Cwortego dnia
Ocywiście wiecie piknie, jakimi słowami powitoł Poniezus apostołów, kie wkrótce po zmartwykwstaniu odwiedził ik w Wiecerniku. Pedzioł im po prostu: Pokój wom.
Ba nie wiem, cy wiecie, ze następnego dnia, cyli w Wielkanocny Poniedziałek, odwiedził ik ponownie i fcioł powitać ik tymi samymi słowami. Ba pedzioł ino: Pokój w…
I nie dokońcył. Przerwawsy w pół słowa, skrzywił sie straśnie, zatkoł nos i zawołoł:
– Na mój dusicku! Kie zeście sie ostatnio myli?
– Nooo… – zmiesali sie apostołowie – chyba pare dni temu.
– Tak cosi mi sie widzi – pedzioł Poniezus i odetkoł nos, ale mine nadal mioł skrziwionom. – Wcora nie zwróciłek na to uwagi, bo nad syćkimi moimi ludzkimi zmysłami wierchowała mojo bosko radość, ze oto po straśliwej męce znowu wos widze. Ale teroz… cuje, ze tutok powietrze jest takie, ze mozno by w nim zawiesić nie ino siekiere, ba nawet ten głaz, ftóry zamykoł wejście do mojego niedownego grobowca.
– Nie gniewoj sie, ostomiły Jezusicku – bronili sie apostołowie. – Wies przecie, jak było. Od Wielkiego Cwortku zyli my w tak okrutnym stresie, ze furt my sie pocili, a zarozem zupełnie nie mieli głowy do tego, coby sie myć. W dodatku furt było gorąco. Wiadomo, ze klimat w rejonie śródziemnomorskim do najchłodniejsyk nie nalezy. Siedzimy więc przepoceni w tym Wiecerniku…
– A to jest jesce inkso sprawa – przerwoł apostołom Poniezus – ze furt ino siedzicie w tym Wiecerniku i siedzicie. I jak tak dalej bedziecie siedzieć, odcięci od świata, od ludzi, to zdzicejecie tak, jak zdzicały psy dingo, kie przestały towarzysyć cłowiekowi.
– Jakie psy? – spytali apostołowie.
– Dingo – powtórzył Poniezus. – To gatunek zamieskujący Australie.
– A co to jest Australia? – zaciekawili sie apostołowie.
Poniezus zastanowił sie kwilecke, cy odpowiadać cy nie.
– Święty Mateusu i Święty Janie – zwrócił sie w końcu do dwók przysłyk ewangelistów – piknie pytom, cobyście nie pisali o tym w swoik Ewangeliak, bo tak na dobrom sprawe, ludzie w wasej epoce nie powinni tego jesce wiedzieć. Ba zdradze wom, ze Australia to taki kontynent, lezący po drugiej stronie kuli ziemskiej.
– Cego? Kuli ziemskiej? – dociekali zdumieni apostołowie. – Momy przez to rozumieć, ze Ziemia nie jest płasko, ino… kulisto? Ostomiły Jezusicku! Kieby okazało sie, ze to prowda, byłoby to jesce bardziej niesamowite niz to, ze uzdrawiołeś trędowatyk abo ze zmartwykwstołeś w trzy dni po ukrzizowaniu!
– Dobra, juz nie godojmy o tym – popytoł Poniezus. – Przybyłek na świat po to, coby wybawić ludzi z grzychu, a nie z niewiedzy w zakresie nauk przyrodnicyk. Ostowmy juz te Australie, kstałt Ziemi tyz ostowmy, a skupmy sie na tym, ze straśliwie zaniedboliście ostatnio podstawowe zasady higieny.
Zawstydzeni apostołowie spuścili głowy i wbili wzrok w ziemie.
– O! Ale stopy momy stosunkowo cyste! – zauwazyli, kie tak pozirali ku dołowi.
– A bocycie cemu? – spytoł Poniezus. – Bo przecie umyłek wom nogi na samiućkim pocątku ostatniej wiecerzy. I dlotego mocie je kapecke cyściejse.
Apostołowie nie mogli temu zaprzecyć.
– Cóz, cosi muse z womi zrobić – stwierdził Poniezus. – Przecie nie moge kazać wom iść i naucać syćkie narody, kie jesteście takimi brudasami! Narody uciekłyby przed womi, zamiast wos słuchać.
Kwilecke sie zastanowił. I zaroz polecił:
– Śmigojcie do pola. Wartko!
Apostołowie posłusnie pohybali do pola. Juz samo wyjście z wiecernikowego zaduchu dobrze im zrobiło. Świeze powietrze piknie ik orzeźwiło. Piknie zapachniały im rośliniki i zakwyciły swymi wiosennymi barwami. A do tego słonko świeciło przecudnie. Heeej! Pogoda była w sam roz na odpręzający wielkanocny spacer. Ba nagle… niebo, na ftórym potela nie było najmniejsego obłocka, w oka mgnieniu zasnuło sie cornymi chmurzyskami. Zagrzmiało, lunęło. O, krucafuks! To było jakiesi jedno wielkie oberwanie chmury! Apostołowie rzucili sie nazod do Wiecernika, ale… jakimsi cudem drzwi do niego sie zatrzasły i w zoden sposób nie mozno ik było otworzyć. Tymcasem bidoki nie miały ze sobom ani parasoli, ani płascy nieprzemakalnyk. No i zlało ik sakramencko. Ba przy okazji – zmyło z nik ten cały pot i inksy brud, ftóre zalegały na nik jaze od połowy ubiegłego tyźnia.
