Tajemnica skarbu w Niedzicy
Nooo! Nie myślołek, ze jaz telo casu upłynie, zanim opowiem wom, jak na Słowacji było. Ale wreście moge syćko piknie opowiedzieć. Jak na pewno bocycie, wybrołek sie ku nasym południowym sąsiadom, bo usłysołek, ze w Cyrwonym Klastorze zyje taki pies, ftóry zno prowde o ukrytym w Niedzicy skarbie Inków. I jo tego psa nolozłek. Ale niestety okazało sie, ze on nic o tym skarbie nie wiedzioł. Poradził mi ino, cobyk udoł sie do pewnego psa, ftóry zyje w Lesnicy.
– A ten pies z Lesnicy wie, jak było z tym skarbem? – spytołek.
– Pewności nimom – pedzioł pies z Cyrwonego Klastoru. – Powiem scyrze, ze mom ino 10 procentów pewności, ze on wie. Ale jeśli fcecie, krzesny, pogodojcie z nim. Co wom skodzi?
No i posłek do Lesnicy. Ale pies z Lesnicy tajemnicy niedzickiego skarbu tyz nie znoł. Znoł ino psa z Popradu, ftóry na 20 procentów powinien umieć mi pomóc. Pies z Popradu jednak odesłoł mnie do psa z Kieżmarku, bo był na 30 procentów pewien, ze tamten wie o skarbie w Niedzicy syćko. Z kolei pies z Kieżmarku pedzioł mi, ze jest na 40 procentów pewien, ze wiedze o tym skarbie posiado pewien pies ze Storej Lubowni. A potem pies ze Storej Lubowni odesłoł, mnie do psa z Hrabuszic, pies z Hrabuszic do psa ze Spiskiego Sztwyrtku, pies ze Spiskiego Sztwyrtku do psa ze Spiskiej Nowej Wsi, pies ze Spiskiej Nowej Wsi do psa z Lewoczy, pies z Lewoczy zaś do psa spod Spiskiego Hradu, cyli tego hyrnego zamku. Zamku wielkiego, dumnego i biołego – zupełnie jak owcarki podhalańskie. No i kie przywitołek sie z tym psem spod Spiskiego Hradu, pedziołek mu tak:
– Pies z Lewoczy był na 90 procentów pewien, ze znocie prowde o skarbie Inków w Niedzicy.
– Ino na 90? Haha! Haha-hahaha! – pies spod Spiskiego Hradu uśmioł sie straśnie. – Jo to wiem na tysiąc procentów!
– Tysiąc procentów? Piknie! – uciesyłek sie. – A tak dokładniej to co wiecie?
– Powiem wom – odpowiedzioł pies spod Spiskiego Hradu. – Ale najpierw wy mi powiedzcie, cy znocie taki film Skarb, co to go w wasym kraju 60 roków temu pon Leonard Buczkowski wyryktowoł?
– Znom! Pikny film! – pedziołek.
– No więc z niedzickim skarbem było dokładnie tak samo jako ze skarbem w filmie Skarb– pedzioł pies spod Spiskiego Hradu.
– Jak to?
– A tak to. Jakosi tak w drugiej połowie XVIII wieku pon z niedzickiego zamku, Sebastian Berzeviczy, do Hameryki Południowej pojechoł. Tamok z piknom inkaskom księznickom sie ozenił i mioł z niom córke Umine.
– To znano historia – pedziołek. – Wiem tyz, ze po wielu przygodak w Hameryce Południowej pon Berzeviczy wrócił do Niedzicy, a wroz z nim Umina na zamek przybyła.
– Umina i jej jedno inkasko przyjaciółka – dodoł pies spod Spiskiego Hradu.
– O! O tej przyjaciółce to jo nie wiedziołek – przyznołek.
– A widzicie! – zawołoł pies spod Spiskiego Hradu. – A cało legenda o skarbie właśnie od tej przyjaciółki sie wzięła! Bo zakochoł sie w niej jeden spiski górol. No i godoł jej, ze fce jom poślubić i ze kie jom poślubi, to zabiere jom do swej piknej góralskiej chałupy. Patykiem na piasku zacął plan tej chałupy rysować. Pokazoł na tym planie jednom izbe i pedzioł do swej Indianki: „Jeśli za mnie wyjdzies, to tutok bedzies spała, mój ty skarbie.” I wyryktowoł patykiem napis: SKARB. Bo choć w tamtyk casak mało ftóry górol umioł pisać, ten akurat umioł.
Na mój dusiu! To rzecywiście film pona Buczkowskiego przybocowało!
– Górol tak piknie godoł, ze w końcu serce inkaskiej dziewcyny zdobył. – opowiadoł dalej pies spod Spiskiego Hradu. – Potem posli oboje na spacer ku Dunajcowi, a plan na piasku pozostoł. No i ftosi potem ten plan uwidzioł. Napis SKARB tyz. I zaroz rozesła sie wieść, ze pon Berzeviczy przywiózł z Hameryki pikny skarb Inków…
– Krucafuks! – zawołołek. – Tego byk sie nie spodziewoł, ze pon Buczkowski niefcący wyryktowoł film o cymś, co wydarzyło sie naprowde!
– A fto pedzioł, ze niefcący? – spytoł pies spod Spiskiego Hradu. – Wiedzcie, krzesny, ze roz pon Buczkowski na wyciecke w góry sie wybroł i wte usłysoł te całom historie od pradziadka mojego obecnego pona. Ponu Buczkowskiemu tak sie ta historia spodobała, ze postanowił na jej podstawie wyryktować film. Ino przeniósł całom akcje do Warsiawy. Zrujnowanej Warsiawy, coby była aluzja do zrujnowanego przez konkwistadorów imperium Inków.
Słuchołek psa spod Spiskiego Hradu z coroz więksym zaciekawieniem.
– Do głównej roli męskiej rezyser wziął pona Duszyńskiego – ciągnął mój rozmówca. – To miała być aluzja do duchów, ftóre w kozdym porządnym zamku strasom, w Niedzicy ocywiście tyz. Rezyser fcioł, coby głównom role zeńskom zagrała aktorka o nazwisku Niedzicka. Ale nie mógł bidok takiej noleźć…
– I wziął poniom Danute Szaflarskom – wtrąciłek.
– Właśnie tak. Z braku poni Niedzickiej wziął poniom Szaflarskom. Bo z Szaflar do Niedzicy niedaleko, a w dodatku w Szaflarak – tak jak w Niedzicy – tyz kiesik zamek stoł.*
– A cy pod jakomsi postaciom z tego filmu kryła sie aluzja do Inków? – spytołek.
Pies spod Spiskiego Hradu skinął głowom.
– Była tako postać. I pon rezyser ukrył w niej aluzje nie tylko do Inków, ale tyz do gór, do tyk piknyk karpackik gór, pośród ftóryk zamek niedzicki stoi.
– Co to za postać – spytołek.
– Jako ze mowa jest o skarbie, to ocywiście tako, ftóro w jakisi sposób zawodowo związano jest z dutkami.
– Hmm… dalej nie wiem, o kogo idzie.
– O inkasenta Halnego, krzesny.
– Był ftoś taki w tym filmie? Nie przybocuje se – przyznołek.
– Bo to była postać drugoplanowo, to mozecie nie bocyć – pedzioł pies spod Spiskiego Hradu. – Ale zapewniom wos, ze wśród bohaterów Skarbu był inkasent Halny.
– Rozumiem! – zawołołek. – I właśnie to nazwisko Halny jest aluzjom do gór!
– Dobrze rozumujecie, krzesny! – pokwolił mnie pies spod Spiskiego Hradu.
– No dobrze, a kany w tej postaci kryje sie aluzja do Inków? – spytołek.
– Jak to kany? – Pies spod Spiskiego Hradu odpowiedzioł pytaniem na pytanie. – A jakie som pierwse śtyry litery w słowie „inkasent”?
– Pierwse śtyry litery… – Kwile sie zastanowiłek. – O, krucafuks!!!
– Krucafuks krucafuksem, a mi sie pić zafciało – Zupełnie znienacka pies spod Spiskiego Hradu zmienił temat. – Nie wiem, krzesny, cy lubicie Smadnego Mnicha, ale znom takie miejsce, ka mozno sie go piknie napić.
– Chodźmy w to miejsce i wte sie przekonocie! – odpowiedziołek bezskutecnie próbując wytłumacyć mojemu ogonowi, coby merdoł przynajmniej z odrobinom dostojeństwa, skoro juz merdać musi. No i posliśmy tamok, ka przy odrobinie sprytu mozno sie piknie zakraść do jednego sklepu spozywcego ze skrzynkami pełnymi Smadnego Mnicha. Przy piwie godaliśmy juz nie o Niedzicy i nie o filmie Skarb, ino o takik tam psik sprawak.
A prowda o inkaskim skarbie, moi ostomili, sami widzicie, jako jest. Wydawało sie, ze na pytanie, cy był on w Niedzicy cy go nie było, odpowiedź brzmi: TAK abo NIE. Tymcasem nie jest to takie proste. Syćko zalezy do tego, co rozumieć pod słowem SKARB. Hau!
P.S.1 Juz w jednym komentorzu zycenia Jagusicce złozyłek. Ale we wpisie tyz trza złozyć! Nawet jeśli z opóźnieniem, to złozyć trza! Zatem roz jesce zdrowie Jagusicki! 🙂
P.S.2. Momy nowego gościa w budzie – Anetecke! Powitać piknie! 🙂
* Fcecie wiedzieć, kany ten zamek w Szaflarak stoł? No to wom powiem. Kie jedziecie pociągiem abo autobusem z Nowego Targu do Zakopanego, to bedziecie mijać stacje kolejowom Szaflary Wieś. Nad tom stacjom, po prawej stronie (chyba ze w tym pociągu abo autobusie bedziecie siedzieć rzyciom do kierunku jazdy – wte po lewej stronie) wierchuje pikno skała, na ftórej teroz tako chałupka stoi. I właśnie tamok stoł kiesik szaflarski zamecek.
Komentarze
…a ja pamiętam film „Skarb”. I Pania Danutę Szaflarską tamże, ostatnio chyba jakis jubileusz obchodziła 🙂
Piękna kobieta. Wielka aktorka. 🙂
Prawdziwym skarbem byłby czas na objechanie i obwędrowanie tych wszystkich słowackich miejsc, jakie, Owczarku, wymieniłeś… I jeszcze paru innych. Malą Fatrę wreszcie odwiedzić latem… Wschodnią część słowackich Tatr Wysokich…
Czerwony Klasztor – Leśnica – Poprad – Kieżmark – Stara Lubownia – Spiski Sztwyrtek – Nowa Wieś Spiska – Lewocza – Spiski Hrad… pięęękny plan…
Pomarzyć można (zrealizujemy na emeryturze 😉 ) A w końcu ‚gdzie skarb twój, tam serce twoje’… A może odwrotnie?
🙂
Marysiecko!
Dopiero dzisiaj(teraz) obejrzałem wiadomości od Ciebie. Muszę to wszystko sobie poukładać. Dziękuję! 🙂
Skarb!
NOC PRZYNOSI SEN,
SEN,JAK STARY ANDERSEN.
BAŚŃ O SKARBACH,
W TORBIE MA.
CÓŻ NAM ZE SNÓW ?
PRZEŚNIĄ SIĘ ZNÓW DO DNIA…
JEST TAKI JEDEN SKARB,
DLA WSZYSTKICH LUDZI.
JEST TAKI JEDEN SKARB,
BEZCENNY SKARB.
NI GO SKRAŚĆ W CIEMNĄ NOC,
NI GO ODSZUKAĆ DNIEM.
