Wielko wyprawa Maryny Krywaniec
Heeej! To to juz prawie dwa miesiące minęły, jak 10 lutego o godzinie 22.44 naso Anecka skostniałymi od zimna palcami wyryktowała taki komentorz:
A mnie ząb na ząb nie trafia, bo u nas już czwarty raz grzejnik reperują i ciągle NIC. Skurczybyk nie chce pracować, może by tak po Owcarkowe pogotowie zadzwonić?!
– Krucafuks! – pomyślołek se, kie to przecytołek. – No to trza jakosi Anecce pomóc. I chyba nawet wiem, jak to zrobić.
Pohybołek ku Tatrom i odsukołek Maryne Krywaniec. Opowiedziołek jej, jaki Anecka mo problem.
– Rozumiem, krzesny – pedziała Maryna – ze fcecie, cobyk jo do tego wasego Owcarkowego Pogotowia wstąpiła i rusyła ku Anecce z pomocom?
– O to fciołek wos piknie popytać – pedziołek.
– No to skoro tak piknie pytocie – odrzekła Maryna – to jo polece do tej Holandii i spróbuje ten grzejnik naprawić. Choć przyznom sie wom scyrze, ze jesce nigdy w zyciu zodnego grzejnika na zreperowałak. Ale cóz… kiesik musi być ten pierwsy roz.
– Wiecie co, krzesno? – pedziołek. – Jo nie wyklucom, ze kasi głęboko drzemie w wos pikny talent do naprawiania ludzkik grzejników. Ale tego Aneckowego moze lepiej nie rusojcie. Przynajmniej na rozie.
– No to jak jo naprawie cosi, cego mom nie rusać? – zdziwiła sie Maryna.
– Powiem wom, jaki jest mój plan – pedziołek. – Tak se pomyślołek, ze mozecie spróbować skrzyknąć kilka inksyk orłów i polecieć do Holandii całom gromadom. Tamok odsukocie Aneckowom chałupe. Prędzej cy później przyjdzie do niej ekipa naprawiająco grzejniki. Ino ta ekipa to jakiesi fudamenty krucafuks! Naprawiajom, naprawiajom i naprawić nie mogom!
– A to ciury! – oburzyła sie Maryna.
– Właśnie – zgodziłek sie z orlicom. – Kie więc ta ekipa przyjdzie do Anecki kolejny roz, to pozirojcie uwaznie przez okno, coby uwidzieć, cy wreście naprawili porządnie to, co juz downo naprawić powinni. A jeśli cosi sknocom – zaatakujcie ik, kie bedom próbowali wyjść z chałupy.
– Myślicie, krzesny, ze przestrasom sie nasyk ataków? – spytała Maryna.
– Przestrasom sie na pewno – pedziołek z przekonaniem. – Wiem, jak ludzie bojom sie ataku ptoków, bo widziołek na jednym filmie pona Hiczkoka. Atakujcie ik więc, dopóki nie naprawiom porządnie Aneckowego grzejnika. Dopiero kie naprawiom – to puścicie ik wolno.
– Plan pikny! – pokwoliła Maryna. – Ino jak jo te Anecke nojde?
– Myśle, ze powinniście zrobić tak – pedziołek – kie juz dotrzecie do Holandii, to nasłuchujcie, cy ftosi po polsku nie godo. A jeśli na kogosi takiego traficie i ten ftosi bedzie sie zolił, ze ciągle mo zepsuty grzejnik – to wte bedziecie wiedzieli, ze to Anecka.
– A jak trafić do tej Holandii? – pytała dalej Maryna.
– Wykrodne z chałupy mape Europy i pokaze wom droge – pedziołek. – Mom nadzieje, ze wte traficie? Umiecie, krzesno, rozpoznać holenderski język?
– Ino polski i słowacki – pedziała Maryna. – I jesce kapecke miemiecki.
– W takim rozie mom pewien pomysł – pedziołek. – Pódźmy ku mojej wsi.
Kie noleźli my sie w mojej wsi, zaroz wykrodłek komórke Felkowi znad młaki, co to jest u nos najbogatsy. Z tej komórki postanowiłek zadzwonić do Holandii. A dokładniej – do najhyrniejsej holenderskiej firmy, cyli do Filipsa. Trza ino było noleźć w internecie ik numer. Kie nolozłek i zadzwoniłek, telefon odebrała jakosi poni i pedziała cosi po holendersku. Jo odpowiedziołek „Hau!” Wte ta poni znowu zacęła godać cosi po holendersku. Jo znowu odpowiedziołek „Hau!” Poni zacęła sie denerwować i krzyceć. A kie jo pedziołek „Hau!” po roz trzeci, to sie rozłącyła. Ale jo nagrołek całom te rozmowe, bo ta Felkowo komórka to jest tako pikno, ze mozno na niej syćkie rozmowy nagrywać. Pokazołek Marynie, jak w tym urządzeniu odtwarzo sie nagrania.
– Weźcie ten telefon, krzesno – pedziołek. – Dzięki niemu bedziecie wiedzieli, jak brzmi holendersko mowa. Kie w wasej podrózy takom mowe usłysycie, to bedzie znacyło, ze oto w Holandii jesteście.
Orlica chyciła komórke w swe śpony i pedziała:
– No to jo juz lece. Trza sie śpiesyć! Im prędzej do Holandii dotre, tym krócej Anecka bedzie marzła.
I zaroz pofrunęła do wierchu.
– Krzesno! Pockojcie jesce kwilecke! – zawołek za niom.
Ale ona abo mnie nie słysała, abo myślała, ze juz wie syćko, co wiedzieć powinna. Krucafuks! Przecie jo miołek jesce pokazać jej mape Europy, coby wytłumacyć jej, ka lezy Holandia! Cóz… Moze jakosi bez tej mapy trafi? Nie było inksego wyjścia jak pockać na jej powrót. Ale cekołek długo. Duzo dłuzej niz sie tego spodziewołek. Co kilka dni wybierołek sie w Tatry, coby popytać tamtejsom zywine, cy Maryna nie wróciła. Ale ciągle dowiadywołek sie ino tego, ze od downa nifto jej w Tatrak nie widzioł. Na mój dusiu! Co jej sie mogło stać? Zabłądziła? Jakiesi niesynście jej sie w podrózy przytrafiło? Bo do Anecki chyba nie dotarła? Kieby dotarła, to Anecka chyba zbocyłaby cosi, ze siedzi z niom w chałupie cało ekipa od naprawiania grzejników, bo jakiesi orły tej ekipy wypuścić nie fcom?
Zacąłek sie niepokoić. Jaze w łońskim tyźniu, w nocy z piątku na sobote, kie baca z gaździnom juz piknie spali, a jo oglądołek se w komputrze Aleckowe zdjęcia z Afryki, ftosi nagle w sybe zapukoł. Poźrełek ku oknu. O, Jezusicku!!! To Maryna Krywaniec dziobem stukała! Hipłek ku oknu, chyciłek klamke zębami i wpuściłek orlice do środka.
– Krucafuks! – zawołołek, ba nie za głośno, coby baca z gaździnom sie nie pobudzili. – Co sie z womi działo przez telo casu?
– Oj, krzesny, to długo historia – pedziała Maryna
– Nocka przed nomi tyz długo – odpowiedziołek. – Opowiadojcie. Udało sie wom naprawić Aneckowy grzejnik? Bo Anecka nic nie zbocowała, coby spotkała sie z womi.
– Syćkiego sie zaroz piknie dowiecie – zapewniła mnie Maryna. – Ale niek zacne od pocątku.
– No to godojcie – popytołek. – Straśnie jestem ciekaw, jak udała sie waso misja. I bywalcy Owcarkówki tyz na pewno chętnie sie dowiedzom.
– No więc, krzesny – zacęła Maryna – na pocątek wybrałak sie do jednego boćka, ftóry mo chore skrzydło, więc nie moze odlatywać na zime do ciepłyk krajów i teroz zyje u jednego gazdy, ftóry sie nim piknie zaopiekowoł. Ba drzewiej, kie ten bociek był zdrów, to kawał świata zwiedził! Postanowiłak więc odwiedzić go i spytać, cy nie był on kiesik w Holandii. No i okazało sie, ze był! I piknie wyjaśnił mi – jak ptok ptokowi – jak trza lecieć, coby tamok trafić. Potem – zgodnie z wasym planem – popytałak pare tatrzańskik orłów, coby poleciały wroz ze mnom. No i rusyli my w podróz. Lecieli my, lecieli, lecieli, jaze dolecieli nad takom wielkom wode. Duzo więksom niz najwięksy staw w Tatrak!
– Hmm… – zastanowiłek sie. – Duzo więksom niz najwięksy staw w Tatrak? To jakiesi spore jezioro musiało być. Jakie jezioro mogliście uwidzieć w drodze do Holandii? Moze Gopło?
– Tego to jo nie wiem, jak sie ta woda nazywała – pedziała Maryna.
– A widzieliście tamok króla Popiela? – spytołek.
– Racej nie – odpowiedziała Maryna.
– No to musiało być Gopło – stwierdziłek. – Bo to jezioro poznoje sie po tym, ze nimo nad nim Popiela. A nimo – bo go mysy zjadły.