– Nooo! – uciesył sie Poniezus. – O to chodziło! Ulewa pomyła wos tak piknie, ze te syćkie hyrne rzymskie termy niek sie schowajom!
– Ale co to ogóle było? – cudowali apostołowie. – Skąd wziął sie tak nagły dysc i te pioruny, kie jesce przed kwileckom niebo było cyściusieńkie? Inscenizacje potopu Noego ftosi wyryktowoł, cy jak?
– A bocycie te burze, jako była, kie płynęli my roz łodziom po Jeziorze Galilejskim? – spytoł Poniezus.
– Bocymy – pedzieli apostołowie. – Bocymy tyz, jak ześ jom piknie, Jezusicku, ucisył.
– Ano ucisyłek – zgodził sie Poniezus. – Ale… to nie było tak do końca dobre. Kozdo burza powinna sie wygrzmieć, a kozdo ulewa wypadać. Wiedziołek, ze tamto gwałtowne zjawisko atmosferycne, ftóre jo swom nadprzyrodzonom mocom usidliłek, dobrze by było kiesik uwolnić i pozwolić mu dokońcyć działać zgodnie z prawami natury. No to teroz właśnie je uwolniłek. A przy okazji – zostaliście porządnie umyci. Bajako.
I tak właśnie, ostomili, z tej dyscowej kąpieli, jakom Poniezus wyryktowoł apostołom w Wielkanocny Poniedziałek, wziął sie zwycaj, ze w ten dzień polewo sie bliźnik wodom. Zwycaj ten nazywo sie „śmigusem” dlotego, ze Poniezus pedzioł wte apostołom: „Śmigojcie do pola”. „Dyngusem” zaś – dlotego, ze podcas rozmowy w wiecerniku Poniezus zbocowoł psy dingo. Cyli na dobrom sprawe – to słowo powinno brzmieć „dingus”, nie „dyngus”. Ale, jako juz wiecie, apostołowie byli wte nieumyci, usy tyz mieli brudne – i właśnie przez te brudne usy, niedokładnie słyseli, co Zbawiciel ku nim godoł. Haj.
I cóz. W róznyk mądryk ksiązkak etnograficnyk pewnie niemało przecytocie, skąd w drugi dzień świąt wielkanocnyk wzięła sie ta cało hydrologicno tradycja. I niemało nojdziecie wyjaśnień, skąd to określenie „śmigus-dyngus”. Ale prowda, ostomili, jest tako, jako jo wom opowiedziołek.
A tak w ogóle syćkim piknie zyce duzo radości w te Święta, duzo smacnyk jajek, duzo – tyz smacnyk – mazurków, ba wody w Lany Poniedziałek – zyce tylko i wyłącnie tym, ftórzy majom na to ochote. W końcu wy – w odróznieniu od apostołów w 33 r.n.e. – bedziecie w cas Wielkanocy piknie umyci, więc wom nie bedzie trza ryktować takiego polewania. Hau!
P.S.1. Ba w Lany Poniedziałek momy zarozem nase budowe święto – Gosickowe urodziny. Zdrowie Gosicki! 🙂
P.S.2. A następnego dnia – znowu pikne urodziny świętujemy. Tym rozem Aleckowe. No to zdrowie Alecki 🙂
Komentarze
…A cztery lata temu był śniegus-dyngus. Zresztą primaaprylisowy… Może odrobinę rozczarował, ale po latach wspomina się go mile. A w tej epoce ludzie mają łazienki i to po kilka w domu, więc myją się na okrągło 🙄
Pięknieś to wszystko, Owczarku, opisał! 😎 — Zasługujesz na najserdeczniejsze życczenia świąteczne dla Twych Bliskich i dla Ciebie Samego! 😀
Goście Blogu też zasłużą jeśli się zjawią i zostawią pogodne komenty, o! 😀 (Mogą być też komenty ulewne albo kąpielowe… w ostateczności prysznicowe… 🙄 )
Z grzechu my już wybawieni, pora teraz by ktoś wybawił nas z niewiedzy, gdyż ta, w przeciwnym razie, znowu popchnie nas do grzechu….
Serdeczne życzenia dla Gospodarza i Budziarzy
No i bardzo dobrze, że jest wiele prawd – przynajmniej jest w czym wybierać! Oby tylko nie dotyczyły gradusa-dyngusa, bo od paru dni nas nęka, i oby przestał chociaż w Święta! 😉
Ale ad rem Kochani Budowicze, o przygotujcie proszę:
Pół miarki radości, szczyptę pogody ducha, dwanaście centymetrów uśmiechu,
pięć gramów dobrego humoru, dwie garści miłości, odrobinę szaleństwa, łyk szczęścia,
dwie łyżki wolnego czasu, małą łyżeczkę spokoju, cały zapas wiary, nadziei i miłości.
