Cempion

Kie jo w swym przedostatnim wpisie zbocyłek film o poni Koko Szanel, być moze zdziwiliście sie, skąd jo ten film znom? Do kina sie zakrodłek, cy jak? No więc jo casem rzecywiście do kin sie zakradom, ale tym rozem to wnuk mojej gaździny zdobył kasi płytke di-wi-di z tym filmem, pokwolił sie tym gaździnie i obiecoł wpaść do niej z wiecora. Wte gaździna zadzwoniła na hole do bacy, coby pokwolić wnuka, jakie to z niego dobre dziecko, bo z piknym filmem do babki przyjdzie. Kie jo sie o tym dowiedziołek, to pomyślołek se, ze chętnie zesełbyk do wsi i film ten obejrzoł. Ba pozostałe owcarki z holi – Harnaś, Dunaj i Modyń – pedziały, ze one tyz fcom. No, krucafuks! Syćka przecie nie mozemy póść! Fto bedzie pilnowoł owiec?
– A jakiesi psy ze wsi nie mogłyby nos na ten jeden wiecór zastąpić? – spytoł Harnaś.
– Moze by i mogły… – odpowiedziołek. – Zejde na dół i popytom.

No i zesłek na dół. Na pocątek postanowiłek póść do psa, ftórego kupił se niedowno Felek znad młaki, co to jest najbogatsy w mojej wsi. Heeej! To nie był taki zwycajny pies. On był z rodowodem! A ze swym poprzednim właścicielem to on jeździł po polskik i zagranicnyk wystawak psów. No i na tyk wystawak tak barzo podoboł sie psim jurorom, ze ci jurorzy przyznali mu tytuł cempiona! Tak, tak, ostomili. Mocie w swoik miejscowościak psy-cempiony? Jo w mojej wsi – od niedowna mom.

No i przychodze jo do tego cempiona od Felka i pytom:
– Ej, krzesny, fcielibyście dostać flaske Smadnego Mnicha?
– A co to takiego ten Smadny Mnich? – spytoł cempion.
– Barzo pikne piwo, krzesny. Barzo pikne! – wyjaśniłek.
– Czy „barzo pikne” w tej waszej prowincjonalnej mowie znaczy to samo co „najlepsze”? – fcioł sie upewnić cempion.
– Mozno i tak pedzieć – odpowiedziołek.
– A to chcę! Oczywiście, że chcę! W końcu jako czempion zasługuję na to!
– Ale nic za darmo, krzesny. Musicie mi za to wyświadcyć pewnom przysługe.
– Przysługę? – Ton, w jakim Felkowy pies zadoł to pytanie, wskazywoł na to, ze cuje sie on zbyt wozny, coby zwykłemu owcarkowi jakiesi przysługi wyświadcać. Postanowiłek zagrać na jego ambicji.
– Do nicego wos nie namawiom, krzesny – pedziołek. – Jo se zdoje sprawe, ze moze to być dlo wos za trudne.
– Co? Za trudne?! Dla mnie?! – obrusył sie cempion.
– No, wiecie, o pilnowanie owiec na holi idzie – pedziołek. – To wcale nie jest takie łatwe.
– Dla kogo nie jest, dla tego nie jest! – odrzekł wyniośle cempion. – Zobaczysz, prowincjuszu, że co tobie może się wydawać niełatwe, dla mnie jest rzeczą dziecinnie prostą!
– Piknie! – uciesyłek sie. – No to muse jesce ino noleźć trzy abo śtyry psy, coby posły na hole wroz z womi…
– A na co inne psy? – przerwoł mi Felkowy pies. – Jestem czempionem! Dam sobie radę bez pomocy jakichś wiejskich kundli. Prowadź mnie do tych owiec.

No to zaprowadziłek. Bo moze rzecywiście taki cempion to sam umie całego stada owiec dopilnować? Kie dosli my do holi, próbowołek wytłumacyć nasemu nowemu zastępcy, jak postępować z owieckami i jak odganiać od nik wilki, ale on pedzioł mi, ze jest przecie utytułowanym psem, więc wie syćko najlepiej i nie muse mu nicego tłumacyć. No to wroz z Harnasiem, Dunajem i Modyniem zostawili my cempiona pośród owiecek i zesli do wsi. W samom pore pod mojom chałupe my dotarli, bo wnuk był juz u gaździny i właśnie oboje zacynali oglądać film. Na stosie drew, ze ftórego oglądom se przez okno telewizje, dlo śtyrek owcarków było kapecke ciasno, ale jakosi udało nom sie pomieścić.

