List otwarty do mieskańców Polinezji
Ostomili Polinezyjcycy, mom ku wom piknom prośbe. Cy moglibyście wyryktować pare piknyk przesądów? Juz godom jakik:
1) fto śmieci w górak – tego spotko niescynście;
2) fto niscy przyrode w górak – tego spotko niescynście;
3) fto hałasuje w górak – tego spotko niescynście;
4) fto w górak wypisuje jakiesi bździny na ścianak schronisk abo sałasów – tego spotko niescynście;
5) fto rozjezdzo quadami górskie lasy i polany – tego spotko niescynście;
6) fto ryktuje w górak budowle paskudzące pikny krajobraz – tego spotko niescynście;
7) fto w górak nie cynstuje swoimi kanapkami owcarków podhalańskik… eee… no juz dobrze, dobrze, niekze ta, skreślom ten ostatni punkt.
Mom nadzieje, ostomili Polinezyjcy, ze sie nie obrazicie, kie powiem wom, ze jo tam w przesądy nie wierze – ani w wase, ani w moje lokalne. Wiem za to, ze wierzom w nie przynajmniej nieftórzy mieskańcy mojego kontynentu. Dowód na to nolozłek w takim jednym artykule w internecie. Dokładnie pod tym adresem: http://fakty.interia.pl/swiat/news/turysci-zabrali-kamienie-z-etny-i-odeslali-z-powodu-przesadu,1864593
A w tym artykule napisali tak:
Dwoje turystów z Holandii, którzy we wrześniu po wycieczce na Etnę zabrali do domu w plecakach kamienie wulkaniczne, odesłało je do hotelu z prośbą o odniesienie ich na miejsce. Wszystko z powodu przesądu, o którym się dowiedzieli.
Włoskie media podały, że dyrekcja hotelu w Katanii na Sycylii otrzymała paczkę, po otwarciu której wpadła w niemałe zdumienie. Leżały w niej dwa pokaźnej wielkości kamienie z lawy wulkanicznej. W środku był również list, w którym nadawcy przesyłki – goście tego hotelu – wyjaśnili, że zabrali kamienie na pamiątkę wyprawy na wulkan. Ale potem, jak dodali, usłyszeli o przesądzie pochodzącym z Polinezji, według którego przynoszenie do domu skamielin lawy przynosi nieszczęście.
W obawie, że spotka ich pech, Holendrzy postanowili odesłać „pamiątki” i poprosili pracowników hotelu, aby odnieśli je na Etnę.
Kie to przecytołek, ostomili Polinezyjcycy, to od rozu pomyślołek o wos. Pomyślołek, ze mozecie piknie przysłuzyć sie górom na całym świecie. Jak? Ano wystarcy, cobyście wyryktowali te pare przesądów, o ftóre wos popytołek. I telo. Jeśli to zrobicie, bede wom piknie wdzięcny. I cało górsko zywina bedzie wdzięcno. I ludzie miłujący góry tyz. No… racej nie bedom wdzięcni ci, ftórym góry potrzebne som ino do tego, coby na nik dutki zarabiać. Ale cóz – wiadomo, ze syćkim dogodzić sie nie do. Hau!
P.S.1. Pod poprzednim wpisem dwók nowyk gości tutok do Owcarkówki zawędrowało: Rudnicek i Henrycek. No to powitać obu gości barzo piknie! 😀
P.S.2. Tyz pod poprzednim wpisem – duzo zeście, ostomili, ukwalowali o pierogak. No to specjalnie dlo wos – fotka michy pierogowej z pewnej piknej korcmy w Witowie. A jak one smakujom! Palce (a w moim wypadku: pazury) lizać! Haj!
Komentarze
Takie same ‚przesądy’ panują w Australii i to nie tylko w sprawie skamielin. Jeszcze w XIX w różni ‚naukowcy’ i podróżnicy zbierali szczątki zmarłych aborygenów i wywozili je do starej EU (głównie GB ale i in)… Teraz co chwila są akcje odzyskiwania, powrotu i pogrzebu tych szczątków…
Jeśli i ja nie będąc polinezyjczykiem mógłbym wyrychtować jakiś przesąd to byłoby to: ” kto zachowuje się sprzecznie ze zdrowym rozsądkiem tego spotka nieszczęście”. Do zastosowania nie tylko w górach…
Pozdrowienia z drugiej strony (oczywiście globusa) – Paff
Kto wierzy w polinezyjskie przesądy, tego spotka nieszczęście…
Owczarku ! To jest do przeprowadzenia ) wystarczy, że „przekupisz” jałowcową, lub Smadnym Mnichem jakiegoś dziennikarza, by napisał o jakiejś klątwie dotyczącej gór, dodatkowo przedstawił by jakiś „dowód”, że coś takiego działa i już masz ze 30 procent mniej tych, co zachowują się fatalnie w górach. A przecież różne przypadki zdarzają się w górach, więc nie powinno być problemu by podciągnąć coś takiego do polinezyjskiego stwierdzenia – „tego spotko niescynście” ((
Przecież my uwielbiamy wszelkiego rodzaje przesądy, jak chociażby słynny łańcuszek św. Antoniego, który to święty na tych głupotach stracił już zęby, bo musiał się tyle nimi nazgrzytać ze złości nad ludzką głupotą ((( Poza tym uwielbiamy „wierzyć” we wszystko co ciekawe i przynoszące zyski, (Amber Gold) a jeśli mielibyśmy coś stracić, to nie dotykamy czegoś, co może nam „zaszkodzić” (( Wystarczy poczytać te wszystkie „gazetki” z sensacjami. Poza tym i tak nie rozumiemy najprostszych rzeczy, jak chociażby z Dziennikiem Telewizyjnym, gdzie kiedyś zrobiono badania i okazało się, że 70 procent z tych, którzy oglądają Dziennik nie rozumie tego co słuchają ((( Straszne ((
Więc nie powinieneś się zastanawiać, tylko niech ktoś w telewizji powie, kilka razy w roku, że jeśli przekroczy „polinezyjskie klątwy” to – „tego spotko niescynście”. Amen.
Mmmmmmm…pierogi!
Ja też o nich dzisiaj myślę, ale nie będę robić, akurat dzisiaj, bo mam coś innego zaplanowanego.
Uważam, że te Owcarkowe przesądy są całkiem do rzeczy, ja za!
Paffeu,
obawiam się, że za daleko idziesz w swoich marzeniach 😉
Odrobina nierozsądku się przydaje, inaczej byłoby piekielnie nudno.
Już Szwejk mówił (trawestuję, bo dosłownie nie pamiętam), że jakby wszyscy byli mądrzy (i tacy rozsądni, bo to w parze niby idzie) to co drugi musiałby zgłupieć z nadmiaru madrości. Jakoś tak to szło 😉
@Wawrzek: Bezzębny święty? Niech mnie dunder świśnie! Czyżby NFZ (Niebiański Fundusz Zdrowia) nie refundował usług dentystycznych i świętych protez?
Do Paffecka
„Takie same ‚przesądy’ panują w Australii i to nie tylko w sprawie skamielin.”
Na mój dusiu! No to dlo tyk dwojga turystów sytuacja jest jesce bardziej dramatycno! Skoro ten przesąd jaz z dwók źródeł pochodzi!
„Pozdrowienia z drugiej strony (oczywiście globusa)”
Jakiej drugiej strony globusa? To Ziemia jednak nie jest płasko? 😀
Do TesTeqecka
„Kto wierzy w polinezyjskie przesądy, tego spotka nieszczęście…”
No to obawiom sie, ze tyk dwoje turystów jest w sytuacji nie do pozazdroscenia.
„Bezzębny święty? Niech mnie dunder świśnie! Czyżby NFZ (Niebiański Fundusz Zdrowia) nie refundował usług dentystycznych i świętych protez?”
Moze i refunduje? Ale skoro w niebie nie trza jeść (choć jak ftosi fce, to moze), bo i tak z głodu umreć sie nie do, to moze nie syćka tyk zębów potrzebujom? 😀
Do Wawrzecka
„Owczarku ! To jest do przeprowadzenia ) wystarczy, że ‚przekupisz’ jałowcową, lub Smadnym Mnichem jakiegoś dziennikarza”
To jest myśl, Wawrzecku! A jeśli jałowcowo i Smadny nie wystarcom – to przecie jest jesce konto bankowe Felka znad młaki, ze ftórego moge przecie wyciągać telo, kielo fce.
