Ballada o Wojciechu Dziubasie

Cy ftoś z wos był moze w Tworylnem w sierpniu 1983 roku? Jeśli tak, to jest duze prawdopodobieństwo, ze spotkoł tamok Wojciecha Dziubasa. Kiesik juz wspomniołek tego niezwykłego osobnika w komentorzu pod własnym blogiem, ale tak se myśle, ze ftoś taki jako Dziubas zasługuje na cały wpis, a nie ino na króciutki komentorz.

Wojciech Dziubas był wielki i corny. Mioł długie pazury, bo nigdy ik nie obcinoł. Mioł niski, gardłowy głos. A tak poza tym był krukiem. Nie wiadomo, we ftórym roku i z jakiego jaja sie wykluł. W ogóle o więksości jego zycia nic nie wiadomo. Wiadomo natomiast, ze roz wymyślił se, coby do Tworylnego polecieć.

Owo Tworylne to tako wieś nad Sanem, w samiućkim środecku Bieszczadów. To znacy teroz juz tej wsi nimo, bo w 1946 roku władze se wymyśliły, coby wysiedlić syćkik jej mieskańców w ramak walk z UPA. Nadal jednak mozecie te nazwe noleźć na mapak Bieszczadów, a samo miejsce musi mieć w sobie cosi magicnego, bo nawet kie wieś przestała istnieć, to ciągle cosi ciekawego tam sie działo, o cym mozecie se pocytać choćby tutok.

Był taki cas, ze w kozde lato funkcjonowała tam studencko baza namiotowo. Strudzony turysta mógł se tamok póść i za drobnom opłatom przenocować abo we własnym namiociku, abo w duzym namiocie zbiorowym. A wiecorami mógł se siąść przy ognisku, pośpiewać i powygłupiać sie wroz z inksymi turystami, tak samo zbzikowanymi na punkcie Bieszczadów jako i on.

No i do tej bazy właśnie, cwortego sierpnia 1983 rocku, ten nas kruk przylecioł. Przylecioł i siednął na wierchu jednego z namiotów. I jakoś nie mioł ochoty odlatywać. A w bazie zaroz zrobiła sie wielko wrzawa. Syćka wartko rzucili sie do aparatów fotograficnyk, podchodzili ku ptokowi ostroznie, coby go nie spłosyć i z zapałem pstrykali jedno zdjęcie po drugim. A ptok sie nie rusoł. Mozno było wręc odnieść wrazenie, ze beskurcyja pozuje do tyk zdjęć!

Kie juz syćka napstrykali sie i naoglądali kruka do woli, posli wreście spać, spodziewając sie, ze nazajutrz tego cornopiórego gościa juz w bazie nie bedzie, ze odleci kasi ku bukowemu lasowi abo inksym połoninom. Ale nie odlecioł! Zostoł! Widocnie uznoł, ze jest mu w tej bazie barzo dobrze. Mało ze nie odlecioł, to pozwaloł turystom juz całkiem blisko do siebie podchodzić. Zacął nawet podlatywać ku bazowemu ognisku i zaglądać do turystycnyk menazek w posukiwaniu cegoś, co nie tygrysy, ba kruki lubiom najbardziej. Trzeciego dnia kruk dalej w bazie siedzioł. I cwortego tyz. No to było juz jasne – ten ptok zwycajnie postanowił se tutok zamieskać. I coroz pikniej z ludźmi sie oswajoł. Wkrótce to nawet mozno go było karmić z ręki (informacja dlo Poni Dorotecki: jednym z karmicieli Dziubasa był muzyk, a dokładniej muzyk z zespołu Kwartet Jorgi).

Skoro kruk tak piknie sie w tworylniańskiej bazie zadomowił, wypadało go jakoś nazwać. No i nazwano go Wojciechem Dziubasem właśnie. Cemu Wojciechem? To proste. Przybocuje, ze był to pocątek sierpnia 1983 roku, kilka miesięcy po zawieseniu stanu wojennego i zaledwie dwa tyźnie po jego zniesieniu. Wte kozdy corny ptok – z krukami i gawronami włącnie – kojarzył sie z wronom, a właściwie z WRON-em. WRON zaś kojarzył sie z ponem, ftóry na imie mioł wiadomo jak (być moze zreśtom przybocujecie se Mieteckowom opowieść, jak to stan wojenny zadecydowoł o imieniu dlo jednego wroniego pisklęcia).

