Bejsbol
Znocie sie na bejsbolu? Jo zupełnie sie nie znom. Wiem ino telo, ze jeden zawodnik rzuco tamok piłkom, inksy próbuje odbić jom takim specjalnym drągiem, a jeśli nie odbije, to jesce inksy chyci jom w wielkom rękawice. Ale jak wielkom! Krucafuks! Takie coś to powinno słuzyć do głaskania słoni abo hipopotamów, a nie do chytania maluśkiej piłecki!
No a jeśli temu zawodnikowi z drągiem udo sie piłke odbić, to co robi? Ano rzuco ten drąg i… uciekaca! Na mój dusiu! Cy ftosi widzioł, coby poni Radwańska po odbiciu piłki rzuciła swom rakiete i uciekła? No przecie ze nie! Bo kieby tak robiła, to by syćkie mece przegrała. A ona wygrywo. A jeśli przegrywo – to ino z najlepsymi. Tymcasem w tym bejsbolu mozno drąg rzucić, uciec i… tako uciecka wcale nie musi wieść ku przegranej. Dziwne to. Sakramencko dziwne.
Ta mojo niewiedza o bejsbolu jest tak wielko, ze jaz zdziwiłek sie, kie przecytołek w internecie, ze według pona Normana Daviesa ta gra wywodzi sie od nasego polskiego palanta. Podobno w Bożym igrzysku pon Davies tak napisoł. A jo przecie to Boże igrzysko przycytołek od deski do deski (dwie śród-deski po drodze pokonując: końcącom tom pierwsy i rozpocynającom tom drugi). Cytołek barzo dokładnie, a jednak… tej wzmianki o bejsbolu zupełnie nie boce. Wyleciała z mojej owcarkowej głowy tak jak casem piłka mocno odbito przez bejsboliste wylatuje poza boisko.
Ino jeśli z tymi polskimi korzeniami bejsbola to prowda, cemu nie pozostoł on przy swej storodownej nazwie? Hmmm… pewnie dlotego, ze „palant” znacy po angielsku: „mrówka kumpla”. I pewnie syćka w Hameryce myśleli, ze w tej grze idzie o rzucanie nie piłkom, ino pozyconom od przyjaciela mrówkom. A spróbujcie takim maluśkim owadem rzucić. Obacymy, jak daleko rzucicie. I dlotego właśnie nazwe trza było zmienić. Coby nic nikomu sie nie myliło. A kie juz zmieniono, to zaroz pikny hyr o tej grze po całej Hameryce sie rozeseł.
Dzisiejsy Hamerykanin nie musi wiedzieć, ftóre miasto było najwozniejse w zyciu wielkiego hamerykańskiego pisorza, autora Ostatniego Mohikanina, pona Jamesa Fenimore’a Coopera. Musi za to wiedzieć, we ftórym mieście zacęła sie historia hamerykańskiego bejsbola. Samo miasto pona Coopera nie cuje jakosi potrzeby, coby kwolić sie związkami z hyrnym pisorzem. Niby jakisi pomnik mu tamok postawili, ale mało fto zwraco na niego uwage. Kieby pewnego dnia złodzieje go ukradli – więksość mieskańców pewnie by nawet tego nie zauwazyła. Natomiast miasto bejsbola – ooo! – ono na kozdym kroku przybocowuje i miejscowym, i przyjezdnym, ze ten umiłowany przez Hamerykanów sport narodził sie tutok! Nika indziej, ino właśnie tutok! Do zodnego sklepu tamok nie wejdziecie, coby sie o jakisi bejsbolowy gadżet nie potknąć. A kie juz sie potkniecie, to nie wylądujecie na nicym inksym jak na jakimś kolejnym bejsbolowym gadżecie.
Jak sie nazywo to miasto pona Coopera? Cooperstown. A jak sie nazywo miasto bejsbola? Ano… tyz Cooperstown. I to wcale nie som, moi ostomili, dwie rózne miejscowości o tej samej nazwie. To jest jedno i to samo miasto, połozone nad piknym jeziorem Otsego w stanie Nowy Jork. Miasto, ftóre być moze juz wkrótce zabocy, ze tamok zył hyrny pisorz, ale tego, ze tamok narodził sie hamerykański bejsbol – nie zabocy nigdy!
A kielo Holiłud naryktowoł filmów, ka w bejsbola grajom – tego bez benedyktyńskiej cierpliwości policyć sie nie do. Nieftóre z nik som całkiem dobre. Na przykład Ich własna liga z poniom Geenom Davis i ponem Tomem Hanksem. Abo Urodzony sportowiec z ponem Robertem Redfordem. I wiele inksyk. Ale naryktowano tyz wiele takik, ftóre som sakramencko nudne: aktorzy do rzyci, rezysery jesce gorse, wartość scenariusa to skaranie boskie, a o muzyce i zdjęciak to juz lepiej w ogóle nic nie godać. Mi jednak jedno rzec w tyk filmak barzo sie podobo. Wiecie co? Kapecka tajemnicości. Tajemnicości, ftóro piknie promieniuje z telewizora właśnie wte, kie bohaterowie filmu w bejsbola grajom. No bo skoro jo z przepisów tej gry nic a nic nie rozumiem, skoro jej reguły som dlo mnie niepojęte, to inksej mozliwości nimo – magicno, niezwykło aura musi sie wytworzyć! I dzięki niej nawet najgorsy, najnudniejsy film zaroz w moik ocak piknie zyskuje. Dlotego, moi ostomili, jo piknie pytom – jeśli ftosi z wos zno sie na zasadak gry w bejsbola, to niek nigdy mi ik nie objaśnio. Nigdy! Niek kiepskie filmy, we ftóryk w tego bejsbola grajom, zachowajom dlo mnie przynajmniej te odrobine uroku. Uroku sekretu i tajemnicości. Hau!
Komentarze
Pan Davies ma racje. Korzenie to polski palant a nie Cooperstown. Sam Owczarku przyznajesz ze to malo zrozumiala dyscyplina – ktoz rzuca sprzetem sportowym ktory sluzy do gry, w czasie gry. Palant tylko czyz nie. „Ty palancie”, ten nasz przerywnik naukowo potwierdza gdzie nalezy szukac korzeni bejsbola. Pewno w Biskupinie, sadzac po ilosci odkopanych plotow.:)
Tradycyjnie podczas kazdej gry w bejsbola kibice spiewaja
‚Take me out to the ball game
Take me out with the crowd.
Buy me some peanuts and cracker jack
I don’t care if I never get back.
(…)
For it’s one, two, three strikes, you’re out.
At the old ball game.’
‚One, two, three strikes, you’re out.’, czyli do trzech razy sztuka.
Dobrze, ze znajomosc zasad gry w bejsbola nie jest wymagana, aby mieszkac w Hameryce. Wtedy musialabym miec nie trzy szanse, tylko trzydziesci, albo wiecej. 🙂
Tutaj kibice na Safeco Field spiewaja te piosenke. Seattle Mariners grali z Detroit Tigers.
http://www.youtube.com/watch?v=J2FOUFaE-RE&feature=related
Owczarku,
obawiam się, ze moja znajomość zasad tego sportu jest równa twojej… 🙂
Swoją drogą -co za niewdzięczny naród! Tak zapomnieć o zasługach pana Coopera 🙄
Widzę, ze nie dość, iż stawiają czasowy szlaban na wizyty w budzie to zegar tyka im wg jeszcze sobotnich zasad! 😀 U mnie dopiero co minęła siódma.
Mój osobisty przyczynek do polskich korzeni (i polskiego ‚osadzenia’) bejsbola to trwanie w pamięci piosenki Grupy Pod Budą „Nie patrz na to miła”
z frazą:
tutaj się zabawą żyje, za to tępe rządzą głowy
a czasami kretyn z kijem bejsbolowym
I dalej
nie patrz miła na to wszystko, człowiek musi się szanować
niech nie schyla się za nisko twoja głowa
lecz na chwilę, moment jeden, za co z góry ci dziękuję
otwórz oczy tylko, kiedy mnie całujesz
a na resztę zamknij oczy, moja miła
pod powieką znacznie lepsze są obrazy
i w tym nasza siła, i w tym nasza siła
że umiemy jeszcze czasem marzyć
Tekst zawiera aluzje do kilku wydarzeń sprzed ponad dekady, niekoniecznie wesołych. Jego miękki eskapizm uderzył mnie jednak bardzo na plus… tuż po powrocie w marcu 1999 z długiego pobytu w Anglii… jako kolosalnie kontrastujący – swym polskim (słowiańskim?) zatroskaniem – z brytyjskimi klimatami fin de Millenaire: wiecznego, głupiutkiego 3xs (sex-slimming-shopping)… ‚Szokiem’, że taką piosenkę w ogóle można grać na okrągło w ‚mainstreamowym’ radio… nawet jeśli jest to całkiem niezłe wówczas Radio Kraków, którego przebojów słucha ‚nawet’ profesura z wielkimi nazwiskami… i je komentuje na antenie 😮
Ale obiektywnie rzecz ujmując – optymistyczna to ta piosenka nie jest… więc gdyby nie te przymilne wiolonczele… 😉
W sumie ‚kretyn z kijem bejsbolowym’ brzmi mi równie mocno, jak ‚palant’, więc widocznie tak czy owak ‚dziwne’ sporty i ich nazwy prowokują do twórczości na niwie agresji słownej…
Żeby jednak uniknąć dalszych dywagacji i zbyt daleko idących tez – nie wypowiem się już o ani jednym z wieeelu 😉 skojarzeń, jakich pretekstem jest postać pisarza Coopera. Co za dużo, to dla komentarza stanowczo niezdrowo 😉 😀 … a i dla komentatora 😈
Palant to mnie się brzydko kojarzy, jak można tak się przezywać 😉
W grze tej, kij do uderzeń nazywany jest bijakiem lub palestrą.
Czyżby to znaczyło , że prawnicy są ….? (fe nieładnie)
Jeszcze gorzej jeżeli uświadomimy sobie ,że palestra to część gimnazjonu.
W gimnazjum też….. ?
Na szczęście palestra była przeznaczona do ćwiczeń w zapasach i boksie i stąd zapewne nazwa związana z uderzeniami.
Uf, bo już się bałem co z tego wyjdzie. 🙂
„Boże igrzysko” niestety nie dla mnie (dałem radę przeczytać tylko pierwszy tom).
Hm! Jakiś dziwny jestem, a bo co?
Bo chodzi o to, że mnie się palant kojarzy z … palantem; nie z politykiem X, ani Y; nie z sąsiadem z przeciwka, nie z policjantem, który mi wlepił mandat; a właśnie z prawdziwym palantem.
I kiedy, zgodnie z basinym cytatem:
„… na resztę zamknij oczy, (…)
pod powieką znacznie lepsze są obrazy
i w tym nasza siła, i w tym nasza siła
że umiemy jeszcze czasem marzyć.”
zamykam oczy, … to widzę łąkę pod lasem; dwie grupy chłopaków, z dwóch szkół; dziewczyny, które przyszły kibicować; kije i skórzane piłki do gry.
Tak, … bo piłki na szkolnym wyposażeniu były skórzane, chociaż lepsze były lanki, dalej leciały …! Tak to bywało! 😉
Acha, byłem dobry w łapaniu piłki „na kampę”. 🙂
Przepraszam za ckliwienie!
Jeśli chodzi o zasady gry w bejsbol, to należe do większości budowej – nic nie rozumiem! Ale chyba młodzi ludzie ze schludnymi fryzurami doskonale pojęli tajniki tej gry, bo tylu ich chodzi po ulicach ze sprzętem sportowym. 😉
Jędrzeju, na co Ty łapałeś tę piłkę?!
Dzień dobry
Co za pogoda. Deszcz i sennie. Rzec by można barowa.
I takie! Pliski i palant posły se we świat, tam sie poprzeprawiały,zaceny nazywać po tamtejsemu. Tak sie to opacnie wyobyrtało, ze po wrócyniu to palanty walo bejsbolem po łbak a nie w piłke. Lyniom to wygoda. Nie trza gonić ani uciekać. Piłki nie łozbijes, a łeb zodno śtuka. Wyndrujęcy syćko sie łozwijo i mienio, ale cy w te strone?
Panie Jindrzeju nie przepytujcie, casem hoćkomu i za Cysorzem cliwo.
To moze i krykiet z Polski pochodzi? Bo to tez taka gra, ktorej chyba nikt poza Anglosasami nie pojmuje… 🙂 ?
Owczarku, gdyby Agnieszka zaczela rzucac rakieta, to nawet ucieczka nie uratowalaby jej przed kara; takie wybuchy emocji nie sa wcale dobrze widziane w tym sporcie. Mina pokerowa i takiez zachowanie obowiazkowe!
Zgadzam się, barowa i zaraz walnę nosem w klawiaturę, tak sennie. Za oknem ponuro i mokro.
A mnie się rzuciło w God’s Playground od razu właśnie to o bejsbolu, że to nasz palant. Ni cholery nie znam zasad. Wiem tylko, ze ostatnio głośno było o bejsbolistach tutejszych, bo cos tam pobierali, jakieś substancje zakazane. No i zarabiają krocie (to mają za co pobierać).
@baba: aliści bad boys & bad girls to całkiem pokaźny rozdział w annałach historii tenisa…
Krykiet faktycznie jest hermetyczny. Choć rozumie go i pasjonuje się nim całe byłe Imperium Brytyjskie. Kilka razy usiłowałam zrozumieć… a nawet nauczyć się reguł 😉 🙄
Hej Jedrzeju
To ty grales w softballa nie bejsbola. To gra dla panienek raczej jest. Pewno miales tam symaptie.
Na ostatniej Olimpiadze zenska druzyna amerykanska przezyla straszna tragedie. Chcialy „do trzech (kolejnych) razy sztuka” zdobyc zloto i w finale przegraly chyba z Japonia. Tym bardziej bolalo ze ostatni raz ta dysciplina sportowa byla na Olimpiadzie.
Kochany Owczareczek zawsze wyciagnie cos, co przywieje dalekie wspomnienia i flavour tego kraju. Pranie baseballowe przeszedl moj mozg, nerki i kieszen kiedy, jeszcze w wieku mocno „bawolkowatym” pociecha zyczyla sobie bywac na meczach baseballu, kiedy by to nie bylo i bez wzgledu na pogode. Ladowal mi do Oldsmobila jeszcze kilku kolesiow i… hajda na Comiskey albo Wrigley ! Stare, wyswiechtane chicagowskie stadiony otoczone domami, w ktorych miejsce u okna wynajmowalo sie za $5.00. Sezon zaczyna sie, kiedy pogoda sie konczy. Zimno, wietrzno, glosno i nudno, jak wszyscy diabli. Mecz baseballu to raczej piknik rodzinny czy towarzyski niz sportowe emocje. Kiedys, moje demoludowe goscie nadziwic sie nie mogly: kto kaze tym tysiacom na stadionie wstawac i spiewac hymn z reka na sercu ?! Tak sami z siebie ? Pewno wszyscy na narkotykach….Huk rozmow, smiech, luzna atmosfera, podlana piwkiem podpartym hot dogami, chipsami. A na murawie, od czasu do czasu, jakis facio strzeli pileczka w drugiego, ktory kuca i pobuje zlapac, trzeci z wielka pala chce zbic pileczke, potem dwie sekundy gonitwy za pilka, oglaszaja innig, lub nie i znowu zawodniki stoja, sie przechadzaja, zuja gume, pluja obficie, pogaduja, gapia sie na trybuny i maja dobre piec minut do nastepnego strzalu. Trybuny zyja atmosfera tego pasjonujacego pojedynku, hucza spiewem i dopingiem. Zimno jak diabli. Bawolek i jego kolezki bez przerwy wysylaja mnie na dol, do korytarza pod trybunami, po kolejne hot dogi, chipsy i Coca – Cole. Latam, nosze i licze godziny, zeby to sie wreszcie skonczylo…. Barlogi – tatusie, co odprawily swoich synalkow z nami, nie odzialy ich przyzwoicie, walaja sie przed TV i nie mysla, ze ja musze kazdemu kupic jakas kurtke i cos na leb, bo przywiozlbym do domu piec zasmarkanych sopli. I pasc junk food przez kilka godzin. I kupic kazdemu pamiatkowy folder, czapke, fotografie, gwizdek czy inny swizdek. Chcialem, zeby moj, jak ja teraz, nie byl ignorantem i prosperowal dobrze w kraju, gdzie baseball to religia. To latalem, obslugiwalem, karmilem, prowadzalem go klopa i udawalem, ze mnie ten mecz strasznie (!?) interesuje. Windy City w listopadzie przewieje cie wiatrem od Michigan tam i z powrotem, to pokrzepialem sie winkiem przy bufetach tuszac, ze w tym madrym kraju nikt mi w balon nie kaze dmuchac, poki bede jechal by the book. Nie martw sie Piesku, ze nie znasz regul baseballa – ja tez nie znam. Baseball to swieto i tradycja, atmosfera stadionu, friendly gathering, spiewy i pogaduchy, tak jest amerykanski jak schabowy – polski. A – na schabowych to ty sie przecie znasz ! Zycze ci samych z kosteczka i dzieki za wyciagniecie pieknej amerykanskiej tradycji.