AŻ GO W NOC,SERCA MOC,
WYCZARUJE TĘSKNOTĄ I SNEM…
JEST TAKI JEDEN DAR,
ŁASKAWYCH LOSÓW.
JEST KLUCZ,CO WIELKI SKARB
OTWIERA NAM :
CZYJŚ ŚMIECH,SREBRNY KLUCZ,
DWA DIAMENTY CZYJICHŚ ÓCZ,
I RUBIN CZYJICHŚ WARG,
NAJSŁODSZY NASZ SKARB. (-)Jerzy Jurandot,Ludwik Starski
Ha! to teraz ja muszę się zabrać za skanowanie swoich starych zdjęć – gdzieś tam jestem pod Spisskim Hradem… 😀
To jeszcze posłuchajcie…
http://joork.wrzuta.pl/audio/uMNJ5s5SS9/zlote_przeboje_socjalizmu_-_17._jest_taki_jeden_skarb 🙂
Uff, mogłem dopisać pozytywne zakończenie do wierszyka, który mi się zaczął składać koło pierwszej w nocy, kiedy o skarbie jeszcze nic nie było 🙂
Płacze gorzko brać blogowa w budzie pod Turbaczem,
bo Owcarek z końcem tyźnia to już miał być raczej.
Zwykle się terminów jakichś przyzwoitych trzyma,
ale piątek już się skończył, a tu wpisu ni ma. 🙁
Wszystko stygnie: kość wołowa nadziewana szpikiem
jałowcowa znad ogniska przebita patykiem
baran z rożna obracany przez czterech osiłków,
a na deser tort z indyka w rosołowym pyłku.
Może zbójcy go napadli, nie wpisze aż jutro?
Smycz z obrożą mu ukradli, ogolili futro?!
Może głowa bez zbójnika mu porwała wątek?
Futra szkoda, lecz odrośnie, a wątek… majątek!
Nagle zjawia się wpis świeży i porcja smadnego.
„Coś tak zwlekał, nasz Owcarku? Powiedzże, dlaczego?”
A Owcarek na to słodko, (bo już po kolacji):
„Czy to łatwo na piechotę dojść tu ze Słowacji?” 🙂
…przestrzegam przed rozpoczynaniem skanowania starych zdjęć, Pani Dorotecko… wsiąkłam na amen, tyle tego. Inna rzecz, że jest to działalność jednorazowa i jak skończę – to skończę 🙂
Bobik, nie dawaj nad ranem (u mnie) takich poezyj, bo mię się brzucho trzęsie 🙂
(Tu notke na boku, żeby, uporawszy się ze skanowaniem, pozbierać poezyje z blogow dwóch!)
Co Ci powiem, Owczareczku, to Ci powiem, ale Ci powiem :
Tyś jest skarbem sam w sobie tym cenniejszym, że się nie chowasz ani pod skała, ani w jaskini, ani w starym zamczysku, ani po chatach nawet. Szkoda tylko, że pisujesz do nas tak rzadko.
O Kocurze Wszechobecny! Bobik, Ty jestes nie tylko Honorowym Kotem, ale wrecz Honorowym Kotem-Tuwimem. Coz za potezny talent! Jestesmy z Bratem zdruzgotani, ze Nasza tak nie potrafi! I jedyne co kiedykolwiek ulozyla, to kolysanke: Rockaby Pickwick on the tree top
When the wind blows Pikulek will flop…etc
Spuscimy nad tym litoscoiwie zaslone milczenia. Bardzo sie starala, to prawda…
hahaha…
Pikuś, pozdrów Waszą 🙂
Starała się, a i nawet ja moge to zanucic na wiadomą melodie. Niech tylko ułoży (Wasza) ze dwie zwrotki, a będzie przebój roku w Złotym Stoku! I nie tylko.
Diamenty moich ócz zalśniły, po lekturze Twoich opowieści, a brak dostojności ogona rozbawił prawie do reszty.
Prawie, bo okazało się, że Bobiczek ukochany zwiększył natężenie rozbawienia.
Późno już, a ja tu.
Trzymaj się budeckowa ferajno, dobrego dnia Wam życzę! 🙂
Do wieczora!
Pickwicku, w końcu w obcym języku trudniej… I w końcu aż taki flop to nie jest. Daj jej czas, kiedyś na pewno zabłyśnie! 🙂
Ale tak po sprawiedliwości, to powinna w swojej twórczości uwzględniać również Twojego brata!
Historia ciekawa. O Inkaskim skarbie też co nieco słyszałem, chyba zwiedzając Niedzicki zamek. Twoja trasa poszukiwań to dużo moich wspomnień – wszystkie te miejscowości odwiedziłem, w wielu zamkach na Słowacji byłem. Ale nadal uważam, że góry na Słowacji piękniejsze.
Czekamy na inne historie związane z pograniczem i górami.
Bobiku, zwróciłeś uwagę na istotny szczegół, kiedyś bawił tu z nami Mordechajecek (v. Morda), a ostatnio tylko Pickwick (v. Pikuś).
Gdzie podziewa się Mordeczka, ja się pytam?
🙂
A ja nie byłam na Słowacji. 🙁
Za to teraz pooglądałam sobie trochę fotografii w necie. 🙂
No proszę, nawet nie wiedziałem, że bratu Pickwicka Mordechaj. Moi też mnie tak czasem nazywają w porywach czułości i też zdrabniają na Mordkę. Jak dużo macham swoimi kosmatymi, czarnymi łapami, to mówią też Tarantula Morda, nie wiedzieć dlaczego. Pseudonimów mi w ogóle nie brakuje.
Ale ja tu nie o sobie chciałem, tylko o Mordechaju Kocie. No rzeczywiście, jak był, to czemu nie jest?
Bobiku, im więcej czułości tym mniej hamulców w wymyślaniu mordeczek.
Poczekamy, może się odezwie. 🙂
Jest taki jeden skarb… 🙂
Z Mordechajeckiem, o ile pamiętam, było tak, że kiedyś poczuł się w swej dumie urażony i mrauknął, że tu więcej nie przyjdzie. No i był konsekwentny, zamiast siebie wydelegował brata… 😉
A niewtajemniczonemu Bobiczkowi jeszcze podam, że Mordechaj ma również dickensowskie imię: Micawber 😀
Moj Brat Kot Mordechaj (prawdziwe imie Micawber) jest bojownikiem o wolnosc i demokracje, zasluzonym dzialaczem w walce z kaczyzmem-macierewizmem, ktory swa moralna postawa i bogatym pismiennictwem znaczaco przyczynil sie do powrotu Nudy i Normalnosci w zyciu spolecznym i politycznym. I szczera wscieklosc opromienia rozliczne jego obowiazki, jak powiedzial poeta.
W chwili obecnej Kot Mordechaj (psudonim „Mordka”) spisuje memuary, tytul roboczy *Rowiesnik III RP pamieta” – dla pouczenia i dla sztuki, a takze snuje plany napisania ksiazki kucharskiej pt „Sto przepisow na bazanta oraz inne cenne wskazowki kuchenne”.
Owcarku,alez Ty masz rozbudowany „netwerk”!!!Zalozyles sobie niezla psia siec,ze w koncu,kiedys, doprowadzi Cie do prawdziwego SKARBU!! 😉
Swoja droga,dobrze,ze wrociles,bo zapasy Smadnego Mnicha mocno sie skurczyly,a nie chce wspominac o uszczuplonych petach jalowcowej 😆
Wszystkich buda-gosci pozdrawiam,majac nadzieje,ze starczy czasu,zeby do Was jeszcze wieczorkiem wpasc?!
Hej 🙂
Kocie Pickwicku-pazury precz od bazantow!! Takie piekne i dostojne ptaszydlo,ptaszydelko………………..taki lesny klejnocik!!!
A ser Ci nie wystarczy???
Brat prosil mnie o poprawienie tytulu planowanej ksiazki kucharskiej. Otoz nie „100 przepisow…” tylko: „Lepszy bazant w misce niz wrobel na dachu garazu”.
Witojcie w ten niedzielny poranek! A z wiecora mom nadzieje znowu tutok wpaść – na dłuzej niz teroz. Ocywiście wte nowe zapasy jałowcowej i Smadnego ze sobom przyniese 🙂
Nie wątpię, że Zasłużony Bojownik Micawber-Mordechaj obraził i wycofał się z Bardzo Istotnych Przyczyn, ale może mógłby się odbrazić? Bardzo chętnie poznałbym tak wybitną osobistość. Oczywiście pod warunkiem, że nie jest on zwolennikiem Nudy i Normalności również w życiu osobistym, bo wtedy mógłbym go wnerwiać swoim szczeniaczym rozbrykaniem.
Jedno tylko mnie niepokoi. O ile dobrze pamiętam, pan Micawber był łysy. Mam nadzieję, Pickwicku, że ta przykra przypadłość nie dotknęła Twojego brata. Jeśli tak, to musiałby chyba nosić ksywkę Kotjak…
Bażanty są w naszej okolicy zwierzyną uliczną. Nieraz, kiedy idziemy na spacer, defiluje mi taki przed nosem, wcale nie zważając na to, gdzie przejście dla pieszych. Ech, gdyby nie ta smycz…!!! 🙂
. 🙂
Bobik – w Galerii Budy znajdziesz wiele odpowiedzi… 😉 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Chlopaki/
Jędrzejku! 😀
Faktycznie to jest nasz kudłaty skarb.
Bobiczku, to w pięknej okolicy mieszkasz.
U Ciebie – bażanty się przechadzają, u Plumbumeczki – jelenie, u Any – zające i bażanty, nie jest źle, żywina jakoś się przystosowuje. 🙂
Pikusiu, koty nie są takie pamiętliwe. Namów Mordechajeczka, żeby tu też zaglądał. 🙂
Dobrze, wszystkim dobrego dnia życzę.
Słonko świeci, nie jest źle. 🙂 🙂
Hm! Jak wiecie, nie jestem fanem kotów! 😉
Staram sie jednak być bezstronna. Przyznacie, że kociak Bazylek od Jędrzejowej Magdy, wielkiej przystojności kotem jest! 🙂
Hau!
No właśnie; to jest Bazylek! 🙂
Ulżyło mi! Obejrzałem sobie zdjęcie Mordechaja i stwierdziłem naocznie, że łysy nie jest. Ja tam nikogo nie dyskryminuję, ale jednak łysy kot (albo pies) nie należy do najprzyjemniejszych doznań estetycznych. 🙁
Bajko, do kotów warto się przekonać. Ja wiem, że to wymaga od nas dużego samozaparcia i ustawicznej walki z instynktem, ale zapewniam Cię, że to się opłaca 🙂
Skarb (cokolwiek to znaczy), jak wynikalo z planu, byl ukryty w goralskiej chalupie. Dlaczego do dzis wszyscy szukaja go na Niedzickim zamku??? Oto jest pytanie 😀
Myshko!
Tak się utarło, że nobliwiej jest szukać skarbów ukrytych w podziemiach zamkowych! 😉 Może dlatego, skarby (cokolwiek to znaczy) ukryte w góralskich chałupach, nie tak często sa odnajdowane. 🙂
Hej!
Bobik,
dobrze prawisz, ale jest taka rasa kotów (chyba Pickwick będzie wiedział?) prawie łysych. Aż głupio patrzeć, bo przecież koty są jeśli nie puchate, to sierściate gładko, a tu wyhodowali takiego niepuchatego i bez. A tu masz Mordkę przy pracy: http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/ZOO/Koty/Kontrola_BHP%20i%20inne/Hm…%20%20pachnie%20i%20owszem.jpg
No, wiecie, ze nie slyszalem, zeby bazanty byly zwierzyna uliczna. Come to think of it, nie slyszalem, ze bazanty wogole sie ruszaja.
