Cy mozno głupio chronić przyrode?

Odpowiedź na tytułowe pytanie brzmi: mozno. A jak? Ano na rózne sposoby. O jednym z nik pisali w letnim numerze kwartalnika „Tatry”, ka tematem przewodnim było: „Pasterstwo reaktywacja”. Mozecie sie tamok piknie zapoznać z historiom wypasu owiecek w Tatrak w ciągu ostatnik kilkudziesięciu roków. Momentami była to burzliwo historia. Bo kie w 1954 rocku wyryktowano Tatrzański Park Narodowy, to ukwalowano, ze teroz tamtejsom przyrode trza zacąć piknie chronić. Cy słusnie? W sumie słusnie. Telo ino, ze – jak to godajom – wylano tutok dziecko rozem z kąpielom. Bo wymyślono przy tym, ze syćka bacowie, co na terenie parku narodowego pasom owiecki, musom sie z tego parku wynieść. Musom i ślus. Cemu? A bo podobno te syćkie owce straśnie niscyły tatrzańskom trowe. Bidno trowa ponoć w ogóle nie miała sans, coby porządnie urosnąć, bo te biołe beskurcyje, znające ino drugom litere łacińskiego alfabetu,1 nie dawały jej spokoju – furt ino zarły jom i zarły. Haj.

Nie od rozu owiecki z Tater powyrzucano. Pocątkowo władze pozirały przez palce na to, ze pasterstwo utrzymywało sie tamok dalej. I pewnie niejeden baca zacął mieć nadzieje, ze ten zakaz wypasu na terenie parku na wse pozostonie ino na papierze. Ba nie pozostoł. Przysły roki siedemdziesionte i – władza zacęła ten zakaz egzekwować. Pousuwano z hol owiecki, pousuwano baców, juhasów i – krucafuks! – owcarki podhalańskie tyz pousuwano!

Choć bacowie wcale tak łatwo sie nie poddali. Najbardziej wytrwały z nik był Jasiek Murzański, co to na Rusinowej Polanie bacowoł. Kilka rozy musieli go wroz z owcami z tej Rusinowej przeganiać. Ba on furt tamok wracoł. Po sądak go ciągano, na grzywny skazywano za nielegalny wypas – a on i tak wracoł.

W końcu jednak władza wierchowała. Owiecki poznikały z tatrzańskik hol. Te Jaśkowe tyz. A wte „obrońcy” parkowej trowy zawołali głośno: Hip-hip huraaa!!! Powyrzucali my te wełniste weredy z Tater! Weredy, co to ino trowe niscyły! Teroz trowa ta nie bedzie juz prześladowano, ino wreście bedzie se piknie, spokojnie rosła. Bajako.

I co? Rosła piknie? Na mój dusiu! Wręc przeciwnie! Zacęła marnieć! I chwasty zacęły sie pośród niej panosyć. Bo oto okazało sie, ze owiecki wcale nie były jej wrogami, ino piknymi sojusnikami.

Bardziej ucenie wyłozyła to syćko poni Małgorzata Wesołowska w zbocowanym wyzej numerze „Tatr”:

Trwałość zbiorowisk roślinnych polan reglowych jest niewielka. Aby je zachować, niezbędna jest stała ingerencja człowieka. Czynnikami warunkującymi ich istnienie są prowadzone w odpowiednim czasie i natężeniu – koszenie, wypas oraz nawożenie. Brak tych działań powoduje zmiany warunków siedliskowych, w konsekwencji przyczynia się do zmniejszenia bogactwa gatunkowego polan oraz zanikania gatunków charakterystycznych dla zbiorowisk łąkowych i pastwiskowych, z których część jest bardzo cenna z botanicznego punktu widzenia. Do tego typu przemian, spowodowanych wieloletnim odłogowaniem, doszło na polanach tatrzańskich po wprowadzeniu w latach siedemdziesiątych całkowitego zakazu wypasu owiec na terenie TPN. 2

W tym samym numerze nojdziecie wywiad z ponem Janem Antołem, co to z dziada pradziada jest górolem, z wykstałcenia polonistom, z powołania działacem ludowym, a tak w ogóle to jest hyrnym Gorgiaszem, co piknie naukowo udowodnił najsłynniejsy góralski filozof, jegomość Tischner z Łopusznej.

No i ten pon Antoł opowiado, jak to owiecki z Tater powyrzucano i jak potem bacowie walcyli, coby móc je nazod tamok sprowadzić.

Pon Antoł przyznoje, ze zakaz wypasu zywiny na terenie parku nie był tak do końca głupi. Bo były takie miejsca, ka owiecek pasło sie za duzo. A jeśli pasło sie za duzo, to juz faktycnie trowie nie wychodziło to na dobre.

