Jak owcarki i owiecki sły do Poni Dorotecki
PROLOG
Ci, co bloga Poni Dorotecki cytajom, to wiedzom, ze w ostatni łikend wyryktowała ona w Warsiawie pikny zlot. No a kie Poni Dorotecka zlot ryktuje, to wiadomo, ze piknej muzyki zabraknąć nie moze. I nie zabrakło! W programie był między inksymi koncert pod pomnikiem pona Szopena w Królewskik Łazienkak, ka w niedziele, dokładnie w południe, pon Tamas Erdi z Węgier mioł zagrać na fortepianie. No i jo se pomyślołek, ze właśnie na ten koncert mógłbyk se hipnąć. Ba kiebyk fcioł tamok sie wybrać ino jo, nie byłoby problemu. Jednak inkse owcarki z holi – Dunaj, Harnaś i Modyń – tyz fciały! I syćkie owce tyz! Cóz było robić? Ukwalowali my, ze jedziemy syćka. Musiołek ino popytać o pomoc jednego warsiawskiego jamnika, ftórego przez internet kiesik poznołek. Wkrótce od tego jamnika przyseł e-mail takiej treści:
Drogi owczarku. Udało mi się z domowego komputera moich państwa wejść na serwer PKP. Załatwiłem wam pociąg, który będzie podstawiony na dworcu w Nowym Targu i o północy z soboty na niedzielę ruszy do Warszawy. Gdy dojedziecie do stacji Warszawa Centralna, będę tam już na was czekał, żeby wskazać wam drogę do Łazienek. A potem o północy z niedzieli na poniedziałek wsiądziecie do specjalnego pociągu na Centralnym (ten pociąg też już załatwiłem) i wrócicie do Nowego Targu. Do zobaczenia w Warszawie! Hau!
No to teroz ino musiołek coś zrobić, coby baca i juhasi nie zorientowali sie, ze owcarki i owiecki na całom niedziele z holi znikły. Najlepiej było ik na ten cas uśpić. Zakrodłek sie więc do hurtowni Felka znad młaki i wyniesłek stamtąd pikny zapas barzo mocnyk środków nasennyk. Podrzuciłek te środki bacy i juhasom do Smadnego Mnicha. Kie w sobotnie popołudnie popili se oni tego piwa, to tak sie zaroz pospali, ze nie obudziłaby ik nawet przelatująco nisko nad Turbaczem eskadra bombowców. A my, owcarki, powiedli owce ku Nowemu Targowi. Pół godziny przed północom byli my na dworcu PKP. Stoł juz tamok pikny pociąg z wagonami pasazerskimi. Syćkie były pierwsej klasy! Do kozdego wagona była przycepiono kartecka z napisem: Pociąg specjalny do Warszawy. Na mój dusiu! Jamnik spisoł sie na medal! Kazali my owcom włazić do pociągu. Kapecke musiały sie namęcyć, coby wgramolić sie po schodkak, ale to som przecie górskie owiecki, zaprawione w chodzeniu po wertepak, więc jakosi dały se rade.
Na peronie było pusto. W pewnej kwili dwók kolejorzy wysło z dworcowego budynku. Jeden był barzo młody, a drugi dość story, chyba tuz przed emeryturom.
– Co tu się właściwie dzieje? – dziwił sie młody kolejorz. ? Jakieś owczarki, jakieś owce, a ludzi żadnych! I co to w ogóle za pociąg?
– Siedź cicho, młody! – burknął story kolejorz. – Przyszedł e-mail od samej Rady Nadzorczej PKP z poleceniem podstawienia tego pociągu i niezadawania żadnych pytań, bez względu na to, co by się tutaj działo.
– Wiem o tym mailu – odpowiedzioł młody kolejorz. – Ale czy nie wydał się on panu trochę dziwny?
– Chcesz wylecieć z pracy, którą dopiero co dostałeś? – story kolejorz skarcił swego młodsego kolege. – Chciała mieć Rada Nadzorcza ten pociąg – niech go ma. A nam nic do tego.
Story kolejorz obyrtnął sie i poseł z powrotem do dworcowego budynku. Młody kwile jesce postoł, potem wzrusył ramionami i tyz poseł. Nifto więcej nos nie niepokoił. Owce powsiadały do pociągu, a zaroz po nik wsiadły owcarki.
ROZDZIAŁ PIERWSY I OSTATNI
No i pojechali my do tej Warsiawy. Jedyny cłek w całym pociągu to był pon masynista. I barzo dobrze. Więcej ludzi my nie potrzebowali. Piąto nad ranem była, kie pociąg stanął na stacji Warsiawa Centralno. A na peronie cekoł juz, zgodnie z zapowiedziom, mój znajomy jamnik! Na widok nasego pociągu radośnie ogonem zamerdoł. Kie zaś uwidzioł wysiadające na peron wielkie stado owiec, zacął merdać jesce bardziej radośnie. Fto wie? Moze w tym momencie zamarzyło mu sie, coby zostać psem pasterskim?
– Co za widok! – wołoł uradowany. – Co za widok! Witajcie wszyscy! Dojechaliście bez przeszkód?
– Witojcie, krzesny! – odpowiedziołek. – Ano… dojechali my bez przeskód. Piknieście ten pociąg wyryktowali! Oj, piknie!
– Drobiazg – odrzekł skromnie jamnik, choć widać było, ze wielko duma ledwo mieści sie w jego malutkim jamnikowym ciałku. – Chodźcie szybko za mną, zanim Straż Ochrony Kolei się do nas przyczepi!
I poprowadził nos ku ruchomym schodom, co to je znołek juz z zesłorocnej wyprawy na warsiawskie targi ksiązki. Ale owce – skaranie boskie! Najpierw bały sie na te ruchome schody wejść, a kie juz wesły, to tak im sie to spodobało, ze ino tymi schodami fciały se jeździć. Do wierchu – i do dołu. I znowu do wierchu – i znowu do dołu. Dopiero kie Dunaj pedzioł, ze podobno następnym pociągiem mo tutok przyjechać wataha wilków, owce sie zlękły i zgodziły póść za jamnikiem. O tak wcesnej porze ludzi na dworcu było niewielu. Ci, co byli, pozirali jakoś tak dziwnie na nos. Wyglądało na to, ze nie cęsto widywali stada owiec na stacji kolejowej.
Jamnik wyprowadził nos z dworca. Posli my takom dosyć syrokom ulicom, co to nazywo sie Aleje Jerozolimskie. Owce stado rozciągło sie na całom syrokość tyk Alej, co straśnie denerwowało kierowców aut, choć wielu ik nie było, bo o tej godzinie Warsiawa właściwie jesce spała. Ino jeden kierowca wściekoł sie bardziej niz inksi. Wychylił sie przez okno swego auta, kie jedno owca tuz przed maske mu wlazła i potem nie wiedziała, we ftórom strone skryncić.
– Gdzie leziesz, baranie! – wrzasnął kierowca.
Owca na to odpowiedziała:
– Meee?
Co znacy: „A kanyś sie ty chowoł, sietnioku, ze owcy od barana odróznić nie umies?” Wte kierowca – choć wątpie, coby owce zrozumioł – wściekł sie jesce bardziej i zacął głośno trąbić. Zaroz z pobliskiego domu wychylił sie przez okno jakisi zaspany cłek w pizamie i krzyknął:
– Co za idiota trąbi o tak wczesnej porze!
Kierowca zadorł kufe do wierchu i zawołoł ku cłekowi w pizamie:
– Mnie nazwał pan idiotą?! Mnie?! Ja pana pozwę do sądu za zniesławienie! Pan nie wiesz, kto ja jestem!
– A pan nie wiesz, kto ja jestem! Ja mam szwagra w prokuraturze!
– Ja też mam szwagra w prokuraturze! I ten mój szwagier jest wyżej postawiony niż pański!
– Nieprawda! Mój jest wyżej postawiony!
– A założymy sie?
Cy sie załozyli, a jeśli tak, to fto wygroł zakład, tego nie wiem, bo my posli dalej. Dotarli my do takiej wielkiej palmy na rondzie, ino nie prowdziwej, ba śtucnej. Pewnie wyryktowano jom dlo tyk warsiawiaków, ftóryk nie stać na urlop w ciepłyk krajak, coby mogli odpocywać w jej cieniu i wyobrazać se, ze som na Jamajce.
Przy palmie tej jamnik pedzioł, coby w prawo skryncić. No to my skryncili. Zaroz minęli my taki kościółek, ftóry wiecie jaki był? Okrągły! A cemu? Tego nie wiem. Być moze przez jakomsi pomyłke kazano go zbudować nie architektowi, ino bednorzowi, no a bednorz z przyzwycajenia wyryktowoł kościoł okrągły jako becka.
Wkrótce wesli my w takom ulice, ka stoi ambasada przy ambasadzie, wśród nik hamerykańsko – ale wcale nie wchodzi sie do niej przez wahadłowe drzwicki jako do salunu na Dzikim Zachodzie. Tak więc kieby nie napis i znajomo flaga, to jo byk sie nie domyślił, ze to ambasada Stanów Zjednoconyk.
Posli my dalej. Ambasady zostały za nomi. Jamnik pedzioł, ze Łazienki som juz barzo blisko. A tymcasem pojawiły sie przy nos wozy róznyk stacji telewizyjnyk. Powysiadały z tyk wozów rózne redaktory i kamerzysty. Pare twarzy od rozu poznołek, bo widziołek je w Wiadomościak abo inksyk Faktak. Jeden redaktor stanął przed kamerom i zacął godać:
– Serdecznie witam państwa z Placu Na Rozdrożu w Warszawie. Za moimi plecami właśnie przechodzi wielkie stado owiec, które podobno zostało przywiezione do stolicy specjalnymi autokarami. Nie wiadomo jeszcze, kto i po co tu te owce sprowadził, ale przypuszczalnie jest to happening zorganizowany przez jakąś awangardową grupę artystyczną w celu zachęcenia mieszkańców miasta do bliższych kontaktów z naturą.
Przed inksom kamerom stała poni redaktorka, ftóro godała tak:
– Serdecznie witam państwa z Placu Na Rozdrożu w Warszawie. Właśnie przechodzi za mną wielkie stado owiec, które podobno dotarło tutaj pieszo aż z tatrzańskich hal. Jeden z ekspertów powiedział nam, że to skutek globalnego ocieplenia, bowiem z powodu wzrostu temperatur trawa na pastwiskach wysycha, toteż hodowcy owiec zmuszeni są zabierać swoje zwierzęta do miast i organizować wypas na miejskich trawnikach.
A przed jesce inksom kamerom stoł pon redaktor, ftóry godoł tak:
– Serdecznie witam państwa z Placu Na Rozdrożu w Warszawie. To, co państwo widzicie za mną, to wielkie stado owiec, które podobno przetransportowano do stolicy specjalnym samolotem. Nie wiadomo jeszcze, kto zorganizował tę akcję, ale pragnący zachować anonimowość pracownik Urzędu Rady Ministrów nieoficjalnie powiedział nam, że jest to prawdopodobnie protest jednej z chłopskich partii przeciwko spadkowi cen skupu jagnięciny.
Nagle zauwazyli my, ze przed nomi jakosi dziwnie corno sie zrobiło. Policja! O, krucafuks! To chyba był jakisi Oddział Prewencji! Na wprost nos wyjechoł radiowóz. Z megafonu dobył sie donośny głos:
– Proszę się rozejść! Ta demonstracja jest nielegalna! Proszę się natychmiast rozejść! Kto nie posłucha wezwania do rozejścia się, zostanie zatrzymany przez policję!
Na mój dusiu! Niby fto mioł sie rozejść? Owce? Mowy nimo! My owcarki na to nie pozwolimy! Od sceniaka kozdego z nos przyucajom do tego, cobyśmy nie pozwalały owcom sie rozchodzić.