„Przecież my uwielbiamy wszelkiego rodzaje przesądy, jak chociażby słynny łańcuszek św. Antoniego”
A ftórego Świętego Antoniego konkretnie? Pytom, bo przybocowuje se jednom profesorke, ftóro opróc tego, ze była profesorkom, to latała tyz kiesik sybowcami. No i kie ucyła sie tego latania, to instruktor godoł jej, ze w rozie kłopotów z lataniem nalezy sie zwracać do Świętego Antoniego, ino… nie wolno sie pomylić. Tutok instruktor opowiedzioł, jak to roz jeden chłop musioł wyskocyć z uskodzonego sybowca. Zaroz próbuje otworzyć spadochron – ale cosi sie popsuło. Próbuje otworzyć drugi – tyz popsuty! No to bidok zacyno wołać:
– Święty Antoni, ratuj! Święty Antoni ratuj!
Nagle… jakosi niewidzialno siła zatrzymała go w powietrzu.
– Ftórego Antoniego wzywos? – pado pytanie nie wiadomo skąd.
– Padewskiego! – odpowiado lotnik.
– A to nie jo – pado odpowiedź i… lotnik nazod zacyno spadać 😀
Do Alecki
„Mmmmmmm…pierogi!
Ja też o nich dzisiaj myślę, ale nie będę robić, akurat dzisiaj, bo mam coś innego zaplanowanego.’
A, to niestety fotki cegosi inksego akurat nimom.
„Już Szwejk mówił (trawestuję, bo dosłownie nie pamiętam), że jakby wszyscy byli mądrzy (i tacy rozsądni, bo to w parze niby idzie) to co drugi musiałby zgłupieć z nadmiaru madrości.”
A ze Szwejk był – jak juz sam tytuł informowoł – dobrym wojakiem, to nie nalezy lekcewazyć tego, co godoł 😀
Tak mi się przez tego Św. Antoniego skojarzyło… https://www.youtube.com/watch?v=65QI4s4H2Og&feature=youtube_gdata_player
I dobrej nocki.
Szanty tyz pikne!
No to jo tyz juz dobre nocki zyce 😀
Owczarku, piszesz: – „A ftórego Świętego Antoniego konkretnie?”
Nie wiem (( ale tak jakoś na myśl przychodzi św. Antoni z Padwy, bo to najbardziej znany Antoni. Ale są św. Antoni z Francji, Holandii, Brazylii, Wietnamu i inni. Sam jestem ciekaw, który to Antoni przytrzymał tego skoczka ))
W rewanżu przesyłam anegdotkę o św. Antonim:
Święty Antoni został biskupem Florencji, ale nadal chciał żyć pokornie i ubogo. Kiedy dowiedział się, że papież chce go podnieść do godności kardynalskiej uciekł i zaszył się w lasach Cornetto.
Papież posłał wysłannika by odszukał biskupa. Kiedy posłaniec go znalazł i przekazał mu kardynalską nowinę, poprosił o napiwek.
– Przecież ja nic nie mam ! – wykrzyknął Antoni.
– A poza tym, co za czelność jest żądać napiwku, gdy przybywa się z tak złą nowiną !
do Paffeu – W Australii jest taka słynna góra Uluru, znana też pod nazwą Ayers Rock. I przed kilku laty turyści, którzy zabrali sobie na pamiątkę kamienie z tej góry, zaczęli masowo zwracać te kamienie, kiedy Aborygeni przerażeni masową chęcią zabierania tych kamieni na pamiątkę i niszczenia góry ogłosili, że jest to ich święta góra i wszystkie artefakty zabrane z tego miejsca przyniosą tym co zabrali wielkiego pecha !
Poza tym nie wolno wchodzić na tę górę żadnemu turyście, gdyż są oni niegodni postawienia stopy na tym uświęconym miejscu. Można Uluru podziwiać z daleka i podobno nikt się nie waży zbliżać do tego miejsca !
A więc klątwa działa, z czego szczęśliwi są Aborygeni.
Może wiesz coś więcej na ten temat ??
Hej, tak rzeczywiście jest… Aborygeni uważają że ich tereny i wszystko co na nich się znajduje ma swoją duszę (spiryt) i wszelkie zabieranie na ‚pamiątkę’ jest formą świętokradztwa i zbeszczeszczenia… Nikt tego nie pilnuje, ale … wystarczy powiedzieć tak mimochodem gdzieś w pubie, że to przynosi nieszczęśnie … i nagle nowi turyści przestają pić piwo, a policzki ich tracą rumieniec i uśmiech…
A z Uluru jest jak z Tatrami… Jest tylu turystów że mogliby to roznieść w pył gdyby nie regulacje (i opłaty) – oczywiście że można tam wejść – cały ten teren jest własnością aborygenów i oni biorą pieniądze… Jedna z teorii mówi że najładnie to wygląda z tarasu jednego z hoteli dookoła, przy szklance zimnego piwa i befsztyku z wielbłąda …
Moja teoria mówi, że najładnie to wygląda w TV lub DVD w domu, przy włączonym air-conie na cały regulator, przy szklance zimnego piwa i befsztyku z wielbłąda …
Gorąco pozdrawiam – Paff
A ja dodałabym prośbę do miłych Polinezyjczyków o takiej treści: jakiś nieduży ale potężny amulet poproszę chroniący górską przyrodę przed chciwymi Góralami, którym tylko na „dutkach” od ceprów zależy., a zasadniczo piękno ich otaczające mają gdzieś. Tak samo jak opłaty za wywóz śmieci.
To nie sa legendy. To wszystko jest prawda.
Jest miejsce polozone daleko od wulkanu Etna gdzie zbieranie kamieni wulkanicznych sprowadza nieszczescie na te osobe. To miejsce jest na Hawajach na najwiekszej wyspie o nazwie – Big Island. Jest tam wulkan o nazwie Kilauea, ktory caly czas zieje ogniem. W kraterze tego wulkanu mieszka piekna Bogini imieniem Pele. Pele jest bardzo zla kiedy ktokolwiek zabierze najmniejszy kamien z wyspa Hawajskich, nie tylko z Big Island. Wtedy Pele wylewa wieksze ilosci lawy z krateru wulkanu, a osobe, ktora zabrala kamien spotka wieczne nieszczescie.
Podobnie jak na Sycylii, wladze wysp Hawajskich co roku otrzymuja liczne paczki z calego swiata z kamieniami, ktore turysci zebrali na plazach.
Dodatkowo wielu turystow zamieszcza w paczkach listy z przeprosinami do Pele i prosba o wybaczenie. W paczce czasami jest zalaczony prezent dla Pele. Jest to przewaznie bizuteria.
Niedaleko wulkanu Kilauea jest plaza z czarnym piaskiem. Ziarna piasku sa plci meskiej i zenskiej. Jesli ktos zabierze piasek z tej plazy, plaza zniknie poniewaz ziarna nie beda mogly sie rozmnazac.
Przeczytalam chyba w ksiazce „Konopielka”, ze zly urok mozna „odczynnić”. Nalezy splunać trzy razy przez lewe ramie.
Co do zachowania w parkach narodowych i wszystkich innych parkach jest jedna prosta zasada:
„Leave no trace. Take only pictures” co oznacza – nie zostawiaj po sobie sladu, rób (take=zabieraj) tylko zdjecia.
Ha, za to Independent pisze, że police w Seatle pisze, iż nie będzie odsyłać marihuany skonfiskowanej przed czasem gdy…
http://www.independent.co.uk/news/world/americas/my-marijuana-was-seized-can-i-have-it-back-seattle-police-issue-online-guide-as-legalisation-looms-8327364.html
Dość to wszystko skomplikowane i najlepiej nie musieć tęsknić za żadnymi dopalaczami, pamionteckami, stymulantami i stymulatorami doznań, etc.
Co do przesądów, przed-sądów — niektóre z nich po prostu są tożsame z po-sądami… Ważne, by samemu wykonać pracę myślową – tak solidnie, jak się tylko da. I za każdym razem. I zweryfikować tak zwane obiegowe mądrości.