Bazanty pochodza przeciez z supermarketu albo od rzeznika. Sa lyse i puste w srodku. I jedyne o co prosza, to o garsc jalowca, pare plasterktow boczku i kapke czerwonego wina.
Nie wiem o co caly ten raban. Bazanty bardzo w tym wzgledzie przypominaja lososie.
Co innego wroble czy myszy. Te faktycznie sie ruszaja, nieraz bardzo szybko, i maja zazwyczaj przekorny charakter. Wroble i myszy nie pochodza z supermarketu. Myszy zamieszkuja garaz, natomiast wroble dach garazu. W zyciu nie widzialem lososia na dachu ani pod samochodem, a mam swoje lata.
Micawber lysy nie jest. Nie ma juz tak bujnego futra jak niegdys, ale dlatego, ze tez ma swoje lata.
Z jego imieniem to bylo tak, ze znajoma para malzenska Naszej byla przez nia za plecami nazywana „Panstwo Micawberowie”, bo nieustannie byli w klopotach finansowych i nieustannie brali kolejne pozyczki hipoteczne na ten sam dom, A jak dostawali trzecia czy czwarta pozyczke, to organizowali wielkie przyjecie dla sasiadow i jechali na Bahamy na wakacje. No i wlasnie Pani Micawberowa powiadomila nasza, ze sa dwa rozkoszne kociaki do zaadoptowania, z dobrej birmanskiej rodziny.Nasza akurat rozgladalam sie za kotkiem – jednym. Ale jak nas zobaczyla, to bez namyslu powiedziala – biora wszystkie.
No i na czesc tej pani, Mikus, pardon Micawber dostal swoje imie, a ja zostalem nazwany na czesc ukochanego bohatera z innej ksiazki pana Dickensa.
Stad Pickwick i Micawber.
A w Szwecji poinformowano publiczność, że Katyń to jest sprawka hitlerowców:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,4957916.html
@MT7: Może to przekona niektórych budowych gości, że nie tylko wśród Polaków zdarzają się niewychowańcy i nieuki.
A oglądał ktoś z Was „Katyń”? Ja oglądałam. Gniot, i nie sądzę, żeby był zrozumiały dla kogokolwiek poza Polakami.
A Szwedom trzeba dokopać, co zaraz uczynie znajomemu Szwedu, który nie wiedział, że Zygmunt Waza i tak dalej – niby umnyj człowiek, ale powiada, tego w historii go nie uczyli!
Alicjo, nie oceniam filmu, bo ostanie produkcje Wajdy są takie, jakie są.
Mnie się tylko kilka filmów Wajdy widzi.
A film o Katyniu może musiał powstać, żeby w Szwecji wiedzieli, kto i co komu zrobił.
Nakopawszy Szwedu. On powiada, ze przedmiot „historia” w szkole jest pieknie wyprany, nie ma nic o najazdach szwedzkich i tak dalej (przynajmniej nie było za jego czasów, a facet jest wczesna czterdziestka), a druga wojna tez jakos tak pięknie pokazana, a wiadomo było, ze Szwedzi wiele na tym zarobili, produkując broń i tak dalej.
Alicjo- nie widzialam „Katynia”,mysle jednak,ze nie jest dobrze z polskim filmem!!
Bywam dosc czesto w naszym klubie filmowym,ktory ma ciekawy program.Sporo filmow nagrodzonych na roznych festiwalach.I ku mojemu zaskoczeniu nie trafil sie dotad ani jeden z Polski.Za to swietnie broni sie film czeski,rumunski,czy niemiecki.Doskonale sa tez hiszpanskie !!
Pododobno mamy swietna szkole filmowa w Lodzi,no to gdzie te dziela,uniwersalne,zrozumiale pod kazda szerokoscia geograficzna,no gdzie????? 😮
Pozdrawiam.
Pickwicku. jak mi się uda kiedyś pokonać furtkę albo ogrodzenie (mój poprzednik robił to ponoć regularnie), to możemy wybrać się na przechadzkę i pokażę Ci taką punkową odmianę bażantów, która wcale nie jest łysa, tylko ma różnobarwnie pofarbowaną fryzurę i w środku jest wypełniona różnymi dobrymi rzeczami (pssst… żeby Ana nie usłyszała). I słowo honoru, jak się na takiego szczeknie, to on się potrafi schować pod samochodem, zupełnie jak mysz.
Co do łososia, to nie wiedziałem w ogóle, że to też zwierzę. Jak taki nadgryziony kotlecik bez głowy i ogona może być zwierzęciem? A może one nie są organiczne tylko ograniczone?
Ana,
potwierdzam, ze nie jest dobrze z polskim filmem, mam kolege w temacie, ze tak powiem, który podsyła mi filmy polskie. Kino polskie poszło droga hollywoodu, totalna komercha, aż przykro oglądać. Są ambitni twórcy, ale to jest działałność „niszowa”. Zapomnij o szkole filmowej w Lodzi, to było dawno i nieprawda, i nawet Wajda wypuszcza tego typu gnioty, jakże dalekie od świetnej „Ziemi obiecanej”.
A z drugiej strony, gniot czy nie, to jest jego osobista historia i moze dlatego wyszło jak wyszło.
Bobik,
nie wydziwiaj. Losoś to ryba, ale pieski chyba w rybach nie gustują.
Bażanty i owszem , widywałam wczesnym latem w Polsce. Wcale nie łyse, tylko kolorowe, a panienki bażantowe są skromne, natomiast panowie jako te pawie.
http://alicja.homelinux.com/news/Dzikie_indory/
Bobiku-Ty sie raczej skoncentruj na kosci!! Sa nawet takie gumowe?Podobno swietne na zeby,a raczej kly 😉 😆
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=C9XAdpyDvZE&feature=related
Na „Katyniu” nie byłem.
Zmobilizowany opinią Alicji, przeczytałem w necie kilka, a nawet więcej, opini, które z reguły są niepochlebne; wytykają braki warsztatowe, schematyzm pt.”Bóg, Honor i Ojczyzna”, itd,itp…
Kilka filmów Andrzeja Wajdy bardzo lubię i oglądałem wielokrotnie. A czy pójdę na „Katyń”?…Nie wiem.
Tym nie mniej życzę Andrzejowi Wajdzie Oscara!
To nie jest niedobry film, tylko bardzo osobisty. Autor wie, o co chodzi, my wiemy, co jest grane, ale świat… nie jestem taka pewna.
A czy świat wie, co jest grane w Lotnej, Kanale, Popiele i diamencie, Ziemi obiecanej, Weselu?…
Katynia nie widziałam, więc się nie wypowiadam. Ale waży dla mnie co-nieco opinia Tomasza Lisa z ubiegłego piątku*… Pewna przeciwwaga dla Budowych filmoznawczyń… 😉
___
*Pięć (może dziewięć 😉 początkowych minut tej audycji daje szerszy pogląd na sprawę – Tam też wspomnienie o polskich krytykach, którzy bardzo się starali ‚zamordować film’.
Baaardzo polecam wysłuchanie!!! Dziś, nie jutro…
🙂 🙂 🙂
http://penetrometr.wrzuta.pl/audio/nmBGJYeBRM/niebiesko-czarni_-_na_betonie_kwiaty_nie_rosna
Basiu,
wszystkie filmy, które wymienilaś wyzej, są z tej właśnie „polskiej” półki.
Zaznaczam, że nie jestem żadną „filmoznawczynią „, ogladnęłam i tyle.
Tomasz Lis nie jest dla mnie zadnym autorytetem, chociaz podobno powinnam się na „autorytety” oglądać, bom durna i sina, i jak autorytet mi czegos nie podpowie, to nie wiem, o co biega.
Dzień dobry wieczór.
Był też inne:
– Niewinni czarodzieje 🙂 🙂 🙂
– Piłat i inni 🙂
– Smuga cienia (nie widziałem)
– Miłość w Niemczech 🙂 🙂
– Danton 🙂 🙂 🙂
…
Nie nazywam siebie znawczynia,ale po wielu,wielu latach bywania w kinach,ma sie jakie takie pojecie,co dobre,a co nie.Podobnie jest z ksiazkami.Jakos na szczescie udaje mnie sie, oddzielic plewy od ziarna 😉
🙂
Do Alecki
„Piękna kobieta. Wielka aktorka.”
I straśno gaduła. Ale sympatycno. Nie powiem, skąd to wiem! Nie powiem! Nie powiem!
„?przestrzegam przed rozpoczynaniem skanowania starych zdjęć”
Alecko, ale ten Spiski Hrad jest tak pikny, ze on jaz sam sie prosi o skanowanie 🙂
Do Basiecki
Z tego mojego ślaku, Basiecko, najbardziej polecom Lewocze, Storom Lubownie i Spiski Hrad. Spiski Sztwyrtok właściwie tyz, bo choć tamok właściwie jedynom atrakcjom jest mały kościółek i choć główne wyposazenie tego kościółka to taki sobie zwycajny barok, to jedno bocno kaplica……. [niestety na wspomnienie tej kaplicy odebrało mi mowe, tak jak odebrało mi, kie na włane ocy te kaplice uwidziołek].
A kie bedzies, Basiecko, na Fatrze, to jeśli zdarzy Ci sie do Terchowej trafić, nie zaboc piknie Janosika ode mnei pozdrowić 🙂
Do Jędrzejecka
A jesce jedno pikno piosenka, była, Jędrzejecku, w tym filmie „Skarb”. Ona chyba miała tytuł „Warszawa, ja i ty”. Cyli pierowwzorem była pewnie piosnka „Niedzica, ja i ty” 🙂
Do Poni Dorotecki
Poni Dorotecko, a cy słysała cosi Poni o jakim duchu w Spiskim Hradzie? Bo jo nie słysołek nic. A to przecie niemozliwe, coby w takim piknym zamku nie było zodnego ducha! 🙂
Do Bobicka
Bobicku! Porównanie mnie z tym hyrnym Słowikiem, za ftórym płakała Poni Słowikowa, to dlo mnie wielki honor. Pikne dzięki za pikny wiersyk! 🙂
Do Jarutecki
„Szkoda tylko, że pisujesz do nas tak rzadko.”
Syćko, Jarutecko, przez to, ze doba jest za krótko. Nie jestem pierwsym i ostatnim na pewno tyz ni, co na krótkosć doby narzeko. A ta sakramencko doba nic se z tyk narzekań opinii publicnej nie robi! 🙂
Do Pikwicka
To Mordechajecek za pisanie memuarów sie wziął? Pikwicku, jo mom piknom nadzieje, ze on nie pise ik do suflady, ino ze jego memuary trafiom pod strzechy 🙂
Do EMTeSiódemecki
„brak dostojności ogona rozbawił prawie do reszty.”
O, nad tym ogonem naprowde zapanować trudno, EMTeSiódemecko. Nawet juz nie bede opowiadoł tego śpasu o psie, co groł w pokera, bo to dowcip z brodom 🙂
Do Behemottecka
„Ale nadal uważam, że góry na Słowacji piękniejsze.”
Moze i tak, ale kozdy owcarek swój Turbacz kwoli. Dlo mnie najpikniejsy jest Turbacz, a dopiero potem cało reśta, ocywiście ze słwoackimi wiersyckami włącnie 🙂
Do Anecki
„Zalozyles sobie niezla psia siec,ze w koncu,kiedys, doprowadzi Cie do prawdziwego SKARBU!!”
