Kibelek w Roztokak Górnyk
Kibelek to dlo wos, ludzi, barzo wozno rzec. Nie zaprzecojcie, bo obserwuje wos przecie i swoje wiem. A kibelek typu sławojka to jest nie ino wozny, ale tyz pikny! O tym z kolei wiem nie z obserwacji, ino z jednego rozdziału ksiązki, ftorej autor jest eponimem sławojek.* Kie weźmiecie te ksiązke do ręki i poźrecie na spis treści, to od rozu sie domyślicie, o ftórym rozdziale godom.
A w takiej sławojce, jak wiadomo, jedni wolom na desce siednąć, inksi zaś wolom na niom wejść i przykucnąć. Cemu to nieftórzy na desce stajom? Ano w obawie, ze w takiej sławojce moze sie caić jakosi maluśko, ale barzo groźno bakteria, ftóro ino ceko, coby swymi obleśnymi mackami chycić sie ludzkiej rzyci, przeniknąć do wnętrza organizmu i jakomsi straśliwom chorobe wyryktować. Cy te obawy som słusne? Cy rzecywiście siednięcie gołom rzyciom na sławojkowej desce moze być groźne? Kasi wycytołek, ze na statystycnej desce klozetowej jest mniej zarazków niz na statystycnym telefonie komórkowym. Ale jo nie bede sie tutok wypowiadoł. Som mędrole, co to na higienie znajom sie lepiej niz jo, więc niek oni głos w tej sprawie zabierom.
W kozdym rozie wielu właścicieli sławojek na rózne sposoby próbuje stawaniu na desce przeciwdziałać. Jeden z najhyrniejsyk sposobów zastosowano kiesik w studenckiej bazie namiotowej w Roztokak Górnyk, malutkiej wsi połozonej kapecke na północ od Cisnej, pomiędzy piknymi bieszczadzkimi wiersyckami. Juz na drzwiak wejściowyk do tamtejsego kibelka turyste witoł napis ostrzegawcy: UBIKACJA TYPU „FAKIR 1” – STAWANIE NA DESCE NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. Za drzwiami ocom turysty ukazywała sie… deska cało najezono gwoździami. A gwoździe te skierowane były ostrymi cubkami do wierchu. Po obu stronak kibelkowego otworu one sie nojdowały, natomiast przed otworem ik nie było. Tak więc siednąć tamok sie dało, ale kieby cłek stanąć spróbowoł – musiołby wleźc na gwoździe. No chyba, ze ftosi stopy na miejscu przed dziurom by postawił, ale wte kieby kucnął i rzyć nad otwór wysunął, to by ryzykowoł, ze gibnie sie w tył.A jesce powiem wom, ze cubki gwoździ w tym Fakirze 1 były zabarwione na cyrwono. Cy to była ino farba, cy krew jakiegoś niescynśnika, ftóry mimo ostrzezeń spróbowoł na desce stanąć? Nie bede w to wnikoł. Ciekawe jednak, ze Fakir 1 zamiast budzić groze to budził… wesołość! Turysta, ftóry przybywoł do bazy w Roztokak Górnyk po roz pierwsy i po roz pierwsy seł tamok do ustępu, poziroł na napis na drzwiak i pytoł z zaciekawieniem:
– Stawanie na desce na własną odpowiedzialność? Dlaczego na własną odpowiedzialność?
Jakosi nie domyśloł sie, ze odpowiedź kryje sie juz w nazwie wychodka. Ale zaroz otwieroł drzwi, zauwazoł te zacyrwienione na cubkak gwoździe i… dostawoł takiego ataku śmiechu, ze chyba jaz nad Jeziorem Solińskim było go słychać!
Bywało, ze do bazy przychodziła cało wyciecka i syćka jej ucestnicy culi potrzebe, coby póść do kibelka. No i zaroz ustawiali sie w kolejce do Fakira 1. Pierwsy wycieckowic wchodził do środka i zaroz było słychać:
– Hahaha! Hahaha! Hahaha!
– Z czego się śmiejesz? – pytali ocekujący w kolejce.
– Jak wejdziecie, to sami zobaczycie! Hahaha! – odpowiadoł głos zza drzwi.
