I znów przyjdzie święty Michał

Teroz mojo hola wyglądo tak:

A jak bedzie wyglądała od najblizsego wtorku? Ano tak samo, ino juz bez owiecek. Bo to juz w najblizsy wtorek wypado nom dzień świętego Michała. I wte bedzie jako na tym Jędrzejeckowym obrazku. Wroz z bacom i juhasami sprowadzimy owiecki na dół, pooddajemy je właścicielom, a potem… Ano potem bedziemy cekali na dzień świętego Wojciecha 2010 rocku, kie znowu na hole pódziemy. Bajako.

Tak oto w zywobyciu mojego bacy i moim kolejny sezon owieckowy sie końcy. Siedze se jo na tej jesiennej gorcańskiej holi. Siedze i pozirom na ściezki, po ftóryk jesce niedowno telo turystów chodziło, a wielu z nik zatrzymywało sie przy mnie, głaskało po łbie i cęstowało piknymi kanapkami. Teroz turystów pod Turbaczem jest tak niewielu, ze wedle moik owcarkowyk obliceń cekając na ik kanapki straciłbyk więcej kalorii niz byk zyskoł, kiebyk sie wreście jakiejsi kanapecki docekoł. Tak więc teroz to lepiej dlo mnie skupić sie na tym, co baca doje mi jeść…

Siedze se i wsłuchuje sie w koncert, ftóry owiecki swoimi dzwoneckami ryktujom. To jest tako muzyka, co to nimo kompozytora. Ona komponuje sie sama. Ba trza przyznać, ze piknie jej to wychodzi! Zol ino, ze teroz to juz jest samiućko koncówka tego koncertu. Wkrótce jeśli tutok bedzie jesce cosi dzwonić, to ino cisa w usak. Ino cisa…

Wciągom w swój owcarkowy nos dochodzący z bacówki zapach oscypka. Ten zapach bedzie tutok obecny jesce przez kilka dni po nasym odejściu. Ale w końcu uzno, ze wzorem niedźwiedzi powinien pogrązyć sie w zimowym śnie. I wróci tutok dopiero na wiosne, kie jo wroz z moim bacom wróce…
Pozirając na otacające mnie wiersycki i smreki zbocowuje swoje syćkie przygody, jakie w tym roku tutok przezyłek. A kapecke tyk przygód było. Znocie je piknie, bo przecie opowiedziołek wom o nik, nicego nie zmyślając ani nicego nie ubarwiając. Opowiedziołek wom ino samiućkom prowde. Heeej! Fajnie było te syćkie przygody przezywać! Barzo fajnie…

No i kie se tak myśle o tym końcącym sie juz zywobyciu na holi, to z jednej strony raduje sie, ze wracom do swej wsi, ka ceko na mnie mojo gaździna, wroz z piknym kawałkiem kiełbasy jałowcowej. A z drugiej strony biere mnie tęsknica za tym, co przeminęło. I robi mi sie cosi smutno… Cy to źle? E, jo se myśle, ze niekoniecnie. Wiem, ze som tacy, co to cały cas kazom ryktować ino keep smiling i keep smiling. Krucafuks! Na pewno dobrze być cęsto uśmiechniętym. Ale zeby bez przerwy? To by była jakosi sakramencko monotonia! Nie wiem jak wom, ale mi wcale nie jest do śmiechu na myśl o wiecnym uśmiechaniu sie! Piknie jest duzo sie śmiać, ale casem tyz fciałoby sie choćby na pare kwil spowaznieć, zamyślić sie, zadumać, zatęsknić za cym, popaść w jakisi nostalgicny nastrój, a nawet smutek. Bo smutek tyz moze być pikny! Nie kozdy, ale co nieftóry moze. Jak to godoł jegomość Twardowski: W życiu najlepiej, kiedy jest nam dobrze i źle. Kiedy jest nam tylko dobrze – to niedobrze.*

Tak więc, ostomili, chociaz przed tym świętym Michałem jestem w takim nastroju, w jakim jestem, to nie musicie mnie pociesać. Nimo takiej potrzeby. Bo właściwie to jest mi całkiem przyjemnie z tego powodu, ze jest mi smutno. Hau!

* J. Twardowski, Nie tylko o jeżach, Warszawa 2000, s. 56.