I połączcie wszystkie te składniki ze sobą, troskliwie je podgrzewając w cieple domowego ogniska.
Podajcie ozdobione pięknym uśmiechem, z dodatkiem wiosennego nastroju,
który niech zagości w Waszych sercach!!!
WESOŁEGO ALLELUJA!
Do Basiecki
„A cztery lata temu był śniegus-dyngus.”
Ano był. Zaś – nie boce kielo roków temu – w Ochotnicy była tako Wielkanoc, ze ludzie z samiućkiego ranka pohybali na rezurekcje, jegomość Misterka piknie odprawił mse, a potem… ludzie fcieli wrócić do domów. I tutok niespodzianka! Bo okazało sie, ze tymcasem napadało telo śniegu, ze trza było sie sarpać z drzwiami, bo nie dawało sie ik otworzyć. Tak piknie śnieg je przysypoł. Tak więc bywo, ze więkse Boze Narodzenie jest w Wielkanoc niz… w Boze Narodzenie 🙂
Do Bezecnecka
„pora teraz by ktoś wybawił nas z niewiedzy, gdyż ta, w przeciwnym razie, znowu popchnie nas do grzechu…”
Tyz prowda. Ba jakosi ludzie sami odkryli Australie, poznali psy dingo, sami tyz dosli, jaki kstałt mo Ziemia. Więc jest sansa, ze sami wyzwolom sie z niewiedzy jesce w paru dziedzinak 🙂
Do Fusillecki
„Ale ad rem Kochani Budowicze, o przygotujcie proszę”
Barzo pikny przepis, Fusillecko. Jo byk dodoł jesce do tego pare gramów owcarkowego hauhauhau. Mom nadzieje, ze tym dodatkiem nie zapsuje smaku całej potrawy? 🙂
ludzie z samiućkiego ranka pohybali na rezurekcje —to sobie chyba nie pochodzili w takiej gorczańskiej zadymce wokół kościoła w procesji rezurekcyjnej. Zwyczajowo są trzy obejścia, i bywa zimno – także nocą, na koniec długiego* nabożeństwa wielkosobotniego (oba style rezurekcyjne mają wzięcie: nocny i wczesnoporanny).
___
*i tłumnego – w mniejszych kościołach wierni się nie mieszczą wewnątrz… wydawałoby się więc, że procesja powinna troszkę rozgrzać, ale niestety, nie w tych procesyjnych tempach! 🙄 …ot, takie spostrzeżenia zmarzlucha 🙂
Wszystkiego najlepszego Drogi Owczarku!
Trzymajcie się zdrowo wszyscy Bywalcy Budy!
Trztmmy się mocno na duchu i zdrowiu, jaby co,to negocjumy 🙂
Z okazji swiat zalaczam niektore informacje w dzisiejszym wydaniu gazetki Polish News From Puget Sound.
Tresc gazetki jest po angielski. W skrocie przekazuje tresc po polsku. Dla wyjasnienia: Puget Sound to nazwa duzej zatoki, gdzie jest polozone Seattle i wiele innych miast i miasteczek w tym regionie.
Apr 15: Easter Food Basket Blessing (Święcone)
This is the schedule for blessing of the traditional Easter food baskets in nearby churches on Holy Saturday, April 15, 2017.
Bellevue: St. Louise at 2 pm
Sammamish: Mary Queen of Peace at 2 pm
Seattle: St. Margaret at 11 am, 12, 1 & 2 pm, Blessed Sacrament at 1 pm
Tacoma: Sts. Peter & Paul at 11 am, 12, 1, 2 & 7:15 pm
Apr 19 & 20: Consular Visit to Seattle at the Polish Cultural Center
(Wizyta w Domu Polskim w Seattle konsula Polski z Los Angeles. Spotkanie tylko po zrobieniu rezerwacji. Celem jest skladanie dokumentow obowiazujacych w Polsce).
The Consulate General of the Republic of Poland in Los Angeles kindly informs that the consular visit to Seattle, only to process passport applications, is scheduled for April 19 & 20, 2017. The Consul will be available at the Polish Cultural Center by reservation only, 9 am to 5 pm on Wednesday and 9 am to 3:30 pm on Thursday. To make a reservation send an email to losangeles.kg.paszporty@msz.gov.pl stating your name, DOB, the PESEL number and a preferred time.
Where: at the Polish Cultural Center Dom Polski in Seattle, WA; reservations required.
More: info about the visit in Seattle (PL), the Consulate passport info
Apr 21, 7:30 pm: Movie Gods by L. Palkowski at the Polish Cultural Center
(W Domu Polskim prezentacja filmu Gods/Bogowie. Jest to biografia chirurga Professora Zbigniew Religa.)
The Polish Film Club Kino OKO presents the movie Gods / Bogowie directed by Łukasz Palkowski. This very vivid and dynamic bio of the famously rebellious and effective cardio surgeon Professor Zbigniew Religa was the best movie of the 2014 Gdynia FF, sweeping several awards, including the Best Actor for Tomasz Kot. Prof. Religa and his team performed the first successful heart transplant in Poland in 1985.