Po kwili do Fakira 1 wchodziła drugo osoba. I znowu rozlegało sie:
– Hahaha! Hahaha! Hahaha!
– Co tam jest takiego śmiesznego? – dopytywali sie ludzie z kolejki.
– A, sami zobaczycie, jak wejdziecie! Hahaha! – brzmiała odpowiedź.
I tak dalej… Jaz do ostatniego kolejkowica.
Heeej! Barzo lubiany był ten kibelek w Roztokak Górnyk. Bazowi bywalcy, kie sie ku niemu wybierali, to nie godali brzyćko: „Idę do klopa” cy wstydliwie: „Idę tam, gdzie król piechotą chodzi”. Tak sie tamok nie godało. Godało sie piescotliwie: „Idę do Fakirka„. Nie: „do Fakira„, ino z sympatiom, zdrobniale: „do Fakirka„! Jakby to jakosi maskotka była! Cy znocie inksy kibelek pełniący role maskotki? Jo nie znom.
A latem 1986 rocku, kie przeniesiono Fakira 1 o kilka metrów w bok (bo w storym miejscu dół sie zapełnił i trza było wykopać nowy), nifto nie mioł wątpliwości, ze musi temu towarzysyć pikno urocystość. Zgromadziła sie zatem obsługa bazy i goscący w niej turyści, kierownik bazy wygłosił płomienne przemówienie, nagrodzone gromkimi brawami, po cym przeciął wstęge wyryktowanom z papieru toaletowego i w ten sposób Fakir 1 zostoł oficjalnie udostępniony do ogólnego uzytku w swoim nowym miejscu.
Cy ten kibelek istnieje jesce? Tego właśnie nie wiem. Moze nie istnieć, bo kieby istnioł, chyba nolozłbyk cosi o nim przez Gugle, a nie nolozłek nic. Mozliwe, ze te gwoździe usunięto, bo uznano, ze som zbyt niebezpiecne i kiesik z ik powodu moze sie wydarzyć niescynście – bo skoro kozdy, fto na nie poziroł, straśnie sie śmioł, to było zagrozenie, ze za ftórymś rozem jakisi turysta umre ze śmiechu. Tak więc najprawdopodobniej Fakir 1 odeseł do historii. Do sanitarnej historii Polski.
Inkse rozwiązanie, utrudniające stawanie na desce, zastosowano w bazie namiotowej w Tworylnem, dokładnie tamok, ka zył ten kruk Wojciech Dziubas, o ftórym gwarzyłek rok temu. No więc w Tworylnem nad kibelkowym otworem umiescono poprzecnom belke. Fto na desce siadoł, ten sie musioł nieźle schylić. A stanąć tamok juz sie nie dawało, bo ta belka za barzo przeskadzała – ino małe dziecko mogłoby sie pod niom zmieścić. Pomysł tyz skutecny, ale… kibelek ten, w odróznieniu od tego z Roztokak Górnyk, zodnego hyru nie zdobył, więc nimo co dłuzej o nim godać.
Ocywiście opróc osobliwyk rozwiązań konstrukcyjnyk mozno tyz stosować metode łagodnej perswazji. Tak zrobiono w klubie „Owczarnia”, co to w Jaworkak koło Szczawnicy sie nojduje. Przy tamtejsym kibelku mozno uwidzieć cytat z najsłynniejsego filozofa góralskiego, jegomościa Tischnera z Łopusznej:
Tu sie siedzi niekucency,
Bo kto kuco niesiedzency,
Osro deske samochcęcy!
Tak w ogóle to o tej „Owczarni” był nawet artykuł w Polityce.** Wiecie, fto jest jego autorem? Nie powiem! Sami zgadnijcie 🙂 Dlo tego, fto zgadnie, nie bedzie wprowdzie nagrody pienięznej ani rzecowej, ale bedzie nagroda zblizono do tej, jako zamarzyła sie kiesik pewnemu felietoniście. Hau!
* Sławoj Składkowski, Kwiatuszki administracyjne i inne, Warszawa 2005.