Ale kie, Anecko, nojde jakisi skarb, to nie wiem, cy bedzie fciało mi sie go zabierać do swojej budy. W końcu Turbacz juz mom, Smadnego mom, jałowcowom mom, to kie telo mom, mógłbyk jako w owym filmie „Skarb” zaśpiewać: „Ach, co mi jeszcze trzeba” 🙂
Do Emilecki
Tak, Emilecko, na linku, co to go dałaś, wyraźnie widać, ze Chłopaki nie som łyse. A z ik dumnej pozy wyraźnie wyniko, ze tyz łyso na pewno im nie jest 🙂
Do Bajecki
Jo, Bajecko, z kotem mojej gaździny casem sie cubie, ale wiadomo, ze fto sie cubi, ten… i tak dalej 🙂
Do Mysecki
„Skarb (cokolwiek to znaczy), jak wynikalo z planu, byl ukryty w goralskiej chalupie. Dlaczego do dzis wszyscy szukaja go na Niedzickim zamku??? Oto jest pytanie”
Bo nie umieli, Mysecko, prawidłowo planu narysowanego przez spiskiego górola odcytać. Tak jak w filmie „skarb” nie umieli odcytać planu narysowanego przez pona Duszyńskiego i przez to zrobili w chałupie demolke straśnom 🙂
Do TesTeqecka
„Może to przekona niektórych budowych gości, że nie tylko wśród Polaków zdarzają się niewychowańcy i nieuki.”
Jo juz kiesik dołek przykład jednego niewychowańca i nieuka, ftóry wcale Polakiem nie był – pon George Armstrong Custer 🙂
Do Moguncjusecka
Kie uwidze „Katyń”, to powiem, co o nim myśle. ale dopiero, kie uwidze. A „Danton” owsem – powinien być dlo nie-Polaków zrozumiały. Ha! A teroz w kinak jest film, we ftórym pon Danton nie jest ponem Dantonem, ino Obeliksem 🙂
Owczarku!
„Niedzica, ja i ty”! Figlarz z Ciebie! 🙂 Trójca, jak na tym obrazku! 🙂
No to ja klnę na to skanowanie, Owczarku, ale skanuję, skanuję!
Tymczasem oglądnęłam „Katyń” po raz drugi, i niech sie Basia nie obraża, ale to nas Polaków znających historię za serce chwyta, Ameryki byc moze nie. Od jakiego duzego palca rozdaja nagrody dla filmów międzynarodowych – pojecia nie mam. Jak wspomnialam wczesniej, bardzo biograficzny film.
A swoja droga Basiu, jak nie oglądnęłaś tego filmu, to dlaczego mnie tak obsobaczyłaś? Ja przynajmniej wiem, o czym mówię, bo film oglądnęłam, a Ty przytaczasz opinie niejakiego Lisa. Autorytet? Na kolana przed nim?
Powiem tak, nie oceniając poszczególnych filmów, bo jest to bardzo indywidualna kwestia, nie podoba mi się, że Pan Wajda przestał być filmowcem, a stał się twórcą narodowym.
Audycję polecaną przez Basię słyszałam i odniosłam wrażenie, że przynajmniej niektórzy z rozmówców są cokolwiek zakłopotani.
A co mieli powiedzieć?
Lubię i szanuję Pana Wajdę, ale to nie jest powód, żeby akceptować wszystko, co robi.
Przykro mi Basiu, ale Twoje uwagi nie są najgrzeczniejsze w stosunku do osób, które mają inne gusta estetyczne niż Ty.
Ps. Filmu „Katyń” nie widziałam i raczej nie zamierzam oglądać, z podobnych powodów, dla których nie obejrzałam „Pasji” i paru jeszcze.
Owcarku, sypnij tylko kilkoma informacjami o tym zamku w Spiskim Hradzie, to my mu tu zaraz dorobimy takiego ducha, że nie siada mucha. Angielskie i szkockie zamki pod stół będą się chować! 🙂
Spiski Hrad…
http://www.spisskyhrad.sk/pl.html
Uderz w stół, a Jędrzej się odezwie 🙂 Dziękuję, pogrążam się w lekturze!
Poczytałem o Spiskim Hradzie i jestem jako ta sosna rozdarta. Z jednej strony ród Zapolyów aż się prosi o jakiegoś uczciwego ducha. Jak pięknie mógłby Jana Zapolyę straszyć Dózsa György przy wsparciu Jakuba Szeli (duchy chronologią nie muszą się przejmować). Tylko że to byłaby historia spirytystyczna wprawdzie wstrząsająca, ale nie całkiem wyjątkowa. Z drugiej strony ta stacjonująca w zamku jednostka wojskowa… Czy słyszał kto kiedy o duchu jednostki wojskowej straszącym w starym zamczysku? Czy taka opowieść nie byłaby NAPRAWDE straszna?
Już się boję, Bibiczku, już się boję. 🙂
No, pospałam z rana i teraz znowu straszę po nocach.
No i Alicja położyła całą sprawę. Zaczęła szerzyć propagandę, że „Katyń” jest do niczego i Oskara nie mamy. Na szczęście mamy na kogo zwalić tę tragedię narodową – na Alicję. Zaczynam podejrzewać, że brak autostrad w Polsce to też jest wynik Jej krakania! 🙂
mt7 pisze: „Przykro mi Basiu, ale Twoje uwagi nie są najgrzeczniejsze w stosunku do osób, które mają inne gusta estetyczne niż Ty.
Koniec polemik w Budzie? Basia i Lis na stos? W jedności siła?
Ależ ja nie mogłam dać wyrazu moim ‚gustom estetycznym’ – nie widziałam jak dotąd filmu… 😆
Ale z Lisem na stos… mniam… 😆
Owczarku, Terchovą znam doskonale… byłam tam 2 tygodnie na nartach (daaawno – w 1992) 🙂
Bobiku!
Z tymi Zapolyami coś musi być na rzeczy…
„…mimo tego że Zapolyowie byli właścicielami ponad 70 zamków, uważali Zamek Spiski za swój podstawowy zamek i na nim byli osiedleni. W znaczący sposób go rozbudowali i zmodernizowali. Postawili nową kaplicę, podwyższyli i wzmocnili wieżę, w stylu gotyckim przebudowali romański pałac, przy czym zatrudniali tych samych kamieniarzy, którzy im budowali kaplicę nagrobną w Spiskiej Kapitule. Na zamku urodził się też ostatni król węgierski przed Habsburgami Jan Zapolya.”
Skoro tak sobie upodobali Spiski Zamek, coś tam musiało być szczególnego! Ani chybi jakiś skarb! 🙂
A jeżeli był skarb, ktoś go musiał pilnować! Może duchy? Trzeba tą sprawę wyjaśnić i odpowiednio przedstawić!
Co Ty na to?
Hej!
Jędrzeju, powoli dochodzę do wniosku, że ten Spiski Zamek (po niemiecku Zipser Burg) w ogóle jest pełen duchów, tylko po prostu brakło dotąd entuzjastycznego historyka duchowości, który by to wszystko sklasyfikował, opisał i nadał legendzie tzw. moment pędu. Fakt, jest to kawał roboty, ale psy pracujące żadnej pracy się nie boją, więc myślę, że w budzie mamy szansę się z tym uporać.
Na razie mamy 3 hipotezy:
1. Duchy pilnujące skarbu Zapolyów
2. G. Dózsa, który jako żywo (czy martwo) ma za co na J. Zapolyi się mścić
3. Duch jednostki wojskowej
Widzę realną możliwość połączenia tych wątków. Ale zanim udamy się do psiblioteki szperać w źródłach, zaczekajmy jeszcze, czy nie pojawią się jakieś kolejne fascynujące wątki 🙂
„Minęło sporo czasu ! Zamek popadł w ruinę. Opowieści o skarbach ukrytych w lochach krążyły wśród miejscowej ludności ! Nocami słychać było jęki, krzyki, stukanie w stalowe drzwi lecz nikt jednak nie widział tutaj upiora lub zjawy. Pewnego razu, ubogi chłopak postanowił poszukać wejścia do zamkowych lochów. Odnalazł w jaskini zasypany tunel który odkopywał codziennie przez kilka kolejnych miesięcy. W końcu dotarł do drzwi. Kiedy je otworzył, jego oczom ukazały się nieprzebrane bogactwa rabusiów. Począł pakować je do worka. Nagle, poczuł na plecach przeszywający, trupi chłód. Zorientował się że nie jest sam w kamiennym lochu. Usłyszał szepty i jęki, napawające grozą największych śmiałków. W ciemności dało się zobaczyć sylwetki upiorów z świecącymi oczodołami. Sparaliżował go strach ! Pomyślał że miejsce te będzie jego grobowcem a dusza zostanie skazana na wieczne potępienie. Drzwi zaczęły się powoli zamykać. Chłopak w ostatnim przebłysku świadomości postanowił uciekać. Zostawił napakowany złotem worek i rzucił się w kierunku wyjścia. W ostatniej chwili zdołał wymknąć się z tunelu lecz zamykające się drzwi ucięły mu piętę. Skała zatrzęsła się w posadach zasypując ponownie odkopane przez chłopca wejście. Młodzieniec nigdy więcej nie odważył się zbliżyć do jaskini. Z powodu odciętej pięty nazywano go Piętakiem.
Skarby ponoć do tej pory są ukryte w zamkowych lochach, lecz pilnujące go demony, nigdy nie pozwolą ich stąd zabrać.”
Czy znajdzie się śmiałek gotów wysłuchać całej opowieści?
Wszystko na mnie?! Autostrady też?!
No dobra, dobra, niech będzie…
Alicjo, jeszcze spadek pogłowia, obniżenie stopy, wydajność z ha i dzikie oczy Tuska. Na polską rzeczywistość masz większy wpływ, niż jakikolwiek polityk! 🙂
Eni, czy ta historia zdarzyła się w Spiskim Hradzie, czy gdzie indziej?
W każdym razie ten młodzieniec ponoć tak się wystraszył, że uciekł gdzie pieprz rośnie, zaszył się na bezludnej wyspie i utrzymywał kontakty jedynie ze znanym terapeutą Robinsonem C. 🙂
TesTequ, z czego wnosisz, że
„Koniec polemik w Budzie? Basia i Lis na stos? W jedności siła?
Pan Lis mnie nie interesuje, zwłaszcza, jako krytyk filmowy.
Pan Wajda – jako dobro narodowe ponad wszelką krytykę też.
Alicja ma prawo uważać, że to gniot (dobrze, że nie dodała patriotyczny).
Nazywając „budowymi filmoznawczyniami” osoby wypowiadające swoją opinię o filmie, to nie ja raczej gaszę polemiki. Jeżeli uważasz, że to jest grzeczna uwaga, zachęcająca do polemik na przyszłość i do otwartego wypowiadania swoich myśli, to ja nie mam nic do dodania.
Przepraszam, emi, nie eni!
A ja słyszałam, że z powodu tej pięty zginął w jakiejś awanturze o kobietę kumpla. 🙂
Chamstwo jakie! Wpadło i dzień dobry nawet nie powiedziało.
Więc mówię: – dobrego dnia budeckowa ferajno i niech Ci to będzie miejsce przyjazne.
Deszczyk pada, słonko nie świeci, ale wiosna w powietrzu.
O matko, śniadanko czas zjeść. 😀
mt7, jak dobrze, że się już uśmiechasz! Mogłem wyleźć spod łóżka! Bo psy często tak robią, jak widzą, że ludzie są zdenerwowani: włażą pod łóżko i przeczekują. A jak burza minie to wyłażą i merdają 🙂
Ale merdając muszę się ująć za pięknym przymiotnikiem „budowy”. W tym gronie chyba nie może on kamieniem obrazy. Określeniem „budowe filmoznawczynie” należy się szczycić, niezależnie od intencji wypowiadającego! 🙂
Z piętą obie wersje są równie prawdopodobne. Chyba musimy uznać, że tych Piętaków było dwóch. Co po odpowiedniej dawce borowiczki łacno mogło się zdarzyć 🙂
mt7 pisze: „Nazywając ‚budowymi filmoznawczyniami’ osoby wypowiadające swoją opinię o filmie, to nie ja raczej gaszę polemiki. Jeżeli uważasz, że to jest grzeczna uwaga, zachęcająca do polemik na przyszłość i do otwartego wypowiadania swoich myśli, to ja nie mam nic do dodania.”
