Na Dzień Zadusny
„Odeseł wspaniały cłek” – pisom w nekrologak. O kim? Ano właściwie o kozdym, fto pomorł. Jaze nieftórzy sie śmiejom i godajom: „Ciekawe! Z lektury tyk nekrologów wyniko, ze sami wspaniali ludzie umierajom!” No faktycnie – wyniko.
Heeej! Tak to juz jest, ostomili. Tak to juz jest… Za swego zywobycia moze cłek uchodzić za złośnika, moze być straśnom zrzędom, moze mieć paskudny zwycaj mlaskania przy jedzeniu i moze mieć jesce pare inksyk brzyćkik wad. A kie umre – to i tak o nim napisom, ze był wspaniały. Cemu tak sie dzieje? Cóz… Godajom, ze to dlotego, ze starodowni Rzymianie ukwalowali: de mortuis aut bene aut nihil. No i kie ftosi ryktuje komusi nekrolog, to racej nie moze napisać nihil, bo dziwnie by taki pusty nekrolog wyglądoł. Nimo zatem inksego wyjścia, jak napisać bene.
Ale tak mi sie widzi, ze jest tyz inkso mozliwość. Moze po prostu wady tego cłeka nie były znowu jaz tak straśne? Moze to prowda, ze łatwo wpadoł w złość, ba jesce łatwiej mu ta złość przechodziła i przemieniała sie w dobry humor? Moze to prowda, ze straśnie casami zrzędził, ba w tym jego zrzędzeniu było nie mniej uroku niz w zrzędzeniu pona Waltera Brennana w łesternie Rio Bravo? I moze faktycnie mlaskoł przy jedzeniu, ba zarozem wiele tego jedzenia odejmowoł se od ust, coby podzielić sie z bidniejsymi od siebie? No i moze w ogóle mioł wiele piknyk zalet? Tak wiele, ze wierchowały one nad jego wadami jako Turbacz wierchuje nad maluśkim krecim kopcykiem? Mogło tak właśnie być. A jeśli tak było, to znacy, ze nie ino przez wzgląd na dobre obycaje napisano o takim cłeku, ze był wspaniały.
No to w końcu jak to jest z tymi „wspaniałymi” umarłymi? Ftóre z tyk dwók wyjaśnień jest prowdziwe? Na mój dusiu! Pewnie casem jedno, a casem drugie. A skoro casem jest tak, ze to drugie, to znacyłoby, ze po tym świecie chodzi duzo więcej wspaniałyk ludzi niz to sie nom na ogół wydoje. Ino tak sie jakosi dziwnie dzieje, ze wspaniałość wielu osób dostrzegomy dopiero wte, kie ik zabroknie. Tak to sie jakosi dziwne dzieje krucafuks… Hau!
Komentarze
:))Owcarecku, piknie ześ to pedzioł, ze dobry cłek to prawie Turbacz nad
kretowymi kopcykami. A jo se myśle, ze jakby tych Turbaczów beło wiela,
to hań by beły górecki i górecki i w Warszawie, i Bydgoscy, i Szczecinie
i jesce w Częstochowie.:) W Polsce żyliby samiuścy Górole, jako gazdy,
bace i juhase. Same dobre. Tak sie rozmarzyłem, ze moznoby marzyć do raniutka.
Ale rano trza wstać, koniom wody dać! Tymcasem dobry nocki zycę.:)
Wyjaśnienie:
Odchodzą wspaniali ludzie, a to, co w nich niewspaniałe zostaje na ziemi. Stąd bierze się upadek obyczajów wszelakich, ruja i porubstwo.
Jak już napisał Horacy: Non omnis moriar. Dlatego zostają po człowieku różne rzeczy, czasami dobre ale czasami nienajlepsze. Jedyną nadzieją jest , że amor vincit omnia.
Beli chłopcy beli, ale sie mineli….
No cóż, wydaje mi się, że z chwilą gdy ktoś umiera, zapominamy o Jego wadach. I dobrze.
