To mogła być pikno romantycno historia

Nazwiska pona Tomasza Zwijacza-Kozicy i pona Filipa Zięby na pewno nie syćkim som znane. Ba piknie powinni je znać miłośnicy tatrzańskiej przyrody. Ci dwaj ponowie bowiem barzo wiele pisom o zamieskującej nase najwyzse góry zywinie. Ik teksty nojdziecie na przykład w kwartalniku „Tatry”. A wiecie, co napisali oni w ostatnim ubiegłorocnym numerze tego kwartalnika? Posłuchojcie:

Tego lata wśród nowości zinwentaryzowanych w TPN pojawiła się hybryda, czyli mieszaniec albo krzyżówka. Mieszańcem tym jest świniodzik, czyli krzyżówka dzika i świni domowej. Jego obecność została zarejestrowana 10 sierpnia o godzinie 22.51 przez fotopułapkę na Hali Krupowej Wyżniej. […] Było to jedno nagranie, na którym zwierzę widoczne jest przez kilkanaście sekund. Jednak charakterystyczne czarno-białe łaty rozwiewają wątpliwości. Różne jednak mogą być poglądy na temat pochodzenia tego zwierzęcia. Określenie hybryda czy mieszaniec mogą sugerować, że ojcem łaciatego stwora jest odyniec, a matką maciora. Albo odwrotnie – ojcem jest knur, a matką locha. […] Jest też hipoteza mówiąca, że łaciatość u dzików jest raczej wynikiem mutacji. Wówczas mielibyśmy w Tatrach nie tyle nową hybrydę, co pierwszego dziczego mutanta. Mutant czy hybryda – kwestia jest raczej drugorzędna, bo dzik i świnia reprezentują właściwie jeden gatunek.*

Krucafuks! Z ostatnim wyzej zacytowanym zdaniem nie moge sie zgodzić. Nie moge i ślus! Bo to wcale nie jest drugorzędno kwestia! A cemu? Na mój dusiu! Przecie jeśli wykryty przez fotopułapke osobnik był hybrydom, to znacy, ze jego narodziny musiała poprzedzić jakosi niezwykło historia zywinowego mezaliansu. Mozliwe, ze syćko zacęło sie od tego, ze chodziła se jakosi pikno świnka po obejściu i godała: „Chrum-chrum, chrum-chrum, chrum”. A w niedalekim lesie być moze kryncił sie jakisi dzik o wyjątkowo romantycnym usposobieniu. No i kie dzik usłysoł te świnke z oddali, to zawołoł:
– O, Jezusicku! Cóz to za janielskie chrumkanie dochodzi do myk usu! W zyciu nie słysołek cegosi równie piknego! Koniecnie muse poznać właścicielke tego cudnego głosu!
I zaroz nas dzik, wiedziony janielskim – w jego mniemaniu – chrumkaniem, wybiegł z lasa i pohyboł do pobliskiego obejścia. Wnet uwidzioł, fto tak chrumkoł. A kie uwidzioł – to sie zakwycił:
– Na mój dusiu! Mało ze chrumkanie tej świnki jest dlo mnie cudniejse niz dlo ludzi śpiew słowika, to jesce jej zapach, połącony z subtelnom woniom naturalnyk błotnyk perfum – to prowdziwe niebo w nozdrzak! A uroda – tak niepospolito, ze nawet hyrno w świecie miss Piggy nie moze sie równać z tym zjawiskowym stworzeniem! Ta niebiańsko istota mo tak pikny ryjek, ze kieby ludzie lepiej sie jej przyjrzeli, to świńskim ryjem zacęliby nazywać te twarze, ftóre wyglądajom piknie, a nie te, ftóre wygladajom brzyćko! Dlo tej niebiańskiej istoty jo byk zrobił syćko! Dosłownie syćko! Nawet kieby zazycyła se, cobyk pozwolił ludziom zrobić ze mnie pastet z dzicyzny – spełniłbyk to zycenie z rozkosom! Kwiiiiiik!
– Ejze, siuhaju! – zawołała świnka usłysawsy godke na swój temat. – Moze nie jesteś za ładny, boś straśnie zarośnięty, ale… w słowak to prowdziwy lokalny Cyrano de Bergerac z ciebie! Skoda by było przeinacać kogosi takiego na pastet. Wolałabyk przez długie, długie roki, słuchać od ciebie więcej tak piknyk komplementów, jakie usłysałak przed kwileckom.
– Mojo najostomilso! – zawołoł dzik. – Dopiero cie poznołek, ale juz zakochołek sie w tobie po usy! Co jo godom – po kły! Bo po usy to ludzie sie zakochujom. Nie wyobrazom se więksego scynścia, niz móc ryktować ci komplementy przez całom reśte mego zywobycia.
– Och! Pohybałak byk za tobom do lasa, najostomilsy! – zawołała świnka. – Ino poźrej – oddzielo nos płot. Sakramencko wysoki płot! Potela mi on nie wadził, ale teroz – przeklinom dzień, we ftórym narodził sie cłek, ftory ten płot postawił!
– Nie turbuj sie, najdrozso – odrzekł dzik. – Juz jo cosi wymyśle, coby to plugawe ogrodzenie przestało być przeskodom dlo połącenia nasyk gorącyk serc – mojego dzikiego serca z twoim świńskim serduskiem!