Evening schedule: 7:30 pm socializing & film intro, 8:00 pm screening
Where: at the Polish Cultural Center Dom Polski; admission free, in Polish w/ English subtitles
More: the movie, the Club site
Apr 23, 1 pm: Celebration of Mazurkas & Piano Recital in Portland
(Swietowanie mazurkow przy pianinie. W Portland Joanna Rozewska zagra na pianinie mazurki Chopina i Szymanowskiego. Podczas wystepu beda serwowane mazurki i inne tradycyjne ciasta)
The Polish Hall in Portland presents Celebration of Mazurkas and Piano Recital by Joanna Różewska – a music and culinary event. In the program: mazurkas by Polish composers including Chopin and Szymanowski. Polish mazurka cakes, an Easter tradition, will be served with coffee, tea and fine Polish liqueurs.
Where: Polish Hall & Library in Portland, OR; tickets $15 regular & $10 discounted, include desserts
More: Please contact Agnieszka Laska
Apr 24, 7:30 pm: Writer Eva Stachniak Reads at Third Place Books
(W ksiegarni Third Place Books w Seward Park w Seattle Eva Stachniak przeczyta fragmenty swoich ksiazek “The Winter Palace” i “The Chosen Maiden”)
Eva Stachniak is a Polish born and raised author living in Canada, with a PhD in literature from McGill University. Her book The Winter Palace won the Globe and Mail Best Book of the Year award and made The Washington Post’s most notable fiction list in 2012. The Chosen Maiden is a vivid novel depicting the life of the famous Polish ballet dancer and choreographer Bronislava (Bronia) Nijinska, the sister of the great Vaslav Nijinski (Wacław Niżyński).
Where: at Third Place Books at Seward Park in Seattle; admission free
More: Eva Stachniak site
The 100th Anniversary of the Polish Community in Seattle Is Coming!
(Polski Dom w Seattle obchodzi 100 lat istnienia. Potrzebujemy pomocy. Jesli macie zdjecia i pamiatki z okresu zalozenia Domu, prosimy o kontakt.)
The 100th Anniversary of the Polish Home Association and the Polish community in Seattle and King County is coming in November 2018. We have launched several projects to commemorate this event: a centennial book, a history video, exhibitions and more are already in the works.
We need your help! Old photographs and mementos, volunteers with different skills and yes, the financial support are all needed for these great projects to present our history and our community the best we can!
More: please read more here on how to get involved and help with these projects.
To tyle,
Wesolych Swiat.
Wszystkim życzę pięknych radosnych, rodzinnych świąt Wielkanocy, a jeżeli ktoś z nas jest prawosławny to życzę błogosławionej Paschy!
W tym roku chrześcijanie i prawosławni obchodzą w tym samym dniu Wielkanoc )
Piękna opowieść Owczarku!
Ja też życzę wszystkim wesołych, udanych Świąt.
Dawno już nie byłem w górach, a przede wszystkim w naszych, polskich górach, dlatego z wielką przyjemnością obejrzałem dzisiaj „od deski do deski” gotowanie braci Golec. Gotują kwaśnicę i gulasz barani z prażuchami w programie „Rączka gotuje”.
https://www.youtube.com/watch?v=Tsnm2ebt0Zw
Trwa 45 minut, więc tylko dla tych, którzy mają czas. Dla to mnie uczta góralskiej gwary, spotkanie z Braćmi, góralską muzyką….. i w ogóle warto obejrzeć. Co prawda program raczej zimowy, ale kwaśnica, wierząc Braciom, stawia na nogi każdego chłopa w tzw. day after. A przecież taki dzień prawdziwemu chłopu może się przytrafić zawsze, nie tylko w Sylwestra, więc warto wiedzieć….
Cieszcie się wiosną, świętami, wolnym czasem i w ogóle życiem!!!!
Ja trenuję rękę, jeszcze za bardzo nie nadaje się do użytku. Moj chirirg wyrzuci mnie chyba za drzwi, jak pójdę na sprawdzanie stanu w czwartek.
Miałam nic nie ruszać, ni zmieniać i tak dalej, a ja po pięciu nocach przespanych z gipsem i opatrunkami w czasie snu rozebrałam całą rzecz. Jak ja to zrobiłam – nie wiem, ale obudziłam się z oswobodzoną ręką, a gips uwierał mnie w plecy. Człowiek nawet nie wie, jakie zdolności w nim drzemią 🙂
Wystarczy dzisiaj ćwiczeń dla rączki, pozdrawiam wszystkich i trzymajcie sie wiosennie 🙂
http://www.bociany.edu.pl/ 🙂
Co roku podpatruję, ale w tym roku przegapiłam, a działy się tam straszliwie drastyczne rzeczy, jak można wyczytać w logu strony – pod kamerą.