No i obejrzeli my se ten film o poni Koko. A kie sły juz napisy końcowe, zza stodoły wysunęła sie… kufa wilka!
– Wrrrr! – zawarcołek na niepiloka.
– Wrrr! Wrrr! – zawarceli za mnom Harnaś, Dunaj i Modyń.
Jako ze tego bloga mogom cytać ludzie nie mający jesce osiemnostu roków, na wselki wypadek nie tłumace na język ludzki tego, co my warceli.
– Uspokójcie sie kruca! – popytoł wilk. – Mozecie hipnąć za mnom do lasa?
– Nie idźmy! To pułapka! – sepnął Modyń.
– E, nimo zodnej pułapki – stwierdził Dunaj. – A nawet kieby była, to wyryktujemy takie ujadanie, ze syćka ludzie ze wsi sie zbiegnom i wte nie fciołbyk być w skórze tego wilka.

Uznali my, ze Dunaj mo racje i posli za wilkiem ku lasowi. A tamok… cekało na nos całe stado jego wilcyk kompanów. I jesce ftosi z nimi był – Felkowy cempion! Ale jakisi taki roztrzęsiony i wystrasony. Nie było w nim nic z tej piknej pewności siebie, jakom okazywoł jesce kilka godzin temu. W dodatku jakosi dziwnie oddychoł. Moze dlotego, ze jeden z wilków trzymoł go zębami za obroze?
– O co tutok idzie? – spytołek zdziwiony.
– Wy sie, krzesny, pytocie, o co idzie? – odezwoł sie przywódca wilcego stada. – Idzie o to, ze tak sie kruca nie robi!
– Jak sie nie robi? – próbowołek zrozumieć, co wilk mo na myśli.
– Tak sie nie robi, ze nie gwałci sie odwiecnyk praw gór! – ryknął przywódca stada.
– A pewnie, ze sie nie gwałci – nie mogłek sie nie zgodzić – to przecie ocywiste.
– Ocywiste? – syknął wilk. – Chyba nie dlo wos! Więc na wselki wypadek przyboce wom, ze zgodnie z prawem gór my, wilki, atakujemy owce, a wy, psy pasterskie, ik bronicie.
– Przecie wiem – odpowiedziołek.
– A cy wiecie tyz, co zrobił ten pies, co to go wy z owcami na holi zostawiliście?
– No, tego to jo akurat nie wiem.
– No to wom powiem. – Wilcy przywódca zrobił krótkom pauze, zanim zacął godać dalej. – Kie wysli my z lasa, coby na wase stado zapolować, to ten was zastępca… na nas widok schowoł sie za owce! Wyobrazocie se? Za owce sie schowoł i zacął je pytać, coby go ratowały!
– Wyboccie mu krzesny – próbowołek cempiona usprawiedliwić – ba to był jego pierwsy roz. Moze mu sie cosi pomyliło? Moze trza było, cobyście mu przybocyli, ze to on mo bronić owiec przed wilkami, a nie owce jego?
– Nom tyz tak sie pocątkowo zdawało, ze mu sie pomyliło – pedzioł wilk. – Posli my więc ku niemu, coby mu kulturalnie przybocyć, na cym polego tutok jego rola. Ba on – widząc, ze ku niemu idziemy – zaskomloł i uciekaca! Dobiegł do jednego wielkiego buka i… próbowoł sie na niego wspiąć! Po paru próbak zrozumioł, ze nie do rady. Po kwili dojrzoł jame jakiegosi jeza. No i postanowił sie w niej skryć. Jak on fcioł sie cały do maluśkiej jamy zmieścić – pojęcia nimom. A w dodatku w środku jez akurat siedzioł, no i ten was kompan zaroz ukłuł sie w nos. Znów zaskomloł, obyrtnął sie i zacął uciekać przez hole. Uciekoł w takiej panice, ze nie zauwazył, ze leci prosto na jednego barana. I zaroz łbem w rogi tego barana prasnął! Jaze przytomność od tego praśnięcia stracił. Wte my go dopadli i zaciągli do lasa. A on, kie kapecke doseł do siebie, zacął błagać nos o litość, godoł, ze na wse bedzie nasym unizonym sługom i ze kie darujemy mu zycie, to my se bedziemy piknie odpocywać, a on osobiście bedzie nom najtłuściejse owiecki dostarcoł. Na mój dusiu! Pies pasterski na usługak wilków, a nie bacy! Tego jesce nie było od casu, kie na tym świecie pojawiły sie wilki, owcarki, owce i bacowie!