Po kwili radiowóz sie wycofoł. Ale kilkadziesiąt metrów przed nomi policjanci stanęli w zwartym seregu zagradzając nom dalsom droge. Poźreli my za siebie. Za nomi tyz była policja. Nie mieli my kany uciekać.
– Jeśli wartko cegoś nie wymyślimy, to chyba syćka pódziemy do hereśtu – stwierdził Modyń. – I co teroz zrobimy?
– Jo nie wiem – pedzioł Dunaj.
– Jo tyz nie wiem – pedzioł Harnaś.
Juz fciołek pedzieć to samo, co Dunaj i Harnaś, kie nagle wpodł mi do głowy pewien pomysł.
– Zrobimy jako w łesternak! – zawołołek.
– Cyli jak? – spytoł Dunaj.
– W łesternak, kie corne charaktery ryktowały jakomsi barykade, to kowboje gnali na ku nim spanikowane stado krów. I nie było zapory, ftórej takie stado nie umiałoby sforsować!
– Ale my nie momy krów, ino owiecki – zauwazył Modyń.
– To prowda – pedziołek. – Ba na wprost nos nie stojom łesternowe corne charaktery, ino pocciwi policjanci, ftórzy po prostu nie wiedzom, ze my tutok przysli w celak kulturalno-towarzyskik.
– To co momy robić? – spytoł baran-przewodnik nasyk owiecek. – Cekom na instrukcje.
– Wyryktujcie, krzesny, panike stada i naprzód! – odpowiedziołek.
– Robi sie – pedzioł baran-przewodnik, a potem ku syćkim owcom sie zwrócił. – Uwaga! Na „śtyry” wpadomy syćka w panike i pędzimy przed siebie! Zacynom odlicanie: roz, dwa, trzy… śtyry!!!
– Meee!!! Meee!!! Meee!!! – podniesły hałas owce i pędem rusyły ku stojącym na wprost nik policjantom. Na mój dusiu! To był widok! Wielkie mecące i dzwoniące dzwoneckami stado w ataku na policyjny sereg! A do tego śtyry ujadające owcarki! Policjanci byli kompletnie zaskoceni. Pewnie ucono ik radzić se z nacierającym z tłumem ludzi – ale nie z tłumem zwierząt. Stojący na wprost nos sereg nagle sie rozerwoł. Zanim dobiegli my do policjantów, ci rozpierzchli sie na boki. Udało sie!
Przebiegli my jesce kawałecek drogi, kie jamnik zawołoł:
– Uwaga! Skręcamy w lewo!
No to syćka skryncili. I co my uwidzieli? Królewskie Łazienki! Byli my na miejscu! Przed sobom mieli my wielki, pikny pomnik pona Szopena. Duzo więksy niz pomnik pona Orkana w Nowym Targu. A tuz przed tym pomnikiem, moi ostomili, jest tako wielko wanna. I nic w tym dziwnego – przecie to som ŁAZIENKI. A skoro som one KRÓLEWSKIE, to wanna musi być wielko.
– Całkiem tu piknie – pedziołek. – No to teroz se odpocniemy i pockomy na Poniom Dorotecke. A owce, kie zgłodniejom, mogom se poskubać trowke, ftórej widze, ze tutok nie brakuje.
– A na mnie już pora – pedzioł jamnik. – Moi państwo zaraz się obudzą i bardzo zaniepokoją, gdy zobaczą, że nie ma mnie w domu.
– Ooo! To skoda, ze nie mozecie, krzesny, wroz z nomi na Poniom Dorotecke pockać – pedziołek. – Ale rozumiem. Piknie dziękujemy wom za doprowadzenie do Łazienek. A z powrotem na dworzec sami juz bedziemy umieli trafić. I fto wie? Moze kiesik pod Turbaczem sie spotkomy?
– Może? – pedzioł jamnik. Pozegnali my sie i rozstali. Okazało sie jednak, ze nie na długo. Dwie minuty nie minęły – jak jamnik wrócił! Widać było po jego minie, ze nimo dobryk wieści.
– Będą kłopoty! Bardzo duże kłopoty! – zakomunikowoł. – Zbliża się tu oddział antyterrorystów! Pewnie po tym, jak rozgoniliście policjantów, uznali, że jesteście bardzo niebezpiecznymi przestępcami!
Z wierchu doseł ku nasym usom jakisi sakramencki huk. Zadarli my głowy – nad Łazienki nadlatywały trzy wielkie helikoptery. O, kruca! A więc zanosiło sie na atak nie ino z ziemi, ale tyz z powietrza!
– Moze powtórzyć numer ze spanikowanym stadem? – zaproponowoł Harnaś.
– Nie radzę – pedzioł jamnik. – To antyterroryści. Z nimi tak łatwo nie pójdzie.
Owce wpadły w panike.
– O, Jezusicku! Zabijom nos! Zabijom! Zabijom! Meee! – biadoliły.
– Co teroz robić? – spytoł baran-przewodnik nie mniej przerazony niz reśta stada.
– Uciekaca na drzewa! Wartko! – polecił Harnaś. Cemu tak właśnie polecił? On sam tego nie wiedzioł. Tłumacył później, ze to był jakisi impuls. Ale spanikowane owce – na mój dusicku! – wyobroźcie se, ze posłusnie wykonały to polecenie! W oka mgnieniu powspinały sie na pobliskie drzewa! Jak one to zrobiły? To tyz musioł być impuls! Bo przecie owce do odgrywania roli pona Tarzana racej sie nie nadajom! Psy we wsi chyba nom nie uwierzom, kie im opowiemy, ze widzieli my owce wspinające sie na drzewa! Ale wy, moi ostomili, mom nadzieje, ze wierzycie, bo niby cemu miołbyk wom nieprowde godać?
Owiecki były teroz piknie poukrywane wśród liści drzew. Powinny być tamok bezpiecne. Ale co z nomi, psami? Jamnik kasi sie ulotnił. Po śladak łatwo byk doseł, kany sie udoł, ale nie było wte casu na zabawe w tropiciela. Zaroz uwidzieli my wbiegającyk na teren Łazienek antyterrorystów. Byli w chełmak i kamizelkak kuloodpornyk. Uzbrojeni po zęby! Harnaś, Dunaj, Modyń i jo hipli w rosnące za pomnikiem krzaki. A potem pognali my przed siebie. Zbiegli my po zbocu ku dołowi i minęli kolejnom wielkom wanne, duzo więksom od tej pod pomnikiem pona Szopena. Zacęli my sukać jakiegoś tylnego wyjścia. Noleźli my je w końcu, ale… tamok tyz juz ci antyterroryści stali! Krucafuks! Chyba obstawili całe Łazienki! Wycofali my sie do tej wielkiej wanny i hipli do wody. Nieopodal majestatycnie płynęło se stadko łabędzi. Podpłynęli my ku nim. Łabędzie nic nie pedziały, bo to łabędzie nieme – Cygnus olor – ale poźreły na nos kapke podejrzliwie.
– Dzień dobry państwu – pedziołek. – Jesteśmy łabędzie futerkowe – Cygnus kudłatus. Jeśli państwu nie sprawi to kłopotu, chętnie popływomy se kapecke wroz z womi w ten miły niedzielny poranek.
Na scynście łabędzie skinęły głowami na znak, ze sie zgadzajom. Moze teroz antyterroryści nie zauwazom, ze tutok pomiędzy biołymi łabędziami pływajom śtyry owcarki podhalańskie?
Nagle dwók antyterrorystów podesło do brzegu wanny. Byli w pewnym oddaleniu od nos, ale wyraźnie słysołek ik rozmowe:
– Cholera! Gdzie się podziały te wszystkie owce? Mówili nam, że jest ich tu całe stado – i jeszcze parę psów do tego – a one tymczasem jakby zapadły się pod ziemię!
– A tak w ogóle czy to pewne, że te zwierzaki zostały tu przez jakąś organizację terrorystyczną przysłane?
– Szef nie ma wątpliwości, że terroryści wpadli na nowy pomysł dokonywania zamachów bez ponoszenia strat w ludziach. Z pewnością przyczepili do tych zwierząt ładunki wybuchowe i wytresowali je tak, żeby same podeszły pod Radę Ministrów. A może pod MSZ? Gdy zaś podejdą, ładunki wybuchowe zostaną zdetonowane.
– To czemu te zwierzęta poszły pod pomnik Szopena, a nie pod żaden z rządowych budynków? Czyżby terroryści chcieli dokonać zamachu na ten pomnik?
– A kto ich tam wie… Ej! Popatrz na te łabędzie! Niektóre z nich jakoś dziwnie wyglądają!
– Chyba masz rację! Polecę po lornetkę i przyjrzymy się im dokładniej.
O, kruca! No to juz po nos! Ale oto ku tym dwóm antyterrorystom podeseł jakisi trzeci. Chyba był wyzsy stopniem, bo ci dwaj, kie go uwidzieli, stanęli na bacność.
– Zwijamy się! – polecił ten nowo przybyły. – Koniec akcji!
– Koniec akcji? A więc udało się te zwierzęta wyłapać?
– Nikogo nie będziemy wyłapywać. Szef właśnie dostał e-mail od samego Sekretarza Generalnego NATO. Okazuje się, że odbywały się tutaj ściśle tajne ćwiczenia elitarnej grupy natowskich komandosów, którzy dla niepoznaki przebrali się za owce i psy pasterskie. Mamy absolutny zakaz opowiadania komukolwiek o tym incydencie. Mam też zresztą informacje, że specjalny wysłannik rządu właśnie kontaktuje się z mediami i nakłania je, żeby ani słowem nie wspomniały o tym, co się tutaj wydarzyło.
No i zaroz antyterroryści se posli. Ucichł tyz huk latającyk nad Łazienkami helikopterów. Hahaha! E-mail od Sekretorza Generalnego NATO! Juz jo wiem, fto tego e-maila wyryktowoł! I wy chyba tyz wiecie. Krucafuks! Koniecnie muse sie z tym jamnikiem jesce kiesik spotkać!
Pozostoł ino jeden problem – jak te siedzące na drzewak owiecki sprowadzić z powrotem na ziem? Modyń wpodł na pomysł, coby posukać jakiejsi płachty. Mogliby my wte chodzić od drzewa do drzewa, rozciągać te płachte nad ziemiom i kazać owcom skakać. W końcu na jednej budowie udało sie nom odpowiedniom płachte noleźć. Kie wrócili my pod pomnik Szopena, było juz późne popołudnie. Spytołek siedzącyk na drzewak owiec, cy nie widziały Poni Dorotecki i jej blogowiców. Okazało sie, ze widziały, jak Poni Dorotecka tutok była, a wroz z niom trzy blogowicki, ale one syćkie juz se posły. Na mój dusiu! Tak niewiele brakowało, cobyk sie z Poniom Doroteckom i jej blogowom ferajnom spotkoł! Ale cóz… Moze kiesik w mojej wsi pod Turbaczem jakisi pikni koncert bedzie? I wte Poni Dorotecka moze wyryktuje zlot u mnie?
Zaroz kazali my owcom skakać na dół. Kapecke casu to zajęło, zanim syćkie, jedno po drugiej, hipły z drzew na rozciągniętom przez owcarki płachte. Ale najwozniejse, ze operacja piknie sie udała i nikomu podcas skakania nie stała sie zodno krzywda.
No i rusyli my ku Dworcowi Centralnemu. Tym rozem sli my ino chodnikami, nie jezdniami, coby znów nie ryzykować sarpacki z kierowcami aut. Po ulicak, inacej niz wceśnie rano, kryncił sie tłum ludzi, zamyślonyk, zaganianyk, nawet nie zwracali oni uwagi na mijające ik owiecki i śtyry owcarki. Przed północom zdązyli my na dworzec. Nas pociąg juz na nos cekoł. Od rozu my go poznali, bo cały był oklejony karteckami z napisem: Pociąg specjalny do Nowego Targu. Wystarcyło ino wsiąść.