To określenie nie wydało mi się wystarczająco niegrzeczne, żeby zasługiwało na reprymendę.
Bobiku, ja nie jestem zdenerwowana. 🙂
Chciałabym, żebyśmy wszyscy tu czuli się dobrze i otwarcie głosili swoje poglądy bez dotykania innych osób, co jest pewnie oczekiwaniem niemożliwym do spełnienia.
Zaszłości też tu odgrywają pewną rolę.
Biegnę trochę popracować.
Pa!
czy ta historia zdarzyła się w Spiskim Hradzie, czy gdzie indziej
Historia ta zdarzyła się właśnie w owym GdzieIndziej 🙂
i całe szczęście, że wdrapując się tam, nic o tym nie wiedziałam 😉
No popatrz, a jaki przystojny ten Piętak.
Uwiecznił go nomen omen Egzor! 😀
A tutaj wejście na resztę szlaku 🙂
http://jurajskie.strony.pl/zamki.html
Zamki i strażnice Jurajskie
…ech te gusta… 😉 🙂
TesTeq-u, samozwanczy arbitrze, rozstrzygający, jakie określenie może być wystarczająco niegrzeczne w odczuciu innych osób, by te poczuły się urażone i mogły to wyartykułować. Otóż powiem Ci, że ja odebrałem wyrażenie „budowe filmoznawczynie” za conajmniej lekceważące, zwłaszcza że zostało okraszone uśmieszkiem, który mógł być odebrany jako żartobliwy, ale też ironiczny. Jako „budowy filmoznawca” zmusiłem się do obejrzenia „Katynia” i przyznaję (subiektywnie), że to rzadki gniot 🙁
skarbów i duchów wszędzie dostatek 🙂
a to jakie ładne:
Olsztyńskich skarbów strzeże pies, który litościwie obdarował zlotem biednego pastucha – paru następnych poszukiwaczy z lochów już nie wypuścił.
Ach, TesTequ, w ciemię bity,
Milcz, gdyś pośród jest elity,
Bo ci nosa wnet ktoś przytrze,
Samozwańczy, ty, arbitrze!
TesTequ, nie w ciemię bity,
Nie milcz, boś nie wśród elity,
Tu ci nosa nikt nie przytrze,
boś mile widziany, arbitrze! 🙂
Różnica zdań zdarzyć się może,
i niech się zdarza często, daj Boże!
Różnić się pięknie, to cel wzniosły,
nie pragną go osiągnąć tylko … 😀
Chyba wiosna tuż, tuż; namiętności i emocje targają Budowiczami; hormony buzują! Fajnie! 😉
Bobiku! która forma jest ładniejsza w stosowaniu; budowy, budeczny, budczany, budkowy, a może budowlany?
emi! Masz rację, liczy się duch (uniwersum), a nie skąd pochodzi. Może być z „Gdzie indzieja”! 🙂
Trzeba to zebrać do kupy!
Hej!
Jędrzej Uherski pisze: „Bobiku! która forma jest ładniejsza w stosowaniu; budowy, budeczny, budczany, budkowy, a może budowlany?”
A może budziany?
Budziany?…Ładnie brzmi! 🙂
Np. Festiwal poezji budzianej; Budziane opowieści, itd,itp…
Namiętności? Chciałbyś! Chciałbyś! 😆
Mam mnóstwo nudnego wklepywania, muszę to wreszcie kiedyś zrobić. 🙁
Basiu,
nie podniecaj sie tak. Jesli ktos na stos z Lisem, to pierwsza w kolejce jest pani Hanna. Nie sadze zeby zechciala ustapic Ci miejsca, chociaz to srednia przyjemnosc (tak sie piec), nawet jesli w: dostojnym, czcigodnym, szacownym (do wyboru) Lisim towarzystwie 😀
Festiwal Poezji Budzianej? Fiu, fiu, fiu! Ale apetyt! 🙂
Mańka, weźmiesz ty się za robotę! 😉
„ale to nas Polaków znających historię za serce chwyta, ”
Mysle, ze widok tysiecy mlodych mezczyzn bestialsko, jak rzutem na tasme, pozbawianych zycia strzalem w potylice ruszylby nawet kamien, obojetne, po ktorej stronie miedzy.
Oczywiscie nie ma to nic wspolnego z wartoscia artystyczna filmu. Tresc/przeslanie i forma musza/powinny byc jenako poruszajce, zeby dochrapac sie Oskara.
Film ogladalam i odebralam bardziej jako dokument, niz fabule.
To napisalam ja, mysha_b – domorosla budowa filmoznawczyni 😉
No tak, Myshecko! Dobrze, że film powstał, chociażby dla upowszechnienia historii.
Ale wolałabym, żeby snuto nie tylko martyrologiczne wątki, bo można zamiast współczucia i zrozumienia budzić całkiem odmienne uczucia.
Mam brata, niewątpliwie bardzo dotkniętego przez życie, tylko że on na to życie narzekał nawet wtedy, kiedy wielu mu mogło pozazdrościć. A ciągłe mówienie o nieszczęściach i przeciwstawianie je życiu innych, którzy w optyce cierpiącego mają się lepiej i nic nie wiedzą o cierpieniu, z czasem wywołuje uczucie irytacji i niechęci.
Niestety!
Umówmy się, że wszystkie przymiotniki odnoszące się do budy są ładne, a niektóre ładniejsze 🙂
Może być jeszczeń budny (archaicznie), budowniczy (technicznie) i budful (z angielska).
Ale budziany ma rzeczywiście jakiś wdzięk – świeży, dźwięczny i bezpretensjonalny jak mój wygląd 🙂
mt7,
oczywiscie masz racje. My, Polacy, nasza martyrologia walimy po oczach i uwazamy, ze nalezy sie nam wyjatkowe wspolczucie i rekompensata, jak nikomu innemu. Ale sadze, ze kazdy doswiadczony przez historie narod tak wlasnie o sobie mysli. My upajamy sie naszymi (czesto przez nas samych zawinionymi) nieszczesciami moze dlatego, ze nie bardzo jest sie czym chwalic 🙁
Ale jesli konkretnie o Katyn chodzi, mam wrazenie, ze pokazanie tej, tak dlugo ukrywanej i zaklamywanej, zbrodni ma sens. Jestesmy to chyba winni tym tysiacom zamordowanych. Naszym Ojcom, Synom i Braciom.
„01.03 – urodziny Owcarka” *
* http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Kalendarz.html
Masz rację Myshecko! 🙂
Mańka, a musisz Ty tak głośno?! Element zaskoczenia się zgubi!
Wcięło mi wpis 🙁
Po pierwsze, drugie i trzecie, de gustibus non est disputandum i niech tak zostanie, w przeciwnym razie po co się w ogóle odzywać, a nuż się komuś człowiek narazi *niesłuszną opinią*.
TesTeq,
przemyślałam sprawę i stanowczo protestuję, mogę być winniczkiem za całokształt, ale autostrady to nie moja działka.
Bobiku,
wypowiedz się w sprawie: moja sąsiadka udała sie na codzienny spacerek ze swoim sznaucerem nieduzym, a hałaśliwym za 10 piesów. Okutała go w jakieś sweterki i inne takie i wydawało mi sie, że piesio zadowolonej miny nie miał, bo dzisiaj słońce i 0C , a moze nawet wiecej. Czy piesy lubią być okutane w jakieś szmaty?
Alicjo, trzeba mieć czas na przygotowanie. 🙂
Ciekawi mnie, jak to robią w Holandii, że piesy nie szczekają.
Kneblują, czy co?
emte,
a w Niemczech jak szliśmy przez park, to wszystkie piesy (nie bezpańskie, ale bez smyczy i takich rzeczy) nie tylko schodziły ze ścieżki, ale i przysiadały na zadkach, aż człowiek przeszedł mimo.
Niech się Bobik nie obrazi ani inna Bajka, ale ja się okropnie boję psów, bo potraktowana byłam parę razy nieładnie i teraz zawsze na wszelki wypadek się bojam, bo nie wiem, czy mnie przyjaznie trąci noskiem, czy targnie za nogawkę. A pies doskonale wyczuwa, że jestem bojąca, nic na to nie poradzę 🙁
P.S. W sprawach przygotowań – pełną parą!
… może należy ustalić jakieś oznaczenie na wpisy, które Owczarek powinien traktować z łapami na oczach i uszach 🙂 bo jednak to szeptanie po kątach coś za głośno sie niesie 🙂
Witajcie!!
w Holandii psy od malego uczone sa dobrych manier!! Prawie wszystkie koncza specjalne kursa,ktore sa organizowane we (prawie) wszystkich miastach i miasteczkach.Pawdziwemu Holendrowi jest bardz,bardzo „wstydno”,kiedy jego pupil bez potrzeby morde drze 😉
Pamietam,ze podczas naszych pierwszych wizyt w Polsce,maz stale narzekal na szczekajace psy,ktore nie dawaly mu cale noce ,oka zmrozyc 🙂
A psow to ja sie nie „bojam”.W domu zawsze pomieszkiwaly wspaniale psiska i jak dotad nic mnie zlego nie spotkalo.I oby tak dalej…………
Chce jeszcze doniesc,ze wlasnie dzisiaj przekazala Holandia Polsce dzikie koniki!! Beda one puszczone wolno w rezerwacie,chociaz nie podano dokladnie ,gdzie.Sa to konie,ktore pochodza z Polski,wracaja ,wiec do domu-hurrrrraaaa 😆
Ps.Znowu mam pelne rece roboty,bo nasze dziewczyny graja w tenisa i to jak,ho,ho!!!!Kibicowanie to jednak ciezka praca 😉
Hej.
Alicjo, ja nie muszę w nic być pakowany, bo własnego futra mam aż nadmiary, ale z tego co wiem, to nawet moi całkiem krótkowłosi pobratymcy są przeciw. Jak pies jest na zewnątrz, to ma biegać i wtedy mu nie zimno, a w domu to wiadomo. Zresztą – ludzie, zlitujcie się, kto widział wilka w kubraczku?
Ale gdzie ty widziałaś w Niemczech te przysiadające psy? Może gdzieś na północy, bo u nas w Nadrenii takich nie znam. Fakt, że na ogół są krócej trzymane i bardziej zdyscyplinowane niż ja 🙁 ale nie tak do przesadyzmu.
Szkoda, że się boisz psów, bo my to rzeczywiście wyczuwamy, reagujemy agresywnie i robi się błędne koło. Moja mama nigdy nie oprze się chęci pogłaskania futrzaka, nawet z tych rzekomo groźnych ras i jak dotąd, odpukać, niemiłych przygód nie miała. Ale jakoś tak od dzieciństwa jej się złożyło, że nie umiała się psów bać. 🙂 Ludzi z początku też nie, ale potem właśnie wskutek niemiłych przygód, trochę jej się odmieniło 🙁
Pobiegalam troszke po sasiednich blogach i u Pani Paradowskiej,
lestat prowadzi ciekawe rozmowy z niejaka Maciaszczykowa!! 😉
Owcarek tyz na pewno polubi jego humor!?
Hej.