Alicjo -Ireno
Nie muszę podpatrywać bocianów, gdyż niedaleko ode mnie jest gniazdo z bocianami. I żal mi tych ptaków, gdyż jest bardzo zimno, wietrznie (( i każdego dnia pada zimny, porywisty deszcz(( A one, jeszcze niedawno chodziły po łąkach i groblach stawów, by wyszukać coś do jedzenia ( Kilka lat temu nasza osada musiała dokarmiać bociany, gdyż nie mogły nic znaleźć na pobliskich polach ( Obecnie pani bocianowa siedzi już w gnieździe i prawdopodobnie są tylko dwa jajka, co nie wróży nic dobrego również dla nas ( Im mniej jajek do wylęgu tym bardziej będzie suchy okres letni ( Skąd one to wiedzą ?? Chociaż dziwimy się, gdyż wokół nas jest dużo stawów rybnych a i trochę pół też jest do przeglądu ) Niektórzy wróżą, ze mogą przyjść do Polski upały, takie jakie jeszcze niedawno nawiedziły Australię (( Póki co, wszyscy palimy w piecach, by chociaż mieć jakąś namiastkę słońca i ciepłą, którego nie mieliśmy generalnie w kwietniu (( Wielu ludzi już zżyma się, na tę pogodę i pragnie, jak zresztą wszyscy, co najmniej 20 stopni ciepła i słońca. Dzisiaj np. miałem plus 4 stopnie, silny, zimny wiatr i deszcz (( Depresja dopada nawet młodych (( Ja jak dotąd trzymam się ))
Wawrzku,
nie dziw się mnie, ja nie mam okazji podglądać bocianów, w Kanadzie ich nie ma, ale lata temu znalazłam tę stronę i podpatruję.
Alicjo – Ireno
Bociany to naprawdę ciekawe ptaki. Poza tym podglądając je, szanujemy przyrodę. My siedzimy sobie w ciepłych czterech ścianach, a bociany siedzą wysoko w swoich gniazdach i są narażone na jeszcze większe podmuchy wiatru i deszczu niż gdyby schroniły się w jakimś zacisznym miejscu. To są twarde ptaki, które się tak łatwo nie poddają. Codziennie patrzę na prognozę pogody z myślą o nich ) Od jutra ma się u mnie poprawić aura, choć dzisiaj nadal plus 4, leje i wieje (((
A czy u Ciebie pogoda już się poprawiła ? Pozdrawiam ))
U mnie lato, Wawrzku, od 2 dni.
Ale spece od pogody zapowiadają spadek temperatur i nie wiadomo co jeszcze. Dla mnie normalka, przyzwyczaiłam się, mieszkając w tym samym miejscu 35 lat. Lato na chwilkę, a potem zimno-zimno, mniej więcej do początków czerwca.
Bociany na tej stronie podpatruję od wielu lat, Owczarek może zaświadczyć 🙂
Wspominam Południową Amerykę…ta muzyka była wszędzie
https://www.youtube.com/watch?v=e5WKgLTUNPg
Wawrzku,
pogoda była letnia przez całe dwie doby – teraz też jest pogoda, ale tempa-ratura wzięła i spadła. Nic nowego tutaj, trzeba czekać do mniej więcej połowy czerwca, żeby ogłosić „…lato, lato, lato ech-że ty!”
Alicjo – Ireno
Jak ten czas biegnie ) Ja tutaj, mieszkam już 34 lata ) Najpierw było ciężko, gdyż byłem obcym, a tutaj na obcego patrzy się z wielką rezerwą i bardzo ostrożnie. Ale powoli, powoli zrobiłem się swoim. Fakt, trzeba było wykonać wielką pracę, by poznać tutejszą społeczność i okazać im swoją pomoc, choć na początku zastanawiali się, co ja za to będę chciał )) Lud, który wyciągnięta rękę przyjmuje z niechęcią i podejrzeniem. Teraz to jestem swój )) tylko urodzony gdzie indziej ))
Pogoda trochę się poprawiła ) to chyba Twoje lato ) zawitało w moje strony )) chociaż zapowiadają już pojutrze dalsze deszcze (( i burze (( a tereny tutejsze są namoknięte do granic wytrzymałości (( Również mamy dalej alarm powodziowy (( Kilka domów już podtopiło ((
Jutro idę na majówkę pszczelarską ) chociaż nie jestem pszczelarzem, to zawsze 1 maja rozpoczyna się tutaj oficjalne otwarcie sezonu miodobrania )
Wawrzku,
u mnie dzisiaj zimno, mokro i wietrznie.
Wawrzku, ciekawa jestem, gdzie jest Twoje „TUTAJ”.
Moje jest tutaj:
https://www.google.ca/imgres?imgurl=https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/9b/f9/db/9bf9db476c73b15469bdc3f2b6983619.jpg&imgrefurl=https://www.pinterest.com/undergraduating/kingston-ontario/&h=299&w=448&tbnid=D1XwvOxX04XBOM:&tbnh=160&tbnw=240&usg=__a1-hOonyZx-qEb4o_08TqikvQl8=&vet=10ahUKEwihs9-0g83TAhXJy4MKHX3vAwYQ_B0IqQEwEA..i&docid=UMVRQHn3KP9RjM&itg=1&sa=X&ved=0ahUKEwihs9-0g83TAhXJy4MKHX3vAwYQ_B0IqQEwEA
Ło rany…ale wyszedł mi powróz, nie sznureczek!
W krajach typowo emigranckich nikt nie pyta skąd tyś i twoi przodkowie. Wyobraź sobie Wawrzku, że podjęłam drugą życiową decyzję. Łatwa do zgadnięcia 🙂
Alicjo – Ireno
Zastanawiasz się, gdzie jest moje „tutaj” ?