** Poni Dorotecka 🙂 , Gdzie zegar nie chodzi, „Polityka” 2006, nr 29, s. 59.
Komentarze
Owczarku
bardzo wesoly wpis:-)
i moja Pani mowi, ze wywolujacy tez nostalgie. u niej, bo ja to w Bieszczadach nie bylem, a ona bardzo duzo razy. i w Tworylnem i w Roztokach Gornych ale z wspomnianymi sławojkami sie nie zapoznawala:-)
o slawojkach ja niewiele moge powiedziec, bo na szczescie my psy, to wiadomo..tam nasza „slawojka” gdzie ja sobie wybierzemy. przyznaje, ze mam pewne preferencje:-)
mialem jeszcze wspomniec o miejscu Wołosate. tam jest na pewnym podworku sławojka z widokiem na Tarnice, oczywiscie trzeba miec drzwi otwarte by podziwiac ow widok.
to Pani Dorotecka jest autorem wspomnianego artykulu?
🙂
” kibelek typu sławojka ” i tak się właśnie dochodzi do sławy. Generał, lekarz, premier a pozostał po nim tylko …………. no właśnie. 🙂
Owczarek pisze: „Cemu to nieftórzy na desce stajom? Ano w obawie, ze w takiej sławojce moze sie caić jakosi maluśko, ale barzo groźno bakteria, ftóro ino ceko, coby swymi obleśnymi mackami chycić sie ludzkiej rzyci, przeniknąć do wnętrza organizmu i jakomsi straśliwom chorobe wyryktować. Cy te obawy som słusne? Cy rzecywiście siednięcie gołom rzyciom na sławojkowej desce moze być groźne? Kasi wycytołek, ze na statystycnej desce klozetowej jest mniej zarazków niz na statystycnym telefonie komórkowym.”
Nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby siadać lub przykucać nad telefonem komórkowym. 🙂
Jak już tak szybko zagadka została rozwiązana, to zrobię malutką korektę: tam oczywiście miało być „samochcęcy”. Jeśli było „samochęcy”, to miała miejsce literówka 🙁
TesTequ
a niby w jakim celu mialbyś siadać lub przykucać nad telefonem komórkowym? 😯 😀
Z psem bycia pociecha jest wielka,
bo szukać nie trzeba kibelka.
Aliści być człekiem tyz piknie,
jak człek ten do dziury nie fiknie. 😀
@mysha_b: Nie wiem.
To Owczarek umieścił telefon komórkowy w kontekście kibelka. 🙂
Może dlatego, że niejedna sławojka ma kształt komórki. 🙂
@Bobik:
Psy w kibelku nie bywają,
Na chodniki wciąż kupciają.
Po poślizgu człowiek-gapa,
Kroczy też na czterech łapach.
Kupą toczy pieskie plemię
Bój o równouprawnienie.
A mnie się wydaje, że piknie jest tym bardziej, kiedy… fiknie 😀 No, moze nie piknie, ale śmiesznie, choć podejrzewam, że fikajacemu do smiechu nie jest 😀
I co prawda, to prawda – Owcarek nawet o kiblach, przepraszam, o kibelkach potrafi piasać z wdziękim 😀
mysho, jeżeli już, to piesać z wdziękiem. 😀
Nie będzie nagrody rzeczowej? 🙁 Rolka papieru toaletowego bylaby bardzo a’propos. A może tylko liść łopianu? 😀
Bobiku
pewnie, jeśli literówka, to nich będzie chociaż z sensem 😀
Uczę się pisać z kreseczkami i ogonkami i dlatego takie cuda mi wychodzą 😀
TesTequ, musze tu obronic troche psi honor.
Ja nigdy nie zostawiam niczego na chodniku:-) gdy potrzeba przycisnie w miejscu niewlasciwym, to po mnie Pani albo Pan sprzataja.
sam jak na chodniku widze jakies psie pozostalosci to je omijam, albo przeskakuje zgrabnie.
