Głosujcie na niedźwiedzie

Znocie, ostomili, historie niedźwiedzia Wojtka, co to w armii pona Andersa piknie słuzył? Jeśli nie, to polecom wom ksiązke poni Aileen Orr Niedźwiedź Wojtek. Jeśli zaś znocie, to… tyz wom polecom te ksiązke. Bo z pewnościom dowiecie sie z niej wielu piknyk rzecy, ftóryk potela zeście nie wiedzieli.

Heeej! Ten Wojtek to mioł zywobycie! A syćko zacęło sie w kwietniu 1942 rocku, w dalekik górak Iranu. Przez góry te prowadził ślak siumnej armii pona generała Andersa, armii, ftóro opuściwsy niegościnne stalinowskie imperium, podązała na zachód, coby stanąć do walki o ślebode. No i w tyk irańskik górak paru nasyk żołnirzy natknęło sie na miejscowego młodego górolecka, ftóry niesł ze sobom nieduzy worecek. Co było w worecku? Ciekawscy żołnirze wnet sie dowiedzieli – zywy, maluśki niedźwiadek. Maluśki i sakramencko pikny! Jaki los go cekoł? Ano… racej niewesoły. W tamtyk stronak jeśli cłowiek przygarnioł niedźwiedzia, to nie po to, coby sie nim zaopiekować, ino po to, coby wsadzić mu w nos metalowe kółecko, do kółecka przycepić łańcuch, a potem ciągać bidoka po jarmakak i zmusać do tańcowania ku uciese gawiedzi. Cy wojacy pona Andersa wiedzieli o tym? Niekoniecnie. Ale świadomie lub nie – uratowali niedźwiadka przed nieciekawom przysłościom. Bo kie uwidzieli te maluśkom kudłatom kulecke – od rozu zapragnęli jom posiąść. No i namówili chłopoka, coby piknie im zwierzocka odsprzedoł. I tak oto niedźwiadek stoł sie – takim kapecke nietypowym – synem pułku. Żołnirze dali mu na imie Wojtek. Kapecke bali sie ino, co ik dowódcy na to syćko powiedzom? Cy nie bedom godali, ze trzymanie w armii niedźwiedzia jest surowo wzbronione? Nie wydadzom rozkazu pozbycia sie bidnej zywinki? Na mój dusiu! Nie docenili Wojtkowyk mozliwości! Bo Wojtek… wystarcyło ino, ze poźreł na owyk dowódów swoimi rozkosnymi niedźwiadkowymi ockami i zaroz było syćko jasne – miś zostoje w armii. I zostoł. I piknie zjednywoł se syćkik żołnirzy, ftórzy mieli sposobność go spotkać.

Heeej! Mijały dni, tyźnie, miesiące… Polsko armia wędrowała i wędrowała przez bezkresny Bliski Wschód. Tymcasem Wojtek z maluśkiego misia przeinacył sie w potęznego niedźwiedzia. Utrzymanie go stawało sie coroz trudniejse. Ba jego opiekunom ani w głowie było sie z nim rozstawać. Kie podkomendni pona Andersa dotarli do Egiptu, a stamtela drogom morskom rusyli do Włoch, Wojtek wroz z nimi piknie zabroł sie na statek.

Co było dalej? Ano… hyrny bój o Monte Cassino. Hyrny i sakramencko krwawy. Opiekunowie Wojtka walcyli tamok jako żołnirze 22 Kompanii Zaopatrzenia. Ik zadaniem było dostarcanie pocisków artyleryjskik atakującym Miemców oddziałom. Na mój dusiu! Było to sakramencko trudne i niebezpiecne. Trza było wieźć pociski cięzarówkami, pokonując zdradzieckie górskie drogi. Kie była ciemno nocka – tako cięzarówka mogła spaść w przepaść. I zdarzało sie niestety, ze spadała. Kie cięzarówki docierały do celu – trza było jak najsybciej wyładować z nik pociski i przenieść ku armatom. A to syćko pod nieustannym miemieckim ostrzałem.

