Skalp pona Custera
Wiecie jakom rocnice wcora mieliśmy? Najpikniejsego dnia w historii Indian Prerii. To było 131 roków temu. Nad potokiem Little Big Horn połącone siły Siuksów, Czejenów, Arapahów i Cornyk Stóp straśnie, ale to straśnie dały po rzyci siódmemu regimentowi kawalerii dowodzonej przez zarozumiałego pona Custera, tak zarozumiałego, ze kazoł sie generałem nazywać, choć był to ino podpułkownik.* Wielu siumnyk indiańskik wojowników wzięło udział w tej bitwie. Nolozł sie wśród nik hyrny wódz Siedzący Byk (cyli Sitting Bull cyli Tatanka Yotanka), nolozł sie Salony Koń (cyli Crazy Horse cyli Tashunca Uitco), nolozł sie tyz Dysc Na Kufie (cyli Rain In The Face cyli Ito Na Gaju), no i jesce Gall, ftóry nie wiem, cy mioł cosi wspólnego z Asteriksem i Obeliksem, ale tak ftoś go nazwoł i ślus.
Wiele skalpów w wyniku tej bitwy Indianie nazbierali, ale – o dziwo! – samego pona Custera nie oskalpowano. Cemu? Rózni róznie próbowali zagadke te wyjaśnić. Byli tacy – som zreśtom nadal – co fcieliby tego dowódce ino kwolić i kwolić. I wymyślili se, ze Indianie skalpu z Custerowej głowy nie ściągli, bo bali sie, ze oskalpowanie tak dzielnego żołnirza spowoduje gniew Wielkiego Ducha.** Inksi przypuscali, ze cyrwonoskórzy wojownicy po prostu nie dostrzegli pona Custera wśród wielu inksyk poległyk, mozno pedzieć, ze nie oskalpowali go przez zwykłe gapiostwo.*** Z kolei pon Harold Rabinowitz w swej ksiązce o cornyk i biołyk charakterak Dzikiego Zachodu napisoł, ze pon Custer widząc swe beznadziejne połozenie, pewnie strzelił se w łeb i wte Indianie uznali, ze z kogoś takiego skalpu ściągać nie warto.****
Wiele teorii na ten temat ryktować jesce mozno. Ale wyobroźcie se, ze jo znom prowde. A skąd? Ano podsłuchołek roz, co mój baca wnukom opowiedzioł – powtórzył im historie, ftórom usłysoł kiesik od swojego dziadka, a dziadek bacy usłysoł jom od swojego dziadka. Ten dziadek dziadka mojego bacy dawno, dawno temu ciupagi pod Turbaczem ryktowoł. Pikne ciupagi! Syćka od niego te ciupagi kupowali, bo nifto w okolicy lepsyk robić nie umioł. A poza tym ów przodek mojego bacy walcył o ślebode zawse, kie ino trafiała sie po temu okazja. I tak najpierw w 1846 rocku w poruseństwie chochołowskim bił sie. Minęły dwa roki – pojechoł wroz z ponem Bemem walcyć o ślebode dlo Madziarów. A jak powstanie stycniowe wybuchło, to od rozu do jednego powstańcego oddziału sie zaciągł. Niestety jego oddział wartko rozbito, a na niego samego policje syćkik zaborcyk państw sie uwzięły, bo uznały, ze ftoś, fto tak nałogowo o ślebode walcy, to musi być barzo niebezpiecny cłek. Wte przodek mojego bacy do Hameryki popłynął. A kie tamok dopłynął, to od rozu piknie ponu Lincolnowi pomógł ślebode dlo Murzynów wywalcyć. Moze opowiem wom o tym przy inksej okazji. Kie syćkie hamerykańskie Murzyny były juz ślebodne, przodek mojego bacy postanowił pojechać na Dziki Zachód. Zastanawioł sie ino, z cego tamok mozno sie utrzymywać? I pomyśloł se tak:
– Na mój dusiu! Przecie jo ciupagi ryktować umiem! No to tomahawki tyz bede umioł. Zajme sie produkcjom tomahawków dlo Indian i z tego bede zył, a jednoceśnie pomoge im bronić ślebody, ftórom, z tego co wiem, miłujom oni nie mniej niz polscy górole.
Jak pomyśloł, tak zrobił. A jego tomahawki były równie pikne jak jego wceśniejse ciupagi. Wkrótce przodek mojego bacy wielki hyr wśród Indian zdobył. Kozdy z nik marzył o tym, coby posiąść broń przez przodka mojego bacy wyryktowanom. A jak Indianie dowiedzieli sie, ze pochodzi on z dalekik gór, co sie Gorce nazywajom, nadali mu zascytne imie Gorcański Tomahawk.
Nie tylko Indianie wiele mu zawdzięcali, bioli tyz. Bo kozdy Indianin kupujący od niego tomahawka musioł dać indiańskie słowo honoru, ze nie bedzie atakowoł spokojnyk osadników, ba jedynie w obronie indiańskiej ślebody bedzie walcył.
Ale kie pon podpułkownik Custer dowiedzioł sie o przodku mojego bacy, sakramencko go znienawidził. Bo jak wiadomo pon Custer straśnie nie lubił Indian i marzył o tym, coby ik syćkik co do jednego wybić. A poza tym marzył o jesce jednym – coby hamerykańskim prezydentem zostać. No i tak se wymyślił, ze jak juz syćkik Indian wybije, a przodka mojego bacy na siubienice zaprowadzi, to zdobędzie hyr wielkiego pogromcy Indian i Hamerykanie zaroz go na prezydenta wybierom.
No i bidny przodek mojego bacy ciągle musioł zmieniać miejsce pobytu, coby pon Custer go nie chycił i do hereśtu nie wsadził. Dlotego roz był w Tekasie, a roz w Kansas. Roz w Newadzie, a roz w Nowym Meksyku. W końcu osiedlił sie nad potokiem Little Big Horn. Kie hyr o tym po prerii poseł, zaroz dwa tysiące Indian nad ten potok ściągło: i Siedzący Byk, i Salony Koń, i Dysc na Kufie, i Gall, i wielu, wielu inksyk nieustrasonyk wojowników. Niestety – kruca! – jakosi zakała indiańskiego rodu za flaske ognistej wody zdradziła ponu Custerowi miejsce pobytu przodka mojego bacy. Pon Custer, kie sie o tym dowiedzioł, wartko swój regiment na nogi postawił i nad Little Big Horn rusył. Rankiem 25 cyrwca 1876 rocku przodek mojego bacy w najlepse handlowoł se tomahawkami, kie znienacka rozległ sie złowiescy dźwięk wojskowej trąbki. Cały siódmy regiment kawalerii nagle jakby spod ziemi wyrósł. Na jego cele siedzioł se na swym koniu dumny jako paw pon podpułkownik Custer.
– Mom cie, ty proindiańsko weredo! – zawołoł pon Custer. – Oddawoj syćkie swoje tomahawki!
Pon Custer myśloł, ze przodek mojego bacy sie wystrasy, ale źle myśloł.
– Ejze, panocku – pedzioł spokojnie przodek mojego bacy. – Co to znacy: oddawoj? Fcecie te tomahawki? To se kupcie. Ale najpierw w kolejce sie ustawcie, bo sami widzicie, kielo Indian tyz kupić by fciało.
– Nie bede sie w zodnej kolejce ustawioł! – ryknął nie znosący jakiegokolwiek sprzeciwu pon Custer. – W imieniu władz federalnyk biere te tomahawki za darmo!
– Za darmo, panocku, to wy mnie mozecie w rzyć pocałować.
Pon Custer scyrwienił sie z gniewu.
– Lic sie ze słowami, zukwalcu! – zagrzmioł. – Godos z przysłym prezydentem Stanów Zjednoconyk!
– No to co? – spytoł przodek mojego bacy.
Pona Custera zamurowało. Myśloł, ze przodka mojego bacy zamuruje, a to jego zamurowało. Nawet powaga prezydenckiego urzędu nie zrobiła na tym cłeku zodnego wrazenia?
– Eee … – zacął pon Custer juz mniej pewny siebie. – Yyy … no chyba jakiś sacunek dlo swojego prezydenta powinniście mieć?
– Jakiego swojego, panocku, jakiego swojego? – spytoł przodek mojego bacy – Fcecie se hamerykańskim prezydentem zostać – zostowojcie. Ale MOIM prezydentem nie bedziecie, bo jo nie stąd jestem, ino z Polski.
