Wojak cy żołnirz?

Przyseł ku mnie meil od Wydawnictwa Znak. No i z tego meila dowiedziołek jo sie, ze wydawnictwo to skońcyło juz 50 roków. Heeej! No to piknie pogratulować! I kolejnyk pięćdziesięciu roków udanego zywobycia zycyć! Rozy pięćdziesiąt! I z roku na rok niek im ciągle przybywo piknyk publikacji! I piknyk cytelników tyk publikacji! Nie ino wśród ludzi, ale tyz wśród zywiny ocywiscie!

A z okazji swyk pięćdziesiątyk urodzin Znak oferuje cynść swoik ksiązek o pięćdziesiąt procentów taniej niz zwykle. Jakie to ksiązki? Ano rózne. Na przykład hyrne Osudy dobrého vojáka Švejka za světové války. W najnowsym przekładzie wyryktowanym przez pona Antoniego Kroha. A ponokrohowy tytuł tego przekładu to: Losy dobrego żołnierza Szwejka czasu wojny światowej. Hmm… Żołnierza? Cemu żołnierza? Przecie od casu, kie ksiązke te przetłumacył na nas język pon Hulka-Laskowski, to syćka polscy wielbiciele Szwejka wiedzom, ze był on wojakiem, a nie zodnym żołnirzem. Jasno to wyniko juz z tytułu, ftóry w wersji pona Hulki-Laskowskiego brzmioł: Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej (wytłuscenie ocywiście nie pon tłumac wyryktowoł, ino jo). Był taki cas, kie pon Józef Waczków próbowoł przekonać Polaków, ze Szwejk to był jednak żołnirz. W tym celu przetłumacył powieść pona Haška po swojemu i nadoł jej tytuł: Dole i niedole dzielnego żołnierza Szwejka podczas wojny światowej. Z tego, co jo wiem, niewielu jednak przekonoł. Mimo to pon Kroh próbuje teroz tego samego, co kiesik ponu Waczkówowi sie nie udało… Na mój dusicku! Pon Kroh to jest podobno barzo fajny cłek. Napisoł rózne barzo fajne ksiązki. O jednej z nik zbocowołek w jednym swoim wpisie i mozliwe, ze za niedługo zboce roz jesce. Ba w tej sprawie, kim był pon Szwejk, to jo sie z nim nie zgadzom. Ośmielom sie nie zgadzać, choć jestem świadom, ze pon Kroh lepiej zno język czeski niz syćkie owcarki podhalańskie rozem wzięte. No bo fto to jest żołnirz? Żołnirz, ostomili, to taki barzo powozny pon, barzo sumienny, barzo zdyscyplinowany i ani mu w głowie ryktowanie śpasów. Ocywiście prywatnie moze on śpasować telo, ze wystarcyłoby tego na kilka piknyk kabaretów, ale na słuzbie – nie zaśpasuje nigdy. Swoje obowiązki i syćkie polecenia przełozonyk wse wykonuje ze śmierztelnom powagom i bez dyskusji. Kie dowódca woło ku niemu: „Bacność!”, to on stoje na bacność. Kie dowódca woło: „W tył zwrot!”, to zaroz obyrto sie do zadku. A kie dowódca woło: „Na prawo patrz!”, to posłusnie poziro na prawo i nie zadoje pytań, cemu akurat tamok, kie po lewej stronie widocki som pikniejse. No a fto to jest wojak? Wojak to niby tyz żołnirz, ale… taki kapecke inksy. Inksy, cyli jaki? Ano taki… Taki… Jak by to kruca pedzieć? No… właśnie taki jak Szwejk!

Jo wiem, ze w kozdym słowniku czesko-polskim wyraźnie jest napisanie, ze voják to „żołnierz”. A ze to niemozliwe, coby syćkie słowniki sie myliły, to tako musi być prowda. Ba tak jest wte, kie słowo voják występuje samo, bez zodnyk dodatków. Kie natomiast dodomy doń nazwisko hyrnego Haškowego bohatera, to wte juz jest, ostomili, inacej. Dlotego na dobrom sprawe w czesko-polskik słownikak powinno być tak:

voják – żołnierz
voják Švejk – wojak Szwejk

I jo se myśle, ze trza jakosi autorów tyk słowników zdyscyplinować, coby dlo jasności uwzględniali tego vojáka Švejka we syćkik przysłyk wydaniak. Trza ik zdyscyplinować, bo jak wiadomo przecie, dyscyplina musi być, bez dyscypliny ładnie byśmy wyglądali.* Hau!

* J. Hašek, Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej, przeł. P. Hulka-Laskowski, Warszawa 1976, t. I, s. 26.