Przedmikołajkowo porada praktycno
Wkrótce Mikołajki. A jak bedom Mikołajki – to prezenty tyz . I barzo dobrze, bo prezenty som pikne.
Słysołek tak w ogóle, ze przyjemniej jest prezenty dawać, niz brać. Prowda to? Moze i tak? Ale prowdom tyz jest, ze niejeden darcyńca zanim cosi podaruje, to musi stanąć przed prowdziwym wyzwaniem – musi usunąć z darowanej rzecy naklejke z cenom. Heeej! Casem tako naklejka schodzi bez trudu. Casem wystarcy jom ino kapecke wodom zmocyć – i tyz schodzi. Ale bywo i tak, ze producent abo sprzedawca przyklei cene takim sakramenckim klejem – ze skaranie boskie! Próbujecie usunąć za pomocom wody z mydłem – i nic. Próbujecie za pomocom płynu do mycia nacyń – nic. Próbujecie spirytusem – tyz nic! Ino robi sie jesce gorzej, niz było, bo brzyćki ślad po naklejce zostoje. Jaz załujecie, zeście po prostu zgrabnie nie zamazali beskurcyjej jakimsi cornym flamastrem. Haj.
Roz próbowołek cosi na to poradzić, kie mojo gaździna kupiła swej wnucce piknom lalke. Ba ta lalka miała przyklejonom do policka cene. No i gaździna próbowała jakosi to plugastwo oderwać. Kapecke udało jej sie zdrapać, ale ino kapecke, a reśtek papieru i pierońskiego kleju – nijak usunąć nie mogła. Gaździna stwierdziła, ze później zajmie sie lalkom i posła ryktować obiad. A jo wte postanowiłek wykorzystać okazje, coby piknie pomóc – zaroz wygryzłek ten ośpecony przez naklejke kawałecek zabawki. Dzięki temu – naklejka została całkowicie usunięto. Wprowdzie lalka miała dziure w kufie, ale wiadomo przecie, ze ka drwa rąbiom, tamok wióry piknie latajom. I jak? Myślicie, ze gaździna mi podziękowała? A gdzie tam! Wściekła sie na mnie! No cóż, skoro tak, to postanowiłek, ze nigdy więcej w nicym nie bede jej pomagoł. Ba po paru minutak gaździna udobruchała sie i pedziała, ze przecie bidno zywina nie moze wiedzieć, co cyni. I dała mi na pociesenie kawałecek jałowcowej. Nooo! Wte jo tyz sie udobruchołek i postanowiłek, ze jednak pomoge jej jesce nie roz (gaździnie ocywiście, nie kiełbasie).
Jaz w końcu poznołek sposób na te najtrudniej usuwalne naklejki. Nie wiem, fto go wymyślił, ale na pewno ftosi barzo mądry. Ino od rozu godom, ze ten sposób nie jest przydatny wte, kie naklejka przycepiono jest do papieru abo do ubrania. Natomiast jeśli przykleili jom do cegosi metalowego, śklanego abo plastikowego – ta metoda sprawdzo sie piknie! Otóz, ostomili, kie juz zeskrobiecie te sakramenckom naklejke na telo, na kielo do sie jom zeskrobać pazurem abo jakimsi inksym ustrojstwem – reśtki posmarujcie tłustym kremem. Moze tyz być masło. No i pockojcie kilka godzin. A jesce lepiej – kilkanoście. Po tym casie, weźcie suchom śmatke abo ręcnik papierowy i piknie to syćko wytrzyjcie. Jeśli jesce jakisi ślad ostonie – całom operacje powtórzcie. Obacycie, jak to piknie pomoze! W ogóle nie bedzie widać, ze tamok jakosi naklejka była! Bajako!
Tak więc teroz, kie bedziecie fcieli dać komusi na Mikołajki prezent, do ftórego przyklejono jest sakramencko cena – juz nie musicie sie turbować. Po prostu zróbcie, jako wom poradziłek…
Aaaaa! Krucafuks! Zabocyłek ino o jednej rzecy! Przecie to nie wy na te Mikołajki bedziecie dawali prezenty, ino Święty Mikołaj! No… ale prezenty od Mikołaja tyz casem majom nie do końca usunięte naklejki cenowe. Widocnie zacny Święty tyz tego sposobu nie zno. Ale moze teroz przecyto mój wpis i od tej pory bedzie znoł? Bajako. Jeśli zaś okaze sie, ze mojo rada była dlo Mikołaja przydatno – to cało przyjemność bedzie po mojej owcarkowej stronie. Hau!
P.S.1. A jesce zanim Mikołaj przyjedzie ku nom, to wypado wypić za pomyślność Zbysecka, ftóry dzisiok obchodzi pikne urodziny. No to zdrowie Zbysecka! 😀
P.S.2. Niedowno zaś nowy gość, przemierzający internetowe ślaki, do Owcarkówki zawędrowoł – Kundelecek Lasowiacki. Powitać nowego gościa barzo piknie! 😀
Komentarze
Takie usuwanie naklejek masłem dobre jest do pieczywa. Usuwa się naklejkę, smaruje pieczywko masełkiem i… zjada! Oczywiście nie rozwiązuje to problemu ometkowanego prezentu na Mikołajki.