Enzo, nie wmówisz mi, że nigdy nie obwąchujesz! Trochę się na tym znam… 😀
no nie…. 😀
Bobik, obwachuje i znacze teren:), ale psie kupy(napiszmy to wprost) omijam i zachowuje do nich dystans. nie bede rozwijal bardziej tego tematu, bo nie wiadomo do czego to by doprowadzilo:-)
Racja, Enzo, miało być o magii kibelków (ci fakirzy… ci linoskoczkowie…), a nie o psim obwąchiwaniu, które z natury rzeczy jest przyziemne. 😆
Wróciłem właśnie z wędrówki po Litwie. W małomiasteczkowych i wiejskich barasach spotyka się tam kibelki typu „dziura w ziemi”, i chcęcy czy niechcęcy – mus kucać.
No i tak zeszlismy na G…………..ko 🙂
Za sprawa tegoz ostatniego zrobila sie mala wrzawa w mojej krainie,bo w jednym z muzeow wystawiono plastikowa psia kupe, niestety zwiedzajacym nie spodobalo sie takie dzielo!!
A kibelki z dziura,to ja raczej szerokim lukiem omijalam,no chyba,ze zupelnie juz sie nie dalo 🙁 Jako dodatkowe uposazenie,przed wejsciem do takiego przybytku, winno sie zakladac gazmaske 😆
Hej.
Rozumiem fakir, ma styczność z ziemią, ale linoskoczek? Ten przebywa raczej w górnych rejonach, jak orzeł, gdzie g…. nie sięga. Jędrzej kiedyś na tę okoliczność zacytował Wyspiańskiego 😀
No właśnie, gdzie nasz Jędrzej? 😯
Miejmy nadzieję, że do żadnej dziury nie fiknął. 🙄
Jo tyz mom nadzieje, ze nas Jędrzejecek wkrótce sie nojdzie.
Juz poprawiłek „samochęcy” na „samochcęcy” (ale w papierowej Polityce było „samochęcy” – sprawdziłek 🙂 ) i dołek obiecany przypis.
Ocywiście Enzecek dostoje nagrode za odgadnięcie, ze artykuł wyryktowala Poni Dorotecka. A co to za ta nagroda? Jako juz gododołek, zblizono jest ona do tej, jako zamarzyła sie pewnemu felietoniście. A dokładniej: ponu Podsiadle. No bo podobno pon Podsiadło usłysoł kiesik, ze jest taki konkurs, we ftórym głównom nagrodom było zjedzenie obiadu z ponem Krzysztofem Krawczykiem. Pon Podsiadło mioł wte pedzieć, ze taki konkurs go nie interesuje, interesowołby go za to konkurs, ka głównom nagrodom byłoby zapewnienie, ze nigdy nie bedzie trza jeść obiadu z ponem Krzysztofem Krawczykiem. No to niniejsym jo obiecuje Enzeckowi, ze nigdy, ale to absolutnie nigdy jo nie bede go zmusoł, coby zjodł obiad z ponem Krzysztofem Krawczykiem 🙂
A pona Krawczyka pozdrawiom, bo niby cemy miołbyk go nie pozdrowić 🙂
Owczarku, bardzo sie ciesze z tej nagrody:)
i zaraz sie zastanowilem z jakim artysta chcialbym zjesc obiad. z takim co lubi psy i nie pachnie kotem:-)
No to jeszcze, coby przypis był pełen:
http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3345990
😀
Enzo
a myszami, myszami może pachnieć? To chyba jakiś bidok musiałby być 🙁
A z kim ja bym chętnie zjadła obiad? Muszę sobie ułożyć taką listę, a nuż ktoś mi kiedyś zaproponuje taką nagrodę – lubię być przygotowana na rózne życiowe niespodzianki 🙂
No bo obiad z Panstwem Owczrkami już mam zaklepany w bliżej nieokreślonym terminie i bez żadnych zaslug, ani wstępnych warunków. Chociaż nie, jeden warunek musi być spełniony 😀
A co do Jędrzeja , jesli faktycznie fiknął, to jego przybycie nam nie umknie, nawet jeśli będziemy z przymkniętymi oczami 😀
No i patrzcie, Marysieczki też nie ma, czyżby razem fiknęli? Aromat prawdę nam powie 😯 😀
Ja jestem, tylko miałam dzisiaj bardzo trudny dzień, a teraz muszę jeszcze uszyć nowy, miękki wałek pod nogi Mamy (odleżyny na piętach), bo ten który miała rozpłynął się w szpitalu.
