Leprekony
No to juz wiemy, ze krasnoludki na świecie som. A jak som krasnoludki, to som tyz pewnie i inkse skrzaty, karzełki, gnomy, koboldy, liliputy … i jesce trolle, ftóre tym sie rózniom od reśty, ze niekoniecnie som małe – mogom być i w rozmiarze S, i w XXL. W komentorzak pod wpisem o gamoniak i krasnoludkak scyrze, jako jegomościowi na spowiedzi, napisoliście, co wom o skrzatak wiadomo. No to mi wypado, cobyk i jo scyrze napisoł, co o nik wiem. A jo wiem cosik o takim jednym skrzacie, o ftórym usłysołek, kie bratanek mojego bacy po powrocie z robót w Irlandii nawiedził nasom chałupe i opowiedzioł, jak w tej Irladnii jest.
Podobno jest tamok piknie, ale pod jednym warunkiem: ze nie natrafi sie ani na poniom banszi, ani na leprekona. Poniom banszi na rozie zostowmy, moze opowiem wom o niej przy inksej okazji, ona skrzatem nie jest. Leprekon natomiast – jest nim jak najbardziej (właściwie to pise sie: „leprechaun”, a godo: „leprekon”, ale jo wole pisać tak, jak sie godo, zawse bede mioł o dwie literki do wypisywania mniej :-)). Zyje se ten cudok na zielonej wyspie Irlandii, ale z typowym Irlandcykiem niewiele mo wspólnego, bo typowy Irlandcyk jest sympatycny, a leprekon – krucafuks! – ciągle jakieś złośliwości cłekowi ryktuje: a to pare funtów irlandzkik ukrodnie, a to zepsuje płyte irlandzkiego zespołu Ju-Tu, a to wypije komuś ze śklanicy pikne irlandzkie piwo Gines abo Kilkenny.
Ale … pewien pozytek z takiego leprekona moze jednak być: ta beskurcyja wie, ka ukryty jest kociołek pełen złota! I moze taki kociołek piknie pokazać kozdemu, fto go złapie. Tak więc jakimś sposobem trza sprytnie leprekona chycić, a potem kazać mu, coby zaprowadził do tego kociołka. I wte zaprowadzi. Ino uwaga! Przez całom droge do kociołka leprekon bedzie uciekoł sie do róznyk śtucek, coby odwrócić od siebie uwage cłeka. Nie wolno dać sie nabrać! Choćby nie wiadomo co sie działo, trza ciągle mieć fundamenta na oku! Jeśli ftoś choćby na kwilecke odwróci wzrok kasi indziej – leprekon zniknie. I wte trza bedzie sukać go od nowa. A drugi roz mozno juz nie mieć telo scynścia, coby go dopaść.
Jak w ogóle leprekona sukać? Najlepiej na słuch. Syćkie leprekony z zawodu som sewcami. A moze z zamiłowania, nie z zawodu? Niewozne! Wozne, ze butów po cichu robić sie nie do – coby je wyryktować, trza sie nieźle nastukać sewskim młotkiem. No i podobno casem mozno ten stukot młotka w róznyk miejscak usłyseć. Jeśli więc traficie kiesik do Irlandii i usłysycie tamok jakieś stukanie, to koniecnie sprawdźcie, cy to nie leprekon.
A zreśtom … jo wiem, cy ino w Irlandii mozno leprekona spotkać? Przecie przodkowie Irlandcyków, Celtowie, byli kiesik i na polskik ziemiak. W cwortym wieku przed narodzeniem Poniezusa ku nom przybyli. Pomieskali se u nos jakieś 200 roków, a potem przenieśli sie na Zachód. Ale moze nie syćka sie przenieśli? Moze jednak paru ik w Polsce zostało? No a jeśli zostało, to pare leprekonów mogło zostać rozem z nimi. Krucafuks! To i jo sie muse za takim leprekonem rozejrzeć! I zmusić go, coby mi kociołek pełen złota pokazoł! W końcu złoto jak złoto, ale taki kociołek to mi sie przydo. Z kociołka łatwiej bedzie pić Smadnego Mnicha niz z flaski.