– Krzesny, cy to syćko prowda? – zwróciłek sie do nasego cempiona.
– Ratujcie mnie! – zawołoł cempion. – Nie pozwólcie, żeby ci okrutnicy mnie pożarli!
To racej nie była dokładno odpowiedź na moje pytanie, ale uznołek, ze skoro cempion nie zaprzeco, to znacy, ze relacja wilka jest prowdziwo. A tymcasem wilk sie oburzył:
– Co?! My okrutnicy?! Jesteśmy ssakami drapieznymi, ale coby nazywać nos okrutnikami, to juz przesada! Ten sietniok najwyraźniej myli nos z ludźmi!
– Pockojcie syćka kwilecke – odezwoł sie nagle Harnaś. – A tak w ogóle to moze ftosi powie, co sie stało z owieckami?
O, Jezusicku! Harnaś mioł racje, ze o to spytoł! Co z owcami? Zostały przecie bez zodnej ochrony! Jeśli wilki je zaatakowały, a Felkowy cempion ik w ogóle nie bronił, to baca i juhasi bez pomocy owcarków pewnie nie dali se rady! Jaz ciarki po plecak mi przesły na myśl o tym, jako straśno masakra musiała sie na holi dokonać.
– Spokojnie – odezwoł sie wilcy przywódca uwidziawsy nagłe przerazenie w ocak moik i pozostałyk owcarków. – Owcom nic sie nie stało. Przecie w nasym stadzie jest wilco młodziez. Ona dopiero ucy sie myśliwskiego rzemiosła. A co to by była za lekcja polowania, kieby nasym jedynym przeciwnikiem był ten zestrachany sietniok? Zodno! Nase młode wilki zgłupły by po takiej lekcji zamiast sie cegosi naucyć!
– Bajako – odetchnął Modyń. – Ale powiedzcie, co fcecie teroz ze swoim jeńcem zrobić?
– A co momy zrobić? Puścimy go wolno, bo do nicego nom nie jest potrzebny – pedzioł wilcy przywódca. – Ba piknie pytomy, obiecojcie, ze juz nigdy pilnowania owiec nie powierzycie takim ciurom.
No to my obiecali. Wte wilki puściły cempiona i se posły. A Harnaś, Dunaj i Modyń odprowadzili go ku domowi Felka. Jo zaś pohybołek wartko ku swojej chałupie, wykrodłek flaske Smadnego Mnicha i potem tyz pobiegłek ku Felkowi. Zgodnie z obietnicom dołek flaske cempionowi, bo w końcu co by nie godać, nie dopuścił on do porwania owiec przez wilki, choć zrobił to w taki sposób, o jakim najstorsi górole i najstorse owcarki podhalańskie nigdy nie słysały. Niestety z tym Smadnym Mnichem to nie był dobry pomysł. Bidok nie wypił nawet połowy, kie mu sie łapy straśnie zacęły plątać. Prawie ze mu sie jedno z drugom na supeł związała! Więc wypili my reśte piwa, a potem wrócili na hole.

No i tak to było z tym Felkowym psem. Psem, ftóry dlo sędziów z międzynarodowyk wystaw jest cempionem, a dlo owcarków i wilków spod Turbacza… eh, skoda nawet godać. Hau!

P.S.1. A we środe bedzie piknie. To znacy w kozdom środe jest piknie, ale ta najblizso bedzie dodatkowo pikno dzięki urodzinom Grzesicka. Zdrowie ostomiłego Jubilata! 😀

P.S.2. A pod mustardowym wpisiem ftosi nowy sie pojawił – Rasypolskiecek. Powitać piknie nowego Gościa! 😀