Zaś co do tych sześciu a nawet siedmiu punktów Owczarka – tak się po prostu dzieje, nawet bez Polinezyjczyków: ludzie nieuważni, aroganccy, wygodniccy, idący na skróty, nie wyglądają mi na szczęśliwych. Może nawet odnoszą czasem sukcesy lub „sukcesy”, udaje im się ulokować tak, że to inni na nich pracują… czy systemy lepiej urządzonych państw, czy przypadek… ale oni dalej jacyś spięci… nie potrafiący docenić łutu szczęścia jaki stał się ich udziałem, podzielić się z innymi tym szczęściem, pomnożyć je tym sposobem, wysilić się bodaj raz dziennie… — ergo, spotkało ich nieszczęście… chodzące na tych dwóch nogach, które najczęściej wydać gdy się spojrzy pionowo w dół…
Każdy ma, jak ma. Byle nie wymuszać na innych. Ci, którym wydaje się, że są idealni, najczęściej trwają w samozachwycie i wiedzą wszystko lepiej. Niech ta…
,,,albo kroczą w samozachwycie… w podskokach, z przytupami, nucąc, pogwizdując, biegnąc, maszerując, rozglądając się relaksowo albo też ze wzrokiem utkwionym tygodniami i miesiącami w jeden punkt… 😎
…nnno, w cudzozachwycie też się zdarza:
raz że osobniki inne wielce interesujące są…
dwa, że trzeba się na kimś wzorować 😎
…ważne, żeby iść… … …
😀
Mówisz jak typowa nauczycielka, Basiu 😉
Wiadomo, że pomysły na życie nie biorą nam się z kołyski, tylko z obserwacji tego, co wokół nas, ludzi i świata 🙄
Ale…
http://www.youtube.com/watch?v=oR5G7cy1qmg
Alicjo, jako osoba z doskonale wygimnastykowaną pamięcią przypomnę Ci, że już raz usiłowałaś zdezawuować ten zawód a przy okazji dokuczyć… hmm… Jacobsky’emu i mnie (może jeszcze komuś?).
Jako bardzo nietypowy (niektórzy twierdzą, iż też wybitny :roll:) nauczyciel akademicki – nie zrewanżuję się tak, jak by może należało (bo o sensie pedagogiki dorosłych mam bardzo marne zdanie… – ot trzeba ich czasem pobudzać-dobudzać, by do szczętu i imentu nie zaśniedzieli, ale w ogóle i w szczególe to strata czasu… zwł. gdy młodzi czekają i się dopominają… czasem za dobre pieniądze… :P) 😀
Owcarku-dorzucilabym jeszcze jeden punkt-„kto maltretuje zywine,ten bedzie sie w piekle smazyl,polewac go beda goraca smola i kolem lamac”!!!!!!!!!!!!!!!!!! 😉
Salute.
No to jednak źle pamiętasz, Basiu. Ja doceniam nauczycieli, a zwłaszcza moich dawnych.
Szkoły mam już dawno za sobą, w tym dość długą życiową.
Może dlatego moje uwagi Cię drażnią, a wcale nie było moim celem Ci dokuczyć (czy Jacobskiemu – nie wyobrażam sobie, czym bym mogła?), czy komu tam.
Wierz mi, mnie, starej baby pod sześdziesiatkę nie trzeba pobudzać i dobudzać, w tym wieku to ja już naprawdę dobrze wiem, czego chcę. Tak fizycznie (śledzisz moje wpisy, to wiesz), jak i intelektualnie na mój rozumek maleńki.
A jeśli chodzi o Ciebie, to miałam dwie uwagi. Pierwszej nie chcę wspominać, ale wiesz, o co (kogo) chodzi, a drugie, to Twój zawiły język, często-gęsto okraszony angielskim. Przecież jasno o tym napisałam – było się o co obrażać? 🙄
Być może dlatego to mnie razi, że ja na głowie stawałam, żeby swoje dziecko wychować w poszanowaniu dla każdego języka i NIE MIESZAĆ.
O tyle trudniej mi było, że dziecko (od 2-go roku życia) wychowywało się w kraju anglosaskim i tylko w domu rozmawiało po polsku. Mogę się poszczycić, że do tej pory mówi czystą, ładną polszczyzną bez naleciałości akcentu angielskiego, co rodzina i znajomi mogli poświadczyć parę lat temu, kiedy razem byliśmy w Polsce. W dzieciństwie wysyłałam go na całe wakacje do Polski, do dziadków. To na pewno pomagało, rozmowy z dziadkami, zabawa całodzienna z rówieśnikami na podwórku, nawet kiedyś zawadził o tydzień w szkole. Zależało mi.
Ja jestem zwykła baba po maturze, roku studiów i po wielu, wielu doświadczeniach życiowych, wykonywaniu kilku zawodów etc.
Nie czuję sie gorsza od wybitnego nauczyciela akademickiego, a już na pewno nie potrzebuję nauk.
Do Wawrzecka
„Sam jestem ciekaw, który to Antoni przytrzymał tego skoczka ))”
Cóz, to jest pewnie ftórysi tam stopień wtajemnicenia na kursie sybowcowym – ujawnienie, ftóry Święty Antoni jest patronem pilotów sybowców.
A Twojo, Wawrzecku, anegdotka o jednym z rozlicnyk Świętyk Antonik – tyz pikno!
„Poza tym nie wolno wchodzić na tę górę żadnemu turyście”
A! Ale ze owcarkom podhalańskim nie wolno – o tym Aborygeni nic nie gwarzyli. A zatem kieby jakisi wiater rzucił mnie do Australii… 😀
Do Paffecka
„Jedna z teorii mówi że najładnie to wygląda z tarasu jednego z hoteli dookoła, przy szklance zimnego piwa i befsztyku z wielbłąda …
Moja teoria mówi, że najładnie to wygląda w TV lub DVD w domu, przy włączonym air-conie na cały regulator, przy szklance zimnego piwa i befsztyku z wielbłąda …”
Kiesik cosi słysołek, ze wielbłądy dość licnie zamieskały w Australii, ino nie wiedziołek, cy to prowda. I nadal nie wiem. Ale wiem juz przynajmniej, ze befstyki z wielbłąda – owsem 😀
Do Beticki
„A ja dodałabym prośbę do miłych Polinezyjczyków o takiej treści: jakiś nieduży ale potężny amulet poproszę chroniący górską przyrodę przed chciwymi Góralami, którym tylko na ‚dutkach’ od ceprów zależy., a zasadniczo piękno ich otaczające mają gdzieś. Tak samo jak opłaty za wywóz śmieci.”
Cynściowo pokrywo sie to z mojom prośbom ku Polinezyjcykom numer 6. Ale przyznoje, ze ino cynściowo 😀
Do Orecki
„W kraterze tego wulkanu mieszka piekna Bogini imieniem Pele.”
Na mój dusiu! Orecko! Jo znom te boginie! Ona kiesik strzelała barzo duzo bramek w reprezentacji Brazylii. Prowda?
„Niedaleko wulkanu Kilauea jest plaza z czarnym piaskiem. Ziarna piasku sa plci meskiej i zenskiej.”
Ale rozumiem, ze kie ftosi zabiere z takiej plazy ino jedno ziorenko-chłopa i jedno ziorenko-babe, to potem bedzie mógł se załozyć piknom hodowle ziorenek? 😀
Do Basiecki
„o sensie pedagogiki dorosłych mam bardzo marne zdanie”
Z kolei dlo mnie… to barzo tajemnico sprawa. Bo poni Owcarkowa na Uniwersytecie Turbaczowskim miała zajęcia między inksymi właśnie z pedagogiki dorosłyk. I w ramak tyk zajęć zabrano roz studentów do kina na film… „Mio, mój Mio”. To znacy kazano studentom zakraść sie do kina na ten film. Bo studentom Uniwersytu Turbaczowskiego biletów nie sprzedajom 😀
Do Alecki
„Ci, którym wydaje się, że są idealni, najczęściej trwają w samozachwycie i wiedzą wszystko lepiej.”
Nawet tacy majom jednom zalete. Jakom? Ano takom, ze kie sie wysłuchuje ik zakwytów nad samym sobom, to mozno sie piknie pośmiać. Cyli w pewnym sensie wpływajom na dobry humor 😀
Do Anecki
„dorzucilabym jeszcze jeden punkt- ‚kto maltretuje zywine,ten bedzie sie w piekle smazyl,polewac go beda goraca smola i kolem lamac’!!!!!!!!!!!!!!!!!!”
