Houston, ale ftóry?

Oooo! Poni Grochola napisała ksiązke Houston, mamy problem. Nie wiem, o cym jest ta ksiązka, ale tytuł – całkiem pikny. Co on oznaco? Fto nie wie, a fciołby wiedzieć, ten moze poźreć do takiego jednego słownika zwrotów. Ten słownik piknie wyjaśnio, ze „Houston, momy problem” to: Pierwotnie autentycne zgłosenie sakramencko groźnej awarii. Obecnie zaś zartobliwe zawiadomienie o jakimkolwiek problemie.

Dalej nojdziecie tamok informacje, ze to hyrne „autentycne zgłosenie” miało miejsce w 1970 rocku, kie hamerykańsko rakieta Apollo 13 poleciała na księzyc. Poleciała, ba… nie doleciała, bo po drodze dosło do wybuchu zbiornika z tlenem. I wte jeden z astronautów przekazoł do centrali NASA w Houston komunikat: Houston, zrobił nom sie tutok problem („Houston, we’ve had a problem here”). W opowiadającym o tyk wydarzeniak filmie z ponem Tomem Hanksem słowa te zabrzmiały kapecke inacej: Houston, momy problem („Houston, we have a problem”). Podobno twórcy filmu uznali, ze dzięki tej drobnej zmianie cało scena piknie zysko na dramaturgii. Jeśli tak faktycnie było – to ocywiście ci prowdziwi astronauci wykazali sie brakiem profesjonalizmu, popełnili błąd, ze zawołali za mało dramatycnie. I potem – z ik winy bidni filmowcy byli zmuseni te słowa przeinacać. Haj.

Cóz, jak ten okrzyk brzmioł, tak brzmioł. Ba powiem wom telo, ze słowo „Houston” w ogóle by tamok nie padło, kieby nie… pewien hyrny cłek z Dzikiego Zachodu. Bajako. Ten cłek urodził sie w 1793 rocku w rodzinie farmerskiej, w piknej Dolinie Shenandoah w stanie Virginia. Nazywoł sie… Sam Houston. Jako nastolatek przeniesł sie wroz z rodzinom do stanu Tennessee. A wkrótce potem… uciekł z domu i zamieskoł se u Indian z plemienia Czirokezów. Na mój dusiu! Pewnie stykaliście sie nie roz – w ksiązkak cy filmak – z historiami, jak to Indiane porywali biołym dzieci. A Houston – jako widzicie – sam sie piknie porwoł. Widocnie zywobycie z cyrwonoskórymi widziało mu sie ciekawsym niz z bladymi kufami. I choćby ten ino fakt świadcy piknie, ze musioł to być prowdziwie siumny i ślebodny cłek.

Młody Sam Houston spędził wśród Czirokezów trzy roki. Ciekawe, cy bawił sie tamok z nimi w Indian? W kozdym rozie zyskoł w tym plemieniu wielu przyjaciół, ze ftórymi później wiele rozy spotykoł sie juz jako dorosły. I jak mało ftóry bioły cłek w tamtyk casak piknie wiedzioł, kielo to krziwd podoznawali Indianie z winy bladyk kuf.

Co później ten pon Houston porabioł? Ano rózne rzecy. Był żołnirzem w hamerykańsko-angielskiej wojnie 1812 roku. Był tyz gubernatorem stanu Tennessee i posłem do Izby Reprezentantów. A w 1832 rocku przeniesł sie do Teksasu.

Wte Teksas jesce nie był hamerykańskim stanem. Był natomiast cynściom meksykańskiego stanu Coahuila y Tejas. Od pocątku roków dwudziestyk jednak ściągały tamok tłumy hamerykańskik osadników. Co na to władze Meksyku? Pocątkowo wcale sie temu nie prociwiały. Ba w pewnym momencie zorientowały sie, ze licebnie Hamerykanie zawierchowali tamok nad Meksykanami. A to juz przestało sie tym władzom podobać. Sytuacja zrobiła sie jesce bardziej napięto, kie w 1833 rocku prezydentem Meksyku zostoł prowdziwy łoter na miare Hitlera i Stalina – pon generał Antonio Lopez de Santa Anna. Juz kiesik zreśtom – we wpisie z 24 stycnia 2008 rocku – godołek wom o tym ponu, a zwłasca o jego nodze (a nas Bobicek wte nawet pikny wiers o tej nodze wyryktowoł).