Trudno mi się zdobyć na uśmiech.
Może jutro.
Pozdrawiam Wszystkich.
Marysiu
jesteś wśród przyjaciół, nie musisz nic udawać. Lubimy Cię i akceptujemy taką, jaka w danej chwili jesteś: czy wesola, czy zmęczona, czy smutna. Nam też nic co ludzkie nie jest obce. Trzymaj się 🙂
Mysha, myszowy zapach pewnie ze moze byc:-)
tak pomyslalem, ze i pan Krawczyk jednak moze byc, pod warunkiem, ze odstapilby mi swoj obiad.
Mt7, a znasz Sudocrem? pewnie tak.. mojej Babci pomagal.
Enzo, czy Twoi dają Ci za mało do jedzenia? 😯 Powiedz tylko słowo, a tak na nich nawarczę, że im w łydki i obszarpane nogawki pójdzie!
Kasiu, ja nie wiem, co to jest Sudocrem. Znam tylko cudo-kremy mojej mamy. Srednio smaczne, a poza tym mama krzyczy, jak je wyjadam. 🙄
mt7 – machanko ogonkiem. Wczoraj pięknie uczesanym (wrrrr)! To wrrrr nie do Ciebie, tylko do szczotki. 😀
Bobiku, sudocrem to masc pomagajaca na odlezyny, moglaby pomoc mamie MT7, jesli wczesniej tak nie doradzono juz w szpitalu.
a jedzenia dostaja teoretycznie odpowiednia ilosc, ale jak cos sie dzieje w kuchni, albo widze ze ktos cos je to od razu robie sie bardzo glodny
Enzo
uważaj żeby się z Ciebie nie zrobil drugi Zelig. Bylaby konkurencja dla Woody Allena 😀
Oglądałam dzis defiladę w Alejach Ujazdowskich. Cudowna atmosfera, tłumy ludzi, słonko, Klich i Sikorski uśmiechnięci – tylko ten jeden, nasz Prezydent, nadęty, nabzdyczony, szczęki mu chodziły, jak u dzikiego zwierza przed skokiem na ofiarę – okropność 🙁
MAMY ZŁOTO !!! 😀
Jest i srebro 😀
Wlasnie,doczekalismy sie nie tylko jednego medalu,ale juz mamy dwa!!
Braaaaaaawo!!!!!!!!!!!
Moze niebiosa beda przychylne i „skapna’nam jeszce jakies krazki 🙂
Zastanawiam sie,gdzie sie podziala TyzAlicja??? Dawno jej nie bylo,czyzby wybrala jakas inna bude 😮
Też Alicja pewnie zajęta, bo w ogóle jej nie widuję na komputerze. Ona nie taka, zeby latała po innych blogach. Jak ma czas, siedzi w Budzie i w Sąsiedztwie.
Jak dobrze, że nie jestem kibicem – a ta olimpiada zwłaszcza mnie nie obchodzi. Podobał mi się komentarz Lisa w GW. Niech im tam jak najlepiej.
Zawsze lubilam olimpiady i tak mi juz zostalo 🙂
Lubie ten dreszczyk emocji,no i wtedy przynajmniej moge byc prawdziwa
szowinistka 😉
Pozdrawiam Tyz Alicje i mam nadzieje,ze niedlugo wpadnie na Smadnego do budy!!
Pa.
Ale co się dzieje z Jędrzejem? zaczynam sie niepokoić nie na żarty. To już drugi dzień nieobecności 🙁
Faktycnie, cosi długo. Ale miejmy nadzieje, ze to wyłącnie z przycyn technicnyk 🙂
Małomówny ostatnio byłek, ale to z nadmiaru zajęć na holi. Poza tym fciołek na te noc zdącyć z nowym wpisem, bo następny bede mioł okazje wkleić dopiero za tydzień abo dwa. No to zaroz wklejom 🙂
A wracając do tematu, to w kibelku przy chatce studenckiej matematyków na Orłowej w Beskidzie Żywieckim była przymocowana ukradziona skądś tablica ze stanowczym zaleceniem
„Po skończonej pracy wyczyść starannie swoją maszynę”.