Potrójno zasługa pona z Piekar Śląskik
Przeglądołek jo se ostatnio wiadomości na Onecie i… nolozłek
cosi takiego:
Mieszkaniec Piekar Śląskich znalazł na jednym z osiedli w Wojkowicach plik banknotów – w sumie 10 tysięcy złotych. Pieniądze zaniósł do pobliskiego komisariatu policji. […] Wojkowiccy funkcjonariusze ustalili, kto zgubił gotówkę. Odwiedzili wszystkie firmy i instytucje z siedzibą w Wojkowicach. Ten trop okazał się właściwy. Policjanci dotarli na pocztę, gdzie okazało się, że pieniądze mógł zgubić tego dnia listonosz.
No i faktycnie okazało sie, ze to właśnie listonosowi sie te dutki zawierusyły. Haj.
I co o tym ponu z Piekar Śląskik mozno pedzieć? Cy to, ze spełnił dobry ucynek? Otóz nie, nie mozno. Cemu? Powiem wom – bo ten chłop spełnił nie jeden dobry ucynek, ino jaz trzy! Jaki był pierwsy – to chyba jasne: uratowoł pona listonosa przed straśliwom bidom. Bo kieby te zgubione dutki nie wróciły na pocte, to nietrudno sie domyślić, co by ten bidok przezywoł.
– O, Jezusicku! – biadoliłby straśnie. – Koniec ze mnom! Koniec! Bede teroz musioł oddać te 10 tysięcy z własnej kieseni. A kielo dutków jest w kieseni seregowego pracownika pocty – to skoda godać! Z pracy wylece, strace syćko, co mom i z głodu pomre! I mojo bidno zona tyz! I moje dzieci! O, Jezusickuuuuuu!
Tak, tak, ostomili. Tak by właśnie było, kieby na te 10 tysięcy natknął sie nie ucciwy znalazca, ino jakosi wereda. Haj.
Jaki był drugi dobry ucynek pona z Piekar? Ano taki, ze poprawił humor syćkim – abo prawie syćkim – ftórzy dowiedzieli sie o tym całym wydarzeniu. No bo krucafuks! Syćka wiemy, kielo to media podajom wiadomości o róznyk ancykrystak, weredak i inksyk nieucciwyk beskurcyjak. Jaz mozno dojść do wniosku, ze juz ani jeden ucciwy cłek na tym świecie nie istnieje. A tutok – prose piknie! Istnieje! Bajako.
Trzeci dobry ucynek pona z Piekar dotycy… mnie. W jaki sposób? Ano w taki, ze jo właśnie wykrodłek mojemu bacy kolejnom flaske Smadnego Mnicha. Ocywiście po to, coby sie piknie napić. Ino tak to sie jakosi dzieje, ze piwo pite z jakiejsi piknej okazji smakuje lepiej niz pite bez okazji. Niby to samo piwo – a moze mieć dwa rózne smaki. Ino… z jakiej okazji jo mógłbyk se teroz tego Smadnego wypić? Zoden z Budowiców nie obchodzi w tyk dniak ani urodzin, ani imienin, ani rocnicy ślubu… Tak więc juz myślołek, ze bede zmusony do bezokazyjnego picia… kie o tym ucciwym znalazcy dutków sie dowiedziołek. Heeej! Od rozu mój Mnich lepsego smaku nabroł!
Tak więc pije za pomyślność tego piknie porządnego cłeka. Niekze mu sie w zyciu dobrze dzieje i niek jego ucciwość zostonie piknie nagrodzono. A fto mo ochote – moze sie ocywiście do mojego picia przyłącyć. Zdrowie pona z Piekar Śląskik! Hau!
Komentarze
Czwarty dobry ucynek pona z Piekar dotycy policji, która wykazała się niezwykłą skutecznością podczas poszukiwań utracjusza.