MOje tutaj leży na południe od Oświęcimia, wieś, która powoli staje się już czymś innym, gdy tutaj ) zamieszkałem.
Muszę Tobie wyjaśnić, dlaczego tutejsi ludzie przed laty tak się zachowywali w stosunku do nowych, obcych dla nich mieszkańców. Na początku to nawet nikt mi nie odpowiadał na moje „dzień dobry”, czym mnie szokowali ( Dopiero po latach, gdy udało mi się dotrzeć do starych, XIX wiecznych dokumentów gminnych, w których przeczytałem genezę takiego zachowania. Otóż, gdy do takiej wsi, której początki sięgają kultury lendzielskiej i Celtów, czyli jakieś 5 tysięcy lat temu )) To moje dla wsi odkrycie )) każdy obcy musiał przejść coś w rodzaju testu, czy spełnia oczekiwania mieszkańców, test taki trwał około 5 lat. Nawet gdy mnłody chłopak wżenił się do wsi, też był obcym !! Po kilku latach stawał przed władzami gminnymi i prosił o przyjęcie go w poczet stałych mieszkańców. Jeżeli cała rada gminna wyraziła zgodę, wtedy ktoś taki zostawał pełnoprawnym mieszkańcem gromady. Znalazłem kilka przypadków, gdy rada gminna nie wyraziła zgody i wtedy ktoś taki musiał się szybko wyprowadzić, nawet gdy jego zona pochodziła z wioski i mieli już dzieci. Nie było „zmiłuj” i tacy ludzie musieli odejść, chyba, ze żona z dziećmi postanowiła zostać na ojcowiźnie, ale mąż musiał odejść. Czyli de facto był to rozwód ! Jeżeli za często taki delikwent zaglądał do kieliszka, też kazano mu się wyprowadzić. Wioska chciała posiadać „zdrowy trzon genetyczny”.
Gdy ja się sprowadziłem coś takiego już nie istniało, lecz starzy gospodarze mieli ten system „wprasowany” w mózg i trzymali się dawnych przepisów. Dzisiaj już tego nie ma. Powstało wiele nowych domów, ludzie sprowadzili się tutaj z różnych stron i są przez wszystkich życzliwie przyjmowani. Kiedyś była to wieś pełna koni, krów, baranów, gęsi i wszelkiej żywiny, dzisiaj został jeden koń ! kilka krów i trochę kur. Miejscowość się zurbanizowała, mamy wszelkie wygody, gaz, prąd, telefony, ośrodek zdrowia, bibliotekę, urząd pocztowy )) Kiedyś samochodów było we wsi ok. 8, łącznie z moim, dzisiaj mam trudności czasami przejść na drugą stronę jezdni, tyle pojazdów przejeżdża przez moją ulicę (( Tutejszy świat przez te lata, gdy tutaj mieszkam zmienił się diametralnie. Kilka lat temu pomagałem tutejszej szkole w dokumentowaniu już przemijającego świata, o którym młodzi uczniowie nie mają żadnego pojęcia !! Opisuję im historię, o której jeszcze do niedawna nie mieli żadnego pojęcia. Zrobili wielkie oczy gdy powiedziałem im, że historia wsi sięga aż tak daleko, a na obecnym miejscu, gdyż ludność w VI – VII wieku n.e. przeprowadziła się 1,5 kilometra w kierunku wschodnim, a pierwszy kościół postawiono 200 lat po chrzcie Mieszka I, w roku 1166 ! Takie jest zadanie historyka i pasjonata ))
Kilka lat temu zostałem tzw. gospodarzem tutejszych dożynek, jest to duzy zaszczyt dla lokalnej ludności. Ciekawostka była taka, że gospodarzami są zawsze rolnicy, a nim nie jestem i nie mam zadnej ziemi, poza tą przy domu ) Wójt Gminy pocieszył mnie, ze ja we wsi posiadam największy areał gruntów, gdyż opisuję historię wsi, a wieś to jest mój areał, kilka tysięcy hektarów ))) I tak nie mając ziemi stałem się właścicielem )) latyfundium )))) Chcieli docenić moją pracę dla dobra wsi ) co mnie ucieszyło, wiec od tamtego okresu jestem tutejszym człowiekiem tylko urodzonym gdzie indziej )) Pozdrawiam ))
Byłem dzisiaj na majówce pszczelarskiej, pogoda dopisała, choć wiał zimny wiatr, ale widok słońca napawało wszystkich optymizmem ))
Alicja-Irena pisze: Wyobraź sobie Wawrzku, że podjęłam drugą życiową decyzję. Łatwa do zgadnięcia
Zgaduję, że wyprowadzasz się z tej paskudnej Kanady. Do Peru?
TesTeq
Też myślałem nad zagadką, którą zadała Alicja – Irena.
Pierwsza myśl, która mi przyszła do głowy, to ta, ze rozmyśla nad wyprowadzką, ale dalej niż do Peru !?
Ja np. już nie mam zamiaru wyprowadzać się z mojej wioski, za długo tutaj żyję, a wszyscy moi znajomi z rodzinnego miasta są już dość starzy lub poumierali.