Aha. I jesce jedno. Jak kiesik w telewizji uwidzicie film „Darby O’Gill i krasnoludki”, nie dojcie sie nabrać! To nie o zodne krasnoludki w tym filmie idzie, ino o leprekony właśnie! Ftoś, fto przetłumacył oryginalny tytuł („Darby O’Gill and the Little People”) na polski, musioł nie mieć sacunku ani dlo polskik krasnoludków, ani dlo mistrza Disneja, ftóry był tego filmu producentem. Swojom drogom z filmu wyniko, ze nie takie leprekony straśne, jak je malujom. A jesce jako ciekawostke powiem wom, ze w filmie tym wystąpił sam pon Szon Konery. Zagroł tamok sympatycnego choć kapecke nieśmiałego młodzieńca. Dopiero trzy roki później stoł sie niezwycięzonym Dżejmsem Bondem. Ale Bond to juz inkso bajka…
Cy ftoś jesce wie cosi ciekawego o skrzatak nieznanyk lub mało znanyk? Moze som jakie lokalne skrzaty we ftórymś zakątku Polski? A moze som w Holandii i mieskajom w zakamarkak wiatraków? Abo w Australii i mieskajom w torbak kangurów? Abo w Kanadzie i mieskajom we flaskak po syropie klonowym? Piknie by było sie dowiedzieć. W ogóle piknie by było, kieby tym maluśkim ludzikom poświęcono kapecke więcej uwagi. Bo póki co interesujom sie nimi ino dzieci, etnolodzy i weterani hepeningów Pomarańcowej Alternatywy. A powinni sie nimi tyz biolodzy zainteresować, coby zbadać ik anatomie i fizjologie. Na Diskowery abo inksym Naszjonal Dżeografik powinni puscać o nik filmy dokumentalne. A poni Olejnik powinna jakiego krasnala do tej swojej „Kropki nad i” zaprosić. Bo wy, ludzie, wyryktowaliście scepionke na wścieklizne, wynaleźliście mikroprocesor, polecieliście w kosmos, a ciągle tak mało wiecie o skrzatak, krasnoludkak i inksyk panockak malusiego wzrostu. Hau!
P.S. Powitojmy nowyk gości: EMTeSiódemecke i Grzesicka! Niek siednom se i rozgrzejom w nasej budzie, bo na polu teroz pogoda brzyćko straśnie.
Komentarze
Som jesce na świecie Ghule, Gnomy, Trole – te mieskajom zdaje sie we Swecji Norwegii i Finlandii. Pewnikem mieskajom hań tyz i inne stwory, dyć lasów tamuk niemało… Mie sie widzi, ze syćka óne dzielo sie na te dobre i te złe – jako i ludziska na świecie. A moze słysoł fto (abo moze spotkoł) o stworze z Hameryki Połedniowy, abo Afryki?
To jako ten powitany czuję się w obowiązku( swoją drogą, co za niezgrabne sformułowanie) coś napisać. Owczarku, skrzaty tera niemodne są, bo najwieksze autorytety naukowe jak ten słynny profesor dendrologii Giertych za smokami się rozglądają, zresztą krasnale trudniej wypatrzyć, choć trzeba przyznać, że inny wybitny profesor Ludwik Stomma sie troszku krasnalami w swoim felietonie nie tak dawno zajął. A w budzie się z checią rozgoszczę, choć pogoda raczej dobra, słońce świeci, przynajmniej na Podkarpaciu, ale tam w dalekich i wysokich górach może być inaczej.
Hmm tia ale cos mi sie wydaje ze wszytkie te stwory zostaly skomercjalizowane jedyne co znalazlem w UK to Gnomy 🙂 ale ogrodowe a i czasem w komputerach mieszkaja jakies krasnale i mieszaja a potem trzeba naprawiac ech co sie stalo z tymi dobrymi ??
Moze i leprekony sa sympatyczne – szczegolnie jak znajduja kociolki ze zlotem, ale przez analogie do Dwoch takich co ukradli ksiezyc, nie chce mi sie o nich mowic. I o wszelkich innych karlach rowniez.