A skąd nazwisko Dziubas? Ano stąd, ze ten ptok był straśliwym maniakiem dziobania syćkiego, co popadło. Dzioboł namioty, papierki i wselkie drobiazgi, jakie turyści pozostawiali na bazowej ławce abo stoliku. Kie na ten przykład ftoś choćby na kwile pozostawił niepilnowanom packe papierosów, to juz mógł sie z nimi pozegnać, bo dziubasowy dziób wartko przerabioł je na trociny. Jo byk zreśtom za to Dziubasa kwolił. Bo fto wie? Moze dzięki temu niejeden bieszczadzki turysta z nałogu palenia sie wyzwolił? Bo fto w tamtyk casak w Tworylnym papierosy stracił, ten dłuuugom droge przebyć musioł, coby se nowe kupić.

Trza ucciwie przyznać: to dziobanie złościło casem i obsługe bazy, i turystów. Z kolei Dziubas za te złość potrafił sie zwycajnie obrazić – zupełnie jak cłowiek. Ale po jakimś casie obrazalski nastrój mu przechodził – tyz zupełnie jak cłowiekowi. A te drobne nieporozumienia nie były w stanie zaskodzić piknej przyjaźni towarzyskiego kruka z kozdym, fto w tworylniańskiej bazie przebywoł. Zreśtom na to całe dziobanie nolozł sie w końcu pikny sposób: nalezało regularnie dawać krukowi pudełko zapałek. Zanim je rozdzioboł, a następnie kozdom z zapałek rozłozył swym dziobem na cynniki pierwse, mijało wiele godzin. Ocywiście potem trza było wręcyć Dziubasowi nowe zapałki, coby nie przysło mu do głowy dziobać cosi inksego. I syćka byli scynśliwi: Dziubas, bo mioł co dziobać i ludzie, bo znisceniu ulegały ino zwykłe zapałki.

Roz kierownictwo bazy wyryktowało dlo kruka pikny tron, ocywiście był to tron ptasi, cyli zerdka. Dziubas był wniebowzięty! Z ochotom se na tej zerdce siadoł. Barzo dumnie i dostojnie wte wyglądoł, o tak:

 

 

 

   

Mijały tyźnie. Lato sie końcyło. Przysła pora, coby te baze namiotowom nad Sanem zwinąć. I co teroz zrobić z Dziubasem? Rozwiązanie nolazło sie jakieś sto abo dwieście metrów od bazy, ka bacówka stała. Bo w tymze Tworylnem wypasali owce górole z Podhola i okolic. A zastępcom bacy był tamok Józek z Kowańca, cyli – co by nie godać – spod Turbacza samego. No i ten Józek postanowił, ze na zime zabiere ptoka do swej chałupy, a kie wiosnom wróci do Tworylnego, Dziubas wróci rozem z nim. I przejechoł sie ten siumny bieszczadzki kruk z Tworylnego jaz do Kowańca. A w Kowańcu mioł u Józka równie pikne utrzymanie, jakie latem mioł w Tworylnem.

Wkrótce jednak dosło do tragicnego wydarzenia. Jaz cięzko mi o tym godać, ale pedzieć muse. Wojciech Dziubas tym swoim dziobaniem narobił jednemu z Józkowyk sąsiadów jakikś skód, nie wiem jakik, ale jakikś narobił. Nie wiem tyz, skąd sie ten sąsiad urwoł, ale chyba z piosnki pona Grześkowiaka, bo był to chłop, co zywemu nie przepuścił. Wykorzystując bezgranicnom ufność Dziubasa wobec ludzi, bez trudu go chycił i – na mój dusiu!!! – ukatrupił!!! I tak oto Kowaniec, ftóry mioł być dlo hyrnego kruka ino zimowiskiem, stoł sie dlo niego miejscem wiecnego spocynku. A Tworylne nigdy juz więcej tego piknego ptoka nie ujrzało …

Krucafuks! Wy, ludzie, ciągle narzekocie powołując sie przy tym na pona Żeromskiego, ze rozdziobiom wos kruki i wrony, a to racej kruki powinny narzekać, ze ludzie je rozdziobiom! Całe scynście, ze nie syćka tacy jesteście jako ten Józkowy sąsiad. Cynść z wos jest racej jako Józek.