Zoden z Budowiców nie obchodzi w tyk dniak ani urodzin, ani imienin, ani rocnicy ślubu… Tak więc juz myślołek, ze bede zmusony do bezokazyjnego picia… kie o tym ucciwym znalazcy dutków sie dowiedziołek. Heeej! Od rozu mój Mnich lepsego smaku nabroł!
Piąty dobry uczynek (Owczarka :P) — to pobudzanie od rana procesów pamięciowych —
— Co za bezokazja, ja się pytam?! To nie pamiętają, jak tu uchwalowali Weekend Świętego Spokoju?!!! — tylko pięć czy sześć lat temu, jak przedwczoraj (a jak dla góry, np, tufo-lawowej Monte Amiaty* – jak 15 sekund temu! ;)) —
— będziemy się spokoili (kto może), dobre trunki w harmonii albo harmonijce spijali i intelekt cały czas prewencyjnie… tego… gimnastykowali… niech nawet sztuka dla sztuki…** 😉 😀
Lecz gdyby pogoda (stabilna tu dość ostatnimi czasy… może wytrzyma) — wówczas oczywiście spacerek mały za zdrowie listonosza, znalazcy, policjantów, własne…
Co do własności – właśnie w tym roku (w maju) po raz pierwszy odwiedziłam-zwiedziłam Piekary Śląskie… ładne są (bo że też święte – każdy wie ;)) 😀
_______
*’tylko ileś-tam milionów lat, geologiczne niemowlę!…’ – wykrzykiwał podekscytowany kolega-chórzysta, profesor geologii i weteran spod Monte Cassino, gdyśmy ją widywali – tę Monte Amiatę – podczas włoskich wojaży… swoją drogą śliczna nazwa…
**gdy demonstrowała nam w dzieciństwie jakiś trik, umiejętność, biegłość (np. krojenie makaronu tak szybkie, że palec migał-zamazywał się – Mama mawiała „sztuką wilki tłuką!”… sposób i radość biegłości ponad siłą ale i frustracją płynącą z nieumiejętności… Owczarek też może znać to porzekadło… a gdyby nie znał – niech przyswoi i trwale zapamięta… no! 😉 😀
Teraz już nie zaznam spokoju, ponieważ cały rok będę się turbował, czy nie zapomnę o Weekendzie Świętego Spokoju.
Uważaj, Owczarku:
Turbując się pod Turbaczem można się nieźle poturbować ❗
Wypijmy za zguby
by nie zdarzyły się
po raz drugi 🙂
Wypijmy za znalazcę
by nigdy nie był
na listonosza łasce 😉
Wypijmy za Policję,
że trafiła do kłębka
po nitce 🙂
Wypijmy za Owczarka
bo ma okazję
wypić „browarka” 😉
Wypijmy za pomyślność Budy
by nie zdarzały
nam się takie zguby 🙂
Jaka odmiana wśród tych wszystkich negatywnych informacji )) A może ta wiadomość ukazała się przez przypadek ?? no bo gdzie się człowiek nie obróci tam słyszy albo o jakiś zbrodniach, albo katastrofach, o kradzieżach i co tylko potrafimy sobie wymyślić negatywnie. A takich, pozytywnych wiadomości jak na lekarstwo. Media to bombardują nas tylko tymi złymi informacjami, a przecież chcemy coś miłego i optymistycznego usłyszeć ))
Kiedyś byłem świadkiem rozmowy z biskupem jak jedna z pań pytała się go czy można w czasie spowiedzi powiedzieć, o tym co się dobrego zrobiło !! Najpierw zrobił duże okrągłe oczy lecz po chwili powiedział jej, że naturalnie można, tylko żeby w tym mówieniu o dobrym uczynku nie było własnej pychy.