Basiu – co do rugby – dla obserwatorow a-estetyczny, zgadzam sie! Ale: moj syn byl przez kilka miesiecy w szkole w Irlandii i pokochal rugby! I w tej szkole chyba nie bylo chlopca, ktoremu nie swiecily sie oczy, gdy mowa byla o rugby.
W ubieglym roku bylismy kilka dni w Paryzu w czasie mistrzostw w rugby. Trafilismy do irlandzkiego pubu w wieczor meczu Irlandii, juz nie pamietam z kim – atmosfery, jaka tam panowala nie da sie opisac. To byla ekstaza i absolutna milosc do swiata! Kibice roznych narodowosci zjednoczeni wspolna namietnoscia. Po prostu piekne. 🙂
Ladnie to opisales, G. Okon. W dniu waznego meczu wszystkie promy prowadza do Safeco Field. Cale rodziny z dziecmi na malych przyczepkach bez pospiechu schodza sie na stadion. Poprzedniego dnia przylatuja kibice z Tokyo, aby obejrzec swojego Ichiro Suzuki w barwach Seattle Mariners. Po meczu wszystkie promy i samoloty wracaja skad przyjechaly.
@baba: Ten tekst był pisany z przymrużeniem oka… większym, niż inne w tamtej serii. Bo tak naprawdę ruch zawsze będzie ruchem. A do tego rywalizacja, reguły fair play, szkoła, koledzy, inne lojalności i sentymenty… – pięęęękna sprawa!… Niezależnie od tego, jak mocno sobie żartują czy ironizują postronni, nie wychowani w kulcie danej dyscypliny 🙂
Basiu, jasne! Moze moje wyszlo za powaznie 🙂 Nie chcialam Cie, bron Boze, nawracac 😀
Nic a nic nie znam się na bejsbolu i w ogóle na sporcie. 😥
Jeśli chodzi o sport w ogóle, to mnie nieustannie zdumiewa, że u nas do sportu zalicza się szachy! (tu wybałuszone ślipia). Chodzi o gimnastykę umysłową?
Ciao amici,
a ja Wam powiem,ze bejsbolu tez nie kapuje,ale mam w domu pilke do tej gry!!Bardzo ladna rzecz,dostalam w prezencie od syna(!) Pileczka ta jest tak twarda,ze mocno uderzona moze nawet zabic!!!!!!Oczywiscie jesli trafi nieszczesnika w glowe.
Niedaleko mego domu,o rzut kapciem, jest boisko lokalnej druzyny.Kiedys stalam przy parkanie,tuz za nim trenowali zawodnicy.Jeden z nich tak nieszczesliwie rzucil pilka,ze bylby mnie do Bozi poslal!!Od tego czasu staje w bezpiecznej odleglosci od boiska.
Lubie sport,bo lubie emocje z nim zwiazane.A zeby sie czyms pasjonowac,to trzeba miec chyba zielone pojecie o rzeczy.Kiedys nie mialam takiego o golfie,teraz mam i nawet mnie juz nie nudzi.
A jak sie samemu gra,no to na taki tenis moge w nieskonczonosc…………..
Chyba pijde juz sobie,bo ktos naprawde rzuci czyms ciezkim 😉
Acha,Owcarek wspominal o filmach!!
Wrocilam wlasnie z kina.Bylismy na brazylijskim filmie „Estomago”.
Dobry film.Takie polaczenie kilinarno-komediowo-kryminalne,ze szczegolnym naciskiem na to pierwsze!!!!!Cos dla sasiedniego blogu Pana Piotra 🙂
Ps mialo byc w poprzednim wpisie ….pojde sobie,a nie ‚pijde” 🙁
Na bejsbolu się nie znam, z obserwacji wiem, że ważne są jakieś „homrany” 😯 Nasza panienka w szkole gra w rugby i to lubi, a nasz Vito przez wiele lat lubiał grywać w catball, gdzie on był piłką rzucaną z rąk do rąk 😯 Zwijał się w kłębek i fruwał. Ale on lubi też wozić się na deskorolce 😯 Teraz go trochę oszczędzają, bo jakby go kto upuścił… 🙄
Oj stareńki ja, stareńki! 😉
Parę godzin mnie nie było, a tu wielki świat; baseball, rugby, stadiony,bontony; a o palancie tylko ja posmęciłem.
Widać nie te czasy …
Jan mnie nawet pouczył, że pewnie grałem w softballa z panienkami.
Z panienkami też, ale softball …?
Nawet nie bardzo potrafię wyjaśnić TeżAlicji co to była kampa. Najłatwiej byłoby pokazać, ale chyba … już nie te lata, nie ten wzrok. 😉
Jędrzeju, a to mnie zaintrygowałeś! Jak to, nie potrafisz wyjaśnić?! Ty się nie zasłaniaj latami i wzrokiem, cały dzień czekałam na wyjaśnienie! 🙂
Don Alfredo, mój pies dłuuugo uprawiał skok przez płotki 🙂 ale z wiekiem i przybywającym sadełkiem przerzucił się na podkopy, w czym również osiągnął formę mistrzowską 😉 zmuszającą do ułożenia płyt wzdłuż bramy 🙂
…cóż -jak to w życiu -nie wszyscy sportowcy są należycie doceniani 😉
TezAlicjo, a co powiesz na to, ze filatelistyka tez jest sportem i do tego dyscyplina olimpijska? 🙂
baba – teraz to se jaja robisz, co?
No więc z tą kampą, to jest tak:
W palancie, jak w polityce; jedna drużyna jest na bazie, a druga w polu.
Jak ktoś z bazy wybije piłkę kijem, a ktoś z pola złapie ją jedną ręką z powietrza, to, to jest właśnie kampa! I wtedy następuje zmiana miejsc; drużyna z pola idzie na bazę, a ta z bazy spada na pole; całkiem jak w polityce. 🙂
Nie wiem, jakich swietych na swiadkow wezwac? Serio, serio 🙂 Znam nawet kogos, kto za zbieranie znaczkow dostal medal, najpierw w Atenach a teraz i w Pekinie!
A z filatelistyką, to było tak:
W pokoju, na kanapie siedzą dwie paniuśki i jedna mówi do drugiej:
– A mój mąż, proszę Pani, jest sławnym syfilitykiem …
– ?
A zza drzwi rozlega się głos tego sławnego męża:
– Kochanie dwieście razy mówiłem Ci, że jestem filatelistą!
Stare! 😉
Witojcie, ostomili! To jo dopiero dzisiok – zaległości w lekturze komentorzy spod poprzedniego wpisu odrabiając – dowiedziołek sie, ze z okiem Mysecki syćko juz jest piknie, a pewnie wkrótce z drugim okiem tyz bedzie piknie. No to zdrowie obu Myseckowyk ocu!!!! 🙂
I wycytołek jesce, ze jakisi sakramencki ślaban droge ku mojej budzie zagradzoł. Na mój dusiu! Mom nadzieje, ze to sie zbyt cynsto powtarzać nie bedzie. W końcu Owcarkówka to nie przejazd kolejowy. Nie potrzebuje ślabana 🙂
Do Janicka
„‚Ty palancie’, ten nasz przerywnik naukowo potwierdza gdzie nalezy szukac korzeni bejsbola. Pewno Biskupinie, sadzac po ilosci odkopanych plotow.”
Na mój dusiu! Janicku! To jest epokowe odkrycie! Te syćkie drewniane palisady to nie były – jak dotąd mylnie sądzono – zodne fortyfikacje, ino w kozdej kwili gotowe do gry kije bejsbolowe! 🙂
Do Orecki
„Dobrze, ze znajomosc zasad gry w bejsbola nie jest wymagana, aby mieszkac w Hameryce. Wtedy musialabym miec nie trzy szanse, tylko trzydziesci, albo wiecej.”
A cy nadal, Orecko, wymagano jest znajomośc nazwisk syćkik hamerykańskik prezydentów? Bo wiem, ze kiesik tak było. Nietrudno zgadnąć, ze najłatwiejse zadanie mieli ci, co o hamerykańskie obywatelstwo starali sie za prezydentury pona Waszyngtona.
A przez wzgląd na wiadomy film z Raynkom jo tyz byk, Orecko, barzo chętnie pokibicowoł druzynie Seattle Mariners 🙂
Do Małgosiecki
„Tak zapomnieć o zasługach pana Coopera”
Ale my bocymy, Małogosiecko! Bo kie u nos powstanie listopadowe o ślebode walcyło, to w Hameryce pon Cooper piknie nasom sprawe popieroł. I to jest wystarcająco pikny powód, coby pić za jego zdrowie 🙂
Do Basiecki
A mi, Basiecko, zaroz przybocyło sie, jak kiesik mojo gaździna spotkała nie jednego, ba jaze trzek „kretynów z kijami bejsbolowymi”
http://owcarek.blox.pl/2006/02/MURZYN.html
No ale piknie se z nimi poradziła!
„Krykiet faktycznie jest hermetyczny”
Mało ze hermetycny, to jesce sakramencko dziwacny: gro sie tamok przy uzyciu flamingów, jezy i żołnirzy. Cytołek „Alicje w Krainie Czarów”, więc wiem 🙂
Do Zbysecka
„‚Boże igrzysko’ niestety nie dla mnie (dałem radę przeczytać tylko pierwszy tom).”
To, Zbysecku, lepiej świadcy o Twojej pamięci niz o mojej, bo wątpie, coby w pierwsym tomie była ta wzmianka o bejsbolu. Miołeś więc prawo nie bocyć 🙂
Do Jędrzejecka
„dziewczyny, które przyszły kibicować”
Aaa, no prose, Jędrzejecku! A więc czirliderki tyz w Hameryce wzięły sie od nos!
Za to co to jest ten softball, to jo nawet nie wiem. Moze to tako piłka nozno, ze ftórej usło powietrze? 🙂
Do TyzAlecki
„Jeśli chodzi o zasady gry w bejsbol, to należe do większości budowej – nic nie rozumiem!”
Kiebyśmy jednak zamarzyli kiesik, coby zagrać, to przynajmniej juz wiemy, fto spośród nos jako jedyny nadoje sie na trenera – Jędrzejecek!
„u nas do sportu zalicza się szachy! (tu wybałuszone ślipia). Chodzi o gimnastykę umysłową?”
A mnie ciekawi, TyzAlecko, cy w tym sporcie tyz jest kontrola antydopingowo 🙂
Do Grazynecki
„Co za pogoda. Deszcz i sennie. Rzec by można barowa.”
Cóz, Grazynecko, barman tyz musi z cegoś zyć.
A ku komentorzom spod poprzedniego wpisu jesce wracając i ku tej doktórce, co Ci, Grazynecko apap zaleciła, to jo wiem, ze z tym tyz trza ostroznie. Znom przypadek osoby, ftóro po apapie miała halucynacje. I kilka przypadków inksyk osób, ftórym po apapie w głowak sie krynciło (stąd śmiac mi sie fce, kie widze reklame apapu gwarzącom, ze po tym leku śmiało mozno prowadzić auto). Ale som tyz i tacy, ftórym apap zodnyk skutków ubocnyk nie ryktuje. Moze więc Tobie tez nie wyryktuje. Przecie nie moze być tak, coby syćkie leki Ci skodziły. To z rachunku prawdopodobieństwa jasno wyniko, ze ftóryś wreście pomóc musi! 🙂
Do Józeficka
„Panie Jindrzeju nie przepytujcie, casem hoćkomu i za Cysorzem cliwo.”
I to casem nawet postaciom publicnym za cysorzem sie ckni, Józeficku! No choćby ponu Mazanowi, co to napisoł „Zdarzenia z życia naszego monarchy czyli 142 c.k. historie”. Abo ponu Makłowiczowi, co napisoł „ck kuchnie” 🙂
Do Babecki
„To moze i krykiet z Polski pochodzi?”
Jeśli nie sam sport, Babecko, to nazwa na pewno. Nimom wątpliwości, ze jakiemuś Anglikowi tak piknie polski krokiet zasmakowoł, ze postanowił okrzcić jego imieniem swojom ulubionom gre.
A o przepisak ragby to jo jakiesi tam pojęcie mom – i dlotego ta gra nimo dlo mnie telo uroku tajemnicości co bejsbol 🙂
Do Alecki
„A mnie się rzuciło w God’s Playground od razu właśnie to o bejsbolu, że to nasz palant.”
Widocnie, Alecko, jesteś lepsym jasnowidzem niz jo. Bo cytając te ksiązke przewidziałaś, ze bedzies rykoktowała komentorz o besjbolu. A jo nie przewidziołek, ze bede ryktowoł o tej grze wpis 🙂
Do Okonicka
Okonicku, przecytawsy Twom piknom opowieść, ka zbocowujes, jak to na mecu bejsbolowym byłeś, dosłek do wniosku, ze właściwie to jo mógłbyk być tym bejsbolowym zawodnikiem (przynajmniej do łapanie piłki, bo z rzucaniem i odbijaniem mógłbyk miec pewne tudności). A ze nie rozumiem przepisów, to chyba nie jest zodno przeskoda? 🙂
Do Hortensjecki
„Nic a nic nie znam się na bejsbolu i w ogóle na sporcie.”
Ooo! No to Tobie to dobrze, Hortensjecko! Przyjemność mos z oglądania syćkik filmów o sporcie. A jo ino z oglądania filmów o bejsbolu 🙂
Do Anecki
„Jeden z nich tak nieszczesliwie rzucil pilka,ze bylby mnie do Bozi poslal!!”
Na mój dusiu! Anecko! To przy tyk mecak bejsbolowyk sprzedajom jakiesi kosulki, jakiesi copecki, jakiesi hot-dogi. A to przede syćkim zbroje rycerskie powinni sprzedawać!
A o tym „Estomago” postarom sie bocyć. Moze kiesik w kinie w Nowym Targu bedom grali? 🙂
Do Alfredzicka
„nasz Vito przez wiele lat lubiał grywać w catball, gdzie on był piłką rzucaną z rąk do rąk Zwijał się w kłębek i fruwał. Ale on lubi też wozić się na deskorolce”
I w catball groł, i w deskorolke groł – z tego wychodziłoby, ze był dwuboistom, Alfredzicku 🙂
Do Emilecki
„mój pies dłuuugo uprawiał skok przez płotki”
Pikny sport, Emilecko! Tyz go casem uprawiom. W końcu kie między świętym Wojciechem a świętym Michałem na holi siedze to muse mieć kondycje nie gorsom niz wilki, co to na nase owiecki dybiom 🙂
Jędrzeju,
ale jak to mówią- jare 😀
Acha, to troche jak w tym dowcipie:
Mowi jedna pani do drugiej:
-moj maz wrocil wczoraj znienacka!
A druga pani na to:
A czy w Nienacku ladnie?
Tez stare 🙂
Owczarku,
Tutaj sa przyklady pytan, o ktorych piszesz. Nie widze pytania, aby wymienic wszystkich prezydentow w kolejnosci lub nie.
