Pół śklanecki

Cosi wom, ostomili, powiem: śklanka jest w połowie pusto. Bajako. W połowie pusto i ślus.

I co? Cy to znacy, ze jo jestem pesymistom? E, jo byk tak nie pedzioł. Ba chyba muse wyjasnić, jakom śklanke mom na myśli. No to wyjaśniom.

Otóz idzie mi o śklanecke z takim proskiem, ftóry mojo gaździna rozpuściła se w gorącej wodzie. Dostała ten prosek od Janieli, ftóro pedziała, ze to jest lekarstwo dosłownie na syćko. Cóz. Kie idzie o te leki na syćkie mozliwe i niemozliwe dolegliwości – to mojo gaździna jest cłowiekiem małej wiary. Barzo małej! Ba skoro juz ten prosek dostała, to uznała, ze niekze spróbuje chociaz, jak to smakuje. No i napełniła pół śklanki wrzątkiem. Wsypała prosek, wymiesała, a potem ostawiła to, coby pockać, jaz ostygnie. I posła cosi w telewizji oglądać.

Wkrótce potem jo sie zakrodłek do chałupy, coby do komputra zasiąść. Mijołek po drodze kuchnie i uwidziołek te śklanecke na stole. Pomyślolek se, ze właściwie to i jo mógłbyk sprawdzić, jak to smakuje. Przecie nic, co ludzkie, nie jest psu obce, a przynajmniej nie powinno być.

Wesłek do kuchni. Stanąłek na tylnyk łapak, a przednimi oporłek sie o brzeg stoła. To, co nojdowało sie w środku śklanki, pachniało brzyćko. Ale moze ten lek brzyćko pachnie, ba piknie smakuje? Zanurzyłek swój owcarkowy jęzor w tym płynie i… Krucafuks!!! Co za plugastwo!!! Tak mi to gymbe wykrynciło, ze o mało co nie zwaliłek śklanki na podłoge. I całe scynście, ze tak sie nie stało. Bo kieby gaździna usłysała brzęk tłuconego śkła, to zaroz do kuchni by wpadła. I jaz do jutra rana nie miołbyk co licyć na choćby maluśki kawałecek jałowcowej. Haj.

No i teroz, kie jo ten wpis ryktuje, ta śklanka dalej w kuchni stoi. Śklanka z tym sakramencko obrzydliwym lekarstwem. Tak obrzydliwym, ze na jego wypicie powinno sie skazywać najgorsyk bandziorów – od rozu przestępcość spadłaby piknie!

Ale co by nie godać – mogło być gorzej. Przecie ta śklanka, tamok w tej kuchni, mogła być wypełniono tym ohydztwem w całości, a nie ino w cynści. Więc co jo sie tam bede turbowoł, ze dolnom połowe nacynka wypełnio świństwo. Lepiej radować sie tym, ze górnej połowy ono nie wypełnio. Bajako.

Tak, tak, ostomili… Utarło sie, ze fto godo, ze śklanka jest w połowie pusto, ten jest pesymistom, a fto godo, ze w połowie pełno – ten jest optymistom. Ale przecie wcale nie musi tak być. Syćko zalezy od tego, co za płyn jest w tej śklance – paskudny cy pikny. Hau!