– Z Polski? – zdumioł sie Custer. – A co to jest ta Polska?
– To taki kraj w samiućkim środecku Europy – wyjaśnił przodek mojego bacy.
– Nie przybocuje se – przyznoł pon Custer. – Kie wróce do chałupy, to muse wyciągnąć mape Europy i posukać tej Polski.
– E, nie mocie co sukać, panocku, bo jej nie nojdziecie. Teroz na zodnej mapie Polski nimo.
– Nimo?
– No, nimo. Kiesik była, mom nadzieje, ze za śtyrdzieści, moze za śtyrdzieści dwa roki znowu bedzie, ale teroz tamok, ka powinna być, to jest ino Rosja, Prusy i Austria.
– W takim rozie jesteście z Rosji, Prus abo Austrii, a nie z Polski – stwierdził pon Custer.
– Nie, panocku – zaprotestowoł przodek mojego bacy. – Ani do Rosji, ani do Prus, ani do Austrii sie nie przyznoje. Z Polski jestem i ślus!
– Ale przecie godoliście, ze Polski na zodnej mapie nimo.
– Bo nimo.
– A mimo to twierdzicie, ze jesteście z Polski.
– Bo jestem.
Pon Custer mioł w głowie straśny mętlik. Zupełnie nie mógł zrozumieć, jak mozno pochodzić z kraju, ftórego nimo na mapie. Myśloł, myśloł, myśloł … jaz od tego myślenia mózg mu sie zagotowoł. A cy cłek z ugotowanym mózgiem moze zyć? No przecie ze nie! Po Custer tyz nie mógł – podł więc martwy na polu, co według nieftóryk było polem kwoły, ale ino według nieftóryk. Kie żołnirze siódmego regimentu uwidzieli, co sie stało, zapragnęli pomścić śmierzć swojego dowódcy. Seściuset ik było. I syćka na bidnego przodka mojego bacy sie rzucili.
Pozirający na to syćko Indianie w pierwsej kwili zamarli z przerazenia.
– Do stu tysięcy połamanyk totemów! – Jako pierwsy ocknął sie Siedzący Byk. – Blade kufy Gorcańskiego Tomahawka atakujom! Kilkuset na jednego, beskurcyje jedne! Pomózmy nasemu biołemu bratu!
– Pomózmy mu! Pomózmy! Śmierzć bladym kufom! – zawołali pozostali Indianie i rzucili sie na kawalerzystów. Byli tak wzburzeni, ze wytłukli prawie cały regiment. Ocalała ino garstka skupiono wokół kapitana Reno.
Zwycięscy Indianie zaroz wzięli sie za skalpowanie pokonanyk. Ino pona Custera nie oskalpowali, bo uznali, ze jedynym godnym tego honoru jest przodek mojego bacy. Dali mu do ręki bołi-najfa***** i piknie popytali, coby ściągł skalp z głowy pona podpułkownika. Przodek mojego bacy zakwycowny nie był – indiański Wielki Duch skalpowaniu sie nie prociwio, ale nas Pon Bócek takiego cynu nie pokwolo, nawet w wypadku takiego sietnioka jako pon Custer. Z drugiej strony jeśli przodek mojego bacy nie oskalpuje pona Custera, sprawi indiańskim przyjaciołom przykrość – a to tyz byłoby nie po krześcijańsku. Przodek mojego bacy stoł z tym bołi-najfem i zastanawioł sie, jak tu po krześcijańsku wybrnąć z tej całej sytuacji.
– Śmiało, Gorcański Tomahawku! – zachęcoł Siedzący Byk. – Oskalpujcie tego fudamenta! Musicie ino najpierw naciąć skóre na cole, a potem ciąć dookoła łba!
– Cemu najpierw na cole? – wtrącił Salony Koń.
– Bo na cole włosy nie rosnom, dlotego najłatwiej jest zacąć skalpowanie od coła – wyjaśnił Siedzący Byk.
– A mojo technika jest tako, coby zacąć od tyłu głowy – pedzioł Salony Koń. – Wte prawom rękom mozno nacinać, a lewom trzymać bladom kufe za włosy, coby prawej było łatwiej pracować.
– Obaj sie mylicie! – odezwoł sie Dysc Na Kufie. – Najlepiej zacąć nacinianie od prawej skroni, bo dlo praworęcnego cłeka, a tyk jest przecie więksość, tak jest najłatwiej.
– Nieprowda! – zawołoł Gall. – Najwygodniej jest prawom rękom zacąć nacinanie od lewej skroni, a drugom rękom trzymać za lewe ucho. Nie włosy skalpowanego powinno sie trzymać, ba ucho!
No i – na mój dusiu! – syćka Indianie zacęli sie kłócić. Rozgorzoł wielki spór o to, jako technika skalpowania jest najlepso. Ale dzięki temu przodek mojego bacy zyskoł na casie. No i kie Indianie sie kłócili, on wpodł na pikny pomysł.
– Ostomili cyrwoni bracia! Uciscie sie na kwile! – popytoł.
– Cisa! Cisa! – Indianie zacęli sie nawzajem ucisać. – Gorcański Tomahawk fce coś pedzieć!
Syćka Indianie ucichli.
– Ostomili cyrwoni bracia – pedzioł przodek mojego bacy. – Właśnie coś uwidziołek. Ten pon Custer to mo na głowie nie włosy, ino peruke! Najzwycajniejsom w świecie peruke!
– Bioły bracie, a co to jest peruka? – spytoł Dysc Na Kufie.
– No, to taki śtucny skalp – pedzioł przodek mojego bacy.
– Na mój dusiu! Śtucny skalp! – wykrzyknął Siedzący Byk. – Zwycajno podróba włosów! Nigdy w zyciu cegoś takiego nawet nie dotkne! Howgh!
– Ani jo! Howgh! – pedzioł Salony Koń.
– Ani jo! Howgh! – pedzioł Gall.
– Ani jo! Howgh! – pedzioł Dysc Na Kufie.
I kozdy z pozostałyk dwók tysięcy Indian tyz pedzioł: „Ani jo! Howgh!”. I dlotego właśnie pon Custer pozostoł nieoskalpowany.
Tak to było. Ale do tej pory prowde o bitwie nad Little Big Horn znali ino Indianie i rodzina mojego bacy. Jo se jednak myśle, ze nimo zodnyk przeciwskazań, coby goście mojej budy tyz jom poznali. Howgh! Yyy … to znacy: Hau!P.S. Nowy gość ku nasej budzie przyseł! Arecek! Powitać Arecka! 🙂** G.A. Custer, Wild Life on the Plains and Horrors of Indian Warfare. St. Louis 1891, s. 391-392 (właściwie jest to ksiązka pona Custera „My Life on the Plains” wroz z dopisanym przez anonimowego autora dalsym ciągiem).
*** E.S. Connell, Son of the Morning Star: Custer and Little Bighorn. San Francisco 1984, s. 399.
**** H. Rabinowitz, Black Hats and White Hats: Heroes and Villains of the West. New York 1996., s. 108.
***** Bołi-najf to był umiłowany przez mieskańców Dzikiego Zachodu nóz. Jeśli fcecie wiedzieć, jak wyglądoł, mozecie poźreć tutok: http://en.wikipedia.org/wiki/Bowie_knife
Komentarze
Dzień dobry wszystkim Budowiczom!
Owczareczku, ja niestety na Indianach się nie znam, dlatego jak spojrzałam na Twój nowy wpis, przeczytałam nie „Skalp Pona Custera”, jeno „skalp Pana Costnera”, bo takiego pana, co z wilkami tańczył, to znam, a pana Custera nijak nie kojarzę… Ale wnet przeczytałam cały wpis i już wiem, kto to zacz ów Custer był. Dziękuję, Owczarku, za uświadomienie mnie w tej materii 😀 .
Owczarku,
na Indianach nie znam się do tego stopnia, ze Winnetou wysłuchałam dopiero ~ 6 lat temu – tylko dzięki aksamitnemu barytonowi Jerzego Radziwiłłowicza 😉 za pośrednictwem Radia Kraków. (Próbowałam też bezskutecznie Ostatniego Mohikanina – ale nie udało mi się wystartować ani po polsku, ani po angielsku 🙁 ). W dzieciństwie czytywaliśmy na głos Curwooda (Włóczęgi Północy, Szara wilczyca, Władca skalnej doliny), plus trochę Coopera (Szpieg?) – i to byłoby wszystko, co ‚posiadam’ z okolic Dzikiego Zachodu. Zatem Twą dzisiejszą wersję indiańskiego eposu przeczytałam z prawdziwym zainteresowaniem.