Przyjaciółka mojego syna jest wegetarianką. Twierdzi, ze zwierzęta to nasi bracia i nie wypada ich pożerać (jak by nie było, coś w tym jest, bo z szympansem mamy wspólnych 98 % genów a z jakimś tam obleńcem, który nie widzi, nie słyszy i nawet nie nie odczuwa przyjemności przy czynnościach służących zachowaniu gatunku mamy wspólnych 65 %). Ale ta sama dobra przyjaciółka mojego syna nie zawahała się wykastrować swojego kota Feliksa, żeby się nie wałęsał po nocach i nie cuchnął po łajdaczeniu (aż strach pomyśleć, co wszystko może się jeszcze przydarzyć synowi). Oto najlepszy dowód na to, ze tyle w każdym z nas dobrego, co paskudnego, tyle mądrości, co głupoty. Wyobraźmy sobie, co by owa przyjaciółka mojego syna i nierogacizny mogla mieć wyryte na nagrobku… więc właśnie, przerwania linii genetycznej biednego Feliksa, czyli w praktyce unicestwienia tysięcy tysięcy tysięcy (itd) jego potencjalnych potomków, pewnie by nie wspomniano, za to wychwalono za ocalenie kilku wirtualnych istnień świńskich… i słusznie. Wszak trzeba pamiętać, ze stworzeni zostaliśmy na podobieństwo Boga. Trzeba okazać wdzięczność Stwórcy za sam fakt naszego istnienia a nie wybrzydzać sie na mankamenty Jego replik.
Ten Owcarecek to uczony piesek – nawet łacinę zna 😀
Bo to jes wicie tak. Kozdemu kurduplowi drugi straśnie wadzi. A kie jus taki pod trownikiem- mozna nie podskakowac. Przecie nie podsiondzie, a dobre słowo o minientym zodny skody nie do, ba na odwyrtke. Hej.
Pani Dorotecko- ucony- farorzowe owiecki musioł zganiać po łacinie, jakoz by inacy.
Do Jasiecka
„A jo se myśle, ze jakby tych Turbaczów beło wiela, to hań by beły górecki i górecki i w Warszawie, i Bydgoscy, i Szczecinie i jesce w Częstochowie.:) W Polsce żyliby samiuścy Górole, jako gazdy, bace i juhase.”
Cyli, Jasiecku, byłoby jako na pocątku. Bo przecie nie fto inksy jak sam jegomość Tischner z Łopusznej pedzioł, ze „na pocątku wsędy byli górole”. Cyli góry tyz musiały być wsędy. Ino co sie stało potem? Wklęsły te góry cy jak? 😀
Do TesTeqecka
„Odchodzą wspaniali ludzie, a to, co w nich niewspaniałe zostaje na ziemi.”
Ale moze, TesTeqecku, to, co niewspaniałe, tyz dałoby sie jakosi wykorzystać? Na przykład jako pikny nawóz? 😀
Do Zbysecka
„Jak już napisał Horacy: Non omnis moriar.”
Moze, Zbysecku, fcioł w ten sposób pociesyć tyk, co dlo odmiany gwarzyli: memento mori? 😀
Do Hortensjecki
„No cóż, wydaje mi się, że z chwilą gdy ktoś umiera, zapominamy o Jego wadach.”
Dlo mnie to dobro wiadomość, Hortensjecko. Moge se kapecke porozrabiać, bo i tak po mojej śmierzci o tym zabocom 😀
Do Jerzecka
Przeciwko kastrowaniu kotów mozno jesce, Jerzecku, wysunąć taki sam argument, jaki jegomość Twardowski wysunął przeciwko obcinaniu psom ogonów: co Bóg złącył, niek cłowiek nie rozdzielo 😀
Do Poni Dorotecki
„Ten Owcarecek to uczony piesek – nawet łacinę zna”
Ale ino kapecke, Poni Dorotecko. Ucyli mnie tej łaciny na Uniwersytecie Turbaczowskim, o ftórym – odpowiadając na prośbe Gosicki – w następnym wpisie cosi zboce 😀
Do Józeficka
„farorzowe owiecki musioł zganiać po łacinie, jakoz by inacy.”
