Tak by było…

Niedowno minęła siedemdziesiąto drugo rocnica wybuchu drugiej – i miejmy nadzieje, ze juz ostatniej – wojny światowej. Ale krucafuks! Tak niewiele brakowało – a ta wojna w ogóle by nie wybuchła! Cemu? Zaroz wom syćko opowiem.

Kie po zajęciu Czechosłowacji Hitler pedzioł, ze więcej ziem Miemcy nie bedom juz potrzebowały, to prawie syćka odetchli z ulgom: „Ufff! Co za scynście! Hitler piknie sie wreście swoimi zdobycami nasycił i nicego więcej juz nie fce. No to mozemy juz spać spokojnie.”

Ale przodek mojego bacy nie nalezoł do tyk, co tak beztrosko odetchli. On wyraźnie cuł, ze ten ancykryst dalej cosi knuje. Domyślocie sie ocywiście, o ftórym przodku jo godom? Rzec jasno o tym samym, co to downo temu pojechoł do Hameryki i tamok pomógł ponu Lincolnowi wygrać wojne secesyjnom, potem pomógł Indianom pokonać pona Custera, a po wielu rokak wrócił sie do Polski i pomógł ponu Piłsudskiemu pobić bolsewików. Potem zaś jesce roz pojechoł do Hameryki i doprowadził do upadku Ku-Klux-Klanu. Haj.

Kie miemiecki dyktator cichcem ryktowoł sie do napaści na Polske, przodek mojego bacy nazod zył w mojej wsi pod Turbaczem. Był wte juz barzo, barzo starym górolem. I roz pedzioł on tak:
– Krucafuks! Godajom, ze ten Hitler wcale nie jest taki groźny. Ba jo se myśle, ze z tym ancykrystem nimo zartów. Muse cosi wymyślić, coby go unieskodliwić.

No i siodł se przed chałupom, pomyśloł… i wyryktowoł barzo pikny plan. Posłuchojcie, jaki był ten plan.