To wprowdzie byłby przesąd dotycący nie ino gór, ale nie zmienio to faktu, ze piknie by sie przydało, kieby sie rozpowsechnił 😀
@basia: Nauczyciele? Nic lepiej nie świadczy o ich bezradności niż kosze na śmieci wkładane im na głowę przez uroczych wychowanków. I nie mówmy tu, że wina leży tylko po stronie rodziców.
TesTequ, „ich bezradności”*?
…czy tabloidyzacji mediów… może…?
I jak dużo ma… może mieć z tym wszystkim wspólnego (z cyrkiem medialnego wyciągania skrajnych przejawów wulgaryzacji obyczajów) nauczyciel studentów i doktorantów z Małopolski? 😀
A owszem, teoria i praktyka wychowania pouczają, że w nowoczesnym, otwartym społeczeństwie jedyne co może nauczyciel (małolatów) to nie zepsuć pracy wykonanej w domu…
(W hierarchicznym było nieco inaczej…)
________________
*weź ten jeden kosz na śmieci… ok… nawet przemnóż go przez 10 albo sto… i potem wejdź w dane statystyczne o liczbie gogów na różnych etapach edukacji… wynikach, olimpiadach, „ekscelencjach” w nauczaniu 😉 etc. znaj proporcją, mocium Panie (mniej telewizji, więcej wizji lokalnych, że sparafrazuję z pamięci klasyka :D)
Alicjo,
a Tobie
– więcej myślenia i wmyślania się, spokoju, konsekwencji, działań i radości własnych…
– mniej negatywnych emocji, psychicznego rozhuśtania, natarczywości, zawiszczenia, czepialstw za coś, co sama potem (szybciutko) papugujesz na potęgę*… opiniowania ‚z gorącej wody’…
…Niestety nie mam czasu ani dziś, ani w najbliższych dniach, by się rozpisać… 😈
____________
*na początek zerknij wyżej, znajdź definicję trawestacji. Dla ułatwienia – definicja angielskiego „travesty” idzie w podobnym kierunku (ale znajdź tę definicję, nie zaszkodzi rzekomej miłośniczce języka :lol:)
Należało po prostu napisać: „cytuję z pamięci” albo „parafrazuję z pamięci”… — tak, pokąd nie opanowaliśmy zawiłości – wysławiamy się prosto… 😐 😈
…Powtórka lektury tego wpisu też nie zaszkodzi… 😉 😀
http://owczarek.blog.polityka.pl/2008/08/04/tylko-dlo-orlow/
@basia: Przepraszam, ale końcówki przemówienia nie usłyszałem, bo zadzwonił dzwonek i wybiegłem z klasy na papieroska i piwko. Fajniej pogadać z kumplami o laskach niż być pouczanym przez nauczyciela studentów i doktorantów z Małopolski (nauczycielkę?)… 😉
Właśnie! — Obyś cudzych ancymonków uczył!… 😆
Dobrze, że choć ma się ich z grubsza wyselekcjonowanych… 🙄
(…i kilka dodatkowych umiejętności siema… ale o tym sza, cicho-cicho-sza – bo Alicja czuwa… nawet gdy śpi, to czuwa :roll:)
Basiu,
w prostych żołnierskich słowach… odwal się ode mnie. I to by było na tyle.
@basia & Alicja: Dziewczyny, a może urządzimy zapasy w błocie. Albo w kisielu. Wtedy ujawnicie swoje argumenty w pełnej krasie! 😀
do Alicji i TesTeq’a: Dajcie Basi spokój. Nie widzicie, a właściwie czytając, nie zauważacie, że Dziewczyna ma jakiś duży i poważny kłopot i nie mając się jak odstresować napisała co napisała, a Ty Alicjo i TesTeq’u „podjęliście temat” więc w tym swoim stresie i kłopocie zaczęła się „odgryzać” co nie przyniosło jej ani ulgi ani pocieszenia ((
@Wawrzek: Nie wiem kto: basia, Alicja, Wawrzek, Owcarek, czy TesTeq, ale ktoś na pewno będzie miał kłopot po tych zapasach słownych. Lepiej chodźmy potaplać się w kisielu albo kiślu ❗
TesTeq – A dużo tego kisielu potrzeba ??? Ile torebek )))
Kisiel… 🙄
Proponuję tam!
http://www.man.poznan.pl/konkurs-ziemia-z-nieba/html/foto/Bora_Bora_Polinezja_Francuska_YAB.htm
O lepszy kisiel,niz slowne petardy!! 😉
Chociaz za kisielem nie przepadam,moze byc bita smietana????
Ciao amici.
Ps.Owcarku-bylo o gorach,ale tam tyz sporo zwierzyny zyje,nieprawdaz 😉 😀
Jak najbardziej prawdaż, Anecko 😀
A z tym kiślem to trza było mnie wceśniej uprzedzić, to byk pohyboł w Tatry, w okolice Polany Biały Potok i tamok byk uzbieroł piknej zurawiny na pikny kisiel. A teroz juz na zbieranie zurawiny za późno. Niekze ta, moze być kisiel z torebki 😀
Ponieważ tak wyszło, że o kłopotach mowa to /wreszcie to wykrztuszę/, mam potężne kłopoty i nie mam do kogo się wyżalić, a na forum publicznym tego typu spraw raczej nie poruszę. I poradźcie mi proszę, gdzie to wykrzyczeć.
Hortensjo, może jednak wykrzycz w Budzie – jeśli nawet nie potrafimy pomóc, to może trochę Ci ulży i nie będziesz sama z problemami. Z całą pewnością możesz liczyć na życzliwość. A może wspólnie coś się wymyśli. Przesyłam serdeczne uściski.
Przykro mi Hortensjo,ze nie masz nikogo,zeby sie wyzalic i o swoich problemach porozmawiac 🙁
Taka rozmowa bardzo pomaga.Moze choc w czesci bedziemy mogli Ci pomoc i cos doradzic???
Poki co serdecznie Cie pozdrawiam!!!
Rozumiem hortensję i też jestem takim, który będzie to w sobie „kisił”, ale Alsa i Ana też maja rację ) Może wspólnie coś byśmy pomogli )) Poza tym taka forma „wykrzyczenia” z siebie kłopotu może pomóc, nie konkretnie lecz psychicznie. Zaczyna się wtedy trochę inaczej patrzeć na problem i można znaleźć jakieś rozwiązanie, które dotychczas nie przychodziło nam do głowy.
Czasami bywa tak, że „wymyślamy” 100 przeróżnych rozwiązań, a dopiero to 101 okazuje się właściwe, a które to rozwiązanie podrzucają nam inni. I dotyczy to tak domowników jak i samych siebie. W stresie nie potrafimy myśleć realnie i często popełniamy błędy, które mogą pogarszać całość problemu.
Jesteśmy życzliwie nastawieni do Ciebie hortensjo )) i jeżeli masz ochotę, to możesz chociaż zwierzyć się z jakiegoś kłopotliwego drobiazgu.
Jesteśmy z Tobą ))))
Jesteście bardzo kochani; Also, Ano, Wawrzku, dziękuję Wam bardzo. Muszę się zastanowić jak to ubrać w słowa, bo sprawa jest bardzo nieprzyjemna. Na razie jeszcze o tym nie będę pisała, może jutro dam radę jakoś zebrać myśli i oględnie, bo inaczej nie można, jakoś Wam to postaram się opisać. Już i tak bardzo pomogliście mi, reagując na to co napisałam. Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję i pozdrawiam Was bardzo ciepło.
Jutro u nas jest swieto Thanksgiving Day. Wszyscy tradycyjnie usiada przy stole gdzie na polmisku jest upieczony indyk, obok slodkie ziemniaki, kukurydza, sos z zurawin, a na deser ciasto z dyni.
Przy stole kazdy pomysli, a niektorzy powiedza glosno, za co w tym roku sa wdzieczni i za co dziekuja.
Dzisiaj Prezydent Obama tradycyjnie podaruje zycie dwom indykom. Na te uroczystosc wybrano indyki widoczne na zdjeciu. Jak widac, indyki sa pilnie strzezone przed roznymi nieszczesciami przez rzadowa sluzbe.
http://seattletimes.com/html/photogalleries/photography2019716469/5.html
Hortensja,
Dzisiaj, jutro, pojutrze prawdopodobnie nie bedziemy mialy specjalnej sluzby chroniacej nas przed przykrymi wydarzeniami. Wydaje mi sie jednak, ze nawet bez tej specjalnej ochrony codziennie doswiadczamy przyjemnych sytuacji i usmiechamy sie z roznych powodow. Te przyjemne doswiadczenia wydaja sie bardzo male, kiedy problem zaslania nam oczy.