Jo i tak, Józeficku, nimom najtrudniej. Na wschód od Turbacza, w Beskidzie Niskim cy inksyk Bieszczadak, to som jegomoście nie ino rzymskokatoliccy, ba tyz grekokatoliccy i prawosławni. No to tamtejse owcarki pewnie jesce więcej języków musom znać 😀
…wszystkich, którzy odeszli, mi brak…
nawet tych najbardziej „francowatych”, jak śmieli?! Mieli być zawsze, obok… żeby można się było z kim pokłócić i przemówić, i pogodzić…i Smadnego napić się!
http://www.youtube.com/watch?v=QCn5S5nGGHE
A no wlaśnie, Alicjo, bardzo ladnie to ujęlaś. I mnie również brak tych wszyskich Nieobecnych, nawet tych, do których mialam żal.
No wlasnie,skoro po smierci tylko dobre rzeczy wypisuja,to nalezaloby (poki co !) jeszcze za naszego zywota, troszke narozrabiac,bo potem nie bedzie juz okazji 😆
Teraz pozdrawiam budowniczych i ide skonsumowac kromeczke ze swiezym tatarem 🙂
Hej.
Harry R. Truman byl niezwykle barwna postacia w historii stanu WA. Harry otworzyl i prowadzil hotel u podnoza wulkanu St. Helens. Kiedy w 1980 wulkan zaczal sie trzasc i dymic, wydano nakaz obowiazkowej ewakuacji. Harry odmowil, bo po pierwsze twierdzil, ze wulkan nie wybuchnie, a po drugie byl bardzo do niego przywiazany. Mowil, ze jesli wulkan wybuchnie on (Harry) pojdzie razem z nim.
Harry powiedzial, ze (skracam ‚brzydkie wyrazy’): ‚If we had Harry S. Truman in Washington, he’d straighten those m-f-bit…es out’.
Podobienstwo nazwisk miedzy prezydentem, a mieszkancem stanu WA jest przypadkowe.
18 maja 1980 wybuch wulkanu zabral ze soba 57 osob, w tym Harry’ego, ktorego wybuch zasypal okolo 50 metrow pod ziemia u podnoza wulkanu.
Tu jest tablica pamiatkowa z nazwiskami wszystkich 57 ofiar wybuchu wulkany St. Helens.
http://www.youtube.com/watch?v=eH1TLxQc4NY
A czy nie jest dobrym sposobem na wspomnienia bez nadmiaru lukru, by je przyszły nieobecny sam napisał? Jeśli człek skromny i przyzwoity to nie przesadzi w komplementach. Jeżeli przesłodzi to będzie, ze chwalipięta lub nawet megaloman. A kto lepiej znał delikwenta niż ona sam? Zna nawet niewypowiedziane myśli i uczucia. I w dodatku zaspokoi swą ciekawość: co też tam o mnie napiszą gdy już odejdę?
..nawiązując do wpisu Piotra z sąsiedztwa…
http://www.youtube.com/watch?v=gV_yOsFTRuo
Ano, Owczareczku miły, tak to sie jakosi dziwne dzieje.
Różne uciążliwości wspólnego żywobycia przesłaniają czasami pełny obraz człeka i dopiero uświadomiona strata otwiera na dostrzeżenie wartości odchodzących.
Dlatego rację miał Dobrodziej Jan od Biedronki, kiedy prosił:
„Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą,
zostaną po nich buty i telefon głuchy”
I czemu tak trudno z tym pośpiechem zdążyć?
Józefku 😆
Witojcie, ostomili! Jak by co, to pomaluśku, pomaluśku ryktuje sie nagroda dlo Gosicki za odgadnięcie (wroz z nagrodzonom juz Emileckom) krzyzówkowego hasła. Za jakiesi 3-4 dni nagroda powinna być gotowo 😀
Piotr z sąsiedztwa pisze: „A czy nie jest dobrym sposobem na wspomnienia bez nadmiaru lukru, by je przyszły nieobecny sam napisał? Jeśli człek skromny i przyzwoity to nie przesadzi w komplementach.”