Hej! Kielo to juz casu od tamtyk wydarzeń minęło! Za niecały rok to juz ćwierć wieku bedzie! No to moze w sierpniu przysłego roku jaki pomnik w Tworylnem nalezałoby Dziubasowi postawić? Juz nimo tamok bazy namiotowej, ale Dziubasowy pomnik w jej miejscu mógłby powstać. A przynajmiej taki maluśki pomnicek. A jeśli nie pomnicek, to chociaz tablica pamiątkowo, coby Dziubasowe imie nigdy nie zaginęło ani na połoninie, ani na dziedzinie.

I moze przydałaby sie tyz jakosi ballada, ftóro hyr o tym kruku niosłaby po bieszczadzkik wierchak i dolinak? Ballade zreśtom moge wyryktować sam, ale jeśli ftoś umie lepsom – to prose bardzo.

Posłuchajcie, włóczykije,
Co wam powiem, nim wypiję
Całą resztę mej dzisiejszej racji piwa.
Pewien tramp mi opowiadał,
Że żył sobie raz w Bieszczadach
Czarny kruk, co Wojciech Dziubas się nazywał.

REFREN
Wojciech Dziubas, słynny kruk,
Jakiś pomnik mieć by mógł
Pod szumiącym, jak Bieszczady starym bukiem,
Bo takiego kruka świat
Miewa raz na tysiąc lat,
Ten kruk czarny był prawdziwie białym krukiem.

Wojciech Dziubas żył nad Sanem,
Gdzie miał zagwarantowane
Utrzymanie w pewnej bazie namiotowej,
Na terenie wsi Tworylne
I tam było mu przychylne
Całe bractwo powsinożno-plecakowe.

REFREN
Wojciech Dziubas, słynny kruk (…)

Kruk miał Dziubas na nazwisko,
Bo on dziobać lubił wszystko,
Jego nomen to wymaluj, wypisz omen,
Ogarniała go euforia,
Kiedy dziobał akcesoria
Nieopatrznie przez turystów zostawione.

REFREN
Wojciech Dziubas, słynny kruk (…)

Choć dziobaniem czynił straty,
Fajny był ten stwór skrzydlaty,
Ale teraz bardzo smutne padną słowa:
Komuś kruk się nie podobał,
Że tak dziobał wciąż i dziobał,
Z zimną krwią ten ktoś Dziubasa zamordował.

REFREN
Wojciech Dziubas, słynny kruk (…)

Wysłuchawszy mej ballady,
Może ruszy ktoś w Bieszczady,
Gdzie tężeje wątły duch i chudnie grubas,
Może zajdzie dnia pewnego
W okolice Tworylnego,
Pamiętając, że tu dziobał Wojciech Dziubas.

REFREN (ale teroz inksy niz te poprzednie)
Teraz w niebie jest ten kruk,
Bo gdzież pójść po śmierci mógł?
Pośród świętych teraz Dziubas robi hece.
I wygłupia się za trzech,
Wywołując głośny śmiech
Tam u Pana Boga za niebiańskim piecem.

Znacy sie jo wyryktowołek słowa, melodii juz sie nie podejmuje. Ale kieby ftoś sie podjął i wyryktowoł takom, coby dobrze sie w blasku ogniska przy akompaniamencie gitary śpiewało, to bedzie mi barzo, barzo przyjemnie. Hau!

P.S.1. Pikne podziękowania dlo przewodnika beskidzkiego i niegdysiejsego kierownika bazy namiotowej w Tworylnem za informacje o Dziubasie i za zgode na opublikowanie Dziubasowyk fotek. Jednom z tyk fotek juz uwidzieliście, kilka inksyk postarom sie wkrótce przesłać do Alecki.

P.S.2. Alecka widze, ze juz przybocyła i jo tyz przybocuje, ze dzisiok Mietecka nom sie urodziła! Sto lat, Mietecko! 🙂

P.S.3. A pojutrze kolejne budowe święto momy – Dydyjeckowe imieniny! Sto lat, Dydyjecko! 🙂

P.S.4. Momy tutok nowyk gości: Józefecka, Halnecka, Okonicka, Wojtekbezportecka i Macka . Powitać piknie ik syćkik! 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂

P.S.5. A w ramak nadrabiania zaległości w lekturze komentorzy odkryłek, ze za namowom Profesorecka sam Smok Wawelski wreście ku nom zajrzoł! No to tyz trza piknie powitać i więcej Smadnego Mnicha przygotować, bo dlo takiego Smoka jedno flaska to pewnie telo, co dlo nos jedno łyzecka 🙂