Nie mam już sił i ochot, by ponownie sadzić nowe drzewo w nowym miejscu ( Tutaj zapuściłem korzenie, które mocno się trzymają ) Owszem, zawsze jest możliwość odwiedzin, lecz nie zamieszkania.
A może myśli o wyprowadzce na Alaskę ??
Peru już widziałam kilkakrotnie i mam dość dobrze zjechane, nie znam dostatecznie jez. hiszpańskiego, a Quechua wcale. Dodam, że uczyć już mi się na starość nie chce.
Alaska to USA – a to ostatni kraj, gdzie bym chciała się osiedlić na starość. Pohasałam już po świecie i właściwie nic mnie tu nie trzyma, do dziecka i tak trzeba lecieć cały dzień z przesiadkami.
Dla uproszczenia – zmieniam na pierwotne „tutaj”.
Ale nie tak zaraz, powoli!
Alicjo – Ireno
O Alasce myślałem jako o pięknie przyrody a nie o tym, do kogo przynależy.
Co do uczenia, to i tak będziesz się uczyła, chociażby drobiazgów, ale nowych ))
Ja wziąłbym kartkę, i zrobił dwie rubryki Za i Przeciw wyjazdowi. To jest niezmiernie ważna decyzja, która będzie brzemienna aż do końca Twojego żywota, który mam nadzieję potrwa jeszcze bardzo wiele lat ))) Po tak długim pobycie na drugiej półkuli właściwie zaczniesz wszystko na nowo, nowy dom, nowi ludzie, nowe sytuacje, opieka zdrowotna! Wszystko !! Będziesz to musiała „opanować” i przyzwyczaić się do zwykłego dnia zamieszkania. Kochać można bliskich nawet z Kosmosu ) oni będą o tym wiedzieli ) Chyba, że masz olbrzymią potrzebę bycia z bliskimi )
Ja na Twoim miejscu zrobił bym takie doświadczenie ! Przyjechał bym na pół roku do kraju i żył tutejszą codziennością. Zakupy, poznawanie okolic, zwiedzanie i wszystko to, co przynależy do dnia codziennego. Sprawdzisz i wtedy możesz zadecydować z większą pewnością, że tego chcesz i potrzebujesz ) Pozdrawiam ))
Dzięki za rady, Wawrzku.
Co roku od wielu lat (od1988) jeżdżę do Polski na mniej więcej miesiąc, więc realia, zmieniające się zresztą w dużym tempie, są mi nieźle znane, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę codzienny kontakt z Polską.
Jestem niezależna, nie potrzebuję od państwa praktycznie niczego. Serio – nie przestraszają mnie polskie realia, wiem, jak to funkcjonuje, od urzędów po szpitale. Okolice bliskie, bliższe i dalsze są mi (zwłaszcza te bliskie) dobrze znane, dobrze znani są mi ludzie, którzy tam mieszkają. Wiesz, ja zadbałam o to, żeby utrzymywać kontakty i mieć palec na pulsie 🙂
Nie wracam w miejsce, którego nie znam, tylko w takie, które znam od podszewki niemalże. W tym roku jak zwykle jadę, ale już pod kątem poważniejszego rozeznania się w rzeczy. Jadę na doroczny Zjazd Łasuchów, a zaraz potem na zdjazd mojego roku geologicznego, który również urządza w tym roku Zjazd i o mnie pamiętali (chociaż byłam z nimi tylko rok).
Polityka mnie już nie dotyczy za bardzo, ale jak wrócę, zacznę wreszcie głosować i niech się trzęsą portki pętakom 😉
No i tak sobie życie emeryckie przygotowuję powoli, najlepiej w sąsiedztwie mojej kumpeli ze szkolnej ławki 🙂
I nawet przepiękny premier nie przekonuje Cię, Alicjo-Ireno do emerytowania w Kanadzie? 😯
TesTequ,
nie bardzo. Jeszcze go nie powiadomiłam, co planuję w nieodległej przyszłości, bo jak się dowie, może się targnie na życie?! A swoją drogą czyć nie lepiej będzie mi się emerytowało w Polsce na kanadyjskiej emeryturze 😉
Przelicznik działa jak zwykle dobrze.
Bo ja wiem… Złotówka się umacnia, a kanadyjski dolar, za przeproszeniem, leci na pysk. 😀
W tym interesie dość szybko wszystko się zmienia – nie uwierzę, żeby w bliskiej przyszłości złotówka pobiła kanadyjski dolar, ani w dalszej. Na dzień dzisiejszy za 1$ trzeba dać 2.82 złote.
Do Basiecki
„ludzie z samiućkiego ranka pohybali na rezurekcje – to sobie chyba nie pochodzili w takiej gorczańskiej zadymce wokół kościoła w procesji rezurekcyjnej.”
Hmmm… a moze właśnie wte, kie fcieli wyjść na procesje, to okazało sie, ze drzwi zasypoł śnieg i trza było najochotniejsyk ochotnickik ochotników popytać, coby je otworzyli? Owcarki to nie słonie, majom pamięc owcarkowom, nie słoniowom. Tak se śpekuluje, ftóry mógł być to rok? Najprowdopodobniej 1993 abo 1994. Chyba 🙂
Do TesTeqecka
„Bo ja wiem… Złotówka się umacnia, a kanadyjski dolar, za przeproszeniem, leci na pysk.”
