiecie, ze w Hameryce, a dokładniej w jednym ze stanów Dzikiego Zachodu nolozł sie pies, ftóremu cynne prawo wyborce przyznali. Nie na długo wprowdzie, ale przyznali Załatwiła mu to poni Jane Balogh, co to jest jego właścicielkom. A było to tak:

„Balogh najpierw zarejestrowała telefon na nadane psu imię i nazwisko. Nie było to trudne – zadzwoniła i poinformowała o wprowadzeniu się do jej mieszkania adoptowanego syna, prosząc o dopisanie jego danych do jej rachunku telefonicznego. Następnie w kwietniu 2006 r. wysłała wniosek o wpisanie psa na listę wyborców, wykorzystując rachunek telefoniczny jako potwierdzenie miejsca jego zameldowania” – na podanej przez Olecke stronie Gazety Wyborcej mozecie se to przecytać.


No i ten pies poni Balogh jaz trzy rozy piknie se zagłosowoł: najpierw w wyborak do Kongresu, a potem w sprawak jakikś tam miejscowyk obligacji. Biuro wyborce przysyłało mu do chałupy karty do głosowania, on piknie zostawioł na tyk kartak odcisk swej łapy, a odsyłaniem kart z powrotem do biura zajmowała sie juz poni Balogh. Biuro wyborce po otrzymaniu pierwsej karty od rozu sie zdziwiło, co to za łapa jest na niej odciśnięto, ale ze działało niemrawo (widzicie? – nie ino u nos som niemrawe urzędniki :)), to pies zdązył jesce dwa rozy zagłosować. I dopiero potem z listy wyborców go skreślono. No, ale co se pogłosowoł, to jego! Mom nadzieje, ze te trzy głosy, ftóre oddoł, nie zostały uniewaznione? Bo kieby zostały, byłoby to skandalicne pogwałcenie zasady „lex retro non agit”.

Cemu poni Balogh zrobiła taki śpas? Syćko wyjaśniła w biurze seryfa, ftóry chyba nie jest seryfem ze storyk łesternów, ba jakimś inksym, bo kieby był seryfem ze storyk łesternów, to stanąłby w obronie słabsego – chyciłby kolta i z narazeniem zycia walcył o zachowanie prawa wyborcego dlo bidnego psa. Tak jednak nie zrobił. Widocnie on jest z łesternu pona Pekinpaha, a nie Hołarda Hołksa cy Dżona Forda. No więc w biurze tego seryfa poni Balogh zeznała, ze fciała po prostu pokazać, jakie to obecne przepisy som do rzyci – wyryktowano je tak, ze wyborcom moze bez trudu zostać KOZDY, nie ino cłowiek, ale wselko zywina Moim zdanie prawo umozliwiające psom głosowanie wcale nie jest do rzyci, ale niekze ta.

Mozno sie tutok zastanawiać: skoro juz powstoł taki precedens, to cy poni Balogh nie wyryktowała niefcący pierwsej jaskółki zapowiadającej kolejnom poprawke do hamerykańskiej konstytucji, ukwalowującom, ze psom tyz wolno głosować? Kieby tak sie stało, to jo se myśle, ze trza by tyz zmienić pocątek tejze konstytucji: „We, the People of the United States …” zmienić na: „We, the People and Dogs of the United States ..” („My, Ludzie i Psy Stanów Zjednoconyk …”). A za jakiś cas hamerykańskim prezydentem mógłby zostać pies, nas Badzielecek na przykład. Za Hamerykom mogłyby póść inkse kraje, nas tyz, jaz kiesik docekalibyśmy sie psa stojącego na cele rządu Dziewięćdziesiątej Dziewiątej abo Setnej Rzecypospolitej.

No cóz, pomarzyć zawse mozno. Ale w rzecywistości to wcale nie jest takie proste, moi ostomili. Cytołek wypowiedzi hamerykańskik internautów na forum, do ftórego ASicka linka nom podrzuciła. I tamok ftoś o niku „mariner64” napisoł: „Pies prowdopodobnie podejmowołby lepse decyzje niz połowa obecnie zarejestrowanyk wyborców”. Święto prowda! Nie wiem skąd mariner64 o tym wie, ale skądś wie. Wyborce-psa duzo trudniej byłoby osukać niz wyborce-cłowieka. I tutok jest pies pogrzebany, ocywiście nie jo, ino jakisi inksy pies.

Bo kie wy, ludzie, mocie wybrać prezydenta abo posła abo radnego, to po cym poznojecie, ftóry z kandydatow jest ucciwy? Po tym co oni sami godajom? To przecie kozdy godo o sobie, ze jest ucciwy, nawet jeśli ucciwości w nim telo, kielo w Dunajcu wielorybów pływo. Po tym, co robili do tej pory? To trza by wiedzieć barzo dokładnie, co robili, a tego casem nawet małzonka cy małzonek kandydata nie wie. No niestety, co jakieś wybory som, to wy, ludzie, mocie kłopot, kogo wybrać. A my, psy – nie! Nom wystarcy, ze takiego kandydata powąchomy i od rozu wiemy, cy to ucciwy cłek cy beskurcyja, mędrol cy głuptok, cłek honorny cy fudament. Kiebyśmy więc dostali prawa wyborce, zawe głosowalibyśmy na tyk najucciwsyk. I dlotego właśnie psy prawa tego nie dostanom. Przynajmniej na rozie. Póki co zbyt duzo jest nieucciwyk polityków – i oni nie dopuscom nos do urn wyborcyk, bo wiedzom, ze nos – w odróznieniu od ludzi – nie mozno zwieść obiecankami-cacankami, ani kupić jakomsi kiełbasom wyborcom. Pies za niejednom kiełbasom pódzie na koniec świata, ale nie za wyborcom.

Jo wcale nie godom, ze zawse w polityce bedzie sie roiło od osustów, ancykrystów i sietnioków. Moze kiesik bedzie inacej? Moze przydzie cas, ze w kozdym zakątku świata do władzy dojdom mądrzy i ucciwi ludzie? Moze? Jeśli tak sie stonie, to ci mądrzy i ucciwi ludzie nie bedom mieli nic przeciwko temu, coby psy do głosowania dopuścić. Ino cy wte bedzie to koniecne? Jo, kie bede wiedzioł, ze i tak ino ucciwi bedom rządzić, to bede woloł siedzieć se pod Turbaczem i na widocki pozirać niz do lokalu wyborcego sie pchać. Inkse psy tyz bedom miały ciekawse zajęcia niz głosowanie. I telo.

Tak więc dopóki jest potrzeba, coby psy dostały prawa wyborce – one tyk praw nie dostanom, a kie dostanom – to juz nie bedzie takiej potrzeby. Hau!