Przodek bacy, biere ze sobom dwók najsiumniejsyk chłopów ze wsi i wroz z nimi jedzie do Berlina. A w tym Berlinie przebiero sie w eleganckom kiecke i perfumuje francuskimi perfumami. Wyglądo dzięki temu jak prowdziwo dama, barzo staro, ba barzo dystyngowano. Haj. No i w tym babskim przebraniu idzie on do chałupy samego Hitlera. Ocywiście wiadomo, ze tej chałupy pilnujom esesmany.
– Heil Hitler! – wołajom esesmany.
– Ano heil Hitler, heil Hitler – odpowiado na to przodek bacy. – W końcu komuz inksemu ten cały heil sie nalezy jak nie nasemu ostomiłemu Führereckowi właśnie?
– Bajuści – godajom esesmany. – Ale tak w ogóle to po coście, babo, tutok przysli?
– A bo jo mom barzo woznom wiadomość dlo Führera – odpowiado przodek bacy.
– Jakom wiadomość? – pytajom esesmany.
– Głusi jesteście, cy jak? – Przodek bacy udoje zniecierpliwionego. – Przecie godom, ze jest to wiadomość dlo Führera, nie dlo wos.
– Przepytowujemy piknie – odpowiadajom esesmany. – Ale chyba rozumiecie, ze nie mozemy wos ot tak po prostu wpuścić. Skąd momy wiedzieć, cy nie planujecie na przykład jakiegosi zamachu na nasego wodza?
– Na mój dusiu! – Przodek bacy udoje oburzonego. – Myślicie, ze nas Führer dołby sie zabić takiej słabowitej starusce jako jo? Mocie nasego Führera za jakomsi zupełnom ciamajde? Jak śmiecie! Powinnak chyba na wos donieść!
Wte esesmanom robi sie straśnie głupio. Dochodzom do wniosku, ze tako stojąco nad grobem staruska faktycnie nie do rady zrobić Hitlerowi zodnej krziwdy, więc lepiej bedzie jom przepuścić i nie narazać sie na kłopoty.
No i zaroz przodek mojego bacy stoje oko w oko z samym Hitlerem.
– Heil Hitler! – woło przodek bacy.
– Heil Hitler, cyli jo sam! – odpowiado na to Hitler. – Ba kim wy właściwie jesteście?
– Jak to! – woło przodek bacy. – Swojej najostomilsej Ewy Braun nie poznojecie?
– Wy jesteście Ewom Braun? Oh! Mein Kampf! – Hitler ocywiście fcioł zawołać „Mein Gott”, nie „Mein Kampf”, ale jest tak sakramencko zaskocony, ze z tego zaskocenia syćko mu sie pokiełbasiło.
– A niby cemu miałabyk niom nie być? – pyto przodek bacy. – Po pierwse, sam widzis, ostomiły Adolfecku, ze twoje esesmany mnie tutok puściły. A przecie chyba nie myślis, ze mogłyby ku tobie puścić kogosi obcego? Po drugie, cujes chyba wyraźnie, ze jo pachne francuskimi perfumami, ftóre, jako wies, som ulubionymi perfumami twojej ostomiłej Ewy Braun. A po trzecie, w obecności takiego geniusa jako ty, to przecie nikomu nie mogłoby przejść przez gardło nawet najmniejse kłamstewko! Mos więc, ostomiły mein Führerecku, jaz trzy dowody na to, ze jo jestem prowdziwo Ewa Braun.
– Bajuści, jaz trzy dowody – musi sie zgodzić Hitler. – Ale, mojo ostomiło, tak mi sie widzi, ze kie ostatni roz cie spotkołek, to chyba wyglądałaś kapecke młodziej?
– A bo widzis, ostomiły mein Führerecku, jo nie jestem z dzisiejsyk casów. Jo przybyłak tutok… z przysłości.
– Skąd?! – pyto zdumiony Hitler.
– Z przysłości – powtarzo przodek mojego bacy. – Dokładnie z 3 września 2011 rocku. Widzis mnie więc takom, jakom bede jo za 72 roki.
– To musis być teroz w barzo piknym wieku – zauwazo Hitler.
– Bajuści, teroz mom 99 roków – pado przodek bacy.
– A jo? – pyto Hitler. – Cy jo w tym 2011 roku bede jesce zył?
– A jakze by inacej! – godo przodek bacy. – Ftosi taki jako ty jest przecie nieśmierztelny!
– Ano racja – przyznoje Hitler. – Ba jak to mozliwe, ze tak cofnęłaś sie w casie?
– Cóz – odpowiado przodek bacy. – Jako wies, Miemcy to nadludzie. A skoro Miemcy to nadludzie, to miemieccy naukowcy som piknymi nadnaukowcami. No i wiedz, mój ostomiły Adolfecku, ze właśnie w tym 2011 rocku miemieccy nadnaukowcy wynajdom pikny wehikuł casu. I jo właśnie tym wehikułem przybyłak ku tobie.
– A jak wyglądo świat w tyk twoik casak? – zaciekawio sie Hitler.
– Heeej! Piknie wyglądo! – pado przodek bacy. – Miemcy panujom nie ino nad całym światem, ba nawet nad inksymi planetami. I syćko, co zyje, oddoje ci hołd, ostomiły mein Führerecku. W tym 2011 roku juz nawet zywina umie wołać „Heil Hitler”.
Hitler, kie to słysy, to mu jaz swastyki w ocak rozbłyskujom.
– Na mój dusiu! – woło zakwycony. – Miemcy panujom nad całym światem? A cy mogłabyś, mojo ostomiło, zabrać mnie tym wehikułem casu do tej swojej przysłości? Cobyk mógł sam to syćko na własne ocy uwidzieć?
– Jasne ze tak! – pado przodek bacy. – Ino musis póść ze mnom do Volksparku Friedrichshain, bo jo właśnie tamok mój wehikuł casu ostawiłak. Piknie ukryłak go w krzakak, coby nifto go nie nalozł. Musis, ostomiły mein Führerecku, wymknąć sie ze mnom potajemnie z tej chałupy. Nifto, ale to absolutnie nifto nie powinien wiedzieć o twojej podrózy w przysłość. Inacej mógłby o tym usłyseć jakisi wróg Trzeciej Rzesy i spróbować ten wehikuł wykraść.
– Barzo rozwozne jest to, co godos, mojo ostomiło – pado Hitler. – Od rozu wiedziołek, kogo powinienek se wybrać na towarzyske swego zycia.
No i zaroz Hitler wroz z przodkiem mojego bacy potajemnie wykradajom sie z chałupy, tak coby esesmańscy straznicy ik nie uwidzieli. Przodek bacy zaciągo dyktatora do tego hyrnego berlińskiego Volskparku, a tamok – te dwa chłopy, co to wroz z przodkiem pojechały do Berlina, zaroz werede chytajom, związujom śnurem, obcinajom mu ten jego dziwacny wąsik i wpychajom fudamenta do wielkiej puciery. Przodek bacy zruco wreście z siebie kiecke i nazod ubiero sie w swój góralski strój. A potem ci trzej górole z mojej wsi – wroz ze swym cennym więźniem w pucierze – rusajom ku polskiej granicy.
Fcecie wiedzieć, cemu postanowili obciąć Hitlerowi jego wąsik? Powiem wom. Mogłoby zdarzyć sie przecie tak, ze zanim przekrocyliby miemiecko-polskom granice, to złapaliby ik gestapowcy. A kieby ci gestapowcy ik złapali, to zaroz by zawołali:
– Hände hoch! Kim wy jesteście?
– A, górolami – odpowiedziołby wte przodek mojego bacy. – Ale tymi z Goralenvolku, ftóry wy, Miemcy, zamierzocie w najblizsej przysłości wyryktować. Cyli my jesteśmy takimi promiemieckimi górolami.
– A co to za jakomsi dziwnom balie ze sobom tascycie? – spytaliby gestapowcy.
– To nie balia, ino puciera, pankowie – odrzekłby przodek bacy. – Cyli takie wielkie bacowskie nacynie, ka górole trzymajom owieckowe mleko abo zyntyce.
– Zyntyce? – spytaliby zdziwieni gestapowcy i zaroz poźreliby do środka puciery. – Cy ten chłop, co to go w środku tego nacynia trzymocie, nazywo sie właśnie Zyntyca?
– Nie, pankowie – odpowiedziołby przodek bacy. – Ten tutok chłop to wariat, ftóry ubzduroł se w swojej głowie, ze jest samym Adolfem Hitlerem. I z tego powodu straśnie wasego Führera denerwowoł. Dlotego właśnie was Führer popytoł nos piknie, coby zabrali my tego wariata do Polski, bo po co mo on u wos Miemców siedzieć i psuć humor wasemu wielkiemu przywódcy?
W tej kwilecce Hitler wychyliłby sie z puciery i zawołoł:
– Moje najostomilse Gestapo! Jo nicego se nie ubzdurołek! Jo naprowde jestem Adolfem Hitlerem! Ratujcie swego bidnego Führerka!
– Hahaha! – zaśmialiby sie gestapowcy. – Myślis, głuptoku, ze my nie wiemy, jak nas Führer wyglądo? On mo pod nosem taki wąsik – a wy go nie mocie! Więc nie mozecie być prowdziwym Hitlerem!
A potem by sie zwrócili ku górolom:
– Skoro to sam Führer pytoł wos, cobyście zabrali tego sietnioka do Polski, to my nie bedziemy przeskadzać wom w spełnieniu jego prośby. Biercie go i ślus.
I w ten oto sposób Hitler zostoje zabrony w pucierze do mojej wsi. A tamok przodek mojego bacy zamyko go w swoim chlewiku. Hitler zaś moze se ino pobiadolić:
– Na mój dusiu! Trafiłek pomiędzy polnische Schweine! I to dosłownie!
Co potem? Cóz. Potem nase baby furt tłukom więźnia wałkami. Tłukom go telo, kielo trza, coby te syćkie nazistowskie poglądy z niego wytłuc. Baby w mojej wsi wse były zdolne – więc wytłukłyby te poglądy prędzej cy później. I potem to juz tego fudamenta mozno by było nawet wolno puścić. Bajako.