Jaworzykę widziałem – pado pon Antoł – to rzeczywiście był teren zniszczony i jeszcze Wiermański, to był baca hruby, a polana malućko, za malućko.3

Cyli mozno pedzieć, ze owiecki dlo tatrzańskik hol były jak lekarstwo. A lekarstwo jak to lekarstwo – piknie sie przydoje, ba nie wolno go przedawkować. I dlotego właśnie najlepiej, coby owiecek w Tatrak było nie za mało i nie za duzo jednoceśnie. Więc pon Antoł, wroz z inksymi podhalańskimi działacami, zacął domagać sie od władz, coby zmieniły sakramenckie prawo i dopuściły do Tater telo owiec, kielo tamtejso przyroda potrzebuje.

Ba nie ino z władzami musioł sie on wadzić. Z nieftórymi naukowcami tyz musioł. Bo byli tacy naukowcy, co to furt sie upierali, ze owca trowie moze ino skodzić. Na mój dusiu! Oni bardziej wierzyli w teorie ryktowane w zakopconyk papierosowym dymem gabinetak niz w to, co mozno było gołym okiem uwidzieć na holak! No, krucafuks! Ale przyseł rocek 1980. Zacęły sie strajki, nastała Solidarność (nie mylić z tom Solidarnościom, co to momy jom dzisiok)… I wte pewne rzecy łatwiej było wymóc na władzy niz drzewiej. W 1981 rocku pon Antoł wroz z trzema inksymi hyrnymi górolami – Stanisławem Ustupskim, Stanisławem Słodyczkom i Franciskiem Bachledom – pojechoł do samiućkiej Warsiawy. Tamok tyk śtyrek góroli zacęło ukwalować z ministrem leśnictwa o rozporządzeniu, ftóre umozliwiłoby powrót owiecek w Tatry.

To był początek czerwca – zbocowuje pon Antoł. – Myśmy tam cały dzień siedzieli, udało się doprecyzować treść tego rozporządzenia we wszystkich szczegółach, z każdym przecinkiem. Wróciliśmy, ale rozporządzenie nie wychodziło. Papieru nie ma i nie ma. No więc 7 czerwca w niedzielę była uroczysta msza na Równi Krupowej w intencji pasterzy o szczęśliwe wyjście w hole. I nazajutrz po tej mszy ludzie, którzy byli przygotowani, poszli z owcami na te polany, które były wcześniej wspólnie wybrane. Trochę się bali, ale ja ich uspokajałem, że włos im z głowy nie spadnie, bo jest już uzgodniona treść rozporządzenia i musi się ukazać.4

No i wreście sie ukazało. 13 lipca. I ukwalowało ono tak: Dyrektor Parku może – z zachowaniem wymagań ochrony przyrody – zezwolić na ograniczony kulturowy wypas owiec i krów na polanach nie podlegających ochronie ścisłej; warunki wypasu powinny być uzgodnione z właściwym wojewodą i zainteresowanymi organizacjami społecznymi i zawodowymi oraz zaopiniowane przez Radę Parku.5

I o to mniej więcej chodziło. Tak więc owiecki, bacowie, juhasi, no i owcarki ocywiście tyz, mogły nazod wrócić tamok, ka od starodownyk casów było ik miejsce. Haj.

Kie owiecki wróciły, tatrzańsko trowa od rozu zacęła pikniej rosnąć. Choć niestety – nie udało sie przywrócić jej do takiego stanu, jaki był w połowie ubiegłego wieku. I poni Wesołowska gwarzy, ze to juz sie chyba nie udo.6 Ale to, ze udało sie chociaz cynściowo – to tyz piknie.

A tak poza tym momy jesce jeden powód, dlo ftórego trza sie radować, ze owiecki wróciły na swoje hole. No bo na mój dusiu! Przecie chyba skoda by było, kieby w tyk nasyk Tatrak brakowało takik widocków:

Hau!

P.S.1. Do Owcarkówki zajrzoł niedowno ftosi, kogo potela jesce tutok nie było – Maritecka. Powitojmy piknie nowego gościa! 😀

P.S.2. Dzisiok to jest taki dzień, kie Bobickowe imieniny momy. No to zdrowie Bobicka! 😀

P.S.3. Z kolei we cwortek – jest rocnica ślubu Jasiecka Juhasa. No to zdrowie Jasieckowej Młodej Pary! 😀

P.S.4. W piątek – balujemy dalej. Bo w tym dniu EMTeSiódemecka mo dwa święta naroz: urodziny i imieniny. No to podwójne zdrowie EMTeSiódemecki! 😀

1) Kopirajt – ksiądz Twardowski.
2) M. Wesołowska, Problemy z bioróżnorodnością, „Tatry” 2011, nr 3 (37), s. 66.
3) Jezus, Mario! Nasi przyśli! – z Janem Antołem jednym z głównych inicjatorów powrotu pasterstwa w Tatry, rozmawia Marek Grocholski, „Tatry” 2011, nr 3 (37), s. 52.
4) Ibidem, s. 60.
5) Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 13 lipca 1981 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie utworzenia Tatrzańskiego Parku Narodowego (Dz. U. 1981, nr 18, poz. 87).
6) M. Wesołowska, op. cit., s. 67.