A propos pychy, to dwa dni temu na poczcie podniosłem banknot 100 złotowy – nikt nie widział – i oddałem kobiecie stojącej przed okienkiem, której ten banknot „umknął” ))
Wawrzek,
znam to uczucie, przecież stówą byś się nie wzbogacił wielce, a jak miło bliźniemu wyrządzić przysługę nic nas nie kosztującą, wdzięczność kogoś, kto coś zgubił, jest nie do przecenienia. Jest nadzieja, że nam też kiedyś ktoś…czego doświadczyłam na własnej skórze.
Nie tylko w sprawie portfela (był dość kuszący wtedy i wypasiony), zostawionego kiedyś w sklepie, ale także i TORBY wielkiej, pełnej książek, które po ostatnich (niestety!) Targach Książki w Warszawie 2 lata temu zakupiłam, a następnie zostawiłam w szatni Teatru Ateneum w Warszawie.
Na szczęście w torbie był mój notatnik z adresami/telefonami, Pan Szatniarz przejrzał i zadzwonił do Piotra z Sąsiedztwa, że jedna taka pani roztargniona zostawiła w szatni TORBĘ. Piotr z Sąsiedztwa odebrał torbiszcze i dostarczył mi na nastepnym przyjacielskim zjeździe.
Pan Szatniarz nie musiał sobie zadawać trudu, ale chciało mu się.
Dzięki takim ludziom, jak to kiedyś śpiewał Tadeusz Woźniak do słów Bogdana Chorążuka, to ja też wierzę w człowieka 🙂
Na bruzdach czasu wschodzi siew,
droga ku światłu nie jest lekka.
Aż się wysypie ziarno z plew – praca człowieka.
Buszują w zbożach stada kur, toczy ją rdza historii rzeka,
wtedy mi mocniej bije puls, wierzę w człowieka.
Czasemi szarańcza zniszczy plon,
czy szczur rozwłóczy źdźbła po ściekach,
czasem wyrasta w lejach bomb życie człowieka.
Choć młode łany dławi chwast,
choć truje kłos fałszywy lekarz,
ja mimo to przez cały czas wierzę w człowieka.
Dorośnie od wysokich dni,
aż wreszcie słońca się doczeka
głodnego słońca wielkich żniw mądrość człowieka.
Coraz to wyżej sięga kłos,
dorodnym ziarnem plewa pęka
dojrzały w plewach ludzkich trosk – wierzę w człowieka!
Powyższej piosenki nie ma na youtubie, ale jest kilka innych, taka na przykład…
http://www.youtube.com/watch?v=AjG6HbaOsZg
Czy to prawda, czy bajka, ale znalazłam dzisiaj w prasie taki artykuł:
http://deser.pl/deser/10,128835,12856126,Na_wysypisku_znalazl_ksiazke__w_ktorej_bylo_20_tys_.html
Zbieg okolicności? 😯
Wawrzek: Kiedyś byłem świadkiem rozmowy z biskupem jak jedna z pań pytała się go czy można w czasie spowiedzi powiedzieć, o tym co się dobrego zrobiło !! Najpierw zrobił duże okrągłe oczy lecz po chwili powiedział jej, że naturalnie można, tylko żeby w tym mówieniu o dobrym uczynku nie było własnej pychy.
A czy za przyznanie się do dobrego uczynku dostaje się rozgrzeszenie ❓
Mój Ojciec znalazł kiedyś nylonową siatkę z kupą pieniędzy w autobusie – pasażerów już nie było (zasnął, kierowca go obudził), więc odniósł na dworcowy posterunek MO. W żadnej gazecie o tym nie pisali. 🙁 Zastanawialiśmy się później, co się stało z tymi pieniędzmi…
Z moich własnych doświadczeń – po zrobieniu zakupów uświadomiłam sobie, że chyba za mało zapłaciłam. Sprawdziłam paragon i okazało się, że mam rację. Wróciłam do sklepu i próbowałam wyjaśnić pani ekspedientce, że się pomyliła – kupiłam 10 puszek piwa, a ona skasowała jedną. Ta pani nie zrozumiała, co ja do niej mówię, bo cały czas próbowała mi wmówić, że na pewno się pomyliłam albo wzięłam cudzy paragon. Gdy w końcu dotarło do niej, że ja chcę dopłacić a nie wyszarpać pieniądze, to nawet podziękowała. Ale dziwnie na mnie patrzyła…
Byłam tak zażenowana, że już nie robię zakupów w tym sklepie.