Moje kochanie urodziło się w Mikołajki i jest moim corocznym mikołajkowym prezentem. I dobrze, że urodził się już 37 lat temu i ani śladu po naklejce z ceną, bo nie wiem co on by na to smarowanie masłem powiedział. 🙂
Pierwszy dzień wolnego od dawna… pora brać się za świąteczne porządki! Już mi Nat King Cole rytm do ścierania kurzu nadaje. 🙂
Coś mi się zdaje, że ten pierwszy sposób jest znany także Owczarkom Niemieckim. Niedawno byłam w niewielkim muzeum lalek, i widziałam niektóre też nadgryzione. Byłam pewna, że „zębem czasu”, ale teraz już nie mam wątpliwości żadnych! :-))))
Oj Owcarku szkoda,ze wczesniej nie byla mi maslana metoda znana.Dostalam kiedys komplet plastikowych pudelek do przechowywania zywnosci w lodowce.Byly na nich paskudne naklejki z cenami.Niebiosa sa mi swiadkiem,com sie z nimi namordowala.Nic nie pomagalo,zadne smarowidla i chociaz papier zszedl,to lepiace miejsca nijak nie mozna bylo usunac.W koncu pudla wyladowaly na smietniku 🙁
A co do sw.Mikolaja,to wlasnie teraz hasa po Krainie Wiatrakow, roznoszac starym i mlodym
prezenta.O ile mi wiadomo do nas zawita dopiero w dzien wigilii,o czym Go osobiscie powiadomilam,wysylajac list pod stosowny adres 😉
Ciao amici.
Zbeseckowi i „milemu” Plumbum- wszystkiego najlepszego!!!! 😀
Wszystkiego najlepszego Zbyseckowi, sto lat w zdrowiu!
Moje mikołajki juz zrobiły inwazję:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4484.JPG
Plumbum,
uściski urodzinowe dla Wikinga, a dla Ciebie gratulacje z okazji awansu 🙂
A to desant mikołajowy u sąsiada, aż go sąsiad do podłoża przyszpilił, coby z wiatrem nie odfrunął 😉
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4503.JPG
Faktycznie te nalepki są przeokropne (( Czasami wydaje mi się, że ten papier z klejem „żyje” (( Bo jak chce się go usunąć, to jakby na złość się uparło, „że ono tam zostanie” (
W „swoim” sklepie mówię sprzedawczyniom, by umieszczały te naklejki w miejscu dyskretnym, gdzieś na boku opakowania, ale roszada personelu jest duża, więc pozostaje wszystko po staremu (
Ciekawe, że pięknie i pokazowo działa tutaj prawo Moora, że jeśli chcesz coś zostawić nietknięte, to akurat się wszystko posypie (
Zauważyłem, że na takie „pancerne” naklejki dobrze działa zmywarka. Wszelkie przedmioty, które mogą być myte w zmywarce, a posiadają takie naklejki, zostają w trakcie mycia usunięte ) Czasami zostanie jakiś fragment, ale w tym wypadku łatwo to wszystko usunąć )
Owczarkowa metoda, żeby cenę zamalować flamastrem też jest dobra i najmniej nerwowa, chociaż ze względów estetycznych nie chcemy na prezencie takich rzeczy. Z drugiej jednak strony i tak wiadomo, że każdy prezent musiał zostać kupiony, kasa wydana, więc po co się jeszcze zmagać z naklejką. Jedynie, to kupić prezent w miejscu, gdzie nie naklejają tych paskudnych cen (( Naklejka naklejką ale prezent najważniejszy ))
Ja nie kupuję nigdy prezentu bliskim i dalszym „z okazji” ( Kupuję zawsze bez okazji, wtedy gdy coś jest drugiej osobie w danym momencie potrzebne a czasami niezbędne )) Wtedy wiem, że pieniądze nie zostały wydane na marne ))
Prezent ma cieszyć a nie być problemem dla obdarowanego, co dalej z tym „pięknym prezentem” zrobić (( Obdarowany uśmiecha się ale już kombinuje gdzie go dalej „popchnąć” ( Więc prezenty i te na Mikołaja i na Gwiazdora kupuję bliskim w ciągu roku )))
No, można się załamać 😯
„Łamiąca wiadomość! Dziś setny numer Faktoidu [ZOBACZ NAJLEPSZE NUMERY]”
Całość tutok:
http://deser.pl/deser/1,111858,12986447,Dzis_setny_Faktoid__Przypominamy_najlepsze_numery.html#BoxSlotIIMT
Tak się przy okazji rozmarzyłem, na wspomnienie, jak to kiedyś czekało się na Mikołaja. Już kilka dni wcześniej co chwilę spoglądało się na kalendarz, kiedy to wreszcie przyjdzie ten dzień )) no i jakie prezenty będą. Mama niestety nasze „prezentowe myślenie” temperowała, mówiąc, że jednak w ciągu roku nie byliśmy ani grzeczni, ani pomocni (( więc najprawdopodobniej Mikołaj nie zawita do nas, ale i tak za bardzo w to Mamine gadanie nie wierzyliśmy, bo przecież chcieliśmy się poprawić )))
No i mimo to Mikołaj przychodził, a my znajdowaliśmy jakieś drobiazgi, cukierki, zeszyt, książkę, jakąś grę dla wszystkich, czasami były to ciepłe skarpety lub sweter. W tych ciężkich, powojennych czasach Mama zawsze coś potrafiła znaleźć dla nas i schować przed nami )), byśmy za wcześnie nie odkryli tych prezentów ))
Dzisiaj jest inny kaliber prezentów ) ale ważne, by dzieciaki się cieszyły Mikołajowym prezentem i żeby po latach miały o czym wspominać ))
Już dawno przestałam przejmować się tymi paskudnymi naklejkami z cenami i faktycznie, jeśli to paskudztwo nie zejdzie przy pierwszej próbie, to stosuję flamaster! 😀
Sto lat dla Zbyszka, dużo zdrowia! 😀
A propos naklejek cenowych. Nie myślcie, że tutaj inaczej – cholera by te kleje wzięła! Jedna z pań kasjerek poradziła mi, żeby naklejkę odrywać na sucho, delikatnie podważając któryś z rogów paznokciem. Czasem zdaje to egzamin, ale częściej nie 🙁
Wypadałoby zaprotestować!
