Santaklosy i Mikołaj

Krucafuks! Cy wy, ostomili, tyz mocie dosyć tyk syćkik pseudoświątecnyk reklam w telewizji? Zwłasca tyk, ftóre zacęły nos atakować juz w pocątkak listopada, choć to przecie nie była jesce pora na bozonarodzeniowy nastrój? Bo jo od pewnego casu na juz na sam widok santaklosa w telewizyjnej reklamie zacynom tak groźnie warceć, ze chyba zasłuzyłek na tablicke z napisem: UWAGA – ZŁY PIES.

A tak w ogóle… ciekawe, fto wymyślił to słowo – „santaklos”. Fto by to nie był – jo temu komusi piknie gratuluje piknego pomysłu. Gratuluje mu dlotego, ze jest to barzo dobre określenie dlo tyk syćkik panocków, co to podsywajom sie pod Świętego Mikołaja nie w celak ślachetnyk, ino komercyjnyk. Trza ino bocyć, coby santaklosa nie mylić z Santa Clausem. Jedno i drugie brzmi niby podobnie, ale Santa Claus jest jak najbardziej w porządku – to prowdziwy, przyzwoity i oryginalny Mikołaj z krwi i kości (i z biołej brody tyz), telo ino, ze po angielsku. Haj.

A bliskie spotkanie z prowdziwym Świętym Mikołajem – juz wkrótce! Bo przecie pikny 6 grudnia bedziemy mieli niebawem! Nalezy sie wprowdzie spodziewać, ze bedzie tak jak zwykle, cyli ze nifto z nos tego siumnego Świętego nie uwidzi. Ale za to – tyz tak jak zwykle – w wielu domak bedzie barzo przyjemny ślad jego potajemnyk odwiedzin – pikne prezenty! Jedne okazałe, inkse skromne – ale syćkie pikne i warte więcej niz syćkie dutki na świecie!

Heeeej! I pomyśleć ino, ze choć momy juz XXI wiek, to furt istniejom jesce tacy ludzie, ftórzy naiwnie wierzom, ze… Święty Mikołaj nie istnieje. Próbujom przy tym zaklinać rzecywistość i ryktujom rózne pseudonaukowe dowody, coby samyk siebie przekonać, ze ik urojenia wcale nie som urojeniami. O, tutok na przykład nojdziecie barzo osobliwy wywód składający sie jaz z dziewięciu punktów. Trza przyznać, ze na pierwsy rzut oka – ten wywód brzmi nawet całkiem przekonująco. Ale ino na pierwsy rzut oka. Bo juz na drugi – piknie widać, ze sensu tamok nimo zodnego. Poźrejmy, ostomili, na punkt pierwsy. Co jest w nim napisane? Ano to, ze znamy 300000 gatunków ssaków – ale nie ma wśród nich ani jednej odmiany latającego renifera. Hahahahahahahahaha! O, Jezusicku! Haha! To mo być dowód na nieistnienie hyrnej reniferowej kompanii ciągnącej mikołajowe sanie? Hahaha! Haha! Przecie na całej kuli ziemskiej furt odkrywane som coroz to nowe gatunki zywiny. Nifto nimo wątpliwości, ze wiele jest jesce nieodkrytyk. Według naukowców – jak tutok pisom – na odkrycie czeka jeszcze od 3 do 12 mln gatunków. Część z nich to wciąż nieznane nauce ssaki. No i co? Jakom gwarancje moze nom dać autor rzeconego „dowodu”, ze pewnego dnia kolejnym nowo odkrytym gatunkiem ssaka nie okaze sie latający renifer? Odpowiedź jest prosto: zodnej! Zodnej i ślus.

Punktów 2-9 nawet nie fce mi sie tutok cytować. Fto mo ochote – ten poźre pod podanego przeze mnie linka i sam se przecyto. A cytować mi sie ik nie fce, bo na dobrom sprawe one syćkie sprowadzajom sie do jednego stwierdzenia – ze technicnie niemozliwe jest, coby jeden Mikołaj przy pomocy paru reniferów był w stanie w tak krótkim casie obdarować tak wielu ludzi. O, Jezusicku! Słodki Jezusicku! Na takie argumenty to ino ręce opadajom (a jeśli jest sie psem – to ogon)! Mało to juz ten świat widzioł rzecy „niemozliwyk” z technicnego punktu widzenia? Mało? Przecie sto roków temu technicnie niemozliwe było, coby cłowiek polecioł w kosmos. Sto pięćdziesiont roków temu technicnie niemozliwe było, coby cłowiek mógł latać w powietrzu jak pikny ptok. Dwieście roków temu technicnie niemozliwe było, coby pojeździć se jakimkolwiek pojazdem, jeśli nie ciągnął go koń abo inksy osiołek. Trzysta roków temu… i tak dalej.

Tak, tak, ostomili… Te syćkie „naukowe” dowody na nieistnienie Mikołaja, som warte telo, co popularny w średniowiecu „naukowy” dowód na to, ze Ziemia jest płasko (ukwalowujący, ze kieby była okrągło, to przecie ludzie by z niej pospadali). Haj.

No dobrze, a cy jo mom dowód na to, ze te syćkie prezenty, ftóre dzieci (ale nie ino one) nojdujom 6 grudnia pod poduskami, w butak abo skarpetak, som prezentami właśnie od Świętego Mikołaja? Ano mom! Pewnie ze mom! Poźrejcie ino – Mikołaj wcale nie jest najwozniejsym świętym. Som wozniejsi: Matka Bosko, Święty Pieter, Święty Paweł, Święty Jan Krzciciel… Długo by wymieniać. No i kieby tacy zwycajni ludzie mieli obdarowywać sie prezentami z okazji dnia jakiegosi świętego, to przecie jasne, ze wybraliby se ftóregosi z tyk najwozniejsyk. A jednak – te pikne podarki pojawiajom sie w dniu świętego barzo zacnego wprowdzie, ale jednak mniej woznego niz wielu inksyk. Więc tutok darcyńcom nie moze być zwykły cłowiek. Nie moze i ślus. Zarozem musi nim być ftosi, dlo kogo 6 grudnia jest dniem scególnym. A dlo kogo ten dzień jest scególny? To przecie jasne – dlo tego, fto jest jego patronem. Haj.

Ocywiście zyjemy w wolnym kraju. Więc fto woli wierzyć w bojke, ze Mikołaja nimo – ten mo do tego pełne prawo. Nie zmienio to jednak faktu, ze to jest ino bojka. Tako samo jak ta o Cyrwonym Kapturku i wilku. Zoden powozny i rzetelny naukowiec nie zaprzecy, ze Święty Mikołaj istnieje. Dlotego fto jest zwolennikiem twardyk naukowyk dowodów, ten w najblizsom sobote bedzie spodziewoł sie prezentów nie od rodziny, nie od znajomyk… ino samiućkiego Świętego Mikołaja. Hau!

P.S. Ba w przeddzień piknyk Mikołajek… tyz momy pikny dzień… Zbyseckowe urodziny! A zatem zdrowie nasego Zbysecka! 😀