Twoja opowiastke, Owcarku, przeczytalam z zainteresowaniem, ale to jest wszystko co bylam w stanie, „w temacie” karzelki, zrobic 🙁
Za „komuny” nasze rodzime leprekony mozna bylo spotkac, bo tu i owdzie zaklady szewskie byly i stukot szewskich mlotkow dalo sie slyszec – procz poniedzialkow, jak wszystkim wiadomo. Ale wraz z nastaniem IIIRP gdzies przepadly, mozna na nie trafic tylko sporadycznie, jak sie ma duzo szczescia – widac im nie sluzy.
Jest w mojej rodzinie od 1907 roku kociołek, który tradycyjnie służy do przygotowywania „krupniku”/ to taka mieszanka miodu i wysokoprocentowego płynu/,ma on taką właściwość,że korzystanie z tego kociołka pozwala na określenie czy ktokolwiek z wprowadzających do organizmu elementy baśniowe jest szczery w stosunku do gospodarza, czy też nie.Jeśli wszyscy uczestnicy misterium wprowadzają solidarnie i w jednakowych ilościach płyn do organizmu,po wypiciu kociołka nie dzieje się nic. Jeśli natomiast ktokolwiek oszukiwał,pił po pół itp. następnego dnia pozostali uczestnicy tej próby odczuwają usilne stukanie w głowie.Dotej pory stanowiło to niewyjaśnioną tajemnicę,ale po informacjach Owczarka wszystko jest jasne-to kociołek po LEPREKONIE. Pradziadek znalazł widocznie kociołek za złotem,które /jak wiem z legend rodzinnych/ przehulał,a kociołek został,przetrwał I Swiatową,wyjazd do Wilna,wszystkie wileńskie perypetie,przetrwał nawet komunę,a i demokracja mu nie zaszkodziła ,albowiem efekty są zawsze te same–
–ilekroć ktoś nieszczery trafi się do wypitki z kociołka, na drugi dzień już od świtu LEPREKON stuka w głowie,że czacha aż trzeszczy.
Trzeba uważać z tym szukaniem kociołka pełnego złota leprekonów.
Sprytny ten leprekon, ale coś dobrego można z niego jednak wycisnąć. A mnie zastanawia.. dlaczego wszystko co najgorsze uosabiają stwory rodzaju żeńskiego. No bo: huragany są w większości nazywane żeńskimi imionami (choćby Katrina czy Rita), mnie straszono w dzieciństwie kikimurą (kikimórą? nie wiem jak to się pisze), nawet Owczarek o banszi nie chce mówić 😉 W przysłowiach też się z babą obchodzą straszliwie. Coś w tym jest…
No a tak poważniej.. to może nasi_przedstawiciele_w _stolicy zamiast ciągle się łomotać powinni poszukać takiego leprekona. Nie dość, że z piedestału zejdą, to może i dziurę budżetową załatają 🙂
pzdr
PS. A o innych „panockak malusiego wzrostu” mi nie wiadomo.. Zresztą wypyszczyłam się na ten temat pod wcześniejszym postem. Kiki**cośtam chyba nie jest milusia, skoro służyła jako straszak.
Już myślałem, że Owczarku znowu coś politycznego piszesz, bo źle przeczytałem tytuł – zamiast „Leprekony” ujrzałem „Lepper komik”. Na szczęście zająłeś się tematyką w miarę neutralną, a nie gwiazdami polskiej sceny politycznej.
Drogi Owcarku,w Holandii znane sa Czarne Piotrusie.Sa to dwa rozrabiaki,ktore przyjezdzaja wraz z Sw. Mikolajem.
Hiszpania jest ich ojczyzna.Jeden Bog wie dlaczego!
Najwiecej psoca w okolicach 5-go grudnia.Sa przeto bardzo uciazliwe,zwlaszcza dla dziadusia Sw. Milolaja. Bo ,a to zjedza mandarynki,zamiast dac dzieciom,a to schowaja worek z prezentami,albo napija sie tak wiele Smadnego Mnicha,ze zamiast pomagac,spiom gdzies w kominie!!Jednym slowem utrapienie z nimi!!
O innych krasnalach lub ludkach nic mi nie wiadomo,ale ale poszukuje sladow dalej i jak cos wywacham dam na pewno znac!
Pozdrawiam Ana.