Zafrapowało mnie jednak coś innego
Piszesz:
‚…uznały, ze ftoś, fto tak nałogowo o ślebode walcy, to musi być barzo niebezpiecny cłek
Bo wydaje mi się (gdy jestem w sarkastyczno-sardonicznym 😉 nastroju), że MyPolacy to o wolność potrafimy co najwyżej walczyć – znacznie mniej pracujemy nad jej obroną, poszerzaniem, pogłębianiem, dociekaniem zagrożeń, które przed nią stoją, różnych rozumień jej istoty przez różnych ludzi (i w różnych czasach). Tak, jakby ta walka była tylko jedną z sublimacji naszego wrodzonego pieniactwa i warcholstwa. A może to całe ‚za wolność naszą i waszą’ było tylko kanalizacją polskiej nerwicy egzystencjalnej, pchającej przed siebie ludzi nieumiejących ‚czynić sobie ziemi poddaną’ tam, gdzie to robić powinni?…
Ups – znowu głos złytoptaka 🙂 (wszystko przez poranną ulewę i ponury poranek po niej 😀 )
Wielce Szanowny Owczarku!
Od pewnego czasu czytam Twoje pisania i czytam wpisy Twoich wiernych!To jest dobre pisanie,milsze od polityki!
Nigdy nie odważyłem się na napisanie czegokolwiek ale dzisiejsza opowieść „Skalp Pona Custera” jest przednia, no i…się zdecydowałem!
Nie będę pisał „góralicą” bo mi to raz na zawsze,blisko pół wieku temu,wybiła z głowy Pani Helena Figusowa spod Nosala.
Pani Helena mówiła:Nie ma gorszej francy,jak ceper,co po naszemu gada! Chyba miała rację bo była wielkiej mądrości Gaździną!
Pozdrawiam!
Owczareczku, z pewnoscia znasz jakies psy w Warzsawie. Czy moglbys uprzejmie ich poprosic aby zwineli swoim panstwu jakie stare biale przescieradla, resztki farb akrykowych i pare pedzli i zaniesli do kaisteczka protestujacych pielegniarek. Pielegniarki bardzo o to prosza, bo chca robic transparenty przeciwko Custerowi… tfu… premierowi.
Ojej!
Tego z wilkami tańczącego to zapomnijcie, hollywood, a kto może, niech oglądnie „Mały wielki czlowiek” – to jest dopiero ale film! Bardzo polecam.
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Ala/Badlands-St.Dakota/images.html
To niedaleko, Rushmore i Crazy Horse.
Jędrzejecku Uherecku, to są ino takie śpasy, te rozmowy (wpisy) niby gwarą. Wynikają z przyjaźni wzajemnej i miłości do gór.
Bez przesady, mamy tu mieć samą powagę?
Odezwę się wieczorem, bo ciężkich przeżyć dostarczają mi również znajome mojej mamy, dzwoniąc do mnie, że chyba się coś stało, bo drzwi nie otwiera. W odpowiedzi na mój komentarz, że mama jest kompletnie głucha i ja też stoję po pół godziny pod drzwiami, słyszę: nie, nie, coś się musiało stać.
Jak do tej pory nic się stało, poza tym, że dodatkowym stresem mnie obciążają.
Jadę teraz po zamek z gałką, żebym otwierać drzwi z jednej strony. Nie chcą mi takiego zamka sprzedać, bez starej wkładki, a babcia nie pozwala tknąć drzwi, bo przecież ona wszystko słyszy i czuwa, nie ma żadnej potrzeby zmieniać cokolwiek.
Gorzej, że zaczęła używać zasuwy. Milion drobnych pozornie spraw zaczyna mnie przerastać.
Do dobrze jadę po zamek, bo właśnie przeżyłam noc, po takim doniesieniu jednej z pań.
Odezwijcie się od czasu do czasu, bo smutek wieje z naszej budecki. 🙁
Albo tak mi się zdaje. 🙂 Hej!
Nie wiem, co Ci poradzić, mt7.
To jest sytuacja bez wyjścia, cokolwiek zrobisz, będzie zle według Twojej Mamy. To może schowaj skrupuły do kieszeni i rób, co uważasz. A na panie nie zwracaj uwagi. One wiedzą lepiej, bo nie maja takich problemów. Teoretyczki takie.
Trzymaj się!
>mt7!
Ja tylko napisałem,że to MNIE p.Helena wybiła z głowy.Wykluczajac się z tej konkurencji uważam,że „śpiewać każdy może…”,szczególnie,kiedy to robi z miłości!
Pozdrawiam!
No witam Owczarku, tej historii idniańskiej nie znałem, no, ale nie dziwne jak tylko rodzina bacy znała.
Co do pana Custera, to on miał ksywkę ,,długie Włosy”, więc może coś z peruką na rzeczy jest chyba wg przynajmniej Fiedlera juniora, co ,,szalonego konia” napisał.
A w ogóle to nie Siuksowie tylko Dakotowie tam byli czy Dakota, bo Siuksowie to nazwa nadana przez białych, wprawdzie Francuzów, ale i tak wolimy indiańskie określenia.
A jeszcze o skalpowaniu, to wbrew schematom nawet nie większość plemion tych zwyczaj stosowała, nie wiem jak było u Dakotów, oni chyba stosowali,ale tak naprawdę skalpowanie propagowali też biali, płącąc za skalpy wrogich plemion, np. w wojnie pomiędzy Francuzami i Anglikami,gdzie różne plemion popierały czy to jednych czy drugich.
Ale się nie madrzę już
Jak ktoś nie czytał, to zapraszam tu:
http://tecumseh.salon24.pl/7048,index.html
I pozdrówka dla wszystkich.
mt7, wiesz, że jesteśmy z Tobą? Wiesz. 🙂
Aaa, i witomy piknie pona Jędrzęja! Smadnego u nas dostatek i jałowcowej, jeżeli Owcarek coś jeszcze zostawił… 😆 A jak nie, to się przyniesie, skąd trzeba! 🙂
W dzieciństwie zaczytywałam się panem Mayem i przygodami Winnetou i Old Shatterhanda – do tej pory pamiętam, jak wywołali burzę podpalając kaktusy na prerii… Science fiction jakieś, ale dobrze się czytało… :D.
Aha, i jeszcze „Skarb w srebrnym jeziorze” był, lecz autora nie bocę…
Owczarku, opowieść cudna, jak zwykle. Ja znałam wersję, że Indianie nie oskalpowali Custera, bo miał czuprynę ‚bujną inaczej’. Czy to właśnie nie w „Małym wielkim człowieku” była o tym mowa? Mówię o książce, nie o filmie.
O ile pamiętam, to „Skarb w Srebrnym Jeziorze” też napisał K. May.
mt7 – trzymaj się!
Witam Wszystkich ! 🙂
Cieszę się, że znowu kolejna z moich ulubionych indiańskich opowieści.
Potwierdza ona tę znaną prawdę, że przegrzanie szarych komórek nigdy na zdrowie nie wychodzi, a wręcz rzeź okrutną może wywołać.
Ciekawe, czy część ludzi jest już genetycznie pozbawiona takiego zaworu bezpieczeństwa do wypuszczania pary, bo zwłaszcza w TV widać takich osobników z parującymi czaszkami, część z nich zachowuje się tak, jakby połączenia między rejonami mózgu odpowiedzialnymi za różne funkcje myślowe przepaliły im się już dawno.