EPILOG
Heeej! Godom wom: Łazienki Królewskie w Warsiawie som pikne. I barzo nom sie tamok podobało. Ale kie my wrócili w Gorce, pod nas story, pocciwy, zielony Turbacz, serca zabiły zywiej i mi, i pozostałym owcarkom, i syćkim owieckom. Dosli my na nasom hole. Miołek nadzieje, ze środek nasenny zadziałoł na telo skutecnie, ze baca z juhasami nie zdązyli sie jesce obudzić? Zaroz miołek okazje sie o tym przekonać, bo oto jeden z juhasów, Stasek Kowaniecki, wyseł z sałasa. Wyseł, rozejrzoł sie, był kapecke jakby zaniepokojony, ale zaroz potem westchnął:
– Uff! Syćko w porządku!
– Co w porządku? – doł sie słyseć z sałasa zaspany głos bacy.
– Wystrasyłek sie nieco, bo miołek barzo dziwny sen – pedzioł Stasek. – Śniło mi sie, ze wstołek, wysłek na hole, poźrełek i uwidziołek, ze syćkie nase owiecki znikły! Syćkie owcarki zreśtom tyz!
– No to straśne bździny ci sie śniły, Stasiu! – zaśmioł sie głos bacy. – Niby cemu owiecki miałyby z holi zniknąć?
No cóz… Som rózne powody, dlo ftóryk owiecki mogom na pewien cas zniknąć z holi. A o nieftóryk z tyk powodów nawet najstorsi bacowie jesce nie wiedzom. Hau!
P.S. Powitojmy nowego gościa w nasej budzie, Stanisławecka, co to piknie dołącył ku nom! 🙂
Komentarze
„Pociąg pod specjalnym nadzorem”?! 😯
A to się biedne owieczki nahipały! Na drzewo – i z drzewa!
Owczarku, tekst po prostu bomba! Rewelacyjna celebracja roku-i-miesiąca Blogu Pani Redaktor!!!
Order Uśmiechu! 😆 😆 😆
‚Chodźcie szybko za mną, zanim Straż Ochrony Kolei się do nas przyczepi!’ – i w ogóle się nie przyczepili? 😮 To oni tam cctv z obsługą nie mają na tym stolicznym Centralnym 😯 😀
Owczarku,
żebym to ja wiedziala, że należy patrzeć na drzewa, a nie na pomnik! 😉 😀
A swoją drogą, nie masz pojęcia jak bylam zawiedziona, że nie ma Cię w Lazienkach. 😥
Czy zaglądaleś już do poczty?
Owczarku – gdyby Pani Dorotecka wiedziała, gdyby blogowiczki po drzewach patrzyły, gdyby muzyka nie była taka piękna – Hej, nie takie cudeńka zdarzają się w w cudowne dni przesilenia letniego.
Haj, Owcarecku!
Dzięki za lekramę mojego blogu 😆
A zlot pod Turbaczem… dlaczego nie? Można by i w Krakowie – stamtąd, jak niedawno sobie przypomniałam, do Turbacza bardzo blisko 😉
Coś nas oboje wczoraj talent literacki męczył… I ja pisałam m.in. o aspirancie Podhalańskim 😉 :
http://komisarzfoma.wordpress.com/2008/06/24/vox-populi-czyli-kosci-zostaly/
Owce uciekły na drzewa,
Kiedy Pan Szopen zaśpiewał.
Szopen? Ten sam profil lica!
Nie, to był Robert Kubica. 🙂
Sami porównajcie: http://www.pobandzie.pl/Pobandzie/1,86193,5206843,Znajdz_roznice__Robert_Kubica_-_Fryderyk_Chopin.html
Mam problem; nie wiem, w co mam wierzyć! Własnym oczom, czy zdrowemu rozsądkowi?
Myślałem, że to opowiadanie owczarkowe o owieczkach w Łazienkach, to senne impresje na temat sprawozdania Pani Dorotecki z Pierwszego Zjazdu, być może podlane nieco Smadnym. 😉
Aż tu nagle, dzisiaj rano, dzwoni do mnie kolega z Warszawy i opowiada, że ma rewelacyjne zdjęcie o tematyce … agroturystycznej i może mi je odstąpić za jednego oscypka.
Dogadaliśmy się i po chwili oniemialem z wrażenia; owczarkowe bajania to nie ściema!
Owieczki w Łazienkach to „cysto prowda”! 🙂 Cały kierdel, tylko Owczarek z kolegami się gdzieś pochowali; może powłazili na drzewa? 🙂
Wspaniała opowieść na początek dnia! 🙂 A swoją drogą – mieć takiego kumpla, jak ten jamnik, to ho, ho…
Jędrzeju 🙂
A mt7 była w Łazienkach w tym czasie? Marysiu, odezwij się!
Marysia jakoś się nie odzywa – kłopoty z Mamą? 🙁
TesTeq, Jędrzej 😆
O wchodzeniu na drzewo mam taki kawał abstrakcyjny – wdrapuje się krowa na drzewo, wdrapuje. Przechodzący mimo zając pyta
– Krowo, a po co ty się wspinasz na drzewo?
– Żeby pojeść śliwek – odpowiada krowa.
– Ależ krowo, toż to brzoza, nie śliwka!
– Nie szkodzi, śliwki mam w torbie!
Alicjo,
😆 😆 😆
Zawsze uwazalam,ze jamniki to madre bestie!! Z twego kumpla,Owcarku,to dobry organizator.Dawc go do budy,moze zorganizuje poszukiwania naszej Marysienki!! 💡
Przy okazji chce Wam doniesc,ze tydzien temu, dal w Amsterdamie koncert,sam wielki Krystian Zimerman!Ludzi bylo „tyla”,ze nie mozna bylo igly wcisnac.Gral Szymanowskiego,Bacewicz i przede wszystkim Bacha.
Z recenzji wynika,ze byl to cud-koncert!! Mistrz rzadko daje takie koncerta,wiec zwyczajni zjadacze chleba moga tylko recenzje sobie poczytac 🙁 Ot i tyle………….
Na froncie sportowym udzielala sie Ula Radwanska.Piknie grala z Serena.Choc przegrala, ma wspanialy talent.Jeszcze dzisiaj bedzie grala jej starsza siostra.Trzeba trzymac kciuki za powodzenie.Chociaz dylemat mam straszny,bo przecie gra przeciw naszej(tyz) Marcie Domochowskiej 😮
Alicjo fajne 😆
Teraz wszystkich pozdrawiam i uciekam,bo mnie spychaja!!!!!!!!!!!!!!
Tymczasem. 🙂
Wpadlam jeszcze na chwilke do sasiedniego blogu kulinarnego,a tam Panie o polityce gadaja 😮 No i gdzie mam napisac o moich kotletach pozarskich?? 😉
Ano!
Jak dobre te pożarskie, to pisz u nas! 🙂
Miś z chójki zlazł i jadzie do Amsterdamu. Jek sie uda to w sobote, a jek nie , to w niedziele pociangiem.
Misiu!
A co tam będziesz robił? Jeżeli można wiedzieć? Jakieś foty będą?
Jade coś kupsić i pogadać po hebrajsku.
Bo jek gadajo po miejscowemu to nic nie rozuniem
🙂
🙂
Jedrzeju,
smiesz watpic w moje kotlety! Zostawilam dwie sztuki niedowiarkom.Jak przecwicze rzucanie kotletami,to i do Ciebie doleca,celem degustacji,ma sie rozumiec 😉
Hej
Hej!… No, to nie będzie kolacji. 😉
Witojcie! No faktycnie coś juz długo EMTeSiódemecki w budzie nie widać 🙁 Ale pockojmy. I tęskne fluidy ku niej posyłojmy. Moze kie te fluidy pocuje, to wartko ku nom wróci? 🙂
Do Alecki
„‚Pociąg pod specjalnym nadzorem’?!”
Uuu! Do talentu pona Hrabala to mi daleko. Jedyne, co u mnie jest lepse niz w „Pociągak…” to scynśliwse zakońcenie.
Abstrakcyjny dowcip pikny, ale dobrze, ze owiecki go nie znały, bo wte mało, ze kazałyby sie zawieźć do Warsiawy, to jesce fciałyby, cobyk je w śliwki zaopatrzył 🙂
Do Basiecki
„(…) i w ogóle się nie przyczepili? To oni tam cctv z obsługą nie mają na tym stolicznym Centralnym”
Nawet jeśli majom, to ów jamnik pewnie tak syćko naryktowoł, ze na tyk dworcowyk monitorak cały cas ino peron z wcorajsego dnia było widać 🙂
Do Hortensjecki
„Czy zaglądaleś już do poczty?”
Zajrzołek, przecytołek, odpisołek, Hortensjecko. A jeśli pewien rzymski cysorz bedzie fcioł mnie tutok zaroz oskarzyć o plagiat, to jo mu ino rzuce dwa słowa: „Idy marcowe!” – i zaroz sie zwinie 🙂
Do Jarutecki
„gdyby Pani Dorotecka wiedziała, gdyby blogowiczki po drzewach patrzyły”
A moze Poni Dorotecka abo ftórosi z blogowicek przybocy se, ze kie poźreła na drzewa, to cosi takiego dziwnie biołekgo wśród liści uwidziała? 🙂
Do Poni Dorotecki
„I ja pisałam m.in. o aspirancie Podhalańskim”
Na mój dusiu! Poni Dorotecko! To najlepsy blog w kategorii blogów policyjnyk! I nie ino w tej jednej kategorii! 🙂
Do TesTeqecka
Fces dać do zrozumienia, TesTeqecku, ze kozdy sanujący sie fan pona Kubicy powinien wziąć sie za nauke gry na fortepianie? To wcale nie byłby taki zły pomysł 🙂
Do Jędrzejecka
O krucafuks Jędrzejecku! To jest dokładnie nase stado na tej fotce! Skod,a ze zoden z owcarków nie zmieścił sie w kadrze, no ale wobec tak licnego stada niełatwo było kozdemu sie zmieścić.
„Jak dobre te pożarskie (…)”
A z cego sie je ryktuje? Ze strazaków? 🙂
Do TyzAlecki
„A swoją drogą – mieć takiego kumpla, jak ten jamnik, to ho, ho…”
Dlotego właśnie, TyzAlecko, nie podoje blizsyk danyk o tym jamniku, coby zodne ancykrysty nie próbowaly go porwać i do jakikś niecnyk celów wykorzystać 🙂
Do Anecki
„(…) tydzien temu, dal w Amsterdamie koncert,sam wielki Krystian Zimerman!Ludzi bylo ‚tyla’,ze nie mozna bylo igly wcisnac.”
To musiało piknie być. A jak jest „tyla” po holendersku?
„Chociaz dylemat mam straszny,bo przecie gra przeciw naszej(tyz) Marcie Domochowskiej”
To właśnie barzo dobrze, Anecko! Tak cy siak bedziemy sie ciesyć, ze Polka zwycięzyła!
A kieby Jędrzejecek tego kotleta nie fcioł, to jo chętnie. Ale pewnie bedzie fcioł 🙂
Do Misiecka
„Jek sie uda to w sobote, a jek nie , to w niedziele pociangiem.”
