Pikny łańcuch

Krucafuks! Groźnie było! Kany? Ano w Napier. To takie miastecko portowe w Nowej Zelandii. Niecałe dwa tyźnie temu na tamtejsej plazy odpocywali se ludzie korzystający z ostatnik dni lata. Jo wiem, ostomili, ze w tej kwili tutok w Polsce słowo „lato” brzmi kapecke bajkowo. Ale to, co u nos brzmi bajkowo, na półkuli południowej do wcora było najprowdziwsom prowdom. Bajako.

Jednym z najmłodsyk plazowiców w tym Napier był dwunastoletni Josh McQuiod. Bawił sie on piknie z jednym kolegom (w inksym miejscu wycytołek, ze z dwoma, ale to w sumie niewozne). Tuz obok pochlupywały fale Pacyfiku. I fciałoby sie pedzieć, ze niekze ta, niek se chlupiom, w końcu komu to skodzi? Ba nagle nadpłynęła jakosi więkso fala i… O, Jezusicku! Porwała Josha! Porwała i tak zacęła nim igrać, jakby to było leciutkie piórecko, a nie wazący ze śtyrdzieści kilo nastolatek! Ojciec chłopaka zaroz pohyboł mu na ratunek. Ale wartko zrozumioł, ze walka ze wzburzonom wodom wcale nie jest łatwo. Nojdujący sie w poblizu ludzie – jacysi policjanci i zwykli plazowice – zauwazyli, co sie dzieje i tyz pobiegli ratować poniewieranego przez fale dzieciaka. Policjanci próbowali go złapać, ale niestety – udawało im sie to tylko na kwile. Potęzne wody oceanu ryktowały tak straśnom kotłowanine, ze dzielni stróze prawa nie byli w stanie utrzymać Josha w rękak. Jakisi miemiecki turysta tyz spróbowoł wyrwać niescynśliwca z tej sakramenckiej kipieli – ale i on nie doł rady. Cy naprowde nie było sposobu, coby w starciu z tym wodnym zywiołem wygrać walke o zycie chłopca? Na to niestety wyglądało…

Krucafuks! Woda to jest na ogół barzo pozytecno rzec. Bez niej przecie zycia by nie było. Ale casami… wstępuje w niom taki diask, tako beskurcyja sie z niej robi, ze za ryktowane przez niom łoterstwa nalezałoby jej spuścić porządne manto. Jo tam wcale sie nie dziwie starozytnemu królowi Kserksesowi, ftóry roz tak straśnie sie zezłościł na niscycielskie morze, ze kazoł wymierzyć mu jaz 300 batów. Haj.

Ba jeden z tyk nowozelandzkik policjantów wpodł nagle na pikny pomysł. Zaproponowoł, coby kilkunastu ludzi podało sobie ręce i w ten sposób utworzyło zywy łańcuch, ciągnący sie od brzegu oceanu jaz w głąb lądu. Tak tyz zrobiono. A kie juz ten ludzki łańcuch wyryktowano, cłek stojący najblizej tonącego chłopaka chycił go mocno. Reśta trzymającyk sie za ręce ludzi zacęła z całej siły ciągnąć. Ciągli, ciągli i… Na mój dusicku! Udało sie! Piknie sie udało! Josh zostoł wreście wyciągnięty na plaze! Nieprzytomny wprowdzie, ale zywy! Wartko zabrano go do śpitala, a tamok doktory pedziały, ze z niedosłym topielcem syćko bedzie dobrze.

I tak oto kilkunastu ludzi, ftórzy posli se nad ocean poodpocywać jako najzwyklejsi w świecie plazowice, wrócili stamtela jako siumni ratownicy i bohaterowie. Krucafuks! Jakie to zycie ryktuje casem figle – zwykłego obywatela zupełnie nieocekiwanie przeinaco w bohatera. Ale jak widać – lubi ono takie figle ryktować. Haj.

A całom te spontanicnom akcje ratunkowom ftosi sfilmowoł. Teroz w wielu miejscak w internecie mozno jom uwidzieć. Na przykład tutok.

No i cóz. Momy pikny przykład, ze praca zespołowo naprowde potrafi przynieść barzo dobre rezultaty. Momy tyz kolejny dowód na to, ze choć w wiadomościak telewizyjnyk furt bombardujom nos doniesieniami o morderstwak, gwałtak, rozbojok i osustwak, to jednak ten świat wcale nie jest tak paskudny, jak by z tyk wiadomości wynikało. Bo opróc róznyk wered i beskurcyjej chodzom tyz po tej planecie ludzie piknie gotowi pomóc inksym.

A ten policjant, ftóry wymyślił to wyryktowanie zywego łańcucha, musi być potomkiem pona Tuwima. Bo cyz nie kojarzy sie wom to syćko z hyrnym wiersykiem Rzepka? Mi od rozu sie skojarzyło.

W kozdym rozie nie ino ludzkom ofiarność trza tutok kwolić, ale ludzki rozum tyz. No bo kieby nie rozum, kieby nie sprytny pomysł tego potomka Juliana Tuwima, koniec tej historii byłby tragicny. Choć ocywiście tyz kieby był rozum, ale nie było ofiarności – los Josha tyz byłby nie do pozazdroscenia. I ofiarność, i rozum okazały sie tamok piknie niezbędne. I ślus.

I to wom jesce powiem, ze kie dowiedziołek sie, jak to zywy ludzki łańcuch uratowoł dwunastolatkowi zycie – od rozu zmienił sie mój stosunek do słowa „łańcuch”. Bo potela – przyznom, ze nie za barzo to słowo lubiłek. Dlo nos psów ono kojarzy sie ze zniewoleniem, z mozliwościom odejścia od budy najwyzej o pare metrów, z cymsi, co z piknom ślebodom nimo nic wspólnego. Jo akurat mom to scynście, ze mnie baca z gaździnom prawie nigdy do łańcucha nie przywiązujom. Ale wiele inksyk psów w moik stronak – nimo tak dobrze jako jo. I dlotego myślołek nawet o tym, cy wos nie popytać, cobyście w ogóle nie uzywali tego słowa w komentorzak do moik wpisów. Teroz jednak syćko sie zmieniło. Teroz słowo „łańcuch” kojarzy mi sie z piknym ratowaniem zycia. Dlotego teroz, jeśli fcecie, to mozecie nawet pisać w swoik komentorzak: „łańcuch łańcuch łańcuch łańcuch łańcuch”. A mi wcale nie bedzie z tego powodu przykro, ino barzo przyjemnie. Hau!

P.S.1. Na mój dusiu! Myślołek, ze wceśniej ten wpis sie pojawi – ale pojawił sie dopiero teroz. I tym samym nie zdązyłek zapowiedzieć Józefickowyk imienin, ftóre były w ostatni wtorek. No cóz, to wypijemy z opóźnieniem, ale wypijmy piknie zdrowie Józeficka! D

P.S.2. Za to w ten piątek kolejne imieniny w Owcarkówce momy – Noboru Wataya Kotecki. No to piknie zdrowie Noboru Wataya Kotecki w tym dniu bedzie trza wypić! 😀

P.S.3. A pod ostatnim wpisem nowy gość do Owcarkówki przybył – Magecka. Zajrzała tutok i spytała, cy zagrzeje tu miejsca. Na mój dusiu! Ocywiście, ze zagrzeje! Powitojmy piknie Magecke! 😀