Jutro, przy stole swiatecznym, bede myslala o Tobie z podziekowaniem, ze moglysmy sie zapoznac dzieki Owczarkowi.
Hortensjo,
wykrzycz się w Budzie, choćby oględnie. Nie kiś w sobie, jak słusznie Wawrzek zauważa. A nuż coś zaradzimy? Na pohybel troskom!
Orca,
jutro Smadnego za przyjaciół Jankesów 😉
Przyjemnego święta!
My obchodzimy w pierwszy albo drugi weekend października (święto ruchome), bo u nas na północy dożynki wcześniej.
I dzięki się czyni, dając indykowi w łeb (tradycyjne danie – pieczony indyk). Taka to ironia losu – indyki (dzikie) uratowały kolonizatorów od głodu, i tak my im za to dziękujemy 🙄
No, ale prezydent wypusci na wolność te dwa, symbolicznie.
U nas na północy nie ma takiego zwyczaju, zjadamy wszystko 😎
Orco-no to smacznego indora i innych dobroci i „scynscia” Wam zycze 🙂
A my obchodzimy swieto krolowej i w tym dniu sprzedajemy hurtem starocie.Przynajmniej w chacie robi sie luzniej 😉 😀
Hertensjo-trzymaj sie!!!!!!!!!!!!!!!
Hej.
Ps.Alicjo-zjadacie wszystko???? :Lapy tez 😮
Tego nie wiem, Ana. Właściwie sprawione indyki w sprzedaży nie mają łapek, a może by się przydały do rosołu? No właśnie…
Ja zjadam pierwsi (białe mięsko…mmmmnnnniammm…), panowie zazwyczaj nogi, skrzydełka obcinam i zamrażam, wrzucam do jakiegoś rosołu, szyja i podroby też. Nadziewam jabłkami.
Ale właściwie juz tak nie robię od jakiegoś czasu, bo towarzystwo rozproszone, dlatego kupuję pierwś i piekę, dla dwojga wystarczy. Do tego obowiązkowa konfitura z żurawiny. Kupuję żywą żurawinę i krótko przesmażam z cukrem pi razy drzwi, kapka cytryny do tego. Jak nie mam świeżej żurawiny – mrożona też jest znakomita.
W tym roku gościnnie świętowaliśmy u starych przyjaciół z Wrocławia, obecnie Kanada.
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Thanksgiving2012#5797226121627349922
Dziekujemy bardzo za zyczenia. Jesli jest tu ktos, kto obchodzi Thanksgiving to zycze wszystkiego dobrego.
Na video Prezydent Obama nadaje „pardon” indykowi imieniem Cobbler. Zawsze jest w zastepstwie drugi indyk w przypadku gdyby pierwszy nie mogl wypelnic swoich obowiazkow. Zastepca nazywa sie Gobbler.
Prezydent przywital gosci, a zaraz po nim Cobbler cos powiedzial. Ale nie zrozumialam, co Cobbler mowil. Obydwa indyki odetchnely z ulga, ze spedza reszte zycia na farmie w Mount Vernon niedaleko domu pierwszego prezydenta Georga Washingtona.
Prezydent zaczal od slow, ze zycie sklada sie z drugich szans. Taka druga szansa spotkala te dwa indyki.
Jesli ktos chce przeczytac calosc przemowienie po prawej stronie video jest link do transkrypcji przemowienia- „Read the transcript”
http://www.whitehouse.gov/photos-and-video/video/2012/11/21/president-obama-pardons-white-house-turkey
Pisze druga czesc w razie gdyby cenzor podejrzewal, ze ja chce napisac cos brzydkiego.
Krolowej Krainy Wiatrakow zyczymy sukcesow. To samo zyczymy wszystkim mieszkancom Krainy Wiatrakow.
W czesci trzeciej bedzie o jedzeniu.
Alicja – ja wiem, ze u Was Thanksgiving jest wczesniej tylko nigdy nie wiem dokladnie w jaki dzien. Wszystkiego dobrego.
My indyka rowniez kupujemy bez lap. Zurawiny – gotuje 1 szklanke (1 cup) wody z 3/4 szklanki cukru. Nastepnie wrzucam paczke swiezych zurawin (12 uncji). Przykrywam garnek. Kiedy zurawiny zaczynaja strzelac pod przykrywka, wylaczam grzejnik. Zostawiam na kilka godzin i wyjadam palcem.
@Orca: Czy indora należy jeść indoor, czy można outdoor – jeśli jest dostatecznie ciepło? 🙂
Znalazłem dzisiaj ciekawe zestawienie o pamiątkach z wojaży, które przynoszą pecha.
Jestem ciekaw w ilu polskich domach znajdują się takie rzeczy ?
http://podroze.gazeta.pl/podroze/56,114158,12855100,Pechowe_pamiatki_z_wakacji__Czego_lepiej_nie_przywozic.html
Orca, Alicjo,
Dzięki Wam również, cieszę się, że mam choć trochę wsparcia w tym wszystkim.
Chodzi oto, że mój mąż cierpi na zanik pamięci; nie wiem co to jest, w najbliższym czasie trzeba będzie pójść do lekarza. Wprawdzie on się leczy, ale to leczenie niewiele do tej pory dało. To wszystko jest bardzo uciążliwe a najgorsze dla mnie były ostatnie cztery dni. Więcej nie dam rady napisać. Przepraszam Was wszystkich bardzo, ale to wszystko co mogę wykrztusić. Jeszcze raz dziękuję Wam za podtrzymywanie mnie na duchu. Pozdrawiam Was Kochani bardzo serdecznie.
hortensja,
Nie przepraszaj i trzymaj sie mocno.
TesTeq,
Indora nalezy jesc wszedzie i czesto. Jest bardzo smaczny.
Wawrzek,
Widzialam tekst o Hawajach i Pele. Z Pele nie ma zartow.
Hortensjo-na pewno konieczne jest przeprowadzenie i to jak najszybciej stosownych testow.Wtedy wszystko sie wyjasni.Trzymaj sie!!!
Pozdrawiam goraco.
Hortensjo – sprawa wygląda poważnie i tutaj nie ma żartów ((
Poszukaj jakiegoś bardzo dobrego lekarza od tych spraw i skonsultuj to ! Lekarz rodzinny nic tutaj nie pomoże, a może nawet nieświadomie zaszkodzić, gdyż są już to bardzo poważne schorzenia, a rodzinny lekarz wiadomo, zajmuje się „masówką chorobową”. Dobry fachowiec to podstawa !!
Przyczyn takich schorzeń może być wiele i jeśli to nie są tzw. „uszkodzenia genetyczne” to są szanse jeśli nie na wyzdrowienie, to chociaż na zaleczenie i przytłumienie tej choroby. Ale walczyć trzeba, o najbliższą osobę !
Współczuję Twojemu smutkowi ale nie poddawaj się !! Jesteśmy z Tobą !!
Wawrzek pisze: Poszukaj jakiegoś bardzo dobrego lekarza od tych spraw i skonsultuj to ! Lekarz rodzinny nic tutaj nie pomoże, a może nawet nieświadomie zaszkodzić, gdyż są już to bardzo poważne schorzenia, a rodzinny lekarz wiadomo, zajmuje się ?masówką chorobową?. Dobry fachowiec to podstawa !!
Mam prośbę – podpowiedz mi proszę, jak się to skutecznie robi. Bo moje doświadczenia wskazują, że w wielu przypadkach samemu trzeba „zarządzać” swoją chorobą i leczeniem. Specjaliści ograniczają się do stwierdzenia, że schorzenie jest spoza obszaru ich działalności. Dobre i to, ale leczenie nie posuwa się do przodu, jeśli sam nie wybierzesz terapii.
Hortensjo,
wiele Ci to nie pomoże, ale dodam, że właściwie mało znam osób, które nie miałyby kogoś w rodzinie czy znajomych, cierpiących na demencję lub Alzheimera. Rozumiem Cię bardzo dobrze. Mieliśmy sąsiada naprzeciwko, który od paru lat zaczął mieć kłopoty z pamięcią. Był samotny, nie miał też żadnej rodziny. Trochę się nim opiekowaliśmy, w końcu doszło do tego, że wymagał całodobowej opieki.
