Kalifornijsko Socjalistycno Republika Radziecko
Krucafuks! W poprzednim wpisie godołek wom o tym, ze Kalifornia mogła być dzisiok nie hamerykańskim stanem, ino Polskom Rzecpospolitom Kalifornijskom. Ba 22 lutego o godzinie 0:33 Orecka słusnie zwróciła uwage, ze mogło być jesce inacej – Kalifornia mogła być… radzieckom republikom! Jakim cudem? Ano zwycajnie. Zaroz wom syćko opowiem.
To, ze Ruscy mieli kiesik Alaske w swoik rękak – na pewno wiecie. No i wte, kie jom mieli, to na tamtejsej wyspie Sitka wyryktowali osade. W pewnym sensie osada ta była stolicom rosyjskiej Alaski.
Przyseł rocek 1805. Rosyjskie władze wysłały na Sitke pona Mikołaja Pietrowicza Riezanowa, coby dokonoł tamok inspekcji. Pon Riezanow przybył na te wyspe, poźreł – a tamok bida! Zywności brakowało! Krucafuks! Kieby istnioł wte Aerofłot, to moze dałoby sie wartko sprowadzić z centralnej Rosji telo jedzenia, kielo trza. A przynajmniej telo, coby burcenie w brzuchak mieskańców osady przestało być głośniejse od ryków zyjącyk w okolicy niedźwiedzi. Ba z tego co wiem, Aerofłotu wte jesce nie było. Więc pon Riezanow wymyślił cosi inksego – zakupy w Kalifornii. W tamtyk casak ze syćkik zasiedlonyk przez biołyk ludzi miejsc właśnie Kalifornia była dlo mieskańców Alaski najłatwiej dostępno. Zwłasca drogom morskom. Tak więc pon Riezanow wsiodł na statek i popłynął na te zakupy. No a przy okazji uwidzioł kawałecek Kalifornii, nalezącej wte do Hispanii. Barzo mu sie tamok spodobało. Co najbardziej? Powiem wom – śwarno ponna Dona Concepcion, co to była córkom miejscowego komendanta. No i pon Riezanow wpodł na dwa pomysły naroz: sprowadzić do Kalifornii ruskik osadników i… ozenić sie z piknom poniom Concepcion, a potem mieć z niom duzo maluśkik Riezanowiątek. Haj.
Wkrótce pon Riezanow wrócił na Sitke statkiem pełnym piknyk artykułów spozywcyk. A w 1807 rocku wyrusył do Sankt Petersburga, coby zdać carowi relacje ze swej wyprawy. Potem zaś fcioł nazod do Północnej Hameryki pohybać, bo chłop był tak straśnie zakochany, ze nie mógł sie docekać kwili, kie on piknej Donie powie sakramentalne Da, a ona jemu – sakramentalne Si. Ale na mój dusiu! Stało sie niescynście! Wypadek drogowy! W drodze do rosyjskiej stolicy pon Riezanow spodł z konia i przez to bidok zamiast w objęcia ukochanej Dony wpodł w objęcia bezlitosnej Śmierzci!
Ba zanim on tak niescynśliwie pomorł, to pomysłem osiedlenia Ruskik w Kalifornii zdązył zarazić swoik rodaków. Wkrótce do tej Kaliforni wyrusył pon Iwan Aleksandrowicz Kuskow. Jego zadaniem było nolezienie jak najlepsego miejsca do wyryktowania tamok ruskiej osady. Dopłynął do zatoki Bodega Bay, kapecke na północ od San Francisco. Okolice barzo mu sie spodobały. Uznoł, ze rosyjskie osadnictwo najpikniej rozkwitnie właśnie tamok. Dogodoł sie nawet z miejscowymi Indianami, coby nie prociwiali sie ruskiej obecności w tyk stronak. A trza wom wiedzieć, ostomili, ze ci sami Indianie byli wrogo nastawieni do Hispanów. Dlocego więc pona Kuskowa zaakceptowali? Moze wyculi scyrom, otwartom słowiańskom duse? Fto wie?
No i nadeseł rocek 1812. Pon Kuskow sprowadził nad Bodega Bay grupe Rosjan i ci zaroz wyryktowali fort, ftóry nazwano Ross (co było po prostu skrótem od Rossija). Powstała osada, ftóro piknie zacęła sie utrzymywać z handlu futrami i z uprawy roli. Osadnicy podobno barzo zaprzyjaźnili sie z okolicnymi Indianami. A ze bab wśród tyk osadników było zaledwie kilka, to zacęli sie zenić ze śwarnymi Indiankami. Z kolei Indianie chętnie najmowali sie u Ruskik do prac sezonowyk w polu.
Nieftórzy z zyjącyk w poblizu Ross cyrwonoskóryk naucyli sie nawet paru słów po rosyjsku! Cy potem przekazali te słowa potomstwu? Tego nie wiem. Ale jeśli, ostomili, traficie kiesik do Kalifornii, to sie nie zdziwcie, kie napotkocie tamok Indianina, ftóry powie wom: Zdrawstwujtie.