Zgodnie z polską tradycją znalazcy należy się znaleźne, zwykle dzisiąta część. Niechże się Poczta Polska postara!
O wiele łatwiej uwierzyć mi w dobre uczynki niż w złe. Czy dobro to coś rzadkiego i niezwykłego? Zło jest po prostu głośne i bardziej widoczne…
„Nie opłaca się, być może, być przyzwoitym ale warto”.
do TesTeq’a – piszesz: „A czy za przyznanie się do dobrego uczynku dostaje się rozgrzeszenie”
Nie wiem, musisz to sam sprawdzić bezpośrednio ))) Może go zaskoczysz ))))
do Alicji – Cieszy mnie, że jesteśmy uczciwi i staramy się być nimi. To miłe uczucie, gdy drugi człowiek z niedowierzaniem odbiera swoja zgubę ))
Poza tym miło jest wiedzieć, że jednak uczciwi bliźni są jeszcze na tym świecie i można na nich trafić )) I okazuje się, że jest ich dużo )))
Mamy z mezem podobne przeczucia,a propos naszych dobrych uczynkow.Raz znalazlam torebke z dokumentami,kluczami i pieniedzmi.Zanioslam do kasjerki,ta najpierw rozejrzala sie dookola i szybka schowala ja pod lade.Wrocilam do domu z bardzo mieszanymi uczuciami.Podobnie,jak moj maz,ktory znalazl gruby potrfel z paszportem i pieniedzmi.Odniosl go na policje.Tam nawet nie wzieto od niego nr telefonu.Wlasciwie niby policja,ale i tu rozni ludzie pracuja.Z taka zguba moga zrobic wszystko.Wlasciwie nie mamy mozliwosci,zeby sprawdzic,czy trafila do wlasciciela????
do Alsy – piszesz „Ta pani nie zrozumiała, co ja do niej mówię, bo cały czas próbowała mi wmówić, że na pewno się pomyliłam albo wzięłam cudzy paragon.”
Ta pani w kasie doskonale rozumiała to co do niej mówiłaś ! lecz widocznie niedaleko stał ktoś z obsługi sklepu i mógł usłyszeć Waszą rozmowę, a to już jest problem dla pani w kasie, gdyż mogłaby dostać naganę lub nawet zostać zwolnioną za niedopełnienie swoich obowiązków i narażenie sklepu na straty ((((
Przyjęła pieniądze, gdy ktoś z obsługi odszedł dalej, choć mogła patrzeć zdziwiona na Ciebie i być podejrzliwą, czy czasami nie jest to jakaś prowokacja wobec niej ((
I wcale się Tobie nie dziwię, ze zrezygnowałaś z usług takiego sklepu, mając wokół inny wybór. Najlepiej jest na wsiach, gdzie wszyscy się znają i z takimi zachowaniami nie ma problemu. Tak jak Alicja z portfelem )) Małe społeczności dbają o swoją reputację a i czasami gdy zabraknie pieniędzy przy kasie to wpiszą do zeszytu a Ty przy najbliższej bytności w takim sklepie kupujesz od nowa i regulujesz zaległości. Tutaj jeszcze wierzy się ludziom ))) Swoim ))))
Wawrzku – załamałam się Twoją interpretacją tego wydarzenia. 🙁 Tak rzeczywiście mogło być, chociaż starałam się być dyskretna. Chyba nie ma rozgrzeszenia za mój dobry uczynek. 🙁
do Alsy: piszesz: „Chyba nie ma rozgrzeszenia za mój dobry uczynek.”