Skorzystam z porady, jak usunac klej od nalepek. Sprawdze czy to dziala tylko na naklejki z cenami czy moze inne naklejki rowniez…
U nas czesto zalaczamy paragon do prezentu. To w przypadku, gdyby ktos chcial zwrocic lub wymienic prezent z roznych przyczyn. To wydaje sie byc praktyczne.
Dzisiaj o polnocy wiele osob w wieku 21 lat lub straszych w stanie WA legalnie zapali skręta. Od polnocy posiadanie marijuany nie bedzie grzechem. Zbieznosc ze Swietem Mikolaja w Polsce jest przypadkowa. Tu to swieto nie jest znane.
Zapytalam znajoma, czy palila kiedys m. Odpowiedziala, ze tylko raz, kiedy miala 12 lat.
W radio caly czas graja muzyke zainspirowana roznymi „ziolami”.
Serdeczne życzenia dla Zbyszka 🙂
Wawrzek pisze: W „swoim” sklepie mówię sprzedawczyniom, by umieszczały te naklejki w miejscu dyskretnym
Czyż nie byłoby wspaniale, gdyby wszystkie naklejki były naklejane w sklepowej toalecie dla personelu, a nie na opakowaniach? Dyskretnie i elegancko. 🙂
Orca,
praktyczna rada, załączyć paragon. Nikt się o to nie obraża, a nawet jest wdzięczny, bo jak rozmiar nie ten, albo nie ten prezent, co by się chciało, albo już posiadamy…
Wśród znajomych umawiamy się, żeby prezenty były w rozsądnych granicach finansowych i je określamy. Tylko milionerom dajemy pole do popisu 🙂
Na nieszczęście, milionerów nie mamy w kręgu bliskich znajomych 🙁
A Felek znad Młaki skąpiradło i nie ma co na niego liczyć 🙄
Witojcie! Mom ino kwilecke dzisiok, więc sybciutko:
1) zdrowie Zbysecka i Pona Plumbumeckowego po roz pierwsy! 😀
2) piknyk prezentów od Mikołaja w dniu jutrzejsym syćkim zyce 😀
Haj! 😀
Dziękuję Wam ostomili
Człowiek się starzeje i za niedługo będzie jak w utworze:
„Raz staruszek, spacerując w lesie,
Ujrzał listek przywiędły i blady
I pomyślał: – Znowu idzie jesień,
Jesień idzie, nie ma na to rady!
I podreptał do chaty po dróżce,
I oznajmił, stanąwszy przed chatą,
Swojej żonie, tak samo staruszce:
– Jesień idzie, nie ma rady na to!
A staruszka zmartwiła się szczerze,
Zamachnęła rękami obiema:
– Musisz zacząć chodzić w pulowerze.
Jesień idzie, rady na to nie ma!
Może zrobić się chłodno już jutro
Lub pojutrze, a może za tydzień
Trzeba będzie wyjąć z kufra futro,
Nie ma rady. Jesień, jesień idzie!
A był sierpień. Pogoda prześliczna.
Wszystko w złocie trwało i w zieleni,
Prócz staruszków nikt chyba nie myślał
O mającej nastąpić jesieni.
Ale cóż, oni żyli najdłużej.
Mieli swoje staruszkowie zasady
I wiedzieli, że prędzej czy później
Jesień przyjdzie. Nie ma na to rady. ”
😉
Wawrzku, ja juz kiedys o tym pisalam, ale wtedy Ciebie w Budzie nie bylo… Otoz w Danii jest taki zwyczaj, ze na jakis czas przed Gwiazdka, urodzinami czy innym dniem, gdzie prezenty sa wskazane, robi sie liste rzeczy upragnionych i potrzebnych. Dajacy wybiera z tej listy to, na co mu upodobania i grubosc portfela pozwalaja i wszyscy sa zadowoleni.
Zdrowie Zbysecka! A moje Kochanie dziekuje.
Dla Pana Plumbum rownież Serdeczne Życzenia 🙂
Dla wszystkich dzieci duzych i malych zalaczam kilka zdjec sowy o angielskiej nazwie Snowy Owl. O tej porze roku Snowy Owl migruje z Alaski na poludnie kraju. Po drodze, ku naszej radosci, zatrzymuje sie w stanie WA i robi dlugie przerwy na odpoczynek i przekaski.
Rozpietosc skrzydel tego ptaka dochodzi do poltora metra. Snowy Owl to ta sama sowa, ktora dawno temu w prezencie na urodziny otrzymal Harry Potter.
https://picasaweb.google.com/112949968625505040842/SnowyOwl#5817214071203006706
Orca,
u nas snowy owl (śnieżna sowa) mają „przystanek” na Wolfe Island, a jedna parę dni temu przysnęła sobie na drzewku nieopodal. Jerzor ja zoczył, ale nie miał przy sobie fotoaparatu, a za chwile było już ciemno.
Piękne ptaki, prowincja Quebec ma go za swoją „wizytówkę”.