Z mych lat dziecinnych, nie tak jeszcze odległych, pamiętam księgę zatytułowaną bodajże „Skrzaty”. To było tłumaczenie chyba z języka szwedzkiego bądź jakiegoś innego skandynawskiego, bo i o takie skrzaty chodziło. A było to coś na wzór dzieła etnograficzno-etnologicznego (nie wiem do tej pory, mimo dwóch fakultetów, czym te gałęzie nauki się różnią; podobnie jak semiotyka i semiologia…), bo owe skrzaty dokładnie tam były opisane, ich zwyczaje i obyczaje wyjaśnione (włącznie z rozmnażaniem), nawet przekrój jakiś tam był w tej knidze skrzata jakiegoś… Czyli że ktoś już naturę skrzacią dokumentnie zbadał był – niestety, autora nie pomnę. I nawet film animowany na tej podstawie powstał (a może książka była na podst.filmu?).
Kikimorę (M lp. kikimora, genus femininum rzecz jasna!) Bean Sidhe/Bean Si opisał już imć Sapkowski w swym „Rękopisie znalezionym w smoczej jaskini”, gdzie też insze stwory są zamieszczone – sięgnąć więc tam radzę, kapishonie drogi. A jak nie masz dzieła owego pod łapką, zacytować mogę, bo mam na półce :))). Owczarkowi chleba nie zabieram, niech o Bean Sidhe pisze (ale też cytatę podrzucić z Sapka jakby co mogę:).
A tak w ogóle, jeśli o stworach mowa, ja jednorożce uwielbiam… Ale te prawdziwe, z legend i źródeł historycznych (nie zaś dzisiejsze ich mutacje postmodernistyczne!).
Wystarczy poszukać w Goglach/Guglach i zaraz pamięć wraca :))). Wil Huygen: Leven en werken van de kabouter (polski tytuł: „Skrzaty”), język oryginału: niderlandzki [tak przynajmniej twierdzą na jednym z portali o książkach; Ano, przetłumaczysz?:)], Rok pierwszego wydania: 1976. Ponoć cena tej pozycji na allegro jest zabójcza…
Skoro tylko ksiazke zdobede,postaram sie co nieco przetlumaczyc.
Tytul wskazuje,ze bedzie o pracy i zyciu krasnala!
Ole pozdrawiam i pozostalych blogowiczow tez.Pa Ana.
To który z tych wyrazów, Ano, oznacza po holendersku skrzata? Wnioskuję, że „kabouter” :).
Oleńko miła 🙂 Semiotyka i semiologia – śmiem twierdzić – różnią się jedynie „ojcem”. Obie dotyczą tego samego zagadnienia, a jeden z terminów wymyślił piewca strukturalizmu (który z tych terminów – wstyd się przyznać – nie pamiętam). Co do etnologii/etnografii nie wiem, ale co nieco można wywnioskować z drugiego członu nazwy.
Kikimu(ó)ra mówiła moja Babcia (specjalnie dla pana Motylka 🙂 ), która raczyła mnie w moich szczenięcych latach tego typu historyjkami. Na dobranoc – dodam. Wiem, że to zmora po prostu, której wypatrywać należało w wietrzne i burzliwe dni (przyjemna kobitka, nie ma co). A to ‚ó’ to pewnie jakaś forma dialektalna płd-wsch. pogranicza.
Sapkowskiego nie mam, ale tylko dlatego, że należę do zagorzałych tolkienofilów 🙂
Za informację o książce szczere Bóg zapłać 🙂
Do Profesorecka
Cytołek kiesik jednom antologie bajek indiańskik (i to były bajki Indian od Alaski jaz po Ziemie Ognistom) i zodnego skrzata z niejnie boce. A w Afryce? No, jeśli idzie o jarabskom cynść Afryki, to taki dżin w butelce moze jest skrzatem? W końcu jeśli w butelce sie mieści, to duzy być nie moze 🙂
Do Grzesicka
Mody przychodzom, odchodzom i … na nowo przychodzom. Mozliwe więc, Grzesicku, ze jesteśmy tutok prekursorami mającej wkrótce powrócić mody na krasnoludki 🙂
Do Sebastianicka
Na mój dusiu! Widocnie Zjednoconemu Królestwu nie przysło do głowy, coby zjednocyć tyz jakieś skrzaty! Jego strata 🙂
Do Mysecki
„procz poniedzialkow, jak wszystkim wiadomo”
I jesce jedno, Mysecko, wiadomo! Wiadomo, bez cego chodzi sewc! A więc jeśli uwidzimy jakiego skrzata i ten skrzat bedzie na bosaka, to bedzie znacyło, ze to leprekon 🙂
Do Motylecka
„Jest w mojej rodzinie od 1907 roku kociołek”
Dokładnie w tym roku, Motylecku, 6 lipca, całom Irlandie porusyła wieść, ze z zamku w Dublinie znikły cenne narodowe klejnoty! Widocnie 5 lipca 1907 roku Twój pradziadek złapoł leprekona i zaządoł naleznego mu kociołka. A ta wereda – nie fcąc tracić własnego złota – okradła zamek, zrabowany skarb wpakowała do kociołka i podarowała Twojemu pradziadkowi, nieświadomemu, ze to irlandzkie dobro narodowe 🙂
Do Kapisonecki
„Zresztą wypyszczyłam się”
WypyszczyłAm? Na mój dusiu! To jesteś, Kapisonecko, kolejnom osobom, ftórom niesłusnie przerobiłek na chłopa! Przeprasom piknie!