Dziewczyno, przecież nie ma w tym ani odrobiny Twojej winy )) i nie masz się z czego spowiadać a tym bardziej z niepokojem oczekiwać na rozgrzeszenie ))
Przede wszystkim okropnie zachowała się kasjerka (( wiec to ona jest winna całej, zaistniałej sytuacji i dlaczego masz cierpieć za nie swoje grzechy. Tyś zachowała się elegancko i z klasą ))
Dzięki, Wawrzku, ale i tak się martwię.
Ma ktoś jakąś lekturę na smuteczki?
Do TesTeqecka
„Turbując się pod Turbaczem można się nieźle poturbować”
Hmmm… a moze w nazwie tego wierchu sło o to, coby tamok uwazać na tura? Znacy sie mieć bacenie na niego: tur-bacz 😀
Do Basiecki
„To nie pamiętają, jak tu uchwalowali Weekend Świętego Spokoju?!!!”
Pamiętajom, pamiętajom. Ino to jesce nie pora. Do piątku po południu trza pockać.
„właśnie w tym roku (w maju) po raz pierwszy odwiedziłam-zwiedziłam Piekary Śląskie… ładne są (bo że też święte ? każdy wie )”
Ładne, święte i – jak widać – ucciwe! 😀
Do Zbysecka
„Wypijmy za zguby
by nie zdarzyły się
po raz drugi
Wypijmy za znalazcę
by nigdy nie był
na listonosza łasce
Wypijmy za Policję,
że trafiła do kłębka
po nitce
Wypijmy za Owczarka
bo ma okazję
wypić ‚browarka’
Wypijmy za pomyślność Budy
by nie zdarzały
nam się takie zguby”
No to sie tyk okazji do picia namnozyło. Ale jo tam nie narzekom. Wręc przeciwnie 😀
Do Wawrzecka
„Kiedyś byłem świadkiem rozmowy z biskupem jak jedna z pań pytała się go czy można w czasie spowiedzi powiedzieć, o tym co się dobrego zrobiło !! Najpierw zrobił duże okrągłe oczy lecz po chwili powiedział jej, że naturalnie można, tylko żeby w tym mówieniu o dobrym uczynku nie było własnej pychy.”
A kieby sie jednak ta pycha pojawiła? To cóz… przynajmniej jest tako mozliwość, coby sie z tej pychy natychmiast wyspowiadać 😀
Do Alecki
„Pan Szatniarz nie musiał sobie zadawać trudu, ale chciało mu się.”
No to za zdrowie Pona Szatniorza tyz muse wypić. Obowiązkowo!
„Czy to prawda, czy bajka, ale znalazłam dzisiaj w prasie taki artykuł:
http://deser.pl/deser/10,128835,12856126,Na_wysypisku_znalazl_ksiazke__w_ktorej_bylo_20_tys_.html”
A, o to idzie. No więc to było tak, ze cytołek roz jednom barzo ciekawom ksiązke i postanowiłek w najciekawse miejsca powkładać zakładki. Ba niestety zodnyk zakładek akurat nie miołek. Wykrodłek więc Felkowi znad młaki straśnie duzo papierowyk dutków – i one posłuzyły mi jako pikne zakładki. Ba ksiązke przecytołek i okazało sie, ze nie syćke zakładki zuzyłek. Przesłołek je więc zaprzyjaźnionemu psu z Massachusetts, ftóry uznoł, ze takie dutkowe zakładki to dobry pomysł. Ba kie ten pies zacął cytać swojom ksiązke, to wartko uznoł, ze jest ona nudniejso, niz mu sie pocątkowo widziało. Wyrzucił wiec te ksiązke wroz z zakładkami. No i potem – jak widać – ten pon to nolozł. A to som po prostu Felkowe dutki! 😀
Do Alsecki
„Ma ktoś jakąś lekturę na smuteczki?”
