Pikno pscelo tajemnica

Cy zastanawialiście sie kiesik nad tym, skąd tako maluśko pscoła wie, jak ryktować pikne miodowe plastry? Przecie cłowiek, coby wyryktować chałupe, to musi najpierw póść na politechnike, ucyć sie kilka roków, pozdawać całom kupe egzaminów, wreście zdobyć dyplom inzyniera i dopiero wte moze jakisi domek postawić. Ftosi moze tutok pedzieć: „A downi górole? Oni inzynierami nie byli, a jakie pikne chałupy ryktowali!” Tyz prowda. Ba oni przecie tyz z tymi umiejętnościami sie nie rodzili. Syćkiego musieli sie naucyć od góroli storsyk od siebie. A potem kolejne góralskie pokolenie ucyło sie od nik.

No a tako pscoła nie ucy sie nicego. Królowa godo jej: „Ryktuj plaster” – i ona ryktuje. Od rozu wie, jak to robić i mowy nawet nimo, coby jakisi nadzór budowlany dopatrzyłby sie w jej robocie jakiegokolwiek partactwa.

Tego lata postanowiłek, ze muse wreście te wielkom pscelom tajemnice poznać. Pohybołek z holi na dół, ku chałupie śwagra mojego bacy, co to pod lasem mo kilka uli. Podesłek ku jednej pscole siedzącej na kwiatku i spytołek jom:
– Krzesno, umiecie pikny plaster wyryktować?
– Pewnie ze umiem – odpowiedziała pscoła.
– A ka zeście te umiejętność nabyli? – pytołek dalej.
– Jak to ka? To przecie proste! Umiem ryktować plastry, bo…
W tym momencie przerwała. Zamyśliła sie.
– Krucafuks! Skąd jo to właściwie mom te umiejętność? Hmmm…
Nie widziołek tego dobrze, bo nimom najlepsego wzroku, ale chyba zmarscyła w zamyśleniu to swoje maluśkie pscele cółko.
– Skąd jo wiem, jak plastry ryktować?… – pytała siebie samom. – A skąd wiem, ftóry nektar jest pikny, a ftóry brzyćki?… A cy ten nektar to w ogóle istnieje? Moze – jako pon George Berkeley godoł – on jest ino wte, kie jo go widze?… A skąd jo w ogóle wiem, fto to był pon Berkeley?… I skąd wiem, kim jo jestem?…

Na mój dusiu! Po roz pierwsy w swoim owcarkowym zywobyciu uwidziołek pscołe pracującom intelektualnie, a nie fizycnie! Długo ona jednak w ten sposób nie popracowała, bo zaroz dwie inkse podfrunęły ku niej.
– Natychmiast do ula! – zawołały obie naroz.
– Kwilecke, jo teroz myśle – odpowiedziała mojo nowo znajomo.
– To rozkaz królowej! – zawołały tamte dwie.

Na słowo „królowa” pscoła stanęła w powietrzu na bacność. I zaroz posłusnie za tamtymi dwiema do ula poleciała. Krucafuks! Cego ta królowa mogła od niej fcieć? Podesłek do ula i przyłozyłek ucho do ścianki.
– Co ty se myślis, beskurycjo?! – doł sie słyseć zza tej ścianki głos tak stanowcy, ze musioł do samej królowej nalezeć. – Zamiast nektar na miód zbierać, to godos se z jakimsi psem? Myślis, ze miód to sam sie zrobi?
– Prze… prze…pytuje piknie waso wy… wy… wy…sokość – jąkała sie pscoła.
– Teroz jestem dlo wos nie ino mojom wysokościom, ale tyz sędziom, prokutatorem, adwokatem i syćkimi dwunastoma przysięgłymi – oznajmiła królowa. – Za złamanie dyscypliny pracy skazuje cie na śmierzć!
– Fciałak zwrócić uwage, ze w krajak Unii Europejskiej nimo mozliwości wydania wyroku śmierzci – zauwazyła nieśmiało pscoła.
– Hmm. To prowda. Cosi to unijne prawo jest zbyt pobłazliwe – burkła królowa.
– Cóz… placida lex, sed lex – westchnęła pscoła.
– E, ta sentecja to chyba jakosi inacej brzmiała? – pedziała królowa. – Niekze ta. Skazuje cie na wygnanie. Precki z ula!