Heeej! Osada mogła piknie sie rozwinąć. A potem kolejne ruskie osady mogły na tym hamerykańskim wybrzezu Pacyfiku popowstawać. Jaz w końcu Kalifornia stałaby sie cynściom rosyjskiego imperium. Zaś po 1917 rocku – byłaby ocywiscie Kalifornijskom Socjalistycnom Republikom Radzieckom. Bajako. Do tego jednak nie dosło. Cemu? Cóz. Hispanie nie byli zakwyceni, ze Ruscy sie im tutok pod nosem kryncom. Jesce mniej zakwycony był rząd Meksyku, ftóry w 1821 rocku wybił sie na niepodległość. Z kolei car Mikołaj I z meksykańskimi władzami nie za barzo fcioł sie dogodywać ani w sprawie Kalifornii, ani w zodnej inksej. Uwazoł, ze rewolucyjny rząd meksykański, ftóry prociwił sie hispańskiej koronie, to plugawi buntownicy, ze ftórymi nimo co godać. I telo.
I tak kalifornijscy Ruscy zostali właściwie pozostawieni sami sobie. Nacelnik fortu Ross, pon Aleksandr Gawriłowicz Rotczew, postanowił go w końcu sprzedać. W 1841 rocku fort zostoł kupiony za 30 tysięcy dolarów przez pona Johna Suttera, ftóry zreśtom w przysłości mioł odegrać w dziejak Kalifornii nie byle jakom role. Ale to juz inkso historia. W kilka miesięcy po dobiciu targu z ponem Sutterem Rosjanie odpłynęłi ku Sitce.* I to juz był koniec westernu. A moze easternu? Zalezy, jak na to pozirać. Haj.
Ziemia, na ftórej stoł fort Ross, przechodziła później z rąk do rąk. Jaz w 1906 rocku stała sie własnościom stanu Kalifornia. Władze stanowe zrekonstruowały tamtejsy fort i ogłosiły, ze jest to pikny pomnik historii. Teroz to miejsce jest podobno wielkom atrakcjom turystycnom.** Bajako.
Ba tak w ogóle to worce zwrócić uwage na jesce jednom rzec. Poźrejcie.
W rocku 1841 Ruscy zrezygnowali z Kalifornii. Minęło kapecke roków – i odkryto w tej Kalifornii straśnie duzo złota.
W rocku 1867 Ruscy zrezygnowali z Alaski. Minęło kapecke roków – i odkryto na tej Alasce straśnie duzo złota.
W rocku 1989 Ruscy zrezygnowali z… Polski. Cy mozno juz zacąć godać, ze minęło juz kapecke roków? Jeśli tak – to cosik mie sie widzi, ostomili, ze mozecie pomalućku zaopatrywać sie w łopaty, kilofy i rózne inkse ustrojstwa do wydobywania piknyk metali ślachetnyk. Pomalućku mozecie zacynać to robić. Godajom przecie, ze historia lubi sie powtarzać… Hau!
* R.H. Dillon, Czarist California, „American History” 1996, vol. 33, issue 2, s. 36-43.
** The New Encyclopedia of the American West, ed. by H.R. Lamar. Yale University Press, New Heaven 1998, s. 387.
Komentarze
Bardzo mi sie podoba ta historia ze szczesliwym zakonczeniem. Zwiazek miedzy decyzjami politycznymi i odkryciem zlota jest logiczny i oczywisty.
Z doliny o nazwie Russian River Valley pochodzi bardzo wychwalane wino. Prawdopodobnie woda w rzece o nazwie Russian River pamieta czasy rosyjskich podroznikow. Nazwa rzeki tez chyba nie jest przypadkowa. Nie wyobrazam sobie w obecnych czasach sakramencko – rosyjskiego urzedu w Kalifornii.
Owczarek pisze, ze to ja wspomnialam o Rosjanach w Kalifornii. Ale tak naprawde, to Owczarek wspomnial kiedys o ksiazce pona Wankowicza „Atlantyk – Pacyfik”. Ta ksiazka to jedna z trzech o podrozach pona Wankowicza po Stanach Zjednoczonych. O ksiazce „Krolik i oceany” juz wiele razy pisalam i pewnie jeszcze napisze. Teraz czytam „Atlantyk-Pacyfik”. Pon Wankowicz z zona jada, jak to on pisze, odkryc Ameryke. Wyruszyli samochodem z Nowego Jorku i wlasnie skonczyli wizyte w Nowym Orleanie. Ich miejscem docelowym jest Kalifornia.
W ksiazce „Atlantyk-Pacyfik” autor pisze, ze „obcego kraju nalezy sie uczyc, dajac m.in. raz po raz buty do podzelowania”.
W innym miejscu autor cytuje slowa historyka o nazwisku John Fiske. Podobno pon Fiske „postawil Kolumbowi zarzut”. „Nie wiedzial, dokad plynie, kiedy doplynal, nie wiedzial, gdzie sie znajduje; kiedy powrocil, nie wiedzial, co odkryl”.