Na szczescie rowniez nie widze pytania, aby wyjasnic zasady gry, o ktorej dzisiaj rozmawiamy. 🙂
http://usgovinfo.about.com/blinstst.htm
Mnie zawsze śmieszył taki oto dowcip:
Spotyka się dwóch ze słuchawkami na uszach
-Gdzie idziesz? Na ryby?
-Nie. Na ryby.
-A to szkoda. Myślałem, że na ryby….
Zupełnie jakbym ze swoim dzieckiem rozmawiała. Nawet dziś tak było. Pytam, czy głodna, a gdy podaję jedzenie,córa bardzo ździwiona oznajmia, że jest najedzona. 🙂
Napisałam komentarz i mi zjadło. 🙁
Ucieszyłam się z JanickaCzydziestoCzeciego i Don Alfredecka. 🙂
Wymyśliłam też koncept, że widocznie jest jakiś światowy bejsbol, bo ostatnio cała Europa szukała bazy amerykańskiej w Polsce, z czego wyciągnęłam wniosek, że w tej światowej grze bazy są ukryte i trzeba je dopiero odnaleźć.
6969- pierwszy raz mam taki dziwnego kota.
Idę poczytać resztę. 🙂
Mt7,
Ciekawe tylko kto aktualnie trzyma kij? 😯
W Polsacie leci Bezsenność; Al Pacino, jak zwykle świetny; Robin Wiliams, też.
Całą treść można sprowadzić do panazagłobowego:
„Złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma”, ale jak wspaniale można to opowiadać!.
Tyko, ile razy można z przyjemnością oglądać ten sam film?
Chyba, że to jest Rio Bravo. 🙂
Uuu! Od strony admina EMTeSiódemeckowego komentorza tyz nimo. Cyli zjadło na amen 🙁
„Bezsenność” to dobry film, ino kie na niego pozirom, to jo sie nadziwić nie moge, ze pon Robin Williams jest… cornym charakterem!!!!
A tyk pytań na obywatelstwo hamerykańskie kapecke jest. Ale jo se myśle, ze na to pytanie numer 79 to jo juz wycerpującej odpowiedzi udzieliłek wpisem z 11 lutego 🙂
Ooooo, jest jeszcze Józef i Zbyszek, i Okoń. 🙂
Jak o sporcie, to panowie pierwsi.
Don Vita na deskorolce widziałam chyba na jakiś zdjęciu, ale kocia piłka warta chyba była uwiecznienia na filmie.
Pozdrówka dla zasłużonego seniora.
Ana napisała, że piłką bejsbolową można zabić.
Mnie kiedyś zabiła (prawie) piłka tenisowa.
Już pisałam o tym kiedyś.
Był kawałek betonowego murku wielkości trzepaka, wolno stojący, oblegany z dwu stron przez trenujących uderzenia graczy. Ja niebacznie wychyliłam się nadmiernie zza murku i dostałam taką bombę w twarz, że padłam. 🙁
Pochwalę się, że nad ranem skleroza mnie na chwilę odpuściła i przypomniało mi się, że mam zapasowy dysk i na nim zapisywałam zdjęcia, których nie mogłam wczoraj znależć.
A co to będzie, jak mnie nie odpuści o żadnej porze.
Teraz sobie zobaczę, co ja tam mam na tym dysku.
Dawno nie było Blejkowego, pewnie spieszy się z domem przed zimą.
Owczarku,
Cos mi sie wydaje, ze znasz odpowiedz nie tylko na pytanie numer 79 🙂
Pytanie numer jeden w przyszly wtorek, to kto bedzie nastepny. Czy takie pytanie jest na dzisiejszym egzaminie?
Owczareczku jesteś super cudowny i przewspaniały w tym komentarzu o apapie.(23:09). Ja wykryłam ,że dobrze mi zrobił na dzisiejsze bóle i złe samopoczucie validol , ciepły termofor i trzy godzinne leżenie pod kołdrą ( czyli znane skąd inąnd LB=leżenie bykiem 🙂
Czemu dziś nie ma żadnej kołysanki ??
Dobranoc.
Ano tak … już gwiazdy lśnią. 🙂
Moze jesce bedzie? Ale jo juz bez kołysanki jakosi usypiom, więc zaroz w budzie se legne.
A! Przed kwileckom napisołek maila do redakcji internetowej z prośbom, coby poprawili godziny komentorzy na cas zimowy. To moze niedługo poprawiom?
A teroz juz dobrej nocki, ostomili! 🙂
O! Napisołek: „Moze jesce bedzie”, a w tym casie Jędrzejecek sprawił, ze juz jest! 🙂
No to jesce roz dobrej nocki 🙂
Jędrzej jest taki akuratny w usypianiu gości w budzie. 🙂
Ja też mówię dobranoc – ale mam od razu na poranne przebudzenie coś wspaniałego dla ciała i ducha
http://pl.youtube.com/watch?v=0_OoqkS_obY&feature=related
Dzieńdobry,
wlaśnie wysluchalam na pobudkę Marsza, którego polecala Grażyna, dzięki. 🙂
Dzień dobry
Ten poranny marsz i Riccardo Muti przypomniał mi pewną historię związaną z tym dyrygentem. Był kiedyś taki czas , że z moją córką pojechałyśmy do Mediolanu . Jechałyśmy bardzo wiele godzin , pociągiem , z dwoma przesiadkami a noclegi miałyśmy zarezerwowane w bardzo tanim hoteliku , który przypominał „pokoje na godziny”.
Przede wszystkim pobiegłyśmy do La Scali po bilety. Okazało się w kasie ,że jest tylko jeden, jedyny bilet na wieczorny koncert . Miała być wykonana V i VI Symfonia Bethovena a dyrygować miał Muti.
Wzięłyśmy ten jeden bilet. Wieczorem , przyszłyśmy na koncert. Córka spytała ( po angielsku) pana , który wpuszczał na koncert – gdzie mama ( czyli ja) może bezpiecznie poczekać te dwie godziny , aż się skończy koncert. Pan się zaintersował – skąd jesteśmy i czemu tylko mamy jeden bilet. Gdy się dowiedział , że przyjechałyśmy z Polski – bardzo się ucieszył.
-Papa Polako – zaczął wykrzykiwać z radością.
– Moment..moment,., -ruchem ręki kazał nam poczekać i po chwili wrócił z innym panem i obaj wprowadzili nas na salę , wskazując bardzo dobre miejsca na parterze .
Papa Polako – to znaczyło Papież Polak – to dowiedziałyśmy się później- bo najpierw mysłałyśmy ,że on ma na myśli ojca polaka , który jest ojcem mojej córki . Nawet się wtedy dziwiłyśmy ,ze jak polska dziewczyna (nawet z jednym biletem 🙂 …to wiadomo ,że ojciec Polak.
Ale wtedy doświadczyłyśmy obie ogromnej radości i satysfakcji ,że z uwagi na polskie pochodzenie Papieża , panowie z obsługi technicznej La Scali , potraktowali nas jak bliskich członków rodziny.
No a sam koncert…to bylo wspaniale przeżycie.
Po jakiś czasie Muti przyjechał do Poznania na zaproszenie Teatru Wielkiego – czyli Poznańskiej Opery .
Tam też poszłyśmy na koncert pod jego kierownictwem. Nie wiem jak to się stało ,ale biletów sprzedano znacznie więcej niż było miejsc na sali. W efekcie nie można było wetknąc przysłowiowej szpilki. Staliśmy więc ściśnięci. Potem po koncercie – tłum wyległ na ulicę i wszyscy odporowadziliśmy Mutiego do hotelu Polonez , gdzie mial noclegi. To było wspaniałe przeżycie- ta wędrowka nocą , w tłumie -a na przedzie ON.
Miałaś świetny pomysł z tym marszem, Grażynko. 🙂 Jakoś raźniej się zrobiło w ten szary poranek.
Opowieść wspaniała. 🙂
Miłego dnia wszystkim życzę. 🙂
Grazynko, przesliczna opowiesc, dodaje checi do zycia w ten potwornie brzydki poranek 🙂 Nawet kawa nie ma takich wlasciwosci 😉
A powiedz, kiedy to odbywaly sie te nocne spacery po Poznaniu?
Cześć, dziewczynki i chłopaki! 🙂
Widać musi być równowaga w przyrodzie, jak u Was ładnie, to u mnie szaro.
Teraz świeci słonko i zaprasza do wyjścia.
Skorzystam z zaproszenia.
Wyczaiłam dwa niezłe filmy warte obejrzenia: „Ciche światło” i „Wyspa” prod. rosyjskiej, bo są jeszcze inne koczkodany o tej samej nazwie.
Nie dawajcie się smutkom, rozdaję pysie i całusy
😉 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀
Nocne spacery po Poznaniu odbywają się z różnych okazji; ja odbyłem taki, kompatybilny do grażynowego, w zamierzchłej przeszłości, kiedy do Poznania, na rok przed śmiercią zawitał Jan Kiepura i śpiewał z balkonu hotelu Bazar! O! 🙂
„Znocie sie na bejsbolu? Jo zupełnie sie nie znom”
Hm, to tak ja, poza tym, to lubię teksty w których ktoś pisze, że się nie zna na czyms, bo to właściwie podstawa mojego pisania w internecie od dwu lat:)
A bardziej ad meritum,to w bejsballa grałem ze 3 razy w dzieciństwie, ale nie umiem, nie znam zasad, filmów też o bejsballu nie lubię, zresztą jak filmów o sporcie.
Ale za to taki „ostatni Mohikanin” to dobry film był, nie mówić o całym cyklu książkowym pana Coopera.
Pozdrawiam wszystkich budowiczów i Owczarka, coś ostatnio się nie wpisywałem, ale czytam wszystkie teksty.No i dobre są , ale to jak zwykle właściwie.
Kochana MtSiodemeczko! Jakby slonce zaswiecilo, dzieki 😀 Milego spaceru. Ja pewnie tez wyjde, mimo paskudnej aury. Mysle, ze spacer zawsze jest dobry na nastroj. I, jak mowia niektorzy, nie ma zlej pogody, jest tylko zly ubior! 🙂
Jedrzejku, wspaniale masz wspomnienia, ojej! 🙂
baba – to był pażdziernik 2001 gdy był ten koncert i nocny spacer po Poznaniu. A potem rano w Operze były jeszcze tak zwane Warsztaty . Te Warsztaty to taka poznańska comiesieczna tradycja- czyli spotkania z publicznością róznych gwiazd dużych i małych oraz zaproszonych gości. Te warsztaty organizuje dyrektor Opery. Tamte z udziałem Mutiego były chyba najlepsze w jakich udalo mi się uczestniczyć. Był tłumacz , który w rezultacie okazał się zbędny – bo Muti bardzo sugestywnie sam mówił.
Jędrzej – o pobycie Kiepury w Poznaniu słyszałam i wiem ,że śpiewał z okna hotelowego , ale mnie wtedy jeszcze nie było 🙁
Mt7 a te filmy grają w kinach czy na DVD je wyczaiłaś ?
Grazyno, jesli mozesz (i chcesz), zdradz, czy Ty tez sama uprawiasz muzyke czynnie? A Twoja corka moze spiewa niekiedy w Poznaniu i mozna ja tam uslyszec?
Powim Wom ostomili co jes welmi pieknie, ze do kaplicki Smadnego Mnicha, no owcarkowe sałaso-budy przichodzi telo ceprów ze swojom muzikom. I na wiecór i na rano. Mozno bez kwile być śpikiem a zarozki pomasierować, nawet kie juz nozki nie niesom. Takie tam inakse tyz.
Przibacuje sie górolsko trójca prowdy jegomościa Tiśnera: „górolsko muzika ni ma takie nika”-prowda, som i inkse muziki-tyz prowda i g…. prowda cobyk jo sie na sieleniejaki muzice mioł znać.
Starcy co mie ruso i telo. To piscie te ,jak i tam im, linki do takie muziki.
baba – wieczorem opowiem
Grażyna,
bezcenne 🙂
Bry wszystkim. Maryś, te wszystkie przyjmuję, bo co tu dużo gadać – za oknem paskuda 🙁
Grześ, gdzieś Ty jest?!
To nara i nerka, idę się ogarnąć….
U mnie też paskuda za oknem 🙁 .
Grażynce i Jędrzejowi zazdroszczę pięknych przeżyć 🙂
No to sznureczek dla Józefa i dla wszystkich innych – rozweselmy sie kapkę!
http://www.youtube.com/watch?v=dPXRDwZiiHI
A nasza Pani Dorota Sąsiadka na robotach sezonowych 🙂 Już drugi raz ją nakryłam 😉
Nic wam nie mówię, ale cicho też nie będę…
Popadują takie białe płatki 🙁
Z pozytywów – idę w gości na obiad!
No wlasnie Alicjo,wyglada na to,ze zima sie juz przyczaila 🙁
W mojej krainie w nocy bylo -2,a z samego rana tylko +2!!!
Trzeba bedzie przystapic do ocieplania budy,cobysmy w niej nie pomarzli 😉 Poki co musimy sie zadowolic Smadnym i Jalowcowa!!!
Zimno nie zimno jutro wyciagam waciaki i ide do ogrodu,bo mocno sie „zapoznilam” z robotami.A co ma byc zrobione to ma,bo i tak nie ucieknie 🙁
Pozdrawiam budowniczych,tymczasem……………………………………
Alicjo,
W Hiszpanii też biało….Widziałam przed chwilą w „okienku”.
Zwłaszcza jesienią przypominają mi się piosenki jednego pana…
Ta piosenka jest z deszczem w tytule:
http://sportowy.wrzuta.pl/audio/5WlFqgAw4X/
No i jak zwykle. Pewnie znów pomyliłam l z I.
http://sportowy.wrzuta.pl/audio/5WIFqgAw4X/
Jak lubicie takie smęty(ja uwielbiam, zwłaszcza jesienią) to jeszcze jeden kawałek, o rudym wrześniu 😉
http://www.wrzuta.pl/audio/8YDTuQc9Mg/
I co? I nic – i znów ten świat, jaki był… Nie wiem, jak innym, ale mnie sie podobalo, Małgosiu. 🙂
Z tych wrzut nic mi nie wychodzi. youtube i owszem
http://www.youtube.com/watch?v=FFbfm4Wyojs
Idzie…
Ano idzie! 🙂
A od tyk syćkim muzycek to dzisiok jaze piknie ciepło sie pod Turbaczem zrobiło. W telewizji godajom, ze to od holnego. A to nie od holnego, ino od piknyk muzycnyk linków w Owcarkówce ryktowanyk i ślus! 🙂
Owczarku, ty przekupny gagatku ! Od muzycznych linkow ci sie piknie cieplo zrobilo ? Od jalowcowej i Smadnego cos je pewnikiem podwedzil u turystow ! A teraz sie podlizujesz, zeby jeszcze przyjechali i po Smadnym nie widzieli jak sie merdasz przy ich zapasach….Pieskie zycie brzmi pieknie – turysci, merdanie, jalowcowa, Smadny i wszyscy cie za uszkiem skrobia !
Ja tam nie wiem, czekam z obiadem środowym ( z czwartkowych zrezygnowaliśmy) dla mojego syna wyrychtowanym na 22-gą, a tu Owczarek o 22:11 komentarze wpisuje. 🙂
Byłam w kinie na filmie „Ciche światło” i powiem Wam, że ja już się do kin nie nadaję. Kino „Muranów” jest kinem studyjnym, należy do Gutek-Film, wyświetla ciekawe filmy i organizuje ambitne sesje. Ale, nastała teraz taka moda, że podzielono normalne sale kinowe w klitki i wyświetla się kilka filmów jednocześnie. Że ja z tego powodu nie mogę wyostrzyć wzroku, bo ekran jest zbyt duży i za blisko, byłabym w stanie zrozumieć. Starość nie radość, oko nie maszyna.
Ale, dlaczego ogłuszona i powalona jestem rykiem głośników, tego już nie mogę zrozumieć, musiałam napchać sobie w uszy pomiętych chusteczek higienicznych, a i to w porywach musiałam dodatkowo zasłaniać ucha ręcami. Następnym razem zabiorę potrójne stopery woskowe.
