Słoń a kwestia pona Waldemara I.

Na mój dusicku! Cy wiecie, ze nolozł sie taki jeden pon, co to pojechoł se do Afryki, fcioł tamok ustrzelić słonia, ale mu sie to nie udało i w związku z tym… zaządoł odskodowania? Wycytołek o tym wcora w Interii. Napisali tamok, ze 37 tys. zł domaga się polski myśliwy od organizatora polowania na słonie w Zimbabwe. […] Waldemar I. walczył przed sądem o odszkodowanie tytułem zwrotu poniesionych wydatków. Jego zdaniem, właściciel firmy organizującej wyjazdy na zagraniczne polowania nie dotrzymał umowy, zabierając go w inny obwód łowiecki. Zdaniem myśliwego, organizator nie dochował należytej staranności organizując wyjazd i nie upewnił się, czy w obwodzie łowieckim znajdują się zwierzęta do upolowania; wyjazd nie zakończył się upolowaniem słonia trofealnego.

I co? Dostoł ten pon odskodowanie za brak słonia trofealnego cy nie dostoł? Ano nie dostoł, ostomili. Sąd Rejonowy w Poznaniu, który rozpatrywał we wtorek sprawę uznał żądanie myśliwego za bezzasadne. Jak stwierdził, można przyjąć, że w miejscu, do którego pojechał Waldemar I. słonie były, tylko myśliwy ich nie spotkał. I tak oto okazało sie, ze pon Waldemar I. zamiast wydawać nie wiem kielo tysięcy na wyjazd do Afryki, mógł wydać ino kilkanoście złotyk na wstęp do poznańskiego zoo. Tamok – za pomocom zwykłego aparatu fotograficnego – mógłby upolować kilka słoni naroz. Wyryktowołby se potem fotki w piknym formacie, oprawiłby w ramki, powiesił na ścianie – i tyz miołby pikne trofeum. Bajako.

A w kręgak łowieckik zacnom pewnie teroz krązyć pogłoski, jak to organizator polowań spiskuje wroz ze słoniami z Zimbabwe. Moze nawet ukaze sie ksiązka pod tytułem Protokoły mędrców Zimbabwe? Ksiązka ta bedzie uchodziła za niezbity dowód, ze organizator polowań specjalnie zachęco polskik myśliwyk do egzotycnyk polowacek, coby wyciągnąć od tyk bidoków jak najwiecej dutków. Ino kieby polowace powystrzelali syćkie tamtejse słonie – to nie dałoby sie organizować tamok kolejnyk myśliwskik wypraw. I dlotego właśnie organizator jest w zmowie ze słoniami – wse ostrzego je, kany te wyprawy bedom sie odbywały. Wte słonie przenosom sie w bezpiecne miejsce i bidni osukani myśliwi nic nie mogom upolować. No i słoniowo populacja w Zimabwe nie zmniejso sie, a organizator polowań dalej moze bezkarnie głosić: „Jedźcie do Zimbabwe, ostomili polowace! Jedźcie do Zimabwe!* Telo tamok słoni zyje! Wystarcy ino wziąć strzelbe i zrobić pif-paf! Jeśli fcecie tamok pojechać – my wom pomozemy. Ino najpierw ocywiście musicie nom piknie zapłacić.” Tako to teroz moze sie wyryktować myśliwsko teoria spiskowo. Haj.

A jo powiem wom, ze wcale nie jestem pewien, cy ten pon Waldemar I. faktycnie podcas swej afrykańskiej wyprawy nie uwidzioł ani jednego słonia. Być moze uwidzioł, ino pierwsy na jakiego sie natknął, to był hyrny Tomasz Trąbalski? Trąbalski, jak syćka wiedzom, mo wszystko słoniowe – oprócz pamięci. No a jeśli ta niepamięć słonia Trąbalskiego jest chorobom zakaźnom, to pon Waldemar I. mógł sie niom zwycajnie zarazić. A kie sie zaraził, to potem spotykoł kolejne słonie, ba nie bocył, ka schowoł swojom strzelbe. Kie zaś wrócił do Polski, to zabocył, ze w ogóle jakiekolwiek słonie spotkoł. I dlotego teroz myśli, ze nie spotkoł ik wcale.

