Baca łapie pokemona
Krucafuks! Wiecie, kie w tym roku zesłek z holi wroz z moim bacom i owieckami? Ano… tydzień temu dopiero. A przecie potela to my wse na Świętego Michała, cyli 29 września, wracali do wsi. Co takiego sie stało, ze tym rozem zrobili my to dopiero w październiku? Na mój dusiu! Syćko przez takik dwók młodyk turystów, co to wesli do nasej bacówki, a po kwilecce… wybiegli z przeraźliwym krzykiem. Zaroz potem wyskocył mój baca, wymachując ciupagom. Nie pobiegł za nimi, ino od rozu sie zatrzymoł. Ci jednak tego nie zauwazyli i przerazeni pognali ślakiem ku Turbaczowi. Pewności nimom, ale cosi mi sie widzi, ze mogli pobić rekord w biegu z nasej holi na ten pikny wierch. Haj.
Cemu baca ik tak pogonił? Nie ino jo byłek zdziwiony. Juhasi tyz. Syćka trzej zaroz pohybali ku bacówce.
– Baco? Cemuście przepędzili stela tyk dwók bidoków? – spytali.
– Dlo ik bezpieceństwa – wyjaśnił baca.
– O, Jezusicku! – zawołali juhasi. – A niby jakie niebezpieceństwo miałoby im tutok grozić?
– Jakisi pantalon… abo pokrakon… abo popkornon… – baca podrapoł sie po głowie – Eee… zabocyłek, jak oni te beskurcyje nazywali.
– Baco! Moze pokemon? – domyślił sie Stasek Kowaniecki.
– O! Właśnie! – przybocył se baca. – Wyobroźcie se, ze ten ancykryst ukrył sie… w nasej bacówce! Od tyk dwók turystów sie o tym dowiedziołek. Pokazali mi jego obrazek w swoim fajfonie, cy jak to sie tam ustrojstwo nazywo. Godom wom – ten diasek wyglądo na straśliwom bestie! Więc co miołek zrobić? Pozwolić, coby zaatakowoł tyk dwók bidnyk bezbronnyk ceprów?
Juhasi oześmiali sie.
– Baco! Te pokemony to som nie ino tutok, ale na całym świecie! To po prostu tako gra, co sie nazywo Pokemon Go.
– Co!? Pokemon goły!? – zawołoł baca. – A więc mało, ze to krwiozerco wereda, to jesce w dodatku zbereźnik.
– Ale te pokemony som ino wirtualne – próbowali tłumacyć juhasi. – One… nie istniejom.
– E, nie róbcie ze mnie głuptoka! – oburzył sie baca. – Najpierw godocie, ze te psiekrwie som na całym świecie, a za kwilecke – ze nie istniejom. Lepiej idźcie pilnować owiecek, a jo spróbuje tego łotra dorwać.
Baca obyrtnął sie, wrócił do bacówki i zatrzasnął za sobom drzwi. Po kwili ze środka dało sie słyseć wołanie:
– Kaześ, beskurcyjo? Nie próbuj sie przede mnom chować, bo nic ci to nie do. Pewnie ukryłeś sie pod wyrkiem. Nie? No to pewnie za pucierom. Tyz nie? No to pewnie w skrzyni. Nojde cie, ty pukwo.
Pocątkowo juhasi mieli z tego syćkiego niezły ubaw. I spokojnie cekali, jaz bacy przejdzie. Ba minęło pare godzin… i nie przesło. Potem mijały dni… dalej nie przechodziło. Baca nikogo nie wpuscoł do bacówki, ino uporł sie, ze to on odpowiado za bezpieceństwo na holi, więc on sam musi pokemona dopaść. Społ krótko i wse pod drzwiami, coby intruz nie mógł sie przez nie wymknąć. Nie barzo wiadomo, co jodł. Pewnie od casu do casu łapoł cosi ze swoik oscypkowyk zapasów. Cudowoł ino, co to za spryciorz musi być z tego niepiloka, skoro furt tak skutecnie sie ukrywo.
Minął dzień Świętego Michała. Wrzesień sie skońcył. Juhasi juz sie nie śmiali, ino turbowali coroz bardziej. Zacęli sie obawiać, ze baca zwariowoł. W końcu postanowili:
– Jak do jutra nie przerwie on tej swojej polowacki, to jeden z nos pódzie do wsi po gaździne. Moze ona bedzie umiała cosi na to poradzić?
Na mój dusiu! Mojo gaździna nie moze, ale na pewno by cosi poradziła! Ino po co zawracać jej głowe i ciągać tutok na hole? Jest przecie prostsy sposób.
