Syndrom śtokholmski
Krucafuks! Wiecie, co w łońskim tyźniu zrobił sysnastoletni syn nasego sołtysa? Ano wziął myśliwskom strzelbe swojego ojca, wepchnął jom do nogawki swyk portek i wyseł do pola. A potem seł przez wieś, z tom strzelbom w portkak, jak jakisi kuternoga. Kie ftosi napotkany po drodze pytoł go, cemu tak kuleje, to odpowiadoł, ze stłukł kolano na lekcji wf-u. Haj.
No i doseł do nasego wiejskiego sklepiku spozywcego, ftórego właścicielem jest Felek znad młaki. Stanął po drugiej stronie drogi i zacął na cosi cekać. Na co? To sie wyjaśniło, kie do sklepu wesła młodso od niego o rok wnucka mojego bacy i mojej gaździny. Młodzieniec wartko wyciągnął strzelbe z nogawki, wpodł do sklepu i strzelił w sufit. W sklepie było kilka osób. Na huk wystrzału syćka oniemieli.
– Ręce do góry i syćka pod ściane! – zawołoł syn sołtysa.
– Ftórom? Tutok som śtyry ściany – zauwazyła wnucka mojego bacy i mojej gaździny, ftóro była chyba najmniej przerazono ze syćkik obecnyk w sklepie. Od rozu było widać, cyjo krew w jej zyłak płynie!
– Cy jo wiem ftórom? – Chłopak podropoł sie po głowie. Najwyraźniej jego plan napadu na sklep nie był do końca dopracowany.
– A, niewozne – pedzioł w końcu. – Syćka wynoście sie do pola!
No i syćka rusyli do wyjścia. I klienci, i sklepowo. Ba kie wnucka moik gazdów tyz fciała wyjść, syn sołtysa chycił jom za ramie i pociągnął ku sobie.
– Ty zostojes – pedzioł. – Bedzies mojom zakładnickom.
A kie juz syćka pozostali noleźli sie na polu, zawołoł ku nim:
– Zamykom sie w tym sklepie wroz z zakładnickom. Powiedzcie Felkowi, ze mo mi zapłacić milion złotyk. Jeśli odmówi – zakładnicka zginie!
Ludzie, osołomieni tym, co sie wydarzyło, stali w miejscu i nie barzo wiedzieli, co robić.
– Idźcie stela! – zniecierpliwił sie syn sołtysa. – I nie próbujcie wzywać policji, bo to sie dlo zakładnicki barzo źle skońcy!
To powiedziawsy, trzasnął drzwiami. A wygonieni ze sklepu ludzie pohybali wreście ku Felkowi, coby mu pedzieć, co sie stało w jego sklepie. Po drodze ftosi zadzwonił doń z komórki, fcąc go uprzedzić, ze musi sie przygotować na złe wiadomości.
Tymcasem młodociany porywac zaciągnął swom zakładnicke za sklepowom lade.
– Ale z ciebie sietniok! – odezwała sie wnucka mojego bacy i mojej gaździny. – Naprowde myślis, ze Felek do ci chociaz złotówke?
– Ocywiście ze nie – pedzioł syn sołtysa. – Ządanie od Felka dutków to ino pretekst. A tak naprowde idzie mi… o ciebie.
– O mnie? – zdumiała sie dziewcyna. – A co jo ci zrobiłak?
– Nic mi nie zrobiłaś i w tym właśnie problem – pedzioł młodzieniec. – W ogóle nie zwracos na mnie uwagi. Telo dziewcyn sie za mnom oglądo – jestem w końcu nie byle kim, ino synem samego sołtysa – a ty… nigdy nawet na mnie nie poźreś!
– To, ze furt sie kwolis, ze jesteś synem sołtysa, jest dlo mnie wystarcającym powodem, coby nic a nic sie tobom nie interesować – pedziała na to dziewcyna.
– A co? Syn sołtysa to za mało? Moze marzy ci sie syn wojewody?
Wnucka bacy i gaździny ino popukała sie w głowe, dając w ten sposób swojemu porywacowi do zrozumienia, ze nimo on najmniejsego pojęcia, jakie chłopaki sie jej podobajom.
– Niewozne – pedzioł nastolatek. – I tak ci sie wkrótce spodobom. Muse ci sie spodobać, bo kie niedowno pokwoliłek sie kumplom, ze kozdom dziewcyne umiem poderwać, to oni mi pedzieli, ze wcale nie kozdom, bo ciebie nie umiem.
– I mieli racje – stwierdziła wnucka bacy i gaździny.
– Mylis sie. I oni tyz sie mylom – pedzioł młodziok. – A coby im tego dowieść, załozyłek sie, ze w ciągu tyźnia piknie sie we mnie zakochos.
– Jo w tobie? Hahaha! – zaśmiała sie dziewcyna. – Przegros, bidoku, ten zakład.
– Widze, ze zupełnie nie docenios mojego sprytu i mojej znajomości psychologii – odporł syn sołtysa. – Słysałaś moze kiesik o syndromie śtokholmskim?
– O cym?
– O syndromie śtokholmskim – powtórzył syn sołtysa. – To takie barzo ciekawe zjawisko, ftóre polego na tym, ze ofiara zacyno cuć sympatie ku swemu oprawcy. Nazwa tego zjawiska wzięła sie stela, ze w 1973 roku dwók bandytów napadło na bank przy placu Norrmalmstorg w Śtokholmie. Wzięli przy tym paru zakładników…
– I co? – wtrąciła dziewcyna. – Fces mi wmówić, ze ci zakładnicy poculi sympatie do tyk bandziorów?
– Zebyś wiedziała! – oznajmił syn sołtysa. – Kie po seściu dniak zostali uratowani przez policje, to – ku ogólnemu zaskoceniu – zacęli głosić, ze ci dwaj bandyci to barzo porządni ludzie, natomiast policjanci, ftórym zawdzięcali przecie uwolnienie, to straśliwe weredy. Mało tego! Zebrali dutki na adwokatów dlo swyk oprawców i w sądzie świadcyli na ik korzyść. A jedno z ocalonyk zakładnicek zacęła chodzić do hereśtu na widzenia z jednym z tyk przestępców, korespondowała z nim piknie, jaz w końcu – zaręcyła sie z nim!
– Naprowde? – nie dowierzała dziewcyna.
– Pon Bócek mi świadkiem, ze godom, jak było – pedzioł syn sołtysa. – I to wcale nie był jedyny wypadek, kie ofiara zacęła wielbić swego prześladowce. Cemu zniewoleni ludzie tak sie zachowujom – tego psychologowie nie umiom do końca wyjaśnić. Ale faktem jest, ze tak sie dzieje.
– Chyba próbujes mnie wyonacyć. – Dziewcyna dalej nie mogła uwierzyć w to, co słysała.
– No to pódźmy na zaplece – zaproponowoł syn sołtysa. – Tamok podobno jest komputer z internetem. Wpises se w Gugle ten syndrom śtokholmski i sama obacys, ze nie zmyślom.
– Niekze ta, sprawdze – zgodziła sie wnucka bacy i gaździny.
– Ino nie próbuj uciekać – ostrzegł syn sołtysa. – Kie zrobis cosi podejrzanego – bede strzeloł.
Dziewcyna pocęstowała chłopaka brzyćkim grymasem, a potem rusyła ku zaplecu. Syn sołtysa rusył za niom, cały cas celując do niej ze strzelby. Dziewcyna siedła przy nojdującym sie na zaplecu komputrze. Włącyła internet i zacęła go przeglądać.
– Wies co? – odezwała sie po paru minutak. – Faktycnie pisom o tym syndromie śtokholmskim w Wikipedii. I w polskiej, i w angielskiej. W tej angielskiej to nawet w dwók miejscak, pod hasłami „Stockholm syndrome” i „Norrmalmstorg robbery”.
– No to teroz juz wies, ze wcale cie nie wyonacom! – triumfowoł syn sołtysa.
– Pockoj jesce – godała dalej dziewcyna. – Tutok pisom, ze owsem, ci zakładnicy piknie polubili swoik oprawców. Ba zbocujom zarozem, ze to jest ino mit, jakoby jedno z zakładnicek, a w inksej wersji nawet dwie, zaręcyły sie później ze sprawcami napadu.*
Syn sołtysa stracił na kwile pewność siebie. Ale ino na kwile.
– W kozdym micie jest ziorko prowdy – zauwazył. – Pewnie nie zaręcyli sie, bo postanowili nie brać ślubu, ino zyć w konkubinacie.
– Moze tak, a moze nie? – rzekła dziewcyna, wyłącając komputer. – I moze faktycnie te syndromy śtokholmskie niekany sie zdarzajom? Ale jeśli licys na to, ze jo temu syndromowi ulegne, bo mnie uwięziłeś – to jesteś w błędzie, ty psychologu od siedmiu boleści. Nie zakochom sie w tobie i ślus!
– Zakochos sie, zakochos – odporł z przekonaniem syn sołtysa. – Myślis, ze tamci zakładnicy w banku od rozu polubili bandytów, ftórzy ik uwięzili? Na pewno nie! Pocątkowo pewnie serdecnie ik znienawidzili. Ale dni mijały – i nienawiść przeinacyła sie w uwielbienie. Więc my tyz spokojnie pockomy pare dni. Na scynście o jedzenie i picie nie musimy sie turbować, bo jesteśmy przecie w sklepie spozywcym.
– Twoim jedzeniem to bedzie racej trowa przed sklepem – pedziała wnucka bacy i gaździny. – Bo jesteś baran i telo.