I co tu mozna dodac?
Dzien dobry,
Orca to zawsze prawde mowi, bo i dzisiejszy wpis Owczarka ciekawy bardzo, inspiracja do poszukiwan historii Ameryki.
I cale szczescie, ze Ruscy tego zlota u nas nie znalezli, bo zaraz chcieliby od Amerykanow odkupic Alaske, a potem moze i drugiego Riezanowa by znalezli i albo kupili Kalifornie albo go z jakas wazna panna stamtad poswatali i tez by ja mieli. Wiadomo – wszystko zloto co sie swieci 🙂
My to jednak troche fartu mamy 😉
A Ruscy, jako narod sentymentalny, napisali o nich opere i graja ja do dzisiaj. Najbardziej lubia te sceny milosne, czyli zareczyny. Panna Concepcion, jak jej narzeczony zmarl wczesnie, sama do zakonu wstapila.
http://www.youtube.com/watch?v=mf-CpCSAvsI
Dobranoc 🙂
PS Jesli rock opere mozna opera nazwac 😉
Obejrzalam widielo o pannie Concepcion i panu Riezanowie. Wankowicz pisze, ze Dona wstapila do klasztoru, bo „byla juz psowana”.
Jesli chodzi o zloto w Polsce, to przed wyruszeniem w pikne polskie gory i doliny pelne zlota Owczarek slusznie poleca zaopatrzyc sie w lopaty. Podobno wielu poszukiwaczy zlota, ktorzy wyruszyli kopac zloto w Kaliforni nie zabralo ze soba lopat. Mieszkancy Kalifornii sprzedawali tym poszukiwaczom lopaty za bardzo wysokie ceny.
Ale jeśli, ostomili, traficie kiesik do Kalifornii, to sie nie zdziwcie, kie napotkocie tamok Indianina, ftóry powie wom: Zdrawstwujtie.
W Izraelu też często można to zawołanie usłyszeć, ale tam nie ma Indian. Ki czort?
Polecam Złoty Stok
łopat nie potrzeba, ale przyda się sitko do płukania pobranego piasku-kamieni z dna Złotego Potoku 😉
http://alicja.dyns.cx/news/img_2272.jpg
Do tych sztolni (zdjęcie powyżej) chodziło się na randki, zeby sie ukryć przed innymi randkowiczami 🙄
Teraz tam jest pełno wody, tak po kostki, ale to wystarczy, żeby nie chciało się tam łazić, nawet w celach randkowych.
Kopalnia jest teraz w prywatnych rękach i robi się na tym niezły biznes.
Chcieliśmy zasilić kasę, pokazać naszej synowej (na Polkę ani Europejke nie wygląda nasza Chinka) ale zanim się zorientowaliśmy, gdzie biuro i kasa, nakrzyczano na nas, że leziemy jak krowy na pastwisku, a tu trzeba płacić! Na taki wrzask odeszliśmy, a mnie się zrobiło przykro wobec synowej. W moim mieście tak mnie potraktowano 🙄
Ubiegłego września odbiłam to sobie, udając się w znajome kąty z moim ulubionym Szwagrem.
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Wrzesien2011Dom?authkey=Gv1sRgCOql8a2yrrX-gwE#5658209944671174946
Łopata jest, szpadel, saperka, łopatka do piaskowych babek, sitko, sakiewka na złote samorodki- w szyciu, gorączka w oku, jeszcze tylko taki szczególik, drobnostka właściwie: w którym miejscu wykupić tę działkę??? co Owczarku, jak podpowiada Twój nos? Może Maryna ma jakiś geo-radar w oku, kota swędzą łapy, a Felkowi (choć nie wie czemu) śni się mapa. Każdy trop może się przydać 🙂
Orca, próbowałam przypomnieć sobie tytuł tego filmu, ale nic z tego. To było coś popularnego z rodzaju ‚naj- na Ziemi’ Najdłuższy?, najtrudniejszy? szlak turystyczny. Raczej dla zaciekawienia laików niż dostarczenia przydatnej wiedzy prawdziwym turystom
emi,
Dziekuje. Dzieki Twojemu komentarzowi o filmie na temat PCT zagooglilam od samego rana i znalazlam kilka filmow na ten temat. Z przyjemnoscia cos obejrze.
Wzdluz PCT sa rzeki, w ktorych mozna znalezc zloto, przeplukujac piasek z rzeki przez specjalne sito. Alicja wspomina o takiej metodzie. Raz odwiedzilam takie miejsce. To bylo na Alasce. Znak przy drodze mowil, ze w tym miejscu jest „gold mine”. Skrecilismy w las i dojechalismy do miejsca, gdzie stalo kilka drewnianych, parterowyvh domkow polaczonych sciezkami. Przed kazdym domkiem lezaly naczynia do plukania piasku w rzece. Na scianach byly umocowane rogi losi i im podobnych zwierzat. Wewnatrz byly oryginalne proste meble, piecyki i naczynia kuchenne. Na lozkach lezaly skory z niedzwiedzia.