Tak więc krucafuks porobiło sie: z jednej strony miłujący demokracje teksańscy Hamerykanie, z drugiej – miłujący dyktature i terror pon Santa Anna. Syćko wskazywało na to, ze niebawem pomiędzy obiema stronami dojdzie do sarpacki. No i dosło. W 1835 rocku hamerykańscy Teksańcycy wzniecili powstanie. Nieftórzy Meksykanie zreśtom piknie ik poparli. Pocątkowo powstańcy głosili, ze walcom o przywrócenie Meksykowi demokracji. Licyli na to, ze reśta tego kraju piknie sie do ik walki przyłący. Ale sie nie przyłącyła. I wte – 2 marca 1836 rocku – powstańcy ogłosili Deklaracje Niepodległości Teksasu, barzo zreśtom podobnom do starsej o 60 roków Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoconyk. Zaroz tyz wyryktowano rząd i armie nowo powstałej Republiki Teksasu. A na cele tej armii stanął – nas pon Sam Houston, ftóremu nadano stopień generała.

Tymcasem prezydent Santa Anna postanowił osobiście dowodzić wojskiem, ftóre rusyło do walki z teksańskim poruseństwem. Zaledwie kilka dni po ogłoseniu teksańskiej Deklaracji Niepodległości okrutnie rozprawił sie z powstańcom załogom fortu Alamo. O tym forcie mozecie usłyseć w niejednym hollywoodzkim filmie, bo jego obrona przesła do historii jako hamerykańskie Termopile. Wkrótce po Alamo powstańcy ponieśli kolejnom klęske – pod osadom Goliad, a syćkik wziętyk tamok do niewoli jeńców pon Santa Anna kazoł pozabijać.

Teroz do ostatecnego zwycięstwa dyktatorowi brakowało ino rozprawienia sie z samym Houstonem. Ba to okazało sie trudniejse, bo pon Houston ze swymi oddziałami… barzo sybko uciekoł. Bajako. Całe powstanie przeinacyło sie w wielkom ganianine meksykańskik wojsk za buntownikami. Jaz cywilny rząd Teksasu sie zdenerwowoł i zacął zarzucać swojemu generałowi tchórzostwo. Pon Houston jednak wiedzioł, co robi. Zdawoł se sprawe, ze dowodzi zbieraninom byle jak uzbrojonyk ochotników, gdy tymcasem jego przeciwnik to piknie wyskolono regularno armia. Dlotego uznoł, ze na rozie lepiej wroga unikać i cekać na bardziej sprzyjające okolicności do podjęcia piknej walki. No i na mój dusiu! Docekoł sie! 21 kwietnia nad potockiem San Jacinto teksańscy zwiadowcy natrafili na obóz, ka stacjonowało półtora tysiąca meksykańskik żołnirzy. Akurat mieli oni cas sjesty, więc lezeli brzuchami do wierchu, grzali sie na słonku i byli bardziej rozleniwieni niz jo po paru piknyk flaskak Smadnego Mnicha. Zwiadowcy wartko powiadomili generała Houstona o tym, co uwidzieli. Generał zaś uznoł, ze oto trafiła sie niesamowito okazja, coby piknie prasnąć przeciwnika.

Zaroz 900 Teksańcyków (w tym jeden weteran powstania listopadowego, pon Feliks Wardziński) cichusieńko zakradło sie przez zarośla, jaz podesło barzo blisko nicego nie spodziewającyk sie Meksykanów. Na umówiony sygnał – powstańcy rusyli do salonego ataku. Krucafuks! Udało im sie! Żołnirze Santa Anny byli zupełnie zaskoceni! Jak później napisoł pon Houston w swoim raporcie: Cało bitwa trwała cosi koło osiemnostu minutek. […] Nase straty to 2 bidoków zabityk i 23 rannyk, z cego 6 niestety śmierztelnie. Straty wroga natomiast to 630 zabityk […], 208 rannyk […] i 730 wziętyk do niewoli.* Ale to jesce nie syćko – wśród tyk 730 jeńców nolozł sie… sam prezydent Santa Anna! Na mój dusicku! Lepsego prezentu Teksańcycy nie mogli se wymarzyć!