No, jo dalej te ksiązke pona Hyjka o zyciu Indian cytom, ale nie wiem, cy to jest na smutecki. A ksiązki poni Flagg juz syćkie, Alsecko, przecytałaś? Bo jo – jesce nie 😀
Do Rudnicka
„Zgodnie z polską tradycją znalazcy należy się znaleźne, zwykle dzisiąta część. Niechże się Poczta Polska postara!”
Bajuści! Przecie dzięki temu ponu Pocta Polsko jest dalej Poctom Polskom, a nie Poctom Polskom Bidniejsom o Ładnyk Pare Tysięcy 😀
Do Balbinecki
„Zło jest po prostu głośne i bardziej widoczne…”
To prowda. Jaz przydałoby sie je przygłusyć. No i ten pon z Piekar Śląskik – chyba kapecke przygłusył 😀
Do Anecki
„Podobnie,jak moj maz,ktory znalazl gruby potrfel z paszportem i pieniedzmi.Odniosl go na policje.Tam nawet nie wzieto od niego nr telefonu.”
Z tego wychodzi, Anecko, ze nalezy kwolić nie ino tego pona z Piekar, ze te dutki odniesł na policje, ale tyz policjantów, ftórzy go przyjęli – za to ze nika tyk dutków nie zadołowali. No to w takim rozie zdrowie tyk policjantów tyz wypijom 😀
Otoz to Owcarku 🙂
Przy okazji postanowilam,ze jak kiedykolwiek cos znajde,najpierw sama sprawdze,co i jak i zadzwonie do wlasciciela.Wtedy bede miala 100% pewnosci,ze wroci do niego,to co zgubil!!
A za oknem szaro i buro 🙁
Jeden z grupy hanysów na wymarciu.Gorol pado,że hebama pizła go po urodeniu przez omyłka w gowa.
Czy Was tez terroryzuje dzisiaj Polityka Cyfrowa,czy tylko mnie spotyka to szczescie 😮
Nie rozumiem, o co chodzi z rym terrorem, Ano. 😯 Czytam papierową „Politykę”, więc nie zaglądam do cyfrowej.
Wczoraj zaczęłam czytać „Trzech panów w łódce” – to na smuteczki (F.Flagg – przeczytane wszystko, Owczarku) – zdążyłam zapomnieć, jakie to sympatyczne i śmieszne. 🙂
Jutro czeka mnie trudny dzień, ale też może być śmiesznie – dwa dni temu synek poprosił, żebym nauczyła go robić ruskie pierogi – przez telefon!!! Próbowałam, ale w końcu zaproponowałam,żeby przyjechał do mnie i będzie miał zajęcia praktyczne. Podszedł z entuzjazmem do propozycji i jutro będzie ten dzień, chyba że dziecko wymięknie, bo trochę się zdziwił, gdy powiedziałam, że dwie godziny to jednak trochę za mało na takie przedsięwzięcie, zwłaszcza debiutanckie. 🙂 Żeby nie było wątpliwości – on nie umie gotować!
Doniosę życzliwie, co z tego wyjdzie. 🙂
Also-ja tez nie czytam cyfrowej,ale ta mnie dreczy swoja paskudna, natretna reklama,przyslaniajac otwierane artykuly
Taka lekcja kulinarna przydalaby sie mojemu mezowi,za to dziecie odziedziczylo geny po mamie,o czym z duma donosze 😉
salute amici.
Mój Młody umie gotować, nauczył się, pracując w knajpie, będąc studentem. Nawet mu to nieźle wychodziło. I wychodzi coraz lepiej, chociaż nie gotuje codziennie.
Moją synową uczyłam lepić pierogi (sama chciała pomagać), ale niezbyt jej to wychodziło.
Młody Alsy wyraził chęć do nauki, to pozwala przypuszczać, że się nauczy 🙂
Powodzenia!
Ana,
trzeba było uczyć męża na samym początku, teraz nie masz szans!
