Gaździnokracja

Taki jeden barzo hyrny pon, wiadomo ftóry, mioł kiesik pedzieć, ze demokracja to kiepski ustrój, ba lepsego nie wymyślono. W rzecywistości on pedzioł to kapecke inacej, ale niekze ta – sens tego, co naprowde pedzioł, był podobny. Haj. Jo sie wom przyznom, ze kiesik myślołek, ze jednak wymyślono lepsy ustrój – plutokracje. Ba kie dowiedziołek sie, ze plutokracja wcale nie polego na tym, ze rządziłby pies Pluto, to zmieniłek zdanie.

A jaki ustrój opróc demokracji mi sie podobo? Ano taki, ftóry wyryktowali Irokezi. Przy okazji – jako ze furt słyse, ze ftosi nazywo Irokezów plemieniem – przybocowuje, ze to nie jest plemie. To jest związek seściu niezaleznyk plemion. Cyli tako indiańsko Unia Europejsko.* Haj.

Ale do rzecy. No więc, ostomili, cytom jo se teroz takom piknom ksiązecke pona Marka Hyjka o zywobyciu Indian w Hameryce Północnej. I kie pon Hyjek gwarzy tamok o Irokezak, to pado tak:

Przywództwo w rodzinie spoczywało na najstarszej kobiecie, która kierowała pracą na roli i wyznaczała mężczyznę z tego samego matrylineażu do reprezentowania całej wielkiej rodziny w radzie wioski.**

Widzicie? Dokładnie to wyglądało pewnie tak, ze roz na jakisi cas tako najstarso gaździna w rodzinie irokeskiej zwoływała syćkik krewnyk i godała:
– Słuchojcie mnie syćka. Muse wybrać reprezentanta nasej rodziny do rady wioski. Jak syćka wiecie, potela był nim Orle Pióro, ale jego kadencja właśnie dobiegła końca. Poza tym bidok stracił skalp i teroz kapecke sie wstydzi publicnie pokazywać. No i tak se myśle, kogo by tutok zrobić jego następcom? Hmm… Niek sie zastanowie kwilecke… O! Wiem! W radzie niek zasiednie Niedźwiedzie Serce.

No i Niedźwiedzie Serce zaroz zacynoł sprawować piknie zascytny urząd. Jeśli sprawowoł go mądrze – to dobrze. Ba jeśli głupio – zaroz mu sie od tej najstarsej gaździny obrywało.

– Ale z ciebie sietniok! – wołała nań sakramencko oburzono gaździna. – Miołeś głosować za tym, coby nase irokeskie fajki pokoju były dwa rozy krótse, a nie dwa rozy dłuzse! Na co nom tako długo fajka? Jesce ftosi komusi oko cymsi takim przez nieuwage wybije! Pozbawiom cie stanowiska wioskowego radnego. Twoje miejsce zajmie Wątroba Grzechotnika.

I teroz z kolei Wątroba Grzechotnika reprezentowoł rodzine. Jeśli i on postępowoł głupio, to i on od gaździny obrywoł:
– Z ciebie tyz sietniok! Jesce więksy niz z Niedźwiedziego Serca! Miołeś głosować za tym, coby nase fajki pokoju były krótse dwa rozy, a nie dwajścia dwa! Wybrazos se, cym moze sie skońcyć palenie takiej maluśkiej fajecki? Ftosi moze jom niefcący połknąć! I wte taki bidok zaroz dostonie dolegliwości, nie powiem jakik, coby nie gorsyć tutok małyk Irokeziątek! Nie nadojes sie do rady wioski! Mos mi sie tu zaroz podać do dymisji, jo te dymisje piknie przyjme i twoje miejsce zajmie Kojoci Wyrostek Robackowy.

Heeeej! Godom wom, piknie to musiało wyglądać! Niedźwiedzie Serce, Wątroba Grzechotnika, Kojoci Wyrostek Robackowy – siumni, dzielni, nieustraseni wojownicy, postrach dlo wrogik plemion i dlo wrogik bladyk kuf. Ba kie stawali przed najstarsom w rodzinie gaździnom – to musieli być bezradni i zawstydzeni jako dzieciacki, ftóre dostawały od wychowawcyni bure za przeskrobanie cegosi.

I właśnie dlotego, ze to piknie musiało wyglądać, jo se tak myśle… moze by takom gaździnokracje, ten ustrój na wzór siumnyk Irokezów, wypróbować tyz w Polsce? Samym ino najstarsym gaździnom przyznać cynne prawo wyborce? Nie godom, ze na wse, ale powiedzmy – na pół roku. Abo na miesiąc. Abo chociaz ino na tydzień. Coby i u nos pobyło kapecke wesoło. A potem mozno nazod demokracje przywrócić, bo faktycnie lepsego ustroju potela chyba nie wymyślono. Choć ocywiście demokracja tyz mo pewne wady, na przykład takom, ze nie dopusco do głosowania owcarków podhalańskik. Ba w sumie to całkiem dobry ustrój. Naprowde całkiem dobry…

Ale gaździnokracja – tyz pikno! Hau!

P.S. Pod poprzednim wpisem do Owcarkówki zawędrowoł nowy gość – Balbinecka. No to powitać Balbinecke barzo piknie! 😀

* To znacy pocątkowo tyk plemion było pięć: Cayuga, Mohawk, Oneida, Onondaga i Seneca. Ba po przybyciu do Hameryki bladyk kuf plemie Tuscarora popytało Irokezów o przyjęcie do związku, no i tamci piknie sie zgodzili.
** M. Hyjek, Za ścianą wigwamu. Życie rodzinne Indian Ameryki Północnej. Tipi, Wielichowo 2002, s. 20.