To byl rodzaj muzeum. Zabudowania i wszystkie przedmioty byly bardzo ciekawe. Proste budynki i wszystkie w nich przedmioty byly oryginalne sprzed wielu lat i stanowily atrakcje turystyczna. Mozna bylo to wszystko obejrzec, dotknac i przeczytac rozne pamietniki.
Okazalo sie jednak, ze idac jedna ze sciezek dochodzilo sie do brzegu rzeki, gdzie kilkanascie osob plukalo piasek. W kieszeniach mieli pudelka, do ktorych wkladali znalezione kawalki zlota.
Z ciekawosci sami nabralismy sitem piasek z dna rzeki. To bylo ciekawe doswiadczenie. W piasku rzecznym byl „zloty pylek”. Kazdy szukal kawalkow zlota. Na to trzeba bylo troche wiecej czasu, a do zwiedzania mielismy jeszcze wiele miejsc. Tak wiec pozegnalismy sie z miejscowymi poszukiwaczami zlota.
Przypomina mi sie pewna anegdota, ktora chyba kiedys tu przytoczylam. Po odkryciu zlota w Kalifornii ludzie na wschodzie kraju wsiadali na wozy i przemieszczali kontynent w drodze na zachod. W pewnym miejscu droga dzielila sie i prowadzila w dwa rozne kierunki. Na jednym z rozgalezien tej drogi lezal kopiec piasku zmieszanego z drobnym, zoltym pylem. Przy drugim rozgalezieniu byl znak z napisem „To Oregon”.
Ci, ktorzy umieli czytac poszli w kierunku Oregon Territory. 🙂
Do Orecki
„Jesli chodzi o zloto w Polsce, to przed wyruszeniem w pikne polskie gory i doliny pelne zlota Owczarek slusznie poleca zaopatrzyc sie w lopaty. Podobno wielu poszukiwaczy zlota, ktorzy wyruszyli kopac zloto w Kaliforni nie zabralo ze soba lopat.”
Widocnie nie cytali poradnika dlo posukiwacy złota w Kalifornii. A autorem tego poradnika był… Polak. Ino nie moge se przybocyć, jak on sie nazywoł. Wierzbinski? Wierzbianski? No w kozdym rozie nazwisko od tego piknego polskiego drzewa mioł.
„To byl rodzaj muzeum. Zabudowania i wszystkie przedmioty byly bardzo ciekawe.”
A był tyz tamok but? Powinien być but. Taki, jakiego w tej hyrnej scenie jodł pon Charlie Chaplin, kie sukoł złota na Alasce 😀
Do Nowecka
„I cale szczescie, ze Ruscy tego zlota u nas nie znalezli, bo zaraz chcieliby od Amerykanow odkupic Alaske, a potem moze i drugiego Riezanowa by znalezli i albo kupili Kalifornie albo go z jakas wazna panna stamtad poswatali i tez by ja mieli.”
I tak sie chyba tamtymi stronami interesowali. Bo jak inacej wytłumacyć fakt, ze w 1872 rocku ruski ksiąze Aleksy odwiedził Dziki Zachód? Moze kiesik i o tym trza bedzie opowiedzieć…
„Jesli rock opere mozna opera nazwac”
Na pewno nieftórzy godajom – ze nie mozno. Ba jeśli wierzyć filmowi „Amadeusz”, to w casak pona Mozarta byli tacy, co godali, ze operom nie jest nic, co nie jest śpiewane po włosku 😀
Do TesTeqecka
„W Izraelu też często można to zawołanie usłyszeć, ale tam nie ma Indian. Ki czort?”
W XIX wieku nieftórzy Hamerykanie mieli podejrzenia, ze Indianie wywodzom sie od jednego ze storozytnyk plemion Izraela. Naukowcy ocywiście uznali to za absurd. Ba wobec Twojego spostrzezenia, TesTeqecku… 😀
Do Alecki
„łopat nie potrzeba, ale przyda się sitko do płukania pobranego piasku-kamieni z dna Złotego Potoku”
Mom story kapelus mojego bacy. Telo w nim dziur, ze jest to chyba wystarcająco pikne sitko.
„zanim się zorientowaliśmy, gdzie biuro i kasa, nakrzyczano na nas, że leziemy jak krowy na pastwisku, a tu trzeba płacić! Na taki wrzask odeszliśmy, a mnie się zrobiło przykro wobec synowej.”
Nimo co sie wstydzić, Alecko. Trawestując starodowne powiedzenie – niek sie wstydzi ten, co wrzescy 😀
Do Emilecki
„Łopata jest, szpadel, saperka, łopatka do piaskowych babek, sitko, sakiewka na złote samorodki- w szyciu, gorączka w oku, jeszcze tylko taki szczególik, drobnostka właściwie: w którym miejscu wykupić tę działkę??? co Owczarku, jak podpowiada Twój nos?”