Oby to tylko nie miało następstw jak w Owczarkowej opowieści. 🙂
Dobrze, że my mamy swoje eee…tam… (niekiedy nawet stanowcze) 🙂
A to dla mt7 – 🙂 🙂 🙂
Znam takie sytuacje z mojej rodziny (po przechodzeniu z balkonu sąsiadki, na 4 pietrze, kuzynka zaprzestała pertraktacji i zmieniono zamek. Ciocia była bardzo urażona tym aktem, ale trochę czasu minęło i jeszcze minęło i Ciocia zaczęła opowiadać o tym jako o własnym pomyśle, że w końcu udało jej się namówić tę moją kuzynkę na wymianę, bo przecież ten stary zamek tak się zacinał. Brzmi jak anegdota, ale niestety to prawda i to kosztująca w swoim czasie trochę zdrowia). Pozdrawiam 🙂
Z prześlicznej tej opowieści wynika w sposób niezbity, iż znana skądinąd pod innymi szerokościami geograficznymi wielce/podobno/ smakowita
potrawa pod nazwą „Mózg gotowany w sosie własnym” szkodliwą dla
zdrowia niektórych konsumentów wielce jest. Co prowadzi do wniosku
że zbyt intensywne myślenie prowadzi do przegrzania i w efekcie do
zejścia śmiertelnego,bezpieczniej więc brać życie jakim jest i wiele
się nie przejmować. 😀
A’propos brania życia i niedawnego wpisu o reklamie piwa – widział ktoś reklamę innego piwa z tekstem „Nie odbierajmy życia zbyt powaznie”? KOSZMAR!
Wracając do adremu – o wybitnych indiańskich wodzach wiedziałam wcześniej, ale od dzisiejszego wpisu Owczarka jestem fanką nieznanego mi wcześniej Dysc Na Kufie. Też miałam dysc na kufie, jak to przeczytałam. Ze śmiechu Dzięki, Owczarku!
Dysc na kufie… a tu pomalowalam drewutnię i dysc idzie!
Mozna jakoś odccyniać, czyli przegnać chmurę?! Ratunku!!! Niechby poczekał ze 4 godziny….
Halo,witam bywalcow budy,tych nowych tyz 😀
Owcarku,pomyslalam sobie,ze byloby w swiecie o wiele weselej,gdyby „nasi” rzadzacy nosili takie dzwieczne,indianskie imoina!!
Np. na czele rzadu stoi Maly Skunks,jego zastepca jest Mala Kufa…….
a ministerstwo spraw zagranicznych ma pod soba Stara Szkapa!!! 😉
Niby smutno teraz jest,a jednak jakby wesolo bylo,nieprawdaz 😀 ?
Pozdrawiam.
mt7- nawet nie wiesz jak bardzo Cie rozumiem!!
My mamy podobny problem.Niedawno stalismy pod drzwiami rodzicow meza.Zadzwonilismy,tesc podniosl sluchawke domofonu,ale juz nie wiedzial,jak ma nam drzwi otworzyc……….
Kazdego dnia jest trudniej z tesciem porozumiec sie.Jeszcze tesciowa daje sobie jakos rade,ale z kazdym dniem jej tez sil ubywa………
Trzymaj sie!!
Nasze pozdrowienia.Ana
Ana,
skunks to pies, ale skunks ponury?! Poza tym, w Europie nie ma skunksów. Są tchorze, a to nie to samo.
Pomyślałam sobie a propos mt7, że moze byłoby dobrze Mamie wmówić jakoś, że ta zmiana zamka to jej pomysł? Moze tak ja przechytrzyć? Sposobem?
Byle tylko starczylo Ci cierpliwości, czego serdecznie Tobie życzę.
Ja wiem, że ja sobie tu teoretyzuję…
Alicjo, pogadaj z Duchem Dyscu Na Kufie. On na pewno załatwi ten deszcz i drewutnia ci wyschnie.
Ana, mt7 – nie mam pomysłu, więc tylko serdeczności przesyłam.
Jestem już w lepszym nastroju. Zamek jakiś kupiłam, jutro go zamontuję. Teraz siedzę w nowych kapciach i rozpycham je, żeby weszły na spuchniętę nogi Mamy. Ja mam 41, ona 37-38. 😀
Mnie też wódz Dysc Na Kufie bardzo się spodobał. Obglądnęłam w Wiki tego Custera vel Costnera, istotnie ma czuprynę bujną inaczej. Ale se myślę, że dla Indian taki skalp to dowód męstwa i siły, więc skalp Custera wzięliby nawet bez jednego włosa. Musiała być jakaś poważna przyczyna, dla której tego nie zrobili. Opowieść Owczarka wydaje się wielce wiarygodnie rzecz tłumaczyć, wreszcie usłyszał ją nie od byle kogo, ino od samego Bacy! 😀
Dzięki wszystkim za wyrazy 🙂
Ja Was przepraszam, czasami się pożalę, ale nie przejmujcie się, jakoś się trzymam i teoretycznie wszystko wiem i rozumiem.
Dzięki, KOCHANI!
>Gosicek godz.16:31
Gosicku!Pięknie dziękuję za miłe powitanie.Bardzo miło i serdecznie sobie gawędzicie.Pokosztowanie Smadnego w Waszym towarzystwie to zaszczyt i przyjemność.
I jeszcze jedno;ja nie żaden „pon”! Pon to był Custer,no i źle skończył!Howgh!
Old Lodge Skins: Today is a good day to die.
Grandfather: Am I still in this world?
Jack Crabb: Yes, Grandfather.
Grandfather: I was afraid of that. Well, sometimes the magic works, sometimes it does not.
Witajcie mili Budowicze. Ta koncowa scena z filmu Little Big Man podoba sie wszystkim kotom, niezaleznie czy ze szczepu LaKOTow, czy DaKOTow czy innych Oglala 🙂
Swoja droga nie dziwota, ze ten przodek Bacy trafil do Montany. Jest to stan przyciagajacy roznych bojownikow o cudza wolnosc. W latach 90-tych ubieglego wieku ukrywal sie tam slynny Unabomber Teodor nomen-omen Kaczynski, polski matematyk, ktory chcial wyzwolic swiat za pomoca paczek z bombami…
Ratunku, mnożą się, czy co? 🙂
Faktycznie Kaczyński. 🙁
Te nasze, jakoś wolą swoją, nie cudzą.
Dawno Cię tu nie było Alfredecku. A co słychać u kumpla? 🙂
Don Alfredzie
film „Mały Wielki Człowiek”, choć fajny, jest tylko bladym cieniem książki Thomasa Bergera. Książkę warto przeczytać 🙂
Mrrrał!
Witam!
Z powodu braku weny twórczej i ogólnego zużycia ciężki dniem, chwilowo powstrzymam się od komentarza Wpisu Głównego tudzież komentarzy.
Proponuję jedynie Szanownemu Towarzystwu Towarzystwu Piosenkę na dobrrranoc.
Z poważaniem
Blejk Kot
jak słuchowiska to słuchowiska. Ja proponuję posłuchanie audycji (w formie mp3) z ciekawych miejsc na Lubelszczyźnie 🙂
http://www.radio.lublin.pl/index.php?id=11220
Mrrrniam! 🙂
Pokwolony! 😀
Na dzień dobry takie coś ciekawego „z życia wyższych sfer”:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,60153,4255223.html
Żeby nasi rządzący tylko takie problema mieli… :).
No tak, ten pan jest specyficzny i jego problemy również.
Przystojniak 🙂 i na dodatek bogaty. 😀
Miłego dnia wszystkim życzę i lecę. 🙂
Jak widać są rzeczy, których się nie kupi nawet za duże pieniądze.
„Każdemu wolno kochać, ale nie tak głośno!” – powiedział poseł Misztal.
Dobrze gada, dać mu wódki…
Oglądałam kiedyś filmik o tym panu. Pod sufitkiem to on ma całkiem nierówno. Dumny i blady oprowadzał reportera po swoich włościach i opowiadał, czego to on nie posiada. Tymczasem okazuje sie, że nie posiada znacznej liczby zaskrońców (obrzydliwie wyglądają, ale pożyteczne, bo zeżarłyby żaby!), że już o bocianie nie wspomnę!
No i masz, w pobliskim GS-ie nie maja bocianów na sprzedaż?! Co za świat…
‚…żadne żaby nie skrzeczą* tak pięknie, jak polskie…’
Poza tym – jeśli nie można z nimi wygrać – należy je pokochać
—
*powinno byc oczywiście ‚kumkają’ lub tp, ale wówczas rytm się burzy w parafrazie 🙂
Raz rechoczą, raz kumkają
I posłowi spać nie dają.
Niewyspany – złe ustawy
Nam uchwali! Zatem stawy
Niech ma prawo w posiadłości
Swej oczyścić z wrednych gości.
Niech pomogą mu harcerze,
Policjanci i żołnierze.
Czas zapewnić temu panu
Spokój w imię racji stanu!
