Jak to sie robi w Chochołowie

Nie wiem, cy kozdy z wos był choć roz w Chochołowie.* Fto był, ten pewnie zwrócił uwage na tamtejse chałupy. Pikne, drewniane, góralskie chałupy. A jakie jaśniutkie! Tak jasnyk chałup w takiej ilości to w zodnej inksej wsi na Podholu nie nojdziecie! Dlotego niejeden turysta, kie do Chochołowa przybywo, zaroz woło głośno: Na mój dusiu! Te syćkie chałupy musiały być zupełnie niedawno wyryktowane! Bo jak inacej wytłumacyć to, ze ik drewno mo tak jasny kolor?

A tymcasem, moi ostomili, mozno to inacej wytłumacyć. Wytłumacenie nojdziecie choćby w Ceperskim Przewodniku po Tatrak. A i jo zbocyłek na ten temat rok temu, w jednym komentorzu, ale na wselki wypadek przyboce: kie chochołowianie bierom sie za domowe porządki, to copki i peruki z głów zdejmijcie, ponowie! Ponie ocywiście nie musom. Bo chochołowscy górole nie ino w izbak sprzątajom, ale regularnie chałupe z zewnątrz piknie pucujom, sorujom, myjom… I dlotego właśnie chochołowskie chałupy wyglądajom tak, jak wyglądajom. Drewniane domecki w inksyk góralskik wsiak, smagane wiatrem, mocone dyscem, zasypywane śniegiem, zarastające grzibem, pomaluśku ciemniejom. I kie som juz barzo store, to majom barzo ciemny brązowy kolor, prawie ze corny. A domecki chochołowskie, dzięki staraniom ik gazdów, mimo upływu roków jaśniejom cały cas!

Kie chochołowiane myjom swoje chałupy? Róznie. Nieftórzy robiom to na Wielkanoc. Słysołek, ze roz w Wielkim Tyźniu jedno chochołowsko gaździna tak sakramencko spracowała sie takim myciem, ze kie po nabozeństwie w Wielkom Sobote wróciła do domu, to padła na wyrko i od rozu usnęła. Spała tak twardo, ze łatwiej trupa obudzić by było! No i bidno, styrano gaździna śpi se smacnie, śni se najpierw jeden pikny sen, potem drugi, trzeci, kolejny… Jaz nagle – bimmm! bammm! bimmm! bammm! bimmm! bammm! – budzi jom barzo głośnie i barzo wyraźne bicie kościelnyk dzwonów. Gaździna ocy otwiero, rozglądo sie… O, krucafuks! A kany sie ona podziała? Powinna być w wyrku – i jest w wyrku, ale… kany to wyrko sie nolazło! Nie w chałupie, ino… przed kościołem! A z kościoła właśnie wychodzi procesja rezurekcyjno i idzie prosto ku lezącej pod pierzynom gaździnie! Co sie okazało? Ano to, ze jej synowie, beskurcyje jedne, postanowili zrobić jej śpas. Kie uwidzieli, jak twardo ona usnęła, wynieśli jom wroz z wyrkiem do pola i przed kościołem ostawili! A umęcono bidocka, dopóki dzwony nie zadudniły, nie była w stanie sie obudzić.

Cy to prowdziwo historia? Tego wom przysiąc nie moge. Ale z całkiem wiarygodnyk źrodeł jom znom. W kozdym rozie nie wątpie, ze po takik porządkak, jakie w Chochołowie sie ryktuje, w objęcia pona Morfeusa cłek musi być wtulony wyjątkowo mocno.

Moze bocycie, jak przed Bozym Narodzeniem współcułek syćkim, co musieli zmagać sie z przedświątecnymi porządkami? Nawet list gońcy za tym, co takie porządki wymyślił, wyryktowołek. Domyślom sie, ze teroz tyz porządkami na święta strudzeni jesteście. Moze nie jaz tak jako przed Bozym Narodzeniem, ale pewnie jesteście strudzeni. I właśnie dlotego opowiedziołek wom dzisiok o tyk chochołowskik chałupak. Coby wos pociesyć uświadamiając wom, ze mogliście mieć gorzej. No bo wyobroźcie se, ze musicie nie ino w środku chałupe wysprzątać, ale jesce wycyścić jom od zewnątrz. A jeśli zyjecie w bloku – wyobroźcie se, ze musicie jakoś wyleźć za okno, przymocować sie jakimi linami i starannie wymyć blok na wysokości swojego mieskania. To byście dopiero na porządki przedświątecne klęli! Przyznojcie więc – jesce nie mieliście tak źle.

Hmmm… Ino wse jest tako mozliwość, ze jakosi gaździna abo jakisi gazda z Chochołowa mój wpis cyto. Ludzie, ftórzy nie takimi zwycajnymi porządkami som sterani, ale właśnie porządkami chochołowskimi. I jakie jo słowa pokrzepienia dlo nik nojde? Co im na pociesenie moge pedzieć? Chyba ino jedno. Powiem im tak: Hej! Ostomili krzesni! Mocie scynście, ze nifto nie podarowoł wom Wersalu. I pewnie nigdy nie podaruje. Naprowde mocie tutok scynście! Bo kieby ftoś podarowoł wom ten sakramencki Wersal, to dopiero roboty z myciem chałupy byście mieli! Hau!

P.S. Co by o tyk przedwielkanocnyk porządkak nie godać, mom nadzieje, ze juz syćka mocie je za sobom. Przed sobom zaś – mocie piknom Wielkanoc! No to jo na te wielkanocne święta zyce wom cukrowego baranka zawierającego tysiąc procent cukru w cukrze. Zyce wom pisanek tak piknyk, ze bedziecie mieli ochote zjeść je wroz ze skorupkami. A jeśli naryktowaliście na święta za duzo jedzenia, to zyce wom wielu wygłodzonyk gości. W Lany Poniedziałek tym, co lubiom być mokrzy, zyce, coby byli mokrzy. Tym, co lubiom być mokrzy ino kapecke, zyce, coby byli mokrzy ino kapecke. A tym, co w ogóle nie lubiom być mokrzy, zyce, coby byli suchuteńcy jako pranie mojej gaździny po kilkugodzinnym wiseniu na słonku 🙂

* Domyślom sie, ze mógł nie być w Chochołowie Alfredzicek, Bajecka, BlejkKocicek, Bobicek, Mordechajecek, Pikwicek i Wawelok. Ale Alfredzickowi o Chochołowie mógł opowiedzieć Personel, BajecceJędrzejecek, BlejkKocickowiKolega, BobickowiMama, Mordechajeckowi i PikwickowiHelenecka, a Wawelokowi Profesorecek.