– No w kozdym rozie przelecieli my nad tom wielkom wodom i znowu byli my nad lądem – Maryna opowiadała dalej. – A na tym lądzie – na mój dusiu! – straśnie dziwacne budowle były! Miały one taki kstałt jak dach wiezycki kościółka w Dolinie Chochołowskiej!
– Cyli cosi, co wyglądało jak piramidy – stwierdziłek, kie przybocyłek se wygląd tego dachu. – To pewnie były tak zwane Piramidy Wielkopolskie. Słysołek kiesik, ze kasi na południe od Poznania som takie storodowne kurhany, co to sie Piramidami Wielkopolskimi nazywajom.
– Moze to i te kurhany były – Maryna nie zaprzecała. – Kie my je minęli, to po pewnym casie uwidzieli my pod sobom wielkie połacie piachu.
– Barzo wielkie? – spytołek.
– Sakramencko! – odpowiedziała Maryna.
– A, to chyba wiem, co to mogło być – pedziołek. – Pewnie lecieliście nad Poznaniem, ftóry ryktuje pikny stadion na Euro 2012. A coby taki stadion z prowdziwego zdarzenia wyryktować, to na pewno potrzeba barzo duzo piasku do produkcji betonu. Kie widzieliście sakramencko duzo piachu, to znacy, ze przelatywaliście nad wielkim placem budowy.
– Skoro tak godocie, to widocnie tak było – pedziała orlica. – Ba w końcu minęli my ten plac i potem lecieli nad terenem, ka było całe mnóstwo barzo dziwnej zywiny. Takiej, jakiej jo w Tatrak nigdy nie widziałak!
– A jak ta zywina wyglądała? – zaciekawiłek sie.
– No, były tamok na przykład barzo dziwne konie. Duzo więkse niz u nos. A najdziwniejse w tyk koniak było to, ze one miały straśnie długie syje!
– To wy chyba o zyrafak godocie? – zacąłek sie domyślać.
– O tym to jo dopiero od wos słyse, ze jest taki gatunek konia, co sie nazywo zyrafa – pedziała Maryna.
– No, tego to jo nie byłbyk taki pewien, cy to jest gatunek konia – pedziołek. – Ba zastanawiom sie, kany wyście mogli takom zyrafe uwidzieć? Juz wiem! W zoo! Pewnie nad hyrnym berlińskim zoo przelatywaliście.
– Moze i tak – pedziała orlica. – Jo tam nie wiem, jak takie zoo wyglądo, bo u nos w Tatrak cegosi takiego nimo. Moze było drzewiej, w casak Sabały, ale teroz nimo.
– No ale godojcie, krzesno, co było dalej. Dolecieliście wreście do tej Holandii?
– Ano w końcu my dolecieli – pedziała Maryna. – Dolecieli i… wnet udało nom sie noleźć Anecke!
– Noleźliście Anecke? – Cułek, ze teroz zacnie sie najciekawso cynść Maryninej opowieści. – I po cym jom poznaliście? Godała po polsku i zoliła sie, ze mo zimny grzejnik?
– Godała po polsku – pedziała Maryna. – Ale na zoden grzejnik sie nie zoliła. Mówiła ino, ze downo juz nie wyryktowała zodnego komentorza pod politykowymi blogami.
– A to musiała być Anecka – pedziołek. – Bo jo nie znom nikogo inksego w Holandii, co to by komentorze pod politykowymi blogami ryktowoł. Ale powiedzcie, co udało sie wom załatwić w sprawie grzejnika?
– Okazało sie, ze nic nie trza załatwiać – pedziała Maryna. – Bo tamok, w tej Holandii, było juz całkiem ciepło. Widocnie zanim my tamok dolecieli, to zima sie z tego kraju wyniosła, a wiosna zagościła na dobre.
– No cóz… – pedziołek – Piknie wom dziękuje, zeście na pomoc ku Anecce rusyli. Inkso rzec, ze kie do tej Holandii dolecieliście, to pomoc nie była juz potrzebno.
– Nic nie skodzi – pedziała Maryna. – Pomoc była juz niepotrzebno, ale co my sie nazwiedzali, to nase! A teroz juz sie z womi pozegnom, bo wpadłak tutok ino, coby o nasej wyprawie opowiedzieć, ba fce juz lecieć do siebie, bo mi sie za moimi Tatrami zackniło.
Pozegnali my sie i juz Maryna miała wyfrunąć przez okno do pola, kie nagle poźreła na komputer mojego bacy i zawołała: Oooo!
– Co za „Oooo”? – spytołek.
– Widze, ze mocie na tym komputrze zdjęcie Anecki!
– Co wy godocie, krzesno! – zawołołek. – To nie jest Anecka, tylko Alecka! Alecka w Południowej Afryce! Ona niedowno w RPA była i swoje fotki z podrózy umieściła w internecie. Właśnie se je oglądołek, kie zeście do mnie wpadli.
– Ale to nie jest fotka Alecki w Afryce, tylko Anecki w Holandii – upierała sie Maryna. – Przecie dopiero co tamok byłak, więc wiem, co godom.
– Zapewniom wos, ze na tej fotce jest Alecka w Afryce – pedziołek.
– A jo zapewniom, ze to Anecka w Holandii – pedziała Maryna.
Coby udowodnić orlicy, ze sie myli, pokazołek jej inkse afrykańskie zdjęcia Alecki. I wiecie, co Maryna pedziała? Ze ona widocki z tyk zdjęć piknie rozpoznoje i z całom pewnościom som to widocki holenderskie!
– O! A na tym zdjęciu to nawet jo jestem! – zauwazyła. – Piknie boce, jak Anecka jechała autem z takim jednym ponem. No i ten pon zrobił zdjęcie temu koniowi, co to nazywocie go zyrafom. O, widzicie? Tutok jo fruwom! – To mówiąc, Maryna wskazała dziobem na pewien punkt na monitorze komputra. – Akurat odłącyłak sie na kwilecke od pozostałyk orłów, coby sie lepiej temu dziwnemu koniowi przyjrzeć.
Faktycnie! Poźrejcie na te fotke! Nad zyrafom, na tle błękitu nieba, mozno uwidzieć maluśkom cornom plamke! To Maryna! Ba skąd ona sie na tym zdjęciu wzięła? Coroz mniej z tego syćkiego rozumiołek.
– Pockojcie, krzesno – pedziołek. – Trza tutok cosi wyjaśnić. Wróćmy moze do pocątku wasej opowieści. Godoliście, ze jakisi bocian pedzioł wom, jak trafić do Holandii?
– Tak właśnie było – pedziała Maryna. – Miałak ze sobom te Felkowom komórke, co to mi jom przed wyprawom daliście. Odtworzyłak boćkowi te wasom rozmowe z holenderskom firmom. A bociek, kie usłysoł holenderski język, to pedzioł, ze był w kraju, ka w takim właśnie języku godajom. No i piknie wyjaśnił mi, jak do tego kraju trafić.
– Hmmm? – zastanawiołek sie głośno. – Bociek wysłuchoł mojej rozmowy z holenderskom firmom? Wysłuchoł rozmowy…
Jaz nagle olśniło mnie.
– Jasne! – zawołołek.
– Co jasne? – spytała Maryna.
– Syćko jasne, krzesno! Syćko jasne! Nie wiem, cy wiecie, ze nieftóre nase bociany, kie lecom do ciepłyk krajów, to docierajom jaz do południowyk krańców afrykańskiego kontynentu. No i widocnie ten was bocian tyz kiesik tamok dotorł. A w Republice Południowej Afryki jednym z języków urzędowyk jest afrykanerski. Ten afrykanerski zaś od holenderskiego sie wywodzi. I dlotego właśnie wasemu boćkowi holendersko mowa zdała sie znajomo! I telo!
– A więc ten bocian to mnie do Afryki zamiast do Holandii wysłoł! – Teroz Maryna tyz juz syćko rozumiała. – No cóz, pocciwe ptasysko fciało dobrze.
– Ano fciało dobrze – zgodziłek sie z Marynom. – Ino teroz juz wiem, ze ta wielko woda, nad ftórom lecieliście, to było nie Gopło, ino Morze Śródziemne. Te piramidy to były nie wielkopolskie, ino prowdziwie egipskie. Ten piach to nie był plac budowy, ino Sahara. No a te zyrafy nie były w zodnym zoo, ino w swoim naturalnym środowisku krucafuks!
– Zol ino Anecki – zauwazyła Maryna. – Jej grzejnik pozostoł nienaprawiony i bidocka dalej marznie.
– Nie martwcie sie, krzesno. Z tego, co wiem, juz nie marznie – uspokoiłek Maryne. – Tamok w Holandii podobno juz się piknie ociepliło. Zatem jedyne, co mozemy teroz zrobić, to wypić zdrowie Aneckowego grzejnika, coby w następnom zime grzoł piknie zamiast sie psuć.
Maryna pedziała, ze to dobry pomysł. No to zakrodłek sie do kuchni i wyciągłek z lodówki flaske Smadnego Mnicha. A potem zaprosili my jesce kota do towarzystwa i wypili zdrowie Aneckowego grzejnika. Miejmy nadzieje, ze to wypicie piknie poskutkuje i ze za rok Anecka nie bedzie musiała znowu pisać, ze jej ząb na ząb nie trafio. Hau!