Testequ, genialne jak dla mnie! Tzn. ta poezyja :). Brrrawo, kum kum :D.
Mrrrał!
➡ Owczarku!
I dalej nie wiem jak Twój Wpis skomentować.
Na szczęście jest jeszcze Pan Waligórski, któremu głos oddaję…
NASI LUDZIE W AMERYCE
W początkach wieku siedemnastego
Po przemierzeniu burzliwych szlaków
Dotarła wreszcie z ulgą do brzegów
Amerykańskich, grupka Polaków.
Kraj ów zadziwił ich niesłychanie
Takie to było niezwykłe miejsce –
Wszędzie bizony albo Indianie,
Aż Miecio krzyknął: – Patrz Jasiu! Western!
Jasio uczynił dwa lub trzy kroki,
Ukląkł, odmówić chcąc pierwszy pacierz,
I rzekł: – O rany! Tu som ziemniaki!
Magda! Kociołek! Robimy zacier!
Tymczasem Józio, zdjąwszy ubranko
Zaczął uganiać się jak szalony
Za pewną bardzo ładną Indianką,
Bo chciał mieć dziecko biało czerwone.
Starsi rodacy, ci z kierownictwa,
We trzech usiadłszy w cieniu akacji
Stworzyli zaraz cztery stronnictwa,
Dwa odchylenia i osiem frakcji
Wreszcie magister Dreptak Emilia
Pisała, leżąc na brzuszku w trawie
Doktorat „Wpływy polskie wśród Indian”
/Podtytuł „Pióro orle, czy pawie?”/
Tak weszli w kraju owego plener
I w społeczeństwo też przy okazji,
Wnosząc swój folklor, upór i wenę,
Ciut rozrabiactwa, mnóstwo fantazji,
Kurpiowskie hafty na zgrzebnych portkach
/do dzisiaj dżinsy tak się wyszywa/
I nie wie nawet współczesny Morgan
Że jego dziad się Morda nazywał…..
Dziś, gdy dążymy, po starych tropach
I gdy wzajemna nieufność znika,
Wspomnijmy czule polskiego chłopa
Co pierwszy krzyknął: – Ło! Hameryka!!!!!
Z poważaniem
Blejk Kot
Mrrrał!
➡ TesTeq
Piękny wierszyk!
Miejmy nadzieję, że żabki przeczytają i zmienią swoje naganne postępowanie.
Bo najwyraźniej to żaby kumają.
A poseł nie 😉
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
Ciekawe, czy poseł Misztal ceni poezję? – Ale nawet, jeśli niekoniecznie – powinien docenić kunszt TesTeqa. Żeby jeszcze z nazwiska był wymieniony (dobrze czy źle, ale… itd.) – te typki lubią ‚rozpoznawalność’ 🙂
Nb – co on (M.) ma przeciw zaskrońcom? – takie miiiluuusie żyjątka. I tak wyraziście pokazują otoczeniu (a zwłaszcza płochliwemu człowiekowi), że nie są wstrętną żmiją… 😉
Dla tych polityków proponuję jeszcze przydomki Krótkiego Cepa i Długiego Cepa… 🙂
TesTeq wielkim poetą jest!
Owczarku, kilka lat temu jako turystka uczestniczylam w zlocie indianskim organizowanym przez uniwersytet w LA. Oferta folklorystyczna jak na moj gust nieco zbyt „unowoczesniona”(tradycyjne stroje z materialow high tech ozdabiane wypolerowana strona plyt CD), niemniej bardzo bogata, tak artystyczna jak i kulinarna. Nastroj byl w kazdym razie bardzo sympatyczny, uczestnicy zadowoleni ze spotkania. Impreza wydawala sie spelniac swoje zadanie. A jak zobaczylam obslugiwane przez prawdziwych Indian imponujace stoisko podpisane „dill cucumbers” (ogory w koprze), poczulam sie niezwykle swojsko.
Owczarku! „Proindiańsko wereda” zachwyciła mnie w równym stopniu, co Dysc Na Kufie 🙂 Wprawdzie jeśli ktoś był weredą w tym towarzystwie, to raczej pan Custer (tyle że ANTYindiańską, a w dodatku haniebnie niedokształconą z historii powszechnej 😉 Niemniej – zdajesz sobie sprawę, że wkładając mu w usta okrzyk tak dowcipny („Mom cie, ty proindiansko weredo!”), podkopałeś nieco przemożną czytelniczą antypatię dla tego nieszczęśnika (moją każdym razie na pewno 😉 I słusznie! Niech żyje miłosierdzie!
Dziś pierwsza środa lata! Udanego tygodnia wszystkim życzę
A u mojej Panienki jak byla mala, to przez cale lata pod lozkiem mieszkal jeden Indianin i jeden Ruski! Byla absolutnie przekonana, ze tam sa, ale wolala osobiscie nie sprawdzac. Wychodzili w nocy na lowy, a prowadzil ich dzielny traper Don Maurizio, ktory najlepiej znal okolice, jako ze od panienki o rok i 2 dni starszy. Na te okolicznosc przybieral miano Widzacy w Ciemnosci albo Red Morris. Notabene Don Maurizio w najblizsza niedziele skonczy 19 lat, to na ludzkie lata bedzie mial wiecej niz Old Lodge Skins.
Od jakiegos czasu slad po Indianinie i Ruskim zaginal. Nie widzial ich nikt w Montanie?
Od czasów, kiedy moje 8-letnie wtedy bliźniaczki pobiły się o to, która będzie „milicjantem kryminalnym” (?), a która „Indianinem Winneteu kiedy dorosną, mam ja tych wojowników rozmaitych na półkach w domu dobrze na jedno całe pueblos. Jak oni świetnie w tych legendach wyglądają, co? O rzeczywistości lepiej nie mówić. Sentyment jednak pozostał. Znam młodzieńca, który poszedł na etnologię dla Czerwonoskórych ,podanie zaś motywował tym, że ciekawi go „indianologia” – zdegustowany szef naboru w uczelni napisał w poprzek czerwoną kredką „amerykanistyka”, podkreślił, wpisał „2” – i chłopak starał się w roku następnym. Został przyjęty. Na trzecim roku zorientował się, że 3/4 zajęć dotyczy kultur południowo amerykańskich i tych z mezoAmeryki. Zrezygnował. Miłość do K.Maya kosztowała go 4 lata życia. A mówi się, że nieważna jest meta – ważna jest droga. Ha.
Mt7 – sapokojnie Kochanie. Pewna moja krewna z Rudy Śl. Przez 6 lat chodziła wokół dużego okrągłego stołu – kiedy szła w prawo, to szła do kościoła; jak w lewo, to do pracy. Najgorsze, że nie sypiała więcej, niż 25-30 minut jednorazowo. I moja kuzynka z nią. Kiedy ten koszmar się skończył, Bożena miała jedno tylko życzenie : Zeby jej nikt nie budził, póki sama nie wstanie.
Na pocątek ERRATA
Po pierwse niefcący zamiast kiełbasy jałowcowej zjodłek pierwsy przypis, a
pierwsy przypis wyjaśnioł, ze w casie wojny secesyjnej pon Custer
rzecywiście był generałem, ale po wojnie utracił ten stopień i nad Little
Big Horn zginął jako podpułkownik.
Po drugie napisołek, ze pon Reno był kapitanem. W rzecywistości on był
MAJOREM. Na mój dusiu! Ten bidok i tak niezasłuzenie wiele wycierpioł
(bodajze jako jedyny z dowódców w siódmym regimencie zachowoł sie
rozsądnie, a tymcasem posądzili go o tchórzostwo), a jo go tutok jesce
zdegradowołek! Za te swojom pomyłke barzo serdecnie pona MAJORA
przeprasom.
Do Olecki
Pona Costnera z pona Custerem wcale nie tak trudno pomylić, Olecko, bo ta scena z pocątku filmu „Tańczący z Wilkami”, jak to podcas wojny secesyjnej pon Costner cwałowoł se na koniu pod gradem kul południowców, podobno nawiązywała do tego, co w rzecywistości zrobił … pon Custer! Znacy sie jo nika o tym nie cytołek, ale tak mi kiesik pedziała pewno poni profesor, co piknie sie zno na Indianak i w ogóle na Hameryce.