A kto i w jaki sposób będzie mógł ocenić, czy przesadził, czy nie? Chyba tylko IPN. 🙂
Mój kolega, jest ksiyendzem prawosławnym. Ostatnio godoł mi tak… Wyis co ze śmierzciom jest tak ze biere ze sobom sycko, nie ino zycie…. Biere duse, miełośc, nienawiśc, kozdy grzych i dobry ucynek…. U zyjoncyk pozostaje załośc lub ulga, ftoro przekłado się na żałośc. …Ulga, ze juz skońcył dokucac, załośc ze teroz bee musiał przed oblicem nojświyntsym stanąc i ze syckik spraw się zrusyc….
Witajcie! Trochę mnie nie było, więc miałam sporo czytania. 🙂
Niektóre komentarze mnie rozbawiły, niektóre wzruszyły…
A ja o nekrologach od innej strony napomknę. W dniu W.Św. byłam w rodzinnym mieście. Mieszkałam na małej uliczce, na której oprócz naszej 6 – rodzinnej kamienicy stał naprzeciwko młyn, obok nas dom z liczną rodziną, a naprzeciwko tego domu jeszcze dwa. Wszyscy mieszkańcy to repatrianci zza Buga. W jednym z tych domów mieszkał p. Zbyszek z rodzicami. Ożenił się późno, spłodził dwoje dzieci, w żonie zakochany był do nieprzytomności. Po kilku latach żona podjechała pod dom z kochankiem, zapakowała walizki, dzieci, wsiedli do Fiata 125P i wyjechali. Po jakimś czasie przywiozła syna, który nie lubił nowego tatusia. Pan Zbyszek niemal gwiazdki z nieba ściągał, żeby dogodzić synkowi. Niestety, gdy wracał kiedyś z pracy na rowerze, potrącił go jadący samochodem pijany, b. znany w mieście lekarz. Sprawę zatuszowano. Pan Zbyszek został inwalidą z bardzo niską rentą. Nie miał już środków na zaspakajanie zachcianek synka, sam potrzebował pomocy. Synek, już chyba pełnoletni, wrócił do mamusi. Panu Zbyszkowi, póki się dało, pomagali sąsiedzi, ale gdy stało się to już niemożliwe, załatwili mu miejsce w DOS. Dom się zawalił chyba ze dwa lata temu. Historia, jakich wiele, więc czemu o tym piszę? Otóż w dniu W. Św. na bramce pojawiła się klepsydra, a na niej sformułowania „nasz najdroższy zmarły”, a w podpisie „nieutulona w żalu – Rodzina”. Wszyscy sąsiedzi byli zniesmaczeni takim poziomem hipokryzji.
Muszę zmienić swoje plany na jutro – zostaję w domu, bo Natalka przeziębiona i przyjedzie do mnie. Nie narzekam, bo pogoda paskudna, więc lepiej nie wychodzić, a koleżanki dojadą do mnie.
Mam nadzieję, że nie musicie wychodzić w tę szarugę. 🙂
Bry.
Mieszkałam chyba ze 2 miesiące w onym młynie, bardzo ciekawa od wewnątrz budowla, poniemiecki oczywiście. Moja bratowa mieszka w jeszcze bardziej poniemieckim młynie, bo ma ok. 350 lat, młyn, nie bratowa! Ale młyn bratowej jest inny, a mury ma prawie metrowe, nie żartuję 😯
Następnym razem wymierzę.
Jestem pewna, ze Pana Zbyszka znałam, bo znałam tam wszystkich, ale już wielu osób nie kojarzę 🙁
U nas nie szaruga, ale szaro, w nocy niezły przymrozek i czuję po kościach, że coś mokrego i zimnego idzie…
Odwaliłam część roboty i zasiadam przy komputerze „popracować”.
Dom p. Zbyszka był tuż za ogrodowym płotem młyna, widziałas z okna.
Słuchawka mi padła, koniec rozmów telefonicznych na dzisiaj.
Jutro nie będzie u nas śniegu, w każdym razie tak mówili w TV.