P.S.1. Urodzinowe zdrowie Profesorecka cały cas mozemy pić. A kie ten dzień sie skońcy i zacnie następny, to kufli nie odstawiojmy, ino napełnijmy je ponownie, coby uccić Wawelokowe imieniny. Zdrowie Waweloka! 😀
P.S.2. Potem bedzie przerwa w picu zdrowia, ale tylko jednodniowo. Bo w piątek, ostomili, bedzie rocnica ślubu Poni Basi i Pona Pietra. Zdrowie Młodej Pary! 😀
Komentarze
Popłakałam się ze śmiechu! 😆 Sensowny (mam taką nadzieję) komentarz później. 🙂
No macie… i żyrafa występuje!
A bociany widziałam, gotowały sie do lotu!
…że tez nie zauważyłam Maryny 😯
Nie będzie mnie cały tydzień,trzymajcie się., 🙂
O, i przegapilam, nowy wpis Owczarka juz od prawie dwoch godzin gotowy. I jaki slicznie dluuugi 🙂 No pieknie, to ide czytac, na razie!
Im bardziej czytam, tym bardziej się śmieję. 😀
Grażynko, też się trzymaj. 🙂
Wszystko dobre zatem, co sie dobrze konczy 😀
Przypomniala mi sie jedna z ulubionych ksiazek mojego dziecinstwa – „Dzieci kapitana Granta”. Na pewno wszyscy czytaliscie.
Dobrze, ze Maryna poleciala „tylko” do Afryki i wrocila, przekonana o tym, ze byla w Holandii, bo przeciez, gdyby nie spotkala tam Alicji, ktora wziela za Ane, byc moze szukalaby do tej pory… 😆
Źle wpisałam kod 👿
Pamiętam, jak kiedyś Ana ubolewała nad wielkością swojego ogródka – że jak chce położyć się na leżaku, to pięty wystają jej do sąsiadów – i wtedy Owczarek natychmiast zaanektował dla niej Kanadę( co było, oczywiście, historycznie uzasadnione 😉 ). To wspomnienie i aktualny wpis uniemożliwiają mi komentarz ‚na poziomie’. Ale ileż radości mam! 🙂
Dzięki, Owczarku! 🙂
Grazynko, milego pobytu, gdziekolwiek bedziesz 🙂 i do zobaczenia!
babo – masz rację! Toż to czysta zgroza ogarnia!
I tak wlasnie kolo sie zamyka, Also: Ana – Holandia – Kanada – Alicja – Afryka – Maryna! 😀
😀
… a my z Mańką jutro, pamiętajcie!
No u was to juz dzisiaj…
Pamietamy!
Mam nadzieje, ze Marysia juz spokojnie spi.
Babo,
jestes mój człowiek… „Dzieci kapitana Granta”… tak dalej! I te mile podwodnej żeglugi i takie tajemnicze wyspy!
Pewnie niespokojnie, ale oczywiście, że pamiętamy. Pełna mobilizacja.
Z Fileasem Foggiem i Passpartout oczywiscie, Alicjo!
Witajcie! 🙂
Dzisiaj Pierwszy Kwietnia!
Wiecie, co było pierwszego kwietnia?
Kokoszce wyrósł wielbłądzi garb,
W niebie fruwała krowa stuletnia,
A na topoli świergotał karp.
Żyrafa miała króciutką szyję,
Lwią grzywą groźnie potrząsał paw,
Wilk do jagnięcia wołał: „Niech żyje!”,
A zając przebył ocean wpław.
Tygrys przed myszą uciekł z trwogi,
Wieloryb słonia ciągnął za czub,
Kotu wyrosły jelenie rogi,
A baranowi – bociani dziób.
Niedźwiedź miał ptasie skrzydła po bokach,
Krokodyl stłukł się i krzyknął: „Brzdęk!”
„Prima aprilis!” – wołała foka,
A hipopotam ze śmiechu pękł. (-) Jan Brzechwa
– – –
„Cysto prowda”!
A oprócz tego Maryna latała po Afryce! 🙂
Tutaj własnie jest naukowe wyjasnienie dlaczego w Holandii jest ciepło i żyją żyrafy (lub będą żyły) 😉
http://wiadomosci.onet.pl/1944521,135,item.html
Krucafuks! 😉
Dzień dobry!
Zwarci i gotowi? Bo ja tak. U mnie nawet nie świta jeszcze, no ale u was (większości z was) juz południe sie zbliża…
…Zbysku… łżą w żywe oczy, kto ostatnio na Kasprowym widział OGROMNE opady sniegu?! 😯
No, w tym roku na Kasprowym jest 3,5 m śniegu. Podobno! 😉
Moi piekni, u nos marzec to Józewski miesionc. Mo recht M7, tyn Józef, mój patron, jes nojpirsy. Musiol to być z kościami dusa cłek. Romboł cieślicom, nie nadymoł sie, nie dopisowoł sie do Świenty Trójce, a samego Pona Bócka na cłeka i to jakiego, chowoł!
Owcarkowi Budagoście, w pirsyk słowak bars pieknie za powinsowania dzienkuje. Bo to i pisane i rymowane i śpiwane. Widziało mi sie co mi juz syćko fuk a jakosi sie ciepło wnuku zrobieło. Ba juści, kciało by sie i amorozo i po młakak, całyk wiesnom w kwiotkak, poskokać ino nogi nie te, zaplatujom sie.
Ni miołek casu pisać, wadziłek sie ze śmierteckom, cy mom sie juz minonć, cy jesce kapecke poprzebirom girami. Darła sie, a kosom machała. Cienzko beło, pore razy cudem zek sie za ciupazkom schowoł. Telo zdrowia na to targowanie, kielo wiency niz przi kupowniu na jarmaku konia. Ona wiicie staro straśnie a i wredno mo robote, to sie i zadysała i do pilniejsy roboty podyrdała, a moze zabocyła po co przisła. No nigze ta, Bóg śniom.
Jes prowda w ty ceperski pogwarce, ze ciesy sie starzec kie juz minon marzec. Dockołek Prymaprylisa, a na dniak Zmartwykwstanie. Bywojcie.
Bywaj Józefie. Zdrowia życzymy! Trzymaj się! 🙂
Jozefku 😀 „zabocyla po co przisla” 😆
Wszystkiego najlepszego dla Ciebie!
Sznurek od Zbyszka ustawia sprawy we wlasciwym swietle:
teraz orly odlatuja na zime do Afryki, a bociany do Holandii. Wszystko jasne 😀
Józefie,
ciupazecka swój walor mo i zadno kosa iij nie straśno.
Słonecko juz czynści zza chmur wychodzi, to sie na słonecku trza wygrzewoć.
Jak wnuku lepij to i na wierchu tyz musi lepij być i zadnej księzej obory do głowy se nie przybiraj. 🙂
Zbysku,
Ani byk śmioł na ksiynzo obore pozirać. Mógby se farorz dumać co jo raubsic.
Wiis ta Staro juz na pamienci słabuje, to moze i mo przekonanie co se mnom swoje juz dokonała.
Hej, słonecko samo zdrowie, nicym krahelka lipowyj herbaty z prondem, ino co po nim cłeka susy.
No, po sloneczku nie suszy przeciez, wiec na zdrowie 🙂
Susy po herbacie cy po prondzie ? 😉
Jakoz to po prondowy herbacie? Po słonecku susy i boleś musi paś.
Och wielki mnie smutek ogarnal,kiedy przeczytalam,ze Maryna zblakala sie i trafila pod strzechy afrykanskich chalup!!
Widac jako drogowskaz, wywieszona slonina na badylu nie pomogla i Maryna wraz z ekipa (skutkiem zmiany pol magnetycznych) trafila pod niewlasciwy adres 😉
Takoz skazana jestem po raz drugi na te holenderskie ciury,ktore nie potrafia reperowac grzejnikow 🙁
Moze pomoga toasty za skuteczne ogrzewanie zimowa pora,kto wie??
Zawsze to lepsze niz nic,boc to w kupie sila,no nie 😆
Ps przy okazji informuje,ze bocianiej braci w mojej krainie nie brakuje.Raz nawet mialam okazje bociani sejmik widziec.A zaprzyjaznoiny bocian juz po lace chadzal i zabek szukal.
Trzymamy kciuki za Marysienke!!!!!!!!!!!
Pozdrawiam i je Vous salue 🙂
Juz caly dzien trzymamy 🙂
Hej! Dzisiaj Prima Aprilis ale także imieniny Grażyny.
Kto wie, kiedy imieniny obchodzi nasza Grażynka?
Trzeba by do Alicji zastukac!! Szukalam na jej stronie,ale gdzies kalendarium budy wcielo 🙁
Moze,wiec na wszelki wypadek wzniesiemy toast za Grazynke i jej bliskich-
Niech Zyja!!!!!!!!! 😀
Jasne, nie będziemy się pytać, czy obchodzi – jak nie obchodzi, to niech zacznie! Zdrowie Grazyny!