No i zaroz dzik wyryktowoł pikny podkop, dzięki ftóremu jego luba wydostała sie na ślebode. Oboje pohybali do lasa i od tej pory zyli rozem długo i scynśliwie. A opróc tego, ze zyli scynśliwie, to mieli duzo dzieci, ze ftóryk jedno zostało piknie zarejestrowane przez fotopułapke, zbocowanom przez pona Zwijacza-Kozice i pona Ziębe.

A moze… było kapecke inacej? Moze świnka – uskrzydlona wielkom miłościom – hipła nad płotem i w ten sposób przedostała sie na jego drugom strone? A moze dzik, zanim połącył sie z ukochanom, musioł stocyć dramatycnom walke z hodowcom świń o jej uwolnienie? A moze to nie świnka do dzika uciekła, ino siumny wieprz do śwarnej lochy?

Heeej! Rózne som mozliwości. A jako było prowda – nie wiemy. A skoda. I choć jo barzo lubie cytać teksty pona Zwijacza-Kozicy i pona Zięby o przyrodzie, to tym rozem mom do nik zol. Mom zol, ze nie zbadali dokładniej, skąd wziął sie opisany przez nik świniodzik. Bo kieby zbadali – to mozliwe, ze odkryliby jakomsi barzo piknom romantycnom historie. Tak piknom, ze te syćkie ponie Cartland wroz z poniami Steel nie umiałyby lepsej wymyślić. Nase polskie ponie Rodziewiczówny i ponie Mniszkówny zreśtom tyz by nie umiały. Hau!

P.S.1. Heeej! Najblizso środa barzo pracowito dlo mnie bedzie. Bo to dzień Świętego Wojciecha, cyli dzień, kie owcarki, wroz ze swymi bacami i juhasami, wyprowadzajom ze wsi owiecki i prowadzom je na hole. Ba w tym dniu tyz – som imieniny Motylecka. No to gdziekolwiek nas Motylecek teroz wędruje – niek nase pikne zycenia piknie ku niemu płynom! 😀

P.S.2. A we cwortek – tyz bedzie piknie. Bo to bedzie dzień Plumbumeckowyk urodzin. No to zdrowie Plumbumecki! 😀

P.S.3. I w sobote piknie bedzie, bo w tym dniu bedziemy obchodzili urodziny Alseckowe. A zatem zdrowie Alsecki! 😀

* T. Zwijacz-Kozica, F. Zięba, Nowa hybryda w Tatrach, „Tatry” 2013, nr 4 (46), s. 56.