Triler w stylu hiczkokowskim

Baca z gaździnom pojechali na wesele do Klikuszowej akurat w dzień, kie w telewizji mioł iść fajny film. W gazecie napisali, ze to bedzie triler w stylu hiczkokowskim. Piknie! Jo zwykle denerwować sie nie lubie, ale kie w telewizji idzie triler w stylu hiczkokowskim, to wte zmieniom zdanie i lubie. No to obejrzymy se ten film rozem z kotem.

Kotu brak ludzi w chałupie nie robił wielkiej róznicy, bo kot to se zawse moze piknie telewizje oglądać – wystarcy, ze hipnie siedzącej w fotelu gaździnie na kolana i juz mrucy zadowolony i w śklany ekran poziro. Ale jo mom gorzej – jo filmy moge oglądać ino z podwórka, przez okno. I jesce na skrzynie pod oborom muse wleźć, bo z ziemi nic byk nie uwidzioł. Moge jesce zakraść sie do chałupy i pozirać z sieni przez próg, ale wte muse cały cas uwazać, coby baca z gaździnom nie uwidzieli, ze w chałupie siedze. Ale dzisiok – dzięki temu weselu w Klikuszowej – moge sie piknie w fotelu na wprost telewizora rozsiąść. Niek zyje miłość! Bo kieby nie miłość, to tyk dwoje młodyk z Klikuszowej nie brałoby ślubu i nie byłoby dziś tamok wesela!

No więc dostołek sie do chałupy i rozsiodłek w fotelu. Duzo miejsca zająłek, ale kot jakoś zmieścił sie obok mnie. Chyciłek telewizyjnego pilota w zęby, kot swym pazurkiem wcisnął te przyciski, co trza i zacęliśmy film oglądać.

Oglądomy, oglądomy… Na mój dusiu! Brakowało nom ino popkorna, coby wyglądać zupełnie jak ludzie! Jakieś 15, moze 20 minut minęło, kie pedziołek:
– Cosi mi tutok nie pasuje.
– Mi tyz – pedzioł kot. – Chyba obraz jest nie taki jak powinien. Dawoj pilota! Spróbuje poprawić.

No i znów przytrzymołek pilota w zębak, kot zacął stroić kolory, wciskoł to jeden przycisk, to drugi, obraz zrobił sie najpierw ciemny, jakby film ryktowano w piwnicy, potem znowu jasny, jakby kryncono go na samiućkim słonku, a potem syćkim ludziom w telewizorze zrobiły sie takie cyrwone kufy, ze przez kwile myśleliśmy, ze to nie triler, ino łestern o Indianak.

– Nie, z tym obrazem nic sie nie do zrobić – pedzioł kot. – Trza ustawić kolory, jako były.
Na mój dusiu! Łatwo pedzieć, trudniej zrobić! W zoden sposób kot nie umioł przywrócić takik kolorów, jakie były na pocątku. Jo tyz nie umiołek. Za duzo tyk dziwacnyk przycisków w pilocie! I meni w telewizorze tyz za dziwacne! A w dodatku w pewnym momencie to meni zacęło sie nom wyświetlać… w języku tureckim! Nie mieliśmy pojęcia, jak to sie zrobiło. Co gorso – nijak nie mogliśmy meni polskiego przywrócić. Próbowaliśmy, próbowaliśmy – bez skutku. Trudno. Kie gaździna z bacom wrócom, bedom mieli dwa wyjścia: abo popytać jakiego mędrola o pomoc w ustawieniu polskiego meni, abo zapisać sie na intensywny kurs tureckiego. Postanowiliśmy dać se spokój z pilotem i skupić sie na filmie. Ale jakosi trudno było sie skupić.

– A moze my źle siedzimy? – zacąłek sie zastanawiać. – Przesuńmy moze ten fotel w prawo.
– Lepiej w lewo – pedzioł kot.
No i sie kapecke pokłóciliśmy, ale ino kapecke, bo skoda było wątek filmu tracić. Przesunęliśmy więc fotel najpierw w lewom, potem w prawom strone, potem kapecke w przód, potem kapecke w tył – i nadal cosi nom nie pasowało.

– Wiem! – zawołoł kot. – Baca i gaździna oglądajom filmy przez okulary! Okularów nom trza!
– Eee tam – pedziołek. – Przecie nie roz juz filmy na tym telewizorze oglądaliśmy i nigdy nie potrzebowaliśmy okularów.
– Bo ty oglądołeś z podwórka, a jo z kolan gaździny – pedzioł kot. – A kie sie oglądo z samiućkiego fotela, to widocnie trza mieć okulary.
– No, dobra – pedziołek. – Biermy okulary.

Ino okazało sie, ze gaździna zabrała okulary ze sobom. Dobrze ze chociaz baca nie zabroł. No to bedziemy pozirać na telewizor okiem bacy, nie gaździny. Skoda ze mieliśmy ino jednom pare okularów, ale postanowiliśmy, ze dziesięć minut kot bedzie poziroł przez śkiełka, a dziesięć minut jo. Niełatwo było kotu załozyć okulary na nos, ale jakosi mu pomogłek.

– I co? – pytom.
– Do rzyci – pedzioł kot. – Rezygnuje ze swoik dziesięciu minut. Jak fces, to bier se te śkła.
Teroz kot mi pomógł załozyć okulary na kufe.
– I co? – spytoł kot.
– Rzecywiście do rzyci – pedziołek. – Zupełnie nie rozumiem, jak ludzie mogom z cymś takim dobrze sie cuć.
– A bo ludzie to som dziwni – pedzioł kot zodnej Hameryki tutok nie okrywając, bo to jest przecie prowda dobrze znano w świecie zwierząt od casu, kie Pon Bócek Adama wyryktowoł.

Więc co było nie tak? Cemu ciągle culiśmy, ze cosi nom tutok nie pasuje? Cyzby jednak kot mógł oglądać filmy ino z kolan gaździny, a jo ino z podwórka abo ukradkiem z progu? Nagle … obaj naroz doznaliśmy olśnienia. Zrozumieliśmy, w cym rzec! To nie była wina telewizora! Naso tyz nie! To była wina filmu! Film jako film nom nie pasowoł! Bo wbrew temu, co w gazecie napisali, to wcale nie był triler w stylu hiczkokowskim! Moze rezyser fcioł taki zrobić – ale mu nie wysło. Po prostu nie wysło i telo. A ci z gazety widocnie nie oglądali tego filmu, nie wiedzieli, ze on nie jest w stylu hiczkokowskim i dlotego napisali, ze jest. Chociaz dziwne… skoro podali nazwisko rezysera, to znacy, ze je znali, a skoro znali, to powinni wiedzieć, ze ten film w stylu hiczkokowskim być nie moze. Bo prowda jest tako, ze w całej historii światowego kina JEDEN I TYLKO JEDEN rezyser umioł trilery w stylu hiczkokowskim ryktować. Ten rezyser na imie mioł Alfred, a na nazwisko… e, co jo bede godoł, przecie wiecie. Hau!

P.S. Nowyk gości nasej budy powitojmy! Palusecke spod samiućkik Sukiennic i Pona Pietrecka z sąsiedztwa – z barzo smakowitego sąsiedztwa! 🙂 🙂