To ja proponuję za Józefa – że Mu się udało! 😀
Za mt7 – żeby Jej się udało! 😀
Za Grażynkę – żeby Jej się dobrze działo! 😀
3 x TAK! 😀
Nic przeciwko Marynie, ale ptaki niszczą góry 😯 W Alpach rozpoznano problem we właściwym momencie i stworzono odpowiednie służby. Kto chce i udowodni sprawność w odpowiednim teście, może zostać czyścicielem wierchów:
http://www.youtube.com/watch?v=0_-hs_jV8QM
to jeszcze czwarty raz za mnie – żeby mi się udało 🙂 jeszcze nie wiem co, ale najwyższa pora aby w końcu coś mi się w życiu udało 😉
No wlasnie emi!! Do mnie nawet Maryna nie doleciala 🙁
Ana – to za przyszłe sukcesy i stada orłów krążące nad domem 🙂
To ja się do wszystkich toastów przyłączam! 🙂
Za sukcesy i na zdrowie! Ale jak orły krążą nad moim domem (mają gniazdo niedaleko stąd) to ja się mam na baczności 🙁
I slusznie, Alfredo, i slusznie 😀
Nasi wygrywają 9:0! A niech tam.
Ale prawdziwy podziw odczuwam dla piłkarzy z San Marino.
Jaka idea przyświeca im w występowaniu w roli „chłopców do bicia”?
A może XIX-wieczny duch szlachetnej sportowej rywlizacji nie całkiem zaginął w pilce nożnej?
Już 10:0! 🙂
No to jeszcze raz! 😀 Żeby się udało! 😀
10:0 w piłce nożnej?! No, to cieszę się, że nie oglądałam.
M a s a k r a…. jednym slowem.
Ale mowię – to był mecz reprezentacji Polski z przeciwnikiem poziomu Unia Złoty Stok (z której wywodził się swego czasu Grembosz, ŁKS, daaawne czasy). A teraz winko obiadowe. Ciekawe, co tam u Mańki i kiedy da znać.
Zdrowie wszystkich!
Od wczorajszego wieczoru pustki? 🙁
Owczarek musi chyba przywrócić marginesy, bo się ludziom nie chce przewijać tekstów od początku do końca.
Alfredo – czyżby nie kusiła Cię przejażdżka na grzbiecie orła 😎 😉
Na grzbiecie, Emi? Raczej pod brzuchem 😀
eee tam, wierzę w spryt i urok osobisty Don Alfreda 🙂
Emi za Tobie i pionty roz coby nie beło jak z krzesnym. Na staroś, ganc łysy, kie sie przinapił łozradowany prawił- wicie w zyciu nico mi tak pieknie nie wysło jako cupryna.
I jesce pore razy wypijmy na scynście M7,
a tyz na zdrowie Prefesora i Waweloka.
Emi,
ja się tu już chyba pytałem, jak jest różnica między zającem, który kica i takim, który leci? Ten, który leci, ma na plecach orła 😎
Mnie tam latanie nie korci 🙄
Wypijmy za zdrowie Mtsiodemeczki!
Za Profesorka i Waweloka!
I za nas wszystkich 🙂
Wiosna chyba juz sie rozgoscila na dobre 🙂
Plaszczysko do wora!
Szaliki do wora!
Rekawiczki – precz!
Babo,
aleś się rozentuzjazmowała! Sweter jednak zachowaj 😉
U mnie słońce i +8C, ale jestem ostrożna…
No wlasnie – doszlam do swetra i sie zawahalam 😀
A po ulicy lataja juz bez! (plaszczow i swetrow) 🙄
Przyznaję się bez bicia – też latałam dzisiaj po ulicy bez płaszcza i swetra! 😀
Korzystając z dobrodziejstw nowego modemu neostrady, obejrzałem w TV Kultura Mazepę.
Nie to, żebym był przesadnym entuzjastą rodzimego dramatu romantycznego, ale miło zobaczyć co znamienitszych polskich aktorów, nie dotkniętych jeszcze piętnem kapitalizmu, a przy tym młodszych o trzydzieści kilka lat. 🙂
Do Alsecki
„Popłakałam się ze śmiechu!”
Przecie tu nimo nic śmiesnego, Alsecko, ino samo prowda. Samo i scyro prowda 😀
Mom nadzieje zreśtom, ze w rozie cego Alecka potwierdzi, ze to Jerzorecek te zyrafe z auta pstryknął. A kie potwierdzi – bedzie to piknie dowodziło prowdziwości relacji Maryny Krywaniec 😀
Do Alecki
„że tez nie zauważyłam Maryny”
To sie moze jesce do, Alecko, nadrobić. Nie planujes zodnej wyprawy po wełne z tatrzańskik owiecek? Jo moge nawet popytać Maryne, coby wroz z inksymi orłami wyryktowała Tobie i Jerzoreckowi komitet powitalny kasi na wysokości Poronina abo inksego Biołego Dunajca.
O EMTeSiódemecce ocywiście bocymy i cały cas z niom jesteśmy. Cały cas!!! 😀
Do Grazynecki
„Nie będzie mnie cały tydzień,trzymajcie się”
I Ty sie, Grazynecko, trzymoj! Cyli z moik obliceń wyniko, ze na Wielkanoc wrócis sie ku nom? A z obliceń bywalców Owcarkówki wyniko z kolei, ze właśnie solenizantkom byłaś. No to Twoje zdrowie po roz pierwsy! 😀
Do Babecki
Ooo! „Dzieci kapitana Granta” to pikno ksiązka! Ba dlo mnie najpikniejse były tamok nie te dzieci, ino roztargniony profesor Paganel, ftóry wsiodł nie na ten statek, co fcioł, więc popłynął nie tamok, kany fcioł. Cyli cosi łącyło go z nasom Marynom 😀
Do Jędrzejecka
„Ale prawdziwy podziw odczuwam dla piłkarzy z San Marino”
Jo tyz, Jędrzejecku. Powiem nawet, ze to z Irlandiom Północnom nalezało wygrać 10:0, a z San Marino przegrać 3:2!
„Owczarek musi chyba przywrócić marginesy”
A o jakie marginesy idzie? Bo jo do zodnyk zmian w marginesak sie nie przyznoje 😀
Do Zbysecka
Wiadomość, do ftórej dołeś Zbysecku linka, moze i primaaprilosowo, ba pewności to jo nimom. Bo juz zdarzało mi sie nie roz, ze 1 kwietnia jakomsi wiadomość uwazołek za tak absurdalnom, ze nie miołek wątpliwości, ze to musi być ino primaaprilisowy śpas. A potem okazywało sie, ze to nie śpas, ino prowda. Cóz… kiesik śpiewało sie: „Życie przerosło kabaret”. Teroz mozno tyz śpiewać: „Życie przerosło Primaaprilisa” 😀
Do Józeficka
„tyn Józef, mój patron, jes nojpirsy. Musiol to być z kościami dusa cłek. Romboł cieślicom, nie nadymoł sie, nie dopisowoł sie do Świenty Trójce, a samego Pona Bócka na cłeka i to jakiego, chowoł!”
Na mój dusiu! Zwłasca to ostatnie chyba piknie o wielkości świętego Józefa świadcy! Zdrowie Twoje, Józeficku, w imieniny piłek, ale wypić teroz jesce roz – nie zaskodzi.
A ta śmierztecka, to po prostu uwidziała, ze Ty sie jej nie bois i wte to ona Ciebie zacęła sie bać 😀
Do Anecki
„Och wielki mnie smutek ogarnal,kiedy przeczytalam,ze Maryna zblakala sie i trafila pod strzechy afrykanskich chalup!! Widac jako drogowskaz, wywieszona slonina na badylu nie pomogla”
A bo słonina to racej by pomogła, kieby Maryna była sikorkom, nie orlicom. Ale nic straconego jesce, Anecko! Bo fto wie, kany znowu prądy powietrzne nasom Maryne rzucom? Moze wymyśli se ona kiesik, ze jest Don Kichotem i postanowi zawalcyć z wiatrakami? A kany wte nojdzie najwięcej wiatraków? Wiadomo kany! 😀
Do Alfredzicka
„Nic przeciwko Marynie, ale ptaki niszczą góry 😯 W Alpach rozpoznano problem we właściwym momencie i stworzono odpowiednie służby. Kto chce i udowodni sprawność w odpowiednim teście, może zostać czyścicielem wierchów”
A nie taniej, Alfredzicku, byłoby wyryktować w takiej Śwajcarii wychodki dlo ptoków i nuacyć je korzystania z nik? Za drobnom opłatom Maryna pewne podjęłaby sie roli instruktorki 😀
Do Emilecki
„to jeszcze czwarty raz za mnie – żeby mi się udało 🙂 jeszcze nie wiem co, ale najwyższa pora aby w końcu coś mi się w życiu udało”
Barzo słusnie, Emilecko! Wznose kufel Smadnego Mnicha za to, coby Ci sie udało! A co? No… najlepiej syćko!!!
„Ana – to za przyszłe sukcesy i stada orłów krążące nad domem”
I wte kie ftosi zaśpiewo: „Widziałam orła cień”, to naso Anecka bedzie mogła pedzieć: „Phi”! 😀
Do Gosicki
„Przyznaję się bez bicia – też latałam dzisiaj po ulicy bez płaszcza i swetra!”
Jo tyz, Gosicko, za to w długik biołyk kudłak. Ale dało sie wytrzymać 😀
Piekny dzien mielismy! Slysze,ze u Was tyz piknie.Widac wiosna juz zagoscila na dobre.
Zaingurowalam nawet sezon na korcie.Dlugo nie moglam grac,ale poczatek zrobiony,plan wykonany 😉
Musze sie przyznac,ze siedze sobie samusienka w domu i pekam ze smiechu,bo mego meza „pedza” po calym kraju,a mial tylko do Utrechtu pojechac????