Alicja pisze: Na nieszczęście, milionerów nie mamy w kręgu bliskich znajomych
Czasami można bardzo się zdziwić – niektórzy milionerzy wcale na milionerów nie wyglądają…
A co do prezentów i limitów cenowych – jeśli stać mnie będzie na odwagę, to zacznę wdrażać w moim otoczeniu podejście zaproponowane przez Leo Babautę (http://zenhabits.net/argh/) – cytuję fragment:
Strategy 3: Find Gift Alternatives
One of the more difficult aspects of buying nothing during the holiday season is that many people around you will be buying gifts, and you?ll feel obligated to do so too. There are a few ways to deal with that.
First, what we do (and have for a few years now) is talk to our family and friends, and let them know that we?re not doing gifts this year. While they might think that?s a bit weird at first, it brings up a conversation where you can explain why ? getting away from consumerism, saving money and getting out of debt, using fewer resources, and so on. Actually, just refer them to the Buy Nothing Until 2013 article. Most likely, they?ll understand, and some people will join you.
But if you?re worried about being left out when everyone else is exchanging gifts, you can make gifts. You can bake cookies or brownies or pumpkin cake, and wrap them as gifts. If you?re good with woodwork or crafts or sewing, you can make something with your hands. You can do nice things like wash someone?s car or babysit or build a website for them. One year I made a website devoted to my wife as a gift.
Orca – zdjęcia sowy wspaniałe )) Najbardziej spodobało mi się pierwsze, – arystokrata wśród czarnej reszty, siódme zdjęcie „ziewająca sowa”, oraz ostatnie, gdzie wygląda jak młody orzeł ))
Trzeba mieć szczęście i pewną rękę, by zrobić takie super zdjęcia ))
Owczarku – życzysz nam pięknych prezentów, a jakie prezenty przyniósł Tobie święty Mikołaj ?? Ja dostałem dzisiaj kilka kilogramów pięknych czerwono-złotych jabłek ))
TesTequ,
milionerów to ja mam w sąsiedztwie. Może na milionerów nie wyglądają, ale ich chałupy i fury mówią za siebie 😉
Na herbatkę do siebie nie wpadamy 🙄
Wawrzek,
Dziekuje za komentarz na temat zdjec. Kredyt nalezy sie autorowi. Wszystkie zdjecia sowy wykonal Mark Harrison. Mark jest profesjonalnym fotografem.
Orca,
Sówka jest przepiękna szkoda tylko, że nie ma koło jakiegoś innego latającego stwora, wtedy można by było należycie ocenić rozpiętość jej skrzydeł. 😀
@Alicja: Ach ta Kanada… Niby sąsiedzi, a na herbatkę do siebie nie wpadają…
TesTeq,
Przecież w Polsce jest to samo, sąsiedzi i owszem kłaniają się sobie gdy spotkają się na korytarzu ewentualnie gdzieś w mieście, pogadają ze sobą na klatce schodowej ale na herbatkę? Wolne żarty! 🙂
Naklejki faktycznie są wielką zmorą i to nie tylko te z ceną (naklejane w sklepach), niestety producenci też potrafią dość bezmyślnie naklejać różne własne informacje w sposób bardzo trudny do usunięcia. Kupiłam sobie dzisiaj kozaki i właśnie przed chwilą chciałam oderwać naklejkę informacyjną z wkładki, pociągnęłam i wyrwałam, ale razem z wkładką 🙁 Tak, że Owczarku trafiłeś ze swoim tekstem idealnie 😉
Co do prezentów – słuchałam wczoraj audycji o książkach dla dzieci, które ponoć mają tę moc, że zachęcą nawet najbardziej opornego młodego człowieka do czytania 😎 Mówiono o książkach detektywistycznych, przygodowych, ‚kryminałach’ dla dzieci, wymieniono wielu autorów i tytułów, więc jeśli ktoś zastanawia się co kupić może zechce posłuchać tej audycji. Promowano tam zawsze dobre rzeczy
http://www.polskieradio.pl/8/402/Artykul/738148,Kryminaly-rozbudzaja-w-dzieciach-milosc-do-czytania
Hoo, Hoo
Trudno sobie wybrazic wielkosc tego ptaka bez punktu odniesienia. Tylko zdjecie na dachu, w sasiedztwie wron, troche nam w tym pomaga.
Hoo, Hoo
Do TesTeqecka
„Usuwa się naklejkę, smaruje pieczywko masełkiem i… zjada!”
W tym akurat wypadku – dokładnie tak, masełkiem. Natomiast posmarowanie piecywa tłustym kremem, a potem zjedzenie – racej byk odradzoł.
„You can bake cookies or brownies or pumpkin cake”
A o uwędzeniu kiełbaski nic ten pon Babauta nie zbocowoł? 😀
Do Plumbumecki
„Moje kochanie urodziło się w Mikołajki i jest moim corocznym mikołajkowym prezentem. I dobrze, że urodził się już 37 lat temu i ani śladu po naklejce”
Bo jo sie, Plumbumecko, domyślom, ze Pon Plumbumeckowy jest bezcenny. A skoro tak – to przyklejanie naklejki z cenom nie miałoby ocywiście zodnego sensu 😀
Do Fusillecki
„Coś mi się zdaje, że ten pierwszy sposób jest znany także Owczarkom Niemieckim. Niedawno byłam w niewielkim muzeum lalek, i widziałam niektóre też nadgryzione.”