Powstało ino pytanie: co teroz z takim ancykrystem zrobić? Więksość fciała od rozu werede ubić, a potem odsprzedać McDonald’sowi na hamburgery. Ba kie uświadomiono se, ze McDonald’s powstonie dopiero za 104 roki, pon Houston wpodł na inksy pomysł: pedzioł dyktatorowi, ze go wypuści, jeśli ten uzno niepodległy Teksas. Pon Santa Anna, ftóry jakosi tak nagle zrobił sie dlo powstańców barzo piknie ugodowy, skwapliwie sie zgodził. Wkrótce wyseł na wolność, wrócił do meksykańskiej stolicy i… od rozu zacął godać, ze zodnej Republiki Teksasu nimo, a Teksas jest cynściom Meksyku i ślus. Na dobrom sprawe mógł zebrać duzo więksom armie niz poprzednio i rusyć na Teksas jesce roz. Cemu tego nie zrobił? Jak uwazo badac tamtyk dziejów, pon Frederick Merk, Meksyk pogrązoł sie wte w coroz więksym chaosie wewnętrznym – i to skutecnie odciągnęło uwage centralnyk władz od tego, co sie działo kasi na peryferiak.** Cóz, pewnie faktycnie tak właśnie było. Haj.

I tak oto Teksas stoł sie niepodległym państwem. Fto zostoł jego pierwsym prezydentem? Ocywiście pon Houston – on był przecie teroz najwięksym bohaterem, więc mało fto mioł wątpliwości, fto najbardziej zasługuje tutok na rządzenie.

Heeej! Ta nowo republika była całkiem pikno. Ba Teksańcykom wartko zacęło sie cknić za Stanami Zjednoconymi. W końcu stamtela pochodziła więksość z nik, tamok mieli swe rodziny, a poza tym zdawali se sprawe, ze Meksyk moze kiesik zaatakować ponownie. Choć byli i tacy, ftórym marzyło sie ucynienie z Republiki Teksasu nowej potęgi wierchującej nad całom zachodniom półkulom. Ale ci, co tak marzyli, byli w mniejsości.

Cóz, Teksasowi zafciało sie przyłącyć do Stanów Zjednoconyk, ale… cy Stany tyz tego fciały? Ano… jedni byli za, a drudzy przeciw. Północnym stanom nie barzo sie podobało, ze w Teksasie było legalne niewolnictwo. Poza tym wielu obawiało sie, ze jeśli dokonajom aneksji tego kraju – to awantura z Meksykiem gotowo.

Tak więc jeśli Teksas fcioł, coby Hamerykanie go przygarnęli – najpierw musioł ik do siebie piknie przekonać. No i próbowoł przekonać. Sam pon Houston tyz próbowoł. Na przykład w lutym 1844 rocku wysłoł list do swego downego kompana, a zarozem byłego hamerykańskiego prezydenta, pona Andrew Jacksona.

Mój ostomiły przyjacielu – napisoł w tym liście – mozes piknie uwidzieć, ze Teksas stoi przed Stanami Zjednoconymi jako ta śwarno ponna młodo, piknie wystrojono do piknego ślubu. Ale krucafuks! Jeśli ona, tak ufno w nowy ślicnopikny związek, zostonie odtrącono, to pocuje sie tak straśliwie upokorzono, ze nie do sie tego opisać. Haj. […] Jeśli zatem teroz niom wzgardzicie, to ona wyrzeknie sie swyk obecnyk pragnień na wse i juz nigdy nie zefce Stanów Zjednoconyk, ino posuko se inksego siuhaja.***

Podobno list pona Houstona wyworł na ponu Jacksonie duze wrazenie. Jackson był wte juz na politycnej emeryturze, ale nadal wielu Hamerykanów licyło sie z jego zdaniem. Teroz postanowił piknie ten swój autorytet wykorzystać. Zacął nagabywać polityków, coby wreście cosi w sprawie Teksasu ukwalowali. No i w końcu w lutym 1845 rocku kongresmeni postanowili, choć nieznacnom więksościom głosów, ze jeśli ludność Teksasu wyrazi takie zycenie – ik kraj zostonie przyjęty do USA.

Pół roku później w Teksasie miało miejsce powsechne głosowanie. Po podliceniu głosów okazało sie, ze 4254 głosującyk poparło przyłącenie do Stanów, a prociwiło sie ino 257.**** To ostatecnie przesądziło sprawe. Krótko historia Republiki Teksasu dobiegła końca. Kraj ten stoł sie dwudziestym ósmym hamerykańskim stanem.