Cało bida w tym, ze pieniądze nie śmierdzom, a złoto mo wiele wspólnego z pieniędzmi, więc trudno je wycuć psim nosem. Ale Felek… faktycnie trza by sprawdzić, ka on działki teroz kupuje 😀
Owczarku 🙂
Wydaje mi sie, ze jesli chcesz opowoedziec nam wszystko czym oni sie intetesowali, to do konca roku zadnych innych tematow wymyslac musisz, tego wystarczy 🙂
Errata wymyslac nie musisz
Do lopaty juz sie nie nadaje. 🙁 Posiedze w budzie,moze „skapnie” troche tego zlotego piasku do mojej sakiewki.Znajac dobre serce budowniczych,moje oczekiwania sa w pelni uzasadnione???? 😉 😀
Hej.
Nie pamietam butow w muzeum, ale pamietam scene z filmu, kiedy Chaplin jadl podeszwe. Sznurowadla wygladaly jak spaghetti.
Jesli piszemy o jedzeniu, w ksiazce „Krolik i oceany” Wankowicz i zona zjedli obiad w restauracji w Meksyku na polwyspie Baja California. Obiad tak im smakowal, ze autor poprosil kucharza o przepis. Danie nazywa sie paella.
Wankowicz podal przepis w swojej ksiazce i nazwal to danie Pol-Paella. Przyczyna jest taka, ze nie wszystkie skladniki byly znane lub dostepne w Polsce w okresie, kiedy ksiazka zostala w Polsce opublikowana. Wankowicz bardzo ciekawie wymienia zastepcze skladniki, ktore sa dostepne i znane w Polsce. Na przyklad raki zamiast homara.
Mnie zastanawia jedno w tym przepisie – co to jest DUSZONA kura? Czy to jest gotowana kura?
Tu jest przepis na Pol Paella z ksiazki „Krolik i oceany”:
Pol-Paella – by Wankowicz
– Poltora kilo duszonego kurczecia w malych kawalkach
– 25 dkg duszonej wolowiny pokrajanej w kostki
– 6 lyzek stolowych oliwy
– 1 duza cebula
– 3 zabki czosnku
– 25 dkg pomidorow obranych ze skorki i posiekanych
– 2 male straczki pieprzu tureckiego, oczyszczone z nasion i przetarte
– 1 puszka papryki
– tuzin clamsow
– 25 dkg krewetek
– 25 dkg homara
– 25 dkg ryby (np. halibut, ale moze byc, sadze, sandacz lub szczupak, a najlepiej – co popadnie)
– 2 filizanki ryzu
– 4 filizanki wody
– 25 dkg gotowanego groszku
– 8 malych gotowanych jader karczochowych
– 1 lyzka stolowa pietruszki
– 1 lyzka stolowa bialego wina sec
– sol i pieprz do smaku
Zasmaz kurczaka i wolowine w oliwie, najlepiej w kamiennym garnczku. Potem kolejno dodawaj zaprawy, nastepnie skorupiaki, wreszcie rybe. To wszystko dus trzy minuty. Nastepnie pokryj wszystko trzykroc przeplukanym ryzem, wlej cztery filizanki wody, zagotuj, nakryj, trzymaj piec minut, gotujac szczelnie zamkniete.
Wowczas odslon pokrywe, wsyp pietruszke, szafran, wlej wino i trzymaj, ciagle lekko mieszajac, dwadziescia minut na malym ogniu. Mieszaj drewniana lyzka, z wyczuciem, aby nie zrobic masy z tego, co gotujesz.
Wreszcie zapiecz to wszystko, umiesciwszy na 10 minut w piecyku o temperaturze 170 stopni.
Tu jest cytat z ksiazki, jak sobie poradzic z brakujacymi skladnikami:
„Krewetki, czasem homary, sa w delikatesach. Bez „clamsow” mozna by sie obejsc, chybabysmy zeksperymentowali z polskimi malzami? Dlaczegoz by nie, skoro polskie snoby zajadaja sie we Francji escargot w burgundzie, a tu nie tknie zaden winniczka. Tak samo wcinamy najtanszy morski przysmak – mule, a sa to zwykle malze morskie, czyzby tak inne od naszych slodkowodnych? Mozna by tez zamiast homara dac polskie raki, a zamiast karczochow dac grzyby”.
Planuje przyrzadzic paella wedlug przepisu autora. Tylko co to jest ten duszony kurczak? 🙂
Orca,
normalnie – kurczaka za szyjkę, lekutko skręcasz rzeczoną – i masz duszonego 🙄
Moja wieloletnia sąsiadka na Bartnikach robiła to regularnie co niedzielę. No, to raczej była kura, zazwyczaj taka, co już przestawała się nosić (jajecznie), wiekowa raczej.
A serio, to wołowina i kurczak musi być wcześniej kulinarnie podduszona, bo wszystkie owoce morza potrzebują niewiele ognia, żeby być akuratne do spożycia.