– Juz niedługo bedzies mi tak ublizać – odpowiedzioł spokojnie syn sołtysa. – Z prawami natury nie wygros. Tak jak nic nie poradzis na to, ze podcas zimna robi ci sie gęsio skórka, a podcas upału płynie po tobie pot, to na syndrom śtokholmski tyz nic nie poradzis. Prędzej cy później mi ulegnies. A jo wte bede mógł pedzieć kumplom, ze wygrołek zakł…
Syn sołtysa nie dokońcył, bo usłysoł, ze ftosi weseł do sklepu. A racej – wpodł jak rakieta z takim hukiem, ze drzwi o mało nie wyrwoł z zawiasów.
– Siedź tu spokojnie – polecił porywac swojej zakładnicce. – Sprawdze, co sie dzieje.
Ba zanim zdązył zrobić ćwierć kroku – na zaplece wparowała… mojo gaździna! W ręku trzymała wałek, przy pomocy ftórego niejeden juz pikny smakołyk wyryktowała. Ale tym rozem racej nie do ryktowania przysmaków ten wałek mioł słuzyć.
– Ty obleśnioku!!! – rykła gaździna do porywaca. – Na mojom wnucke bedzies napadoł? Na mojom wnucke?!!!
Młodzieniec fcioł skierować strzelbe ku niespodziewanemu intruzowi, ale gaździniny wałek był sybsy i z takom siłom w te strzelbe prasnął, ze najpierw frunęła ona do wierchu, podbijając przy tym synowi sołtysa oko, a potem upadła na ziem. Po kwili gaździna rzuciła sie na młodzioka, a choć jest chudziutko i niziutko, to godom wom – w tym momencie sam pon Chuck Norris nie dołby jej rady.
Skąd ona w ogóle sie tutok wzięła? Ano kie Felek dowiedzioł sie, co zasło w jego sklepie, to najpierw fcioł wezwać policje. Wte jednak ludzie ze sklepu pedzieli mu, ze syn sołtysa w rozie sprowadzenia policji groził zabiciem zakładnicki. Więc Felek zadzwonił do mojej gaździny, coby sie jej poradzić. A gaździna – kie usłysała, ze jej wnucka jest w niebezpieceństwie – zaroz hipła do kuchni i chyciła wałek, a potem pohybała do Felkowego sklepu, pobijając przy tym najpierw rekord świata na sto metrów, zaroz potem na dwieście, potem na śtyrysta, a kieby sklep był dalej, to na osiemset tyz by pobiła.
No i kie nolazła sie w sklepie i dopadła sołtysowego synalka, to tak zacęła tłuc go swym wałkiem, ze ten ino wył:
– O, Jezuskicku! O, Jezusickuuuuu! Auuuuu! Litości!
– Pytos o litość, ancykryście? – spytała gaździna. – Pytos o litość? Trza było trzymać sie z dala od najostomilsej z moik wnucek!
Dlo wyjaśnienia – mojo gaździna wse o kozdym dziecku swoik dzieci godo, ze jest najostomilsym ze syćkik jej wnucąt. Haj.
Kie w końcu uznała, ze juz wystarcająco wygrzmociła fudamenta, zwróciła sie piescotliwie ku wnusi:
– Kochonie. Mos tutok ten wałek, odnieś go dziadziusiowi i powiedz mu, coby go schowoł na miejsce w kuchennej safce. I powiedz mu jesce, ze obiad dzisiok bedzie kapecke później.
– A ty – teroz gaździna zwróciła sie do syna sołtysa, a jej głos zmienił sie z piescotliwego na sakramencko groźny – idzies ze mnom!
To powiedziawsy, jednom rękom podniesła lezącom strzelbe, drugom zaś chyciła chłopaka za ucho i – nie puscając nawet na kwile – rusyła z nim ku chałupie sołtysa. I tak śli we dwójke przez całom wieś. Syn sołtysa pare rozy próbowoł sie wyswobodzić, ale wte gaździna straśnie mu to ucho wykryncała, więc w końcu zrozumioł, ze lepiej dlo niego bedzie iść posłusnie i sie nie wyrywać.
Krucafuks! Ale ludzie we wsi mieli ubaw, kie pozirali na ten dziwacny dwuosobowy pochód! Ftosi jednak zadzwonił do sołtysa i doniesł mu, co sie dzieje. Tak więc zanim gaździna dotarła do sołtysiej chałupy, sołtys wyseł jej i swojemu potomkowi na spotkanie.
– Co to mo znacyć! – zawołoł oburzony sołtys ku gaździnie. – Zawiadomie policje i pódziecie siedzieć za napaść na mojego chłopaka!
– Ciekawe! – odparła gaździna. – A wiecie, co ten was chłopak dzisiok zrobił?
Po tyk słowak puściła wreście ucho młodzioka i popchła go ku jego ojcu.
– Wiem, bo juz ftosi do mnie dzwonił i syćko pedzioł. Dzieciak po prostu zrobił drobne, nieskodliwe w sumie, głupstwo i nimo o cym godać. – Sołtys próbowoł zbagatelizować sprawe. – Ale wy – to co inksego. Jesteście pełnoletni i dlotego poniesiecie pełnom odpowiedzialność za narusenie nietykalności osobistej mojego syna!
– Tato, nie! – wtrącił niespodziewanie ów syn.
– Co? – zdziwił sie sołtys.
– Piknie pytom, tato – godoł dalej młodzieniec – nie donoś na niom na policje. Jeśli to zrobis – jo sie powiese, abo utopie, abo w inksy sposób sie zabije. Bo jo jom kochom! To jest mojo drugo połówka! To kobieta mojego zycia!
– Fto? Jo? – zdumiała sie gaździna, a ocy zrobiły sie jej wielkie jak Zalew Czorsztyński. – Przecie jo jestem staro baba, a tobie dopiero co wąsy zacęły rosnąć!
– Róznica wieku nimo znacenia, kie płonie ogień prowdziwej miłości! – odrzekł na to syn sołtysa.
– E… Synku… – Sołtys był nie mniej zdumiony niz gaździna. – Ty chyba śpasujes? Przecie na pewno mógłbyś se noleźć odpowiedniejsom babe…
– Ona jest dlo mnie najodpowiedniejso! – oznajmił syn sołtysa, wskazując na gaździne. – Jo wiem, ze to moze sie wydawać dziwne. Przyznoje, ze kie ona tak ciągła mnie przez wieś, trzymając za ucho, to na pocątku jom znienawidziłek. Ale potem… zacąłek sie nad tym syćkim zastanawiać… i jakosi tak dosłek do wniosku, ze kie idziemy we dwoje gościńcem, to tworzy sie między nomi pewien scególny rodzaj więzi… I cułek, ze ta więź robi sie coroz mocniejso, coroz mocniejso… Jaz w końcu… Po prostu zakochołek sie. Miłuje jom nad zycie i nigdy nie przestone miłować!
Na mój dusiu! Syndrom śtokholmski! W mojej wsi wydarzył sie prowdziwy syndrom śtokholmski! Ofiara zakochała sie w oprawcy! A ze dokonoł sie ten syndrom zupełnie inacej, niz syn sołtysa se zaplanowoł – to juz inkso rzec. Haj.
Gaździnie rzadko to sie zdarzo, ze nie wie, co robić. Ale teroz to sie właśnie zdarzyło. Więc ino oddała sołtysowi jego strzelbe i pedziała:
– Na mnie juz chyba pora. Muse zrobić obiad mojemu chłopu. Do widzenia.
I posła do chałupy.
Niestety wartko sie okazało, ze syn sołtysa uległ temu śtokholmskiemu syndromowi na dobre. Zacął furt przysyłać mojej gaździnie kwiaty. Na lewym ramieniu – tym blizsym serca – wytatuowoł se jej imie. A kie gaździna teroz kasi idzie, to on wsędy łazi za niom i robi jej zdjęcia, ftóre potem drukuje w wielkim formacie i oklejo nimi swój pokój. Cało wieś śmieje sie z niego – ale on nie przejmuje sie tym ani kapecke. Ba najgorse jest to, ze kupił gitare i teroz furt przychodzi pod nasom chałupe i wyśpiewuje serenady miłosne. Co mój baca go przegoni – to on wraco i znowu śpiewo. Tak więc, ostomili, jeśli ftosi z wos wie, kany mozno dostać zatycki do usu, takie w owcarkowym rozmiarze – to jo bede piknie wdzięcny za informacje.
Cy kiesik to ucucie chłopakowi przejdzie? Okaze sie. Ale wiem juz jedno – słusnie starodowne przysłowie gwarzyło, ze fto na kogosi syndromy ryktuje, ten sam w nie wpado. Abo jakosi podobnie to przysłowie brzmiało. Hau!
Jak juz kiesik wceśniej godołek, gdziekolwiek nas Motylecek jest, nie widze powodu, cobyśmy jego świąt nie obchodzili. A w najblizsy wtorek som jego imieniny. No to za nasego Motylecka w ten dzień wypijmy piknie! 😀
P.S.2. We środe zaś – Plumbumeckowe i Alfredzickowe urodziny piknie bedziemy obchodzić. A zatem zdrowie Plumbumecki i Alfredzicka! 😀
P.S.3. Nowi goście ostatnio w Owcarkówce sie pojawili: Tanakecka i Poni Ewa. No to powitojmy tutok piknie nasyk nowyk gości! 😀
* Jeśli ftosi mo ochote cosi więcej o tym syndromie śtokholmskim se pocytać, to moze tutok. Abo tutok. No i właśnie w Wikipedii tyz o tym pisom.
Komentarze
Dzień dobry,
Znowu piękna opowieść Owczarka. Z przyjemnością czytam Twoje teksty, Owczarku.