Chyba mam coś jeszcze z oczami, bo oślepia mnie w ciemnym kinie jasne światło z ekranu. Nie wiem, co to jest. 🙁
Sam film, owszem podobał mi się, uważam, że warto go zobaczyć, ale znowu ‚ale’. Napisy są białe i w kluczowych momentach wyświetlane są akurat na białym tle, więc ich nie widać i nie wiem, co mówią. Zwłaszcza w ostaniej, kluczowej scenie, ni w ząb.
Tu jest o filmie:
http://www.gutekfilm.pl/cicheswiatlo/
Baba- teraz mam trochę czasu ,żeby popisać – ale mam trochę wątpliości , czy powinnam pisac o pewnych sprawach , ponieważ w necie zdarzały mi się już najrózniejsze przykre sytuacje , właśnie wtedy , gdy zbyt dużo mówiłam o sobie. Może powiem tylko tyle ,że skończyłam podstawową szkołę muzyczną klasę fortepianu . W moim rodzinnym miasteczku nie było średniej szkoły muzycznej i dlatego skończyłam „zwyczajny ogólniak” a potem studia techniczne . Moją wielką miłością była zawsze muzyka poważna a zwłaszcza opera i tą miłość moje dzieci ( syn i córka) wyssały z „mlekiem matki”. Syn poprzestał na podstawowej szkole muzycznej o profilu chóralnym , natomiast córka oprócz studiów technicznych skończyła Klasę Śpiewu solowego . Czasmi śpiewa – ale realizuje się jako pracownik dydaktyczny . Zrobiła doktorat w dziedzinie akustyki sal operowych i w ten sposób połączyla swoją miłość do opery z pasją zawodową.
MT7- to się umęczyłaś. Wiem co to jest hałas w kinie. Ja też mam zawsze problem ,żeby się dostosować i przez pierwsze kilkanaście minut cierpię od nadmiaru decybeli. Potem jakoś przechodzi.Ale „kocham kino” i bardzo często chodzę do Multikina .Jest u nas co prawda też kino studyjne i moje „koleżanki” ( a mam ich 6 od serca i od włóczęgi i babskich plotek) – namawiają ,żeby chodzić tam z nimi – bo dość niskie są ceny za miesięczne karnety . Wolę jednak moje Multikino czy Kinepolis – niż małą salkę studyjną.
Zazdroszczę Ci, Grażynko, tak bym chciała umieć grać na jakimś instrumencie.
Muzyka, śpiew – to jest dusza świata, trudno sobie wyobrazić, jakby jej nie było.
My to chyba rodzina wampirów, obiadki o północy. 😯
Grażynko, ja mam chyba jakąś nadpobudliwość w uchach.
Budzi mnie westchnienie myszki w drugiej wsi. 😀
Znalazłam dziś na youtube piosenkę, która zawsze ze względu na tekst poprawia mi humor. Tu jest zapis występu i moim zdaniem artystkę trochę poniosło (wolę samą grę słów od mini spektaklu), ale i tak zabawne.Jeśli ktoś ma ochotę, proszę bardzo i od razu mówię dobranoc wszystkim! 🙂
http://pl.youtube.com/watch?v=UeZjHXK_a5A
Marysienko-ja tez ogladam filmy w malej sali naszego kubu.Na szczescie nie mamy problemow z halasem.Mysle,ze dobrze byloby zglosic swoje zastrzezenia do wlasciciela kina.?!Czasami obsluga nie ma zielonego pojecia,ze w kinie glusi nie siedza.Nie wiem,czy to przyniesie jakies rezultaty,ale sprobowac mozna 😀
Pozdrawiam i zycze Dobrej Nocy!!
Do Okonicka
„Pieskie zycie brzmi pieknie”
A pewnie, ze brzmi piknie, Okonicku! Kieby nie brzmiało piknie, to juz downo przekfalifikowołbyk sie na krowe abo inksom owce 🙂
Do EMTeSiódemecki
Z tymi napisami, EMTeSiódemcko, rzecywiście bywo w kinie kłopot. Corno na biołym nigdy tamok nie pisom. Za to bioło na biołym – to ciągle krucafuks! 🙂
Do Grazynecki
Przykre sytuacje, Grazynecko, chyba juz kozdego z nos pare rozy w tym całym necie spotkały. Takie jest zycie. Cóz… jak godoł jegomość Twardowski, w zyciu powinno być casem dobrze, a casem źle. Bo jeśli jest tylko dobrze – to niedobrze 🙂
Do Małgosiecki
Poni Pugaczowa! Heeeej! Słysołek tak w ogóle, ze cały cas całkiem nieźle jej sie wiedzie 🙂
Do Anecki
„Czasami obsluga nie ma zielonego pojecia,ze w kinie glusi nie siedza”
Pewnie, Anecko, kieby przysli głusi, to by dlo odmiany barzo, barzo ścisono dźwięk. Ot, prawo pona Murphy’ego, co ftóreś z pokrewnyk 🙂
Małgosiu – piosenka świetna. Nie słyszałam jej przedtem .
Ja już też mówię dobranoc.A Jędrzej dziś ma urlop czy czemu nie dał żadnej kołysanki ??
Ana dobranoc. MT7 Dobranoc.
( Ana ma świetny pomysł . Ja zatelefonuję jutro do Multikna i spytam kto jest odpowiedzialny za te decybele …no…:)
Owczarku dobranoc .( nasze wpisy się minęły )
A, dobranoc, Grazynecko 🙂
I syćkim, co juz śpiom, tyz 🙂
Jeszcze nawiazując do rozpieszczonych psów wspomnę o piesku sąsiadów. Jest to leciwa suka, pełna majestatu, nie lubi ustępować miejsca nikomu, nawet samochodom mieszańców bloku. Kładzie się i nic ja nie obchodzi, że ktoś nie może wjachać do garażu. Trzeba z nią popertraktować i dopiero niespiesznie sie przesuwa.Sama też już dwa razy skakałam przez nią bo raz zagrodziła mi schody na klatce, a drugi- stanęła w furtce i nie zamierzała nawet drgnąć. Wszyscy ją po prostu kochamy i rozpieszczamy. Zwłaszcza dzieci. Właściciel od razu mnie jednak uprzedził, że będzie mnie nachodzić w mieszkaniu jeśli zacznę jej dawać smakołyki. Jest bardzo łakoma, a do tego umie otwierać sobie drzwi skacząc na klamkę. Kiedyś jeden z sasiadów nie zamknął za sobą drzwi na klucz i poszedł do łazienki wziąć kąpiel. Lezy w wannie, patrzy, a tu oparta przednimi łapami Gabi patrzy na niego… 😆
No to teraz naprawdę – dobranoc wszystkim! 🙂
Ufff, Owczarek przekwalifikowany na krowe 😯 ? To juz nie bedzie Budy, tylko Oborka? 😀
Grazyno, dzieki za wiesci, milosc do muzyki nas laczy! 🙂
Dobranoc wszystkim, ktorzy juz wedruja do lozeczek 🙂
Do Małgosiecki
No to ten sąsiad powinien być Gabi barzo wdzięcny – pilnowała, coby nie utonął w wannie 🙂
Do Babecki
„Owczarek przekwalifikowany na krowe”
Kiebyk musioł… Ale nie muse, Babecko 🙂
No to jo ide w budzie w kłebek sie zwinąć. Dobrej nocki 🙂
Opowieść Małgosi – cudna! Podobną przygodę miał nasz sąsiad z moją Kicią, która weszła do niego przez okno po dachu.
Padam na twarz, taka śpiąca jestem, ale czekam na „dobranockę” od Jędrzeja.
Pięknych snów wszystkim życzę. 🙂
No to jakby kontynuacja wczorajszej dobranocki. 🙂
Dobranoc! 🙂
No to teraz spokojnie mogę się wsłuchać w nocną ciszę. 🙂
Jędrzeju – 🙂
Dobranoc.
A ja całkiem zdziecinniałam:
http://pl.youtube.com/watch?v=B5Uft_APDFI 🙂
Dobranoc!
Czas poprawili, nawet do tyłu.
Dzień dobry! Halny wieje! Pobije mnie ktosik, abo ja kogosik … 😉
Jędrzeju! 😀
Ja tylko na chwilkę, bo zaraz wyjeżdżam do Ząbkowic Śl. Wracam w sobotę po południu. Pa! Będzie mi brakowac dobranocek. 🙂
Dzień dobry wszystkim!
Cieszę się, ze pani Pugaczowa się podobała .Owczarku, od paru lat Pugaczowej operatorzy nie robią już zbliżeń , gdy występuje na żywo. Ale w teledyskach technicy spisują się na medal. 🙂
Poniżej, sprzed paru lat (5?)z jej najnowszym przyjacielem, Maksimem Gałkinem.
http://pl.youtube.com/watch?v=oUUlocHBZml
TeżAlicjo,moja siostra ma kocura, który bezustannie podsłuchuje sasiadów. 🙂 Przechodzi na drugi balkon i ciekawie nadstawia ucha, gdy sobie o czymś rozmawiają!
Jak zwykle!!! 👿
http://pl.youtube.com/watch?v=oUUIocHBZml
Poddaję się! Idę sobie w ustronne miejsce płonąć ze wstydu, że nie umiem nawet dobrze przepisać literek 🙁 .
Dobrze, że nie mam pod reką ciupaski z Jędrzejowego rysunku……..
Serdeczne dzięki za dobre myśli i słowa. Wszystko poszło jak z płatka, a skoro taki wspaniały efekt, za miesiąc poproszę o powtórkę 😀
Teraz jeszcze troszkę się pooszczędzam – zgodnie z zaleceniami pana doktora 🙂
Dobra wiadomość o mojej szóstej z rana, zobaczyć myshę w Budzie 🙂
Bry wszystkim,
zaraz idę dospać. Ciemno, zimno i w ogóle…
O! Myshka zajrzała! 🙂 Może mi się humor poprawi, mimo halnego…
O, mysha jest z nami! Witam i ciesze sie, ze wszystko pieknie sie udalo 🙂
Czy oszczedzanie sie dotyczy rowniez komputra i Budy? Mam nadzieje, ze nie 😀
Jedrzeju, masz wiecej takich wizji 🙂 ?
U nas tez halny, nawet podwojna kawa nie pomaga 🙁
Na szczęście już nie… Ale, jak by mi się ktoś z rana napatoczył … 😉
Myshecko, Słoneczko, cieszę się, że zaświeciłaś w Budzie, ale przede wszystkim, że wszystko się udało.
Oko,to bezcenny instrument.
Przytulam się do Ciebie. 🙂
Małgosiu, a czemu ty po prostu nie kopiujesz adresu i nie wklejasz, przecież to o wiele prościej. 😯
Wszystkim macham grabulą, bo prace czekają. Hej.
Mt7,
Bo ja jestem komputerowy niedorozwój i nie umiem. Ale jak podpowiedziałaś, to się jakoś dowiem i nauczę 🙄 Dzięki.
Zdrowia życzę myshy! 🙂
Jędrzeju, ten halny psuje nastrój nie tylko u ciebie! 😉
http://pl.youtube.com/watch?v=oUUlocHBZmI
Ja nie mogę! Chyba się naumiałam!
Myshko! Zdrówka!
Małgosiu, a po co przepisywać linki (do YouTube’a), kiedy można skopiować to, co ukazuje się w pasku adresowym (ctrl+c) i wkleić do swojego komentarza (ctrl+v)!
Pozdrówki. Halny szaleje, a tu słoneczko 🙂
Łajza minęli 😆
Hurrrrraaaaaa!
Naprawdę naumiałam się! Mt7, Doroto, dzięki!
Jakby halny osłabł?……. 😉 😀
Ten wiatr halny, fenowy
dla nerw moich nie jest zdrowy
Nerwosole zażywając
albo mocno się starając
Nie popełnię żadnej gafy
szybszy będę od żyrafy
Pana Piotra blogu bliski
wypiję szklaneczkę whisky
A wieczorem zaś, to z cicha
użyję Smadnego Mnicha
🙂 😉
A gdy wybije duchów godzina,
Na pewno pomoże kieliszek wina! 😀
Gejzer jakis wybuchl z dobrym humorem, czy co? Wszyscy tacy radosni, skad to macie? 😀
Zaś jutro, gdy słonko znów na nieboskłonie,
Wszyscy szklankę kakao weżmy w swe dłonie! 🙂
Babo, a co nam pozostało?……. 😉 🙂
Myshko,
zdrowia Ci życzę 🙂
No i imię Zbyszek,
rymuje się z Klieliszek!
Mam cichą nadzieję,
że mi za te żarty
Zbyszek nie wleje? 🙂
Kieliszek oczywiście! 😳
Przepraszam za głupie żarty. Chyba sie proszę o ciupagę między łopatkami! 🙂
Magorzata perłę znaczy
Zbyszek Tobie nie wybaczy
I za takie zachowanie
powinien sparwić lanie.
Lecz do poniedziałku lanego
zbyt długo czekać, dlatego
Sam nie wiedząc co to znaczy
Zbyszek Małgosi przebaczy.
Ciupazkę zostawmy w spokoju
niezdatnym dzisiaj do boju.
Piwo, mód czy inny trunek
bardzo dobry na frasunek.
Także zdrowie znacznie krzepi
po wypiciu będzie lepiej
Byle nie przebierać miary
Czyżeś młody jest czy ….
Lecz minęła już trzynasta
Niech mężczyzna i niewiasta
Bieży do najbliższego
sklepu monopolowego.
🙂
Babeczko 😉 cna ostomiła
Taka już w nas drzemie siła
Do wypitki, do wybitki
I do każdej innej zbytki.
Kiedy trzeba refleksyjnie
jednak nie Radiomaryjnie.
🙂
Długie teksty nie najlepiej mi wychodzą, chyba najbardziej nadawałabym się do redagowania depesz, więc powiem krótko:
– Fajnie, że jesteście!!! 🙂
Zbyszku,
😀
Mysho,
To masz dar, którego ja nie posiadam! Mój problem to zamiast dwóch słów- cały referat. 🙄
Tak więc dwa słowa
Bądź Mysho zdrowa
🙂
Jędrzej zaczął tak makabrycznie, Zbyszek też właściciel ciupagi 😉 , no to sobie coś takiego przypomniałam 😀 :
http://pl.youtube.com/watch?v=2eMkth8FWno
Serce rosnie 😀
Wzmocniona dzieki Wam na duchu, ide sie borykac…
O, rozwierszowali się! U mnie słońce, ale zimno jest 🙁
A kod mam 1a1a – znaczy to coś? Miłego popołudnia wszystkim 🙂
Alicja,
Stawiam, że znaczy to główną wygraną w kumulacji! 😀 Czego ci życzę, oczywiście! Główna wygrana bo jedynki, a kumulacja- bo podwójnie 1a.
A swoja drogą zgarnął już ktoś bajońską sumę w loterii włoskiej?…..
Tu nie docierają takie wieści – a ile było do zgarnięcia? U nas jest zazwyczaj ponad dwa melony, a rzadko sie kumuluje . Zagram, co mi tam. Dwoma melonami tez nie pogardzę 😉
Alicjo,
padło jakieś marne 100 milinów euro
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Szostka-we-Wloskiej-loterii—wygrana-100-mln-euro,wid,10499338,wiadomosc.html?ticaid=16e08
Bah… !Niewąsko! U nas wygrywający musi zezwolić na opublikowanie swoich danych, nie może zostać anonimowy – jest to napisane na kuponie. A kupon musisz podpisać – od jakiegos czasu tak zrobili, zeby nie było przekrętów u „kioskarzy” sprzedających kupony – zdarzały się takie dosyć często. Jak się komuś nie chciało samemu sprawdzać kuponu, to szedł do kioskarza, a jemu było łatwo kupon podmienić. Tylko że jeden się dziabnął, bo facet grał od dawna te same numery i pamiętał, jak nic mu wyszło, że ma 5 z dodatkową, a wygrana była rzędu ćwierć melona. W końcu wyszło na jego, ale żeby te pieniądze wyszarpać, trzeba było śledztwa i bodaj 4 lat czekania.