Ciekawe ino, cy ftosi podziękował tym owcarkom miemieckim za ik bezinteresownom pomoc? Pewnie nie. Nimo sprawiedliwości!!!! 😀
Do Anecki
„A co do sw.Mikolaja,to wlasnie teraz hasa po Krainie Wiatrakow, roznoszac starym i mlodym
prezenta.O ile mi wiadomo do nas zawita dopiero w dzien wigilii,o czym Go osobiscie powiadomilam,wysylajac list pod stosowny adres”
No to niek teroz spróbuje, Anecko, nie dać Ci takiego prezentu, jakiego fciałaś. Nie bedzie dlo niego zodnego usprawiedliwienia! 😀
Do Alecki
„A to desant mikołajowy u sąsiada, aż go sąsiad do podłoża przyszpilił, coby z wiatrem nie odfrunął
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4503.JPG”
Z tego zdjęcia, Alecko, wyraźnie wyniko, ze wselki śnieg z całej okolicy zostoł skrzętnie pozbierany i przeznacony na ulepienie tego biołego luda.
„A propos naklejek cenowych. Nie myślcie, że tutaj inaczej ? cholera by te kleje wzięła!”
W Kanadzie naklejanie naklejek cenowyk powinno być dozwolone tylko i wyłącnie za pomocom syropu klonowego. I wte schodziłyby pod zwykłom wodom.
„A Felek znad Młaki skąpiradło i nie ma co na niego liczyć”
No ale przecie w rozie potrzeby wroz z kotem gaździny mozemy wyciągnąć z Felkowego konta telo, kielo trza 😀
Do Wawrzecka
„Zauważyłem, że na takie ‚pancerne’ naklejki dobrze działa zmywarka.”
Tyz nie wse, Wawrzecku, znom przypadek, jak trza było potem takom naklejke pracowicie zeskrobywać z kratki odpływowej w zmywarce, a na nacyniu – i tak był ślad. Chociaz… moze tutok wiele zalezeć od rodzaju uzytego prosku.
„Tak się przy okazji rozmarzyłem, na wspomnienie, jak to kiedyś czekało się na Mikołaja.”
Heeej! I oby ino te dzisiejse dzieciacki tyz miały co kiesi w przysłości tak piknie wspominać.
„Owczarku ? życzysz nam pięknych prezentów, a jakie prezenty przyniósł Tobie święty Mikołaj ??”
Kiełbase jałowcowom!!! Co prowda pachniała ta kiełbasa rękom gaździny, ale to na pewno Mikołaj tak jom napachnił, coby mnie zmylić, cobyk myśloł, ze to od gaździny, a nie od niego 😀
Do Hortensjecki
„Już dawno przestałam przejmować się tymi paskudnymi naklejkami z cenami i faktycznie, jeśli to paskudztwo nie zejdzie przy pierwszej próbie, to stosuję flamaster!”
W sumie, jeśli ftosi mo pewne artystycne zdolności – takie zamazanie flamastrem nawet wcale nie musi być brzyćkie 😀
Do Orecki
„U nas czesto zalaczamy paragon do prezentu. To w przypadku, gdyby ktos chcial zwrocic lub wymienic prezent z roznych przyczyn. To wydaje sie byc praktyczne.”
No tak, ale w wypadku prezentu od Świętego Mikołaja, to w celu zwrotu lub wymiany trza jechać… jaz na Biegun Północny!!!!!
„Dzisiaj o polnocy wiele osob w wieku 21 lat lub straszych w stanie WA legalnie zapali skręta. Od polnocy posiadanie marijuany nie bedzie grzechem. Zbieznosc ze Swietem Mikolaja w Polsce jest przypadkowa.”
A jo se myśle, ze niekoniecnie. W końcu Święty Mikołaj chyba mo 21 roków lub więcej.
Co do sowik zdjęć, potwierdzom to, co pedzieli Wawrzecek i Hortensjecka – ze pikne!!! 😀
Do Zbysecka
„Człowiek się starzeje i za niedługo będzie jak w utworze”
Barzo lubie te piosnke. Tutok nawet mozno se jej odsłuchać. Ba ocywiście trza tyz bocyć, ze mimo syćko wesołe jest zycie staruska 😀
Do Emilecki
„Co do prezentów – słuchałam wczoraj audycji o książkach dla dzieci, które ponoć mają tę moc, że zachęcą nawet najbardziej opornego młodego człowieka do czytania Mówiono o książkach detektywistycznych, przygodowych, ‚kryminałach’ dla dzieci”
Moge potwierdzić. W casak, kie byłek sceniakiem, cytołek na przykład koziołka Matołka, no i był tamok wątek detektywistycny (posukiwanie Pacanowa), był wątek kryminalny (Matołek poseł do hereśtu za wyjadanie kapusty), a kielo tamok było wątków przygodowyk… heeeej! 😀
TesTequ,
wiesz, co czyni najlepszych sąsiadów? PŁOT!
Sąsiedzi po lewej byli tu kilka lat przed nami. Nie herbatkujemy, wystarczy pomachać do siebie na dzień dobry jak się widzimy, albo zatrzymać na chwilę, pogadać, bo jest jakieś ważne wydarzenie dla sąsiedztwa, np. zakładanie gazociagu i takie tam różne.
U sąsiadów po prawej ciągła rotacja, bo to jest wynajmowany bliźniak. Ledwie się wprowadzą, już ich nie ma i nowi…
Naprzeciwko mieszkał Frank i z nim byliśmy zaprzyjaźnieni, słoweńska dusza spod Triestu, a poza tym był samotny. Często zapraszał nas na wino, na którym się znał, ja z kolei coś tam gotowałam. Był bardzo uczynny, ale kiedy wiek juz nie bardzo, Jerzor ochotnie scinał u niego trawę , odsnieżał i takie tam roboty dla Olafa Mocarnego.