Powiem Ci jednak, że nawet jeślibym wiedział gdzie takie zatyczki dla Owczarków kupić można, to bym Ci nie powiedział. A wiesz dlaczego? Dlatego, że syndrom sztokcholmski pewnie może zdarzyć się każdemu, więc jeśli Ciebie kiedyś dopadnie, to słuchając i ucząc się teraz miłosnych serenad będziesz miał jak znalazł! Gitarę tylko ktoś Ci pożyczy i będziesz chodził pod budę ukochanej i te serenady tam wyśpiwywał i na gitarze jej przygrywał. I z całego serca życzę Ci w tym powodzenia i sukcesów. 🙂 🙂 🙂
W poniedziałek w moim blogu http://biz.blox.pl pojawi się wpis dotyczący umiejętności poderwania każdej dziewczyny ze skutecznością 92,6%. Bez strzelby i syndromu, a więc bezpieczniejszy, bo jak widać syndrom miewa nieoczekiwane efekty uboczne.
Bywają takie wtyczki, jak listki gumy do żucia, są plastyczne, i jak je dwie lub trzy razem w łapie pomiętolisz, to pewnie do Twoich uszu Owczarku będą pasowały. Mnie pomagają, bo Ślubny niemożebnie chrapie, a to gorsze, niż fałszywie wyśpiewywane serenady miłosne sołtysowego syna do Waszej gaździny!
Owczarku,
coś mi się widzi, że gdybyś Ty tak tego synalka pogonił przez całą wieś, to najprawdopodobniej by mu ta miłość przeszła i przestałby molestować Twoją Gaździnę. Tylko co będzie, gdy on swoje uczucia wtedy przeleje na Ciebie? Strach myśleć! 😯 😀 😉
TesTeq’u,
Ciekawość zagnała mnie na Twój blog, nie po raz pierwszy zresztą, i rozczarowana musiałam przeczytać Twój komentarz jeszcze raz, aby dotarło do mnie, że o tym skutecznym podrywie masz zamiar dopiero napisać w poniedziałek. A to ci pech! 😉 😆
@hortensja: Przepraszam, że niechcący poczęstowałem Cię nieoczekiwanym muchomorem. 😀
Fusilla,
łączę się z Tobą w bólu względem ostatniego zdania. Dobrze, że mamy dwa pokoje i mogę ślubnego wypchnąć z tym chrapaniem, ale czasem nie mogę, jak jesteśmy w podróży albo, nie daj Boże, w gościach 🙄
„Ja chrapię?! Nic nie słyszałem…”
Raz mi przyznał rację, że coś jest na rzeczy, bo chrapiąc sobie wolno w pokoju Na Górce, własne chrapanie go obudziło. HA HA!
Ja mam bardzo wrażliwe uszy i nie zniosłabym zatyczek, nawet czapek nie noszę, bo nie cierpię mieć cokolwiek na głowie, chyba że kaptur, bo leje, wieje albo śnieży.
Opowieść Owczarka pobudziła moją przeponę straśnie, ale właśnie – śmiech to zdrowie 🙂
ALICJA!
No, to ja mam póki co trzy pokoje, a w nowo budowanym domeczku, małym i białym, będę ino dwa, w tym jedna sipialka oczywiście, więc wyboru nie będzie zupełnie, a wcześniej bywał w ramach bardzo rzadkich „cichych dni”! Ale mam taki dziwny odchył,że nie umiem inaczej zasypiać, jak na łyżeczkę, więc od dawien dawna stosuje stopery uszne. Wpierw waciane, co skutkowało tym, że co trzy lata trza było na przepłukanie uszu biegać, teraz te plastelinki. No, „cud, mniód i ultramaryna”. Zupełnie nie przeszkadzają! Polecam z czystym sercem!
Czy ktoś wie coś, dlaczego już trzy razy próbowałam zamieścić komentarz, i nic!!!! ;-(((
I Znowu widzę, że mój komentarz do ALICJI skierowany, po raz czwarty się nie ukazał! Wrrrr!
Fusillo,
może umieściłaś tam literki, których łoter press, nasz wróg, nie lubi?
Na przykład w jakimś wyrazie użytym przez Ciebie we wpisie był układ liter, i tu specjalnie piszę rozstrzelone, bo razem łoter nie przepuści,
a-s-s.
Łoter jest czuły na taką zbitkę literową! Poza tym jeszcze na coś, ale innych grzechów nie pamiętam 😉
Owczarku-mysle,ze na halasy bylaby dobra czapka uszatka!!Moze,gdzies na strychu, u gazdziny taka sie przypadkiem zawieruszyla 😉
A tak na marginesie,okazuje sie,ze posrod wszelkiej broni,walek najskuteczniejszy 😆
Hej.
Ana,
wałek do ciasta – najlepsza bronia 🙂
Czy pokazywałam wam, gdzie kondor się pasa? Własnemi ręcami tymi tu zrobione w Argentynie zdjęcie, się pasał:
http://alicja.homelinux.com/news/El_condor.jpg
Owcarku ostomiły!
Zatyczki do uszu to tylko kłopot, a syn sołtysa i tak będzie pod chalupą wyśpiewywał serenady.
Ja proponuję wziąć węża ogrodowego i co miłośnik podejdzie bliżej, to polewać, polewać! Aż do skutku. Od zimnej wody może mu łeb przetrzeźwieje.
Piszę to na podstawie doświadczenia osobistego.
Zdarzyło mi się w ten sposób odgonić od mojej suki psy, które się przedarły na posesję.
Opowieść bardzo pouczająca !
Po pierwsze – sołtys powinien dostać wałkiem od Gaździny i to podwójnie, gdyż nie zabezpieczył właściwie swojej dubeltówki, przed synalkiem !! Chyba, że był to sztucer, to powinien dostać wałkiem poczwórnie !!
Po drugie – zwariowanych młodziaków i nie tylko mamy wokół siebie coraz więcej, którym tylko głupoty w głowie (((
Po trzecie – Gaździna da sobie z młodym radę, chociaż może go trochę pomęczyć, gdyż zawsze to miło, jak znajdzie się adorator, śpiewający serenady pod oknem )) Może Gazda zrobi się trochę zazdrosny ))
Po czwarte – niezbicie Gaździna udowodniła, że wałek, jako broń jest najlepsza i nie do pobicia )))
Po piąte – młody syn sołtysa przegrał zakład ??!! a może nie ??
Po szóste – odczepił się od wnuczki Gaździny, która może i mu współczuje, ale należałoby się ją teraz zapytać, co sądzi o tym syndromie sztokholmskim )) Może gdzieś tam w swoim sercu jest zadowolona, ze stała się zakładniczką zakochanego, a obecnie nie jest zadowolona, że Gaździna zajęła jej miejsce – któż to wie )))
Alicja, Ana
Dziewczyny, na chrapanie własnego chłopa to i wałek nie pomoże.
Alicjo – a może by tak nagrać na dyktafon to chrapanie i w odpowiednim momencie odtworzyć ?
A tak na poważnie – powinien pójść z tym chrapaniem do lekarza.
Przeważnie są to zaburzenia w pracy serca, które oddziaływuje na funkcjonowanie mózgu ! oraz płuc.
Kiedyś zalecali różnego rodzaju „sztuczki” by nie chrapać, ale obecnie są już metody by zapobiegać takiemu chrapaniu.
Niebezpieczne w tym chrapaniu jest to, że w jego trakcie następują formy bezdechu, które są bardzo niebezpieczne dla życia i zdrowia.
Gdzieś czytałem, że TOTALNA zmiana żywienia i dieta pomaga na to schorzenie, bo jest to choroba a nie denerwująca przypadłość.
mag pisze: Zdarzyło mi się w ten sposób odgonić od mojej suki psy, które się przedarły na posesję.
Czy te psy miały gitary? 3 gitary i perkusję? Czy były długowłose? A może to byli Beatlesi?
TesTeq
Psy były różnej maści. Zwłaszcza te małe wyglądały zabawnie przy mojej postawnej wilczycy. Na szczęście nie grały na niczym i nie śpiewały.
Zdarzało się, że darły się „koty marcowe”. Oczywiście, nocą.
Zresztą niekoniecznie w marcu i niekoniecznie się darły, bo pewna moja kocica urodziła trzy mioty (sic!) jednego roku. Potwornie była puszczalska. W końcu została wysterylizowana.
Wawrzek
Masz rację z tym chrapaniem. Po pierwsze, bardzo niebezpieczny może być tzw. bezdezch, a po drugie warto zbadać przyczynę. Może być nią np. wadliwie ukształtowana przegroda nosowa i wtedy robi się operację. Tak przynajmniej słyszałam.
Przegroda nosowa już była robiona. Najciekawsze, że wszyscy dają rady typu – nie daj mu spać na wznak! Pozycja spania nie ma tu nic do rzeczy, i tak chrapie, jedyna pociecha, że nie zawsze, i nie przez cały czas spania, ot, dopada go takie 2-3 godziny. Choroba serca też nie – to jest wyjątkowo zdrowy chłop.
Wawrzku,
o tym magnetofonie też myślałam, a jakże – bo skoro on sam siebie nie słyszy, to mogę mu to zademonstrować. Muszę sobie kiedyś sprzęt przygotować i mieć na podorędziu 😉
Szaro-buro dzisiaj i tylko 4C 🙁
Sterylizowane koty tracą figurę 🙁
Moje dziecka mają dwie piękne kotki – arystokratki z papierami (british shorthair, badyla za sztukę 😯 ) – one są sterylizowane przed zakupem, a to w takim celu, żeby szczęśliwemu posiadaczowi nie przyszło do głowy rozpocząć własną hodowlę dość wybitnej i cennej handlowo rasy. Tutaj Nobie – ona ma NIEBIESKIE oczy, chociaż tu akurat wyszły, jak widać, na którymś z dalszych widać lepiej 😉
Ale naprawdę ma niebieskie oczy, co u kota wygląda niesamowicie.
Sterylizowane kotki mają wiszące, nieładne brzuchy – tracą figurę…
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Polska2009TorontoWylotyPrzyloty#5388502764907800338
Do Nowecka
„słuchając i ucząc się teraz miłosnych serenad będziesz miał jak znalazł! Gitarę tylko ktoś Ci pożyczy i będziesz chodził pod budę ukochanej i te serenady tam wyśpiwywał i na gitarze jej przygrywał.”