„wszystko co najgorsze uosabiają stwory rodzaju żeńskiego”
Tutok mom dobrom wiadomość: w 1999 roku powstoł film „Waśnie w świecie baśni” i w tym filmie następuje całkowito rehabilitacja poni banszi. A! I dobrze, ze se ten film przybocyłek, bo tytuł oryginalny brzmi: „Magical Legend of the Leprechauns” – jest to więc jesce jeden film o leprekonak. I tak jak w filmie Disneja som one tamok całkiem sympatycne. Złośliwe, ale sympatycne zarozem 🙂
Do TesTeqecka
To i tak dobrze, ze nie dołek tytułu w licbie pojedyńcej – „Leprekon”. Bo ftoś mógłby zrozumieć, ze to nowy adres internetowy pona Leppera: lepper.com 🙂
Do Anecki
No to domyślom sie, Anecko, ze moze być z tymi Cornymi Piotrusiami utrapienie. Bo zazwycaj to mo sie do cynienia z jednym Cornym Piotrusiem, a w Holandii – jako godos – z jaz dwoma! 🙂
Do Olecki
Moze róznica między etnografiom a etnologiom jest tako jako między geografiom a geologiom, ale trudno pedzieć. Jeśli zaś idzie o „Leven en werken van de kabouter” to bardziej jestem skłonny uwierzyć tłumaceniu Anecki niz temu, ze te pare słów w przekładzie na polski to bedzie ino jedno słowo: skrzat ” 🙂
Dla Olecki-w/g Encyklopedii dla wszystkich Trzaski i Ewerta z 1932r
Etnografia-opisowa nauka o ludach
Etnologia-porównawcze badania kultury różnych ludów zmierzające do uogólnień
Do Owcarka-no to ja się nie dziwię legendom, jakie krążyły w rodzinie
o hulankach pradziada,przynajmniej miał co przepuszczać na konikach na Służewcu,podobno wyjeżdzał w cztery konie,a wracał wynajętym fiakrem i babcia zmuszona była go wykupić od dorożkarza.
Do Kapishona-pan Motyl nie istnieje/chyba,że była to zamierzona złośliwość/ zawsze i wciąż jest Motylek.
Hmmm … to moze ucciwie byłoby pedzieć Irlandcykom, ze klejnotów, ftóre zaginęły 99 roków temu, powinni posukać na Służewcu?
Owczarku kochany 🙂 po pierwsze wcale się nie gniewam (był i jest kapiszon 😉 ), a po drugie to, że zrehabilitowano panią banszi nie znaczy, że cała ta czereda zmór, strzyg, sukubów i czegoś_tam_jeszcze rodzaju żeńskiego przestała być wredna 🙂 No bo przyznasz, że wszystko co najgorsze w wierzeniach ludowych, to baby, albo trochę_baby.