Coby więc zaoscędzić mojej gaździnie drogi… pohybołek do Nowego Targu. Wlozłek do pizzerii nalezącej do Felka znad młaki. I od rozu posłek do kuchni. Dzięki swemu psiemu nosowi bez trudu nolozłek siufladke, ka trzymane som maluśkie saszetki z keczupem. Za drobnom dopłatom dajom te saszetki klientom, coby mogli se zamówionom pizze piknie przyprawić. Nojdujący sie w kuchni personel był zaskocony mojom nagłom wizytom i…. chyba nawet kapeckie wystrasony. Zupełnie niepotrzebnie! Przecie odwiedziłek ik jo, a nie poni Gessler. Nie groziło im więc, ze cało Polska sie dowie, ze w tym lokalu keczup do pizzy podajom gościom w jakisik byle saszetkak.
Wartko wybiegłek z restauracji i najsybciej jak mogłek nazod pojawiłek sie na holi. Podesłek pod drzwi bacówki, ze ftórej furt dochodziły przekleństwa bacy rzucane przeciwko nieistniejącemu wrogowi. Zacąłek barzo, ale to barzo załośnie skowyceć.
– Pockoj, ty pokemonowe ścierwo – odezwoł sie baca. – Sprawdze ino, co przytrafiło sie mojemu psu. A potem dorwe cie wreście i prasne ciupagom.
Baca ostroznie uchylił drzwi. Telo mi wystarcyło. Jak pocisk armatni wpodłek do bacówki. Jaz przewróciłek przy tym bace, ale to ino niefcący. Wlozłek pod stojące przy ścianie wyrko i zacąłek straśliwie ujadać:
– Hauhauhauhahu!!!! Hauhau!!! Hau!!!
Przetłumacyć wom to na język ludzki? A, jak fcecie, to moge: „To jest takie tam sobie nic nie znacące scekanie, ale niewozne, bo baca i tak nie rozumie, co godom, ino bedzie myśloł, ze jo scekom na tego pokemona”.
I rzecywiście baca tak pomyśloł.
– Bier go, piesku, bier! – zawołoł. – Na mój dusiu! Ze tyz wceśniej na to nie wpodłek, ze najlepiej bedzie polować na tego fudamenta z pomocom psa.
W gymbie cały cas miołek te saszetke z keczupem. Teroz jom rozgryzłek, a zawartość rozprowadziłek swym jęzorem po kufie. Pustom saszetke wepchłek do nojdującej sie pod wyrkiem mysiej dziury. I wylozłek na wierch.
– A to co? – spytoł baca widząc, ze mom całom gymbe wymazanom krwiom… yyy, to znacy – Felkowym keczupem. – Piesku, cyzbyś ty pozorł tego potwora?
Zamerdołek ogonem.
– O, Jezusicku! – uradowoł sie baca. – Udało sie! Udało! Na holi nazod jest bezpiecnie!
A potem pedzioł:
– No, to pora zbierać owiecki i zejść na dół.
Ufff! Nareście. Mozno było w końcu piknie wrócić do wsi. No i wróciłek. Wroz z bacom, juhasami, owieckami i moimi owcarkowymi kompanami. Piknie wróciłek do gaździny, ftóro juz z kawałeckiem kiełbasy jałowcowej na mnie cekała. Dobrze wiedziołek, ze im bardziej gaździnie ckniło sie za mnom, tym więksy kawał jałowcowej ryktowała mi na mój powrót z holi. Tym rozem tej kiełbasy było więcej niz kiedykolwiek! Heeej!
Ba mom, ostomili, nadzieje, ze ta cało pokemonowo gra znudzi sie wom, ludziom, przed nadejściem wiosny? Bo i jo, i juhasi momy juz dosyć uganiana sie bacy za tymi wirtualnymi beskurcyjami. Dlotego syćkim pokemonom, ftóre w przysłym rocku choćby ino spróbowały zblizyć się do nasej holi, jo od rozu zawołom: „Precki!” Chociaz nie, one mogom nie znać polskiego, nie mówiąc juz o góralskim. No to zawołom im po angielsku: „Go!” I to bedzie mojo owcarkowo wersja Pokemon Go. Hau!