No to jo poni Owcarkowej juz wyśpiewuje. Ale akapellowo, bez gitary. A myślis, Nowecku, ze z gitarom lepiej by było? 😀
Do TesTeqecka
„W poniedziałek w moim blogu http://biz.blox.pl pojawi się wpis dotyczący umiejętności poderwania każdej dziewczyny ze skutecznością 92,6%.”
Podejrzewom, ze wnucka mojej gaździny moze być w pozostalyk 7,4%. Ale to juz nie moje zmartwienie, ino jej adoratorów.
„A może to byli Beatlesi?”
Zdecydowanie Dogsi, nie Beatlesi 😀
Do Fusillecki
„Mnie pomagają, bo Ślubny niemożebnie chrapie, a to gorsze, niż fałszywie wyśpiewywane serenady miłosne sołtysowego syna do Waszej gaździny!”
No to juz wiem teroz jaki typ chłopa jest najgorsy: taki, co cały dzień fałsuje serenady, a całom noc – straśliwie chrapie!
„Czy ktoś wie coś, dlaczego już trzy razy próbowałam zamieścić komentarz, i nic!!!! ;-(((”
Ten cały Łotrpress mioł w swoik ustawieniak blokade dlo słowa „ultram” i przez to sietniokowi nie spodobała sie „ultramaryna” w Twoim komentorzu. Ale juz usunąłek to „ultram” z listy słów zakazanyk, więc teroz juz powinno przechodzić. Nie wiem ino, Fusillecko, cy fces, coby teroz Twój komentorz wyświetloł sie jaz w telu egzemplorzak. Jeśli wolis – moge pousuwać syćkie z wyjątkiem jednego. Haj 😀
Do Hortensjecki
„coś mi się widzi, że gdybyś Ty tak tego synalka pogonił przez całą wieś, to najprawdopodobniej by mu ta miłość przeszła i przestałby molestować Twoją Gaździnę. Tylko co będzie, gdy on swoje uczucia wtedy przeleje na Ciebie? Strach myśleć!”
To prowda! Straśnie by było. Jestem wprowdzie najwięksym przyjacielem cłowieka, ale z całom pewnościom nie jestem humanofilem 😀
Do Alecki
„Pozycja spania nie ma tu nic do rzeczy”
A na plecka nie chrapie głośniej niz na boku? Bo na plecak głośniej, to podobno najlepiej wsyć w plecy pizamy piłecke pinpongowom. I wte kie taki chrapiący cłek obyrtnie sie na plecy, to piłecka piknie zacnie go uwierać i zmusi do przekryncenia sie na bok. Ino powtarzom: piłecka mo być pingpongowo, nie tenisowo. Bo od tenisowej to Jerzoreckowi bedzie sie śniło, ze jest poniom Radwańskom.
„Łoter jest czuły na taką zbitkę literową”
I casem sakramencko głupi! Zdarzyło sie przecie, ze Profesorecek nijak swojego komentorza nie mógł przepchnąć, jaz okazało sie, ze sło o słowo: „pozegnaliśmy”. No faktycnie! „Pozegnaliśmy” to taki straśliwy wulgaryzm, ze krucafuks! 😀
Do Anecki
„A tak na marginesie,okazuje sie,ze posrod wszelkiej broni,walek najskuteczniejszy :lol:”
Choć na pewno i takom broniom nie moze posługiwać sie kozdy, ino trza mieć do tego odpowiednie kwalifikacje. No ale mojo gaździna z całom pewnościom je mo 😀
Do Magecki
„Zdarzyło mi się w ten sposób odgonić od mojej suki psy, które się przedarły na posesję.”
A to spróbuje. Chociaz – tak jak to juz Wawrzececk stwierdził – fto jak fto, ale mojo gaździna z pewnościom prędzej cy później do sobie rade.
A tak w ogóle, Magecko, po poprzednim wpisem pytałaś o budowe urodziny i imieniny. No więc syćko jest piknie spisane w tym oto Aleckowym kalendorzu. Ocywiście ten spis jest furt otwarty i kozdy moze do niego zgłosić swoje urodziny, abo imieniny, abo inksom rocnice ślubu. Ty, Magecko, jak najbardziej tyz mozes 😀
Do Wawrzecka
„Może Gazda zrobi się trochę zazdrosny ))”
I troche zaniepokojony, bo przecie we wtorek musi opuścić wieś i iść z owieckami na hole. A racej – byłby, kieby nie znoł gaździny – co by tu nie godać – juz od kilkudziesięciu roków.
„młody syn sołtysa przegrał zakład ??!! a może nie ??”
Przegroł, przegroł! Ba nie myśli teroz o gorycy porazki, ino o swojej nowej wielkiej miłości.
„Po szóste – odczepił się od wnuczki Gaździny, która może i mu współczuje, ale należałoby się ją teraz zapytać, co sądzi o tym syndromie sztokholmskim )) Może gdzieś tam w swoim sercu jest zadowolona, ze stała się zakładniczką zakochanego, a obecnie nie jest zadowolona, że Gaździna zajęła jej miejsce – któż to wie )))”
Co sie w tyk młodyk głowak ryktuje – tego jo tyz nie wiem… Tego nawet studia cłowiekologicne na Uniwersytecie Turbaczowskim mnie nie naucyły 😀
OWCZARKU!
Ale się naprodukowałam!
Bądź tak miły i usuń to, co niepotrzebne, niech zostanie tylko jeden komentarz!
Dziękuję! :-)))
No to ze syćkik komentorzy z tom pechowom ultramarynom ostawiłek ino ten pierwsy (choć w rozie potrzeby wse mozno je przywrócić). Tak więc mnozenia bytów juz nimo, a jednoceśnie mozno juz pisać: „ultramaryna, ultramaryna, ultramaryna…” i Łotrpress juz sie nie cepio 😀
Alicjo-nie tylko kotki traca figure.Moje kocisko „tyz”ciagnal swoj brzuch po ziemi!!!
Kociska,to leniuchy,wiec im z czasem miesnie zanikaja.Kiedys musialy uganiac sie za myszami,albo innymi paskudami,a teraz na zawolanie miska pelna „liskacza”,wiec po co sie wysilac???
😆
A przecie dzieci śpiewajom „Wlazł kotek na płotek”. No to jeśli doł rade wleźć na ten płotek mimo wielkiego brzucha – to ino pogratulować 😀
Owczarku,
bo to był KOTEK, kotki są bardzo ruchliwe, ale jak tylko staja sie kotami…przechlapane 🙁
Leniuchy i już!
To ja jeszcze w kwestii zapisków datowych! Tu na blogu Twoim Owczarku trzeba zapodać, czy jakiś inszy sposób Alicja ma na te zapisku. Oświeć mnie proszę!
Fusillo,
możesz zapodać tutaj, a ja przyszpilę to gdzie trzeba, czyli tutok:
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/
(w kalendarzu, rzecz jasna).
No dobra! To się przyznaję!
3.III. Urodziny,
26.VII. Imieniny
No i pojutrze, nasza Perłówka ( moja i Ślubnego ), czyli 40-lecie ślubowania!
Kot i myszka
Marek Majewski
Mój kot Sam, gdy weń wstąpił zapał
na moim biurku mysz raz złapał
i zdziwił się ogromnie, gdyż
była to jakaś dziwna mysz.
Trochę za duża na mysz zwykłą,
ogon tak długi miała, że
ciągnął się, ciągnął, potem niknął
i Sam nie wiedział nawet gdzie.
Być może przez to ta istota
nie mogła zwiać na widok kota,
że ogon przytwierdzony był
a zerwać go nie miała sił.
Brak jej też było wąsów, uszek
i oczek. Miała płaski brzuszek,
a gdy w grzbiet kot jej dawał pstryk
mówiła cicho – klik, klik, klik.
Sam się przestraszył. Skoczył w górę.
Spadł na otwartą klawiaturę
i wcisnął małpę. A tak bywa,
że małpa umie być złośliwa.
Więc do tej pory, gdy Sam słyszy,
że każdy kot to pies na myszy,
wnet miauknąć gniewnie jest gotowy:
– Z wyjątkiem tych komputerowych.
Podrzucam swoje dane, a co tam!
29 maja – imieniny
15 listopada – urodziny
No to jak wszyscy, to wszyscy )))
19 lutego – urodziny
10 sierpnia – imieniny.
Alicjo – napisałaś, że „Choroba serca też nie ? to jest wyjątkowo zdrowy chłop.”
Ja tez byłem takim wyjątkowo zdrowym chłopem i jednego majowego dnia dwa lata temu, padłem na kolana, dosłownie do minuty ((( i obudziłem się, na szczęście, na intensywnej terapii, po kilkunastu godzinach ((, gdzie pielęgniarka oznajmiła mi, że miałem ciężki zawał serca i że za chwilę przewiozą mnie na kardiologię, gdzie zajmą się moim sercem (())
Poza tym tak jeszcze sobie coś pomyślałem, czy czasami Twój Małżonek nie jest przemęczony ? Jazda na rowerze też nie wpływa dobrze na serce, które zaczyna się lekko buntować (
Czy, gdy byliście ostatnio w podróży, to chrapanie też u niego występowało ?
Zmuś go by poszedł do lekarza i opowiedział mu o tych swoich dolegliwościach.
Lepiej zapobiegać niż leczyć )))
Nie zgadzam się, że dorosłe koty są leniuchami i tyją obligatoryjnie.
Mój wygląda jak czarna gibka panter, a w pogoni za kotem intruzem pokonuje błyskawicznie różne przeszkody. Owszem, śpi pół dnia w domu (albo i dłużej). Jak jest na działce, to krócej, bo ma do obejścia spory rewir (nazywam go strażnikiem prywatnego lasu).