Oj, zapomniałam o przelewach! Pa!
Ho, ho, ho! A nawet HO! HO! HO! 😉
Taki 350-letni młyn to jest coś!
Opowiedz coś o nim więcej, Alicjo.
A co to znaczy „słuchawka padła”?
A jutro znowu się podniesie?
Bo tylko na dzisiaj zapowiedziałaś, Also, koniec rozmów.
Dobrze, napiałam emocjonalny list, ciśnienie mi poszybowało, że ho, ho.
To teraz będę się wyciszać i sposobić do spania.
Przyjemnych snów i spokojnej nocy! 🙂
„Słuchawka padła”, tzn., że akumulatory w niej się wyładowały, ale już sie ładują i jutro można gadać do upojenia. 🙂
mt7 – Ty uważaj z tymi listami, a zwłaszcza z ciśnieniem – chyba, że masz niskie. 🙂
No, przelewy poszły, można odsapnąć. Jutro muszę wstać o nieprzytomnej godzinie – wiadomo, wnuczka! – więc też powinnam się sposobić do spania, ale ….
A-a-a, kotki dwa – syćkim sposobiącym sie do spania 😀
Dobrej nocy i pięknych snów, mili moi! 🙂
No to jo juz tyz se kapecke pośpie. Przynajmniej kapecke. Dobrej nocki! 😀
Dobranoc, śpiochy…
Moze zainteresuje Was wystep grupy muzycznej o nazwie Kuuteeyaa Alaska Native Dance Group. Jest to piosenka zadedykowana wszystkim, ktorzy odeszli, ‚Love Song about the Lost Ones’. Na poczatku slyszymy opowiesc o kruku i o orle i o miejscu tych ptakow we wierzeniach Indian z tego regionu.
Moja uwage zwrocila dziewczynka, ktora skrzetnie zbiera i chowa galazki cedrowe. Wedlug wierzen miejscowych Indian, trzymanie w rekach galezi cedrowych ma kojacy efekt (‚cleansing’).
http://www.youtube.com/watch?v=pSemnOgOtw0
Na ludzkik ciuchak nie znom sie jo moze zbyt dobrze, ale muse pedzieć, ze kuuteeyaańsko moda barzo mi sie podobo 😀
Pikne sa te stroje! Copka z drewnianym lososiem i wszystko inne. Te brazowe copki sa wykonane z kory cedrowej, dokladnie z czesci kory, ktora jest zupelnie przy pniu drzewa. Jest na tyle miekka, aby uplesc copke.
Cedrowe copki sa uplecione tak, ze nie przepuszczaja wody. Z kory cedrowej wykonuje sie nie tylko copki, ale rowniez kosze do przechowywania zywnosci i bardzo wiele ozdob.
Czesc ornamentow na strojach jest wyszywana z guzikow. Te guziki sa wykonane z kosci rybiej.
Wszystko razem daje pikny efekt.
To jo moze na przysły rocek tyz powinienek se takom cedrowom copke wyryktować na wypadek kieby my mieli dyscowe lato? 😀
Gorolskie copki tyz pikne. Wokol gorolskiej copki sa muselki. Zastanawiam sie, jakie pochodzenie ma zastosowanie muszelek w ozdabianiu gorolskich copek. Turbacz jest daleko od morza…
Rzeczywiście, niezwykłe te stroje! 🙂 Niestety, nagranie odtwarza mi się ‚z czkawką’ tzn. z przerwami. 🙁
Wczoraj cieszyłam się, że nie będę musiała dzisiaj nigdzie wychodzić, bo pogoda paskudna, a tu jak na złość – od rana piękne słońce!
Męczący dzień miałam, a tu jeszcze trzeba nakłonić małą chudą, żeby zjadła kolację, przygotować jej inhalację i zapędzić do łóżka. Sama najchętniej walnęłabym się już teraz pod kołderkę, ale nie ma lekko! Na razie! 🙂
Po wielu trudach udało mi się dobić do 5:25, a dalej ani, ani.