Niestety, Franka dopadła choroba (Alzheimer) i ponieważ nie miał żadnych bliskich krewnych, dom zlicytowano (państwo), a Frank jest w specjalnej instytucji. Odwiedzaliśmy go, ale w obecnym stanie to już zupełnie bez znaczenia, nie kontaktuje 🙁
Na naszej ulicy znamy trochę „stałych”, dalszych sąsiadów, takich juz zasiedziałych. Jest na przykład Helmut (rzut beretem od nas), który się urodził w Paczkowie kilka lat przed wojną, więc ja jako Ziębiczanka z urodzenia, a Jerzor jako Złotostocczanin uważamy Helmuta za rodaka 🙂
Helmut pracował w paczkowskiej fabryce mebli po wojnie i wcale nie chciał wyjeżdżać do Niemiec, ale w końcu został zmuszony. Wyjechał – i po roku wyjechał stamtąd do Kanady. Z Helmutem dosyć często się widujemy, wpada po drodze bez zapowiedzi na herbatkę bez zapowiedzi i tak jest dobrze, jesteśmy swojacy, podobnie było z Frankiem.
Jest kilku dalszych, stałych sąsiadów, z którymi znamy się z widzenia, czasem wymieni się parę zdań i tyle.
Dzien Swietego Mikolaja w Polsce juz minal. Oto jeszcze jedna historia o zywinie.
Tym razem o kozach. W miescie Tacoma wynajeto kozy, aby oczyscily z gestych winorosli i krzakow jezyn dosyc duzy teren. Kozy wynajmuje sie tu dosyc czesto do takich prac. Tym razem jest mala roznica. W stadzie koz jest kilka łowiecek i dwie lamy. Lamy nie sa zainteresowane jedzeniem winorosli i krzakow jezyn. Lamy zatrudniono, aby pilnowaly kozy i owce przed kojotami, ktore kreca sie po okolicy.
Owczarkow Podhalanskich tu nie ma, wiec zatrudniono dwie lamy.
Ojej, przydało by się wynająć parę kóz, żeby wyjadły dzikie wino u mnie w tym naszym mikroskopijnym ogródku; kojotów nie ma, więc lamy nie miałyby by nic do roboty. 😀
hortensja pisze: sąsiedzi i owszem kłaniają się sobie gdy spotkają się na korytarzu ewentualnie gdzieś w mieście, pogadają ze sobą na klatce schodowej ale na herbatkę?
No rzeczywiście. Z tą herbatką to przesada!
@Alicja: Dzięki za ten wyczerpujący opis. U mnie w gruncie rzeczy jest tak samo. Od początku dyskusji zaniepokoił mnie tylko ten wątek milionerów – odniosłem wrażenie, że herbatka z milionerami to w Kanadzie coś odrażającego.
do TesTeq’a: piszesz do Alicji: „odniosłem wrażenie, że herbatka z milionerami to w Kanadzie coś odrażającego.”
Tak sobie myślę, czy w Kanadzie milioner to już nie człowiek ? a może to jakaś hybryda przerabiająca człowieka poprzez pieniądze ?
Ja zawsze uważam, że o „klasie” człowieka świadczy on sam, bez względu na to co posiada. Ale może w Kanadzie jest inaczej ?? Być może patrzymy na sąsiada przez pryzmat czy ma więcej niż my, czy ja jestem lepszy (( Ciężko mi to zrozumieć !!
hortensja,
Jesli znasz kogos, kto ma kozy to nie ma problemu. Tu sa firmy, ktore wynajmuja kozy. Wlasciciel terenu wyjasnia, ktore czesci terenu musza byc oczyszczone z roslin. Wlasciciel koz ustawia przenosny plot wokol tego terenu. Kozy czekaja cierpliwie az zostana wpuszczone na wydzielony teren i zabieraja sie do roboty. Jedna z zalet tego systemu jest ochrona srodowiska. Zadne srodki chemiczne nie sa uzywane, aby usunac rosliny.
Ten zwyczaj posluzyj jako pomysl do reklamy miejscowej firmy ubezpieczeniowej o nazwie Pemco Insurance. Pemco robi reklamy pod haslem NorthWest Profile. Wynajmowanie koz to NorthWest Profile #80.
http://www.youtube.com/watch?v=w9jxa7T6WGQ&feature=channel&list=UL
Wczoraj na ulicach roznosil sie zapach, ktory dotychczas znalam tylko z koncertow w klubach jazzowych. W weekend ten zapach bedzie chyba jeszcze bardziej intensywny. Nie, nie pisze o winorosli lub o jezynach… Kozy nie maja z tym nic wspolnego.
Orca,
No niestety, na naszym osiedlu jest pełno domków jednorodzinnych, ale nikt z tamtejszych właścicieli nie hoduje kóz a takich firm, o których piszesz, w Polsce chyba nie ma i nikt nie wpadł na taki pomysł aby wykorzystać żarłoczność kóz, a szkoda 🙁 Osiedle należy do jednych z najładniejszych w naszym mieście, a przynajmniej ja tak uważam a olbrzymią jego zaletą jest to, że nie jest za blisko centrum, jest ciche i spokojne; jestem bardzo zadowolona, że udało nam się tu kupić mieszkanie. 😀
Orca-spokojnie,wszystko powszednieje i palenie „maryski”rowniez.Potem bedzie smierdzialo tylko na niektorych ulicach,tak jak w Amsterdamie.Zdazylam sie do tego smrodku przyzwyczaic….