Motylku, żadnej złośliwości, sympatia w najczystszej postaci 🙂
Bardzo Ci dziękuję, Owczareczku, za ciepłe zaproszenie. Już od samej gwary lepiej się czuję. Krasnoludków nijakich nie znam, a szkoda. Mogę tylko powiedzieć, że jako dziecko chyba w nie wierzyłam, bo kiedy mnie mama wyprawiła na wakacje do swojego brata leśniczego, całe lato zaglądałam pod choinki, liście łopianu i inne schowki w poszukiwaniu krasnoludków. Pamiętam, że wiara moja w sukces była niezachwiana, nawet modliłam się o krasnoludka. Później myślałam, że Pan Bóg mnie nie wysłuchał, bo miałam niecne zamiary względem krasnoludka, którego ewentualnie bym znalazła. Otóź miałam takie marzenie, że ja go zbiję, a on będzie płakał i krzyczał. W dalszym życiu wyrosłam na osobę nie znoszącą przemocy, ale wtedy takie miałam ciche marzenie, żeby przyłożyć krasnoludkowi. Do dziś nie wiem czemu, bo je naprawdę lubię, podobnie jak Ciebie, Owczarku. Pozwól, że Cię pogłaszczę po łebku.
Ach, jeszcze tylko słowo o robieniu butów. Mój dziadek był szewcem, prawdziwym, z czeladnikami i pracownią butów. Tak mi się przypomniało, że jak byłam mała, to podeszwę do reszty buta przybijało się szpilkami drewnianymi, nie przyklejało się i nie przyszywało. Szpilorkiem robiło się dziurki i wbijało krótkie twarde drewniane kołeczki. Stukanie młotka rzeczywiście było słychać, choć było raczej monotonne niż głośne. No zobacz, Owczarku, jak mi się przyjemnie w Twojej budzie zrobiło.
Owcarku-pradziadek „był na prawie”, niech Irlandczycy szukają tego Leprekona , co im te klejnoty koronne podwędził zamiast oddać własne złoto.Na Służewcu nie mają czego szukać,tam już nawet koników chyba nie ma,że o graczach nie wspomnę.Pradziadek hulał za caratu,to pewniej byłoby poszukiwania rozpocząć u cara Putina,jeśli cokolwiek odziedziczył
z tamtych czasów.Tak czy inaczej LEPREKONY to jednak wredne są!!!
Oj Owcarku-piszesz do Olecki”różnica tako samo jak między geografią
a geologią”
Geografia – jak sama nazwa wskazuje od grafos-pisać , opisuje ziemię
Geologia – jak sama nazwa wskazuje od logia – naucza o ziemi i jej budowie po wierzchu i w środku.
Geograficnie rzecz biorąc,mieszkamy na nizinie ,lub w górach czy na wyżynie.
Geologicznie w wielkim uproszczeniu mieszkamy na byłym dnie , byłego morza jakkolwiek się ono nie nazywało,ale to już bardzo skomplikowana historia.Twoje ukochane góry też z morza się kiedyś wypiętrzyły,skamieniałe głowonogi i rośliny do tej pory można w górach
odnależć.
Dla ustalenia uwagi: temat krasnali/krasnoludów był dogłębnie zbadany naukowo przez p. Tolkiena.
…no, może nie całkiem dogłębnie – bo np. zboczków ogrodowych raczej nie uwzględniał 😀
1. Motylku miły! Piszesz: „Geografia – jak sama nazwa wskazuje od grafos-pisać” – poprawię Cię więc. Czasownik w grece starożytnej oznaczający „piszę” (1 os. sing. indic. praes. act.) brzmi w dialekcie attyckim „grafo” z omegą na końcu i akcentem paroksytonicznym (tj. na drugiej sylabie od końca) – zwanym akutus – nad alfą (czyli „a” z kreseczką do przodu jak nad naszym „ó”:). „Grafos” (z akcentem nad „o”, czyli w łacińskiej transkrypcji „grafós” by było) znaczyć może co najwyżej „zapisany, napisany” i jest to przymiotnik w rodzaju męskim.
A „pisać” to „grafein” (bezokolicznik) :))).
2. kapishonku drogi: w stworzeniu semiologii zdaje się maczał palce Umbert Eco; w naszej tradycji językowej mówi się raczej „semiotyka” niźli semiologia na tę gałąź nauki.