Krucafuks! Dlo takiej pscoły sam juz nie wiem, ftóry wyrok gorsy: smierzć cy wygnanie. Chyba powinienek cosi zrobić. W końcu to jo te bidocke w kłopoty wrobiłek. Uniesłek przedniom łape do wierchu i pazurem podrapołek bok ula. Zaroz z jego wnętrza wyskocyła pscelo straznicka.
– A ty tu cego, niepiloku? – spytała. – Jak nie fces mieć zaroz mojego ządła w rzyci, to lepiej stąd wartko hyboj.
– Juz ide, juz ide – pedziołek. – Fciołek ino zawiadomić, ze ten niedźwiedź juz se poseł.
– Jaki niedźwiedź? – spytała straznicka.
– No ten, co fcioł sie do wasego ula dobrać i cały miód wom wyjeść. I syćkie wase larwy tyz.
Królowa, kie usłysała, co godom, tyz zaroz do pola wyleciała.
– Niedźwiedź?! – zawołała przerazono. – Na mój dusiu! Niedźwiedź! Zniscy nas ul! Zniscy cały dorobek nasego roju! Bedziemy musieli nowego ula sukać! A kie przed zimom nie nojdziemy, to juz po nos! O, Jezusickuuu!
– Spokojnie, waso wysokość – pedziołek do królowej. – Przecie godom, ze ten niedźwiedź juz se poseł.
– Jak to poseł? – Królowa nie dowierzała. – Tak zwycajnie se poseł? Z tak piknego miodu zrezygnowoł? Musiołby być głuptokiem, a nie niedźwiedziem!
– Był prowdziwym niedźwiedziem – zapewniłek królowom. – Ale pedziołek mu, ze cały miód zabroł wom pscelorz, a w zamian doł wom jakisi ohydny słodzik. I pedziołek mu jesce, ze w tym słodziku som takie paskudne konserwanty, ze niedźwiedziom kudły od tego wyłazom i robiom sie gołe jako cłowiek na plazy nudystów. No i kie ten niedźwiedź to usłysoł, to zaroz se poseł.
– Zbawco! – zawołała wdzięcno królowa. – Nas rój nigdy ci tego nie zabocy! Od dzisiok bedzies dostawoł od nos połowe wyryktowanego przez nos miodu.
– Dziękuje, nie trza – odpowiedziołek. – No chyba ze umiecie ryktować miód nie ino z nektaru, ale tyz z kiełbasy jałowcowej. A tak poza tym, to nie mnie sie nalezy nagroda, ino jednej z wasyk poddanyk, co to w pore tego niedźwiedzia dojrzała i wartko popytała mnie o pomoc.
– Na mój dusicku! – zawołała królowa. – Teroz dopiero widze, ze zachowałak sie jak najgłupsy truteń, a nie monarchini ze znamienitej dynastii Ha-bzzz-burgów! Fciałak niesłusnie ukarać najbardziej zasłuzonom z moik poddanyk!

Królowa wróciła sie wartko do ula. Zaroz zwołała cały rój na walne zebranie i przed syćkimi pscołami piknie pokwoliła „bohaterskom zbawicielke”. W zamian za tak pikne zasługi mojo znajomo pscoła została sowicie wynagrodzono – dostała dziesięć minut urlopu wypocynkowego. Pscoła cuła sie niezwykle zascycono takim darem, bo w historii tego roju jesce sie nie zdarzyło, coby królowa zezwoliła komusi na tak długi odpocynek.

Ino jo krucafuks dalej nie wiem, skąd takie maluśkie owady wiedzom, jak plastry ryktować? Ale na wselki wypadek – coby juz nikogo więcej nie narazać – nie bede dociekoł. Skąd one to wiedzom? Po prostu wiedzom i telo. Hau!

P.S. A juz w najblizsy poniedziałek naso Plumbumecka bedzie śwarnom ponnom młodom. No to zycmy Plumbumecce i Ponu Plumbumeckowemu, coby piknie rozem zyli długo i scynsliwie 😀