A bylo to tak-ktos podstawil pociag nie tam gdzie powinien.Moj wsiadl i znalazl sie w Nijmegen. Okazalo sie,ze ktos inny, ukradl kawalek drutu i pociagi w tamta strone nie jada, a ino do Arnhem.W Arnhem kazali wracac,bo dalej nie jada,wiec wrocil. Teraz upchneli wszystkich do pociagu w kierunku Tilburga.Z najnowszych doniesien,wiem ze jest na trasie do Rotterdamu.A kiedy wroci do domu,tego nawet swiety nie wie 😆
I pomyslec do czego moze doprowadzic modernizacja i komputeryzacja!!
Wystarczy wtyczke ukrasc i caly kraj sparalizowany 😮
Pozdrawiam!
Mam nadzieje,ze u Marysi wszystko jest OK?!
A orly?? Moga przylatywac,ja sie ich nie bojam 😉
Ano, 😆 To może Owcarkowe pogotowie jednak potrzebne w tej Krainie Wiatraków?
Dobrze, ze ten Wasz kraj taki niezbyt duzy jest, Ano. To on to w miare szybko powinien obskoczyc, ten Twoj biedny malzonek. Wyobraz sobie, co by to bylo, gdybyscie w Australii mieszkali 😀 ???
Swieta prawda,pogotowie jak najbardziej!!!!!!!!
Tyz prawda,ze nasza kraina mala,w razie czego mozna sie taxi poratowac,chociaz to grozi skazaniem na suchy chleb i wode 😉
Moj ukochany juz wrocil i obliczylismy,ze marne 100 km przemierzyl w niecale 5godzin!!Co sie dworcow naogladal to jego,hahaha…………………
Hej 🙂
Ana…
wsiąść do pociągu byle jakiego najlpiej… 🙂
Dzień dobry! 🙂
Nie było mnie ciut bo robota, sprzątanie, załatwianie tego i owego etc. Dopiero dziś spokojnie mogłam przeczytać pod kawę piękną historię Owczarka. Ależ się naśmiałam!!!!!Zuch Maryna! Liczą się chęci, a jak holenderscy fachowcy nie poradzą sobie z grzejnikiem Any do następnego sezonu, to proponuję wyposarzyć Marynę w GPS 😀 . Felek ma wszystko bo najbogatszy wiec i takie ustrojstwo posiada 😎
Bardzo podobał mi się sposób rozpoznawania jeziora Gopło! 😆
Alicjo, bociany doleciały całe i zdrowe! Wszystkie gniazda w mojej okolicy , przy drodze często uczęszczanej zajęte. Oj, jaki miły widok! 🙂
Jędrzeju, też od jakiegoś czasu się zastanawiam, jakby tu nadgryźć kieeeeeeeeeeełbasę …… 😉 🙂
Zdrowie Józefa, mt7, Grażynki, Waweloka, Profesorka! Zaległe ale szczere! 🙂
Emi, trzymam kciuki by się wiodło! 🙂
Panu Piotrowi i jego żonie złożyłam powinszowania na sąsiednim blogu. 🙂
Ciekawe, jak tam MT7…….
Hej, jestem już w domu.
Wycięto mi tylko samą zmianę i jest podobno nadzieja, że to może być wszystko.
Bardzo się cieszę, że mam to już za sobą i serdecznie Wam dziękuję za wsparcie.
Trochem obolały, ale co tam, słonko świeci, ptaki śpiewają, żyje się. 🙂
Pozdrówka serdeczne! 🙂
Marysieczko!
🙂 😀 😆 🙂 😀 😆 🙂 😀 😆
Mt7 🙂 również mam nadzieję, że już po wszystkim 🙂 przy słonku i ptakach raźniej i szybciej wraca się do formy 😉
Mt7,
Co za miła nowina! Mówiłam ci , że będzie wszystko dobrze! Musi być dobrze!
Serdeczne uściski
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Alfredo tego o zającu nie słyszałam 🙂
Józefie jest wyszło i wyszło 😉
pogoda faktycznie piękna 🙂
to coś do pokołysania i złapania radości życia
http://www.youtube.com/watch?v=1C9mWN8vKHQ 🙂
Emtesiódemeczko 🙂
Mt7, nie przestaję trzymać! 🙂
mt7,
…ptaki śpiewają,…
Tutaj jeden spiewa dla Ciebie. Mam nadzieje, ze ten blues Cie rozbawi.
http://www.youtube.com/watch?v=xGJaz64lrJ4
Piękny dzień dzisiaj był, poszłam trochę na spacer i zmęczyłam się. To teraz zdrzemnę się, a wieczorem poczytam Owczarkową opowieść o Marynie.
Pięknych rytmów i papuzich śpiewów wysłuchałam z prawdziwą przyjemnością.
🙂
Witajcie,a w samej szczegolnosci Marysienka 😀
Ja tam wiem,ze bedzie wszystko OK i tak trzymac!!!!!!!!!!!!
Pora w takim razie wzniesc toast za ozdrowienie mt7 i za pomyslnosc
Gospodarzy sasiedniego blogu-Niech Im Szczescie Sprzyja 😀 😀 😀
mt7 – cudowna wiadomość!!! Bardzo sie cieszę! 😀
mt7
🙂 🙂 🙂
Mańka! No!
Jasne, że bedzie dobrze!
Podrzucam troche tego tam….
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/Wybrzeze-I/
Alicjo, a jedno mi się nie wyświetla, to od oceanów mrukliwych. 🙁
Owczareczku, wybacz, przeczytam jutro, bo zmęczona już jestem, mimo że zdrzemnęłam się nieco.
Dobrej nocy Wam życzę, Kochani i sto całusów przesyłam. 🙂 🙂 🙂 …
Mt7 zdrowia i na zdrowie!
Emi rychtig o to mi sło coby wysło, a nie w y s ł o.
A mi komentorz zjadło! Na moim własnym blogu!!!!
Niek więc choć najwozniejse słowa z tego zjedzonego komentorza powtórze – ze to piknie, ze EMTeSiódemecka wróciła ku nom i niek nom piknie zdrowieje!!!! 😀
Dobrej nocki syćkim 😀
Juz sie powinno wyswietlać…
Gdy mi komentarz „znika” po dodaniu, to daję wstecz, kopiuję swój tekst bedący jeszcze w ramce, wychodzę ze stron z okienkiem ” dodaj komentarz” by powrócić na nie znów i wklejam, co skopiowałam. Po prostu kopiuję ,odswierzam i wklejam jakby nigdy nic. Ważne by wyjsć całkiem i wejść na nowo.
W inny , nie pozwalajacy tak postapic sposób mi (na razie 😉 )nie zjadło komentarza. 🙂
Oj, jak pięknie na dworze! Słonko świeci , ptaszki śpiewają, jeszcze gdyby tak troszkę tej zieloności……
Ale ranny ptaszek z tej Małgosi … 🙂
Pogoda przenajpiękniejsza już od rana; co prawda zieleni jeszcze, jak na lekarstwo, ale czasem ktoś zanuci:
Zielono mi … 🙂
Zielono mi…
Mnie nie zielono 🙁
Wczoraj deszcze niespokojne, aż bajoro się zrobiło na ogródku, a dzisiaj „idzie na śnieg”. No ale … kwiecień – plecień…
Marysiu ,
jak tam samopoczucie dzisiaj? Aha… i kliknij, czy Ci sie to wyświetla. Pozwoleństwa wszystkie są, to powinno…
Czy ktos jeszcze ma z tym kłopoty? Jedrzeju, sprawdz, Ty zawsze jesteś na posterunku… no chyba, że dałeś sie wiośnie zaczarować (czego Ci z całego serca życzę!) i wybyłeś na łono przyrody 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/Wybrzeze-I/03.Ocean%F3w%20mrukliwych…jpg
O, a czy wspominałam, ze moja czerwona bogenvillea znowu kwitnie?! To by było trzeci raz w roku , biorąc pod uwagę liczbę miesięcy. W Afryce kwitną na okragło i oczy bolały od patrzenia, ale mnie zachwyciły też drzewa, które kwitły na fioletowo, przepiękne (nazwa mi gdzieś umknęła z pamięci, znajdę w odpowiednim czasie).
Człowiek wyrwany ze środka zimy (-16C, jak wylatywalismy…) – to wiadomo, nawet pustynia mu sie podoba, ale faktycznie flora przyoceaniczna jest przepiękna. Dzisiaj się wezmę za obróbkę skrawaniem dalszej części wybrzeża, do Durbanu.
Szkoda mi trochę, ze nie zostaliśmy dzień nad oceanem (Jagoda to samo mowiła, ale poniewczasie), szkoda mi, ze nie wdepnęliśmy do Durbanu. Jagoda odradzała – brudno, paskudnie i w Durbanie rządzą Hindusi, nie ma tam nic z kolorytu prawdziwie południowoafrykańskiego. Czasu było mało, też prawda…
Co do moich refleksji o Afryce, to powtarzam wam opinie ludzi, z którymi rozmawiałam, no i swoje własne refleksje. Nie mam powodów, zeby podważać opinie ludzi, którzy mieszkają tam mniej więcej tyle, ile ja w Kanadzie, czyli ćwierć wieku plus mniej więcej, czasem deko mniej.