Leć samolotem, Misiecku! Leć samolotem! W Amsterdamie na lotnisku jest fajnie, bo pod płytom lotniska biegnie autostrada (abo inkso ulica), więc to piknie wyglądo: jedzies se samolotem (juz po wylądowaniu), poziros – i widzis, ze pod Tobom auta przejezdajom. Z dobrze poinformowanyk źródeł to wiem 🙂
Owcarecku, ten blog policyjny urodził się z mojego, ale to blog fomecka, ja tam wystąpiłam tylko gościnnie 🙂
Siedzimy tutaj w Budzie i udajemy, ze nie widzimy słonia. A przecież on jest i zajmuje sporo miejsca. Wszyscy wiemy, dlaczego odeszła mt7.
Mt7 należy do stałych bywalców od początku istnienia Budy. Zawsze nam mówiła o swoich kłopotach i nikomu to nie przeszkadzało, sami dopytywaliśmy się, co słychać, wiele osób opowiadało o podobnych przypadkach ze swojego doświadczenia, bo nigdy nie wiadomo, co się może przydać. Mam wrażenie, że dla uwiązanej w domu Marysi byliśmy tak potrzebni, jak potrzebni są najbliżsi przyjaciele, których z braku czasu chyba nie miała w realu za wiele. Jeśli stanowimy dla niej nieformalną grupę wsparcia, to znaczy, że przydajemy się nie tylko jako wesoła kompania do obchodów naszych drobnych uroczystości, ale i dzieleniem się smutkami, doświadczeniami czy chociażby nadstawieniem przyjaznego ucha. A to jest ważniejsze od wszystkiego.
Zbieranie atrakcyjnie i madrze brzmiacych wyrażeń słownikowych jest doskonałym zajęciem czy zabawą, ale czasami najważniejszym słowem jest proste – przepraszam.
Marysia zapowiedziała, że usuwa się z Budy. Ja mam szczerą nadzieję, że przemyśli swoja decyzję. Buda jest dla wszystkich i masz tu bardzo wielu przyjaciół, Marysiu. Więc wracaj, nie daj się prosić.
MT7,
I ja się przylączam do próśb , żebyś wrócila do naszego grona. Przecież razem zawsze jest razniej.
Bardzo mi brakuje Twoich komentarzy i rad, z których nie jeden raz korzystalam, więc wracaj, bardzo pięknie Cię proszę.
Na mój dusiu! Dobrze ze tutok na kwilecke zajrzołek, bo następnom okazje bede mioł nie prędzej niz jutro z wiecora. Powiem telo: EMTeSiódemecka mo w budzie stałe miejsce, ka wse bedzie cekała na niom pachnąco kiełbasa jałowcowo, kufelek chłodnego Smadnego Mnicha (w cas upałów) abo gorącej góralskiej herbatki (w cas chłodów), no i przed syćkim – naso budowo kompania. Skoda by było, kieby to miejsce miało pozostać puste… Ale cokolwiek EMTeSiódemecka zadecyduje – miejsce to jest na wse zarezerwowane wyłącnie dlo niej.
Też bym apelował do Marysieczki; takim rymoklectwem:
A kiedy Ci dopiecze coś,
Lub ktoś dowali Ci bez racji,
Wtedy drapaka dajesz w cień
Wewnętrznej emigracji.
Paznokcie gryziesz oraz się,
Zakładasz ciemne okulary,
Pod ścianą skradasz się jak cień,
A we śnie masz koszmary.
Nie warto bracie! Daj na luz!
Nie daj im satysfakcji!
I zapamiętaj przy tym, że
To nieobecni są bez racji.
Owczarku, Mili Budzianie!
Obchodzę dzisiaj miłą rocznicę!
Rok temu, 26go czerwca, o godz. 10:39 zapukałem po raz pierwszy do Budy!
Zapukałem i od razu zacząłem się wymądrzać. 😉
Mimo to, zostałem miło i ciepło powitany przez Gosicka, Marysieczkę, TeżAlicję, no i Owczarka!
Dziękuję Wam wszystkim za dobre słowa i uśmiechy, których trochę przez ten rok nazbierałem!
Dobrze z Wami być!
Wasze zdrowie! 🙂
Posłołek EMTeSiódemecce maila, we ftórym przeprosiłek jom za syćko, co zrobiłek niewłaściwie i podziękowołek za syćko, co dobrego do nasej budy wniosła. A chyba nie ino jo uwazom, ze wniosła barzo, barzo duzo!
Teroz juz naprowde muse na jakiś cas wybyć, bo roboty na holi mom mnóstwo. A EMTeSiódemecce – po prostu musimy dać cas na spokojne zastanowienie sie. Cokolwiek postanowi – trza to usanować. Co nie zmienio faktu, ze trzymanie kciuków za jej powrót jest jak najbardziej wskazane 🙂
Cyli mozno pedzieć, Jędrzejecku, ze mos tutok takie mini-urodziny. Twoje zdrowie! 🙂
Jędrzeju, Jędrzeju,
Miły dobrodzieju,
Pij z nami smadnego
Aż do upadłego! 😀
Marysiu, Marysiu,
Nie poddaj się hysiu (to tak do rymu 😉 )
Wróć i bądź tu z nami
Budowiczanami! 😀
Alicjo, dobrze, że to napisałaś. Pewnie z różnych powodów siedzimy w takich sytuacjach cicho i liczymy, że zainteresowane osoby wyjaśnią wszystko między sobą. Przecież to oczywiste, że mamy różne życiowe historie, urazy, inną wrażliwość reagowania, czasem słowo dla nas neutralne uruchamia u innych cały ciąg złych skojarzeń. I gdy trafi się na taką historię, co wtedy, reagować licząc się z tym, że rozpęta się większą burzę, studzić emocje jakimś neutralnym tematem, milczeć – nie wkładać palca między drzwi. Co robić? Bo przecież nie jest nam to wszystko obojętne
Nie będę odsyłać tu do kilku dyskusji ( w sąsiedztwie ), które zamieniały się coś za szybko w żenujące popisy ” to tylko ja mam rację” , szkoda, że parę osób nie odeszło wtedy, na małą przerwę, od komputera, a po powrocie nie przeczytało uważnie tego co już napisano
Bo z zawodowo 😉 najmądrzejszymi, najzdolniejszymi, najpiękniejszymi tylko spokój może nas uratować 🙂 😉
emi!
Dokładnie tak! 😉
Na starość
Jek cłoziek młody i zdrowy, to wsędy mo niejsce i posanowanie, a na starość, jek to na starość ? chodzieć cięzko…, a i tylo przy psiecu cięgem siedzieć, to tez sie nakucy. Ani do kogo przemozieć, ani sie przed kem poskarzeć. Nie poziem, bo synowo mom dobro, jedzenio ni nie wydzielo, a i dobrem słowem casem przemozi. Od Bolusia i od wnuckow tez mom posane. Ale nojgorso, to ta samotność. Jek moja pomerła, to juz nawet powadzieć sie ni ma skem. Totez siedze tak całeni dniani abo przy psiecu, abo przy oknie i patrze tak na śwat przez sybe. Patrze niby to na pugrotki, niby na chlew cy stodołe, a zidze przed ocani nie te pugrotki, nie te obejście, tylo tamte moje lata młode. Zidze mojo Andzie jek to krowy doi, abo świniokom obdaje, jek razem zytko kosiem, jek stozem siano, jek nas Boluś umorusany loto po pugrotkach, abo jek razem idziem na pasterke … . patrze tak i dumom, a gdzie sie to wsio podziało? Gdzie moja Andzia, co ni obziecała, ze razem starości dozyjem i pomrzem razem? Panientom jekby dziś kedym jo psiersero obocuł. To było w to zielganoc, co to wtencas taki tęgi desc uloł, ze cięsko było prześć. Wychodziem z kościoła, kazden sie skuluł i chyzo aby do domu. Wsendy porowy i błoto. Lece i jo, a przedemno jekeś dziewcoki, ale nie z nasej wsi, tez zidać uzijały sie jek mogły. Natencos jena poślizgnena sie i tylo w gore nogi, a te błoto tylo sie zostąpsiło pod nio. Nie mokem sie od śniechu utrzymać, alem podlecioł chyzo, złapołem jo pod pochy i podniosem. Jej do śniechu nie było. Spojrzała na mnie, a we mnie z niejsca jekby psiorun strzeluł. Mowe ni odjeno, a golenie zrobzily sie jek z drewna, ze przestompsieć ani na krok. Jek ni za sile odesło, to jej juz downo nie było. Poleciały zgarbzione tylo jem warkoce na plecach oddawały. Zmokem wtencas na nic zacem sie przywlokem do domu. Poźniej przez długi cas ani jedzenie ni nie sło, ani spanie, ani robota. Cale by urok na mnie rzuciła. Gdziem nie spojrzoł tamem zidzioł te jej corne ślepsie, a w niech take skry, jekby gziozdy na cornem niebzie. Poźniej zidziołem jo nie roz w niedziele jek sła do kościoła i po msy, ale zeby tak zagodać, tom sie nie mok odwazeć. Dopsierku jek była muzyka u Farynkow, tom jo wzion do tońca. Obtańcowalim wtencas chyba ze śterech i nawet wyślim na siułecke na pugrotki. Nie pogodalim za długo, bo za sile przylecioł ten, co to jo przyprowadziuł i rzie sie do mnie do bzicio. Śtachete oderwoł, zanierzuł sie…, ale juz mochnąć nie zdązuł. Takem mu garzcio w łusine przycelowoł, ze razem z to śtacheto az na płocie sie obstali. Jek wstoł, to tylo spode łba me znierzoł, wyter sie i poset. Poziedziołem sobzie, ze cekać ni ma na co. Zaro w niedziele po msy podsetem do Andzi i mozie jej tak: – Co chces to godoj Andziulka, ale tu ni ma co sie w lata zaciągać. Za niedługo spodziewojta sie raja od nas. Andzia ksyne sie zawstydała, ksyne uśniała i mozi: – Przysłać mozes, jo temu nie przeciwno, ale wola ojcow śwento. Niech sie psierw oni ugodajo, zacem ode mnie słowo dostanies.Poziedziołem tylo ? Ostoń się z Bogem -, i poleciołem do ojcow zeby jem o tej zeniacce opoziedzieć. Nie przesło dwa niedziele, a juz i w rajby jechalim. Za raja wzienim Kaźnierza zzo strugi, bo chłop godajny i na rzecy sie zno. Nie pomne juz jek to w tech rajbach było, bo bułem fest przejenty, ale zidać nie tak licho, bo za niedługo i zmoziny sie odbyły, a po zniwach juz i ozenilim sie z Andzio. Dzieciokow nielim cało gromodke i wszystke sie uchowały. A kazde i urodne, i robotne ? zidać w Andzie sie udały. Nojstarsy Boluś ostoł sie na gospodarce, a reśta po śwecie sie rozesła. Słonecko zidać zachodzi, pamrok sie robzi, zaro i ziecor. Pod kuchnio by rozpoleć, bo za sile nase od oporządku przydo. A jo siedze tak przy tem oknie i na śwat patrze, i nicht nie zie kogo jo ta cięgem wyglondom.
Leszek Czyż
Jędrzeju, to faktycznie miła rocznica 🙂
Obchodzimy tu tyle uroczystości, że może przyda się nieco udekorować Budę 🙂
…hi, hi czuję, że Owczarek mnie pogoni, ale w razie czego wystarczy jeden, ostry pazurek i po sprawie 🙂 😉
Marku!
„…To było w to zielganoc, co to wtencas taki tęgi desc uloł, ze cięsko było prześć.”
Piękne! Każdy ma chyba taką „zielganoc” w pamięci! 🙂 Zapisałem!
Oooooooooojjjjjjjjjj nie dobrze panie bobrze!!! Marysienka nas opuscila 🙁
Ja mam cicha nadzieje,ze powroci!Kto bedzie mi rad udzielal tzw.komputerowych,bo ja noga stolowa w tej materii,no kto????