Teraz jest w specjalistycznym domu opieki, nie poznaje już nikogo.
Najgorzej, jak ktoś bliski odchodzi z pamięcią, to boli bardzo. Ja mam taki przypadek w najbliższej rodzinie, ale nie jestem przy tym na codzień, mieszkając za oceanem. Będąc na wakacjach w tym roku uderzyło mnie, jak bardzo się to posunęło od zeszłorocznego pobytu. Co Ci powiedzieć…uzbrój się w cierpliwość i bądź silna, innego wyjścia nie masz. A w Budzie zawsze znajdziesz wsparcie. Mt7 parę lat temu miała podobne problemy ze swoja mamą, chyba sprawiało jej to ulgę, że pisała o tym do nas. Oprócz „wysłuchania” i duchowego wsparcia nic nie mogliśmy zrobić, ale jeśli nawet tyle pomaga, to też dobrze.
Trzymaj się dzielnie!
Hortensjo – bardzo Ci współczuję. Dużo sił, zwłaszcza psychicznych. Trzymaj się!
Orco – radosnego świętowania i wielu powodów do dziękowania! 😀
do TesTeq’a – Powiem Tobie jak ja bym zrobił, gdyby coś takiego zdarzyło się w mojej rodzinie. Po pierwsze poszedł bym do tzw. specjalisty. Potem poszedł bym do jeszcze jednego lub dwóch by mieć tzw. konsylium medyczne.
Jeśli np. wypadło by tak, że każdy z nich podał by mi inną diagnozę, szukał bym dalej, aż miałbym potwierdzenie co najmniej dwóch – trzech lekarzy. Chociaż i może się tak zdarzyć, że tych dwóch lekarzy z tzw. konsylium mogłoby się mylić, a rację miałby inny lekarz.
Nie rozumiem, co ma oznaczać Twoje stwierdzenie – „jeśli sam nie wybierzesz terapii” ?? Terapię w poważnych przypadkach zawsze ordynują specjaliści a ja mogę to przyjąć lub nie, lecz generalnie przyjmuje się metodę terapii dla dobra chorego, zakładając, że lekarz wie lepiej niż ja, gdyż to on jest specjalistą.
W błahych sprawach chorobowych faktycznie to ja mogę wybrać terapię, albo tabletki, albo alkohol lub nic nie robić licząc, że choroba „sama przyszła to i sama odejdzie, tylko nie wiadomo kiedy”.
TesTeq…
nie bardzo rozumiem, co to znaczy „samemu trzeba zarządzać swoją chorobą i wybrać terapię”?
Przecież to lekarz wyznacza terapię, nieprawdaż? I to nie lekarz pierwszego kontaktu, tylko specjalista, więc to schorzenie nie może być poza „obszarem jego specjalności”.
Przecież mąż Hortensji nie będzie skierowany do reumatologa czy kardiologa 🙄
Na Hortensję spada opieka i współpraca z lekarzem, bo jak znam z autopsji, sam pacjent już o niewielu sprawach decyduje z racji zaburzeń pamięci i tak dalej. Lekarze są różni – ja mam zupełnie inne doświadczenia, tzn. moja rodzina ma dobry kontakt ze specjalistą, co się dało zrobić, to się zrobiło. A co będzie dalej, to się zobaczy. Trzeba być dobrej myśli.
Łajza minęli z Wawrzkiem… 😉
Na pewno kazdy normalny lekarz domowy wie,ze trzeba podstawowe badania zrobic,zeby wykluczyc schorzenia neurologiczne.Jesli to jest Alzheimer,to perspektywy sa raczej kiepskie
Czasami ta choroba rozwija sie w tempie zawrotnym. 🙁
Poki co trzeba byc dobrej mysli i wspierac przynajmniej duchowo Hortensje!!!!
Alicjo – Napisałaś: „Łajza minęli z Wawrzkiem?”
Nie zrozumiałem (( chociaż samo zdanie to jest intrygujące )
Lizę Minelli przerobiliśmy na „łajza minęli”, czyli minęliśmy się wpisami w podobnym duchu 😉
Witojcie! Nie wiem, cy moi krakowscy znajomi znajom jakisik dobryk lekorzy w Krakowie, mogącyk Hortensjecce i jej męzowi pomóc. Wydoje mi sie, ze nie znajom, ale… zapytać nie zaskodzi. A moze, Hortensjecko, spróbuj rozejrzeć sie na stronie http://www.znanylekarz.pl/ ? Tamok ludzie wypisujom swoje opinie o doktorak. Ocywiście opinie te mogom być błędne abo złośliwe, ale… moze to byłby dobry punkt wyjścia do posukiwań dobrego specjalisty? A moze przez guglowom wysukiwarke worce posukać jakisik działającyk w Krakowie grup wsparcia? Jak cosi przyjdzie mi jesce do głowy, ocywiście dom Ci, Hortensjecko, znać.
W kozdym rozie, Hortensjecko, jeśli bedzies cuła potrzebe opowiedzieć tutok cosi o swoik problemak – mozes to robić, w kozdej kwili, kie ino bedzies fciała. Bocys pewnie, jak w swoim casie EMTeSiódemecka opowiadała tutok o swojej chorej mamie. Wte tyz próbowali my wspierać jom dobrym słowem. I wydoje mi sie, ze w ten sposób przynajmniej kapecke udawało nom sie podnosić EMTeSiódemecke na duchu. Jesteśmy z Tobom, Hortensjecko! 😀
do Alicji – oryginalne stwierdzenie ))) będę pamiętał na przyszłość ))
Alicja pisze: nie bardzo rozumiem, co to znaczy ?samemu trzeba zarządzać swoją chorobą i wybrać terapię??
Przecież to lekarz wyznacza terapię, nieprawdaż? I to nie lekarz pierwszego kontaktu, tylko specjalista, więc to schorzenie nie może być poza ?obszarem jego specjalności?.
Przecież mąż Hortensji nie będzie skierowany do reumatologa czy kardiologa
1. Nie wiem, gdzie będzie skierowany mąż Hortensji. Mam nadzieję, że – choć to sytuacja dramatyczna – diagnoza będzie oczywista i prawidłowa.
2. Mój komentarz był skierowany do Wawrzka, który podał rozwiązanie lekkie, łatwe i proste jak konstrukcja cena. Tymczasem są schorzenia, których dokładnej przyczyny nie znamy i lekarze błądzą po omacku – nawet w USA. Poczytajcie sobie na przykład o fibromialgii. Można latami – tak, tak, latami – krążyć od specjalisty do specjalisty, dopóki nie wpadnie się na osobę, która coś wie o tej chorobie i spróbuje zastosować jedną z eksperymentalnych terapii. W Warszawie jest JEDEN lekarz, który „coś wie o tej chorobie” i JEDEN, który o niej słyszał, ale należy do stronnictwa nie uznającego fibromialgii za zidentyfikowaną „jednostkę chorobową”.
3. Życzę Wam zatem, żebyście nie chorowali, a jeśli już, to na choroby oczywiste i niedolegliwe.
do TesTeq’a – Mylisz się pisząc: „Mój komentarz był skierowany do Wawrzka, który podał rozwiązanie lekkie, łatwe i proste jak konstrukcja cena.”
Żadne rozwiązanie nie jest lekkie, łatwe etc. tak dla chorego jak i najbliższych. Ale są pewne prawidłowości w znalezieniu objawów chorobowych. Od wieków stosowane było tzw. konsylium lekarzy, którzy i też czasami się mylili co do objawów (
90 kilka procent chorób jest znanych i wobec nich stosuje się odpowiednie leczenie. Pisząc o fibromialgii podajesz pojedynczy i odosobniony przykład. Fakt, można szukać rozwiązania samych przyczyn chorobowych bardzo długo lub nie znaleźć wcale, gdyż np. chory umiera. Oglądam poprzez satelitę przeróżne programy medyczne, a ostatnio są to niezwykle rzadkie przypadki chorób, gdzie nawet specjaliści mieli olbrzymie trudności z diagnozą, czasami pomógł przypadek. Program ten to „Obcy we mnie”.