Moja siostra do tej pory utrzymuje, że będąc dzieckiem( koło 10 lat) wygrała w loterii fantowej samochód i pan podmienił jej losa. Najpierw sama sprawdziła numerki, a gdy zobaczyła, że wygrała, pokazała kioskarzowi z zapytaniem- co teraz ma zrobić? Pan wziął kupon do ręki, trochę niby sprawdzał w swej pakamerze a nastepnie oddał twierdząc, że się pomyliła.Sprawdziła i numer był inny, zupełnie nie pasujący. Fakt, pan za niedługo z roweru przesiadł się do malucha…..
Swoich danych nie podał bo się boi Cosa Nostry.
Jak sie dowiedza to mu/jej zabiorą.
Do jutra
😉
U nas też się nie rozgłasza swych personaliów. Ponoć z obawy przed gwałtownym powiększeniem rodziny o gałęzie nie znane do tej pory i przed zwiększonym zainteresowaniem ze strony „przyjaciół”. 😉
Oj, chciałabym się zmierzyć z takimi problemami! 🙄 🙂
„…Od przyjaciół Boże strzeż, z wrogami sobie poradzę…” jak , ponoć, mawiał kardynał Richelieu.
Już spadam 😉
Mnie się też nie podoba ogłaszanie danych, tym bardziej, ze jak kto wygra te marne 2 melony, to w telewizji nikt o tym nie mówi, tylko w kiosku, gdzie padła wygrana ogłasza się i ewentualnie zdjęcie szczęśliwca, natomiast jak jest kumulacja, to wszystkie media o tym trąbią. Nasz loteryjny gang twierdzi, że to jest po to, by pokazać, ze to prawdziwi ludzie wygrywaja.
No to wam opowiem, ze 2-3 lata temu była taka historia, kumulacja ponad 40 melonów. Jeśli nikt się w ciągu roku nie zgłosi, melony przepadają, wpadają z powrotem w pulę do grania. Kolektura w wypadku duzych wygranych przypomina via media, ze jest taka suma do podjęcia i zbliża się termin. No i dzień przed upływem terminu na te 40 melonów zgłosił się facet.
Faktycznie, nie ulegało wątpliwości. Pokazali go w tv i tak dalej. Wiecie, dlaczego mu tak długo zeszło? A bo właśnie sprawa rozwodowa w toku, gdyby było już po sprawie, nie musiałby się dzielić z żoną (żona, 4 dzieci…). No i żona się zgłosiła po swoje pół, a on chytry taki, przecież kobita zostawała sama z dziećmi (sprawa była szeroko w mediach omawiana), a on co z tą forsą, do grobu ze sobą zabierze?! Wspominam o tym dlatego, że facet był Polakiem (emigrant) i wstyd mi się zrobiło…
Witajcie w Budzie.
Ale dużo napisaliści dzisiaj. Zaraz to będę czytała. Dziś cały dzień bylam poz domem.Byłąm więc w biurze z którym współpacuję z w niepełnym wymiarze godzin , w urzędach , w sklepach. Już wróciłam zmęczona i głodna. Na szczęście wczoraj coś tam przygotowałam do obiadu , więc tylko musiałam odgrzać.
Teraz już popijam gorącą herbatę i zabieram się za czytanie .
Witajcie,
od czasu do czasu tez gram w loterie.Niedawno bylo do wygrania 23 miljony euro!!!Niezla sumka,ale 100 miljonow nie chcialabym wygrac!!
Nie wiedzialabym ,co z nimi zrobic.Po co mi taka masa pieniedzy?????
Nie raz nie moge sie nadziwic,tym wszystkim bogaczom,co gonia za forsa do upadlego 🙁 Ilez mozna miec domow,willi,jachtow i cholera wie czego!!!
Mnie by jedzenie przez usta nie przeszlo,gdybm wiedziala,ze miljony ludzi nie maja co do garnka wlozyc!!
Mysle sobie,ze byloby o wiele bardziej sprawiedliwie,zamiast 20 mln.,wyplacic cztery nagrody po 5mln.Na pewno wielu byloby szczesliwych i z takiej sumy!?
Ehhhhhhh sama bylabym juz rada z jednego melona 😉
Hej.
Osobne pozdrowienia dla Myszowatej 🙂
Acha smutna wiesc dotarla dopiero co – W.Wharton umarl 🙁
Jego „Ptasnik” uczyni Go niesmiertelnym!!
Zupelnie nie na temat, ale moze kogos rozbawi.
Matt Harding od kilku lat publikuje video na temat ‚Where the Hell is Matt’. Matt tanczy, sam twierdzi, ze podryguje, w roznych miejscach swiata.
Tutaj jest najnowsze video z jego podrozy pod tytulem „Where the Hell is Matt (2008)”
http://www.youtube.com/watch?v=zlfKdbWwruY&feature=channel
Dla zainteresowanych:
Poprzednie video ma tytul „Where the Hell is Matt” (chyba najpopularniejsze ze wszystkich), a pierwsze „Where the Hell was Matt”.
Wharton… Hm. Wobec jego prozy miałam ambiwalentne uczucia. Niech mu się spokojnie płynie Niebieską Barką…
Emi,
kiedy moje było małe, kupowałam mu książki z serii „Where is Valdi” 😉
Ale to było daaaaawno chyba…
Mialo byc „Ptasiak” 🙁 Ostatnio mam wyjatkowy dar do przekrecania nazw,a wszystko z pospiechu.Ciagle gdzies gonie!!!
„Ptasiek”!
Ano! Rzeczywiście jesteś specjalistką! Dokąd tak gonisz? 🙂
Whartona nie czytałam nic, więc się nie wypowiadam. Z moich wpisów wiecie, że mam hyzia na punkcie polskiej literatury. Nie, że taka świetna, ale lubię wiedzieć, co w trawie piszczy i kupuję, wlokę na plecach przez Ocean, czytam dużo. Coś mnie mój niezawodny dotąd Eustachy Rylski zdrzaznił przy swojej ostatniej „Wyspie”, ale to dopiero poczatek, nie wypowiadam się, dopóki nie doczytam. I czekam z utęsknieniem na nową powieść Myśliwskiego, ale on tak raz na 10 lat… no to jeszcze będę sobie musiała poczekać, bo niedawno był „Traktat o łuskaniu fasoli”. Poczekam!
Jedrzeju,zebym to ja wiedziala???Gonie za czyms,czego pewnie nie ma 😉
…trudno ruszać w pogoń za blaskiem dnia, bierzmy to, co noc nam da. 🙂
Tam, na sasiednim blogu o „Lyski” dyskutuja!!
Oj biedacy nie wiedza,ze nie ma nic lepszego nad Smadnego!!
Poczekajmy,a moze sami do tego dojda 😆
Ps co za kod 1917 brrrrrrrrrr.
Jedrzeju- pomarzyc dobra rzecz!!! 😉
Ana,
prawda jest taka, ze każdy ma swój ulubiony rodzaj „Smadnego” 🙂
A ja „Smadnego tu nie dostanę. Tyle chociaż, ze od Owczarka dostałam butelkę i od Mieciowej… no, wypiłyśmy głównie z Mieciową wszystko, oraz z TeżAlicją symbolicznie butelkę.
Alicjo- ma sie rozumiec,ze kazdy ma swoj ulubiony trunek!!
A o Smadnym i dyskusji obok,mowilam przecie zartem 😉
Chyba juz sobie pojde,bo niechcacy wywolam „jaka „wojne!!!
Zycze wszystkim budowniczym Dobrej Nocy 🙂
Ciao.
No wiesz co Ana?! Ty – i wojna?! Tak mi sie tylko z łezka w oku poprzypominało, jak to Smadnego… 🙁
Pewnie kiedys sie „wrati” 😉
Ah…. (tu łezka w oku…)
http://alicja.homelinux.com/news/Polska-2008/Warszawa/62.Pora%20na%20kultowego%20Smadnego%20Mnicha%20od%20samego%20Wyslannika.jpg
Ale macie fajne miny 🙂
Whartona czytałam kilka powieści. Bardzo mi się podobały! Taka lekka literatura na łikend.Podoba mi się klimat tych pozycji. Wyspy Rylskiego nie dokończyłam. Moze się nie znam. Pewnie się nie znam. Na pewno się nie znam.Po prostu nie trawię takiej prozy. Chodzi o treść oczywiście, nie o język. Z góry przepraszam oburzonych. 🙄 Jakoś nie czułam by ta książka mogła coś wnieść do mojego życia.
Małgosia, chyba właśnie po raz pierwszy mi nie wchodzi, ale dam szansę (przytargałam, przeczytam). Chyba nie ma tak, zeby znalazł sie autor, niech będzie ulubiony, zeby każda powieść smakowała tak samo, to jasna sprawa.
Ja też się nie znam – mnie sie albo podoba, albo nie, ale to nie znaczy, że komuś ma sie podobać, albo nie. I bardzo dobrze!
Jędrzeju, lało wtedy w Warszawie i po prostu zdesperowane, siegnęłyśmy po Mnicha, bo był program (klepałam) do zrobienia, a tu deszcz. A jak sie napiłyśmy, to wszystko nam było jedno i polazłyśmy w deszcz 😉
Kazdy ma jakies swoje do czytania. Ja do Whartona podchodze z dystansem, a wlasciwie, po jednej probie, juz nie podchodze wcale. Rylskiego nie znam, Mysliwskim sie nie zachwycilam, pewnie mnie przerosl. Zaczytuje sie Tokarczuk, Huelle, Libera, to lubie. 🙂
A Smadnego nie mam pod reka, wiec pije franciszkanskie; tez mnisie i tez dobre 😀 . Wasze zdrowie!
Eustachego Rylskiego chciałem przetrenować na Warunku i nie udało się. Nie wiem, czy on chce mówić o przeszłości językiem współczesnym, czy szuka pretekstu w przeszłości , żeby mówić o teraźniejszości. No i dałem sobie spokój.
Chyba zagmatwałem to, co chciałem powiedzieć. 😉 A niech tam …
Huelle i Libera mnie jeszcze nie zawiódł, ale Tokarczuk tak. Teraz dostałam od Haneczki „Bieguni” i zostawiam sobie na koniec, bo jeszcze mam kilka do poczytania, tych z walizki. Dla mnie Tokarczuk „Prawiekiem…” i „Podróżą ludzi ksiegi” była objawieniem, potem tak sobie, aż do „Gry na wielu bębenkach” i „Ostatnich historiach”. Nikt nie jest zawsze doskonały, a pewnie jest pokusa – o, kupują mnie, nagradzają, no to lećmy na fali.
Zeby polubic Myśliwskiego, trzeba znać dobrze wieś. Mnie się wydaje, ze znam dosyc dobrze i dlatego do mnie to trafia.
Mnie u Mysliwskiego zmeczyl rodzaj narracji, doczytalam do konca, ale wlasciwie tylko dlatego, ze caly czas liczylam, ze znajde wreszcie ten klucz, ktory otworzy mi drzwi do jego tajemnicy. Ale nie znalazlam i wydalo mi sie na koniec, ze nie bylo tajemnicy, tylko rozciagnieta za bardzo opowiesc.
babo,
wierzę Ci, ale to jest własnie to, co mnie urzeka, jego narracja 🙂
Słyszałam taka opinie, a ja to po prostu „czuję”.
Myśliwski zafascynował mnie w dawnych czasach Pałacem, potem te wątki chyba się powtórzyły w Kluczniku; i tak mi zostało.
A o fasoli jeszcze nie poczytałem 😳 i się wstydzę!
Jędruś,
„Warunek” mnie okropnie denerwował. Ale nie potrafiłam odpuscić i pod koniec byłam zachwycona (ja zazwyczaj czytam książki jednym cięgiem). Ale to jest indywidualna sprawa, przekonana jestem, ze wrócę do tej książki za rok-dwa. Moim ulubionym współczesnym jest Konwicki (tez klepałam) i właściwie chyba wszystko przeczytałam, no i na plecach przytargałam wiele. Sięgam często, a Jerzor pyta – a który raz juz to czytasz? Tak mam 😯
eeed kod! i do wygrania 39 melonów, czyli kumulacja w sobotę!!! GRAM!
„Traktat…” jest z ubiegłego roku, akurat jak byłam w Polsce to wyszło z pieca, a ponieważ ja lubię i cenię, oczywiście kupiłam, albo wcześniej zakupiła dla mnie TeżAlicja. To jest książka – monolog i nie każdemu podejdzie. Dla mnie – świetne.
A dzisiaj wyczytalam, ze Polityka wznawia „Austerie”. Wiec sie ciesze, bo bede w listopadzie w Poznaniu i sobie kupie. Tez jeszcze nie czytalam, wstyd sie przyznac!
eeeeeee… (zipię) 🙂
Czy już grali kołysankę? 😀
Jakieś ciekawe dyskusje, zaraz spojrzę.
39 melonow! Alicjo!!! To nie tylko namiot nam postawisz w Twoim ogrodzie 😀
Ja tez nie czytałam 🙁
Natomiast film (z Pieczką), jakos mi tak ciężko wchodził. Ale mam, to któregoś zimowego wieczoru sobie odświeżę.
A propos tych melonów – żadnych kciuków, a nawet wręcz przeciwnie. Bo jak dobrze życzycie, to nie wychodzi 🙁
A kiedy NIE trzymac tych kciukow? W sobote?
A na dobranoc będę dalej smęcił GTurnauem, chociaż już bez Magdy Umer …
…dziś rano zostawiła mnie dziewczyna, bo jednej rzeczy ukryć nie umiałem; że w chwili kiedy siadam do pianina, zapominam, że mam duszę i mam ciało .
Nie ma to, jak mieć priorytety … 🙂
Anecka napisała:
„ale 100 miljonow nie chcialabym wygrac!”
Anecko, jak zmogłabyś 23 mln, to 100. dałabyś radę!
A te winniczki i inne przyjemności kosztują, oj, kosztują!
Do Babecki:
Bardzo polecam „Austerię” mam ją od zawsze.
i tu do Alicji:
Bo film można zrozumieć, raczej tylko znajęcy książkę.
Tak myślę. I dlatego mnie zachwycił.
Przypomniałaś mi, też bym bardzo chciała mieć. A skąd masz? Może poszukam w necie.
Grzegorz Turnau bardzo mi pasi.
Mam bardzo sympatyczną płytę „Cafe Sułtan” z piosenkami Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego.
Zaraz sobię nastawię.
Alu, odpowiedz w sprawie filmu, bardzo mnie poruszyłaś.
„Dobranocka” wysłuchana, można iść spać. 🙂
Przed chwilą za oknem zahuczało, deszcz zatarabanił o szyby. Wszystko trwało bardzo krótko, ale ten hałas był niespotykany dotąd. Az wyjrzałam przez okno, ale wcale się tak drzewa mocno nie gięły! 😯 Niesamowite przeżycie, mówię wam. Dźwięki nie wiadomo skąd, na dobrą sprawę.
Dobranoc!
Malgosia, halloween? 🙂
Wysluchalam Turnaua, dobry na dobranoc i nie tylko.
Ale jeszcze nie ide spac, jeszcze sobie poczytam 🙂
Mario,
chyba dlatego, że zawsze „coś” naokoło i nigdy spokojnie do końca nie mogłam sobie posiedzieć i obejrzeć od początku do końca, chociaż dwa razy próbowałam, a potem jakos tak… wiesz, jak to jest, kiedy sie ma cos pod ręką – dobra, jutro sie zabiorę. Chyba doszłam do 1/3 mniej więcej.
Turnaua to ja lubię „Cichosza” 🙂
Zagadałm się w Gotowalni i już nie mam siły na dalsze pisanie.
Dobranoc.
O, tez niejasno gadam – że za każdym razem przerywano mi projekcję! O to mi chodziło z tym „niewchodzeniem”. To ja juz sobie zarezerwuję czas. Przede wszystkim dlatego, ze to jest jedyny bodaj film z Pieczką, którego nie obejrzałam od poczatku do nońca.
*końca
Najpierw trochę smuteczku:
http://pl.youtube.com/watch?v=k6etwBhR_zo
A tu znalazłam tą płytę, o której pisałam.