Furt kanonanda, furt wybuchy… Mogłoby sie zdawać, ze cosi takiego to nie na Wojtkowe nerwy. Ale kany tam! Dlo niedźwiedzia najwozniejse było dotrzymywać towarzystwa ludzkim przyjaciołom. A kie mógł tego towarzystwa dotrzymać – to te syćkie bitewne huki mioł głęboko w swojej niedźwiedziej rzyci. Haj. Mało tego! Kie poźreł, jak jego opiekunowie przenosom pociski z cięzarówek ku stanowiskom artyleryjskim, to wpodł na pomysł, ze… bedzie robił to co oni! I zaroz wziął wielki i cięzki pocisk, zaniesł go ku armacie, a kie doniesł, to wrócił sie ku cięzarówce i wziął następny. A potem jesce następny. I jesce… W kolejne dni robił tak samo. No, krucafuks! Niedźwiedź dobrowolnie pracujący przy dostarcaniu amunicji to racej rzadkie zjawisko. Wielu z pewnościom stwierdzi, ze wręc niemozliwe. Ale, moi ostomili, poni Orr nolazła telo naocnyk świadków (nie ino Polaków, ale tyz żołnirzy wojsk alianckik), ze nimo wątpliwości, ze to była najprowdziwso prowda, a nie wyssano z palca historyjka.

I tak mi sie, ostomili, widzi, ze kieby nie Wojtek – wynik bitwy pod Monte Cassino byłby inksy. No bo poźrejcie: nasym udało sie tamok wygrać z najwięksym trudem. Zatem kieby wojska sprzymierzone miały choćby o jeden atut mniej – to by przegrały. A Wojtek to był przecie barzo pikny atut! Kie ludzie z wielkim wysiłkiem, słaniając sie na nogak, tascyli cięzkie armatnie pociski, sapiąc przy tym „Uff! Uff! Ufff!…”, to nas niedźwiedź przenosił je tak, jakby niesł leciutkie piórecka. Więc fto z żołnirzy 22 Kompanii najbardziej sie w tej bitwie zasłuzył? No przecie ze Wojtek! A kieby nie dostarcane przez te kompanie pociski, to jak nasi zdobyliby okupowany przez Miemców klastor? Ano… po prostu nie zdobyliby i telo. I dlotego właśnie nimom wątpliwości, ze to Wojtek był najwięksym bohaterem bitwy pod Monte Cassino. Nifto inksy jako Wojtek właśnie. Bajako.

A cy wiecie, ze ten niedźwiedź zostoł nawet oficjalnie zarejestrowany jako żołnirz 22 Kompanii? Jeden ze znajomyk poni Orr godoł nawet, ze kasi w archiwak nolozł informacje, ze temu siumnemu miśkowi nadano stopień kaprala.* Nimo pewności, cy to prowda, ale jeśli tak – to jest moim zdaniem skandal. Skandal sakramencki! Stopień kaprala ino? Za tak pikne zasługi? Ftosi taki powinien zostać mianowany generałem! A nawet marsałkiem! Krucafuks! Jeśli w tamtyk casak najlepsym żołnirzom przyznawano tak niskie stopnie, to nic dziwnego, ze jaz seść roków trza było z tym całym Hitlerem wojować, coby dało sie go wreście unieskodliwić. Haj.