Życie to jest taki determinizm filozoficzny. Starożytni Izraelici w Gemarze i Misznie stwierdzali fakt, że jak Bóg pozwoli to dożyjesz w zdrowiu i sile do późnej starości, a jeśli nie zostało tak zapisane w Twojej „karcie” to odchodziłeś z tego świata młodo lub bardzo młodo. To tak samo jak my mówimy, że każdy z nas ma swoją świeczkę !
Każdego zdrowia i życia szkoda, a tym bardziej kogoś bliskiego, którego się kocha.
Strawestuję Twoje zdanie, które można używać jako życzliwe życzenia: – Życzę Tobie zatem, żebyś nie chorował, a jeśli już, to na choroby oczywiste i niedolegliwe. Amen !
Punkt widzenia zmienia się, gdy Twój „pojedynczy i odosobniony przykład” dotyczy właśnie Ciebie lub Twoich bliskich. Wtedy to nie jest te statystycznie nieistotne parę procent, ale 100% Twojego życia.
Przepraszam, że nadinterpretowałem to, co napisałeś. Masz rację, że należy powołać „wirtualne” konsylium, żeby skonfrontować opinie specjalistów. W tym sensie samemu trzeba „zarządzać” chorobą. W Polsce chyba nie ma takich pieniędzy, które skłoniłyby specjalistę do udziału w konsylium, gdzie jego diagnoza mogłaby zostać podważona.
A więc – obyśmy żyli do 100 lat w zdrowiu i najwyżej lekkiej od czasu do czasu dolegliwości TesTeq’u )))
Konsylium to ciężko, ale dwie, trzy różne opinie to już jest coś.
Abyśmy zdrowi byli – wznieśmy Smadnego za zdrowie 🙂
Owczarku,
Dzięki za radę, weszłam na polecaną przez Ciebie stronę. We wtorek mąż jest zapisany do internisty, zobaczymy co on powie. Rozmawiałam też z moją kuzynką, obiecała mi, że popyta o dobrego specjalistę, muszę tylko wziąć skierowanie do owego specjalisty.
Ano, pockojmy, Hortensjecko, co doktór powie. I obacymy, co dalej. Tak w ogóle to martwiłek sie kapecke, cy mos w Krakowie jakisik znajomyk, co to mogliby Ci choć kapecke pomóc. No bo skoro do Krakowa przeniesłaś sie niedowno, to nie byłek tego pewien. Ba skoro zbocyłaś o kuzynce – to rozumiem, ze mos. To dobrze. W kozdym rozie cały cas śle piknie ciepłe myśli ku Tobie i ku Twojemu Męzowi 😀
A jo postanowiłem póść za radom Wawrzecka i przekupić jakiegosi redaktora, coby rozpowsechnił piknie te seść „polinezyjskik” przesądów. Co z tego wynikło – o tym fce opowiedzieć w następnym wpisie. Ino jakosi nimom casu, coby go wyryktować. Mom nadzieje, ze wyryktuje w przysłym tyźniu 😀
Nie wiem, czy to nie bedzie włożenia kija w mrowisko. Od pieciu lat jeżdżę do Niemiec do pracy i opiekuje się osobami starszymi. Hortensja tylko podała w komentarzu, że jej mąż ma kłopoty z pamięcią. Trudno mi ocenić sprawę, bo nie wiem, w jakim wieku jest mąż Hortensji, ale z punktu bym zażądała badań na stwierdzenie lub odrzucenie demencji lub, czego nie życzę – choroby Alzheimera! Być może to tylko zespół amnestyczny, nie wiem. W każdym przypadku sa konieczne bardzo specjalistyczne badania i rozpoczęcie szybkiego leczenia, aby złagodzic objawy!
Fusillo,
Dzięki Ci, nareszcie wiem o co poprosić lekarza. Ciekawe tylko, że przecież kłopoty z pamięcią mój mąż ma od bardzo dawna, teraz to się nieprawdopodobnie nasiliło. I żaden lekarz nie proponował aby zrobić mu badania czy to jest na przykład Alzheimer; może w Polsce takich badań nie przeprowadza się? A może lekarz bał się reakcji chorego? Gdy mieszkaliśmy jeszcze na wsi lekarz wykluczał Alzheimera, bo o to pytałam; twierdził, że to są problemy związane z miażdżycą. A z drugiej strony może i mój mąż też nie jest bez winy bo o tym, że ma problemy w ogóle mi nie wspominał. Wprawdzie coś tam zauważałam, ale nie przypuszczałam, że to jest aż tak poważna sprawa.
Hortensjo,
i owszem, przeprowadza się takie badania i diagnozuje się chorobę.
Napisz do mnie:
alicja.adwent@gmail.com
W tym tygodniu Gazeta Wyborcza publikuje cykl artykułów o tym, jak pomagać starzejącym się i zapadającym na choroby bliskim, którzy często zamiatają problemy pod dywan, żeby nas nie martwić. Może, Hortensjo, znajdziesz w tych artykułach jakieś dobre rady.
Moja rada jest taka – lekarze rodzinni w Polsce niechętnie wypisują skierowania na kosztowne badania, więc należy wykazywać się wysokim poziomem asertywności i dyplomacją.
Alicjo,
Dzięki Ci; zajrzyj do skrzynki.
TesTeq`u
Dziękuję Ci bardzo; na pewno będę wobec tego kupować Wyborczą codziennie.
TesTeq`u
Na pewno są jakieś ograniczenia, które narzuca NFZ; najprawdopodobniej nie ma w tej chwili dostępu do bezpłatnych badań – lekarz na ogół zawsze broni się tym, że limit z Funduszu już jest wyczerpany.
Hortensjo-musisz koniecznie nie dac sie splawic byle czym.Zwlaszcza w Polsce warto byc wygadanym i wyszkolonym w temacie!!!
Jest bardzo prosty test(mojego tescia zbadal lekarz domowy i w ciagu 20 minut bylo wiadomo,ze cierpi na galopujaca dememncje),na pewno tez znany w kraju, ino potrzebna jest jeszcze dobra wola lekarza!!!
Hortensjo do dziela 😉
Ano,
do internisty idziemy jutro gdy wrócę, napiszę co powiedział. Nie wiem czy u nas są tego typu testy, ale mam nadzieję, że tak.
U nas, jeśli lekarz Ci powie, że na badania wyczerpał się limit z NFZ, to nic nie pomoże, elokwencję można schować do kieszeni, trzeba będzie płacić. Ale jestem dobrej myśli.
Hortensjo, trzymam kciuki za Was i tę wizytę. Życzę Ci szczęścia – jak najszybszego trafienia na dobrego lekarza, który postawi właściwą diagnozę
Emi,
dziękuję Ci bardzo. 🙂
Hortensjo – coś mi od kilku dni nie dawało spokoju i poszukałem w internecie kilka stron o demencji. Może się to przydać Tobie w rozmowie z lekarzem:
http://www.damy-rade.org/medycyna/2012-demencja-od-definicji-do-diagnostyki.html
http://pastylka.pl/testy/25,0,test-na-otepienie
http://www.doz.pl/newsy/a8187-Prosty_test_na_ryzyko_demencji
http://revitum.pl/dolegliwosci/demencja-starcza/ (można na tej stronie wykonać test obciążeń organizmu)
Nawet jeśli już byłaś u lekarza, to przy następnej wizycie będziesz mogła śmielej i lepiej porozmawiać z lekarzem.
Życzę Tobie dużo sił, odwagi i optymizmu w zmierzeniu się z tą chorobą Twojego Małżonka.
A więc tak jak mówiłam, nic nie jest u nas takie proste. Internista żadnych testów aby ewentualnie wykluczyć Alzheimera nie robi, musimy iść do neurologa. Termin do neurologa w przychodni – to dopiero styczeń. Aby to obejść, mam przyjść jutro gdyż neurolog przyjmuje prywatnie i najpierw zapytać lekarza czy męża przyjmie. Ręce opadają. Przychodnia jest o tyle ważna, że wszystkie skierowania na jakiekolwiek badania są bezpłatne. No nic, zobaczymy jutro, czy neurolog męża przyjmie.
Ręce opadają i szlag trafia! 👿 Dużo sił do zmagań ze SŁUŻBĄ zdrowia, Hortensjo! Oby jutro przynajmniej ten prywatny przyjął i zdiagnozował.