W nocy przepada, bez względu na porę roku, na całe godziny.
Ale może tak ma, bo nie jest klasycznym kotem kanapowym.
Poluje na myszy, tylko że myszy jest mało albo wcale. Z chaupy na działce się wyniosły.
Myszy nie zjada, tylko przynosi jako trofeum.
O jezusienku-swiat nam sie w budzie hurt szykuje 😉 Obysmy w alkoholizm nie wpadli 😮
A propos serc, nalezy o nie dbac,czyli kontrolowac regularnie.Mnie wzywaja co roku do osrodka na kontrole,bo mi sie cisnienie podnioslo i ni jak nie chce (samo) spasc??? 😉
Natomist panow niepoprawnych optymistow juz kostucha z naszego kortu niejednego zabrala!! 🙁 Za sprawa tych nieszczesliwych zejsc,zakupilismy specjalny aparat,defibrilator sie nazywa i juz byl w uzyciu.Niedoszla ofiara ataku serca,czuje sie z kazdym dniem lepiej 🙂
Wiec panowie ostroznie,nie przesadzac,zreszta panie tez musza uwazac!!!
Ciao amici.
Moje Kiciusie też nie mają nadwagi ale zawdzięczają to temu, że gdy mieszkaliśmy na wsi przebywały dużo na polu, polowały a Pirat dodatkowo jeszcze kontrolował swoje „posiadłości”. Pirat w ogóle na wsi był bardzo chudy, co zawdzięczał swoim „lokatorom”, które to paskudy udało mi się wyleczyć dopiero w mieście. Zawdzięcza to też i temu, że nie wychodzi na polowanie, bo niestety to był efekt jego namiętności i co się go podleczyło, to za chwilę okazywało się, że znowu coś złapał. W tej chwili na pole nie wychodzą, dużo śpią /poprzednio też przesypiały pół dnia/ ale ciągle walczą ze sobą, czyli mają sporo ruchu. W dodatku, od czasu do czasu urządzają sobie „maraton” i ten bieg na przełaj po mieszkaniu to niezła gimnastyka dla nich. A to, że kot dużo śpi, to taka jego uroda – kot potrzebuje 16 godzin snu. I oczywiście też twierdzę, że koty nie są leniuchami, to są bardzo pracowite stworzenia – łapanie myszy to praca! 😀
Chciałam uzupełnić nasz Budowy Kalendarz, ale wczoraj szanowny technik komputerowy zabrał się za robotę (uaktualnianie) i dzisiaj nie mogę się połapać, gdzie co jest. Kalendarz jest, ale nie mogę na niego wgrać danych jakimś cudem.
Technik roweruje, więc te rzeczy później.
Jeśli chodzi o serce i inne rzeczy, to kontrola jest doroczna, a wysiłek…Wawrzku, jak ktoś się z rowerem na plecach urodził, to mu nie powiesz, że on nie wie, co robi. To nałóg od zawsze, a rower z bardzo górnej półki, co 2 lata wymiana na nowy. Z elektroniczną zmianą przerzutek i jakieś tam. Waży ze 4 kg., a moze i nie.
Ja nie taka głupia, więc juz podsyłałam artykuły na temat chrapania i różźne takie – ale dorosłemu, siwemu chłopi NIE PRZETŁUMACZYSZ, on wie lepiej. Jak sie nie potłucze, to się nie nauczy… A że mnie chrapanie przeszkadza? No coś takiego 😯
Przecież on nie słyszy 🙄
Alicjo – jak nagrasz to chrapanie to usłyszy ))
Jutro św. Wojciecha i Owczarek wyrusza z Bacą na hale ) z owieczkami ))
Obyś Owczarku miał piękne dni i noce, bez wilczych podchodów i zapędów do Twoich owieczek. Wierzę, że dasz sobie wspaniale radę ))
Jeszcze dzisiaj pojedz jałowcowej i zabierz ze sobą Smadnego, by nie zabrakło Tobie napitku w upalne dni ))
Jerzego Wojciecha, Wawrzku 😉
Ciągle mam skopany ten komputr przez rzeczonego dwojga imion, nie mam głosu, nie mam widu, zdaje mi się, że tu trzeba powymieniać to i owo, żeby uaktualnić całość. Ale to już J.W. sprawa.
Ja idę do kuchni, nie na traktory 🙂
Ooo! Jak piknie! Telo budowyk świąt piknie przybędzie! No i Smadny Mnich nie bedzie narzekoł na bezcynność 😀
Cyli – dzisiok Fusillecka mo rocnice ślubu! I to jak piknom! Ponokopiczyńskowom! No to nieustające zdrowie Fusillecki i Pona Fusilleckowego! 😀
Do Alecki
„A że mnie chrapanie przeszkadza? No coś takiego
Przecież on nie słyszy”
Mozes jesce, Alecko, połozyć Jerzoreckowi mikrofon przy głowie, od mikrofona poprowadzić kabelek do wzmacniaca, a od wzmacniaca do – głośników. I wte… jak Jerzorecek chrapnie… jak to jego chrapnięcie ze zwieloktrotnionom siłom przez te głośniki huknie… to wte juz chyba usłysy?
Ino wte dobrze by było, cobyś Ty Alecko na cas tej akcji usy swe zatkała…
Na mój dusicku! Ino jak jo tutok tak bede sposoby na Jerzorecka wypisywoł, to… pewnie juz nigdy więcej nie podwiezie autem mojego wysłannika z Łachy do korcmy „Chłopska Zemsta” w Serocku.
„Jerzego Wojciecha, Wawrzku”
No właśnie. Cemu bacowie gwarzom, ze wychodzom z owieckami ku holom na Świętego Wojciecha, a nic nie zbocowujom o Świętym Jerzym? Przed następnym sezonem chyba bede musioł naukowo zbadać te sprawe 😀
Do Fusillecki
„Oświeć mnie proszę!”
Widze, Fusillecko, ze Alecka była sybso ode mnie i juz wystarcająco pikne oświecenie tutok wyryktowała.
I jesce toz zdrowie Twoje i Pona Fusilleckowego z okazji piknej rocnicy! 😀
Do Magecki
„Nie zgadzam się, że dorosłe koty są leniuchami i tyją obligatoryjnie.”
Jo znom trzy rodzaje kotów: Brykający Tygrys z „Kubusia Puchatka”, Richard Parker z „Życia Pi” (ale z ksiązki, bo filmu nie widziołek) i syćkie koty z mojej wsi. Nie wiem, cy to jest wystarcająco reprezentatywno grupa, coby mieć prawo wypowiadać sie o kotak? 😀
Do Wawrzecka
„Lepiej zapobiegać niż leczyć )))”
Przynajmniej pokiela lekarstwa smakujom paskudnie. Kie medycyna wynojdzie smacne lekarstwa, to wte bedzie na odwyrtke – lepiej bedzie lecyć niz zapobiegać.
„Jutro św. Wojciecha i Owczarek wyrusza z Bacą na hale ) z owieczkami ))
Obyś Owczarku miał piękne dni i noce, bez wilczych podchodów i zapędów do Twoich owieczek.”
Dzięki, Wawrzecku! Jesce ino odpowiem Anecce i Hortensjecce i – pora iść spać. Bo jutro pracowity dzień. Zreśtom jaz do Świętego Michała same pracowite dni bedom. Ale za to w jakik piknyk okolicnościak przirody! 😀
Do Anecki
„O jezusienku-swiat nam sie w budzie hurt szykuje Obysmy w alkoholizm nie wpadli”
Trudno. Ale jak syćka rozem wylądujemy w jednej izbie wytrzeźwień, to przynajmniej w kupie bedzie nom raźniej 😀
Do Hortensjecki
„Moje Kiciusie też nie mają nadwagi ale zawdzięczają to temu, że gdy mieszkaliśmy na wsi przebywały dużo na polu, polowały”
I trza tutok zaznacyć, ze – jak sie domyślom – polowały bez strzelby. A to jest przecie duzo trudniejse! 😀
owcarek podhalański pisze: …jak jo tutok tak bede sposoby na Jerzorecka wypisywoł, to… pewnie juz nigdy więcej nie podwiezie autem mojego wysłannika…
Autem? Nie rowerem?
wawrzek
A co to za napitek Smadny?
mag,
tutok masz odpowiedź.
Można też wygooglać, wiki podaje więcej szczegłów 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Jedzonko/Smadny%20Mnich.JPG
Alicja
Dzięki, dobra kobieto.
Nie piła ja nigdy takiego mnicha słowackiego, bo do Cyntrali, czyli Warszawy on nie dociera. Nawet w Krakowie, czyli na południu, go nie widziałam.
Przypomniało mi się doświadczenie z piwem czeskim w Pradze.
Wyszliśmy z moim chłopem z muzem Kafki (cudne!) i zaraz naprzeciwko była taka knajpa duża. No to my, oczywiście, prosimy knedliczki i piwo. Kelner rysuje nam dwie kreski na takim papierowym obrusie, dla każdego z nas po jednej.
Potem patrzę – obok siedzieli jacyś Niemcy – a oni maja tych kresek po siedem, może osiem.
Myśmy skończyli na dwóch. Taki wstyd!
Na razie dopadł mnie syndrom znikającego komentarza, Myślałam że go wrzuciło do spamu ale nie on sobie po prostu zniknął..jak kamfora..((
Owczarku fajny koniec
,,ze fto na kogosi syndromy ryktuje, ten sam w nie wpado. Abo jakosi podobnie to przysłowie brzmiało.”