Do 13 kwietnia – kanadyjski dolar seł do wierchu. Co takiego stało sie owego dnia, ze faktycnie zacął spadać? Wielki Cwortek mu zaskodził cy jak? 🙂
Do Alecki
„Moj chirirg wyrzuci mnie chyba za drzwi, jak pójdę na sprawdzanie stanu w czwartek.”
Ooo! To mojo rada pewnie jest juz spóźniono. Bo kieby nie była, to poradziłbyk Ci, Alecko, cobyś pedziała ponu doktorowi, ze to Mrusiecka ściągła Ci ten gips.
„Lato na chwilkę, a potem zimno-zimno, mniej więcej do początków czerwca.”
To górole pieninścy majom tako piosnke: „Hej, nase Pieniny, piknie słynom za to, ze trzysta dni zimy, reśta samo lato”. No to w Kingstonie zamiast „Hej, nase Pieniny” mozno by śpiewać „Kingstońskie równiny”.
„Dla uproszczenia – zmieniam na pierwotne ‚tutaj’.”
Ooooooooooooo! A do ftórego „tutaja”? Moze w okolice tej piknej kopalni złota? Fajnie! Ale jeśli nie – to tyz piknie 🙂
Do Orecki
„Polish Cultural Center Dom Polski in Seattle, WA”
Na mój dusicku! No to teroz wreście zrozumiołek, cemu „Bezsenność w Seattle” była właśnie w Seattle, a nie jakimsi inksym mieście. Skoro właśnie w Seattle jest taki pikny Polish Cultural Center, to poni Meg Ryan, mająco polskik przodków – w trakcie ryktowania zdjęć cuła sie tamok jak w domu! 🙂
Do Wawrzecka
„W tym roku chrześcijanie i prawosławni obchodzą w tym samym dniu Wielkanoc”
Z jednej strony fajnie, a z drugiej – kapecke skoda. Bo kie Boze Narodzenie katolicy i protestanci wse obchodzom w inksym casie niz prawosławni, to dzięki temu momy to pikne święto nie roz, ino dwa rozy.
„Niektórzy wróżą, ze mogą przyjść do Polski upały, takie jakie jeszcze niedawno nawiedziły Australię”
Cóz… pozyjemy, obacymy i we wrześniu wypowiemy sie, cy som dobrymi wrózbitami cy kiepskimi.
„Tutejszy świat przez te lata, gdy tutaj mieszkam zmienił się diametralnie”
Tyz nos niedowno z poniom Owcarkowom nasła tako myśl – właściwie nic odkrywcego, ale nasła – jakiesi 300 roków temu… w jakim świecie cłek sie urodził, w takim pomorł. A teroz? Na mój dusicku! 🙂
Do Nowecka
„Co prawda program raczej zimowy, ale kwaśnica, wierząc Braciom, stawia na nogi każdego chłopa w tzw. day after”
Heeej! Kwaśnica to pikno rzec. Więc jeśli nie stawio chłopa dlotego, ze mo jakiesi specjalnie pobudzające składniki, to na pewno stawio z samej ino radości, ze cosi tak piknego sie zjadło 🙂
Owczarku
Piszesz: „Tyz nos niedowno z poniom Owcarkowom nasła tako myśl – właściwie nic odkrywcego, ale nasła – jakiesi 300 roków temu… w jakim świecie cłek sie urodził, w takim pomorł. A teroz? Na mój dusicku!”
Na polskiej wsi, jeszcze jakieś 100 – 120 lat temu tak bywało, ze w jakim świecie się urodziłeś, w takim kończyłeś swój żywot ziemski. Chociaż bywały wsie, gdzie do początków lat 40-tych XX wieku nic się nie zmieniało ( Dopiero po II wojnie światowej wszystko zaczęło się toczyć innym rytmem i większą prędkością.
Sam, jeszcze nie tak dawno, poznałem panią, będącą już w wieku bardzo dojrzałym, która mi się zwierzyła, że przez całe, prawie 90 letnie życie, najdalej była w mieście powiatowym oddalonym jakieś 12 kilometrów !! Poza tym na wsiach kultywowano tradycję i nie martwiono się o postęp, który w miastach robiła rewolucja przemysłowa. Oni żyli w swoim świecie, który przez ludzi z miasta bywał wyśmiewany. Lecz oni mieli zachowane wartości ziemi, ojczyzny, honoru i przywiązania do rodziny. Miasta zaczęły powoli wszystkie te walory tracić tłumacząc to wszystko postępem i nowoczesnością. Dzisiaj wielu, którzy wyemigrowali do miast, z chęcią powróciłoby na swoje wiejskie tereny, lecz jest im ciężko porzucić „wygody” miasta. Cóż, tradycja na wsiach tez powoli zanika i zostaje zachowana jakby w skansenie, który powoli zaczyna być pokrywany kurzem, coraz grubszą warstwą (( Chociaż są tereny, które się nie poddają )))
Bajuści, Wawrzecku. Worce – przynajmniej od casu do casu – zbocować to, co wołoł mlecorz Tewje: TRADITION! 🙂