Marysienko nie daj sie prosic.Jak mawiaja moi tubylcy „zand erover””,czyli piachem zasypac i po klopocie 💡
Mnie kiedys jakis madrala nazwal”durna blondynka”,nie wiedzial biedak,ze sam duren! Nie nalezy zwazac na takie uszczypliwosci .Kazdemu sie zdarzy,ze sie ciutke zagalopuje 🙁
No i przed nami wazna data,w budzie bedzie sie dzialo,oj bedzie 😉 I jakze to bez Marysienki swietowac!!??
Smedzic juz nie bede,tylko pozdrowie wszystkich,a szczegolnie Jedrzeja,bo budowa rocznice swietuje 😀 😀 😀
Tymczasem…………..
Ja tam nie wiem dokładnie, jak to jest z tą EmTeSiódemcką. Bo przecież po owej nieładnej wypowiedzi wiadomej osoby wypowiadała się jeszcze na blogu (sprawdziłam) i nigdzie nie zapowiadała, że zamierza zniknąć… Jeśli Alicja tak pisze, czy to znaczy, że otrzymała taki mail? Bo tu żadnego śladu czegoś takiego nie ma i ja byłabym raczej skłonna podejrzewać, że naprawdę jest jakiś dramat z Mamą…
Z tą łącznością internetową jest taki kłopot, że jak ktoś znika, trudno się dowiedzieć, co się stało. Może ktoś gdzieś wyjechał, może po prostu przestał zaglądać w to miejsce w sieci, może jest chory, a może stało się coś ostatecznego? Nie ma jak sprawdzić… Przechodziliśmy coś takiego już z Motylkiem…
Mam potrzebę powtórzenia tego, co już w innym miejscu kiedyć szczeknąłem: jak się komuś wyrządzi przykrość albo szkodę, choćby niechcący, to przeprosić należy i basta. To się należy jak psu kilkogodzinny spacer! 😉 Oczywiście zmusić nikogo do przeprosin nie można, ale jak nie było intencji zrobienia przykrości, to chyba nie powinno to być problemem?
Ale, Marysieczko, czy poszkodowany i nieprzeproszony musi za to ukarać cały blog? Bo przecież Twoje wycofanie jest – jak widać z niejednego wpisu – przykrością dla wielu Budzian. Ja rozumiem, że Ty na to patrzyłaś od innej strony, zabolało Cię, więc się cofnęłaś, nic bardziej ludzkiego. Może pomyślałaś sobie „to tak, uważałam, że się dzielę problemami z przyjaciółmi, a tymczasem oni mają mnie za histeryczkę!”. Jak widzisz, nie wszyscy tak uważają. To, że nie ma siły, żeby wszystkim na świecie się podobać, to banał. Ale jak masz tyle osób, które deklarują, że Cię im brakuje, to już chyba jest dobrze, prawda? Więc może po prostu wróć do tych, którym się podobasz i którym Cię brakuje! 🙂
Nie, to ostatnie zdarzenie, które „przepełniło kielich goryczy”, miało miejsce stosunkowo niedawno. Od tego czasu Marysieczka się już nie odezwała. 🙁
To nie ma bezpośredniego związku ze stanem jej Mamy.
No dobrze. Przepraszam. Nie chciałam robić zamieszania i nie chciałam (bo nie znoszę) wywierać na kimkolwiek jakiejkolwiek presji.
Stało się, jak się stało.
Ja nie jestem młodą osobą, mam swoje poważne ograniczenia zdrowotne, które związane są z moją emocjonalną naturą, a więc trudne do uregulowania lekarstwami.
Grozi mi kalectwo lub nagła śmierć, w rodzinie mojego ojca wszystkie kobiety albo schodziły na skutek wylewu, albo były przez wiele lat całkowicie sparaliżowane.
Moja cioteczna siostra jest po wylewie niewidoma i częściowo sparaliżowana, mam więc dodatkowe podstawy obawy o przyszłość.
Podczas ostatniej mojej wizyty lekarz (przyjemniaczek) powiedział:
– Ciekawe, co wcześniej nie wytrzyma serce, czy mózg.
Wydaję ten komunikat o stanie zdrowia, żeby wytłumaczyć przyczyny dezercji. Nie kryguję się, jestem trochę przestraszona.
Jesteście świetnymi kumplami i wiele mi daliście. Naprawdę BARDZO WAS LUBIĘ. 🙂
Dziękuję Wam bardzo.
To jest Wasza(Nasza) Buda i tylko od Was zależy, czy będzie ciepłym, przyjaznym miejscem.
Ja jeszcze nie umieram, więc może kiedyś wrócę.
Trzymaj się Budowa Ferajno razem z Owczareczkiem.
Marysia. 🙂
Buźka! 😀
czy Pani Dorota ma bieżący podgląd 🙂
mt7 – pozdrawiam 🙂 widziałam takiego jednego, łagodzącego stresy, nawet już się spakował 🙂 wysyłka wkrótce, proszę o potwierdzenie odbioru 🙂
mt7 – przesyłka kotmailowa 🙂
ps.
usługi kotmailowe – gwarancja bezpieczeństwa dla każdego futrzastego 🙂
Skąd ta emi bierze takie cudne zdjęcia 😆
Ja się nie domyślam, ja wiem. Inaczej nie napisałabym maila z 02:09.
Dlaczego nie pożegnała się z blogiem? Ani Basia Jej nie przeprosiła za komentarz bardzo nie na miejscu, ani też nikt na blogu nie stanął w Jej obronie.
Nie będę owijać w bawełnę, bo wszyscy wiemy o co chodzi. Marysia pożegnała się listownie ze wszystkimi, z którymi uważała za stosowne się pożegnać i z którymi miała kontakt mailowy. Co do mnie napisała, nie będę ujawniać, wystarczy, co napisałam.
A napisałam, co napisałam, ponieważ leży mi to na sercu, i ciężka atmosfera, i to, że cisza na ten temat. Tu zgadzam się z emi . Też czekałam, że osoby skonfliktowane rozwiążą to. Zabrałam głos, bo żal mi, że Marysia odeszła, ona z pewnością nie chciała odejść.
P.S Chyba się pobrubiło – i kto to teraz odchudzi?! Spróbuję, za rezultat nie ręczę
Łajza minęli z Marysią. No, ulżyło mi. Witaj z powrotem!
skąd, skąd – to nasza, dostawcy tajemnica 😉 ale jeśli Szanowna Pani życzy sobie jakiegoś milusińskiego drogą kotmailową otrzymać, to proszę o zamówienie 🙂 zobaczymy co da się zrobić ( oczywiście w granicach rozsądku i naszych skromnych, szperaczych możliwości ) 🙂 😉
Dopiero teraz włączyłam komputer. Bardzo się cieszę, że mt7 odezwała się i mam nadzieję, że będzie się odzywać z dawną częstotliwością. Stęskniłam się za Tobą, Marysiu! 🙂
Jędrzeju, to dopiero rok? Mam wrażenie, że znam Cię od zawsze! 🙂
Zdrowie!
Co nasze koty na przesyłkę kotmailową? Zaaprobowały?
Jak mi miło! 🙂 Też się zdziwiłem, że to dopiero rok! Zdrowie! 🙂
No, jak Buda naprawiona, to można świętować! 🙂 Na przykład Uherskiego urodziny… Ale, ale! Roczek tylko? Toż to szczeniak prawie taki jak ja 😀
Uherski, Bracie W Szczeniactwie – zdrowie młodzieży! 😆
emi, ja poproszę o hotdoga! 😀
Bobiku!
Proszę bardzo! Jest Hot Dog! 🙂
Dziękuję, ale gdzie keczup? 😀
O, kurczę! Już nie dostanę. 🙁
No to zrób to sam! Będę musiał usiąść na pomidorze 🙂
A dla wszystkich Przyjaciół na dobranoc; Joe Dassin…
Dobranoc! 🙂
Bobik!!!
Swojaka byś jadł?! 😯
Mt7
Boże broń od takich lekarzy! Tym bardziej z chorym sercem! Zrób mu na złość i miej się kwitnąco, zdrowo i radośnie 😎
Mam w rodzinie przyjaciela taką sytuację. Fakt- groźna białaczka. Robili z człowieka terminowego pacienta (do tygodnia- dwóch), a było to jakieś pięć lat temu. Pan czuje się wciąż wspaniale, jest aktywny i w ogóle nie przyjmuje do wiadomości wróżb medycznych.
Ostatnio cierpię na zupełny brak czasu i prawdę mówiąc- umknęła mi historia , o której wspomniała Alicja. Cofnęłam się i sprawdziłam. Powiem jedno- jesteś bardzo wrażliwą i ciepłą osobą, o czym świadczy też sposób twojego tłumaczenia zamilknięcia.( ja tam bym od razu ostrzyła końce na maczudze, a ty przerzucasz odpowiedzialność na tzw. czynniki zewnętrzne- postaram sie brać z ciebie przykład).
Mt7, twoje zwierzenia dotyczące problemów zdrowotnych z twoja Mamą dla wielu z nas sa cenne.Uczą ,ze empatia jest cenniejsza od egoizmu i tzw. swietego spokoju, a ludziom w podobnej sytuacji- dają przykład, jak się nie poddawać i zachować pogodę ducha. Zawsze znajda się znajdą tacy ,co wstają lewą nogą. Co poradzić…..
Jędrzeju,
Proszę przyjąć ode mnie rocznicowe powinszowania!
MT7,
również cieszę się, że wrócilaś. Problemami nie warto się przejmować, tzn przejmować się nie da, ale przecież my cieszyliśmy się, że się z nami dzielisz klopotami. To przecież znaczy, że masz zaufanie do nas i że nas lubisz. 🙂
Jędrzeju,
i ja gratuluję Ci rocznicy. 🙂
Alicjo!!!
Jakie jadł? Ta jamolka wyglądała mi na rzeczywiście gorącą dziewczynę, więc chciałem się z nią pobawić. No, wiesz, taki goniony berek, połączony ze smarowaniem bitą śmietaną albo i keczupem. Co to, bawić się już szczeniakom nie wolno? 😆
Bobiku!
Jakieś takie….dosyć „wyszukane” zabawy preferujesz. Dobrze, że nie wspomniałeś o zapasach w budyniu. 😉
Tudzież – kisielu 😆
Nie mogę wspominać o zapasach, bo wyznaję zasadę „co masz zjeść jutro, zjedz dziś” i w związku z tym żadnych zapasów nie posiadam 😀
Bobiku! Nie posiadasz żadnych zapasów?? Zapewniam Cię, że nie ma większej radości dla psa i jego pańci (pana), gdy przypadkiem odkrywa się kosteczkę zakopaną w fotelu, donicy z ziemią, pudle dziecięcych zabawek… Z własnego doświadczenia wiem, że ziemia pod świeżo posadzonymi kwiatkami w ogródku, to równie rewelacyjna kryjówka na psie skarby 😉 Pogadaj ze starszymi kuplami i spróbuj sam coś zadołować. Emocje lepsze, niż podczas gonienia kotów.
Witam Wszystkich. Wczoraj nie dotarłam do Budy, bo w moim mieszkaniu działy się sceny rodem z Sodomy i Gomory (fotoreportarz w przygotowaniu). Warsiawska przygoda Owcarka cudna 😀 Dawno się tak nie uśmiałam z Jego wpisu, dawno też nie zmartwiły mnie tak wieści od Was 🙁
Sama właśnie borykam się z problemami rodzinnymi, więc nie zawsze bacznie śledzę budowe wpisy. Troszkę musiałam poszperać, zanim wydam swój głos w dyskusji. Emi ma rację. Pochodzimy z różnych środowisk i to co jednych bawi, innych może bardzo ranić. Wiem co znaczy przez 24 godziny na dobę opiekować się ciężko chorym człowiekiem- członkiem rodziny. A w sytuacji, w której nasza Maria się znajduje, nawet błahostka może wyprowadzić z równowagi. Chociaż czy błahostką można nazwać wpis Basi??