Mój ugotuje, kiedy jest zmuszony i nawet potrafi, ale ja zabraniam, bo potem mam solidne sprzątanie kuchni. Jedna zupa, a wszystkie gary w użytku, ślady na ścianie i suficie (!!! Poważnie – i to po pomidorówce!), to ja już wolę sama 🙄
Dodam, że ja nie nauczyłam najważniejszego – sprzątania po sobie. Raz podniosłam z podłogi tę niedbale rzuconą skarpetkę i tak już podnoszę, od prawie 40 lat 🙄
Dobrze mi tak 👿
p.s. A żebyście widzieli, w jakim stanie zastałam moją kuchnię, kiedy nie było mnie w chałupie 3 tygodnie 🙄
Dobrze, że większość to były obiady do odgrzewania w mikrofalówce…
Alicjo-moja mama, przed moim slubowaniem dala mi taka, zlota rade-„pamietaj,jak raz cos w domu zrobisz,to bedziesz to robila do konca zycia” 😮
Uprzedzona,zrobilam sobie liste czynnosci,ktore postanowilam scedowac na meza.
Udalo sie……………………..skarpetek nie zbieram 😀 😉
Za to gwozdzie-wbijam 🙁
Ciao amici.
Ps. Jesli ktos nie ogladal,to goraco polecam arg.film (chyba 2 lata temu nominowany do Oscara) pt. „El secreto de sus ojos”,rez. Juan Jose Campanella.Film,ktorego dlugo sie nie zapomni!!
Co jeden niegłupi młody mężczyzna potrafi zrobić z okrągłym kawałkiem ciasta, w który należy wetknąć farsz i zlepić krawędzie, to się w pale nie mieści! 😆 Szlochałam ze śmiechu, a synek upominał, że nie należy wyśmiewać dziecka, bo wpadnie w depresję i inne takie. Pluję sobie w brodę, że nie uwieczniłam tych wyczynów na foto.
A jak obierał ziemniaki, to wyszłam z kuchni, bo mi serce matczyne drżało ze strachu.
Jedno jest pewne – własnoręcznymi pierogami to synuś nie wyżywi rodziny w najbliższej przyszłości! 🙂
Ale moja Ulubiona Synowa powiedziała, że go uwielbia, więc ja ją też uwielbiam (od zawsze zresztą). 🙂
Wyszło mi, że po polsku ten film, Ano, ma tytuł „Sekret jej oczu” – nie słyszałam, nie widziałam, ale zaprzęgnę do roboty synusia – znajdzie. Tylko czy to na pewno to?
To jeszcze w kinie czy tylko kino domowe?
Czy ten łykend to Weekend Świętego Spokoju? Nikt nie pilnuje kalendarza czy co? Jeśli święty spokój, to nie będę się przejmować, że p.Pawlak przegrał wybory partyjne – włączyłam tv i się dowiedziałam. Po ‚Szkiełku’ wyłączę i …. 🙂 do poniedziałku! 🙂
Also- w kinie tego filmu nie widzialam,Jakos uszedl mojej uwadze.Wczoraj byl w belgijskiej TV Canvas.
Pilnuje, pilnuje…właśnie wypija Smadnego w postaci czerwonego wina. Jutro jeszcze też weekend 🙂
Hm…w zasadzie powinnam zmienić datę, bo weekendy różnie wypadają, ale cały czas jest to trzeci tyźń listopada.
Also,
a co tak Synusia sparło, żeby temi własnemi ręcami wykonać pierogi? 😯
Przynajmniej miałaś rozrywkę, pewnie taką, jak ja z synową 😉
Też miała chęci, ale zdolności żadnych – musiałam po niej podoklejać, a i tak sporo się rozgotowało.
Moja synowa umie gotować, ale rzadko jej się chce. Pszczółka pracowita na innym polu (jej praca to jej pasja).