Mówię o filmie Orki. I nie wiem, czy dziewczynce udało się wreszcie gałązkę schować, czy nie. 🙁
Stroje świetne! 🙂
A ta Alicja, czemu nic o młynie nie mówi?
Nie czyta postów, ot co!
Also, widać my się z Tobą tak zamieniamy, bo jak Ty mówisz, że paskudnie i pada, to u nas chłodno, ale słonecznie.
A teraz u nas paskudnie.
Czemu to Twoje chude wnusiostwo tak często choruje?
A Franciszka ma się lepiej? Czy jeszcze za wcześnie o tym mówić?
Ja tu zaraz coś wyrychtuję! 😆
Czytam posty, ostatnio z doskoku, ale czytam. Kiedy znajdę czas (a zajeta jestem), to opisze i zamieszczę zdjecia z młyna u mojego Brata. Powinnam poszperać w historii, ale to wszystko potem, zdjecia współczesne mam, ale nie takie chyba, co by pokazały wszystko… potem na to zerknę, teraz muszę skoczyć do kuchni.
„Potem” znaczy w niedalekiej przyszłosci, bo mam trochę zawracania głowy ostatnio.
😆
http://picasaweb.google.pl/maria.tajchman/OwczarkowaBuda#slideshow/5400737813373387250
mt7 – 😆 😆 😆
To jaka pogoda będzie u mnie jutro?, bo nie oglądałam TV, ale zaraz będę, bo powtórka ‚Zdesperowanych’ za chwilę, więc mam nadzieję, że się uda.
Z powodu częstych chorób wnusi, to ja łbem o ścianę tłukę, a przyczyny to nie znam. Teraz, odpukać w niemalowane, nie jest źle, bo bez antybiotyku, tylko wapno, inhalacje, witaminy.
Franciszka już nie ma złocistego, ale jakiegos innego. Leczymy. Śpi 23 godziny na dobę.
Biedaki!
To przyjemnego oglądania!
A kto w japońskie wdzianko, temu DOBRANOC! 🙂
O to to! Takom właśnie copecke mój baca powinien mi na następny sezon wyryktować 😀
To jo tyz juz dobrej nocki zyce. Zdesperowanym poniom tyz. Niek zbierajom siły, bo w najblizsom niedziele ik kolejny występ 😀
Z forum GW:
„ty o droge pytasz czy slupa stawiasz?”
O, a mnie czasu brakuje ciągle 🙁
Miałam zamiary i chęci, cały dzień uczciwie przepracowałam i wyszło, że w połowie drogi jestem.
O, poprawkę na okoliczności wypadkowe wzięłam, ale i tak wyszło mało. Kiedyś człowiek w pół dnia zdobywał góry, a teraz co?!
Psiakrew… przepraszam, Owczarku, ulubione przekleństwo mojego Wujka Gienka tak jakoś, przylgnęło, czasami jest to psiamać jedna, a czasami psiakość, żeby się już z tych przekleństw wyspowiadać, jak mi się wyrwie…
Jednym słowem, sknociłam i musiałam wracać, i odrabiać 😯
Moja wina, kilka rzeczy jednocześnie nie powinno się robić. Dobrze mi tak! W dodatku nie mam prądu, tego, co to w herbatce, a ponieważ na coś się zanosi od wczoraj, przyswoiłam grzańca i nic 🙁
Gdzie Motylek, kiedy potrzebna jego T&M ?!
Tatrzanski mis pomyslalby, ze to prawdziwy losos, wdmuchnalby copke i opowiedzial kolegom, co zjadl.
Witojcie!:)
Owcarecku, jak sie Baca zlituje
To Ci nas kłabucek podaruje.