Co po wojnie działo sie z nasym niedźwiadkiem? Ano trafił on w końcu do zoo w Edynburgu. Ba zanim tamok trafił, kapecke jesce pobył se z żołnirzami 22 Kompanii. Żołnirzy tyk umiescono w specjalnym obozie w ojcyźnie poni Orr, cyli w piknej Skocji. Tamok właśnie – z pomocom władz brytyjskik – Polacy mieli zacąć nowe zycie, jako mieskańcy Zjednoconego Królestwa (no chyba ze woleli wrócić do Polski, ale mało fto mioł ochote wracać tamok, ka w owym casie Stalin wierchowoł). Jak tubylcy traktowali polskik niepiloków? Ano róznie. Poni Orr zbocowuje, jak jej dziadek, tyz żołnirz zreśtom, wse ku niej godoł: Gdyby nie Polacy, nie stałabyś tutaj obok mnie jako wolny człowiek. Wszystko co masz zawdzięczasz tym ludziom. Nigdy tego nie zapomnij.**

Było jednak wielu takik, co zywili ku Polakom niechęć. Z dwók powodów. Po pierwse – draźniło ik, ze rząd wziął obcyk na swoje utrzymanie, kie tymcasem wielu rodowityk Brytyjcyków zyło w bidzie, bo ik kraj mocno ucierpioł w dopiero co zakońconej wojnie (nie jaz tak jak Polska wprowdzie, ale ucierpioł). Po drugie – wte nie ino w Skocji, ale w ogóle w Europie Zachodniej nie rozumiano niechęci Polaków do Stalina. Ostomili Polacy – godano – przecie ten Stalin to taki miły pon! Nas pikny sojusnik! Hitlera pokonoł! Więc cego wy kruca od niego fcecie?

Cóz, po pewnym casie tamtejse społeceństwa przestały zakwycać sie ponem Josifem Wissarionowiczem. Ale to dopiero po pewnym casie. Haj.

Tak więc zanosiło sie na to, ze stosunki żołnirzy 22 Kompanii z miejscowom ludnościom bedom racej kiepskie. I tak by pewnie było… kieby nie nas Wojtek! Na mój dusiu! Ten niedźwiedź, ftóry wceśniej piknie podbijoł serca polskik żołnirzy, teroz to samo robił z sercami Skotów! Tego zwierzoka po prostu nie dało sie nie lubić! A kie Skoci polubili Wojtka, to przy okazji polubili tyz jego ludzkik kompanów. I tak oto wyryktowała sie pikno przyjaźń polsko-skocko zamiast polsko-skockiej wrogości. Bajako.

Moi ostomili. To nie przypadek, ze jo właśnie teroz wpis o tym hyrnym Wojtku ryktuje. Za niedługo momy wybory samorządowe. Kogo wybrać? Ano dobrze by było kogosi takiego, co to umiołby piknie godzić skłócone lokalne społecności. Bo wiadomo przecie, ze zgoda piknie buduje, a niezgoda sakramencko rujnuje. Przykład Wojtka dowodzi, ze niedźwiedzie som piknymi ekspertami od ryktowania zgody między ludźmi. A zatem – worce cobyście sprawdzili, cy wśród kandydatów z wasego okręgu nimo jakiegosi miśka. Takiego prowdziwego kudłatego miśka. Jeśli jest – mozecie śmiało na niego zagłosować. Bajuści! Głosujcie na niedźwiedzie, ostomili! Hau!

P.S.1. Przez to, ze ostatnio nie za barzo mogłek dopchać sie do laptopa, downo nie wklejołek nowego wpisu. A przez to, ze downo nie wklejołek wpisu – przeleciały nom dwa budowe święta. Pierwsym z nik – w poprzedniom niedziele – były Mieteckowe urodziny. Tak więc z opóźnieniem, niemniej jednak barzo piknie wypijmy zdrowie Mietecki! 😀

P.S.2. W ostatni wtorek zaś – były Dydyjeckowe imieniny. Równie piknie zatem wypijmy zdrowie Dydyjecki! 😀

P.S.3. Za to w najblizsom środe Poni Dorotecka nom sie piknie urodzi. Nie zabocmy zatem piknie wypić w tym dniu zdrowia Poni Dorotecki! 😀

* A. Orr, Niedźwiedź Wojtek: niezwykły żołnierz armii Andersa, Wydawnictwo Replika, Zakrzewo 2011, s. 167.
** Ibidem, s. 123.