Chociaz… miało być kapecke inacej – bo Teksas był tak wielki, ze zakładano, ze zostonie on podzielony na 3, abo 4, abo nawet 5 stanów. Tymcasem Teksańcycy pedzieli, ze mowy nimo! Oni syćka som dumni ze swej teksańskości i nie pozwolom sie podzielić i ślus! Więc w końcu do zodnego podziału nie dosło. I kie teroz poźrecie na mape USA, to od rozu uwidzicie, ze Teksas jest duuuuzo więksy niz inkse stany. Ino Alaska jest jesce więkso. Haj.

Pon Houston nadal był przez Teksańcyków piknie sanowany. Parokrotnie wybrali go na swego reprezentanta do Senatu. A w 1859 rocku – na gubernatora. Niestety niewiele później… ten stan zacął robić głupie rzecy – mało ze furt nie fcioł przyznać Murzynom ślebody, to jesce poporł te południowe stany, ftóre postanowiły odłącyć sie od Unii i wyryktować Skonfederowane Stany Hameryki. Na prózno pon Houston przekonywoł, ze to głupi pomysł – nie fcieli go kruca słuchać. Nastały takie casy, ze nawet tak siumny cłek jako on nie zdołoł przemówić Teksańcykom do rozumu. W marcu 1861 rocku, za odmowe złozenia przysięgi na wierność Kofederacji, pon Houston został pozbawiony stanowiska gubernatora. Dwa roki później pomorł. Kapecke skoda, ze te dwa roki musioł przezyć w pocuciu przegranej. Kieby chociaz dozył końca wojny secesyjnej…

Ale cóz – w sumie i tak mioł zywobycie ciekawe jak mało fto. Ciekawe i pikne. Choć zdarzały mu sie tyz rózne grzychy. Roz na przykład na środku waszyngtońskiej ulicy stłukł jednego kongresmena na kwaśne jabłko (inkso rzec, ze tamten fudament oberwoł nie za niewinność, ino za paskudne oscerstwa). A przez pewien cas pił tak straśnie duzo gorzołki, ze jego indiańscy przyjaciele nadali mu imie Oo-tse-tee Ar-dee-tah-skee, co po polsku znacy – Wielki Pijok. Keby w jego sumieniu nieco głębiej pośperać – to jesce pare inksyk grzychów by sie tamok nolazło. Ba zarozem była to tak barwno postać, ze Pon Bócek na jego widok pewnie machnął na te grzychy rękom, mruknął „A, niekze ta” i piknie przez bramy raju przepuścił.

Tak więc, ostomili, znocie juz cłeka, od ftórego nazwiska wzięła sie nazwa miasta Houston, miasta, ka pikne centrum NASA sie dzisiok nojduje. Tym samym poznoliście tyz prahistorie zawołania: „Houston, momy problem”. Pomyślołek, ze worce jom znać, kie teroz – między inksymi za sprawom najnowsej ksiązki poni Grocholi – zawołanie to mo sanse zadomowić sie w Polsce. A jeśli sie zadomowi, to bedzie dobrze cy źle? Cóz, to juz wy ludzie osądźcie. Jo se ino myśle, ze jeśli juz bedziecie fcieli tak zawołać, to dobrze by było najpierw dobrze sie zastanowić, co właściwie fcecie wyrazić przez słowo „Houston”. Cy to miałby być ten ośrodek NASA? Lepiej nie. Co taki ośrodek lezący w dalekim Teksasie moze wom pomóc? Hyrnej i śwarnej, zmarłej niedowno poni Whitney Houston tyz w rozie kłopotów racej nimo sensu wzywać – ona bedzie wom mogła co najwyzej piknie zaśpiewać. Ba kie idzie o ducha pona Sama Houstona – oooo! – taki siumny teksański generał moze być piknie pomocny! Dlotego najlepiej chyba zwracać sie właśnie do niego. Dlo jasności mozecie nawet wołać: „Generale Houston, momy problem!” – wte bedzie więkso sansa, ze to wołanie trafi do najwłaściwsego adresata. Hau!

* The Writings of Sam Houston, 1813-1863, ed. by A.W. Williams and E.C. Barker. The University of Texas Press, Austin 1938-1943, t. 1, s. 417.
** F. Merk, History of the Westward Movement. Alfred A. Knopf, New York 1978, s. 276.
*** The Writings of Sam Houston, 1813-1863, t. 4, s. 265.
**** R.N. Richardson, Texas, the Lone Star State. Prentice-Hall, Englewood Cliffs 1958, s. 123.