Zauważyłam, ze emigranci zazwyczaj wiecej wiedzą na temat kraju, niż tubylcy. Wytłumaczenie proste – wybralismy ten kraj i wszystko nas ciekawi ogromnie. O, miały byc dwa zdania, a wyszło aż tyle 😯
Alicjo!
Się wyświetla, bez problemów. 🙂
Syćkik wycieno?
To może w oczekiwaniu na zieloność zaproponuję chwilę rozmarzenia:
http://www.youtube.com/watch?v=tf3dSm08hOI
Pączki na krzewach już popękały i wystaja malutkie 1-2 milimetrowe listeczki, a raczek ich czubki. Dzień , gdy wstaniemy i będzie zielono nie tylko w sercu, już się zbliża! 🙂
Mnie nie wycieno, Józefie…
Tylko zajętam, pogadując z rodziną i przyjaciółmi, popołudniowo, i sie trochę przeciągnęło na podwieczór…
Widziałam dziś pierwszego bociana 🙂 trochę rozprostowałam kości i jestem ‚zleźnięta’ straszliwie, kondycja po zimie żałosna 🙁 😉
dla tych co nie mają ‚własnego’ bociana przydrożnego lub innego: nasze gniazdo w Ustroniu 🙂
http://www.bociany.edu.pl/index.php
Bry!
Dwa lata temu tragedia rozegrała się w tym gniezdzie, trzy bocianki wykluły się nieżywe. O ile pamietam, w zeszłym roku przyleciał tylko jeden bocian – chba pan bocian, a pani nie doleciała. Miło widzieć, że w tym roku jest para jak należy 🙂
Tłumaczenie wypadku sprzed dwóch lat było takie, że to była starsza już para, stąd to nieżywe potomstwo. Zaraz… dwa chyba wykluły się żywe, ale nie pożyły długo. Trzecie natomiast nie wykluło się wcale – bocianica cierpliwie wysiadywała, chociaż wiadomo było, ze nic z tego. Smutno było patrzeć…
Chyba wszyscy się grzeją…..Na słońcu oczywiście 😉
Witajcie połykendowo! 🙂 Jak tam przygotowania do świąt? U mnie tak sobie, ale nie mam zamiaru się przejmować – minęły te czasy, że byłam na święta tak zmęczona, że nie miałam sił świętować! 🙂
U mnie dzisiaj bez słońca. 🙁
Witajcie!!
„Troszkusmyswietowali” 😉 wiec nie bylo czasu,zeby do budy wpasc!
U nas piekna pogoda,slonca mniej,ale dosc cieplo bylo.
Ruszylismy rowerami okolice odwiedzic,i znajomego bociana przywitac.Jutro udam sie po kwiaty,bo w ogrodzie „lyse” miejsca sie pojawily.Wymagaja wiec, natychmiastowej interwencji.Bardzo lubie zereszta nowe nabytki,bo wtedy z kazdym dniem rosnie napiecie-przyjma sie,czy nie przyjma????????????
Co do swiat,to nie mam sie zamiaru „urabiac”,jak to sie swojsko mowi.
Cos tam upieke,cos na obiad upichce,a reszta, „gotowce”,co mi tam.Najwazniejsze,zeby jaj nie zabraklo.Mam nawet takie fikusne czapeczki na gotowane jajka,bo „malowankow „tyz nie bedzie, idzie nowe….. ::lol:
Salute przyjaciele…………………..
Moja kondycja też żałosna. 🙁
Wyległam wczoraj i dzisiaj na słonko i świat, a po powrocie wieczorem myślę tylko, żeby zlegnąć.
Zwłaszcza, że obolały jestem troszku (? Ana).
Dzionki dwa były przepiękne. 🙂
Jutro muszę zawlec ciało do obglądnięcia przez wracza.
Świętami też się nie martwię.
Trzymaj się gromadko, idę pozdychać na łożnicy. 😀
Ty nie pozdychuj, tylko regeneruj się, mt7! Świat z balkonu, póki co! Nie szalej! Zdrowia życzę. 😀
Dalsze fotki. Troche pogoda nie dopisała, chyba z osiem burz tego dnia…
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/Johannesburg/
Po dzisiejszych oględzinach „okoliczności przyrody”, pragnę donieść , że w mojej okolicy wszystkie drzewa i krzewy gotowe do strzelenia zielonością. 🙂
U mnie też! Brzózka i wierzba już prawieże! 🙂
Jutro też muszę zwlec się świtem bladym, więc dobrych snów już życzę. 🙂
Właściwie to mi się podoba, że Łotr nie manipuluje czasem. 😉
Wracam wlasnie z weekendowych wojazy i widze z radoscia, ze Mtsiodemeczka wraca do zdrowia 🙂 Tak trzymac 🙂
A po drodze bylo bardzo slonecznie, zielono i kwieciscie juz. I bociany widzieli i wiele innych slicznosci, o !
Owczarku,
Przeczytałam Twój wpis o „poinstruowanej językoznawczo” wyprawie Maryny Krywaniec z przyjemnością, jak zawsze.
I jak zawsze – z podziwem dla umiejętności skonstruowania rzeczy zabawnej i jednocześnie wielopłaszczyznowej.
🙂
P.S. Kto z Państwa ciekaw – oto fotorelacja z wczorajszej upalnej wędrówki na wciąż niewiarygodnie śnieżny Luboń Wielki, którego schronisko przywołał w niedawnym wpisie Gospodarz 🙂
Świetne zdjęcia, basiu! 🙂
Zapomniałam o tradycyjnym ‚zaśmieceniu’ – miłego dnia! 🙂
Alsa, dziękuję i podrzucam Ci swoją porcję „śmiecia jezykowego”-
Tobie też życzę miłego dnia! 🙂 Wszystkim pozostałym Budowiczom również! 😀
Bry.
… cholera, poniedziałek jak z listopada, i jeszcze muszę do dentysty. Zaiste, miły dzień mnie czeka! Ale dziękuje i nawzajem, życzę miłego dnia!
Dobrze przyjrzałam się Aleckowemu zdjęciu, Maryna, jak żywa.
Pogotowie Owczarkowe na wysuniętej placówce. 😆
Inna sprawa, że trzeba mieć sokole (?) oko, żeby wypatrzeć Marynę na zdjęciu.
Chciałabym pomieszkać i poszwendać się trochę z Beduinami na pustyni, ale naprawdę, a nie w izbie pamięci.
Witajcie połykendowo!
Chciałam obejrzeć zdjęcia Basi, ale nie mogę ich otworzyć. Czy ktoś też tak ma? 😯
Nie, Gosicku, mnie się otwierają.
A zobacz inne u Ciebie w albumie i u mnie, może coś się przestawiło. 🙁
Dzięki, Mt7! A zresetowałam skubańca i otworzył! 😀
Gosicku, 😀
cieszę się!
Tyle tam śniegu, brrrrr!
Wyjątkowo paskudne popołudnie i wieczór miałam. 🙁
A i prądu nie było znowu!
No to może ktoś podrzuci jakąś kojącą ‚dobranockę’?
Podrzucam… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=9p0oH6OCXts
I jeszcze to!
http://www.youtube.com/watch?v=r3q2bu7zTJY
Dzieki, Alicjo! Jest cudnie! 🙂
Dobrych snów, mili moi. 🙂
Alsa, co oni u ciebie z tym prądem?! Fakt, u mnie też ostatnio był parokrotnie wyłączany na troszkę 🙁 Co będzie latem, gdy wszyscy (posiadający) włączą klimatyzację?
Dzięki za uznanie dla fotek 🙂 🙂 🙂
Śniegu faktycznie nadzwyczaj dużo…
…ale czemu się dziwić: w dniu, w którym zawiozłam Mamę do Kalwarii (26.3 czyli tylko 10 dni przed Palmową) obfity śnieg – taki do odśnieżania podjazdów i ścieżek – spadł nie tylko na pagóry Mikołaja Zebrzydowskiego, ale nawet na znacznie niżej położoną naszą miejscowość rodzinną (i krk – troszkę).
Luboń Wielki to tylko-aż 1022m npm.
„Za to” ciepełko było niezłe i całkowicie wynagrodziło trud brodzenia w mokrym głębokim śniegu… 🙂
Pozdrawiam! 🙂
Witajcie w ten pogodny ranek. 🙂
Małgosiu, nie mam pojęcia, co z tym prądem – może to z powodu ciągłego przekopywania miasta, ale wyłączają w całej dzielnicy. Szlag mnie trafia, bo u mnie wszystko na prąd – wczoraj wyłączyli, gdy gotowałam ziemniaki. Lepiej nie mówić, co wyszło. 🙁
Biorę się za mycie lodówki – brr…
No to tradycyjne śmietki – miłego dnia! 🙂
Dobry 🙂 ! Jest slicznie, powietrze pachnie juz prawdziwa wiosna. Zapowiadaja sie piekne swieta.
Mam nadzieje, ze nikt z Was nie przepracowuje sie z tego powodu, i ze cieszycie sie piekna pogoda. Zamierzam zrobic dzis dlugi spacer i poszukac kwitnacego. O tej porze roku tak szybko sie wszystko zmienia, trzeba sie spieszyc, zeby nic nie przegapic.
