Kieby ftosi wątpił, cy jo na tym blogu prowde godom

Po tym, jak na Świętego Michała wróciłek z bacom i owieckami do wsi, postanowiłek obwąchać całom swom chałupe, coby sprawdzić, co przez ostatnie pół roku mojo gaździna kupiła se do cytania. No, kapecke sie tego uzbierało. Na przykład pare numerów „Wysokik Obcasów”, co to som cotygodniowym dodatkiem do Gazety Wyborcej. Dlo mnie poscególne numery tego dodatku dzielom sie na dwa rodzaje: barzo pikne i pozostałe. Barzo pikne to te, ka nojdujom sie felietony poni Szczepkowskiej. A pozostałe to te, ka felietonów tej poni nimo. No a tutok – niespodzianka! Ze stosu zakupionej przez gaździne prasy wygrzebołek egzemplorz „Wysokik Obcasów”, ka poni Szczepkowska nic nie napisała, a jednak… jest on barzo pikny! Cemu? A bo nolozłek w nim inksom piknom rzec – wywiad z poniom Ewelinom Pęksowom.

Z cym tak w ogóle kojarzy sie wom nazwisko Pęksowa? Jeśli ze smyntorzem na Pęksowym Brzyzku – to kojarzy sie barzo dobrze. Bo nifto inksy jako właśnie pradziad męza tej poni zrzekł sie kawałecka ziemi, coby mozno było na niej wyryktować ten pikny smyntorz. Smyntorz maluśki, a kielo hyrnyk ludzi na nim lezy! Nieftóryk wymieniłek we wpisie z 2 listopada łońskiego rocku.

Ale samo poni Ewelina tyz hyrnyk przodków miała. Jeden nik zył trzysta roków temu i był barzo porządnym cłowiekiem. Skąd jo to wiem, ze był porządny? Ano stąd, ze to był zbójnik. A skoro zbójnik – no to sprawa jest przecie jasno. Haj.

Z kolei ojciec poni Pęksowej słynął z ryktowania nart. Smary do tyk nart tyz ryktowoł. I robił to tak piknie, ze jaz z samiućkiej Francji zamówienia do niego przychodziły. Bajako.

Samo poni Pęksowa tyz jest hyrno. Hyrno z tego, ze ryktuje pikne obrazy na śkle. I ten hyr daleko w świat poseł, bo te jej obrazy trafiały na wystawy w róznyk krajak – i po europejskiej stronie Atlantyku, i po tej Aleckowej. Zreśtom nieftóre z nik mozecie uwidzieć tutok. A jeśli ftosi mo ochote dowiedzieć sie o tej poni cosi więcej, to niek se przecyto ten wywiad z „Wysokik Obcasów”. Mozno go noleźć tyz w internecie. O, w tym miejscu. Jo zaś zacytuje wom tutok ino kawałecek. Posłuchojcie:

Miałam kury i dużego owczarka podhalańskiego. Tak zagrodziłam, żeby nie szły do psa. Kiedyś patrzę, a on leży pod swoją budą wpatrzony w dziurę. Myślę: co on tam widzi? I czekam. W pewnym momencie kura wychodzi z budy, a on wchodzi i wynosi jajko. Leghorny to są lekkie kury, ale nie przypuszczałam, że będą płot przeskakiwać. Jedna codziennie mu jajko znosiła w budzie. Jak oni się porozumieli? Nie wiem. On nie straszył, czekał, a kura mu jajko znosiła.*

Na mój dusicku! To jo muse pogodać z kurami mojej gaździny, coby tyz składały w mojej budzie jajka. Przy okazji bywalcy Owcarkówki sie pocęstujom. Poni Pęksowej zaś – piknie dziękuje, ze podsunięcie pomysłu.

Ba tak poza tym to jestem tej poni barzo wdzięcny za jesce jednom rzec. Idzie o to, ze jo, ostomili, wierze, ze wy wierzycie, ze syćko, co jo wom zbocowuje o moik przygodak, o rozmowak z kotem, z owieckami, z Marynom Krywaniec – to jest scyro i najprowdziwso prowda. Dopuscom jednak takom mozliwość, ze som takie nielicne osoby, ftóre przecytały pare moik opowieści i potem pomyślały se tak: „No, krucafuks! Co to za sakramenckie bździny! Owcarek podhalański przezywający takie niezwykłe przygody? Owcarek porozumiewający sie z inksom zywinom? Z kotem? Z jakomsi orlicom? To nie moze być prowda! To jest zwycajnie niemozliwe i ślus!”

Ha! Niemozliwe? Teroz mom pikny dowód – ze mozliwe! Sami widzicie: nie ino jo godom, ze owcarki podhalańskie umiom z inksymi zwierzokami dogadywać sie i współdziałać. Poni Pęksowa godo tak samo. Mom więc nadzieje, ze od tej pory juz kozdy bez wyjątku bedzie wierzył, ze tutok, na tym blogu, opisywano jest samo ino prowda. Hau!

* E. Pęksowa, W piekle dobrze mieć stryka, rozmowę przepr. K. Bielas, „Wysokie Obcasy” 2011, nr 28 (631), s. 17.