Nie mnie oceniać.
Wiem, że bardzo polubiłam Mt7 i w żadnym wypadku nie kolą mnie w oczy jej wpisy i wołania o pomoc.
Dlatego też dołączam się do apeli Budowiczów. MARIO!!! Stworzyliśmy niewielką grupkę zaprzyjaźnionej ferajny, takiej do tańca i różańca. Nie pozwól nikomu się stąd przepędzić.
Czekamy na dalsze informacje o Mamie, kaktusach, poszukiwaniach synowej i fotki 🙂
mieciowo, takie zapasy są tajne łamane przez poufne i żaden rozsądny pies nie przyzna się do ich posiadania. Ale jak nikomu nie zdradzisz, to Ci coś szeptoszczeknę na ucho: ja już odkryłem, że kanapa służy nie tylko do wylegiwania się. 😆
Jędrzejkowi gratuluję pierwszej rocznicy i życzę wielu ciekawych tematów do poruszania w Budzie 🙂
http://picasaweb.google.com/mieciowa/WBudzie/photo#5152111465286637586
U nas w rodzinie jest taki zwyczaj (nie wiem skąd przywędrował), że przed dzieckiem kończącym roczek, kładzie się chleb, krzyżyk, pieniądz i książkę. Wyciągnięty fant jest wróżbą na całe przyszłe życie.
Tym sposobem zostałam bogatą zakonnicą przy wielkim apetycie 😆
W tym miejscu nie mogę sobie odmówić przyjemności opisania autentycznego zdarzenia sprzed paru lat.
Otóż nasz pies- Reksio, dostał od swego pana kilka pętek kaszanki. Ponieważ był najedzony, a kaszanka najlepsza odleżała- zaczął ją zakopywać (wyprzedzę ew. protesty- nie znam zdrowszego psa, wizyty u lekarza były tylko z powodu szczepień i stoczonej bójki).Był u nas wtedy pan, pomagający przy obejściu, którego bardzo zbulwersowała dieta naszego psa. Uważał, że pies nie może jeść takich rarytasów jak człowiek, a zakopywanie kaszanki to grzech. Tak więc zanim się zorientowaliśmy, M. przykucnął przy pierwszym zakopanym kawałku i zaczął odkopywać ” zapas” robiąc fontannę z ziemi. Tuż obok niego , w ten sam sposób Reksio kopał dołek pod drugi kawałek. W pewnym momencie nasz pies się zatrzymał i przysiadłwszy na tylnich łapach, patrzył jak M. wygrzebuje pętko.
Powiem krótko- szkoda ,że nie mieliśmy wtedy kamery….. 😆
Bobiku, w naszej firmie prosisz i masz 🙂 Przepraszamy za zwłokę, niestety nasz pracownik ok. 22 zaczyna tracić kontakt z rzeczywistością i lepiej nie powierzać mu wtedy żadnych, powtarzam żadnych odpowiedzialnych zamówień 🙂
Dlatego by wynagrodzić tak długi i dotkliwy- zapewne- czas oczekiwania, do zamówionego Łan HotDoga dodajemy KoleżankęJagodziankę ku wspólnym spacerom – gratis 🙂 😉
dla Bobika 🙂
ps.
Pomimo naszych starań i nalegań – dodawano jedynie musztardę, tym bardziej prosimy łapsnąć strzałką w prawo ku Jagodziance 🙂
Alicjo – koty siedzą cicho 🙂 tak cicho, że aż się zastanawiam – czy się gdzieś nie wyniosły z budy 🙁
Małgosiu, to musiał być piękny obrazek 🙂
Bobiku, ale ci dobrze! Takie towarzystwo?! 😆
Emi,
NIEZAPOMNIANY!!!!
emi, podziękuję, jak się odśmieję. Ale to może trwać dłuuuuuuugo! 😆
Mt7 – 🙂 Ty wiesz…
Emi,
koty się nie wyniosły, ale w ten upał to sobie szukają chłodnego kątka, a ten jest daleko od komputera 🙁
Nasz nestor Don Maurizio na dniach (1 lipca) ukończy 20 lat i w związku ze spodziewaną fetą i seansem fotograficznym odsypia na zapas, bo nic tak nie służy zdrowiu i urodzie, jak wystarczająco długi sen – jak powiada 😎 Vito i ja kombinujemy, czym go zaskoczyć i ucieszyć, może jakiego na wpół żywego ptaszka mu przyniesiemy? Wróbli ci u nas dostatek, ale trudne do złapania 🙁
Marysiu,
ten konował pewnie miał na myśli Twoje ciśnienie i stan wentyli. Skoro wytrzymałaś tak długo na tym blogu, to te wentyle jeszcze Ci posłużą kopę lat 😉 Dobrze by jednak było pod opieką dobrego doktora wpłynąć trochę na Twój organizm, aby tych wentyli nie testował za często. Fatum rodzinne nie jest takie determinujące wobec zdobyczy nowoczesnej medycyny. A najgorsze są takie samospełniające się przepowiednie, bo kuzynki, to i ja 🙁 Ty właśnie będziesz wyjątkiem 🙂
Witojcie, ostomili! Okazało sie, ze sprawa Basiecka-EMTeSiódemecka przeniosła sie na Basieckowy blog
http://basiaacappella.wordpress.com/od-slowa-do-slowa/
tamok więc wyryktowołek swojom wypowiedź. I – tak przynajmniej w tej kwili cuje – więcej głosu w tej sprawie zabierać nie powinienek.
EMTeSiódemecka pedziała: „może kiedyś wrócę”! I tego sie piknie trzymojmy! 🙂 Choć jesce roz padom, ze cokolwiek EMTeSiódemecka zadecyduje – musimy to usanować.
Kotów faktycnie jakby ubyło… Ale Alfredzicek i BlejkKocicek chyba robiom, co mogom, coby miau i mrrau w budzie jednak nie zabrakło 🙂
Uffffffffff,witajcie!!
Wczoraj w nocy usilowalam dopchac sie do budy,ale nie wpuszczali 🙁
Szesc razy probowalam i nic,wiec poszlam sobie spac i dzisiaj znowu ponawiam probe i zeby to bylo mi odsatni raz,takie przeszkody pod nos rzucac,a fuj 😉
Chcialam jeszcze wrzucic swoje trzy grosze a propos nieporozumienia jakie zaistnialo miedzy dziewczynami 🙁 Caly chyba szkopul w tym,ze trzeba wlasciwie odczytac formule blogu!!Troche zaanektowalismy bude Owcarka i rozmawiamy sobie tutaj nie tylko o felietonach Gospodarza,ale i o naszych codziennych troskach!!
Jedni z perspektywy Londynu,Amsterdamu ,inni z perspektywy kociej poduchy,czy chociazby psiej budy 😉 O swoich zmartwieniach pisala nie tylko mt7-czka,ale mieciowa,kapiszonek,plumbum.Martwilismy sie operacja Heleny,zdrowiem mieciowego i wielu innych!!Kazdy szuka w budzie dla siebie miejsca.Sprobujmy to zrozumiec,a jesli cos nam nie odpowiada,zawsze mozemy usiasc w innym kacie.Tam tez jest Smadny i jalowcowa 😉 😀
Pozdrawiam goraco z Krainy Wiatrakow 🙂
Wygląda na to, że za kilka dni hucznie pijemy za zdrowie Don Maurizia! 😀
Oj chyba wczesniej,bo nasz Gospodarz imieniny ma!!!!!Pora mrozic Smadnego,bo niedziela tuz tuz 😉
No wiadomo, w niedzielę za gospodarzy dwóch blogów, a we wtorek za Dona 😉
Każdy powód lubimy 😀
Ostomili!
Nie muszę chyba przekonywać, że od roku jestem w Budzie i emocjonalnie uczestniczę w tym, co się w Budzie dzieje, a także u Sąsiadów.
Przeczytałem sznureczek podany przez Owczarka i, przyznam się, nieco się przestraszyłem.
Iskrzenie, które nastąpiło w okolicy 16go czerwca, zaczyna rosnąć, nieprzymierzając, jak baba drożdżowa u Pana Piotra; przyjmuje zasięg interpersonalny a nawet interblogowy i, wszystko na to wskazuje, ma charakter rozwojowy.
W tej sytuacji mam propozycję żeby tę eskalację przerwać!
Niech wszystkie personae dramatis spróbują się cofnąć do początków konfliktu, w niektórych przypadkach do zdarzeń sprzed 16go czerwca, i rozpoczną dialog od początku!
Jeżeli wszyscy dojdą do takich samych wniosków i stwierdzeń, to trudno! 🙁
Być może jednak, uzmysłowimy sobie nowe okoliczności, które nie pozwolą na formułowanie skrajnych ocen, a wtedy łatwiej będzie powiedzieć zwykle i po ludzku: Przepraszam!
Czego sobie i Wam życzę! 🙂
Hej!
Jędrzeju,
przestrzeń wirtualna nie daje takiej możliwosci reakcji, odpowiedzi, dogadania się jak real, w którym „mowa ciała” też wysyła odpowiednie sygnały.
Co do sznureczka podanego przez Owczarka, nie czytaj od początku, tylko od końca może 😉
Don Alfredo
– jak to dobrze, że zdążyłam z założeniem mojej firmy usług kotmailowych, przed tak zacną uroczystością 🙂 Don Maurizio zasłużył sobie na godne uhonorowanie tak wspaniałego jubileuszu 🙂 Do Waszych planowanych niespodzianek ( mam nadzieję, że się przyłożycie chłopcy ) chciałabym dołączyć swój drobny, acz z serca płynący podarunek 🙂 . Czasu zostało niewiele, a droga długa i niebezpieczna, więc już dziś muszę go wysłać rozstawnymi koty. W dodatku te upały. Ale cóż mam nadzieję, że jednak się uda – przesyłka dotrze na czas i w stanie zdatnym do spożycia 🙂
Don Alfredo proszę Cię o życzliwe przyjęcie kuriera i daj znać czy dostawa przebiegła pomyślnie ( to pionierska usługa i wszelkie uwagi oraz sugestie przyjęte będą z wdzięcznością ) 🙂
Emi,
piękny podarunek, dziękuję! A ten kurier, to jak sam Maurizio w młodym wieku 🙂 Vito proponuje sprawdzić osobiście świeżość przesyłki, aby nie zaszkodziła naszemu nestorowi 😎
emi-mam nadzieje,ze to nie jest „nasza’mysha??? 🙁
A tak a propos,gdzie sie podziala budowa mysha?? Chyba nie zlekla sie Don Alfreda?
Mysha już od dawna jest zaproszona do mnie na kolację, ale się ociąga 🙁
Jędrzeju Nadbużański.
W sytuacji braku poczucia humoru ,dystansu do siebie i swojego ułomnego człowieczeństwa przyjmowania wszystkiego tak poważnie że nie ma możliwości spojrzenia na siebie z oddali rodzą się upiory przed którymi nie ma gdzie uciec. Niestety dostałem po łysym łbie za coś co wydawało się dla mnie oczywiste , powszechnie zrozumiałe będące ikoną dowcipu i aluzji…
A co poeta chciał powiedzieć?
Poeta na początku nawoływał do spokoju do zaniechania dyskusji nad sprawą sztucznie wykreowaną przez paru szukających sensacji i rozgłosu dziennikarzy i politykierów idących w odstawkę. Coś co rozwiązuje się w zaciszu czterech ścian własnego domu a jeśli nie można tego załatwić w normalny sposób to powinien decydować o tym sąd rodzinny, stało się przyczynkiem wielodniowej dyskusji na blogu gdzie mówi się o gotowaniu , dobrym obyczaju i gdzie nikt nikogo nie powiniem ” zbawiać ” bo każdy jest dorosły i wydawałoby się ,że rozumny.
