Zróbcie cosi z tymi pizzami

Do mojego bacy i mojej gaździny przyjechały na ferie dwie wnucki i jeden wnuk. No i następnego dnia baca z gaździnom postanowili zabrać całom trójke do Nowego Targu. Wsiedli do auta i pojechali. A tamok pospacerowali se po Rynku, nad Dunajcem, pozwiedzali to i owo… Jaz zgłodnieli straśnie. Posli więc do restauracji, siedli piknie przy stoliku i poźreli do jadłospisa.
– Babciu, dziadku, ja chcę pizzę hawajską – pedziała jedno wnucka.
– Ja też – pedziała zaroz drugo wnucka.
– I ja też – pedzioł wnuk.
– No to jo tyz se zjem takom pizze – pedziała gaździna.
– To jo tyz moge – uznoł baca.
I zaroz popytano poniom kelnerke. Kie kelnerka podesła, baca pedzioł:
– Fcieli my zamówić pięć pi… no… pięć pi… Krucafuks!

No właśnie! Krucafuks! Jak to pedzieć? Z kozdego słownika języka polskiego piknie wyniko, ze nalezałoby pedzieć: „pięć pizz”. Niestety zoden z tyk słowników nie wyjaśnio, jak wymówić to drugie słowo. Kieby godało sie tak, jak sie pise, to byłoby jesce pół bidy. Cłek pedziołby: pizz i co najwyzej jakosi pscoła abo inkso mucha słysąc to zz, pomyślałaby, ze nadlatuje jej kuzynka. Ale pedzieć trza nie: pizz, ino: picc. No to spróbujcie pedzieć tak na głos. Prose piknie. Abo nie! Lepiej nie próbujcie! Bo jesce se zęby, jezyk i struny głosowe uskodzicie i bede wos mioł na swoim owcarkowym sumieniu.

Na mój dusiu! Ten, fto wprowadził to słowo do języka polskiego, musioł być chyba mało przewidujący. Uznoł pewnie, ze Polak w restauracji bedzie zamawioł jednom pizze, moze dwie abo trzy, a najwyzej śtyry. Ale nigdy pięć cy seść abo jesce więcej. I to był błąd! Błąd, za ftóry ten ftosi powinien teroz smazyć sie… no… moze nie w piekle, ale kapecke cyśćca to by mu sie kruca nalezało. Haj.

Fcecie tak w ogóle wiedzieć, jak baca wybrnął? Ano nie wybrnął. Na scynście gaździna włącyła sie do rozmowy i pedziała:
– Ostomiło poni kelnerecko, piknie zamawiomy po jednej pizzy hawajskiej dlo kozdego z nos.

No ale nie kozdy jest mojom gaździnom, coby prawie wse umieć noleźć jakiesi wyjście. Dlotego jo se myśle, ze powinniście jakosi ten problem rozwiązać. Moze ukwolcie, coby jednak wymawiało sie to słowo tak, jak sie pise? Abo moze mówcie: „pięć pizzów”? Wprowdzie nie byłoby to za barzo gramatycnie, ale przecie polsko gramatyka składo sie z całej kupy wyjątków, więc co komu zaskodzi jeden wyjątek więcej? W kozdym rozie piknie pytom, zróbcie wreście cosi z tymi pizzami. Zróbcie cosi, bo jo – jako ten najwięksy przyjaciel cłowieka – po prostu nie moge pozirać, jak wy ludzie tak straśnie męcycie sie wte, kie musicie pedzieć „pizza” w tym sakramenckim dopełniacu licby mnogiej. Hau!

P.S. W najblizsy poniedziałek bedom urodziny Motylecka. Co sie teroz z nim dzieje – tego chyba nifto z nos nie wie. Ba boce, jak pedzioł w jednym ze swoik ostatnik komentorzy mniej więcej tak: „Zycie mo być smacne do końca!” I choćby ino za tak pikne słowa piknie zasługuje na to, coby jego zdrowie pić jaz do końca świata, a potem – pić je dalej. A zatem zdrowie Motylecka! 😀