Jako ciekawostke dodom, ze do tego filmu „Tańczący z Wilkami” ściągli
prowdziwyk Siuksów, coby po siuksowsku godali. A tu niespodzianka! Oni juz zupełnie nie bocyli języka swoik przodków! No i ryktowanie filmu trza było zacąć od ucenia Siuksów ik własnego języka.
A po przecytaniu tego artykułu, do ftórego linka dałaś, Olecko, cóz
pedzieć: jedni wolom dźwięki typu śpiew ptoków abo kumkanie zab, inksi
wolom dźwięki typu sejmowe przemówienia 🙂
Do Basiecki
„ja niestety na Indianach się nie znam”
Ale temat dzisiejsego wpisu, Basiecko, wycułaś, rzucając na koniec tego
komentorza
http://owczarek.blog.polityka.pl/?p=103#comment-18801
hasło: „Go West”. Zaroz po wojnie secesyjnej hyrny dziennikorz i polityk
pon Horace Greeley wołoł właśnie: „Go West, young man, go west!”
(właściwie to powtórzył po kimś inksym, ale to juz inkso para mokasynów).
Zawołanie to zdobyło hyr w całej Hameryce i powtarzano je zachęcając
mieskańców stanów nadatlantyckik do udziału w podboju Dzikiego Zachodu. Jako widać – przodek mojego bacy tyz tego hasła posłuchoł 🙂
Do Jędrzejecka
Jo tutok, Jędrzejecku, pise językiem STYLIZOWANYM na góralski. Bardziej w strone góralskiego juz nie ide, coby nie utrudniać zrozumienia tym, co nie som z tom gwarom obyci. Ale zaglądajom (abo kiesik zaglądały) tutok
cynściej lub rzadziej prowdziwe górolki: Mietecka, Jagusicka, Grazynecka,
Ciupazecka i Zabecka. Zaglądoł tyz górol Sebastianicek. A! I chyba Gosicke tyz mozemy za górolke uznać? Kozde z inksyk rejonów gór pochodzi, więc od kozdego z nik inksej odmiany prowdziwego góralskiego naucyć sie mozno. Gaździne spod Nosala zaś pozdrawiom piknie, ka by ona teroz nie była, piknie jom pozdrawiom! 🙂
Do Helenecki
Ha! A wycytołek, Helenecko, w Interii, ze pon premier uznoł pielęgniarki
za przestępców. Cyli dobrze pon premier bocy, co za PRL-u władza o
opozycji godała 🙂
Do Alecki
Oooo! A widziałaś, Alecko, w tym Raszmorze pona Cary’egi Granta
dyndającego na głowak prezydentów, jako mu pon Hiczkok przykazoł?
„Mały Wielki Cłowiek” tyz pikny! Przodek mojego bacy nic o tym nie godoł,
coby pon Dustin Hoffman broł udział w bitwie na Małym Duzym Rogiem. Ale
łatwo to wytłumacyć: przodek mojego bacy nie wiedzioł, ze pon Hoffman w
przysłości zostonie hyrnym aktorem i dlotego nie zwrócił na niego uwagi.
„Mozna jakoś odccyniać, czyli przegnać chmurę?!”
No, Borsucek coś kiesik pisoł, ze mozno 🙂
Do EMTeSiódemecki
Nawiązując, EMTeSiódemecko, jesce do wątku z poprzedniego wpisu: wyglądo na to, ze internetowe informatory barzo dobrze wiedzom, ze mieskańcy Ochotnicy nie honorujom bryndzy z sera krowiego. Cały kłopot w tym, ze mieskańcy Ochotnicy nic o tym nie wiedzom 😀
W sprawie Mamy – trzymoj sie EMTeSiódemecko! Trzymoj sie i zaglądoj ku
nom, coby kapecke od spraw codziennyk odetchnąć.
Skoły skalpowania były rózne: nieftórym Indianom wystarcyło zdobyć kosmyk włosów z głowy wroga (najlepiej zywego – tym więkso kwoła była). Natomiast w jednym kabarecie noleźli przyrząd do skalpowania łysyk – był to … przetykac do zlewu 🙂
Do Grzesicka
„Co do pana Custera, to on miał ksywkę ‚długie Włosy'”
Ano mioł. Na pona Bufallo Billa zreśtom tyz tak podobno godali.
„A w ogóle to nie Siuksowie tylko Dakotowie tam byli czy Dakota”
Tyz prowda: Dakota abo Lakota. Choć z drugiej strony kieby tak dalej
brnąć, to Indianie nie powinni sie nazywać Indianami, bo nazwani tak
zostali ino dlotego, ze ponu Kolumbowi sie pomyliło 😀
I tak dobrze, ze teroz polski język – w odróznieniu od angielskiego na
przykład – odróznio to, co INDIAŃSKIE od tego, co INDYJSKIE. Kiesik tak
dobrze nie było. Na przykład XIX-wiecny podróznik Sygurd Wiśniowski (fajny chłop! moze i jemu powinienek kiesik wpis poświęcić?) pisoł w swyk
reportazak o INDYJSKIK wojownikak hamerykańskiego Zachodu.
„A jeszcze o skalpowaniu, to wbrew schematom nawet nie większość plemion tych zwyczaj stosowała, nie wiem jak było u Dakotów, oni chyba stosowali”
Ano stosowali. Wojsko, ftóre nolazło poległyk nad Little Big Horn, piknie
sie o tym przekonało. W ogóle cynśc badacy twierdzi, ze skalpowanie
wymyśliły blade kufy. Inksi uwazajom, ze pocątkowo skalpowały ino nielicne plemiona na wschodnim wybrzezu. Pewne natomiast jest, ze to blade kufy spowodowały, ze proceder skalpowania wśród Indian sie rozpowsechnił. Wojna francusko-angielsko na kontynencie hamerykańskim, o ftórej wspomniołeś, Grzesicku (właściwie mozno pedzieć, ze to był hamerykański odprysk toconej akurat w Europe wojny siedmioletniej 1756-1763), rzecywiście tyz „spopularyzowała” skalpowanie wśród Indian 🙂
Do Gosicki
No właśnie nie wiedziołek, Gosicko, cy mogłek pedzieć Jędrzejeckowi ze
jesteś górolkom. Ale w okolicak Jeziora Rożnowskiego som góry, więc mozno chyba pedzieć, ze jesteś? 🙂
O, teroz bedzie kolejny link. No to zgodnie z zasadami bhp ciąg dalsy dom juz do następnego komentorza 🙂
W Montanie nie, ale Indianina i Ruskiego widziano w Wyoming, w okolicach Devils Tower:
http://www.panoramio.com/photo/61614
OK, piwo wypite, wracam do roboty 🙁
I oto ciąg dalsy
Do TyzAlecki
Jo „Małego Wielkiego Człowieka” zamiast przecytać, to słuchołek se, jak
pon Michnikowski w odcinkak w radiu cytoł na głos. I tyz juz nie boce, jak
tamok z tym skalpowaniem było. W filmie chyba do końca pon Custer mioł
długie włosy. Podobno tuz przed bitwom nad Little Big Horn pon Custer sam
sie oskalpowoł, to znacy ściął te włosy swoje długaśne. Tak na przykład
pisoł pon profesor Gąssowski.* Ale na sto procent to nie wiem, jak to z
tym Custerowym owłosieniem było.
Tu mos, TyzAlecko, garść informacji o Dyscu na Kufie:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Deszcz_w_Twarz
A podobno po bitwie nad Little Big Horn zrobił on jednom brzyćkom rzec –
zjodł serce brata pona Custera, Thomasa, ftóry to brat tyz w tej bitwie
broł udział. A to podobno za pewnom osobistom zniewage. Ale jest to rzec
nieudowodniono, więc ustalmy tutok komisyjnie: Dysc Na Kufie zodnego aktu kanibalizmu na bracie pona Custera nie dokonoł 🙂
* J. Gąssowski, Indianie Ameryki Północnej od początków po wiek XIX.
Warszawa 1996, s. 180.
Do Margecki
„zwłaszcza w TV widać takich osobników z parującymi czaszkami”
A moze trza operacyjnie nieftórym montować do casek takie zaworki? Dlo ik własnego bezpieceństwa. W mojej wsi nie jest to koniecne, bo jak mózg sie zagrzewo, to wystarcy wartko wybiec z chałupy i łeb w potoku zanurzyć. Pon Custer mógł niby zanurzyć głowe w wodak Little Big Horn, ale nie dopuscoł ku sobie takiego ponizenia, coby zejść z konia i klęknąć nad potokiem 🙂
Do Motylecka
„bezpieczniej więc brać życie jakim jest i wiele się nie przejmować.”
