Dzikie kuzynki gąski Balbinki

Mozliwe, ostomili, ze zastanawialiście sie, skąd jo wziąłek fotki do poprzedniego wpisu? No bo zyciowe doświadcenie podpowiado wom pewnie, ze owcarki podhalańskie racej niezbyt cynsto z aparatami fotograficnymi chadzajom. Jo wom powiem całom prowde. Przed wyruseniem z Marynom w Tatry mój plan był taki: najpierw udojemy sie do hurtowni Felka znad młaki i stamtąd wykradomy pikny aparat cyfrowy, coby uwiecnić nas pomnicek na zdjęciu. No ale krucafuks! Okazało sie, ze w Felkowej hurtowni właśnie zabrakło aparatów! Ino karty SD były. Na scynście miołek plan Ą (w nasym alfabecie drugom literom jest Ą i dlotego właśnie, kie plan A sie nie powiedzie, to w Polsce nalezy przystępować do planu Ą, a nie B). Ten plan był taki: wykradomy karte SD, potem juz na Kasprowym „pozycomy” aparat od jakiegosi turysty i na tej nasej karcie ryktujemy zdjęcia. Na koniec wyjmujemy nasom karte z aparata i nazod oddojemy go prawowitemu właścielowi.

Pocątkowo syćko sło zgodnie planem. Nolozł sie na Kasprowym taki pon, od ftórego bez trudu „pozycyli” my piknom cyfrówke, bo on, zakwycony górskimi widockami, nie zwracoł uwagi na to, co sie wokół niego dzieje. Ba kie fcieli my juz ten aparat oddać – okazało sie, ze jego właściciel wsiodł do kolejki linowej i zjechoł w dół! Krucafuks! Pohybali my wartko do Kuźnic. Tamok mój psi nos piknie odnolozł ślad nasego turysty. Niestety na krótko. Ślad zaroz sie urywoł w miejscu, ze ftórego mikrobusy do centrum Zakopanego odjezdzajom. Cyli nas turysta musioł wsiąść do jednego z nik. A kany wysiodł? Przy Rondzie? Przy Krupówkak? Przy dworcu PKS? Okazało sie w końcu, ze przy dworcu. Tamok właśnie ślad sie odnolozł. I prowadził do pierwsego stanowiska, ka… znowu sie urywoł. No a w Zakopanem z tego pierwsego stanowiska to odjezdzajom autobusy do Cornego Dunajca.* Cyli turysta takim właśnie autobusem musioł pojechać. Rusyli my więc jego trasom. I na jednej polanie, zaroz za Kirami, naso zguba sie nolazła!

Turysta stoł i godoł z jednym bacom. Maryna podfrunęła ku turyście od strony jego rzyci, tak coby ani on, ani baca jej nie uwidzioł. Barzo ostroznie, dziobem i pazurami, rozpięłą turyście plecak, wrzuciła aparat do środka, a potem syćko nazod pozapinała. Aparat piknie wrócił do właściciela.

A kie juz fcieli my sie z Marynom rozstać i ona miała udać sie ku tatrzańskim wierchom, a jo ku Turbaczowi, zwrócili my nagle uwage na to, co ten baca ku turyście gwarzył. Gwarzył zaś po ceprowsku, bo widocnie uznoł, ze do ceprów lepiej godać w ik języku.

– Panie – godoł on – przyjedźcie tu w październiku! Też będzie pięknie! I będzie można zobaczyć, jak dzikie gęsi lecą tędy do ciepłych krajów. Raz nawet widziałem, jak jedna gęś zasłabła i wylądowała o tu, na tej polanie. Wtedy nagle… całe stado zawróciło do niej! Normalnie całe stado! I zostało z nią tak długo, aż odzyskała siły. Tylko ten jeden raz w życiu coś takiego widziałem…

Heeej! Muse wom pedzieć, ostomili, ze o takik zachowaniak u dzikik kuzynek gąski Balbinki to jo nawet kiesik słysołek. Ale nigdy od naocnego świadka. Dopiero teroz, na tej polanie niedaleko Kir.

Na mój dusiu! Przecie te gęsi Trzek muśkieterów nie cytały! Tak mi sie przynajmniej wydoje, ze nie cytały. A jednak wiedzom, jak trza sie zachować, kie jedno z nik nojdzie sie w bidzie.

Tak więc teroz wiem, ze gęsi to nie ino mądre ptoki, ale tyz ślachetne. A skąd tak w ogóle wiem, ze mądre? A bo po pierwse kapecke jest ik w mojej wsi, więc miołek mozliwośc je poznać. To som wprowdzie domowe gęsi, nie dzikie – ale gęsi. Po drugie w jednym filmie przyrodnicym usłysołek, ze som to jedne z najinteligentniejsyk ptoków. A po trzecie jakimi piórami starozytni mędrole spisywali swoje mądrości? No, jakimi? To przecie jasne, ze kieby ptoki te były głupie, to zodnyk mądrości ik piórami nie dałoby sie pisać, ino same bździny. Dlotego jo nie wiem, co to za sietniok wymyślił powiedzenie „głupi jak gęś”. Powinno sie godać „pikny jak gęś”, a nie „głupi”! Haj.

Jo ocywiście boce, ze nas hyrny renesansowy poeta pedzioł kiesik: „Polacy nie gęsi”. I nie godom, ze nie mioł racji. W pewnym sensie mioł. Ba w sensie inksym… kieby Polacy jednak kapecke te gęsi ponaśladowali… to by chyba wcale nie było takie złe. Hau!

* Drzewiej z tego stanowiska odjezdzały tyz autobusy do Cichego i Dzianisza. Ale wyglądo na to, ze wiater halny powioł, cynść autobusów porwoł i tylko te do Cornego Dunajca zostały.