Podobało mi się też o gaździnie
,,mojo gaździna wse o kozdym dziecku swoik dzieci godo, ze jest najostomilsym ze syćkik jej wnucąt. Haj. ”
Bardzo mądrze 🙂
mag,
ja też mam wspomnienia z piwem w Pradze, w knajpie gdzieś w centrumie, w sąsiedztwie muzeum Kafki bliskim, być może ta sama knajpa, piękna piwnica, gdzie można popijać piwo i restauracja także zarówno, knedliczki (przynajmniej dla mnie!) obowiązkowo.
Otóż byliśmy tam z dziecięciami, czyli synem i synową. Piwo do wszystkiego (wszak w Czechach jesteśmy!), a wiesz, jakie tam kufle, litrowe. Cena – w przeliczeniu na kanadyjskie $ jakaś śmieszna, około dolara. W pewnym momencie synowa, która piwo bardzo lubi, nawet w ilościach, doszła do wniosku, że chętnie napiłaby się wody mineralnej. Zamówiła, przynieśli jej buteleczkę 0.25l „Perrier”, co przeliczało się na cztery litrowe kufle piwa.
Wróciła do piwa, liczyć umie 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_2305.jpg
Alicjo,
w niedzielnym wydaniu Frankfurter Allgemeine Zeitung jest artykul o kuchni Peru, ze taka znakomita i podbija swiat. Wszystko co tam stoi napisane wiedzialam juz od Ciebie, moze poza ciekawostka ze 28 czerwca swietuja tam „dzien ceviche” a w trzecia niedziele lipca obchodza „dzien kurczaka z grilla” . Podobno zjadaja w ten dzien 2 miliony „pollos a la brasa”. Sa tez ladne zdjecia i oczywiscie rezepta na
„pisco sour”.
Czy w Kanadzie swietuje ktos imieniny?
Alicjo – to może jakiś strajk obiadowo – kolacyjny ? Wszak pisząc – „Ciągle mam skopany ten komputr przez rzeczonego dwojga imion”, możesz powiedzieć, rzeczonemu dwojga imion, że dzisiaj „skopałaś” obiad, czy kolację )), zabrać kluczyki i zablokować rower, jako „nagrodę”, aż Twoja prośba nie zostanie spełniona ))
Przy okazji przekaż rzeczonemu dwojga imion, najlepsze życzenia imieninowe )))
mag – zamiast Smadnego, możesz spróbować jakieś inne piwo czesko – słowackie.
Zresztą te piwa są zawsze dobre )) Ja kupuję Złotego Bażanta, lub bardzo dobre też są piwa ukraińskie )) Svirytus, nie mylić ze spirytusem )))
Jest to piwo warzone według starych receptur, i długo leżakowane. Posiadają w butelce odrobinę drożdży na dnie, ale właśnie o to chodzi, bo wiem, że piwo takie fermentowało co najmniej dwa tygodnie, zanim zostało rozlane do butelek ))
Fakt butelka pół litrowa kosztuje ok. 5 – 6 złotych, ale naprawdę warto. Piwo takowe można kupić czasami w Tesco a najlepiej w Macro.
Kiedyś miałem śmieszną sytuacje, kupowałem takiego Svirytusa za 5 złotych, a obok mnie mężczyzna kupował czteropak piwa tez za 5 złotych i patrzył na mnie ze zgorszeniem, że jestem tak bardzo rozrzutny, kupując jedną butelkę zamiast czteropaku )))
Przekazuję, przekazuję, życzenia, Wawrzku, i od razu podziekowania za 🙂
Tak źle nie jest, w domu mam 2 maszyny tzw. stacjonarne i dwa maluchy, ale przyzwyczaiłam się tutok przesiadywać i jak mi cuś nie gra po mojejmu (po „uaktualnię ci…”), to się ździebko denerwuję.
Uaktualnione nie do końca, ale della gra i buczy – tylko że jest malutka. A ja lubie duży ekran, „se” siadam w fotelu, stereło i tak dalej (to nieprawda, że w malutkich lapkach topach stereo jest, nawet jak jest napisane, że jest!), kamera jak się patrzy…
Obiado-kolacja jest w cuglach, ale to jeszcze jakieś 3 godziny u nas, zanim wystartuje.
Zlaty Bazant to znana od „zawsze” marka. Każde czeskie piwo jest dobre, oni nigdy nie mieli złego piwa. Wiem co mówię, bo mieszkałam pół roku w Czechosłowacji (wtedy, połowa lat ’70-tych)
Piwo było zawsze moim ulubionym napojem.
Teraz przerzuciło mi się na czerwone wino, ale latem kufel zimnego – jak najbardziej, a i zimą nie jest złe!
Ukraińskiego piwa nie piłam, ale wierzę, że jest dobre. Najgorsze piwa, jakie kiedykolwiek piłam, a piję zawsze i wszędzie, gdziekolwiek się udaję, to są piwa z wielkich browarów amerykańskich. „Ten koń ma chore nerki”, jak mawia dzisiejszy solenizant, chociaż wcale wielkim piwoszem nie jest, ot, jedno lub dwa po wysiłku rowerowym lub „bardzo mi się chce pić”. Jak on tak mówi, o tych nerkach, to już coś znaczy 😉
Ludzieńkowie mili!
A piwa belgijskie? Miodzio! Moje najbardziej ulubione to Leff Blonde i Leff Brune.
Lecę w przyszłym tygodniu do Brukseli na parę dni, to se łyknę na miejscu, choć i u nas można kupić.
Mówi się, że tak jak Francuzi mają 360 gatunków sera na każdy dzień roku, tak malutka Belgia tyleż gatunków piwa.
Wawrzek
Złotego Bażanta znam, jest bardzo OK.
Póki co, przepijam do Ciebie Warką strong (bo mam pod ręką), też niezłą, z najlepszymi życzeniami.
Najwyzszy czas kufle wyciagnac,Smadnego nalac i zdrowie MOTYLECKA wypic!!!!
Motylku nich Ci nigdy nektarku nie zabraknie,hej 😆
mag,
To przyjęcie piwne u rodziców mojego kumpla z wtedy Leuven, stolica Stella Artois, a potem w Brukseli (a teraz Antwerpia, gdzie jeszcze nie byliśmy). NO! To zgadnij, co lubię 😉
Jakby co – to się skrzyknijmy 🙂
Alicjo,
napisalam do Ciebie o 17:35 ale dopiero teraz przeszlo.
Alicja
Jak nie byliście jeszcze w Gandawie, to gorąco polecam, no i Brugię.
Co ty lubisz? No, chyba nie Jupilera, bo to, wg mnie, raczej „siki”.
Ciągle nie mogę się nadziwić, jak latam do Belgii często (bo tam mieszkają dzieci), że z lotniska Charlerois (czterdześci parę km od Brukseli) kilkakrotnie jesteś na zmianę albo na terenie Walonii, albo na Ziemi Flamandzkiej.
No i wszędzie, gdzie się nie ruszysz w tym kraiku wielkości woj. mazowieckiego (już nie wspomnę o odległościach kanadyjskich), tak się to przeplata.
Chętnie bym się skrzykła, ale jak?!
Leffe, prosz Pani, leffe!
Ale próbowałam wszystkiego, co podali, jupilera tyż. Ode mnie trochę daleko do Belgii, ale bywałam, bo pasowały nam loty swego czasu.
I jazda, po drodze odwiedzając przyjaciół. Dawno nie byliśmy, pora powtórzyć – jakby co, dam znać i się skrzykniem!
Witojcie! No to jo juz na holi jestem. Wroz z bacom i owieckami. I jaz do Świętego Michała wpisy do tego bloga bede słoł z holi, z laptopa jednego z juhasów mojego bacy. Hej! 😀
No i… za nasego Motylecka wypijmy piknie! 😀
A właśnie zacęły sie urodziny Plumbumecki i Alfredzicka. To i za ik zdrowie piknie wypijmy! 😀
Do TesTeqecka
„Autem? Nie rowerem?”
Nie słysołek nigdy, coby Jerzorecek choć roz z Łachy do Serocka pojechoł na rowerze. Alecka podejrzewom, ze tyz nie 😀
Do Magecki
„A co to za napitek Smadny?”
Alecka juz piknie zilustrowała. No to jo niekze dodom ino, ze „smadny” to po słowacku „spragniony”.
„A piwa belgijskie? Miodzio!”
Kwole Belgów za to, ze wynoleźli frytki. Jeśli poza tym wynoleźli tyz wiele dobryk piw – to jesce pikniej! 😀
Do Alecki
„http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Jedzonko/Smadny%20Mnich.JPG”
Heeeeeej! Kielo to juz Smadnyk Mnichów zostało wypityk od casu pstryknięcia tej fotki.
„mieszkałam pół roku w Czechosłowacji”
No… i te pół roku jak widać wystarcyło, coby doprowadzić ten kraj do rozpadu na dwa 😀
Do Wiecnościecki
„Na razie dopadł mnie syndrom znikającego komentarza”
Przejrzołek spamy – nie było. Widocnie łoterstwa Łotrpressa bywajom bardziej łoterskie, niz to ustawa przewiduje. Ale niek Łotrpress bocy, ze fto komu komentorze kasuje… 😀
Do Evecki47
„Czy w Kanadzie swietuje ktos imieniny?”
Tak – Alecka!!!!
Evecko, cy jesteś to samom Eveckom, co juz wceśniej do Owcarkówki zaglądała? Pytom ino dlotego, coby wiedzieć, cy powitać Cie tutok jako nowego gościa cy jako juz stałego bywalca 😀
Do Wawrzecka
„Przy okazji przekaż rzeczonemu dwojga imion, najlepsze życzenia imieninowe”
A to faktycnie – najlepse zycenia dlo Jerzorecka! No i nie wiem… moze z okazji imienin… w te jednom noc… Alecka powinna pozwolić Jerzoreckowi kapecke pochrapać?