Cyli ALWAYS LOOK ON THE BRIGHT SIDE OF LIFE („zawse poziroj na jasnom strone zycia” – piosnka na koniec filmu „Żywot Briana” mejd in Monty Pajton), Motylecku! Ftoś chyba juz w nasej budzie cytowoł zreśtom te piosnke 🙂
Do Anecki
„Owcarku,pomyslalam sobie,ze byloby w swiecie o wiele weselej,gdyby ‚nasi’ rzadzacy nosili takie dzwieczne,indianskie imoina!!”
Właściwie jakieś towarzystwo przyjaźni polsko-indiańskiej mogłoby ogłosić
konkurs na indiańskie imiona dlo nasy rządzącyk. Dlo dwók koalicyjnyk
wicepremierów proponuje imiona: Ponury Totem i Opalony Byk 🙂
Do Alfredzicka
A psom, Alfredzicku, duzo mniej podobo sie to, ze jeden z ik pobratymców
zostoł w tym „Little Big Manie” zjedzony przez Czejenów (tak było w
ksiązce, nie boce jak w filmie). Ale końcowo scena filmu i psom sie podobo
– tym bardziej, ze Starosałasowo Skóra wcale nie pomarła.
„Od jakiegos czasu slad po Indianinie i Ruskim zaginal. Nie widzial ich nikt w Montanie?”
Na mój dusiu! No to mom nadzieje, ze ten cały Mister Bomber Kaczynski nie zrobił im krzywdy!!! 🙂
Do Borsucka
„film ‚Mały Wielki Człowiek’, choć fajny, jest tylko bladym cieniem
książki Thomasa Bergera”
Jak to zazwycaj z ksiązkami i filmami bywo. Ale film tyz pikny. I barzo
porusająco była scena ataku pon Custera na wioske indiańskom na potokiem Washita przy wesołyk dźwiękak Gary’ego Owena (to był – mozno pedzieć – hymn siódmego regimentu). Pon Custer dokonoł w tej wiosce tak straśnej masakry, ze potem musioł sie z niej gęsto tłumacyć w ksiązce „My Life on the Plains” (a później ww.: „Wild Life on the Plains”). No ale nad Little Big Horn przysła kryska na matyska 🙂
Do Blejkocicka
„Z powodu braku weny twórczej i ogólnego zużycia ciężki dniem”
Jo wcora, Blejkocicku, tyz miołek cięzki dzień i dlotego nawet do budy nie
zajrzołek. Ale zrobiłek to dzisiok!
A pon Waligórski – jak zwykle nieśmierztelny! 🙂
Do TesTeqecka
„Czas zapewnić temu panu
Spokój w imię racji stanu!”
I zlustrować zaby! Ot co! 🙂
Do Hokecka
„Dla tych polityków proponuję jeszcze przydomki Krótkiego Cepa i Długiego Cepa? ”
To juz sie zrobi z tego, Hokecku, prowdziwo CEPelia! 🙂
Do KaeSicki
„A jak zobaczylam obslugiwane przez prawdziwych Indian imponujace stoisko podpisane ‚dill cucumbers’ (ogory w koprze), poczulam sie niezwykle swojsko.”
Ooo! Cyli jakiś ślad wśród tyk Indian przodek mojego bacy zostawił!
A pikne indiańskie przedmioty mozno dzisiok w rezerwatak indiańskik kupić. Skoda ino, ze na tyk przedmiotak (wcale nie śpasuje!) cęsto som Made in China 🙂
Do Dydyjecki
„wkładając mu w usta okrzyk tak dowcipny (‚Mom cie, ty proindiansko weredo!’), podkopałeś nieco przemożną czytelniczą antypatię dla tego nieszczęśnika”
No, pocątkowo wielu godało, ze ten Custer to sietniok, ftóry zupełnie bez sensu powiódł swój regiment na zatracenie. A potem wymyślono se, ze to nie sietniok, ino bohater, ftóry poległ nicym pon Leonidas pod Termopilami (dokładnie takik porównań uzywano!).
Przeglądolek na przykład Harper’s Weekly, jedno z popularniejsyk hamerykańskik pism w tamtyk casak. Zaroz po bitwie nad Little Big Horn pismo to nie zostawiło na ponu Custerze suchej nitki,* ale rok później były juz same ochy i achy, jaki to ten pon Custer był bohaterski**. Po cynści legende pona Custera wyryktowała jego zona, ftóro była nie ino śwarno (naprowde!), ale tyz inteligentno (tyz naprowde!) i wiedziała jak na ryktowaniu legendy nieboscyka męza mozno wyzyć 🙂
* The Montana Slaughter, ?Harper?s Weekly? 1876, No 1021, s. 598.
** T.R. Davis, Funeral of General Custer, ?Harper?s Weekly? 1877, No 1087, s. 841-842.
Do Jarutecki
Jarutecko, a kany Twój znajomy próbowoł zdawać? Bo na Uniwersytecie Jagiellońskim jest Instytut Amerykanistyki i Studiów Polonijnych, a na Uniwersytecie Warsiawskim jest Ośrodek Studiów Amerykańskich. Miłość do cyrwonoskóryk racej nie powinna byc przeskodom, coby sie tam lub tam na studia załapać 🙂
owcarek podhalański pisze: „I zlustrować zaby! Ot co!”
Żab lustracja, Drogi Panie,
To ambitne jest zadanie,
Ale one dla ochłody
Sfalowały lustro wody,
Więc lustracja zniekształcona
Już nikogo nie przekona,
Że te żaby bladym ranem,
Pokumały się z bocianem.
Witojcie!
Po dwók tyźniak uzywanio mojego nowiućkiego laptopa ślag trafił. Tak go trafił, ze pomogła dopiyro wymiana w sklepie na nowy. A razym z laptopem, ślag trafił dopiyro co napisanom kolejnom smocom opowieść. Znakiem tego, syckie zainteresowane osoby i osobistości musom jesce kapecke pockać!
Owczareczku – toć było 20 lat temu (to kolega z klasy Bliźniaczek). Chyba wtedy chodziło o UW, wiem tylko o efekcie końcowym iwej miłości. Dzisaj ten Pan pracuje w bankowości. Cxzy czyta nadal Szarą Sowę, nie wiem.
Zgadza się, Owczarku – ‚Go West!’ wywieszczyłam!… 😉 Ale wolałabym zostać w krk na lato 😥
A propos pamiątek (w tym – unikatowo-regionalnych) ‚Made in China’ – mam coś w drugą stronę. Na Boże Narodzenie 2000 dostałam od mojej monachijskiej klientki (i jednocześnie najlepszej chyba tamtejszej znajomej) ‚oryginalną’ kulistą świecę chińską. Jakież było moje zdziwienie gdy, już po powrocie do Krakowa, odwróciłam kuleczkę i przeczytałam ‚Handmade by San Francisco Candle Company Hayward CA, USA’ 🙂
Że ją zakupili podczas podróży z – wówczas roczną – córeczką po Kalifornii – to wiemy obie. Że nie chińska – tylko ja, bo prezent był w pięknym oryginalnym pudełku, na wierzchu którego napisane było ‚Made in China’…
Nie spaliłam jeszcze, mogę więc wytoczyć dowód zdjęciowy 😉 :
http://picasaweb.google.com/basia.acappella/UOwczarkaPodhalaSkiego/photo#5080824317076141346
…plus dwie kolejne fotki 🙂
Robi się świetliście (p)o pochmurnym zachodzie słońca gdy TesTeq jest w nastroju do rymowania 🙂
Do Alecki
Alecko, ta Diabelsko Wieza przybocuje mi film „Bliskie spotkania 3. stopnia”. Dobrze mi przybocuje? 🙂
Do TesTeqecka
No to bedzie wielko chryja,
Ze przepadła lustracyja,
Ze kie lustro widzieć pragnom,
Zamiast lustra widzom bagno 🙂
Do Profesorecka
O, krucafuks! Profesorecku! No to niek ślag trafi ten ślag, ftóry trafił Twojego laptopa!!!! 🙂
Do Jarutecki
Jeśli UW, to 20 roków temu ten Ośrodek Studiów Amerykańskich juz istnioł, śp. prof. Bartnicki piknie sie o niego troscył. Ale wte ten ośrodek był malutki, duzo mniej okazały niz teroz. No i rzecywiście wte nie mozno było tamok studiować, bo studia amerykanistycne rusyły tamok jakoś w pocątkak III RP. A w Krakowie harnasiem amerykanistyki na UJ jest barzo fajny prof. Mania. A ze jest barzo fajny, to i nas Profesorecek moze potwierdzić 🙂
Do Basiecki
Wcale mnie to nie dziwi, Basiecko. Telo rzecy Chińcyki dlo całego świata ryktujom, ze widocnie nie majom casu no ryktowanie tego, co chińskie i ftoś musi ik w tym wyręcyć 🙂
Do całej Budy!