Wilka w kubraczku nie, Bobiku, ale jamnika w czerwonym bereciku z antenką, owszem! 😆
Bobiku,
widywałam takie pieski w Munster, wyobraz sobie, te przysiadające! A i owszem, jest to północna Westfalia.
Moja siostra jest ogromna psiara – ma takiego labradora, jezdzi z nim (nia, Figa) na pokazy sportowe i jakieś nagrody-puchary zdobywa, i od Baśki mam wiadomosci na temat psów.
Zawsze powtarzam, ze to nie jest wina psa, tylko właściciela, któremu nie chciało się psa wychować.
U mnie tutaj rzadko kto spaceruje, co najwyżej ja idę „do sklepu za rogiem” te 2.5 km w jedna stronę i czasami ktoś właśnie pieska wyprowadza na spacer. Większość znam i sie „nie bojam”, ale raz miałam bardzo nieprzyjemne spotkanie, pani z pieskiem agresywnym (na szczęście niezbyt dużym), spuściła go ze smyczy, a tu ja idę… piesek rzucił się na mnie, obszarpał mi nogawki spodni, a paniusia nawet nie powiedziała przepraszam. Piesu nie mam za złe, ale paniusię miałam ochotę kopnąć.
Baśka mi powiedziała, ze jak przechodzę taka bojąca obok piesa, to on słyszy moje strachem podszyte szybciej bijące serce i sobie myślą – ale cieniaska! Na szczęście chyba z politowaniem tak sobie myślą, bo darują mnie zdrowiem 🙂
Ah! Jeszcze muszę to dodać, otóż jak byliśmy na wakacjach we wrześniu w Pradze ze dwa dni, byliśmy w takiej knajpie naprzeciwko naszego hotelu, przyszedł pan z pieskiem. Piesek zajął miejsce, a pan poszedł do kibelka i nie było go z 5 minut. Piesio przyjął pozycję wyczekującą i przez cały czas tak trwał:
http://alicja.homelinux.com/news/Polska_2007/Praga/img_2385.jpg
A co, Emi, myślisz, że ni nie wie? 🙂
Już to kiedyś pisałam, też się nie bałam, dopóki nie zaatakowała mnie wilczyca mojej koleżanki, w jej domu zresztą.
Rzuciła się na mnie i zębami uderzyła mnie w środek czoła tak mocno, że uszkodziła kość czaszki.
Zresztą od tamtego czasu dostawała na mój widok paroksyzmów wściekłości. Właścicielka mówiła, że to z poczucia winy. Bardzo dziękuję za takie poczucie.
Psa znałam wcześniej, owszem zawsze była histeryczna, ale na nikogo się rzucała.
Od tego czasu wiem, że nie można wierzyć nawet dobrze znanemu zwierzęciu.
Potwierdził to przypadek młodej osoby w mojej firmie, której wilczyca też zaczęła się rzucać na domowników, wynajmowali treserkę przez jakiś czas, później była w budzie na terenie firmy, a później ją uśpili. Z wielkim żalem zresztą, ale to był niebezpieczny pies.
Takie przypadki mogą się przydarzyć właścicielom dużych psów i dlatego trzeba żądać bezpiecznego wyprowadzania czworonogów.
Wpadłam do Budy, poczytałam i strasznie mi smutno! 🙁
Słowo daję, jeszcze nikogo nie ugryzłam,…tylko tak wyglądam! 🙁
Hau!
Bajko,
toż napisałam, że nie pies, a właściciel! Właściciela trzeba by było ugryzć za karę 🙂
No, jak jest za co, bo z reguły sympatyczny właściciel ma sympatycznego psa, ale jak raz sie człowiek natnie, to potem się boi, rozumiesz, Bajko.
Wilczur to nie jest malutki piesek i może byc grozny, wszystko zależy od tego, jak go właściciel wychowa. Moja siostra Baśka miała wilczury i ma sporo doświadczenia z tymi psami, ja tylko za nią powtarzam opinie. Ona takie sympatyczne wilczury miała, że chciały człowieka ukochać na śmierć, też niedobrze 🙂
Hau! Hau! 🙂
Zaznaczyłem już wyraźnie, że nie jestem rasistą (wrrrr!), więc tego, co poniżej, nie uogólniam na wszystkich przedstawicieli rasy, ale statystyka potwierdza, że najwięcej przypadków pogryzienia dotyczy, niestety, właśnie wilczurów 🙁 Ale tutaj też winiłbym ludzi – przerasowienie, hodowla pod kątem jak największej agresywności, złe wychowanie i niewłaściwe warunki życia. Wilczury są psami pracującymi, inteligentnymi i jak się je trzyma w M-4 i nawet narkotyków nie daje poszukać, to choćby z nudy i niedostatku ruchu świrują.
Dla równowagi od razu dodaję, że znam wielu sympatycznych, łagodnych jak baranki i nawet nieco rozleniwionych wilczurów 🙂
Mialam kiedys urocza wilczyce imieniem Szelma. Bylo to w Nowym Jorku. Byla strasznie dobrym psem, ale troche nieobliczalnym. Raz przyszedl do mnie przyjaciel, Michal Hochman, ten co kiedys spiewal takie przeboje jak „KOnik na biegunach” oraz „32-go grudnia”. Stanal w drzwiach i chcial mnie, jako prawdziwy polski dzentelmen, pocalowac w reke. Szelma sadzila, ze chce mnie ugryzc w reke i rzucila sie na niego, choc witala go merdajac ogonem.. Innym razem siedzialam w kuchni z Matka, ktora mowila do mnie podniesionym glosem, a ja widzialam, ze Szelma jest bardzo niezadowolona i podejrzliwa. W pewnym momecie Mama siegnela ponad moja glowa po nozyczki, ktore wisialy na haczyku, no i..
Odtad w obecnosci Szelmy nigdy nie mowila do mnie podniesionym glosem.
Ale raz zostalam napadnieta na ulicy i przewrocona na ziemie… Kiedy ja sie zmagalam z napastnikiem i gryzlam go po rekach, krzyczac wnieboglosy, moja kudlata obronczyni udala sie do domu, wlazla pod lozko i sie trzesla ze strachu. Bo to byl prawdziwy bandyta , a nie slodki Michalek czy moja Mama.
Hau!
😀
😉
Czyżbyś Blejku został honorowym piesem? 🙂
Nareszcie jakaś przyjazna dusza! Blejk to prawdziwy kolega, chociaż kot! 🙂
Hau! 🙂
Bajka, uważaj! Jak się nie będziesz bawić ze mną, to wylecisz z encyklopedii!
Hau, hau, hau! 🙂
Juz ponad rok, jak odszedl, a ja do tej pory nie moge sie pozbierac. Moze tutaj ktos tez adoptowal Bouvier de Flandres ? Dziesiec i pol roku razem. Ja go adoptowalem, i po to, zeby on mial dobrze. Nie bylo tresury, rozkazow, popisow, nie jezdzil na pokazy. Rozumielismy sie na tyle, na ile on mnie rozumial. W druga strone, mimo staran, bylo znacznie gorzej. A rozumial normalny codzienny jezyk. Chcialem, zeby byl szczesliwy i jesli mi sie udalo to bylo, jak byc powinno. Byl agresywny i niebezpieczny, ale – nigdy bez powodu, a prosbe o spokoj spelnial natychmiast. Poniewaz byl duzy i masywny (140 funtow) w miejsca publiczne chodzilismy ze smycza, dla spokoju innych ludzi. Uwielbial male dzieci. Z dziecmi przyjaciol baraszkowal bez przerwy, ale pod kontrola, bo nawet 12-latek „poglaskany” jego lapa tracil rownowage. Adoptowany w wieku dokladnie szesc i pol tygodnia automatycznie rodzine przyjal za swoja, a ja zastapilem mame. I poniewaz wstrzymalem wszelkie swoje wyjazdy (bez niego) na trzy lata, a przez cala dobe bylismy razem (w pracy tez) i ciagle do niego mowilem, nigdy nie zdarzyl mu sie jakis „wypadek” z kims nieznanym. Doskonale rozumial granice agresji czy zartow. Mysle, ze bliski kontakt i zrozumienie moga wykluczyc niebezpieczenstwo ataku na innego czlowieka.
Okoniu!
Miód lejesz w moje serce! Po raz pierwszy usłyszałam żeby człowiek powiedział o psie:”Chciałem, żeby był szczęśliwy…”
Jędrzej się ucieszy, że wróciłeś! 🙂
Witaj Okoniu! Gdzie się podziewałeś? Widuję Cię czasami na blogach politycznych, rozprawiającego uczenie o szansach prezydenckich kandydatów w Stanach, a do nas nie zaglądasz.
Wstąpiłeś na dobre, czy tylko przejazdem? 🙂
Hej!
Bajko, niektórzy ludzie tego nie mówią, ale dokładnie tak czują i robią. Tylko żeby jeszcze to robili mądrze, tak jak Okoń. Niektórym ludziom się wydaje, że najłepsze dla psów jest traktowanie ich jak ludzi, pozwalanie na wszystko i ubieranie w kubraczki, a to oczywiście guzik prawda. Pies, który zna zasady i wie, czego się trzymać jest wiele szczęśliwszy.
Mama tu spogląda na monitor ponad moim łebkiem i podejrzanie pociąga nosem. Ona też po śmierci Puszkina długo nie mogła się pozbierać. Przez jakiś czas potem moi w ogóle nie wyobrażali sobie, że mogliby adoptować jeszcze jakiegoś psa. Ale teraz mają mnie, przepraszam, ja mam ich i podejrzewam, że nikt z nas nie żałuje i jesteśmy szczęśliwi ze sobą nawzajem. Toteż w ogóle nie jestem zazdrosny, że oni Puszkina dalej kochają i wspominają z łezką. Mnie też kochają, wcale nie mniej. 🙂
Wracając do wilczurów, to potrafią być genialne piesy. Czy zna ktoś serial austriacki „Komisarz Rex”? 😉
Pani Dorotecko, też pytanie! Jak komisarz Moser z Rexem pojawiają się na ekranie, to my z mamą jesteśmy straceni dla świata 🙂
Ja znam 🙂 A Szarik?!
Bobiku!
Mądrze mówisz, ładnie piszesz, ale dzisiaj mi nieco podpadłeś! 😉
Napisałeś: „…najwięcej przypadków pogryzienia dotyczy, niestety, właśnie wilczurów 🙁 ”
Czemu porządne owczarki (niemieckie?) nazywasz pogardliwie wilczurami?
Poza tym w te statystyki nie bardzo wierzę.
Ja w dokumentach mam brzydkie słowo „mieszaniec”, ale Jędrzej mówi, że jestem, wypisz-wymaluj, owczarkiem wschodnio-europejskim. O! 🙂
Hau!
Jeszcze był taki film z Johnem Belushi , który po niemiecku nosił tytuł „Der Partner mit der kalten Schnauze”. Po polsku może być „Partner z zimnym nosem”, ale nie oddaje to gry słów. Wilczur tam też był genialny.
Ojej, Bajko, nie wiedziałem, że owczarek niemiecki jest czymś lepszym. Wręcz przeciwnie, wydawało mi się, że wilczur to brzmi dumnie! W końcu podkreśla to nasze (wspólne!) korzenie, których ja się wcale nie wypieram. 🙂 Ale jeżeli nie życzysz sobie, żeby Cię tak nazywać, to oczywiście muszę to uszanować.