Dowiedziałam się właśnie, że we Wrocławiu na wizytę u endokrynologa trzeba czekać siedem lat!!!
Hortensjo, to nie tak! Ręce NIE opadają. Bez problemu ten neurolog Cię przyjmie, bo będzie liczył na kolejnego prywatnego pacjenta. A Ty wyciśnij z niego jak najwiecej informacji.
Pomyśl też tak, jak ja w takich przypadkach:
Jestem wdzięczny, że neurolog przyjmuje jutro, a nie za miesiąc, że nie muszę do niego jechać 100 km furmanką, że wiem, jakie jest najbliższe działanie, później zdecyduję, co dalej, bo zdobędę nowe informacje!
Niestety tak wyglada polska rzeczywistosc.Ludzie sa ubezpieczeni,a biegaja do prywatnych gabinetow!!
Znam to az za dobrze,bo ostatniego roku moi rodzice tylko takich lekarzy slono oplacali.Zreszta mama do dzisiaj to robi 🙁
Perspektywy sa nieciekawe i nie widac swiatla w tunelu,wiec zeby zupelnie nie zwariowac,jest sie skazanym na taka „opieke”!!
Hortensjo-powodzenia!!!
Hortensjo, spisz sobie na kartce pytania i żądania ewentualne. Ja tak robiłam, bo zapominałam wszystkiego ważnego w czasie spotkań z lekarzami – nie wszyscy tak mają, oczywiście, ale ja miałam, stąd taka sugestia.
Trzymam kciuki i pozdrawiam. 🙂
Bajuści… Ba i tak po roz kolejny wystąpiom w telewizji jeden z drugim i po roz kolejny powiedzom, ze Polacy chorujom, bo nie chodzom do doktorów. A moze by sie tak ów jeden z drugim zastanowili, dlocego nie chodzom? Cy aby tylko dlotego, ze im sie nie fce?…
Ba tak cy siak – wroz z inksymi nieustająco trzymom kciuki za Hortensjecke i Pona Hortensjeckowego 😀
Spisywanie na kartce pytań i „żądań” do lekarza, to jest właśnie element samodzielnego „zarządzania” chorobą, o którym wspominałem wcześniej.
Byliśmy u neurologa, ku mojemu zdziwieniu doktór przyjęła nas na ubezpieczalnię. Najważniejsze, że wykluczyła Alzheimera. Trzeba jeszcze zrobić badania tomograficzne, dopiero po tym badaniu postawi diagnozę. Jutro rano będę dzwonić aby zarejestrować się i zapytać kiedy to badanie może być zrobione. Wesołe to na pewno nie jest. Zobaczymy co będzie dalej.
TesTeq,
to normalne chyba wszędzie – pacjent (albo pacjenta rodzina) rozmawia z lekarzem i zadaje pytania. Także w polskich szpitalach czy u lekarzach (bywałam, bywają moi bliscy). To nie jest „samodzielne zarządzanie chorobą”, to jest współpraca z lekarzem. Skąd lekarz ma wiedzieć, jeśli nie z tych rozmów, pytań itd.? Przecież to podstawa.
Hortensjo,
się trzym!!!
p.s.Nie potępiałabym w czambuł wszystkich lekarzy, że tylko czekaja na kasę, inaczej pacjentem zajmują się ot, tak sobie.Przypomniała mi się sytuacja sprzed bodaj 8 lat w szpitalu onkologicznym we Wrocławiu, mój brat tam przebywał po raz drugi. Bratowa mnie wysłała do ordynatora „z kopertą”, żebym się dowiedziała, jak się sprawy mają, bo bez tego ani rusz.
Ja takich rzeczy nie umiem robić, nie wiem, jak 🙄
Pogadałam z lekarzem ordynatorem oddziału w jego gabinecie, na koniec wyciągnęłam tę nieszczęsną kopertę i położyłam na biurku.
Na to on z oburzeniem – niech pani natychmiast stąd to zabierze!
Nie macie pojęcia, jak mi się wtedy zrobiło głupio, nie wiedziałam, jak się wytłumaczyć. Przeprosiłam, zabrałam kopertę i wyszłam, czując się jak idiotka.
I o tym tyz worce godać. Te ordynatory, ftóre skwapliwie by takom koperte przyjęły, niek ucom sie, ze nie kozdy tak robi. Haj.
@Alicja: Ja wiem, że Ty nie musisz spisywać rzeczy na kartkach lub w zeszytach, że dysponujesz pamięcią absolutną i że uważasz to za oczywiste. Niestety nie wszyscy są tak perfekcyjni – jak sobie nie zapiszą, to zapomną i w stresie nie skierują rozmowy z lekarzem na właściwe tory. To właśnie nazywam „samodzielnym zarządzaniem chorobą”.
TesTeq,
nie wiesz (bo skąd miałbyś wiedzieć?) jaką dysponuję pamięcią. Zajrzyj na moje biurko tutaj i przybitą na ścianie tablicę korkową, kalendarz z zapisakami, to się zdziwisz 🙄
Mnie nie chodziło o zapisywanie i pamięć, tylko o fakt, że to normalne, że trzeba z lekarzem porozmawiać. Zauważ, że nawet nie użyłam w moim wpisie słowa „pamięć”, a już bynajmniej nie pisałam o sobie, że jestem perfekcyjna. Trochę jakby na mnie naskoczyłeś, nie wiem za co…
@Alicja: Nie wiesz za co? Za to, że ja piszę: Spisywanie na kartce pytań i „żądań” do lekarza, to jest właśnie element samodzielnego „zarządzania” chorobą, o którym wspominałem wcześniej.
A Ty odpowiadasz, że rozmawianie z lekarzem to coś normalnego. Znam wiele osób, które wychodzą od lekarza niemalże w depresji, bo ich „zagadał” i nie dowiedzieli się tego, czego chcieli. Więc radzę wszystkim skrupulatnie zapisywać i mieć notatki podczas wizyty właśnie po to, żeby nie dać się „zagadać”.
Odnoszę wrażenie, że nie podoba ci się termin „samodzielne zarządzanie chorobą”, ale nic na to nie poradzę.
TesTequ,
nie, nie wiem, za co. Czy ja dyskutowałam z Tobą na temat spisywania (lub nie) pytań do lekarza? Absolutnie nie poruszałam tego. Tylko mówiłam o rozmawianiu z lekarzem, ze ściągawką pytań czy bez, to już indywidualna sprawa. Nie opieraj się tak bardzo na swoich wrażeniach, o Twoim określeniu „zarządzanie własną chorobą” nie pisałam w sensie negatywnym, napisałam tylko, co to dla mnie znaczy – współpraca z lekarzem.
Poza tym – każdy pisze o swoich doświadczeniach, jeden ma takie, drugi inne, a lekarze też nie są od sztancy, jeden jest lepszy, drugi gorszy. Chyba nie ma o co kruszyć kopii?
Pewnie, że nie ma. Zróbmy tylko kopię bezpieczeństwa! 🙂
Wawrzku,
Dziękuję Ci za linki, przejrzałam je dopiero dzisiaj. Wprawdzie u lekarza już byliśmy, ale na pewno te wiadomości jeszcze się mi przydadzą.
Na razie załatwiam termin na badania tomograficzne, dopiero po tych badaniach możemy pokazać się u neurologa. I na szczęście mogę wreszcie odetchnąć, bo do lekarza nie wybieramy się w najbliższym czasie.
🙂
Hau, łowcarku.
U mnie na wsi takich przesądów ni ma, bo i turystów jakoś nie widać. Kiejsik jednak, jagem był w poństwem na Kasubach, to widziołem tako kupe kamieni, co troche jak gruba na zimioki wyglądała. Na krzoku przy nij zdybołem kartke, a na nij włośnie taki som przesąd był opisany. Pisały tam jesce, ze te kupe to Goci usypali i ze tamoj jakoś energia je i ta energia w kamieniach siedzi, kuli tego ich zabirać nie wolno. Pon najpirw mówiuł, ze to boja jakoś, ale późnij paczy w góre, a tamoj słupy i druty. Znacy – energia je, to przesąd moze nie boja i zabobon, jacy prowda.
No to wychodzi na to, Kundelecku Lasowiacki, ze ci Goci przewidzieli, ka bedom przechodziły te całek słupy energetycne, a więc byli przynajmniej piknymi jasnowidzami 😀