No już nie gniewajcie się,że zacytowałem Panią Helenę Figusową,ona naprawdę nie znosiła,jak ktoś przy niej nadużywał góralskiego.A,że w jezyku wartka była nadzwyczajnie.to niejednego obsobaczyła tak, że piety dymiły. Do swoich mówiła pięknym językiem litrackim ale jak się trafili „ceperscy letnicy”,nie miała litości.
Nadzwyczajnej zacności to była Gaździna!
Pozdrawiam!
Kruca nic nie napisałem o czerwonych braciach bom sam blada twarz od gipsu co go przycierałem na suficie.
Do Jędrzejecka
Jo tam, Jędrzejecku, poniom Helenecke Figusowom lubie. Inksi myśle ze tyz! 🙂
Do Misiecka
„sam blada twarz od gipsu co go przycierałem na suficie”
Aaa! To wcale nie jesteś, Misiecku, blado kufa, ino siumny wojownik wymalowany w barwy wojenne 🙂
Rain-In-The-Face. 😀 Poetycki naród.
Gipsowanie skończone od rana malowanie ścian na oliwkową zieleń.
Właściwie jakieś towarzystwo przyjaźni polsko-indiańskiej mogłoby ogłosić
konkurs na indiańskie imiona dlo nasy rządzącyk. Dlo dwók koalicyjnyk
wicepremierów proponuje imiona: Ponury Totem i Opalony Byk.
A czemu towarzystwo? My też możemy. Proszę zgłaszać propozycje, a później zagłosujemy i ustalimy, jak się rzeczy mają. 🙂
Wygląda, że nie zamknęłam tagu.
Niemożliwe. Spróbuję może się zamknie.
Opalony Byk – niezły, chyba zbyt zwięzły, dodałabym jeszcze z jeden przymiotnik.
Zresztą niech każdy wymyśla swoje. 😀
Udało się.
W Mozilli dalej kursywa. Musi Blejk na pomoc przybyć
Kto wie, jak to zamknąć?
Może teraz
Sprawdzam, ostatni raz. 🙁
ja nie mam pojęcia, mt7! Nie przejmuj się. Owczarkowi dziękuję za sznureczek o Dyscu Na Kufie – zakochałam się w tym dzielnym wodzu na amen. Jeśli zjadł to serce, co to Owczarek komisyjnie uznał, że go nie zjadł, to ja się cieszę, że mu nie zaszkodziło.
A Buda zrobiła się poetycka nadzwyczajnie wprost! 🙂
Jędrzeju, a co Ty się tak tłumaczysz? Napij się Smadnego, zjedz jałowcowej i pogadaj z nami.
A ja jestem w kropeczki białe, bo jak się maluje sufity (daszek w drewutni), to chciał nie chciał, trochę skapnie na człowieka. Już się zresztą byłam obmyłam. Zaniedługo jadę na ten pokaz aero Snowbirdów, baterie naładowałam i postaram się zrobić jakieś zdjęcia. Strategicznie pojedziemy na Fort Henry, ale… ale stamtąd zdjęcia będę musiała robić w kierunku zachodnim, na miasto. Czy to jest dobry pomysł, nie wiem, bo słońce będzie w te stronę jakby… Zobaczymy, cos sie wykombinuje, zawsze będzie się można wycofać na z góry upatrzone pozycje. Temperatura w cieniu u mnie o tej porze?
33C, jak w kufę, nic nie łżę.
o, kurrrrsywa!
No to kursywą życzę wszystkim pięknych snów.
Kursywą :((((
No trudno, niech będzie z przedziałkiem na bok.
Dobranoc.
Buuuu
Buuuu
Wyprostowało się?
Hura!
Się nawystępowałam na noc. Hej. 😀
Dobranoc budowicze.
fajnie się was czyta, miałem już spać iść, ale sobie myślę, zajrzę przed snem do owczarka i to był dobry pomysł.
W sumie jak zwykle.
Pozdrowienia.
Z indianskich ksywek proponuje Spierwiastkowany Kaczor (Square rooted Drake).
Pozdrowienia
Drodzy Budowicze!
Napracowałam sie dzisiaj okrutnie, a poza tym poleciałam na wiadomo, co. Te zdjęcia niekoniecznie są w porządku od numer jeden do konca, ale nie mam sił tego układać. Podpisałam, ile mogłam.
I tu Wam bezczelnie wkleję wpis od P. Piotra, bo juz nie mam siły na nic, wyrko, wyrko! Oto wklejka:
Drogie Szampaństwo!
Jako rzekłam, tak i się udałam, gdzie trzeba. Natrzaskałam zdjęć nie powiem ile, niestety, aparat z tym lcd monitorem jest do rzyci, jeśli z tyłu podświeca słońce. Toż nie widać, co chytasz w obiektyw!
Ale troche udało mi sie załapać, dla Arkadiusa troche klimatów, które on lubi.
Wszystkie zdjęcia są robione na tzw. Kingston waterfront, czyli nadbrzeże, a co gorsza (lepsza?) downtown czyli centrum 🙂
Porobiłam troche zdjęć starych domów, nie na darmo to miasto nazywa się Limestone (wapień) City, większość starego miasta jest zbudowane z kamienia wapiennego. Wapniaki jesteśmy.
Nie wiem jak Wam, ale mnie to miasto bardzo sie podoba. Kiedys zrobię więcej zdjęć, takich ?historycznych?. Czy mówiłam, że Kingston bylo pierwszą stolicą Kanady?! No to mówię.
Sznureczek:
http://alicja.homelinux.com/news/Snowbirds/
Zaraz… to nagle mi odcięło cudzysłów?! Pozwolicie, że „spróbuję”.
Działa. No to dobranoc, bo padam na kufę!
‚Opalony Byk’ 😆
‚Ponury Totem’ 😆
‚Square Rooted Drake’ 😆 😆 😆
(trzy kufy – za refleks szachisty korespondencyjnego 😉 )
Domki piękne , można pomarzyć. Jutro zabieram się za stajnię 🙂
wspaniały tekst ,gratuluję .Chciałem tylko do całej historii dodać odrobinkę historycznej prawdy a może to mit? sami wybierzcie, – ( Kiedyś wypalił z Czejenami fajkę pokoju, ale potraktował ów uroczysty gest jako rozrywkę dobrą dla rozweselenia żołnierzy. Mówił, że nie rozumie, o co jego przeciwnikom chodzi. Czejenowie przysięgali, iż mu poprawią słuch. „Opowiedziały mi dwie kobiety ze szczepu południowych Czejenów – wspomina Indianka Kate Bighead – że były po Little Big Horn i znalazły ciało Długowłosego. Przyglądały się mu, aż nadjechało kilku Dakotów, którzy chcieli go posiekać, ale kobiety powiedziały, że on należy do Czejenów. Więc Dakotowie ucięli mu tylko palec i odjechali. Wtedy kobiety przekłuły mu szydełkiem uszy aż do środka głowy, żeby polepszyć mu słuch, bo przedtem źle słyszał to, co nasi wodzowie powiedzieli mu, kiedy palił z nimi fajkę pokoju. A powiedzieli mu, że jeśli złamie obietnicę i będzie walczyć z Indianami, Wielki Duch sprowadzi nań śmierć z naszych rąk”)
Na mój dusiu! Z tym kiepskim słuchem pona Custera to moze być prowda! No bo po co on mioł długie włosy? Pewnie właśnie po to, coby wte, kie cegosi nie dosłysoł, mógł tłumacyć, ze to z powodu zasłaniającyk usy włosów, a nie z powodu kłopotów ze słuchem. Ale nie z siumnymi Czejenami takie numery! 😀