Kozy u nas sa ostatnio na cenzurowanym.W zeszlym roku przywlekly tutaj chorobe,zwana
potocznie „kozia goraczka”.Pare osob zmarlo.Teraz nikt nie chce mieszkac w poblizu hodowli koz,bo nie ma jeszcze obowiazku ich szczepienia .Stad zagrozenie choroba ciagle istnieje 🙁
hortensja,
Może Felek otworzy takie uslugi 🙂
Ana,
Masz racje. Wszystko sie uspokoi, jak po zniesieniu prohibicji.
Mam nadzieje, ze nasze kozy sa badane I nie roznosza zadnych chorób.
Orca,
Dobrze, że podsunęłaś myśl. Felek powinien zwietrzyć biznes i skorzystać z dobrego pomysłu. 😆
Wawrzek,
to nie ma nic do rzeczy, milioner czy nie. Tutaj nikt się z milionami nie obnosi i nie zamyka w chronionych przez ogrodzenie i straż osiedlach – nie spotkałam się z takim zjawiskiem (spotkałam się w RPA i w Polsce). Ale wiadomo, że są miejsca, na które stać ludzi o określonej kasie.
Ja akurat mieszkam w takiej okolicy, którą potocznie nazywa się „Road of Millioners”, czyli drogą milionerów. Dodam, że milionerzy mieszkają po drugiej stronie mojej ulicy, tej od jeziora, z dostępem do jeziora i tak dalej.
Moja chatka jest jedną z najstarszych (ponad 60 lat) i wygląda jak chatka stróża przy wypasionych willach nad jeziorem, jest też po stronie „od lasu”, co mi wcale nie przeszkadza, przeciwnie wręcz.
Frank (milioner, a jak!) opowiadał, że jak on tu nastał (dobre ponad 50 lat temu), nad jeziorem prawie nikt nie mieszkał, nikt tam się nie chciał budować. Jednym z pierwszych domów był dom Franka – Frank był z zawodu budowlańcem i wybudował sobie prawdziwy, murowany dom, jak to w Europie się budowało – dom na pokolenia. Solidne mury i tak dalej.
Dopiero później ludziska załapali, że nad jeziorem i owszem, byłoby ciekawie, jachty i te rzeczy, czemu nie. Zaczął się boom, szybko wykupywano działki (które gwałtownie poszły w cenę) i budowano spore chałupy.
Działkę obok Franka sprzedano za 300 000 $, a gdzie tu do zbrojenia terenu i budowania chałupy? Urbanista nie zatwierdzi chatki Puchatka, musi to być dom według pewnego standardu, sąsiedztwo zobowiazuje. No więc trzeba z milion wywalić na taką budowę 🙄
Ci nasi milionerzy to nie jakiś tam Donald Trump czy coś, po prostu ludzie, którzy mają trochę większą kasę i tyle, nic nadzwyczajnego.
Tutaj wycieczka od strony jeziora po solidnie zamarzniętej zatoce, dałam się skusić na spacer dopiero wtedy, jak zobaczyłam traktorek zasuwający po lodzie. Znaczy – lód pode mna sie nie załamie! A było wtedy -15C.
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/25012009
p.s.A herbatka z milionerami nie jest niczym odrażającym – tylko trzeba ich na tyle blisko znać, żeby zaprosili albo ich zaprosić 😉
Taki był Frank (zapraszał na wino). Wszystkich innych bliższych i dalszych znam na „dzień dobry”.
Bardzo cenię sobie moja chatkę stróża i bynajmniej nie skręca mnie zazdrość, że nie mam takiej chałupy, jak tam niektóre na zdjęciach…rany, ile sprzatania 😯
Alicja pisze: Tutaj nikt się z milionami nie obnosi i nie zamyka w chronionych przez ogrodzenie i straż osiedlach ? nie spotkałam się z takim zjawiskiem (spotkałam się w RPA i w Polsce).
Osiedlowi milionerzy? A ja myślałem, że mieszkają w willach w podwarszawskim Konstancinie!
Łeeeee….w Konstancinie to mieszkają tacy wypasieni milionerzy (prasa donosi) 😉
U nas tylko miejscowe milionery, wypasieni mają swoje posiadłości w Banff, Whistler, Vancouver i gdzie tam jeszcze.
No dobrze, ale w Warszawie każdy, kto ma nieco większe mieszkanie i samochód, jest milionerem. O właścicielach podmiejskich domków nawet nie wspominam…
Do Alecki
„co czyni najlepszych sąsiadów? PŁOT!”
A! Cyli kie kotek włazi na płotek, to znacy, ze on włazi na barzo wozne – z sąsiedzkiego punktu widzenia – miejsce!
„Ja akurat mieszkam w takiej okolicy, którą potocznie nazywa się ‚Road of Millioners'”
No to droge przechodzącom przez mojom wieś mozno by nazwać – „Road of One Millioner”. I nie bede zadawoł zagadki, fto jest tym jedynym milionerem, bo to za łatwe 😀
Do Orecki
Funkcjom obronnym lam zamierzom poświęcić osobny wpis. Ale to juz pewnie po Świętak. A mozliwe nawet, ze po Nowym Roku…
„Wczoraj na ulicach roznosil sie zapach, ktory dotychczas znalam tylko z koncertow w klubach jazzowych. W weekend ten zapach bedzie chyba jeszcze bardziej intensywny. Nie, nie pisze o winorosli lub o jezynach… Kozy nie maja z tym nic wspolnego.”
Myślis, Orecko, ze kozy nie palom tego cegosi, co w stanie Washingotn właśnie stało sie legalne? 😀
Do Hortensjecki
„Orca,
Dobrze, że podsunęłaś myśl. Felek powinien zwietrzyć biznes i skorzystać z dobrego pomysłu.”