Polecam „Śmierć ptaka” i wszystkie inne, są przepiękne.
http://www.chomikuj.pl/Chomik.aspx?id=omaga&sid=36
Tę! Tę płytę!
A skąd masz film, Alu?
Hura!!! Mam płytę, jest w Empiku.
A tu jest bardzo ciekawa międzynarodowa strona o kulturze polskiej i omówienie filmu:
http://www.culture.pl/pl/culture/artykuly/dz_austeria_kawalerowicz
Tę stronę można polecać znajomym, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś o kulturze polskiej. To info dla tych, którzy nie znają tej strony. 🙂
Idę jeszcze poszperać, może mi coś wpadnie, to mi przyślą razem z filmem.
Ale się ucieszyłam. 🙂
Pozirom do budy i widze… Mysecka we własnej osobie zajrzała tutok!!! 🙂
Ino skoro pon doktór kazoł jej na rozie oscędzać oko, to niek oscędzo. Ale miejmy nadzieje, ze za jakisi cas pod doktór pozwoli temu oku bardziej pohulać 🙂
Z ponem Whartonem było jakosi tak, ze roz zacąłek cytać „Spóźnionyk kochanków”, ale ino zacąłek i juz dalej nie cytołek. Ale nie dlotego, coby ksiązka mnie znudziła. Cosi inksego mnie odciągło. A potem to juz inkse ksiązki wpadały mi w łapy. Ba moze kiesik ku tej ksiązce wróce. Samemu autorowi zaś niek sie tamok dobrze pise w Niebieskik Wierchak 🙂
Znowu jakiesi pikne wygrane sie ryktujom? Cóz… i tak w historii świata jesce nie było takiej wygranej za ftórom warto by było odsprzedać widocki spod Turbacza 🙂
Babo,
😆 😆 😆
Miłego dnia wszystkim!
Tobie też, Małgosiu. 🙂
Pora na śniadanko i różne zajęcia przedświąteczne.
Słonko świeci, mam nadzieję, że u Was też.
Z mojego wysoko umieszczonego okna mam wgląd w bardzo kolorowy świat.
To trzymajcie się do wieczora. 😀
Ciesze sie, Malgosiu, ze przetrwalas te noc! 😆
U mnie nie ma sloneczka, niestety. Ale co tam, bedziemy sie wiecej usmiechac 🙂
Czas na kawe!
Babo,
ja nie taka strachliwa, a do duchów to juz zupełnie sceptycznie, czemu bardzo sie dziwi rodzina i znajomi bo swego czasu mieszkałam (sama)przez prawie rok w domu, gdzie zapalały się zgaszone zapałki, przewracały się przedmioty, lała się woda, której nie było, klasycznie- kroki i przewalanie rzeczy na strychu etc A najbardziej utrudniające życie było uczucie, gdy szłam spać, że w danym, konkretnym miejscu ktoś siedzi i się gapi na mnie. Co noc. Zawsze sobie wszystko tłumaczyłam- przesłyszałam się, nie umiem gasić zapałek, wyobraźnia itd Raz, gdy wyrwał mnie z zamyślenia chlust wody (byłam wtedy na poddaszu) wymyśliłam nawet historyjkę, że pewnie wiatr nawiał jakąś folię na komin, deszcz padał, woda sie zebrała a teraz grawitacja i te rzeczy….to nic, że miejsce się nie zgadza bo przewody kominowe trochę gdzie indziej 🙂 Gdy straciłam do tego wszystkiego cierpliwość, poszłam do właścicielek ,najpierw pytam, czy jest jakieś inne wejście na strych bo wczoraj w nocy ktoś tam sie bardzo głośno zachowywał:wyraźne kroki, przesuwanie , jakby otwieranie, przewalanie? pudełek? etc. One na to w nerwowy śmiech, nie ma żadnego innego wejścia, przesłyszało mi się, a w ogóle…..kto tu się wprowadzi, to zaraz przyprowadza ksiedza by poświęcić 😯
Dodam tylko, że pan wynajmujący przede mną prawie nigdy nie spał w tym domu, a młody inżynier, któremu bardzo zależało na tym domu , zaklepał go sobie miesiąc przed moją wyprowadzką, dał zaliczkę i zwiózł część swych rzeczy nawet by nikt go nie wykolegował, gdy przyjechałam po miesiacu rozliczyć telefon, już uciekł, a właścicielki namawiały mnie do powrotu i zapewniały, ze dla mnie zawsze będzie czekać ten dom. Byłam rekordzistką 🙂 ……..
Tak więc, Babo, byle nietypowy prąd powietrzny czy co tam wczoraj wiało, mnie nie rusza. 😀
Wytłumaczę tylko strych i poddasze….Był właz w suficie, nigdy nawet nie zaglądałam bo nie miałam drabinki. Stołu bym nie postawiła bo schody. Skoro ktoś tam łaził?, to pewnie strych. A może i dach…A poddaszem nazywałam pokój na samej góże pozbawiony nawet ogrzewania tak więc zimą robił mi za zamrażarkę. Dosłownie! (zima była bardzo mroźna, a właściwie luty- kiedy się tam wprowadziłam).
O wstydzie!!!! górze miało być 😳
Fantastyczna historia, Malgosiu, w sam raz na dzis! 🙂
Babo,
Tak jakoś mi się….. 🙂
Jaka cisza. Wszyscy łapią promienie słoneczne? W każdym bądź razie- u mnie pięknie!!!! 🙂
Cisza przed burzą 😉 może jednak nie.
Ponieważ jutro są Wszystkich imieniny (wszak Wszystkich Świetych) to ślę piękne ukłony.
Dyniowate zabawy mnie nie interesują ale święci jak najbardziej.
Niech Was cieszą Patronowie.
Do……….. 🙂
http://www.eteksty.eu/B/Budka%20Suflera/500264.html
Zbysku,
dziękuję i odwzajemniam się tobie życzeniami 🙂
Dobrze, że u nas (tak myślę) słabo rozwija się moda na przebieranki i dynie. Oby tak zostało….
Macham do wszystkich!!
Jeszcze nie czytalam wszystkiego,no i nie poczytam,bo musze do garow biec 🙁
Wracam „zaniedlugo”,tymczasem 😉
Hej.
Bry.
Ja mam dzisiaj sporo garowania (jutro goście) i sporo niestety, odgruzowywania chałupy. Macham do wszystkich, życząc dobrego popołudnia, wrócę pewnie bez sił, ale wrócę!
Happy Halloween ! Wielkie swieto u nas – na kazdym kroku potwory, szkielety, gruchot kosci, z trumny wyskakuja zwloczki, upiorny chichot wiedzm – lud sie bawi ! Ulice, banki, sklepy pelne przebierancow – kto bardziej straszy, ten lepszy. Wiedzmy z zajadlym pohukiwaniem przelatuja na miotlach – co wieksze lampucery i koszmarne dziadki to nawet nie musza sie przebierac…. Dziatwa szczesliwa przesciga sie w pohukiwaniu i diabelskich chichotach, a wieczorem obchodzi domy, puka i straszy: trick or treat ! Treat to lakocie, co to trzeba przygotowac zawczasu, zeby nie mowili: these morons would’t even open the door… Moze, gdyby cos z tego przeszlo do Polski, znikloby straszenie duchami i pieklem. Tym niemniej: Happy Halloween, everybody !
Ana, Alicja,
Pysznych potraw życzę i sił by zajrzeć jeszcze do budy. 🙂
Też macham i lecę. Muszę chleba dokupić bo jutro sklepy zamknięte. Przynajmniej te ze zjadliwym pieczywem 😉 🙂
G.Okon,
Do twojego wpisu potrzebna jest muzyka. Wiele lat temu Bobby ‚Boris’ Pickett napisal ‚Monster Mash’. Piosenka doczekala sie bardzo wielu wykonan. Oto jedno z nich w wykonaniu klockow Lego.
http://www.youtube.com/watch?v=LkKKzTYIe3Q
Boooo 🙂
Orca, dzieki za podporke. Teraz opieramy sie na piszczelu i czekamy kiedy odrzutowce na miotlach wyleca; dopiero bedzie booooooo…….
A moze by udekorowac Bude na Haunted House ? Dom, w ktorym straszy. Beczka z topielcem z Malgosinego strychu, powazny trupek w trumience, pare kosci po otrutych gosciach, czyjes schniete zeberka i niech sie mlodzi ucza – na strupieszale moralki najlepszy jest smiech.
Mozna zaczac od przesadow. Halloween jest dobra do tego okazja.
W Japonii
– number 4 jest uwazany za pechowy. W niektorych hotelach nie ma piętra z numerem 4.
– nie zostawiaj na talerzu ‚chopsticks’ wbitych w ryz
– gwizdanie w nocy zwabia węże
– jesli pierwsza osoba spotkana rano jest kaplan buddyjski (‚Buddhist priest’) bedziesz mial pechowy dzien
– po jedzeniu nie kladz sie, bo zamienisz sie w krowe (to jest moj ulubiony przesad z Japonii 🙂 )
Orka, ten ostatni to chyba nie przesad a swieta prawda !
Jo to kruca mom ino nadzieje, ze takie duchy to som przynajmniej kulturalne. Nie chodzom za domownikiem do łazienki cy inksego WC abo przynajmniej w takik bardziej intymnyk kwilak obyrtajom sie ku niemu tyłem 🙂
Numer cworty pechowy? No to wreście rozumiem, cemu pon Dartanian nigdy nie zostoł oficjalnie uznany za cwortego muśkietera 🙂
Piękne przestrogi! 😀
A tym, co chcieliby nóż wbić w dynię, oznajmiam, że dynie też mają uczucia 😉 :
http://pl.youtube.com/watch?v=Q-1aui-wluE
Osoby o słabych nerwach niech sobie lepiej darują…. 😎 🙂
Dlo osób o słabyk nerwak, Małgosiecko, momy lekarstwo na ik wzmocnienie. Wiadomo jakie 🙂
Ano właśnie, Owczarku! 🙂
Niedługo wspólnymi siłami rozwiążemy wszystkie zagadki historii! 😀
Ś
😯
Jak ja to zrobiłam? 😯
Wklepywałam, że a iści! Smadny ,jałowcowa no i śmiech dobre na wszystko, nie tylko nerwy! 🙂 Skąd te Ś?
Malgosiu, czy to znowu duchy daja o sobie znac?
Raczej moja slepota połączona z roztrzepaniem. Pewnie coś nacisnęłam nie tak!
Choć wolałabym wersję z duchem. Ciekawsza! 😀
Właśnie wsuwamy z córcią granaty. Wszystko się lepi od soku.Dziecko przed chwilą zapytało się mnie, dlaczego te owoce nazywają się bomby? 😆
Tyż piknie, no nie?
No wlasnie, a dlaczego 😆 ?
I jeszcze jeden przesad.
Indianie uwazaja za dobry omen widok psa jedzacego trawe.
??? 🙂
Baba
Bo jak od przezarcia wybuchnie, to bedzie Haunted House.
Orka, to jeszcze jeden indianski: jak cougar wali kupe na pustyni to dobry znak, bo trawa wyrosnie i bedzie urodzaj na zwierzeta.
Chcecie odświetnie ustrojone , pełne duchów domy? I latające miotły?… co prawda sztuk jedna… 🙄 No to proszę:
http://pl.youtube.com/watch?v=q5YYbsoiNGI
O.Okon,
Najadles sie za duzo cukierkow albo u ciebie duchy juz strasza.
A tak naprawdę to siedzę przed monitorem choć mam masę roboty, ale nijak nie mogę się skupić. W tym roku dwa pogrzeby dwóch bardzo bliskich osób, groby daleko, pojechała delegacja w postaci rodziców. Dziś wyciągnęłam ubranie babci by powdychać jej zapach . Jeszcze się zachował. Za rok będzie gorzej….Cóż, taka kolej rzeczy, no nie? Naukowcy powinni popracować nad zabezpieczaniem zapachów. Myślę, ze Nobel murowany. A ilu szczęsliwych użytkowników przy okazji! Ja pierwsza się piszę.
Eee…tam….to jest Good Witch….
O! Trowe kiesik jodłek!
http://owcarek.blox.pl/2006/04/KAPKA-FILOZOFII.html
🙂
A to „Ś” to na pewno od ducha. Duch fcioł zrobić nom ŚPAS! 🙂
G.Okon,
Jesli wariant pierwszy, proszę- nie kładź się!!!! 😀
Orca, jeden cukierek trzymam od rana i nie tykam -norma dzienna – zezre wieczorem, kiedy beda duchy.
Moze to i dobry pomysł. Kie duchy uwidzom, jak Ty, Okonicku, zamiast uciekaca, to jes se spokojnie cukierki, pewnie dojdom do wniosku, ze z takim lepiej nie zacynać 🙂
A jak mo sie dobry dusek Kacper? To – z tego co wiem – hamerykański dusek. Co u niego słychać? 🙂
Owczarku,
Znaczy sie doświadczyłeś na własnej skórze ciężkiej doli naukowca! 😀
A ja uważam, że to jest bardzo piękna tradycja, że w dniu Wszystkich Świętych odwiedza się w Polsce cmentarze i groby najbliższych i znajduje czas na chwilę zadumy i wspomnienia o tych, którzy odeszli.
I za nic w świecie, nie chciałabym dożyć czasów, że w zamian nastanie czas przebierańców i maskarady.
Święta racja mt7!!!
Pamiętam jak zszokowałam swa koleżankę Rosjankę, gdy zabrałam ja na cmentarz we Wszystkich Świętych. Była zauroczona klimatem, ilością zniczy i kwiatów, a najbardziej- tłumem przemierzającym aleje, ludźmi pochylającymi się w zadumie nad grobami. Dla niej to obce.
Owczarku, hamerykanski dusek Casper ma sie swietnie, w kolejnych wznowieniach od cartoons dla dzieci jeszcze przed wojna, przez film w osiedziesiatych, w ktorym wykorkowal na zapalenie pluc, do dzis. Na Halloween bez uzytku, bo jest Friendly Ghost Casper i nie straszy.
Malgosiu, w Rosji maja Den Sobshih. Chodza na groby, jedza tam kutie na bialym reczniku i „obchodza”. Za zmarlych nie podnosi sie tam toastow.
Owczareczku, cukierek to mam tylko jeden – sliwka w czekoladzie z sophron. Wiecej jak raz dziennie nie daja.
M7 – te maskarady nie sa zamiast a obok. Nic niczego nie zastepuje, co kraj to obyczaj.
Okoniu,Ty smiesznoto 😉
Zgadzam sie z Toba,ze mozna troszke pozartowac,co nie zaszkodzi naszemu Swietu Zmarlych!! Wszak w Meksyku tez swietuja,a robia to na wesolo 🙂
Mnie sie wlasnie smutno robi,na to,ze Polska i Polacy to taki smiertelnie powazny narod,ze niedlugo ani nie bedzie mozna smiac sie,zartowac,czy nawet tanczyc!!
Tak na wszelki wypadek,pobieglam do fryzjera,urode poprawic,zeby mnie za czarownice nie wzieto 😆
Ahoj!!!!!!!!!!!
Ana,
Dwa dni temu właśnie w czarownicę chciała mnie zamienić fryzjerka! I do tego jeszcze utrwalić lakierem, ale się nie dałam 🙄 Była w szoku, jak zepsułam paroma ruchami „misterne” uczesanie. Reszty dokończyłam w domu… 😎
A moje dziecko codziennie przy czesaniu mi mówi, ze gdybym żyła z czesania klientek, umarłabym z głodu, a ona razem ze mną. 🙂
Ana, to przecie przyszlo do nas z Niemiec. Czy u was dzisiaj tez ?
Ana, to nie jest prawda, że „niedlugo ani nie bedzie mozna smiac sie,zartowac,czy nawet tanczyc”.
Jak napisał Okoń, co kraj to obyczaj.
Śmiać się i tańczyć można przez 364 dni w roku.
Przed Świętem Wszystkich Świętych większość ludzi odwiedza cmentarze, porządkuje, zapala lampki. Trudno chyba oczekiwać, że prosto od grobu najbliższych ktoś uda się na zabawę.