A moze słonie w Zimbabwe naucyły sie piknie ćwierkać? I kie pon Waldemar I. je spotykoł, to one zaroz wołały: „Ćwir-ćwir-ćwir”? Wte pon Waldemar I. myśloł, ze to nie stado słoni, ino stadko zwykłyk wróbli. Takik wyrośniętyk wprowdzie, ale przecie Afryka jest kontynentem duzo więksym od Europy, więc i wróble mogom być tamok duzo więkse.

Mozliwe tyz, ze kie pon Waldermar I. stanął na zimbabwiańskiej ziemi, to syćkie słonie w tym kraju wartko pomalowały sie na zielono. Jeśli tak właśnie było, to polowac na ik widok myśloł, ze to nie som prowdziwe słonie, ino te, o ftóryk śpiewano kiesik w Porze na Telesfora. I wte ocywiście nawet nie próbowoł do nik strzelać, bo przecie inksi myśliwi by go wyśmiali, kieby jego trofeumem był nie wielki, siumny afrykański elefant, ino słonicek z piosnki dlo dzieci. Syćko jest mozliwe, ostomili. Bo słonie to prowdziwe spryciorze. Haj.

Tak śpekuluje se ino, co teroz pon Waldemar I. zrobi? Cy nie wymyśli na przykład, coby dlo odmiany zaządać odskodowania od słoni? Za to, ze nie pozwoliły sie upolować? Krucafuks! Moze tak być! I co bedzie, kie sąd kaze słoniom z Zimbabwe zapłacić 37 tysięcy złotyk odskodowania? Skąd one wezmom te 37 tysięcy? Przecie Zimbabwe to bidny kraj, więc słonie tamok pewnie tyz som bidne…

Mom pomysł! To znacy – mom dlo tyk słoni porade prawnom. Niek w rozie cego – powołajom sie na decyzje Komisji Wspólnot Europejskik z 25 stycnia 1994 rocku. W decyzji tej Komisja ukwalowała wykaz zakładów w Zimbabwe zatwierdzonych do przywozu produktów mięsnych do Wspólnoty. Kielo zakładów jest w tym wykazie? Mówiąc ogólnie – niewiele. Mówiąc bardziej scegółowo – ino jeden: Cold Storage Commission Canning Branch. No to odkąd Polska jest w Unii, to ten nas myśliwy i tak nie mógłby przywieźć z Zimbabwe nawet kawałecka upolowanej zywiny. Bo upolowany słoń, to juz jest produkt mięsny. A wątpie, coby pon Waldemar I. był przedstawicielem Cold Storage Commission Canning Branch, bo kieby nim był, to racej nie potrzebowołby zodnyk organizatorów do pomocy w wyjeździe na Corny Ląd. Tak więc niek syćka słonie śpiom tamok spokojnie. W rozie cego mogom piknie wykazać, ze z upolowania ik pon Waldemar I. nie miołby zodnego pozytku. W dodatku mogom one domagać sie od tego pona piknego wynagrodzenia – za to, ze nie dając sie upolować, zaoscędziły mu kłopotów, jakie by go niechybnie dopadły, kieby próbowoł on zabrać swojom zdobyc do Polski. Jeśli sąd przychyli sie do słoniowego wniosku, nas polowac nie bedzie racej zakwycony, ale cóz… dura lex, sed lex, ponie Waldemarze I., dura lex, sed lex. Hau!

P.S.1. W poprzednim wpisie godołek jo, ze to niemozliwe, coby Adaś Małysz najbardziej lubił kacke. A zarozem przewidywołek, ze niedługo bedom plotki, ze Adaś syćkie kacki w Wiśle juz pozjadoł i teroz poni Iza Małyszowa musi po nie jaz do Ustronia jeździć. I oto od zaprzyjaźnionej górolki z tego Ustronia dostołek takiego e-maila: A ja się zastanawiałam, dlaczego po każdej dostawie kaczki tak szybko znikaja z półek…… No krucafuks! Skoro tak, to… moze jednak naprowde Adaś najbardziej kacke lubi?

P.S.2. Najblizsy poniedziałek jest barzo piknym poniedziałkiem. Bo to jest dzień Jagusickowyk urodzin. Zdrowie Jagusicki!

* Tak w ogóle to słowa te som plagiatem z hasła rzuconego kiesik przez hamerykańskeigo dziennikorza Horace’a Greeleya, ftóry z kolei popełnil plagiat z tekstu inksego dziennikorza – Johna Soule’a. Ba o tym to jo moze przy inksej okazji pogwarze.