Milego popoludnia! 😀
U mnie sypie i jest biało 🙁
Alicjo, mam nadziejęF, że płatkami z drzewek owocowych 😉 ?
Alicję zatchnęło! 😉
Moja lodówka pusta i czysta – żadnych więcej porządków przedświątecznych nie przewiduję. Okna umyła wczoraj pani Maria. Od jutrzejszego popołudnia będzie u nas wnuczka – ferie się zaczną. Idę powdychać wiosnę.
Miłego popołudnia! 🙂
Witajcie,
wpol zgieta chodze,bo zachcialo mnie sie wszystkiego na raz 🙁
Najpierw obiecalam sobie,ze nie bede porzadkow specjalnych robic,zmienilam postanowienie,to teraz mam 😉
U nas leciutko deszczowo.Zastanawiam sie,jakie beda swieta??
Dziwna rzecz nijak nie moge sobie przypomniec,jak bylo w zeszlym roku?!
Pozdrawiam wszystkich wiosiennie i udam sie do sasiadow,zobaczyc,co w garach i w swiecie …………………….
Ciao amici.
Cholera… przyzwyczail sie człowiek do afrykańskiego słońca, to teraz ma. Śnieg jak padał, tak pada. Ja sobie wypraszam … 🙁
Płatki kwiatów… żartujesz, Małgoś!
Podrzucam drugą część wybrzeża z trasy Kapsztad – Durban.
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/Wybrzeze-II/
A ja myślałam, że będę miała bratnią duszę w nie robieniu porządków. 🙁
Zainstalowałam sobie nowy Internet Expl. 8, już go mam trochę i powiem, że podoba mi się. 🙂
Coś na nic nie mam czasu, czy to nie dziwne?
Mańka…
z ta bratnią duszą to ja. Nie robię porządków! Serio…
A poza tym – co słychać?
Nic specjalnie dobrego.
Chłop (lekarz znaczy) mnie ponakłuwał i wymiętosił w poniedziałek, więc teraz jestem cierpiąca, martwię się tym, bo nie wiem, co się dzieje.
W piątek mam zgłosić sę na zdjęcie szwów, a tu gorące, czerwone, bolące. 🙁
Zobaczymy.
Wolałabym, żeby ten człowiek trzymał się ode mnie z daleka, wyjątkowo niedelikatny i nieprzyjemny typ.
Wiosna całą gębą! 🙂 Jest cudnie, z jednym, wyjątkowo paskudnym, wyjątkiem. W odległości ok.40m od mojego okna wybudowano taki mały budynek – zapomniałam, co to jest, ale ma coś wspólnego z elektryką(tfu!) – wygląda, jak działkowy domek. Frontem zwrócony do jedynego kawałka obwodnicy we Wrocławiu, tyłem do mnie. Miejsce to upodobała sobie młodzież. To, że na wprost mojego okna załatwiają młodzi ludzie potrzeby fizjologiczne, to mały pikuś – nie muszę wyglądać – ale oni, o zgrozo, konwersują! Głośność konwersacji nasila się proporcjonalnie do ilości opróżnianych puszek/flaszek. Trudno zrozumieć, o czym rozmawiają, bo docierają tylko słowa na q i ch. Im dłuższe i cieplejsze dni, tym dłuższe i głośniejsze rozmowy przyszłości narodu.
Mimo wszystko – wiwat wiosna! 😀
Wiele takich… szkoda, ze akurat nie od medycyny, bo tam się przydaliby tacy sympatyczni. U mnie są tylko sympatyczni – bo za to sie im placi spora kasę, jak nie państwo, to ja.
Also, może wystaw psa na odpowiednio długim sznurze.
Jak się przyzwyczają, to będziesz miała kiepskie życie.
Alsa, współczuję. Są rzeczy, do których trudno się przyzwyczaić i zaakceptować 🙁 Szkoda, że tam żadnej kamery miejskiej nie ma i nie pokazują tych „dżentelmenów ” w lokalnej telewizji. 😉 Ciekawe, czy miałoby to jakiś skutek wychowawczy? 😈
Alicjo, ten lekarz w stosunku do swojej płatnej pacjentki był uprzedzająco miły i delikatny.
Tak dalece, że nie powiedział jej o rozpoznaniu nowotworu, tylko o tłuszczaku. Kobieta przeżyła szok podczas rozmowy przedoperacyjnej.
Płatna pacjentka była z prywatnej praktyki.
Tak się zastanawiałam, że normalny człowiek, to chyba starałby się być miły dla wszystkich na wszelki wypadek.
Tym bardziej, że to jest onkologia, a nie zwyczajna chirurgia.
Dobra, ponarzekałam, tyle mojego.
Marysieczko, a nie możesz zmienić lekarza? Podobno jest to możliwe. Zmartwiłam się okropnie.
Nie znam sie, jak to jest w Polsce ( trochę sie znam. Alsa zna okolicznosci mojego brata Sławka), ale tutaj bezwzględnie lekarz mówi, co jest na rzeczy i co robic, wyraz zgodę albo nie.
Mario… będzie dobrze!
Wybaczcie, że ja tak ‚z doskoku’, ale wynalazek pana Bella rozgrzany do czerwoności – po 20.00 mamy za darmochę, więc korzystamy.
Co do moich ‚okoliczności przyrody’ – o kamerach miejskich nie ma co marzyć – tuż za moim osiedlem jest tablica z przekreślonym napisem ‚Wrocław’. Ani psa, ani żadnego innego zwierza nie naraziłabym na spotkanie z tym towarzystwem. A to nie tylko ‚dżentelmeni’ – damy również bywają. Pisząc o ‚potrzebach fizjologicznych’ miałam na myśli bardzo szeroki zakres tych potrzeb.
O rany 🙁 🙁 🙁 🙁
Mt7, spróbuj zmienić lekarza lub poprosić kogoś o pomoc. Masz rację, normalny człowiek jest miły dla wszystkich tylko jakoś w naszej służbioe zdrowia mało tych normalnych, niestety….. 🙁
To jest jedyny lekarz z ekipy chirurgów, który przyjmuje w przychodni. 🙁
Trza zęby zacisnąć.
Ja nie jestem dzisiejsza, chirurdzy (zwłaszcza starsi – tu Zosia się nie zgodzi) często są dosyć szorscy i nonszalanccy. Ja rozumiem, że nie mogą wczuwać się w pacjentów, bo by nie wytrzymali, ale mam przykłady, że można inaczej.
A zresztą mnie jego uprzejmość nie jest do niczego potrzebna, niech tylko nie pogarsza mojego zdrowia.
Also, jest przecież coś takiego, jak straż miejska. Porozmawiaj, poproś o patrole w Twojej okolicy w najgorszym czasie.
mt7 – to miejsce jest już ‚za płotem’, czyli poza granicami miasta. Ja naprawdę mieszkam ‚na zadupiu’. Wzywałam policję, gdy ktoś podpalił trawy i wyglądało to naprawdę strasznie. Nigdy więcej!!!
Co do lekarzy, to ci mlodzi są chyba jeszcze gorsi – nie ma ich kto nauczyć, że to pacjent jest najważniejszy. 🙁
PRZEPRASZAM!!! Mój ostatni komentarz jest żenujący i niedopuszczalny! 😳
Chodziło mi o to, że ‚dobranocki’ zaczął Jędrzej, a coś ostatnio nie bywa. Jednak nic nie usprawiedliwia mojego tekstu. Jeszcze raz przepraszam.
Moim zdaniem nimo w tym nic straśnego, Alsecko. Ale jeśli barzo tego fces – moge Twój komentorz z 22.13 skasować 😀
A tak poza tym… jo wiem, ze to nie te święta, ale moze trza popytać Świętego Mikołaja, coby EMTeSiódemecce doł dobrego doktora, a Alsecce oddział kawalerii, co to nie dopuscałby niekulturalnyk młodzieńców do zakłócania jej spokoju? Cy ftosi jesce fce cosi dostać od Mikołaja pod choinke? To znacy… pod palemke? 😀
Bardzo proszę, Owczarku!
Zrobione 😀
Mom ino nadzieje, ze sie nie pomyliłek i nie skasowołek nie to, co trza 😀
Dziękuję, Owczarku 🙂
Kod 8888 – tego jeszcze nie było! 🙂
A pod palemkę- to ja świętego spokoju sobie życzę – nie tego zza płotu, ale w rodzinie.
dobrej nocy i pięknych snów! 🙂
I jo piknyk snów zyce syćkim 😀
Dobranoc 😀
Nic nie rozumiem: za co Alsa sie wstydzi?
Mtsiodemeczko, zycze Ci wytrwalosci! Chodzenie do lekarzy nie nalezy do przyjemnosci nawet gdy bardzo uprzejmi…
Alicjo, kapitalna jaskinia!
Opowiedz cos o tych wioskach ogrodzonych drutami!
Oj tak! Jaskinia piękna. Tak samo dziewicza zieloność.
Alicjo, dużo tam robali?
Co można zobaczyć lecąc na grzbiecie orła 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=APViUODDhT0
ps.
to chyba orzeł, wydaje mi się, że sokoły są mniejsze
Świat z tak wysoka wygląda wspaniale. Też się nie znam, ale te ostatnie ujęcie , a właściwie zdjęcie właściciela z pupilem pokazuje, jak wielki to ptak.