„bardzo dobre też są piwa ukraińskie )) Svirytus”
Svirytus? Kie następnym rozem zakrodne sie do hurtowni Felka, muse sie rozejrzeć za takim 😀
Do Anecki
„Motylku nich Ci nigdy nektarku nie zabraknie,hej”
Bajuści! Nas Motylecek piknie zasłuzył na najpikniejse nektary! 😀
mag – próbowałaś belgijskich czekoladek z takich małych, prywatnych manufaktur ?
Znam Belgów, którzy do swoich wspaniałych piw, podgryzają sobie czekoladki ))
Byleby z umiarem, bo jak mówi przysłowie, co za dużo to niezdrowo )) chociaż czekolada jest bardzo zdrowa ))
Owczarku – ślij nam jak najczęściej, naturalnie, poza Twoimi obowiązkami, ciekawe i zasłyszane z hali ciekawostki ))
Dobrze, że juhasi zabierają ze sobą laptopy ) chociaż widocznie, już nie potrafią bez nich żyć )))
Jak nie będziesz miał dostępu do laptopa, to poprzyglądaj się, co juhasi mają w kieszeniach i może znajdziesz u któregoś z nich jakiegoś smartfona z dostępem do sieci )) chociaż, będzie Tobie trudniej na nim pisać, bo ta klawiatura jest dla małego dziecka, a może znajdziesz jakąś sekretarkę, której będziesz tylko dyktował ))
To jo Owcarku,
dopisalam sobie te dwie cyfry coby sie nie mylic z Pania Ewa, ktora jest juz w Waszej Budzie .
fusillo – Wszystkiego co najlepsze na dalsze Wasze Jubileusze ))))
Dołączam się, jako „niepoprawny optymista” do życzeń Owczarka ))))
Żyjcie wspaniale, tak, jak napisałaś w tym panegiryku, na cześć Twojego Małżonka, a myślę, ze i On ma takie same uczucia do Ciebie )))
Bądźcie Szczęśliwi )))
Nie mam dostępu do Twojego blogu, więc korzystam z tego )
Niech i inni też się dowiedzą o Twojej Rocznicy Ślubu – RUBINOWEJ ))))
ALICJO!
Bądź proszę tak miła i zamień w kalendarzu perły na rubiny, bo oczywiście pomyliłam się okrutnie! ;-)))
OWCZARKU!
Dziękuję za życzenia najpiękniej, jak umiem! Mam tylko dylemat, bo nie wiem jeszcze, czy chciałabym pobić rekord Jeanne Calment! ;-)))
WAWRZEK!
Ślicznie dziękuję! To miły zwyczaj obecny tu na blogu, gdzie indziej raczej nie stosowany!
Hej Owczarku 🙂 i jak tam na hali, pogoda piękna , humory owieczkom pewnie dopisują. Pamiętasz, rozmawialiśmy tu kiedyś o ‚Sprawiedliwości owiec’ i tak się zastanawiam, czy w Twoim stadzie też każda owca ma swoje imię? Jeśli tak to jakie? (do tych pamiętników coś tam przecież wpisywałeś) 😀 😉
Fusillo,
zmienię dzisiaj, nieco później, bo dzisiaj to tak jestem z doskoku 🙂
Co do imienin, podejrzewam, że większość kanadyjskich Polaków obchodzi imieniny tradycyjnie, a do tego dokooptowali sobie obchodzenie urodzin – tutaj najważniejsze święto „osobiste” 🙂
Owczarku,
Twoje owieczki nie upasłyby się jeszcze na moich „holach”, trawa marna jeszcze 🙁
Ale powoli, powoli…tym bardziej, że pada deszcz. Póki co, cebulica syberyjska wyprysnęła w górę, pierwsza po śnieżyczkach, które już przekwitły.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7180.JPG
Wy tu gadugadu,a o Solenizantach dzisiejszych cisza????
Plumbecce i Alfredzikowi wszystkiego najlepszego i oby Wam szczescie dopisywalo,hej 😀
Oczywiście, że należą się im najpiękniejsze życzenia, co niniejszym czynię! Wszystkiego dobrego! :-))))
Wszystkiego najlepszego Plumbum i Alfredzikowi z Fanoe Island, Jerzor się dołącza i wypijamy toast za dalsze lata w szczęściu i zdrowiu!
Dobrze Ana, że przypilnowałaś!
http://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&frm=1&source=web&cd=1&cad=rja&sqi=2&ved=0CDcQuAIwAA&url=http%3A%2F%2Fwww.youtube.com%2Fwatch%3Fv%3DE2VCwBzGdPM&ei=cxx5Uf3iM6jd4QT7r4HgBw&usg=AFQjCNE-2mPiXkjOBLXehZPmDxFdPcHFmw&sig2=l15-HyuRfKv0Dtqgd4FPgA&bvm=bv.45645796,d.Yms
Ten link powyżej to dedykacja dla solenizantów Plumbecki i Alfredzika od Mistrza.
Ja się tylko dołączam z najlepszymi życzeniami.
P.S. Nie wiem czemu nie chciał mi się wkleić link RAZEM z tekstem
Mag,
najkrótsze sznureczki są na youtube, wystarczy wpisać tytuł piosenki. Te długie często coś chachmęcą, źle się je wkleja itd.
Dzisiaj słoneczko, żonkile się otwierają, żivot je cudo!
http://www.youtube.com/watch?v=E2VCwBzGdPM
Trochę peruwiańskiego klimatu, na obrazkach rozpoznaje niektóre miejsca…
http://www.youtube.com/watch?v=e5WKgLTUNPg
Do fusilli )
Każdy aparat należy poznawać w spokoju i przez dłuższy czas. Najważniejsze to opanować podstawy, a potem w „miarę apetytu” powinnaś zaglądać do instrukcji obsługi ) Najpierw ustaw sobie wszystko na tzw. automatyczną obsługę ) Uwierz, ze aparat zrobi prawie wszystkie zdjęcia dobre, Mogą być trochę poruszone, lub ciemniejsze, gdy jest słabsze oświetlenie, ale gdy masz włączoną lampę błyskową, to powinien sobie poradzić )))
Jeżeli Twój aparat posiada wyjście USB, to nie powinnaś mieć najmniejszych kłopotów przy zgraniu zdjęć do komputera. Przeważnie takie zdjęcia lokują się w Moich Dokumentach, albo bardzo rzadko tworzą sobie jakiś osobny folder też w Dokumentach. Podłączasz jeden kabelek do aparatu drugi do komputera. Musisz pamiętać o ważnej sprawie – kabelki podłączaj zawsze przy wyłączonym aparacie. Gdy już kabelek podłączysz odpowiednio to wtedy należy włączyć aparat a komputer wyświetli odpowiednie okno, w którym przeczytasz, że masz w aparacie jakieś pliki. Wtedy klikasz te pliki i wyświetlą się zdjęcia. Zaznaczasz wszystko, przytrzymujesz myszką i przenosisz do Dokumentów. )))
Jeśli np. kupiłaś Nikona, to na płytce jest bardzo dobry program pod nazwą View NX 2. Jest to znakomity program, gdy np. chcesz przesłać komuś swoje zdjęcia mailem. Ustawiasz tylko jaka ma być kompresja zdjęcia oraz wielkość zdjęcia i program ten wykona wszystko automatycznie. Do Ciebie należy tylko wpisać adres mailowy i tytuł. Wszystko. Zdjęcia w bardzo dobrej jakości i w niewielkich plikach wysyłasz w świat )
Nie bój się swojego aparatu )) Pierwsze ciasto też się nie udało, a teraz to wszystko robisz na pamięć )) Pozdrawiam serdecznie ))
Z tym kontem to gorzej jak z przedszkolakiem, on swoje i ja swoje (( więc nie będę zakładał specjalnie nowego konta, tylko będę jak poprzednio pisał do Ciebie z konta Owczarka ))
U nas wiosna fiksuje.Raz jest upal, a nastepnego dnia zimno 😮
Na szczescie kwiaty juz sie uodpornily i kwitna piknie.Zonkile przekwityly,za to ogrod zdobia teraz narcyze,kwitnie japonska czeresnia,stokrotki i niezapominajki.Te ostatnie uwielbiam.Mam tu jeszcze jakies kwiatuszki sasankopodobne i brazowe dzwoneczki,ale nazw juz nie pomne 😉
W parkach kwitna pieknie magnolie,a niedlugo bedziemy cieszyc sie zlotokapem i bzami!!
Plumbecka- nie zaglada cos ostatnio do naszej budy?? Na pewno ma pelne rece roboty z dziecmi,bo w Dani nauczyciele juz miesiac strajkuja.Szkoly zamkniete…………a rodzice maja powazny problem 🙁
U mnie Górka dopiero taka (dzisiaj, 13:10 mojego czasu, czyli przed chwilą). Goło na drzewach, słonecznie i….zimno 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7187.JPG
@Wawrzek: Wiśta wio, łatwo powiedzieć! A co to jest kompresja zdjęcia? Co to za automatyka, skoro muszę coś ustawiać? – powinna zapytać fusilla.
Witojcie! Fciołek juz wcora złozyć pikne zycenia Plumbumecce i Alfredzickowi, ale juhasowski laptop nolozł sie casowo poza zasięgiem mobilnego internetu. Cy ten głupi interne nie wie, ze hole pod Turbaczem powinien cały cas mieć w swoim zasięgu? Hę?:D
WAWRZEK!
Dziękuję za chęć pomocy. Kupiłam fuji. Pewnie trochę na wyrost, ale co tam. Powolutku rozbieram toto na części pierwsze, czyli korzystam z podpowiedzi mojego instruktora i trzaskam fotki w różnych opcjach. Samo zgrywanie dla mnie to nie nowość, tyle tylko, że tu polecają taki dziwny sposób. Póki co jeszcze nie zgrywałam na laptopa, bo czekam aż mój zaprzyjaźniony informatyk przyjdzie i zobaczy co mi się w nim poprzestawiało po ostatniej wizycie Najnajmłodszej. Tak już mam, wole na zimne dmuchać!