Na paellę jest z kilkadziesiąt sposobów, podoba mi się to, że można się obyć bez tego czy owego (albo kilku) składników i zawsze wyjdzie dobre jedzenie.
Grzyby nie zastąpią smaku karczochów. Ale próbować można tak i śmak 🙂
Do Nowecka
„Wydaje mi sie, ze jesli chcesz opowoedziec nam wszystko czym oni sie intetesowali, to do konca roku zadnych innych tematow wymyslac musisz, tego wystarczy”
Tyz prowda. Dlotego, dlo równowagi, następny wpis bedzie nie o wielkiej Rosji, ino o maluśkik owocówkak 😀
Do Anecki
„Do lopaty juz sie nie nadaje. Posiedze w budzie,moze ?skapnie? troche tego zlotego piasku do mojej sakiewki.Znajac dobre serce budowniczych,moje oczekiwania sa w pelni uzasadnione????”
Jak najbardziej, Anecko! Jo juz, za radom Emilecki, zacynom sie ozglądać, kany Felek kupuje teroz działki. Bo przecie chyba właśnie on powinien wycuć to złoto jako pierwsy 😀
Do Orecki
Orecko! Właśnie odsukołek tego polskiego kalifornijcyka! To pon FeliX Paul Wierzbicki. Wyryktowoł on ksiązke „California as it is, and as it may be or, a guide to the gold region” – pierwse wydanie ukazało sie w 1849 rocku i był to poradnik dlo posukiwacy złota, a zarozem (podobno) pierwsy anglojęzycny przewodnik po Kalifornii.
A przepis to jo muse gaździnie podrzucić. Bo niby my z kotem mogliby spróbować wyryktować te paelie, ale nie wiem, co by z tego wysło 😀
Do Alecki
„Moja wieloletnia sąsiadka na Bartnikach robiła to regularnie co niedzielę. No, to raczej była kura, zazwyczaj taka, co już przestawała się nosić (jajecznie), wiekowa raczej.”
To jo na miejscu takiej kury wykradołbyk inksym ptokom jajka i udawoł, ze to moje. W ten sposób uniknąłbyk straśliwej śmierzci z ręki poni sąsiadki 😀
Owczarku,
Felix, Felek – co za zbieg okolicznosci. 🙂
Ksiazka jest do nabycia przez amazon.com. Prosze zwrocic uwage na cene: $100.00.
To chyba oznacza, ze pon Wierzbicki gwarantuje odnalezienie duzej ilosci zlota. 🙂
Tak naprawde wydaje mi sie, ze wysoka cena wskazuje na wartosc dla kolekcjonerow – nie tylko zlota, ale rowniez ksiazek. Ta ksiazka byla wydrukowana w 1933 roku.
http://www.amazon.com/California-As-May-Wierzbicki-Americana/dp/B001BSR8E6/ref=sr_1_2?s=books&ie=UTF8&qid=1330383760&sr=1-2
Poszukam tej ksiazki w bibliotekach lub za bardziej racjonalna cene.
Tak przy okazji – dzieki poradom i cytatom podanym przez Owczarka na blogu mam juz liste ksiazek do przeczytania. Teraz jest Wankowicz. Lysiak juz jest w kolejce.
Felixa z przyjemnoscia poczytam jesli tylko znajde.
Dziekuje
Jest elektroniczna wersja ksiazki pona Wierzbickiego. EBOOK lub .pdf
http://books.google.com/books?id=OIlOAAAAcAAJ&printsec=frontcover&dq=California+As+It+Is,+And+As+It+May+Be;+Or,+A+Guide+To+The+Gold+Region&hl=en&sa=X&ei=ZA5MT__IMerWiALhktCnDw&ved=0CDIQ6AEwAA#v=onepage&q=California%20As%20It%20Is%2C%20And%20As%20It%20May%20Be%3B%20Or%2C%20A%20Guide%20To%20The%20Gold%20Region&f=false
Jeszcze raz o ksiazce pona Wierzbickiego. Owczarek pisze, ze „pierwse wydanie ukazało sie w 1849 rocku „. To pon Wierzbicki jest 49er. Czy on mial moze corke imieniem Clementine?
In a cavern, in a canyon
Excavating for a mine
Lived a miner – 49er
And his daughter Clementine
Przyznaje, ze pon Wierzbicki to bardzo przedsiebiorczy 49er.
Dzień dobry,
Owczarku – jeśli następny temat to maluśka owocówka jabłkóweczka, to już się cieszę. Pamiętam nawet, że po łacinie ją nazwali Cydia pomonella. Ładnie, prawda? Zwłaszcza to pomonella brzmi zachęcająco. I tak jak ślimaków, krabów, żabich udek itd. pewnie niejeden z nas nigdy nie jadł i nie zje, to przyjmę zakład, że każdy z nas chociaż raz w życiu skosztował owocówki 😉 Nawet jeśli o tym nie wie. 🙂
Ale chyba zbyt daleko się zagalopowałem, bo przecież trzeba poczekać na wpis.