Statystyki, o których pisałem są niemieckie, więc pewnie jednak dokładne, ale – no właśnie, teraz sobie pomyślałem – może w Polsce gryzą całkiem inni? Zresztą z tego, co wiem, to w Polsce ptactwo wyrządza znacznie gorsze szkody, niż psy. 🙁
No dobrze, dobrze… 🙂
A na dobranoc posłuchajcie:
http://www.youtube.com/watch?v=fxjL2Fac40Y&feature=related
Jedrzeju Uherski,
Nie wiem czy wrocilem na dobre, ale wiem ze nie moglem nie wrocic, kiedy zobaczylem to o piesach. Naprawde, warto pomowic o ich punkcie widzenia. O ich klopotach i radosciach. Warto zrozumiec, ze to jest adopcja, a nie kupno. One bardzo szybko wiedza o nas wszystko, a my o nich – prawie nic. Z mojego punktu widzenia, przepraszam jesli kogos obraze, wszystkie „dog show”, „dog competition”, „dog cloth” wymyslili cynicy, zeby wyciagnac forse od kretynow. Skad wiesz, ze mu sie ten krawacik czy kapelusik podoba ? Strojac psa w te ubiory zwyczajnie go mecza. Wozac go po roznych show, strzygac, farbujac popelniaja okrucienstwo. Minimum jest konieczne: ostrzyzenie, czesanie itp ale minimum, tylko dla higieny nie dla fasonu. Skazywanie piesa codziennie na te sama fabryczna food to tez okrucienstwo. Przy kazdym sniadaniu, obiedzie czy kolacji trzeba mu dac odczuc, ze on tez ! Tez je ! Jak wszyscy. Odrobina czegos z talerza pozbawia go ciaglego laknienia, poczucia niewolniczej zaleznosci. Idealnie jest gotowac piesowi codziennie, jak gotujemy ludziom, ale realia nie pozwalaja. To chociaz jedna lyzka surowego kurczaka lub wolowiny do kazdego posilku. 15 minut 3 razy dziennie na spacer to przestepstwo wobec piesa. On musi miec minimum 2-3 godziny dziennie na swiezym powietrzu. Wysportowany przyglup biegnacy z piesem na smyczy to inny przyklad nierozumienia. Pies musi sobie polazic, powachac, obejrzec to co go interesuje. Bez ponaglania, ciagniecia – to go meczy. Bieganie czy spacer razem tak, ale z przerwami wtedy, kiedy pies chce, nie wlasciciel. Zawsze wyznawalem teorie rownosci. Tyle jemu co mnie. I dlatego byl otwarty na wszystko, przyjazny, ale nie usluzny. Nie chcialo mu sie pobiec po pilke, czy poplynac po konar – nie musial. Nikt go nie popedzal. Wystarczylo, zeby podszedl do drzwi – natychmiast staly otworem, nikt go nie wiezil, nie ograniczal. Ciagle pytali, jaka tresure przechodzil, szkolenie itp. Guzik ! Zadne. Konwersacje z „mama”. Od rana do poznej nocy. To w zupelnosci wystarczy. A za uczenie piesa shutzhund’u powinni zamykac. Teraz widzisz Jedrzeju, co mnie tu zawrocilo. Piesy. Wielka rzecz.
Bajeczko,
Ucaluj Jedrzeja prosto w pysk. Za te Fitzgerald.
Pięknie to opowiedziałeś! 🙂
Dokładnie to samo myślę o byciu z psem!
Do usłyszenia!
O szczekaniu przez cala noc:
http://youtube.com/watch?v=cWa_OuLqbo0
PS. Wilczury sa madre. Byl nawet jeden Profesor 😉
Okoniu, ja raz widzialem owczarka niemieckiego, ktory nie chcial poplynac po konar i nie musial, ale przestal biegac po brzegu jeziora i ujadac dopiero wtedy, gdy jego pan rozebral sie, rzucil do wody i przyholowal nieszczesna galaz 🙂
Jedrzeju Uherski,
A posluchaj sobie Lullaby of Broadway przez inna „psia mame” Doris Day. Jesli nie znasz, posluchaj jej glosu – Bajeczka powiedzialaby, ze jej smalczyk w ucho leja… A swingowac Day nauczyla sie pacholeciem bedac, w Cincinnati, gdzie godzinami przesiadywala w barze jej taty, ktory to byl wypial sie na jej mame, ozenil z black lady itd,itd. A teraz dziala w American Dog Associatiom. Widocznie unikalny glos i pies na sercu daja taki swing.
Helena pisze: „Raz przyszedl do mnie przyjaciel, Michal Hochman, ten co kiedys spiewal takie przeboje jak ‚KOnik na biegunach’ oraz ’32-go grudnia’.”
Czy gdzieś można zapoznać się z tymi przebojami, bo ze wstydem przyznam, że nie obiło mi się o uszy. „Konika na biegunach” znam, ale w wykonaniu Urszuli – czy to ten sam utwór?
MIchal byl pierwszym wykonawca tych ( i innych) przebojow w latach 1964-68. Byly specjalnie dla niego pisane przez lubelskiego poete, ktorego nazwisko wylecialo mi z glowy. Byl wschodzaca gwiazda polskiej piosenki, nieslychanie popularny. Ale w 68-ym musaial z rodzicami i siostra Polske opuscic. W USA dokonczyl studia (geodezja) i jakis czas utrzymywal cala rodzine. Jego bardzo piekna siostra Ewa zostala projektantka mody.
W Ameryce wydal tez plyte CD ze swymi przebojami, na nowo nagranymi. Gdzies ja mam.
URwal mi sie z nim kontakt, ale jest przeuroczym, dobrym, skromnym i madrym czlowiekiem.
Heleno, Pan, o którym mówisz dodał sympatyczny komentarz pod wpisem Owczarka w lutym zeszłego roku. Jest tam namiar na jego stronę… dałoby się też pewnie uzyskać adres @, przy pomocy którego wpisał tę uwagę 🙂
… stronka Pana Michała Hochmana ‚działa’ bez zarzutu… 🙂
Stosownie do zalecenia Okonia „przerobiłem” o poranku wszystkie możliwe wersje Lullaby of Broadway…
http://www.youtube.com/watch?v=y099g75JDSA&feature=related
Dzieńdobry! 🙂
A na Dzieńdobry…
http://www.youtube.com/watch?v=XQ3PVm6YbmU&feature=related 🙂
http://www.mhochman.com/
Jędrzeju, lulać by to chyba raczej na dobranoc? 🙂
Nie da się ukryć, że od Doris zdecydowanie wolę Billie, chociaż mi serce rozdziera i z psiej piersi kośpiew mi się wyrywa: auuuuuuuu…
Ale zauważyłeś, że „Good Morning Haeartache” ona specjalnie dla psów śpiewa? Na samym końcu wyraźnie mówi: siad! 🙂
No pewnie, że dla piesków śpiewa! 🙂
Nie ma jak dobry blues o poranku, na wszelkie strapienia i serc pobolewanie…
Hau!
Czuję bluesa o poranku,
bo bluesowym jestem psem.
Czuję bluesa o poranku
i ty czujesz, ja to wiem. (yeah)
Spią psy w Georgii, a my w budzie
prosto z łóżka na szczek-jam!
Teraz tylko akordy podłożyć 🙂
Trzeba poprosić o pomoc Panią Doroteckę! 🙂
Basiu, Jedrek, coz za niespodzianka!!!
Nie bylam swiadoma, ze Kot Mordechaj kiedys o Michale wspominal, ani ze Michal ten wpis przeczytal i sie odezwal. Z pewnoscia nie domysla sie nawet kim jest Pancia KOta Mordechaja.
Oczywiscie, ze sie do niego odezwe!
Dzieki! No, niech mnie kule bija!
Wspominam go bardzo, bardzo cieplo i z wielkim sentymentem i wdziecznoscia za pierwsze lata na emigracji. Mieszkalismy niedaleko siebie.
Zastanawiałam się wtedy trochę, Heleno, czy zauważyłaś komentarz ‚Konika’. Ale jakoś nie odważyłam się zwrócić Ci uwagi… No i roczek minął. Za to dziś natychmiast sobie przypomniałam… także – pod którym wpisem 😀
„Nie odwazylas sie”???? Crikey!!!
To neisamowite, ze pamietalas gdzie szukac! Dzieki, dzieki!
Bobik pisze: „Teraz tylko akordy podłożyć”
CCzuję bluesa o poranku,
bo bluesowym jestem C7psem.
FCzuję bluesa o poranku
Ci ty czujesz, ja to wiem. (yeah)
G7Spią psy w Georgii, Fa my w budzie
Cprosto z łóżka na szczek-G7jam!
Nie trzeba prosić Pani Dorotecki, bo na stronie jest kontakt z Panem Michałem.
To ja serdecznie gratuluję Helence, że odnalazła przyjaciela oraz Basi, że ma taką znakomitą pamięć i przyczyniła się. 🙂
Też bym chciała kogoś odnależć i dowiedzieć, jak potoczyły się losy.
Może jeszcze się zdarzy. Pamiętam osobę, ciemne kręcone włosy, czarne, smutne oczy i melancholijną buzię, a nie mogę sobie przypomnieć nazwiska. A podobno najlepiej pamięta się czasy wczesnej młodości. Może młotek by pomógł.
Znikam do wieczora, bawcie się dobrze.
Pa!
http://www.dailymotion.com/video/x4h693_john-cleese-reklama-dla-bz-wbk-2008_ads
mt7 pisze: „Pamiętam osobę, ciemne kręcone włosy, czarne, smutne oczy i melancholijną buzię, a nie mogę sobie przypomnieć nazwiska.”
Przykro mi, ale to nie ja. 🙂
@Alicja: A oglądamy w polskiej telewizji, oglądamy. Guten morgen!
O Boże! To ja tu wpadam,żeby polszczyznę poćwiczyć, a Wy mi z „guten Morgen”. To to ja mam i u siebie! 🙂
TesTequ, dziękuję za akordy. Wypróbować nie mogę, bom niegrający (łapy mi się myliły i albo nie trafiałem wcale, albo grałem za dwóch), ale jak przyjdzie tata, to sobie prześpiewamy z gitarą. 🙂
Bobiku, ja mam good morning, to guten morgen mi nie zaszkodzi 🙂
Guten Morgen, moja ciocia jest z Pcimia 😆 Mr Cleese, I love you 🙂 Dzieki Alicjo, od razu mi weselej, bo na dworze chmury sie zbieraja i powyzszy niz zaczyna przewyzszac ponizszy wyz 🙁
Najbardziej mnie ten Pcim rozbawił 🙂
A u mnie sypie i pewnie nawet wesoły Bobik by nie chciał wyjść pobiegać. Czy ktoś słyszał coś o wiośnie?
Alicjo, byłem właśnie na spacerze 🙂 i przyniosłem Ci duuuuży pęk przebiśniegów i kilka pierwszych żonkili. Postaw je u siebie na parapecie, to może się zima wystraszy 🙂
Alicjo, w radiu zapodali, że do przyszłego tygodnia nie spodziewają się powrotu zimy 😆
Kwiecia wiosennego to i ja już mam trochę dla Was, ale pan od internetu tak mi wyczyścił komputer, że nie mogę się teraz dostać na gmail, żeby Ci je wysłać! Ale pomoc niedługo nadciągnie… 😀
Jedrzeju Uherski, wdzieczny za wyszukanie zapisu Doris Day znalazlem Bajke. Wdzieczme pyszczydlo i madrze patrzy. Zadbana jak przystalo, widac ze apetyt ma. Obys tylko nie przekarmial. Dajesz jej surowe miesko ? Pokrecilo sie w tych nagraniach, bo Holiday to calkiem inna parafia niz Doris Day. Jak masz Bajke i zycie jak z bajki to stac cie na blues, a jak masz blues starych lat to wolisz sie usmiechac do swingu. Ile juz lat skrobiesz Bajke za uszkiem ? Nie jest zazsrosna o muzyke, o film, o rozmowe ? Moj Parowoz, kiedy zauwazyl, ze cos mnie wciaga, przylazil i skubal za rekaw. Pocieszne to bylo, taki grzmot, a popiskiwal i robil miny jak niemowlak. Napisz o Bajce, jest o czym.