Na Polanie Bioły Potok u wylotu Doliny Lejowej hodujom całkiem sporo kóz. Muse tamok jakosi zaciągnąć Felka, abo na odwyrtke – kozy stamtela przyprowadzić do Felka i moze ik widok piknie go natchnie? 😀
Do Wawrzecka
„czy w Kanadzie milioner to już nie człowiek ?”
Ano cłowiek, ba cłowiek moze być bardziej ludzki abo mniej ludzki. Na przykład w Hameryce był milioner Carnegie i milioner Rockefeller. Milioner Carnegie uwazoł, ze jego obowiązkiem jest pomagać bidnym. A Rockefeller – to była kutwa nad kutwami. No, po pewnym casie i on stoł sie filantropem, ale to dopiero, kie zrozumioł, ze kutwiarstwo ze względów – jak to by sie dzisiok pedziało – pi-arowskik mu sie nie opłaco. Tak więc dobrocynnej działalności pona Carnegiego nalezy sie więkso kwoła niz dobrocynnej działalności pona Rockefellera 😀
Do TesTeqecka
„odniosłem wrażenie, że herbatka z milionerami to w Kanadzie coś odrażającego.”
Odrazającego? Jo se myśle, ze tutok o co inksego idzie. Otóz Kanada jest stosunkowo blisko Bostonu. A w Bostonie – cyli niedaleko Bostonu pewnie tyz – herbatkowe przyjęcie moze kojarzyć sie z sakramenckom awanturom 😀
Do Anecki
„Kozy u nas sa ostatnio na cenzurowanym.W zeszlym roku przywlekly tutaj chorobe,zwana
potocznie ‚kozia goraczka’.”
Cyli teroz hyrne powiedzenie mozno by zmienić na: Gdyby kózka nie skakała, to by nie gorąckowała 😀
Owczarku,
postanowiłam wypróbować Twoją metodę zdzierania tych piekielnych naklejek. Naklejka zeszła gdy ją podgrzałam gorącym powietrzem z suszarki, posmarowałam pozostałość tzn. klej tłustym kremem, pozostawiłam na noc, teraz spróbowałam zdrapać to paskudztwo i nic jak na razie. Po południu spróbuję przy myciu garów, może zlizie! 😀
Przeczytałam jeszcze raz dla pewności czy czegoś nie przeoczyłam, no i okazało się, że tak. Trzeba ścierać toto suchą szmatką, a ja spróbowałam to drapać tępym końcem noża, gapa jestem! 🙁 😆
Mysle,ze najlepsza metoda pozbycia sie calego klopotu,to powrot do sklepu(z paragonem) i dokonanie wymiany towaru na egzemplarz nie oszpecony cena.Albo nalezy grzecznie,ale stanowczo domagac sie zwrotu pieniedzy.
W razie odmowy………………….nalezy posluzyc sie np. miotla,celem przyspeszenia wlasciwej reakcji personelu sklepu 😉
Hej. 🙂
hortensja pisze: a ja spróbowałam to drapać tępym końcem noża, gapa jestem!
Może lepiej spróbować mądrym końcem noża? 🙂
TesTeq`u,
spróbuję, jeśli mi powiesz gdzie ten mądry koniec noża jest. 😆
Ano,
to co usiłowałam usunąć, to była jakaś metka fabryczna, bez ceny z kodem kreskowym. Natomiast cenę mądry personel wkleił na spodzie i to zeszło bez problemu. Starłam ów kod papierem, tak jak radził Owczarek ale pozostało parę smug, może nie będą rzucać się w oczy przy odpowiednim ustawieniu. Kupiłam wazonik – mnie on się bardzo podobał, bo z prostego grubego szkła, bez żadnych zbędnych ozdóbek.
Dzisiaj sprobuje pozbyc sie kleju na plastikowej macie umieszczonej na podlodze pod krzeslem przy biurku.
Owczarek sugeruje, ze nawet kozy teraz legalnie robia skręty. Wyobrazam sobie kozy, owce i lamy podajace sobie przypalonego skręta po zakonczonym dniu pracy. Kojoty czekaja w bezpiecznej odleglosci na pety.
I na zakonczenie jeszcze jedno zdjecie „snowy owl”. Ten przystojny ptak na zdjeciu byl znaleziony w parku w polowie listopada. Ptak byl bardzo chudy i oslabiony. Pracownicy ochrony zwierzat podkarmili go i po kilku tygodniach wypuscili zywine.
Na zdjeciu sowa wylatuje z klatki.
http://seattletimes.com/html/photogalleries/localnews2019864526/1.html
Piękny ptak! i nareszcie mogę sobie wyobrazić jak ta sówka jest duża. 🙂
@ hortensja : Mądry koniec noża jest po stronie przeciwnej do tępego.
do hortensji i Testeq’a: – według mnie to zależy jaki to jest nóż )) czy „zwykły” – ze sztancy, czy „wykształcony” – zrobiony ręcznie )))) ale nie każdy nóż zrobiony ręcznie jest „wykształcony” ))))
Naklejki mają swoje sposoby i trzymają się mocno ((((
Hortensjo, jeżeli to są resztki kleju na szkle, to spróbuj je zetrzeć zmywaczem do paznokci
Jako radziłek – w rozie cego operacje powtórzyć. A jeśli bedzie trza – powtórzyć jesce roz. Powinno w końcu pomóc 😀
A kany jest mądry koniec noza, to chyba najlepiej bedzie wiedzioł pon Jim Bowie 😀