Rozumiem, że różne są obyczaje i każdy obchodzi, co chce i jak chce.
Ja wyraziłam swój pogląd.
Nie uważam Anecko, że jak ktoś jest poważny, to jest ponury.
A w sklepach pełno jest gadżetów halloweenowych, więc pewnie dzieci się bawią.
Nie krytykuję tych zwyczajów, ale pomimo, ze mieszkam tutaj 26 lat, nigdy nie stały się one moimi zwyczajami. Kiedy dzieci były małe, robiliśmy to dla nich, zeby się integrowały i nie czuły wyobcowane. Same z tego wyrosły…
Nie widzę tutaj zwyczaju palenia zniczy na grobach – jeśli, to są zazwyczaj „nasze groby”, a o Swięcie Zmarłych wspomina się tyle, co nic.
Ja natomiast przyzwyczajona jestem do innej tradycji.
Nie bardzo widzę mozliwość flancowania tej tradycji maskaradowej do Polski. Polskie cmentarze zawsze „żyją”, przychodzi się tam nie tylko od święta, ale i na codzień – i wspomina tych, którzy odeszli, pali znicze, sprząta groby… No a Wszystkich Swiętych to wyjątkowa tradycja, bardzo zakorzeniona.
mt7 – to bardzo ciekawe ! Napisz jakie to sa gadzety i jak sie nimi bawia, to i my niedoinformowani czegos sie dowiemy.
Toz przecie mowie,ze nie zaszkodzi,jak dzieciaki poprzebieraja sie i maja zabawe.Mnie tez podoba sie polski zwyczaj dbania o groby i chwile zadumy,ale jedno nie wyklucza drugiego.
W Holandii nie obchodzie sie tego swieta 🙁 Roznie tez wygladaja groby.
Te na cmentarzach protestantow,sa zwykle surowe,katolickie czesto ukwiecone.A,ze teren tu bardzo drogi,nie kazdego stac na wykup miejsca na dlugie lata.Standard,to 10 lat,a potem taki grob jest likwidowany 🙁
Wlasnie z tego wzgledu czeste sa tu kremacje zmarlych!
Pozdrawiam budowniczych.
Okoniu, dokładnie takie same, jak w innych państwach obchodzących to święto.
Sądząc po ilościach wystawionych na sprzedaż, ktoś je kupuje. Co z nimi robią, nie wiem, nie widziałam, nie ma w pobliżu dzieci.
Przykro mi, że nie zaspokoiłam Twojej słusznej ciekawości.
Na szczęście na prowincji nawet tych gadżetów nie ma. I bardzo dobrze.
W wiadomościach powiedzieli o nekropoliach w internecie. Dla mnie to jakiś koszmar! Za prawdziwe pieniądze zresztą, wybiera się i urządza grób, można też zakupić znicze, ustalić pogodę na dany dzień etc Znicz mający niby płonąć wiecznie kosztuje (jeśli dobrze zapamietałam) koło 80 zł. Trochę kojarzy mi się to z grą komputerową typu The Sims, z własnymi przodkami w roli głównej. Dla mnie makabryczne, ale ja jestem staroświecka…..
Owczarku,
W nawiazaniu do wpisu, ktory zalaczyles, na temat jedzenia trawy przypomnial mi sie znak ostrzegawczy dla osob. ktore chodza po miejscach zamieszkalych przez niedzwiedzie.
Polecane jet, aby kazdy przyczepil do ubrania male dzwonki. Dzwiek dzwonkow dziala jako ostrzezenie dla niedzwiedzia, ktory w takiej sytuacji usuwa sie w sobie znajomym kierunku.
Na niektorych szlakach wszyscy chodza z dzwonkami. Polecane jest rowniez noszenie ‚pepper spray’. Jest to rodzaj pojemnika pod cisnieniem z ostra papryka.
Ostrzezenie rowniez mowi, aby rozrozniac odchody czarnego niedzwiedzia i brazowego niedzwiedzia (grizzly). Odchody czarnego niedzwiedzia zawieraja duzo jagod i futro z wiewiorek. Odchody grizzly zawieraja dzwonki i smierdza papryka. 🙂
http://funmeme.com/archive/2008/07/26/funny-bear-warning-sign.aspx
Orecko, pod tym linkiem wyświetliło mi sie ino: „You are not authorized to view this page”. Ale myśle, ze z tymi odchodami zawierającymi zwonki to prowda. No bo cało rzec w tym, ze ino ludzi poinformowano, ze niedźwiedzie bojom sie zwonecków. Natomiast niedźwiedzi nie poinformowoł o tym nifto 🙂
Jeszcze raz ten sam znak ostrzegawczy.
http://www.canadaka.net/pic-11925.html
Uuu! A pod tym adresem z kolei zablokowało mnie i pedziało, ze jo prawdopodobnie jakiegosi sakramenckiego harvestera uzywom. Na mój dusiu! Jo i harvester? Przecie jo pies pasterski jestem, a nie rolnicy! 🙂
Owczarku,
Halloween ??
http://www.paddlinginstructor.com/images/stories/blog/bear_warning_sign.jpg
No i co to będzie, jak niedźwiedziom nikt nie powiedział, że boją się dzwonków. 😆
Ale futra wiewiórek? To tak na Halloween? 😯
Ja jestem dziecko miasta, mam sielankowe wyobrażenie o zwierzątkach i doznaję szoku, kiedy widzę srokę rozszarpującą żywego pisklaka. 🙁
mt7,
Ja mam dzwonek zakupiony wiele lat temu w Zakopanem. Jest to dzwonek od łowiecki. Nosze go przypiety do plecaka i zyje. 🙂
Wbrew pozorom to nie takie głupie! 😉 Dano ludziom wybór- chcą być zaatakowani przez niedźwiedzia czarnego i brazowego? 🙂
Do Orecki
Teroz juz mi sie wyświetliło! Zastanawiom sie, Orecko, cy to nie same niedźwiedzie wyryktowały te tablice 🙂
Do EMTeSiódemecki
„No i co to będzie, jak niedźwiedziom nikt nie powiedział, że boją się dzwonków”
Moze być tak, jak w jednym łesternie, kie Indianie zaatakowali nocom i potem był taki dialog (cytuje z pamięci):
– Jak to możliwe? Słyszałem, że Indianie nie atakują nocą.
– Ja też tak słyszałem. Wygląda na to, ze tylko Indianie nigdy o tym nie słyszeli 🙂
Do Małgosiecki
„Dano ludziom wybór- chcą być zaatakowani przez niedźwiedzia czarnego i brazowego?”
Kiesik na Gubałówce najlepiej było kie bioły niedźwiedź zaatokowoł – bo taki fcioł ino tego, coby zapozować z nim do zdjęcia 🙂
Powinna być instrukcja użycia pieprzu:
1. Bierzemy misia za ogon
2. Podnosimy do góry
3. Posypujemy otwór, który odkryliśmy pieprzem
4. Robimy przyjemny wyraz twarzy 🙂
A nawiazując do wpisu Owczarka o bejsbolu….
Wiecie, ze jutro zaczyna się w Mediolanie festiwal filmów poświęconych sportowi? W tamtym roku Polacy zdobyli dwie nagrody. Jedna z nich była za film o kibicach piłki ręcznej,a druga- ….nie pamiętam 🙁 Słaby ze mnie sprawozdawca 😳
Orecko, w Polsce są widocznie niektóre misie towarzyskie i wychodzą z kniei, kiedy słyszą nadchodzących ludzi. 🙂
No, grizzli to one nie są, na szczęście. 🙂 🙂
Źródło- jak zawsze: radio!
No to przypomniał mi się dowcip, bardzo stary, pewnie wszystkim znany:
Spotykają sie myśliwi rosyjscy z amerykańskimi. Rosjanie niosą misia. Amerykanie pytają:
-Grizzli?
-Niet! Strieliali!
Jędrzeja nie ma wiec trzeba będzie zasnąć bez kołysanki… 🙁
Dobranoc
Dobranoc 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=TJBxzSPjWwk
Proszę bardzo, piękny felieton, lepiej nie mogłabym tego wyrazić. Polecam wszystkim.
http://wyborcza.pl/1,76498,5863371,Amerykanin_jedzie_na_Powazki__Felieton.html
Jedni z tych, którzy odeszli:
http://wyborcza.pl/0,95385.html
dla mnie najważniejsza była inna śmierć, ale dosłownie tak czuję, że „śmierć każdego człowieka umniejsza mnie” i jakoś łączy w poczuciu braterstwa z innymi ludźmi.
Też to czytałam.
A przy okazji Powązki mi sie przypomniały, gdzie po raz piewrszy byłam w tym roku i zrobiło to na mnie wrażenie. Jak zreszta wiele miejsc, po których nas Mieciowa oprowadzała.
http://alicja.homelinux.com/news/Polska-2008/Warszawa/
Gdyby ktos chcial napisac o swoich wrazeniach z dzisiejszych odwiedzin na Powazkach czy na Brodnie, byloby to moze znaczace dla nas siedzacych daleko…
Dobry wieczór!
Nie było mnie; a właściwie byłem, ale na parę dni przyjechało dziecko i trzeba je było „pohołubić” … 🙂
A dzisiaj dwa cmentarze; pogoda piękna i widoki, jak zawsze u nas. Na codzień na grobach królują sztuczne kwiaty; dzisiaj przewaga naturalnych!
I te spotkania …
– Dzień dobry Panie Kazimierzu! Świetnie pan wygląda …
– A czy Pan wie, Panie Andrzeju, że za parę dni kończę 96 lat?
– No to nawet nie wypada życzyć Panu Stu lat!
– Ech, żeby chociaż te 150 …
Wieczór w domu … I jak zwykle, stare zdjęcia i nastroje, jak u Księdza Jana …
Stare fotografie
Tylko fotografie nie liczą się z czasem
pokazują babcię jak chudą dziewczynkę
z wiosną na czerwonych gałęziach wikliny
jej piłkę przed pół wieku i wróble jak liście
jej warkoczyk tak wierny jak anioł prywatny
jej skakankę jak prawdę bez łez i pożegnań
biskupa w krótkich majtkach na wysokim płocie
fotografie najchętniej ocalają dziecko
wolą uśmiech niż ostre dogmatyczne niebo
również serce co się dyskretnie spóźniło
pokazują wakacje bezlitosne lato
z psem spotkanie pomiędzy pszenicą i owsem
zwłaszcza gdy życie ucieka jak balon
i ślimak chodzi z domem swym bezdomny
kamień z twarzą królewską który nie skamieniał
przed dworem co się spalił siostry cieknie w pasie
dowcipne choć zegarek im płakał na rękach
wspomnienie 6 klasy stygnące jak perła
z dyrektorem jak z ssakiem niewinnym pośrodku
umarł nie zmartwychwstał by odejść jak człowiek
staw pożółkły jak topaz i żabę z talentem
kiedy szczygieł z ogrodu przenosi się w pole
nawet trawę co zawsze wykręci się sianem
krajobraz co już przeszedł dawno w geografię
i oczy już za wielkie by stać je na rozpacz (-) Jan Twardowski
No to posmęciłem na dobranoc … 😉
Dobranoc!
Mrrrał!
Pięknym wpisem Jędrzej się odmeldował…
A mnie taka myśl napadła:
Po co właściwie ludzie chodzą na te cmentarze?
Czy po to, żeby się spotkać z krewnymi lub znajomymi?
Czy po to, aby zaprezentować najnowszy fason wiązałek lub zniczy?
Czy po to, aby pokazać jak to się troszczą o pamięć tych, którzy odeszli?
A może faktycznie chodzi im o to, aby tą pamięć zachować jak najdłużej?
Nie wiem.
Być może chodzi o to wszystko po trochu…
Ale coś tak mnie się wydaje, że oni się po prostu Śmierci boją.
Wizyta na cmentarzu jest dla nich próbą tej śmierci oswojenia.
Jeśli jest tak, jak podejrzewam, to zabierają się za to z zupełnie nieodpowiedniej strony.
Ale i tak mają mój szacunek.
Bo przynajmniej próbują.
Z poważaniem
Blejk Kot
Mam trochę zdjęć z dzisiejszego dnia, między innymi z Cmentarzy na Bródnie i Powązkach.
Niedawno wróciłam, muszę je przebrać, więc wrzucę chyba jutro, albo późną nocą.
Mogę Ci odpowiedzieć, Blejku, dlaczego ja chodzę na cmentarz, chociaż moi bliscy są ze mną w moim sercu i w moich myślach, a spojrzenie na ziemię lub kamienie, jest bolesnym zderzeniem z cielesnością, która nie ma z moimi myślami nic wspólnego.
Chodzę, bo tam złożone zostały ich doczesne ciała, bo przez to niejako, ta ziemia staje się mi bliska i jakoś święta, chodzę bo w ten sposób zaświadczam innym moim bliskim żyjącym, że Ci, co odeszli, są dla mnie ważni i żyją ciągle we mnie.
Do Pani Poli, starszej, przemiłej Pani, która opiekowała się Tomkiem zanim poszedł do przedszkola, chodzimy razem, bo Jej to obiecałam. bo dotrzymuję przyrzeczenia, bo było to dla Niej ważne, kiedy żyła i dlatego, że Ją kocham. Tak, jak ich wszystkich, moich przodków, krewnych i moje dzieci.
Mt7,
Nic dodać, nic ująć.
Pięknie to opisałaś.
Ile razy jadę do Polski, odwiedzam cmentarze. Nie po to, zeby zapalić znicz, bo tak wypada. Idę pod Gromnik, na „górkę”, na grób mojego Taty – i sobie z nim rozmawiam w duszy. Niby cos tam sciereczką wycieram, niewidoczne pyłki, i wielce zajęta tymi porządkami, zadaję pytania, na które odpowiedzi znam, albo opowiadam o czymś i założę sie, ze znałabym reakcję na. I tak sobie „rozmawiamy”, kiedy tam jestem, jestem przekonana, ze sobie rozmawiamy, chociaż to tyle lat minęło. Na grobie mojego Taty jest krótki napis:
„Umarłych wieczność dotąd trwa
dokąd pamięcią im sie płaci”
Hej! Wrzucam zdjęcia z wczorajszego dnia i biegnę dalej.
Pozdrówka dla wszydstkich.
Wrócę wieczorem.
http://picasaweb.google.pl/maria.tajchman/DzieWszystkichWiTych2008WWarszawie#slideshow/5263864025636782418
MT7
Pieknie dziekuje za reportaz z cmentarzy. Z dawnych lat nie pamietam takiej ilosci zniczy i kwiatow. W dodatku piekne zdjecia Warszawy wieczorem. Serdecznie pozdrawiam.
Hej Mańka…
dzięki za fotorelację – tym bardziej to „czuję”, ze (powtarzam sie) po raz pierwszy w zyciu byłam (w tym roku, z pomocą Mieciowej) na Powązkach. Cywilnych i wojskowych.
EmTeSiódemecko, piękne i nastrojowe zdjęcia, ale ten kościół z kulą na górze to nie Wizytki! To Kościół Seminaryjny pw. św. Józefa, ten koło Dziekanki – podczas Festiwalu Mozartowskiego grają tam Requiem i Mszę c-moll.
Dołącom sie do gratulacji za fotoreportaz dlo EMTeSiódemecki. Scególnie zdjęcia nocne barzo nastrojowe. Ale te dzienne tyz! I pomyśleć, ze naroz w jednym miejscu telo sławnyk ludzi mozno spotkać. A dzisiok wiecorem na TVN-ie bedzie film dokumentalny o jesce jednym Wielkim Zmarłym. Ino jego grób jest nie na Powązkak, ba blizej Turbacza. Duzo blizej 🙂
A taż pewnie, Pani Dorotecko! 🙂
To ze zmęczenia. 🙂 Zaraz poprawię.
Przeca, że występki tam różne są nie tylko mozartowskie.
Muszę biec na ostatnią mszę w mieście. 😀
Witajcie,
wpadlam do budy i zdazylam na reportaz z Powazek i Brodna!!
Wielkie dzieki Marysience,ze tyle sobie zadala trudu!!!