Witajcie,
jeszcze raz chce wrocic do psow.To nie tylko wina wlascicieli,ze pieski sa agresywne i nieobliczalne.Smie twierdzic,ze najwieksza wine ponosza hodowcy,a wlasciwie pseudo!!! To jest prawdziwe dranstwo,bo psy sa tam hodowane,jak w fabryce i czesto w skandalicznych warunkach.Walka z takimi draniami jest badzo trudna! Wazne,zeby ludzie zwracali uwage,z jakiego gniazda psa chca kupic!!
Teraz sobie troszke posiedze i odpoczne,bom zmeczona.Pol dnia gralam na korcie z marnym wynikiem 🙁 A w d……….e nam dali,ze hej!!No i na dodatek Agnieszka Radwanska tyz przegrala! Co za czarny wtorek 🙁 🙁
Pozdrawiam i sadowie sie za chwile przed tv,bo u nas zaczyna sie od nowa serial „zdesperowanych kobitek”.No to tymczasem…………
Ana wie co pisze. Hodowca i rodowod to bardzo wiele. Proces selekcji hodowcow zaczalem na rok przed adopcja. Nie chcialem renomowanego, bo zaoferowal ze „przysle mi psa poczta”, w cargo samolotu. Taka podroz to malkabryczne przezycie. I zostawia slady. Wybralem Mary $ Frank, ktorzy traktowali maluchy, jak wlasne dzieci. Obejrzalem rodzicow, rodowody, medical record i po dlugim wywiadzie ze mna (jakie piech bedzie mial mieszkanie, ile przestrzeni za zewnatrz, ilosc rodzinie i sto innych pytan) podpisalem kontrakt, w ktorym byly moje wszystkie zobowiazania i deklaracje. Potem niespodziewana wizyta Mary i Franka, ot tak sprawdzic, czy wszystko jest. W kontrakcie musialem dac im prawo odzwiedzac piesa kiedykolwiek chca, bez uprzedzenia. Dopiero pozniej znalem date i czekalem na urodziny. Pisze to dla zobrazowania tego co Ana pisze. To musi byc swiadoma decyzja. I powazne obowiazki.
Anecko, ważne, ze się gra.
Złapanie zajączka, to koniec zabawy. 😆
TesTequ, za młodyś, za młodyś! 😆
Ja. jak już pisałem, trafiłem do mojej rodziny jako bezdomny od św. Franciszka, ale ludzie ze Stowarzyszenia też najpierw przyszli, wypytali, sprawdzili warunki i dobrze się przyjrzeli, czy mnie ta adopcja też się podoba. Moi, o dziwo, byli z tej kontroli bardzo zadowoleni, choć tak w ogóle to nie bardzo lubią być kontrolowani 🙂 Kontrakt oczywiście też spisano i zaraz dostałem paszport. Europejski, z gwiazdkami!
Okoniu!
W dalszym ciągu podoba mi się to, co i jak piszesz o psach! 🙂
Historia Bajki, to historia bezmała 10-ciu ostatnich lat. Tak, moja psica nie jest już młódką, a można powiedzieć, że starą panną.
Zresztą data urodzin, 1-wszy kwietnia, jest datą umowną, prawdziwą znała chyba tylko jej mama.
Bajka nie pochodzi z żadnej hodowli, nie została kupiona, a ukradziona!
Byliśmy wtedy u znajomych na wsi, na „garden party” czyli bankiecie w krzakach. Za sąsiedzkim płotem biegała wygłodzona psica z trzema szczeniakami, jeden nam się spodobał, wzięłem go na ręce, …no i minęło 10 lat.
Świadkowie tego wydarzenia, w większości posiadający psy, zgodnie stwierdzili, że to chłopak, co zostało potwierdzone przez weterynarza w czasie niezbędnych zabiegów i oględzin. Dostał na imię Boy!
Dopiero po pół roku, kiedy już zaczęłem wpadać w kompleksy, że mój „pies” nie podnosi łapy, okazało się, że to panienka i została nazwana Bajką.
Została wychowana w całkowitej niezgodzie z wszelkimi zasadami głoszonymi przez fachowców od układania i tresury; bez kagańca i z ograniczonym zastosowaniem smyczy.
Wszelkie polecenia podporządkujące zostały wdrożone metodą „rozmowy” i pewnych sygnałów zrozumiałych dla obu stron bo i ja musiałem się tego uczyć.
Trwało to napewno dłużej niż tresura, ale wyniki chyba nie są złe…
Bajka umie się uśmiechać, potrafi bawić się, jak półroczny szczeniak, ma ogromne zaufanie do ludzi; wszystkich traktuje, jak przyjaciół, mimo że parę razy źle na tym wyszła!
W czasie spacerów, biega, jeżeli to jest możliwe, bez smyczy, wącha kwiatki, słucha śpiewu słowików w majowe wieczory, leżąc w trawie pod krzakiem bzu.
Jest niesamowicie porządna; po pierwszych burzliwych tygodniach, nigdy(!) w ciągu tych lat nie zdarzyła jej się jakakolwiek wpadka w domu, potrafi zawsze we właściwej chwili poprosić o wyjście na dwór! Nawet w czasie spaceru przez łąki załatwia swoje potrzeby po zejściu ze ścieżki.
Poza tym nie lubi księży, listonosza i jednego sąsiada! Uprawia dyscyplinę sportową pt. „pogonić kotu, kota”, ale wyłącznie na zasadzie „gonienia króliczka”; kiedy kot już nie ma gdzie uciekać, wyhamowuje i czeka aż kocisko znajdzie sobie schronienie na drzewie lub za płotem.
Bardzo nie lubi, kiedy zbyt długo nią się nie zajmuję i zwraca na siebie uwagę przy pomocy całej gamy sposobów podobnych do opisanych przez Ciebie.
Taki to psi ideał mam zaszczyt mieć! 🙂
Przepraszam, że tak się rozpisałem, ale sam tego chciałeś! 🙂
Hej!
Bohaterka dnia dzisiejszego:
http://www.tvn24.pl/2107693,12690,0,0,1,wideo.html
😀
Poni Dorotecka mnie ubiegła, bo jo tyz fciołek dać znać, ze pies potrafi 🙂
A jo dokładnom date urodzin Bajecki ocywiście doskonale znom, ale przecie kieby ona fciała te date ujawnić, zrobiłaby to sama w jednym ze swoik komentorzy 🙂
No, rzadko udoje mi sie przed północom wkleić nowy wpis, ale tym rozem.. chyba sie udo 🙂
No właśnie! Takie potrafią być psy! 🙂 🙂 🙂
Jędrzej coś strasznie długo pisał i nie pozwalał mi podejść do kompa! Ciekawe, co to mogło być…?
Hau!
No rozpisoł sie Jędrzejecek, Bajecko, rozpisoł. Napisoł między inksymi to, ze urodziłaś sie 1 kwietnia. Ale my psy wiemy, jako jest prowda 😉
Owczareczku!
Piszesz, że znasz dokładną datę moich urodzin!?
A może……….mogę Ci mówić Tato? 😮 😳 🙂
Jędrzeju, proszę o pomoc! Obiecałem, że poszukam w psibliotece informacji na temat duchów w Spiskim Hradzie. Rzeczywiście, znalazłem całą masę ciekawych informacji, które teraz po kawałku opracowuję. M.In. okazało się, że György Dózsa jako duch istotnie spotykał się z duchem Jakuba Szeli i nawet z tego spotkania zachowała się relacja, z której chcę zrobić wyciąg. Ale ponieważ nie wszyscy muszą wiedzieć, kto zacz Dózsa György, przydałaby się krótka notka biograficzna. Ponieważ zauważyłem, że błyskawicznie znajdujesz źródła na każdy temat, może i o Dózsy coś byś znalazł? Ja mógłbym wtedy spokojnie zająć się wyciągiem. 🙂
Bobiku!
Szukam, ale na razie znalazłem w okolicy tylko Białą Damę. Ale to są strachy na Lachy! Kto by się bał Białej Damy! 🙂
Ja tej pani jeszcze nie miałem przyjemności poznać, ale moja mama bardzo się dobrze o niej wyraża… 🙂
Cyli jest duch w Spiskim Hradzie? No tak myślolek, ze musi być! A kieby nie było, to – trawestując pona Woltera – nalezałoby go wymyślić 🙂
Bajecko, mozes mi mówić „tato”, a nawet „mamo” poni Owcarkowej mozes mówić 🙂 Ale skoro my tu se syćka po imieniu, to… lepiej niek zostonie jako jest 🙂
Owcarku, myśmy na tę myśl wolteriańską sami wpadli i właśnie jesteśmy w trakcie 🙂
No właśnie. Jestem przekonany, ze my byśmy przed ponem Wolterem wpadli na wolteriańskom myśl, kieby nie to, ze pon Wolter urodził sie wceśniej niz my 😀
Jedrzeju,
Wiele zgodnosci. Wrogow nr 1 bylo kilku: wiewiory, listonosz, kazdy umundurowany, lub wchodzacy/wychodzacy obcy mezczyzna z czymkolwiek w rece. Nie szczekal, gleboki bulgot i kly na wystawe. Poznym wieczorem, zima, na bezludziu, wyszedl na nas z lasu rosly facio w kominiarce na twarzy i powoli sie zblizal. Zatrzymalem sie i kalkulowalem czy druga poprawka mi tu pomoze. Nie ukrywam, mialem pietra. Parowoz tez sie zatrzymal, a potem odszedl w bok i zaczal obchodzic typa z drugiej strony. Wlaczyl bulgot, siersc zjezyla sie na grzbiecie, wystawil zebiska i zamarl w odleglosci 30-50 yardow ot intruza. Typ tez stanal. Moje Slonisko dalo dwa kroki naprzod, „kominiarz” dwa do tylu. Powtarzalem w pamieci co mam powiedziec, i co robic, i lapa pocila mi sie w kieszeni. No, to Parowoz znowu dwa do przodu, i „spacerowicz” drobnymi kroczkami, tylem wycofal sie w krzaki. Zawrocilismy i my. Ja troche tylem, troche przodem, ale moj Grzmocik zadarl lape i pokazal co sadzi o swoim dzielnym opiekunie i sprawie. Jego postura i ten bulgot innym razem mogly nas drogo kosztowac. Policjant zauwazyl go przez uchylone okno i podszedl do samochodu „O, jaki ladny piesek, a jaka rasa” ? „Piesek” runal w okno gotow mordowac, mundurowy posliznal sie i zgubil czapke; czekalem na skutki tego chuliganstwa, ale skonczylo sie dobrze. Policjant mieszkal po sasiedzku i tez mial duzego piesa. Tym razem ja sie rozpisalem. Dziekuje Jedrzeju, ze dales mi okazje.
hm… jak to jest dokładnie z tym zamkiem szaflarskim. Czy on rzeczywiście stał na tej skale? Spotkałam się bowiem ze stwierdzeniem, że nie… Czy zamek szaflarski jako obronny nie był większy (skała jest bowiem mała). Kiedyś znalazłam informację że zamek był ogromny i ciągnął się od stóp owej skałki, w kierunku Raniszbergu. Jak to jest dokładnie, albo gdzie przeczystać wiarygodne źródło, na które w przyszłości będę mogła się powołać.
Artykuł świetny dobrze napisany i jasny. Byłabym wdzięczna za pomoc w rozwiązaniu mojego problemu.
POzdrawiam