Każdy musi zdawać sobie sprawę z tego , że mądrości dla nas najważniejsze dla innych mądrościami nie są.. Moja blogowa koleżanka z którą wiele razy rozmawiałem , lubiłem za jej inteligencję i dowcip tak opacznie zrozumiała moje słowa ,że doprowadziło to do sytuacji bez wyjścia..
Nie chciałem przepraszać za coś co nawet przez chwilę nie przyszło mi do głowy a co wmawiała mi kilka razy używając najbardziej wulgarnych słów i określeń.
Za coś co w realu kwituje się tym samym tylko w drugą stronę, ripostuje i powoduje uśmiech bez obrażania , w świecie blogowym dotyka tak bardzo i kaleczy że nigdy nie zostaje zapomniane i wybaczone.
Może jednak warto przypomnieć sobie słowa :
Wybaczamy i prosimy o wybaczenie.
Przepraszam i proszę o wybaczenie .
Nasza Mysha – toż sumienia bym nie miała 🙂
Don Alfredo, nie spodziewałam się tak szybkiego pokonania trasy 🙂 ,czyli jednak miałam oko – dobrze obstawiłam kuriera 🙂 Co do przesyłki – to proszę umieścić gdzieś w śniegu 🙂 lub jakimś chłodnym i przewiewnym miejscu by skruszała 😉 🙂
…taak troskliwość Vita jest doprawdy rozczulająca 😉
emi, dopiero teraz powoli kończę się odśmiewać i dziękuję za Hot Doga! 🙂
Misiu małej wiary,
A czemu niby miałoby nie być zapomniane i wybaczone? Wszak przepraszamy za popełnione gafy, a nie- zanierzone podłości, czyż nie?Każdemu zdarza się faut pas, a wiecznym gniewem pałają tylko ciasne umysły 😉 🙂
emi, zapomniałem, a nie masz przypadkiem na składzie Kot Doga? 😀
Misiu, czytałam tę ” wymianę zdań” i z poczuciem humoru jak ze wszystkim, każdy ma swoje 🙂 Może nie wszyscy oglądali ten film, a wyrwany z całego kontekstu i zaserwowany przy takiej temperaturze emocji, był ten żart bardzo ryzykownym. Niemniej uważam, że rozjechano Cię zbyt okrutnie za niego. Nie chcę się odnosić personalnie, dlatego powiem tylko, że bardzo powszechną naszą ludzką słabością jest stosowanie osobnych miar dla własnych i cudzych wypowiedzi. I absolutne temu zaprzeczanie po przyłapaniu 😉
oj Bobiku, widzisz co się dookoła dzieje 🙂 lepiej przemyśl to ostatnie zamówienie, bo coś za poprawne międzygatunkowo to ono nie jest 😉 🙂
ps.
niczego nie obiecuję 😉
Misiu!
Zdaję sobie sprawę z tego, że w wirtualu bardzo łatwo pójść „o jeden most za daleko”. Nie ma się przed sobą żywego człowieka, któremu się patrzy w oczy!
Dlatego zaproponowałem jakby cofnięcie się w czasie i rozpoczęcie dysputy od nowa.
Czy to jest możliwe? Nie wiem…
Ty przegrałeś ( a może nie? ) z wybujałym ego, które wielbi tylko siebie. Z tak zajętej pozycji bardzo trudno się wycofać…
W każdym razie, sądzę, że wypowiedzenie cytowanych przez Ciebie słów; Przepraszam i proszę o wybaczenie, musi wynikać z autorefleksji, a nie być odpowiedzią na czyjeś żądanie lub rozkaz!
Jest wielką sztuką przyjąć na siebie nawet niesłuszne oskarżenie i przeprosić za mimowolnie wyrządzoną przykrość. Im szybciej to nastąpi i w im uprzejmiejszej formie, tym prędzej zostanie rozbrojone pole minowe, na które weszliśmy. Trwanie w uporze tylko potwierdza słuszność oburzenia drugiej strony sporu.
Jest taka zasada, że jeśli kilka osób ci powie, że jesteś pijany, to nie próbuj udowodnić, że jesteś trzeźwy, tylko idź się przespać 😎
Misiu Drogi, czasem w ogóle nie chodzi o to, kto ma rację i nie zawsze warto się pryncypialnie przy racji upierać. Nawet w swoim krótkim szczeniaczym życiu zdążyłem zauważyć, że nic mi nie daje postawienie na swoim, jak potem wszyscy zabierają zabawki i idą się bawić na inne podwórko, albo też ja muszę się przenieść do innej piaskownicy. I szczerą prawdę zauważa przecież Małgosia, że najczęściej przepraszamy właśnie za to, czego wcale nie mieliśmy zamiaru popełnić, ale tak jakoś głupio wyszło, wbrew naszym intencjom. Przecież „przepraszam, nie chciałem” oznacza dokładnie tyle – moje działanie nie miało na celu zranienia czy dotknięcia kogokolwiek (albo konkretnie – Cię), był to efekt przypadkowy i jest mi przykro, czy głupio, że wyszło właśnie tak.
Tobie teraz też przykro, że koleżanka blogowa opacznie Cię zrozumiała. Ale przecież nigdy nikt, nawet najbliższy człowiek, nie będzie Cię rozumiał zawsze zgodnie z Twoimi intencjami. I po to właśnie wymyślono różne takie słówka jak przepraszam, nie chciałem, nie gniewaj się, itp., żeby korygować różne nieporozumienia, nawet jak one zaczynają przybierać bardzo emocjonalną formę. Więc warto tych słówek używać i to najlepiej w porę, żeby sytuacje nie robiły się bez wyjścia, bo to nie jest objaw „braku honoru”, tylko wręcz przeciwnie – wielkoduszności i inteligencji socjalnej.
Daję Ci Szczeniacze Słowo Honoru, że jeśli Cię tym wpisem urażę – choć moją intencją jest szczera pogaducha od serca, a nie jakieś pouczanie Cię – to nie będę miał najmniejszego problemu z tym, żeby Cię przeprosić, jeżeli tylko mi powiesz, że Ci się przykro zrobiło.
A z tym, że coś na blogu nigdy nie zostanie wybaczone i zapomniane, to – mam nadzieję – przesada. Never say never! 😀
Alfredo, w dużej mierze Łajza Minęli 😀
Jędrzeju, na litość faraona! Przeczytałem w tył i jęknąłem. Przecież jak będziemy stawiać sprawę w kategoriach wygranej czy przegranej, to się nigdy z tego nie wygrzebiemy! To w ogóle nie o to chodzi!
Misiu,
cytat podałeś najbardziej nieodpowiedni w najbardziej nieodpowiednim momencie w poważnej dyskusji i sam przyznasz, ze absolutnie nie mogło to byc uznane za żart, w kontekście dyskusji. Dyskusja była poważna i dystans do siebie i poczucie humoru trudno było okazywać. Doczekałeś się inwektyw, bo nie stać Cię było na – o, przepraszam, wygłupiłem się. Do tej pory uważasz, że nie masz za co przepraszać. Ot, i cała sprawa.
p.s.
łajza mineli z poprzednikami , bo mnie też nie chodzi o nic wiecej, jak o dogadanie się, i o co nam wszystkim poszło. Teraz juz chyba wiemy, o co nam wszystkim poszło i warto by przewietrzyc atmosferę, zasiąść przy Smadnym i jałowcowej i normalnie pogadać. I nie kurpsiować, bo juz zeza od tego dostaję!
Emi
Ja doskonale zdawałem sobie sprawę z tego jakie mogą być konsekwencje po tym jak użyłem cytatu z Seksmisji. Odstąpiono od tematu i rzucono się na mnie. O to mi chodziło.
Parę razy w życiu miałem takie momenty gdy wolałem dostać po głowie wiedząc ,że spowoduje to dużo poważniejszą dyskusję niż klepanie bez sensu i składu. Niestety wiele dyskusji na blogach ma tendencje do rozkręcania się i w sytuacji gdy gospodarz usadawia się w pozycji dobrego poczciwego wujaszka, co to gałązki nie złamie, złego słowa nie powie, chce być dobry dla wszystkich, musi to doprowadzić do wybuchu i rzucania mięsem. Piję piwko na werandzie a wy róbta co chceta. Tak się nie da . Potrzebny jest czasem kubeł zimnej wody na rozgorączkowane towarzystwo. Zawsze starałem się być niezwykle lojalny w stosunku do gospodarza u którego jestem gościem , ale widzę, że nie zawsze jest to dostrzegane i doceniane…
Okazuje sie,ze ten incydent zmusil wszystkich do refleksji i byc moze do oczyszczajacej dyskusji 🙂 Jutro jest nowy dzien,zacznijmy wszystko od nowa,juz bez swarow i niedomowien!!!
I z tym optymistycznym uczuciem udaje sie na spoczynek,zyczac wszystkim budagosciom DOBREJ NOCY 🙂
Alicjo, mnie się wydaje, że to nie cała sprawa, bo przy okazji takich sytuacji wypracowuje się formuły współżycia na blogu. I o ile nie ulega dla mnie wątpliwości, że za wyrządzoną przykrość należy przeprosić, czemu kilka razy już dawałem wyraz, to sądzę, że między dorosłymi ludźmi skuteczniejsze powinno być sygnalizowanie „słuchaj, wlazłeś mi na odcisk”, a nie żądanie „weź i przeproś natychmiast!” I ja widzę sens naszej rozmowy w tym, żeby z jednej strony skłaniać do wyraźnego, ale uprzejmego zawiadamiania „o, właśnie dźgnąłeś mnie parasolem w oko”, a z drugiej do odruchowej i równie uprzejmej reakcji „sorry, nie chciałem, czy mogę to jakoś naprawić?”. Tak że dla mnie to nie tylko raban wokół Misia, ale i pytanie, jak możemy się zabezpieczyć na przyszłość przed takimi historiami, za którymi nikt chyba nie przepada. Tak mi się widzi, że jasne zasady gry trochę w tym pomagają.
Ale jak chodzi o wspólne zasiąście przy Smadnym i jałowcowej, to oczywiście jestem trzy razy za!!! 😆
Gospodarz każdego blogu jest gospodarzem, a nie sędzią i egzekutorem wyroków. W moim rozumieniu powinien pozostac neutralny.
A my powinnismy rozładowywać swoje własne sarpacki, nie sądzisz, Misiu?
Przeciez to my rozmawiamy miedzy soba, a Gospodarz robi swoje, gosci nas.
Nastepnym razem nie poswięcaj sie, rzucając żartem nie na miejscu, żeby „wywolać poważną dyskusję”. Tamta była mało poważna? 😯
Dobranoc.
… o, znowu! No to tez właśnie mniej wiecej w tym duchu, Bobiku. Ale jak mówisz , ze ci wsadzono parasol pod żebro, a ktos nie słyszy, to co robic, co robić?! 😯
A teraz juz spadam na zakupy, bo jutro goście!
Bobiku!
Ale Ty też jesteś zadziora! Nie dałem Ci wczoraj keczupu do Hot Doga, to mnie dzisiaj objechałeś. 🙂
EMTeSiódemeczko,
W moim komentarzu z 15:06; 15:54 nie zamierzałam aluzji do Twej sytuacji rodzinnej* a tylko wspomnienie wypowiedzi nt. sytuacji w kraju, itp. – analogicznie do tematu ówczesnej naszej wymiany poglądów.
Za przykrość i ból związane z nieporozumieniem najserdeczniej przepraszam.