Wczoraj pojechałem na krótką wycieczkę po okolicy sprawdzić, czy Pani Wiosna juz się gdzieś nie skrada nieśmiało. Wiosny nie znalazłem, wciąż zimno, ale gdy ładna pogoda, to i tak świat wydaje się piękny. Jest tutaj sporo małych jeziorek, stawów – jakby powiedziała Gaździna Owczarka (tak mi się wydaje, że on tu częściej o Gaździnie niż o Gaździe napomyka 😉 ). Pstryknąłem kilka zdjęć.
https://picasaweb.google.com/takrzy/JeziorkaLuty2012#slideshow/5713649393746527058
Wracając do Kalifornii
http://www.youtube.com/watch?v=-q4foLKDlcE
Ladne te jeziorka. Kolor wody prawie taki sam jak kolor nieba. W tych jeziorach chyba sa ryby.
Nie wiem, co to jest owocowka, ale cos mi sie wydaje, ze wkrotce sie dowiem.
U mnie obok kwitnacych drzew i kwiatow, oznaka wiosny jest rechot zab. Wlasciwie to nie jest rechot tylko zbiorowy jazgot. Nagle nastepuje cisza. Po minutowej przerwie – druga zwrotka jazgotow, przerwa i kolejna zwrotka.
Chyba naszym zabom zawdzieczamy male ilosci komarow. Komary albo uciekaja od rechotu zab, albo sa po prostu przez zaby zjadane.
Pierwszy raz slysze te piosenke. Bardzo ladna. Lubie glos Joni Mitchell.
Dobranoc
Orca,
Dzięki.
Kolor wody zależy oczywiście od koloru odbijającego się w niej nieba. Gdy dnie są szare, woda również. Ale, jak pisał Van Gogh do swojego brata Teo – „jest tyle pięknych rzeczy wokół nas, a ludzie nie potrafią ich dostrzec”. Cytuje z pamięci, ale sens był właśnie taki. Więc niemal wszystko może być piękne, jeśli odpowiednio na to spojrzymy.
Zdjęcia chyba kiczowate, ale ja lubię takie klimaty.
W jeziorkach są ryby, ale ja ich nie łapię, po stokroć wolę oceaniczne wędkowanie z plaży. Jesli kogoś interesuje, też mam kilka starych fotek. Pokazane ryby to ryby wędrowne – teraz przebywają na południu, w North i South Carolina, wiosną pojawią się znowu tutaj, aż po Maine.
Na mnie też już czas. Dobranoc 🙂
Mówię o fotkach, a ich nie wstawiłem. Mogą wydać się nieco drastyczne, więc tylko dla odpornych.
https://picasaweb.google.com/takrzy/Ryby02#slideshow/5531461198027201986
W Krainie Wiatrakow chociaz mgliscie i deszczowo,to wiosna juz sie zadomowila.Wzeszly juz floxy,wszystkie narcyze,krokusy,niektore roze wypuscily juz malutkie listki.Ach, ciagnie mnie do ogrodu,jak wilka do lasu.Szkoda,ze temperatury jeszcze nie sa zachecajace do wyjscia w „pole” 😉
Nowy- jak powiedzial slynny angielski malarz David Hockney-jedno miejsce kazdego dnia wyglada inaczej.Patrzmy i podziwiajmy ciagle od nowa!!!
Hej.
Bardzo podoba mi sie cytat o dostrzeganiu i docenianiu tego co jest wokol nas.
Spojrzalam na zdjecia ryb. Dobrze, ze na zdjeciu mozna sobie wyobrazic wielkosc tej ryby. Gratuluje! To jest kawal duzej ryby.
Do Orecki
„Lysiak juz jest w kolejce.”
Ino z ponem Łysiakiem trza ostroznie. Bo o ile pon Wańkowicz, kie opisuje wydarzenia historycne, to jest dosyć wiarygodny, nawet kie opisuje po gawędziarsku – to u pona Łysiaka jest juz róznie. Na przykład w „Asfaltowym saloonie” napisoł, ze Polacy brali udział w obronie fortu Alamo w 1836 rocku. Tymcasem nic nie wskazuje na to, coby Polacy rzecywiście tamok byli.
„Jest elektroniczna wersja ksiazki pona Wierzbickiego. EBOOK lub .pdf”
Na mój dusicku! Jako skoda, ze tego ebuka nie było, kie na Uniwersytecie Turbaczowskim pisołek prace rocnom o gorącce złota właśnie!
„Przyznaje, ze pon Wierzbicki to bardzo przedsiebiorczy 49er.”
Ba mom nadzieje, ze to jednak nie on był ojcem Clementine. Bo jeśli był – to nie uchronił swej bidnej córki przed śmierzciom przez utonięcie w bąbelkak 😀
Do Nowecka
„Ale chyba zbyt daleko się zagalopowałem, bo przecież trzeba poczekać na wpis.”
Wpis o owocówkak bedzie zapewne jutro. No chyba, ze sie nie wyrobie. To wte bedzie później. Ale godać na ten temat juz mozno. Potraktujemy wte to jako prolog.