P.S.1. Zaległości w budowyk imprezak trza nadrobić. Pierwsom z nik – som urodziny Poni Dorotecki, ftóre były jesce przed Świętym Michałem, cyli 24 września. Zdrowie Poni Dorotecki! 🙂
P.S.2. Kolejne urodziny były 1 października – Wawelokowe. Zdrowie Waweloka! 🙂
P.S.3. A 2 października… ah! – co to był za ślub! Alecki z Jerzoreckiem! Zdrowie nasej Piknej Młodej Pary! 🙂
P.S.4. A juz hań… na Niebieskik Wierchak… 4 października Bobicek swe imieniny świętowoł. Ba my tutok uccijmy je tyz – zdrowie Bobicka! 🙂
P.S.5. No i 6 października znów być ślub – Jasiecka Juhasa. Zdrowie Poństwa Jasieckowyk! 🙂
P.S.6. Zaś 7 października podwójne święto EMTeSiódemecki było – urodziny i imieniny. Podwójne zdrowie EMTeSiódemecki! 🙂
Komentarze
Baca to pikuś, Owczarku! 😛
Teraz poradź coś na przypadłość Nicka Kyrgiosa! ➡
https://www.theguardian.com/sport/2016/oct/13/why-we-might-resist-caning-nick-kyrgios-and-perhaps-just-ask-if-hes-ok#comments
(Nb, przez cztery piąte tekstu myślałam, że jesteś w zmowie z dystrybutorami gry… produkt-plejsmentowej zmowie… 😮 )
A może byś tak Owczarku pogonił te cudaki do Ameryki czy skąd one tam przyszły. Jedne cudoki szukają innych cudoków z telefonami 😉 wstyd i skaranie na onych Może zima ich wymrozi 🙂
Słyszałem historię o łowcy pokemonów, który ścigając te wesołe stworki zostawił nagle samochód na środku drogi w niebezpiecznym miejscu.
Nie podali informacji o zabitych i rannych. 🙂
Nie słyszałem, żeby gdziekolwiek trzeba było płacić dodatkowo (pal diabli estetykę samych saszetek) za keczup w saszetkach czy też za musztardę jeśli jest do wyboru. 🙂
Żeby zniknąć Pokemona,
Wyłącz swego głupkofona! 😀
Do Basiecki
„Teraz poradź coś na przypadłość Nicka Kyrgiosa!”
Ooo! Faktycnie to jest dopiero wyzwanie. Kiesik to z tenisistami było mi łatwiej, bo jedno rzec nos łącyła – obowiązkowym kolorem stroju w tenisie był kolor sierzci owcarka podhalańskiego. Teroz – nimo juz tak lekko 🙂
Do Zbysecka
„Może zima ich wymrozi”
A moze… wymrazała potela, ba teroz, kie zimy zrobiły sie łagodniejse, juz nie wymrazo? Ale… widziołek w jednym filmie Disneya, ze som sposoby, coby bez pomocy aury zastosować takom broń masowego mrozenia 🙂
Do Witoldecka
„Słyszałem historię o łowcy pokemonów, który ścigając te wesołe stworki zostawił nagle samochód na środku drogi w niebezpiecznym miejscu.
Nie podali informacji o zabitych i rannych.”
Miejmy więc nadzieje, ze ik nie było. Ale… to i tak powinna być historia ku przestrodze.
„Nie słyszałem, żeby gdziekolwiek trzeba było płacić dodatkowo (pal diabli estetykę samych saszetek) za keczup w saszetkach”
Na pewno w jednej pizzerii w Krynicy-Zdroju (choć sama pizza była tamok barzo smacno). I… chyba jesce co najmniej jednom takom korcme kojarze. Nie sprawdziłek… moze właścicielem obu jest Felek? 🙂
Do TesTeqecka
„Żeby zniknąć Pokemona,
Wyłącz swego głupkofona!”
Ba pytanie z drugiej strony:
Cy istniejom mądrofony? 🙂
http://www.dailymail.co.uk/femail/food/article-3836645/The-REAL-reason-McDonald-s-restaurants-charge-sauces.html
Ewidentnie Cię czytają, Owczarku! 😀
Podejrzewam drogi Owczarku, że stołujesz się w lepszych „karczmach” niż ja. Ja w związku z charakterem mojej pracy (aspekt finansowy też gra wielką rolę) przynajmniej od poniedziałku do piątku jestem streetfoodfanem, a zostało udowodnione naukowo, że owczarki tego jedzenia nie tykają i na sam zapach uciekają w popłochu. 🙂
Do Basiecki
„Ewidentnie Cię czytają, Owczarku!”
O! Skoro tak, to niek przecytajom tyz to: w Makdonaldzie na Baker Street (cyli całkiem blisko Sherlocka Holmesa i tej całej Madam, co to jedni mówiom „Tuso”, a drudzy „Tiso”, więc w końcu nie wiem, jak sie mówi) frytki smakujom jak styropian!!! No chyba ze… w ciągu ostatnik roków poprawili sie – to wte zwracom honor 🙂
Do Witoldecka
„Podejrzewam drogi Owczarku, że stołujesz się w lepszych ‚karczmach’ niż ja.”