Postaram się pamiętać i kojarzyć Twą Osobę tylko z fajnymi, rezolutnymi, optymistycznymi wypowiedziami i przejawami aktywności w tym miejscu: a to: kilkudziesięciogodzinnym (minimum!) przygotowywaniem obrazków Budy; biegłością komputerową a zwłaszcza w programach graficznych; Twymi relacjami nt. przygotowywania kondycji ‚na Ziemię Świętą’; wyprawami rowerowymi do Centrum Stolicy; udzielaniem się we wspólnocie Taize, ‚to „oni” mieli kompleksy a nie ja’ 😉 itd…
(…I ze ślicznym zdjęciem z Synkiem! 🙂 )
Trzymaj się i nie daj zwątpieniu!
Raz jeszcze bardzo przepraszam!
Barbara
___
*Nie ośmieliłabym się choćby dlatego, że znam problem tylko z drugiej ręki (opieki Mamy nad Babcią przez 10 lat). Sama od 14r.ż. opiekowałam się systematycznie starszymi jako harcerka czy dzieciakami ‚na wózkach’ jako wolontariuszka od angielskiego. Od dwóch lat znów zachodzę do domu opieki nieopodal, 2x w tygodniu… Ale to wszystko nie umywa się do samodzielnej, nieustannej troski o poważnie chorą osobę…
Basiu – chylę czoła. W takich momentach trochę żałuję, że jestem psem, nie Człowiekiem.
… to co, po Smadnym dookoła? 😉
No, użyjmy jeszcze, zanim nas posadzą! 😀
No przeciez siedzimy – w Budzie 🙂
Byle nie gdzie indziej!
Po Smadnym! (ja już po winku, ciągle nie mogę jakoś pójść spać)
To jeszcze dla Misieczka o „Seksmisji” sprzed kilku dni z sąsiedniego blogu – pytanie Stanisława, odpowiedź moja i Bobika i odpowiedź Stanisława.
Polecam i pozdrawiam!
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=522#comment-66743
Zdrowie!
Chwila, ja tu sobie dopiero pierwsze winko nalałam! I jeszcze słonce swieci!
Zdrowie wszystkich!
Niespaczy tu więcej. Włóczą się i patrzą gdzie kto popija, żeby się podłączyć. Zdrowie! (tylko na zagrychę uprzejmie poproszę o śledzika zamiast kremu katalońskiego)! 😀
Krem kataloński to miał być na rano, nocny Bobiku 😉
Strasznie się trzeba przebijać do tych komentarzy – ale doceniam i jestem cała szczęśliwa, że na moją poniekąd cześć Owczareczek wyryktował jeden z dłuższych chyba wpisów w swoim blogowaniu 😉
Buźka wszystkim! Dobranoc!
A Ty Bobik co popijasz, że śledzika na zagrychę? Ja chilijskie wino shiraz czerwone do… własciwie niczego, migdały podżeram palone 😯
A swoja droga prawda, po blogachłażą i imprezy wypatrują 😉
No, przecież śledzik do piwka to czysta radość życia! Hop, siup, i dużo cebulki żeby mi było! 🙂
Się zrobi w odpowiednim czasie, się zrobi 🙂
Ja pod śledzika wolę czystą zmrożoną dobrze. Ale to dwa razy do roku. Sledziki zreszta też rzadko robię 🙁
Ale za to duzo!!!
Zaczęło mnie morzyć. To chyba odpowiedni moment, żeby Starym wleźć z ubłoconymi łapami do czystej pościeli 😀
Dobranoc!
…a to prosię, ten piesio!
A śpijcie sobie, śpijcie… ja spokojnie 6 godzin za Wami… 🙂
Ale sobie Alicja z Panią Dorotecką i Bobikiem w nocy pohulali! I nie zawołali! 🙁
No, rzeczywiście, impreza była, że hej! Proponuję kontynuację dzisiaj, bo okazja zacna. 🙂 W południe wypiję smadnego na okoliczność. Mam nadzieję, że wszyscy dołączą. 🙂
Wołali, wołali, ale echo było już śpiące i odmówiło współpracy 🙂
A w Amsterdamie jakie piwo najlepsze ?
Najlepsze to są kasztany!
… na Pigalaku oczywiscie. Jak tylko miałam okazję, spróbowałam. Niech sie wypchaja kasztanami !
Bry wszystkim 🙂
I miłego dnia!
Basiu,
przyjmuję Twoje wyjaśnienie.
Szkoda, że od razu się nie odezwałaś, ale teraz to już nie ma znaczenia.
Pozdrawiam Cię.
Maria
Misiecku, ja byłam kiedyś w takiej knajpie na Leidseplein, gdzie stoi ogromna kadź Heinekena. Polubiłam go wtedy, to było lata temu, teraz nam spowszedniał. Dawno tam nie byłam, już stęskniłam się.
Alicjo, byłem na zakupach i spotkałem niechcący pewnego indyka, który tak się przejął Twoim wpisem, że dał się wypchać kasztanami. Horrrror! 😯
A ja bardzo lubię kasztany w każdej postaci 😀
A strzelałyście z procy…kasztanami? 🙂
Jędrzeju,
Grzeczne dziewczynki z kasztanów robią ludziki 😉 🙂
Grzeczne, tak… 😉
Jędrzeju,
A my niegrzeczne? My tylko tak od czasu do czasu dokazujemy.Tyci tyci. Przecież grzeczne nie oznacza od razu -święte 😀
😉
Dla mnie te jadalne są mdłe. Spróbowałam, podziękowałam.
Bobik?! Wypychasz tym indora?! 😯
No co Ty, ja? On sam się wypchał, bo Sekretarz tak kazała. 🙂
…aaaaa! To tak mi mów 🙂
To z tej innej bajki:) A nawet fajnej powieści.
Witajcie,
ciesze sie,ze znowu jestesmy w kupie! 😆
Widze,a wlasciwie czytam,ze mamy podobne gusta Alicjo,bo ja ani za kasztanami nie przepadam,ani za …………….Miloszem 🙁
A piwko w Amsterdamie,a wlasciwie w Holandii,to jest tego cala moc.Kazdemu podlug gustu i smaku! Ja lubie tez Grolsch,byle nie w puszce.
Ktos wspomnial proce,nawet nie wiecie jakby mi sie w nocy przydala!!
Jakis sku…………….k szalal w srodku nocy na motorze.Takim co to halasu robi na pol miasta.Mialam ochote wstac i strzelic mu kamulcem w siedzenie,ale nie bylo zadniusiej procy pod reka
Hej!
Ano!
W dawnych czasach byłem niezłym producentem proc, szpadryn, itp.
Więc jakbyś chciała… 🙂
Oczywiscie,ze chce!!!!!!!
Od razu przypominaja mi sie stare dobre czasy,bo tata chowal mnie na chlopaka i z moich portek wystawala zawsze proca 🙂
Raz o zgrozo o wlos bylabym wybila kolezce oko 🙁 Na szczescie wszystko skonczylo sie szczesliwie.Ale szaleniec ze mnie byl, ze hoho………..
Moją specjalnością były maleńkie proce na tzw. skobelki. Pewnie nikt już nie wie co to było. Świetnie strzelało się do szyb okiennych; zostawała dziurka i siateczka pęknięć.
Bardzo nie lubiliśmy kierownika szkoły, więc… 😉
Jędrzej zrobi, przekaże Misiowi, a ten zawiezie Anie… Drżyjcie motocykliści! 🙂
Najlepsze proce były z bzu i długich czerwonych wentylków i skóry. Skobelki były ze stalowego drutu .Proca z gumy modelarskiej . Bez skórki.
Póki co; wirtualna proca dla Any. 🙂
Łuk jest jednak fajniejszy. Wiem coś o tym . Śławek mnie nauczył. Trafiłem nawet w lampę nad tarczą.
Dokładnie tak, jak Miś pisze!
Jedrzeju, nie ma to jak ze specjalista pogadac,a i Misiu siedzi dobrze w temacie 🙂
Mialam zawsze proce z wentylkow i ze skorka,ta ostatnia pochodzila zwykle ze starych rekawiczek.Latem robilismy brzydkie rzeczy z kuzynem,bo polowalismy na koty 🙁 O zgrozo niech mi bedzie wybaczone,bo nie wiedzialam (jeszcze) co czynie ;).Potem przerzucilismy sie na cudze kury!! Ale motocyklisci,o to jest o wiele wieksze wyzwanie 😉
Pamiętam te skobelki z drutu – jeden wbił mi się w nogę! Pamiętam też skobelki z ciasno zwiniętego papieru. Bolało jak cholera! Jako że proce były zakazane w szkole, używało się cienkich gumek z pętelkami na dwa palce. Też nieźle nosiło! Jako siostra starszego o pięć lat brata, byłam dobrze wyedukowana w temacie proc!
Ale się towarzystwo z przeszłością zebrało 🙂
Na mój dusicku! Nie było mnie i znowu zaległości w lekturze komentorzy mom! Ale zdązyłek uwidzieć, ze sporo dobrego sie tymcasem wydarzyło. Jo więc piknie, barzo piknie dziękuje syćkim za to, co sie wydarzyło dobrego i ocywiście tyz sie do picia Smadnego przyłącom 🙂
A na pare maili, co to do mnie przysły, postarom sie najpóźniej na pocątku przysłego tyźnia poodpowiadać 🙂
Jędrzeju, a piosenka na dobranoc? Jeśli nie Ty, to kto? Mam na myśli tę o procy, szelkach i wróbelkach. 🙂
Dobranoc.
Ano wydarzyło się, wydarzyło! 🙂 Może się już całkiem na dobre obróci…
A ja dzisiaj wypatrzyłem, że w ogródkach pięknie kwitną groszki i róże…
No to posłuchajcie. 🙂
Jędrzeju – 🙂
O procy już nie musi być. 🙂
Dobrych snów wszystkim. 🙂
b6b6 – o jak ładnie!
Dostałem nowy taras do wylegiwania. Jak chcecie, to możecie do mnie zajrzeć – jest dużo miejsca, na pewno się wszyscy zmieścimy. 😀 Trudno było sfotografować w całości, ale i z kawałka możny się zorientować, o co chodzi
http://www.wowil.coldlight.pl/rudera/img_dom/6391bruk1.jpg
Bobiku, pięknie u Ciebie! 🙂
Teraz już sie żegnam, bo rano muszę być w miarę przytomna, gdy usłyszę: „Cześć, babciu, śpisz?”
Ech! Też bym się w takim miejscu powylegiwał… 🙂
W mojej szkole chłopcy najczęściej używali 2R czyli- rurka+ryż.
Teraz mlodzieńcy również wybijają szyby w szkole, ale ślady wskazują na pistolety na małe żółte kuleczki. Parę dni temu taka jedna ekipa żartownisiów z sąsiedniego bloku ostrzeliwała z tej „zabawki” przechodniów i tłukła po lakierze na samochodach, a kolega mojej córki narzekał, że od dwóch dni go pobolewa miejsce, w które został postrzelony .
Co sądzicie o potrzebie budowy strzelnic przy każdym boisku powstałym z inicjatywy pana premiera?
I tym „radosnym ” akcentem życzę Państwu dobranoc.
Jędrzeju, ileż to roboty? Właśnie obwąchuję butelkę czerwonego – wpadaj! 😀
To pon premier proponowoł budowe strzelnic przy kozdym boisku? A tako tarca, do ftórej rzuco sie strzałkami, nie wystarcyłaby? 🙂
Taras Bobickowy rzecywiście pikny! Jo moge z paroma flaskami Smadnego tamok wpaść 🙂
Owcarku, to Uherskiego pod pachę, albo w ząbki i dawaj! 😀
Bry!
Czy to nie Pietra i Pawła dzisiaj? Cosik mi sie zdaje….
No to Pietrom i Pawłom wszystkiego najlepszego! Mam nadzieję, ze mamy jakichś w Budzie? 😉
Cudowne…
🙂
Pozdrówka.