Kłabuk corny, bez piórka, ino z muselkami
Boś Ty juz jes chłop miyndzy kawalirami:)
Halo amici 🙂
Mam nadzieje,ze przetrwamy w budzie szczesliwie i zdrowo kolejna zime i sie nie damy!!! Pogoda pod zdechlym kotem,bo wiatry i deszcze,ale za to wieczory dluzsze,wiec i czasu na ciekawa lekture wiecej.Wlasnie dzisiaj poprawil mi sie humor niemozebnie,bo w prasie wyczytalam,ze przetlumaczyli na holenderski,ksiazke „Traktat o luskaniu fasoli”. Chyba Grzes ja tutaj zachwalal?Nabralam takiej ochoty na nia,no i jest nadzieja jej kupna 🙂
Tak wogole to ten paskudny listopad, zapowiada sie bardzo ciekawie pod wzgledem kulturalnym,bo w moim ulubionym muzeum w Hadze, juz jest nowa wystawa pt.”Cezanne,Picasso,Mondriaan”.Juz sie na nia ciesze.A jak obejrze,to opowiem o niej budowniczym!
Tymczasem,hej!
Wielbicielką Myśliwskiego jest też Alicja, czemu dawała wyraz wielokrotnie. Ciekawa jestem, jak wypadnie ‚Traktat’ po holendersku – mam nadzieję, Ano, że dasz znać. 🙂
Jestem wykończona dzieleniem z resztą. 🙁 Odezwę się później.
Miłego wieczoru, póki co. 🙂
Ana!
Jestem wielbicielką, to prawda. Nie wiem, jak tłumaczenie, ale to jest po prostu piękna opowieść, monolog, dla mnie książka Nobla warta. Nie każdy to lubi, ja się wychowałam na wsi, no, obok, ale znam te klimaty i dokładnie czuję, o czym Myśliwski pisze. On rzadko pisze, ale jak juz cos napisze, to jest to poezja prozą, przynajmniej dla mnie. Mam wszystkie jego książki, i wszystkie zaczytane przeze mnie niejednokrotnie…
Napisałam sporo i skasowałam. 🙁 bu, buuuuu!
Do Any napisałam, żeby aparato szykowała na te wystawy i piękne holenderskie okoliczności.
A Myśliwskiego zaliczyłam do świetnych pisarzy, chociaż lektura nie jest lekka, to tak wciąga, ze trudno się oderwać i długo się pamięta.
„Traktat…” nie chce mi z głowy wyjść.
W sprawie pór roku, stwierdziłam filozoficznie, że każda ma coś dobrego, a wobec myśli, że krótki dzień działa depresyjnie, wysunęłam argument, że w lecie w takich krajach np, jak Egipt i Izrael o godzinie szóstej zapadają egipskie ciemności i mieszkańcy rzucają się wtedy gorączkowo do używania życia. Depresji nie wykazują. 🙂
A Alsie napisałam, że mnie takie dzielenie, po którym zostaje coś dla dzielącego, bardzo się podoba. 🙂
mt7 – mnie po dzieleniu z resztą zostały szczątkowe resztki anielskiej cierpliwości, jaką mam dla wnuczki! 🙂
Wszelkie resztki mnie odbiegły, gdy włączyłam przed chwilą TV (musiałam na chwilę połozyć się na kanapie, bo kręgosłup się domagał stanowczo) – w TVP2 ‚leciał ‚program „Kocham cię, Polsko”. To na to idą pieniądze z mojego abonamentu?! 👿
…kontynuuję o Myśliwskim.
Ludzie, którzy czytają książki, nawiązują jakąś tam nić z autorami, którzy szczególnie przypadli do serca, nie myślicie? Kupujemy te książki i czytamy, nie mozemy sie obejść z bez…
Z polskich dla mnie to jest Tadeusz Konwicki, od zawsze, od „Sennika współczesnego”, którą to książkę poleciła mi Alsa w roku 1969, wrzesień, zasiadłyśmy w jednej ławce na całe 4 lata i 40 lat przyjazni.
Cokolwiek by Tadzka nie napisał, trafia do mnie i czuję to przez osmozę, chociaż nie ten wiek, nie te doświadczenia, nie te realia… itd.
I tutaj, za Wodą, mam prawie wszystkie jego książki, bo dla mnie to jest taki swoisty *niezbędnik*, musi byc pod ręką!