Też nie mogłam pojąć, dlaczego akurat pierogi – toż łatwiej schabowe na ten przykład. Prawdy dowiedziałam sie od Ulubionej Synowej – otóż zrobiła po raz pierwszy w życiu pierogi, a ten…, no…, mój synuś, stwierdził, że farsz nie taki… US kazała zatelefonować do mnie po przepis. Jakoś tak wyszło, że synek uznał, że natychmiast się nauczy, ale był w mylnym błędzie. Podałam US namiary na doskonałą pierogarnię i pożegnałyśmy się z radością i życzliwością, czego wszystkim życzę. 😀
Do Anecki
„A za oknem szaro i buro”
Do 22 grudnia bedzie coroz bardziej saro i coroz bardziej buro. Ba potem – dzień zacnie sie nazod wydłuzać, więc bedzie coroz jaśniej!!!
„Jesli ktos nie ogladal,to goraco polecam arg.film (chyba 2 lata temu nominowany do Oscara) pt. „El secreto de sus ojos”,rez. Juan Jose Campanella.Film,ktorego dlugo sie nie zapomni!!”
O! To wozne ino nie zapomnieć obejrzeć, kie bedzie okazja. Bo fto zapomni obejrzeć – ten nie bedzie mioł mozliwości nie zapomniec tego filmu 😀
Do Henrycka
„Jeden z grupy hanysów na wymarciu”
Moze jednak nie na wymarciu? Takom mom przynajmniej nadzieje 😀
Do Alsecki
„Jedno jest pewne ? własnoręcznymi pierogami to synuś nie wyżywi rodziny w najbliższej przyszłości! ”
Jo byłbyk jednak za tym, coby próbowoł dalej. Bedom mu wychodziły te pierogi – bedzie smacnie, nie bedom – bedzie śmiesnie. Cyli i tak, i tak skutek bedzie pozytywny.
„Czy ten łykend to Weekend Świętego Spokoju?”
To mioł być, Alsecko, przedostatni łikend listopada. No to faktycnie wychodzi na to, ze jest właśnie teroz! 😀
Do Alecki
„Moją synową uczyłam lepić pierogi (sama chciała pomagać), ale niezbyt jej to wychodziło.”
A to som przecie takie pikne ustrojstwa do sklejania pierogów. Moze trza je kupić Jenny w urodzinowym abo jakimsi inksym prezencie?
„Mój ugotuje, kiedy jest zmuszony i nawet potrafi, ale ja zabraniam, bo potem mam solidne sprzątanie kuchni. Jedna zupa, a wszystkie gary w użytku, ślady na ścianie i suficie”
No to moze trza namówić Jerzorecka do gotowania w plenerze? Pleneru po gotowaniu przynajmniej nie trza sprzątać.
„Hm…w zasadzie powinnam zmienić datę, bo weekendy różnie wypadają”
A to moze zamiast daty, Alecko, po prostu wpisać „przedostatni weekend listopada”? I wte nie bedzie trza nic zmieniać 😀
Owczarku,
maszynecke do sklejania pierogów mam, zakupiłam raczej w celach poznawczych, co to za ustrojstwo. Wypróbowałam raz. Pirzgnęłam do szuflady pod tytułem „ustrojstwa raz używane”.
E tam…Jenny przyjedzie na pierogi do mnie, albo zakupi je na Ronceswólce w Toronto 🙂
Jerzor owszem, gotuje w plenerze – grillować potrafi znakomicie, po moim uprzednim zamarynowaniu/przyprawieniu mięsa. Dopilnować, żeby mięso było w sam raz to też sztuka. Jeden chce steka krwistego, drugi półkrwistego, inny dobrze ugrillowanego…
Jedna osoba powinna tego pilnować i on to opanował.
Pleneru nie trzeba sprzątać, ale wypadałoby wyczyścić maszynę grillującą. No właśnie 🙄
Dobry pomysł z tym „przedostatni weekend listopada”, zaraz zmienię.