No… przyznoje… w najlepsyk. Wse w ten sam sposób: zakradom sie do kuchni, stoje przed kuchorzami i zacynom załośnie skomleć, przekrziwać głowe na bok, smutno pozirać i merdać ogonem. Jesce zoden szef kuchni nie wytrzimoł dłuzej niz pół minuty, coby nie pocęstować mnie najpikniejsymi przysmakami. Cało bida w tym, ze wy, ludzie, nie mocie ogonów, coby nimi zamerdać – i dlotego właśnie mocie więksy kłopot niz jo z załatwieniem se darmowego pocęstunku 🙂
Może przebrałbym się za białego niedźwiedzia ( pamiętam z dzieciństwa) i razem byśmy pochodzili. Śmiem twierdzić, że w mojej obecności kucharze byliby jeszcze bardziej skłonni do poczęstunku 🙂
Pięknie dziękuję za trzymanie kciuków za mojego Ślubnego i za roześmiane kufy! Wrócił ze szpitala i teraz tylko trzeba na niego chuchać i dmuchac, coby więcej nie udawał, że jest chojrak, gdy dopadnie go zapalenie płuc, czy angina. A w słusznym wieku takie lekce sobie ważenie tegoż, to prosta droga do przeniesienia się na niebieskie pastwiska, czego sobie nie życzymy tak prędko!
Pozdrawiam serdecznie wszystkich Budowiczów i oczywiście Gospodarza Budy!
Dzień dobry!
Wróciłam z hal dobrze po św.Michale, ale bez owieczek wracałam, więc wróciłam bezpiecznie z tych oto:
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_0963.JPG
Wie ktoś gdzie to? Zgadywanka 🙂
Fusillo,
dobrze, że Ślubny się wykaraskał, tylko tak jak mówisz, w pewnym wieku nie należy lekceważyć niczego.
Niebieskie pastwiska być może piękne, ale podobno na wieczność, a to może być nudne nieco.
I jeszcze trochę, z Jerzorecka telefonu:
https://goo.gl/photos/HAoGBj8Kh4eSZA9Z6
Moich parę zamieszczę za jakiś czas, bo trzeba wybrać i przebrać, albo na odwyrtkę 😉
p.s.
Pokemona nie znaleźliśmy, może je ktoś wcześniej wyłapał, ale nic nie szkodzi, co nam tam pokemony jakieś 😉
ALICJO!
Twoje zdjęcie nie wyświetla mi się, więc nie pobawię się w zgadywanie, za to Jerzora foty obejrzałam z wielką ciekawością i lekkim zawiszczeniem, bo pewnie nigdy mi się taka wycieczka nie zdarzy! ;-))))
Zamiast pokemonów, lepiej pobawić się we Wrocławiu w szukanie krasnali, których jest ponoć 400. Krasnale dostały niedawno nowe szatki, a kto ciekaw, gdzie są, może nawet kupić mapę, według której łatwo wszystkie namierzy! ;-)))
Fusillo,
mój małżonek włącza się czasem do stacjonarnego komputera i przestawia go tak, żeby sobie korzystać z połączenia bezprzewodowego, bo zamiast siedzieć przy biurku i używać drugiego komputera, używa teraz swojego Ipada. Nie musi siedzieć, tylko leży sobie na kanapce. Mnie osobiście takie coś nie odpowiada, bo ja lubię duży ekran. Po raz pierwszy nie wzięłam w podróż mojego lap-topa, iPad wcale do mnie nie przemawia, ja dużo piszę, a na tym czymś pisze się jednym palcem, bo w drugiej ręce trzymasz ustrojstwo…To jest dobre na krótkie komunikaty, a nie na pisanie.
Wracając do naszych baranów, teraz na przykład chłopa w domu nie ma i mój serwer chodzi. Pewnie mi go wyłączy naszym wieczorem, ale po drugiej stronie Wielkiej Kałuży wszyscy powinni spać 🙂
Pozdrawiam Szanownego Jerzora! Wie, co dobre! iPad rządzi! Po co mam pisać dużo? Wszystko już napisali mądrzejsi ode mnie (na przykład greccy filozofowie), a świat i tak nie czyta. Próżny trud.
Kłopot w tym, że ja lubię pisać dużo i wcale nie dla świata, tylko do swoich znajomych i rodziny, stałych korespondentowych odbiorców. Wbrew Twoim twierdzeniom, oni akurat to doceniają…
Jakim moim twierdzeniom? Nic nie napisałem o Twoim pisaniu, ani o Twoich odbiorcach. Piszę o moim pisaniu. A właściwie… po co piszę, skoro już wszystko zostało napisane? 😀
Ach, nie o to mi szło…
ja mówię o sobie, sobek taki.
Witojcie! Ponad tydzień nie zaglądołek tutok. A to syćko z powodu takiej jednek awarii hydraulicnej. No ale sytuacja juz opanowano piknie 🙂
A jesce pikniej – ze som dobre wieści o męzu nasej Fusillecki! 🙂