„Wczoraj pojechałem na krótką wycieczkę po okolicy sprawdzić, czy Pani Wiosna juz się gdzieś nie skrada nieśmiało. Wiosny nie znalazłem, wciąż zimno, ale gdy ładna pogoda, to i tak świat wydaje się piękny.”
Bajako! I widać na tyk fotkak pikne przedwiośnie! A kie przedwośne jest – to i wiosna w końcu przyjść musi!
A kot mojej gaździny pedzioł, ze te rybie fotki som bardziej apetycne niz drastycne 😀
Do Anecki
„Ach, ciagnie mnie do ogrodu,jak wilka do lasu.Szkoda,ze temperatury jeszcze nie sa zachecajace do wyjscia w ‚pole'”
Anecko, trza koniecnie spowolnić syćkie holenderskie wiatraki. Bo to pewnie one tymi swoimi skrzidełkami kryncom, kryncom… – i przez to wiater i zimno ryktujom. Kie zwolniom – od rozu powinno sie zrobić cieplej 😀
Dziekuje za ostrzezenie na temat ksiazki „Asfaltowy Saloon”.
Wankowicza czytam z bardzo duza przyjemnoscia. Dostrzegam, ze autor ma wspaniale poczucie humoru i duzo fantazji. Najbardziej interesuje mnie, co zwraca uwage autora i jak on to interpretuje.
Teraz Wankowicz z zona dojechali przez Nowy Meksyk do Arizony.
Przejrzalam pobieznie ksiazke Felixa Wierzbickiego. Okazuje sie, ze jest to pierwsza w historii ksiazka wydrukowana w Kalifornii. Nie wiem dlaczego, ale zakladalam, ze jest to poradnik, w stylu „Jak zostac milionerem w 7 dni”. To bylo mylne zalozenie. Okazuje sie, ze jest to rodzaj przewodnika po Kalifornii z uwzglednieniem porad dla poszukiwaczy zlota. Autor pisze, ze zyzne gleby w Kalifornii nadaja sie do uprawy zboza, ryzu, trzciny cukrowej i winogron. Tu uwaga – autor pisze, ze jest to bardzo dobre miejsce dla „raising of sheep” 🙂 Czy przodkowie Bacy maja cos z tym wspolnego?
W ksiazce jest lista produktow i ich cen polecanych poszukiwaczom zlota. Na przyklad tuzin kielbasy kosztuje 40 centow. Wydaje mi sie, ze cena jest w centach. Nie sadze, aby 12 kawalkow kielbasy kosztowalo wtedy 40 dolarow. Chyba ze to byla kielbasa jalowcowa. Ale tego pan Wierzbicki nie pisze.
Sam pan Felix Wierzbicki, M.D. to ciekawa postac. Jak litery M.D. wskazuja byl on lekarzem medycyny. Okazuje sie rowniez, ze byl weteranem Powstania Listopadowego. Po powstaniu wyemigrowal do Kalifornii.
I na zakonczenie:
Uniwersytet Turbaczowski to chyba jedyny uniwersytet na swiecie, gdzie pies pasterski, Owczarek Podhalanski, napisal prace naukowa na temat goraczki zlota w Kalifornii. Au!
Dzień dobry,
Z wypowiedzią na temat owocówki lub owocówek, bo jest ich kilka, poczekam na wpis Owczarka. Jako „prolog” mogę tylko wtrącić, że są to stworki przez które wyrządzane są olbrzymie szkody innym tego rodzaju zwierzaczkom. Za to, że polubiły nasze jabłka, gruszki i śliwki człowiek wydał na nie wyrok – najwyższy wymiar kary. A że przy okazji człowiek zabija miliony, miliony innych robaczków, to o tym już tak bardzo nie myśli… bo i po co… od myślenia głowa boli…
Dobranoc 🙂
Ana,
Pan D.H. Ma racje. Codziennie patrze na ocean I on jest codziennie inny.
Do Orecki
„Uniwersytet Turbaczowski to chyba jedyny uniwersytet na swiecie, gdzie pies pasterski, Owczarek Podhalanski, napisal prace naukowa na temat goraczki zlota w Kalifornii.”
No, w kozdym rozie mo ten uniwersytet jakiesi dojścia, skoro w jego bibliotece nolazła sie ta ksiązecka pona Wierzbickiego. Ale właśnie ino w wersji papierowej. Bo e-booków – kie pisołek te prace – jesce nie było. Worce tutok zbocyć, ze powstała jesce jedno polsko ksiązka na ten temat: „Byłem przy narodzinach Kalifornii”, pona Aleksandra Hołyńskiego. Tyz pikno! 😀
Do Nowecka
„Z wypowiedzią na temat owocówki lub owocówek, bo jest ich kilka, poczekam na wpis Owczarka”
Niestety zmiana planów. Nowy wpis wkrótce bedzie – ale o cym inksym. Wpis o owocówkak bedzie kapecke później – za co barzo, barzo piknie przeprasom 😀