No i tak to by było, ostomili. Tak to by właśnie było… Cemu więc tak sie nie stało? Krucafuks! Pocątkowo syćko piknie sło zgodnie z planem. Przodek mojego bacy wziął dwók najsiumniejsyk chłopów we wsi, wziął puciere, kupił piknom kiecke i flakonik piknyk francuskik perfum. I wyrusył do Berlina. 31 sierpnia 1939 rocku dotorł do miemieckiej stolicy. No i zacął przebierać sie za te Ewe Braun. Spryskoł sie francuskimi perfumami. Barzo porządnie sie nimi spryskoł I nagle… ku przerazeniu dwók towarzysącyk mu góroli cały zblodł. I w ogóle nie mógł tchu złapać! Na mój dusiu! Okazało sie, ze przodek bacy mioł straśliwom alergie na francuskie perfumy! I bidok sie od nik udusił! A cały plan porwania Hitlera poseł precki!

No krucafuks! Siumny przodek mojego bacy… ten, ftóry doprowadził do likwidacji niewolnictwa w Hameryce, ten, ftóry spowodowoł klęske bolsewików pod Warsiawom i ten, ftóry piknie załatwił przyznanie Indianom hamerykańskiego obywatelstwa – z powodu sakramenckik perfum nie zdołoł ocalić świata przed saleństwem dyktatora Trzeciej Rzesy!

W sumie przezył on 119 rocków. Przyznocie, ze niemało. Skoda jednak, ze nie pozył jesce choć te pare dni dłuzej, coby miemieckiego tyrana do mojej wsi przywieźć. Skoda… Tak mi sie casem zdarzo rozmarzyć, jak to potocyłyby sie nase dzieje, kieby nie ten głupi pech… Kieby nie to uculenie na francuskie perfumy… Wyobrazocie se, ostomili, co wte by było? Na mój dusiu! Drugo wojna światowo skońcyłaby sie, zanim zdązyłaby sie zacąć! Hauuuuuuu!

P.S. Pod poprzednim wpisem uwidziołek, ze nowy gość sie w Owcarkówce pojawił – Kasiecka. No to powitać piknie! 😀