No i tez mam pytanie, co to ta kompresja jest
Kompresja to jest zmniejszanie formatu zdjęcia. Zamiast wrzucać 3MB zdjęcie, zmniejsza się na przykład 10 razy i jest 300kb.
Zapytaj Zaprzyjaźnionego Informatyka i zapisz sobie instrukcję na karteczce, aż stanie się rutyną 😉
Sto lat temu, kiedy zaczęłam zamieszczać zdjęcia tutok czy w Sąsiedztwie, ludziska mieli pretensje, że się baaaaaardzo długo otwierają, ale to była „cynściowo” wina wolnych komputerów.
Rodzinni komputerowcy pokazali mi, jak zmniejszać format. Teraz mam tyle miejsca, że w ogóle nie myślę o tym – 1 terabajt 🙂
A swoją drogą, poproś Zaprzyjaźnionego Informatyka, żeby Ci zainstalował „picasę”. Na pewno masz sporo miejsca w maszynie i w picasę możesz wgrać a wgrać zdjęć, jest to proste jak świński ogon.
Ja zgrywam najpierw w komputr, potem na osobny dysk, żeby w razie draki mieć zabezpieczenie, ale to, co wgrasz w picasę siedzi na ich (google mail – ja tam mam, gmail, znaczy) serwerach i nie zginie.
ALICJA!
Dziękuję, dobrych rad nigdy nie za wiele! :-)))) Picassę oczywiście mam, ale i tak wszystkie swoje zdjęcia przenoszę do pamięci podręcznej, bo kiedy mi Wnusia rządzi w nim, to miałam już różne niespodziewajki! No, a tą kompresję zdjęć, to oczywiście też stosuję, u siebie na blogu zwłaszcza i przy mailowaniu. Tylko nie wiedziałam, że to się tak mądrze nazywa! Pozdrawiam!
@fusilla: Gdyby Wawrzek tu zajrzał, odpowiedziałby z gracją:
Obraz zapisywany przez aparat fotograficzny składa się z wielu milionów strasznie kolorowych punktów (pikseli). Mądrzy naukowcy dowiedli, że wcale nie trzeba dokładnie zapamiętywać wszystkich tych pikseli, żeby zdjęcie nadal wyglądało prześlicznie. Wymyślili więc sprytny sposób usuwania ze zdjęć szczegółów, których i tak ludzkie oko nie zauważy. Wystarczy przecież, że nos wujka Waldka jest tam, gdzie być powinien, a nie na czole. Na tym polega kompresja stosowana w plikach JPG. Dzięki niej w pamięci aparatu i komputera mieści się kilkadziesiąt razy więcej zdjęć skompresowanych niż zmieściłoby się nieskompresowanych. A widać prawie to samo.
@fusilla: Pamiętaj tylko, że „wrzucając” swoje zdjęcia do tak reklamowanej przez Alicję Picasy, udzielasz firmie Google licencji na ich wykorzystywanie – zgodnie z treścią poniższego cytatu z warunków udostępnienia usługi Picasa:
Przesyłając materiały w jakikolwiek sposób do Usług, użytkownik udziela firmie Google (i jej współpracownikom) ważnej na całym świecie licencji na wykorzystywanie, udostępnianie, przechowywanie, reprodukowanie, modyfikowanie, przesyłanie, publikowanie, publiczne prezentowanie i wyświetlanie oraz rozpowszechnianie tych materiałów, a także na tworzenie na ich podstawie dzieł pochodnych (na przykład przez wykonanie tłumaczenia, adaptacji lub innych zmian w celu zapewnienia lepszego działania z Usługami).
Twoja – uwieczniona na zdjęciu – twarz może stać się twarzą Google, Coca Coli lub zakładu hydraulicznego w Pcimiu Dolnym. 😀
TesTequ,
a oglądałeś te *featured pohtos* (bo chyba o to chodzi) na picasie, wykorzystywane przez google? To nie są zdjęcia u cioci Krysi na imieninach, najczęściej są to pejzaże, przyroda i zwierzyna, wysokiej klasy fotografia. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby picasa użyła jakiejś mojej fotki z podpisem i tak dalej, bo to byłby powód do dumy, znaleźć się w tym klubie 😉
Czego życzę fusilli 🙂
TesTeq!
Dzięki za naukowa podporę tego, co napisała Alicja. W koncu nauki na każdym etapie życie nigdy za wiele!
A tak na marginesie, to pytanie mam. Ty jesteś tak ze wszystkim, na wszystko uważający? Czytasz wszystkie regulaminy i instrukcje od a do z?
Alicja pisze: (bo chyba o to chodzi)
O tę „chybę” właśnie chodzi. Ty myślisz: „Google’owi chyba o to chodzi”, ale w tekście nie ma żadnego ograniczenia dotyczącego tego, co Google może zrobić z Twoją fotką.
Pamiętajmy, że wszystkie regulaminy i umowy są sporządzane na wypadek konfliktu, a nie „zgodnego pożycia”.
Gdyby użyli mojej fotki do reklamy klubu… Go Go, to raczej chciałbym mieć z tego coś więcej niż tylko powód do dumy. 😉
@fusilla: Nie, nie czytam wszystkich regulaminów – tu wykonałem pracę po to, żeby udokumentować swoje twierdzenie konkretnym zapisem w dokumencie.
A twierdzenie ogólne jest następujące:
„Jeśli za coś nie płacisz, to ty jesteś towarem.”
Picasa jest darmowa, wiec to Twoje fotki są towarem, na którym Google (właściciel Picasy) w ten czy inny sposób musi zarobić.
Inaczej wygląda sprawa w przypadku serwisów płatnych – takich jak SmugMug.
A słyszałeś, żeby coca-cola czy inna tego typu firma użyła do reklamy twarz zupełnie nieznaną? Nie – oni kupują za wielkie pieniądze gwiazdy ekranu, estrady, sportu i tym podobne.
Google się podpiera takimi „na wszelki wypadek” zapisami, a zarabia na czym innym – na wielkiej reklamie firm, które ją chętnie w googlach zamieszczają, a nie na prywatnych fotkach użytkowników picasy, nie strasz, nie strasz 😉
p.s.Poza tym – jeśli ktoś chce mieć coś więcej, niz powód do dumy z dobrej fotografii, nie zamieszcza jej w picasie, tylko sprzedaje agencji prasowej czy gdzieś tam. Na moich fotkach google nie zarobi, bo nie ma na czym oka zawiesić, to jest ciekawe dla cioci Krysi i ewentualnie znajomych niektórych. Albo tutaj chcę coś pokazać – tyle.
A google się uparło i mnie nie promuje ani mą nie handluje 🙁
Do wszystkiego podchodzić z dystansem.
Najważniejszy punkt dzisiejszego programu:
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO ALSIE w Dniu Urodzin, zdrowia i radości, wszystkiego, czego sobie życzysz głośno i w duchu 🙂
Jerzor dołącza się do życzeń, wychylimy stolata w stosownej porze, wszak u mnie świt blady dopiero.
Alicja pisze: A słyszałeś, żeby coca-cola czy inna tego typu firma użyła do reklamy twarz zupełnie nieznaną?
O Coca-Coli nie słyszałem, ale tu jest przykład komercyjnej kradzieży wizerunku i własności intelektualnej: http://youthoughtwewouldntnotice.com/blog3/reserved-rips-off-rockie-nolan/
Tobie może to nie przeszkadzać, ale moim obowiązkiem wobec fusilli jest o tym przypomnieć.
Moja wiosna z wczorajszego rana wyglądała tak – dzisiaj nie lepiej, jest zimno (+4C teraz, w nocy zimniej) i według prognozy niewiele więcej podskoczy w południe.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7187.JPG
To jest mój sposób zamieszczania zdjęć bez pomocy googla, mam to na moim serwerze po prostu, mogę też stworzyć galerię, ale nie jest ona tak poręczna, jak googlowa, na każdą fotkę trzeba klikać osobno, by powiększyć. Do picasy w pewnym sensie zmusiło mnie blogowisko, ulżyło wszystkim, że nie trzeba klikać z osobna na każde zdjęcie. Trochę tych zdjęć mamy w Galerii Budy – z czasów, kiedy jeszcze nie było picasy, ludziska podsyłali fotki, a ja je zamieszczałam.
„Twoim obowiązkiem”? Obowiązkowy jesteś facet.
To nie jest kradzież, skoro wszystko zostało zapisane w tym, co tam wyżej podałeś, przepisach korzystania i co oni, google, sobie zastrzegają. Kradzież byłaby wtedy, gdyby się nieprawnie dorwali do fotografii i użyli cudzych materiałów.
Przeczytałam sznureczek – a co to ma wspólnego z picasą? Ricky nie zająknął się, że to zdjecie zostało wzięte z jego konta z picasy…
Dżizas! Alicja, mówimy o tym, że co wpadnie do sieci może być wykorzystane niezgodnie z Twoimi intencjami. Może to być Google, który w majestacie swojego regulaminu zrobi, co chce, a może być Reserved, które wydrukuje na swojej koszulce bez regulaminu.
Możemy tak przekomarzać się od szczegółu do ogółu i nazad, ale sieć to sieć – jest publiczna i tyle.
Ostrożnie więc z wrzucaniem wszystkiego do Picasy – nawet, jeśli jest to prywatna galeria.
DŻIZAS (?!), TesTeq!
Wlazłeś w sieć, to w niej jesteś, wszyscy o tym wiemy 🙄
No właśnie! Wlazłem w sieć i mi się coś do podeszwy przykleiło. Wolę nie wąchać. 😀
Uważaj, w co włazisz 😉
Zdrowie Alsy po raz pierwszy!