Zawsze wspominam moja wizyte na Powazkach w przeddzien pogrzebu ks.Popieluszki i widok cmentarza z okna samolotu.To pozostaje we wspomnieniach na zawsze!
Swieto Zmarlych,to piekne swieto i bardzo nas odroznia od innych nacji 🙂
Mnie jednak boli inny fakt.Choc jestesmy tacy dumni z tej pieknej tradycji,jakos nie mozemy pozbyc sie „cmentarnych hien”!!!! 🙁
Moja mama co tydzien jedzie na cmentarz.Wozi kwiaty,zapala znicze.Nie ma juz wiele sil i kazdy taki wyjazd kosztuje ja sporo wysilku.
Ile razy wroci,nie ma sladu ani po kwiatach,ani po wazonie.Nie wspomne,ze ukradziono jej laweczke i wszystkie narzedzia ogrodnicze schowane w specjalnej skrytce!!!
Ostatnio ojciec zdesperowany,posadzil krzak rozy i go jakimis hakami umocowal w ziemi!!!Ciekawa jestem,jak dlugo przetrwa???
Znacie to,a moze jest to tylko koszalinski folklor??????????????
Macham do budowniczycz,tymczasem………………….
Hej.
Babcia mojego dziecka leży na bródnowskim cmentarzu. Tam jest to nagminne. Bezustannie ginęły od początku znicze i kwiaty. To naprawdę jest straszne. Ponoć (w radio kiedyś słyszałam) takie kwiaty bywają wielokrotnie sprzedawane 😯 wiec dobrze jest je zaznaczyć. Jak i znicze. No ale zaznaczone w sposób widoczny sa jakby trochę zniszczone, no nie?Mój R. kupował swej mamie duze ilości zniczy bo ciągle były kradzione (te na wkłady), raz taki wielki znicz po jakimś czasie wrócił na grób z powrotem. Znajoma sprzedawczyni żartowała, że pewnie R. mama nieźle dała popalić złodziejowi skoro oddał 🙂
A, i jeszcze jedno, co mi sie przypomniało. Koleżanka kiedyś mi opowiadała, że (dawne szkolne czasy)wszystkie w internacie dostały od kolegów kwiaty na dzień kobiet. Najpierw sie ucieszyły, a potem któraś zauwazyła czarne i fioletowe wstążki…..
Malgosiu,ciekawa jestem,czy to ciagle „nasza polska” specjalnosc?
Jak jest z tym problemem w innych krajach???
Rozmawialam z miomi holend.kolezankami i nigdy nie wspominaly o cmentarnych zlodziejach!Moja polska przyjaciolka ma tutaj pochowanego meza.Tez nigdy nie skarzyla sie,ze cos jej ginie itp.
Ciekawe,prawda???????????
Mrrrał!
Ja tylko na chwileczkę…
EmTeSiódemeczko.
To jest właśnie ta właściwa strrrona 🙂
Pozdrrrawiam
I dobrrranoc.
Z poważaniem
Blejk Kot
Ana i Małgosia, ja nie wiem, mnie od przeszło czterdziestu lat nic nigdy na Bródnie nie zginęło.
Mogę za to powiedzieć, że jestem zaskoczona, jak uporządkowany i ładnie wybrukowany, dobrze oznakowany, czysto utrzymywany jest teraz ten cmentarz.
Po dziesięcioleciach niechlujstwa, taka kolosalna zmiana.
Jestem pod wrażeniem.
Widzę, że ludzie mają na grobowcach różne akcesoria poustawiane i nie zauważyłam, żeby coś ginęło.
Więc nie wiem, może kiedyś tak było, ale teraz tyle tego wszystkiego jest za niewielkie pieniądze.
Ja też Cię, Blejku Kocicku, pozdrawiam i zapytuję uprzejmie, jak postępują roboty budowlane?
Może jakiś reportażyk pokrzepi trzymających kciuki. 🙂
Cieszę się, że się poprawiło, mt7. Fakt- mama R. leży niedaleko wejścia , ale i nie na samym widoku z głównej alei. Moze taki pech. Aż się muszę zapytać, czy zmieniło się coś w tym względzie bo sama nie jestem w stanie ustalić. Bardzo rzadko bywam w Warszawie, dawno tam byłam osobiście…. Opisana historia jest sprzed jakichś sześciu lat, a może siedmiu….
Małgosiu, to że mnie nic nie zginęło, nie znaczy, że innym nie ginie.
Mogę zawsze tylko własne świadectwo przedstawić.
Tak sobie teraz pomyślałam, że mogłam wyjść na złodzieja. Wyrzuciłam jeden z dwóch kanistrów na wodę, które leżały między grobem Mamy a sąsiednim.
To były spore kanistry. A może teraz ktoś mówi, że ukradli jeden kanister.
U Lema na Cmentarzu Salwatorskim…
Wcześniej – np. wczorajsza fotka grobowca rodziców Karola Wojtyły. Poprzedzający album – krakowski Cmentarz Podgórski w piątek.
Pięęękne zdjęcia EMTeSiódemeczki…
P.S. Od półtora roku, gdy Ciocia jest na Rakowicach, nic ponoć nie zginęło (ani z rzeczy przeze mnie położonych, ani przez Wujka czy Kuzynów). Ale wcześniej (np. ok. 10 lat temu) słyszałam o kradzieżach.
Dzień dobry!
Już po Zaduszkach; a ja sobie właśnie uprzytomniłem, że dla mnie jesień tak naprawdę zaczyna się dopiero teraz, po Zaduszkach …
Ale nie ma co smęcić, znalazłem na ten początek jesieni piosenkę optymistyczną o kimś, kto nawet późny listopad potrafi w lipiec zamienić! 🙂
A śpiewa Stare Dobre Małżeństwo, … nomen omen! 🙂
Basine piękne fotki z rana (ciągle nie mogę się nadziwić) i Jędrzej z pieśnią na … ekranie 🙂
Dobrze się zaczął dzień.
W tych tam pogodo-prognozach były półsłoneczne ikonki i temperatury 13-15 Celsjuszów.
Wczoraj było arktycznie, okropnie przemarzłam, a dzisiaj szaro, buro i ja się tak nie bawię. 🙂
Poproszę jeszcze trochę słonka! Jego braku nie usprawiedliwia żadna pora roku i już! 😀
No czym się, czym gromadko ulubiona i zajrzyj czasami do wspólnej Budy. 😀 😀
W Krakowie wczoraj było upalnie (zwłaszcza w samochodzie, w południe, w korkach 🙂 ), ale gdy tylko zaszło słońce zrobiło się bardzo zimno… Zapomniałam rękawiczek na spacer na Salwator (bo i po co – tak ciepło i słonecznie 😉 ) i wkrótce była potrzeba długiego rozcierania dłoni (normalka, słabsze krążenie mam).
Dziś mgła… nie za gęsta, powoli ustępuje. Też ‚normalka’ pod Wawelem jesienią.
Witajcie! 🙂 Jak dobrze wrócić do Owcarkówki!
Przyzwyczajam się do laptopa(prezent od syna). Ma jedną zaletę – mogę znieść go na dół i częściej zaglądać, bo do tej pory musiałam lecieć po 17. schodach, żeby zajrzeć do komputera.
Miłego dnia wszystkim, chociaż szaro na za oknem. 🙂
A u Basi słonko, nie ma sprawiedliwości, nie ma! 🙂
Alicja pisała coś wcześniej o Powązkach, Basia pokazała dzienne zdjecia różnych cmentarzy krakowskich, a mnie się przypomniało, że mam trochę zdjęć Powązek, dalece niewystarczających, robionych w pośpiechu przy okazji oprowadzania gościa.
Wrzuciłam do picasy, kiedyś uzupełnię:
http://picasaweb.google.pl/maria.tajchman/PowZkiStareINowe#slideshow/5264388885279526674
Ojej! Nie napisałam, że zdjęcia są z sierpnia 2006 roku.
Jak ten czas mi przeleciał.
Dzięki, Basiu.
Piękne zdjęcia z Salwatora.
Coś się zacięło? 😀
Jadę teraz na:
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/WarszawaWydarzeniaIInneCuda#5264460293932941666
Nigdy nie byłam, a w różnych miejscach różnie obchodzą.
Zobaczymy. 🙂
Basiu, pani Maria Ziejkowa leży na Salwatorze?
Mrrrał!
Obejrzałem rrreporrrtaże Basi i EmTeSiódemeczki.
Piękne są :zachwyconakufa:
Kolega też prrróbował jakieś zdjęcia rrrobić, ale…
jego zdaniem nie nadają się do publikacji.
(Tu akurrrat się z nim wyjątkowo zgadzam 😉 )
Dorrrwała mnie rrrefleksja pewna po wizytach cmentrrrnych i wspominkach z nimi związanych.
A rrrównież po lekturze wpisów odnośnie cmentarrrnych hienek
Tak.
Rzeczywiście.
Był taki czas, krrrótki na szczęście, że rrróżne rzeczy z grrrobów znikały.
Ale to se ne wrrrati i nie o tym chciałem.
Kolega, jak co rrroku, był na grrrobie mojego Przyjaciela.
Nowoczesna to część cmentarza i sam pomnik nowoczesny rrrównież.
Tylko, że to barrrdzo starrry cmentarz jest.
Połowa rrrodziny Kolegi na nim odpoczywa.
I nawet ja pamiętam czasy, przecież wcale nie tak odległe, gdy na Święto Zmarłych na tym starrrym cmentarzu (bo nowego jeszcze nie było) świeciły się jedynie pojedyncze ogarki.
Świeczki, wcale nie żadne znicze, ale właśnie zwykłe stołowe świeczki, kroiło się na 3 albo i 4 części, wtykało w ziemię (bo prawie wszystkie groby ziemne były), podpalało i…
to wszystko.
Ale to i tak było dużo, bo na zdecydowanej większości grobów nie było nic.
Jak te czasy się zmieniają…
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
Mecz bejsbolowy juz sie konczy.
Kto jutro zaliczy „home run” ?
Mrrrał!
Masz rrrację Orku 😉
No to tylko na zakończenie tematów cmentarrrnych:
W ZAKĄTKU CMENTARZA
Mają zmarli w niedzielę ten pośmiertny kłopot,
Że w obczyźnie cmentarza czują się -bezdomnie-
A lubią noc tę spędzać popod mgłą lub popod
Wiecznością, co się w jarach gęstwi nieprzytomnie.
Maria z Bzówka – wygody wspomina izdebne,
Słońce -w łóżku, wiatr -w sieni -i ogród macierzyn,
Gdzie było tyle w radość uchodzących ścieżyn,
A wszystkie takie -trafne i drzewom -potrzebne!…
Żebrak, co się zadławił na śmierć krztyną chleba-
Kijem niegdyś wędrownym obłędnie się babrze
W nieodgadle błękitnym -pełnym Boga- chabrze,
By zeń dla snu wiecznego wydłubać -źdźbło nieba.
Mnich, co po to byt ziemski tłumił bez szemrania,
By pędzić żywot wieczny w sposób nienaganny-
Kreśli palcem na próchnie list do panny Anny
Z życzeniami rychłego w kwiatach -zmartwychwstania.
Panna Anna udaje, że jest – w bezżałobie
I biorąc na kolana młodą mgłę -pieszczochę-
Ukradkiem z pajęczyny tka zwiewną pończochę
Dla brzozy, co tkwi boso na kochanka grobie.
A opodal – mniej więcej naprzeciw rozstaju,
We fraku bezrozumnie skąsanym przez szczura,
Na czele kilku cieni żeńskiego rodzaju
Nieboszczyk Madaleński -prowadzi mazura.
Hej!
Jędrzeju!
To też SDM kiedyś przepięknie wyśpiewywało.
Nie masz tam jakiego sznurrreczka pod ręką?
Pozdrrrawiam
I dobrrranoc
Blejk Kot
Proszę uprzejmie: W zakątku …
Przepraszam Blejk Kota i innych, ktorych urazilam.
Kurczę…
urażano, a mnie tu nie było?! Orca, następną razą wysyłaj wici, się stawię!
Blejku, świat sie zmienia, za moich czasów tez palono świeczki, a jestem chyba (na pewno) starsza od szanownego Kota. Teraz kiedy idę w Polsce na cmentarz, wręcz pilnuje mnie sie, zebym poszła odpowiednio wyekwipowana w rzeczy, które są ważne dla nie wiem kogo, bo przecież nie dla tych, co leżą w grobach, a ja na cmentarz idę sobie „pogadać”, i to jest dla mnie ważne. I owszem, świeczkę zapalić z rozpędu – ale nie, pilnuja cię, zeby kupić odpowiednie wsady, i oprawy, i tak dalej. Nie protestuję, tylko mnie to zadziwia. Moze nie powinno, bo jednak na polskich cmentarzach jest inaczej, tyle, ze ja jestem tam raz na jakis czas. I nie we Wszystkich Świętych.
Oglądacie TVN?
Dzięki TeżAlicjo! Włączyłam i się cieszę! 🙂
A co tam macie w TVN? Ja nie mam takiego zasięgu 🙁
Alicjo, film dokumentalny o księdzu Tisznerze.
Juz sie skońcył. Moze za mało było w tym filmie tego, co w zyciu jegomościa było wesołe, ale… moze ino mi tak sie widzi 🙂
A, to teraz wiem. Nawet wiem, gdzie to znalezć… co z tego, ze z poślizgiem? 😉
Oba odcinki? Bo dzisiok był drugi. A pierwsy wcora 🙂
Może w pierwszej części (nie oglądalam, nawet nie wiem, kiedy było), więcej było o wesołości).
Łajza mineli
Wróciłek!
Chyba mnie cosik bierze po tym wczorajszym przemarznięciu. 🙁
Podobały mi się te artystyczne zaduszki, mam trochę zdjęć, ale wymagają przebrania i obróbki.
A za co Orecka przeprasza i kogo uraziła, bo coś nie w temacie jestem?
Film o Jegomościu zbyt poważny? Pewnie twórcy myśleli, że tak wypada. 🙂
Jegomośc to był taki nadzwyczajny Jegomość, że trudno to opowiedzieć. Cieszę się, że miałam okazję żyć w tym samym czasie, lub jeszcze inaczej, że został dany na czas mojego życia.
Mam jeszcze jednego wielce dla mnie cennego Jegomościa Hryniewicza, też jest po ciężkiej operacji.
A to dobrze, ze mi podpowiedziałeś Owczarku! Zresztą, tam gdzie jest, i tak byłoby obok siebie! Za chwilkę pora na TeleEx! 🙂
W pierwsej cynści była m.in. historia wiele mówiąco o Tischnerze. Przysła do niego wystrasono studentka, ftóra fciała okrzcić swe nieślubne dziecko. Spytała Tischnera, co jest do okrzczenia dziecka potrzebne. A on odpowiedzioł najzwycajniej w świecie: Potrzebne jest dziecko 🙂
No to dobrej nocki 🙂
Co do Jegomościa, to przerobiłam „Filozofię po góralsku” i na piśmie, i w kasetach (znowu z pomocą TeżA., podesłała).
Dobranoc! 🙂
Dzięki za uznanie dla (naprędce pstrykanych) fotek. Cała przyjemność po mojej stronie – w przyszłości postaram się o więcej i ładniejsze 😉 🙂
Gosicku, tak – naprzeciwko nowej kaplicy, po lewej patrząc od niej. O szczegóły pytaj na priv (pod nickiem, pierwsza stronka po prawej – ‚Kontakt’). Możemy się tam wybrać wspólnie przy jakiejś okazji 🙂
Owczarku Podhalanski,
Polacy nauczyli hmerykanow baseballa czyli palnta w pierwszej koloni Jamestown w roku 1607 grajac w ta gre przed publika kolonistow skladajacej sie rowniez z miejscowych indian. Był wsrod nich moj przodek Zbigniew Stefanski, ktory opublikowal opis swojej wycieczki do Hameryki w roku 1625 a Amsterdamie. Tytul „Memorial Commercatoris”
http://www.retrosheet.org/Protoball/Fat.8.05.htm
http://www.angelfire.com/mi4/polcrt/AmPoles.html