Wiesław Myśliwski jest pisarzem oszczędnym, ale jakżesz wspaniałym! Wspomniałam, że to jest lektura dla ludzi, którzy znają odpowiednie klimaty, albo przynajmniej potrafią się w nie wsłuchać. „Traktat o łuskaniu fasoli” to jest właśnie coś w tym stylu, monolog… bardzo mądry.
Dla mnie Myśliwski nie istniał wcześniej, nie słyszałam, aż (chyba od Alsy?) dostałam „Kamień na kamieniu”, a za jakieś 10 lat wyszła następna książka, fantastyczny „Widnokrąg”.
Tę książkę czytałam, jakby oglądając film. Kto czytał, załapie, o czym myślę…
To są dwa nazwiska, na które, cokolwiek wyjdzie spod pióra (ołówka, w przypadku Tadzki Konwickiego) zawsze mogę liczyć. Będzie to wspaniała proza, dobrze opowiedziana historia.
A dobrze opowiedziana historia to jest dobra książka, wiem, że się powtarzam… 😉
mt7,
nie jest to lektura lekka, dobrze to ujęłaś.
Ja, czytając, rozpoznaję niektóre (wiele) sceny, zapachy, smaki… i tak, jakbym siedziała przy tym łuskaniu fasoli, albo wchodziła po schodach „Widnokręgu”.
Są to bardzo mądre książki. Kojarzy mi się z Marquezem i jego „Sto lat samotności” i „Zycie w czasach cholery”. Przecież nie znałam tych realiów polityki, przyrody i tak dalej, ale czułam przez skórę, że rzecz dotyczy człowieczeństwa, nieważne, jaki równoleżnik i południk.
Tylko te dwa nazwiska, Alicjo? A Eustachy? 😉
Jutro trudny dzień – ojciec Natalki przyjedzie ‚na przepustkę’ z Monaru i ma spędzić z nią cały dzień, a wieczorem przywieźć do nas – R. wieczorem nie będzie, więc jestem cała w nerwach, trzymajcie kciuki, żeby jakoś było.
Also,
Eustachy (Rylski) to inna półka. Zacna półka, ale
… ja nie wiem, dlaczego mi się kojarzy Myśliwski z Marquezem, ale jakoś tak od razu zaskoczyło.
Rylski kojarzy mi się z Gunterem Grassem i Pawłem Huelle. To jest chyba sprawa określonych tematów i miejsc.
Marquez pisze o Macondo, i to jest takie miejsce, które może byc gdziekolwiek, i cholera czy inna zaraza, albo sto lat samotności, każdy to czuje.
Oj, Also! Takie to niełatwe sprawy na świecie i tak żal ludzi.
Dołączę do mojego oikosu, za którym się wstawiam.
Coraz liczniejszy jest i prawie same biedy.
Śpijcie dobrze, kobietki!
Nie będzie źle, Alsco.
A ja zwiedzam wirtualnie kibuc, w którym jest aktualnie x. Weksler-Waszkinel.
O! I jeszcze Stefan Chwin! „Elegancki” i naprawdę dobry pisarz, ale też gdańszczanin i ciągnie te tematy, nawet jak idzie na tak zwane boki, to wraca do…
Wymądrzam się nieprofesjonalnie, ale nie o to chodzi – czytałam książki, i mam pod ręką…
…chodzi mi o to, że można napisać książkę, zrozumiałą dla wszystkich, bez względu na miejsce zamieszkania.
Kocham Tadzka Konwickiego i nikt mi nie przetłumaczy, o!
… i Władka też kocham, a może nawet bardziej, bo taki skąpy jest w tym pisaniu.
Dobranoc wszystkim śpioszkom!
A do mnie kiesik przysło zaprosenie od Znaku na promocje tego „Traktatu…” Nie pojechołek, bo pomyślołek, ze owcarka nifto nie wpuści. A teroz myśle se… moze jednak trza było pojechać?
Wyryktowany juz jest wpis, co to mo być nagrodom dlo Gosicki. Tak jak ten poprzedni był nagrodom dlo Emilecki. Jak nic sie nie pokiełbasi, to za jakiesi 10 minut powinno go być widać 😀