Babo , trochę na temat Afryki napisałam w wiadomem kuchni przy stole, to wkleję tutaj, jest tam na interesujacy Ciebie temat. Poza tym padło pytanie o robale. Cuda świata, nawet jednego komara nie widziałam, Jerzor sie przysięgał, że go ugryzł jeden w tyłek. Jakąś ćmę widziałam, patyczaka, cykada nadawała w domu u Jagody, poza tym parę pajaczków domowych. Ostrzegano, że skorpiony i Bóg wi co, latałam po trawniku i nic, Jagoda powiada, że mieszka tam ponad 20 lat, a nie zdarzyło jej sie skorpiona widzieć. Także czarnej mamby – ale ta i owszem, bywa widywana, a znajomym nawet wpakowała się do domu przez otwarte drzwi tarasu.
Teraz obiecana wklejka :
Nie po kolei wrzucam te zdjęcia, było to moim ambitnym zamierzeniem, ale dopiero kiedy dodam wszystkie, to ponumeruję według odbywanej trasy.
W sumie było tak: Witbank- Bloemfontein-Kimberley – z powrotem Bloemfontein , tam spalismy w Protea Hotel (taka sieć niezłych hoteli), w którym swego czasu zatrzymał sie Nelson Mandela i Desmond Tutu. Kazali sobie za tę ciekawostkę słono zapłacić, ale wyjścia za bardzo nie było, chyba, ze spać pod drzewkiem.
Potem Kapsztad, wybrzeżem do Durbanu z odskokiem na Kango Caves, z Durbanu do Witbank. Durban ominęliśmy, nasza przewodniczka stwierdziła, ze nie warto, skoro i tak bardziej interesuje nas przyroda, niz miasta, szkoda czasu.
Po powrocie odpoczynek i skok do Pretorii, potem Kruger Prak via Sabie, Messina i via Johannesburg do Witbanku. Skok na dzień do Johannesburga. Patrząc na mapę, prawie cała Afryka Pd. od Messiny po Kapsztad, ze skokami na boki 😉
Pytano mnie o ogrodzone osiedla – że dlaczego tak. To nie biali grodzą się od czarnych, bo czarni też sie grodzą. Druty kolczaste, zasieki (nocą pod napieciem), straże itd – to ochrona przed wszechobecnym bandytyzmem, a opowieści o tym wcale nie są przesadzone.
Centrum Johannesburga jest puste. Zaparkowalismy w podziemnym parkingu i wyszliśmy ?na miasto?, a tu nikogo. W biurowcach pracują ludzie, jest troche restauracji (urzędnicy muszą gdzieś jeść), a poza tym pustki. Czysty surrealizm, wyobrazcie sobie rynek warszawski czy krakowski pusty. Prawdę mówiąc, to nie ma co tam zwiedzać, ot typowe centrum biurowców. Do żadnego budynku sie nie wejdzie (ani nie wyjdzie z?) jeśli nie ma sie specjalnej karty, albo nie zna sie kodu. No ale to typowe dla Afryki Południowej.
Co do bandytyzmu, jest to problem spory. RPA jest najbogatszym krajem kontynentu, tam ciągna wszyscy, a granice mimo zasieków i straży są nie do upilnowania. Miliony przybyszów z północy, szczególnie z Zimbabwe – nikt nad tym nie ma kontroli. Dla takich bezpriziornych bandytyzm staje sie po prostu sposobem na życie. Mentalność afrykańczyków jest inna – nie ma jutra, jest dzisiaj. Dzisiaj trzeba zdobyć pozywienie i to, co dzisiaj jest potrzebne.
Sprawdziło się też to, o czym Kapuściński pisał w ?Hebanie? – w Afryce przydaje się umiejętność bycia cierpliwym. Tam sie nikt nie spieszy. Przywołana kelnerka będzie szła tanecznym, powolnym krokiem trzy razy naokoło restauracji, zanim do ciebie dojdzie. A jak dojdzie, to przyjmujac zamówienie opowie historię swojego życia, co nam się przydarzyło w Bloemfontain, i nawet nam to pasowało, bo pogadalismy z tubylką.
Bardzo ciekawy kraj, pełen kontrastów, polecam wszystkim – tylko trzeba wiedzieć, gdzie można, a gdzie lepiej omijać, lub pod żadnym pozorem nie udawać się, czy zatrzymywać.
Bez naszej przewodniczki nigdy bysmy nie zobaczyli tyle w tak krótkim czasie i nigdy nie dowiedzielibysmy sie tyle o tym kraju. Niech żyją szkolne przyjaznie!
No właśnie, sama też ani w Tunezji ani na Teneryfie nie widziałam robactwa. Pardon, na Teneryfie na chodniku – dwa razy mijałam martwego żuka. To wszystko. Jak to możliwe?
Jesli chodzi o niebezpieczeństwo w RPA to zwróciłam uwagę na wiadomość w serwisach na drugi dzień po wyjeździe Alicji z tego kraju. Napastnik stanął przy bramie szkoły z maczeta w reku i zaczął działać na oślep. Zanim go obezwładniono, zabił parę osób, sporo- ciężko ranił…..
To „zwykły” szaleniec, Małgosiu – znacznie częściej jest to przemyślany bandytyzm. Jagoda opowiadała o głośnym przed paru laty wypadku (ponoć polskie media też donosiły o tym) – młoda para Polaków udała się w podróż poślubną. do RPA, podróżowali wynajętym samochodem. Zatrzymali się przy jednym z wyznaczonych na poboczu miejscu – był tam jakis stragan… Chłopaka zastrzelono na miejscu, a dziewczynę zwinięto do wioski i używano ją sobie przez kilka tygodni. Ledwie żywą wyrzucono na szosę, gdzie znalazł ją ktoś przejeżdżający. Ledwie ją odratowano, wróciła do Polski. Zmarła na AIDS…
Jagoda pyta – gdzie były kobiety z tej wioski, gdzie nic takiego nie ukryje się przecież.
Nie zatrzymuje się na postojach, gdzie nie ma białych, nie zatrzymuje się w ogóle w miejscach podejrzanych, nie łazi się, gdzie nie potrzeba. Jadzia ściśle się tego trzymała i nam nie pozwalała na żadną samowolkę.
Ufff, to brzmi dosc przerazajaco.
Taka makabra moglaby sie zreszta zdarzyc wszedzie, ale tu uderza szczegolnie zuchwalosc zbrodniarzy i poczucie bezkarnosci.
Halo,witajcie!!
Pozwolcie,ze dorzuce ziarenko do dyskusjii o PL.Afryce.Doslowinie na dniach ukazaly sie eseje znanego pisarza polud-afrykanskiego, nazwiskiem
Breyten Breytebach.W swoich esejach opisuje on tragedie jaka rozgrywa sie w jego ojczyznie!!! Zwraca sie do Mandeli,ze slowami,co sie stalo z ich idealami,chcia zycia w zgodzie,w demokracji???Zamiast tego przyszlo im zyc w paranoi,w schizofrenii,gdzie co dnia Murzyni morduja nie tylko bialych,ale i wlasnych braci!!Odzyly dawne zabobony,rytualy rodem ze Sredniowiecza.A przykladem bylo okaleczenie malutkiego chlopca(obcieto mu jadra)w celach rytualnych!!!! Pyta,czy dla jego pobratymcow,zycie ludzkie nic nie znaczy??I na koniec mowi,ze gdyby mial radzic mlodym,czy zostac,czy wyjechac z kraju-radzilby to ostatnie,choc z wielkim bolem serca.
Obserwujac sytuacje w Afryce Polud.,mysle,ze kiedys bedzie tam ,tak jak w Zimbabwe.Znajdzie sie jakis madrala,co bialych przegna i kraj ten pograzy sie w kryzysie.Obym byla zlym prorokiem!
Ojej,chyba zajeczalam za duzo,to juz sobie pojde 😉
Dla zainteresowanych własciwy poczatek (chronologicznie) afrykańskiej wyprawy. Parę uwag co do Afryki potem, głodomór się domaga papu – a że chory dzisiaj, to ja opiekuńcza. Mniej kicham, jakby nie było… http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/03.Witbank-Paarl/
…zaraz wrzuce, bo muszę coś poprawić
Wychodzi na to, że całkiem do rzyci ten świat – a taki przecież piękny!
W mało radosnym nastroju, mimo wszystko – dobrych snów życzę. 🙂
Cóz… śleboda pikno rzec, ale kie nie wie sie, co z niom robić, to śleboda zamienio sie w samowole. To wozno uwaga dlo mieskańców RPA, ale – dlo Polaków tyz…
Składam Wam Kochani najserdeczniejsze życzenia dobrych, radosnych Świąt Wielkanocnych.
Tu jest taki prymitywny filmik, ale jest.
Słońce wschodzi nad górą Horeb, a śpiewają międzynarodowi młodzi ludzi z Taize. Reszta to wkład firmy Microsoft i ciupeńki mój.
Jest, jak jest, ale bardzo Was lubię i bardzo dobrze życzę.
To już się chyba wytłumaczyłam. 😆
http://www.youtube.com/watch?v=ubH1neGy78I
Wzajemnie, EMTeSiódemecko!!! 😀
Mańka,
dziękujemy za pocztówkę 🙂
Poprawiłam oszybki w zdjęciach i dałam pod wskazany wyżej sznureczek.