3. Owczarku nasz wspaniały: wiem, że Ana lepiej ode mnie zna holenderski (bo ja nie znam go wcale) i wiem też, że dobrze przetłumaczyła tytuł księgi o skrzatach. Dla polskich dzieci wydaje mi się, że bardzie znośny jest jednak króciutki tytuł „Skrzaty” właśnie, niż „O pracy i życiu krasnala” (po książkę o tak długiej nazwie pewnie żadne dziecko z własnej woli by nie sięgnęło:). Pozdrawiam!
Droga Olu,dopiero teraz moglam przeczytac Twoj post,wiec odpowiadam-
Kabouter,dwerg,to po holendersku nasz poczciwy krasnoludek.
Leven-zyc,a werken-pracowac.Widac,ze krasnale na calym swiecie ciezkie i pracowite wioda zycie.
Pozdrawiam jeszce raz i jak zawsze ,milego gospodarza rowniez.Ana
Oleńko, chodziło mi o de Saussure’a 🙂 (no wiesz.. langue i parole, tudzież diachronia i synchronia językoznawcza). Co do Eco. Z całym szacunkiem, ale na jednego z OJCÓW strukturalizmu to on za młody jest. No chyba że z kognitywizmem lub współczesną semiotyką ma coś wspólnego. Ale o tym (znowu wstyd 🙂 ) nic mi nie wiadomo.
Co do geologii.. kiedyś na Rysach (Boże , chyba najbrzydszy szlak w Tatrach) znalazłam kamień z zawijańcem jakimś..więc pod teorią prezentowaną przez Motylka się podpisuję.
Etnologia jest chyba nadrzędna wobec etnografii, bo zdaje mi się, że etnologia to nauka o ludziach i ich twórczości, a etnografia o ‚wytworach kultury ludzkiej’ – ohydne sformułowanie.
Owczarku 🙂 czy zauważyłeś, że jakoś wyjątkowo naukowo się w Twojej budzie zrobiło?
A! Owczarku kochany, co oznacza w Tatrach czarny motyl? Pamiętam, że kiedyś gaździna u której koczowaliśmy, ostrzegała nas przed takim stworzeniem i mówiła, żebyśmy uważali jak go zobaczymy w górach.. do dziś nie wiem o co chodziło 🙂
pzdr
Mądra bardzo Olecko-przyszpiliłaś mnie dokładnie ,wymądrzam się a greki ni w ząb,ale moje pseudo-naukowe grafomaństwo jest dla mnie zrozumiałe,natomiast , aby dokładnie zrozumieć Twój wykład,musiałbym wysłuchać paru innych wykładów,a na to jestem zbyt leniwy.Tym niemniej serdeczne dzięki za wyjaśnienie,jak sobie parę razy przeczytam ze słownikiem w ręku to może będę mądrzejszy,a na to nigdy nie jest zbyt
póżno.Pozostaje jednak faktem,że geograf opisuje co widzi,a geolog tłumaczy co geograf zobaczył c.b.d.u.
Najserdeczniejsze pozdrowienia przesyła ostatkiem sił, przyszpilony okaz
niefrasobliwego motylka.
Kapishonku miły-informacji zasięga się u zródła!!
Czarny motyl w Tatrach , pokazuje się wszystkim tym turystom,którym coś się w Tatrach nie podoba.Pokazuje się tylko raz, jeśli to nie pomaga to taki niezadowolony turysta więcej w Tatry nie przyjeżdża.
Nie widziałaś Czarnego Motyla, bo przypuszczalnie uznał, iż trzeba Ci dać jeszcze jedną szansę na pokochanie Tatr, albowiem kto Tatr nie kocha nie jest godzien chodzić po górach i tyle!!
kapishonku! de Saussure jak najbardziej ojcem strukturalizmu jest (tego najprawdziweszego, bo potem wyrodziły się z niego insze szkoły zwane strukturalnymi). Ale tę materię lepiej pozostawić prof. Stommie, bo jeszcze przeczyta nasze „bełkoty” pseudonaukowe i już więcej w „Polityce” pisać nie zechce, a to by była przeogromna strata i dla czytelników (tj. dla mnie, bo go uwielbiam), i dla gazet samej :). A co do Eco, to jest on jak najbardziej semiotykiem i na tym poprzestańmy :).
Motyleczku! Strasznie mi przykro, bo wyszło na to, że i ja się zagalopowałam w wymądrzaniu się. Wybacz! Mogę napisać to jeszcze raz po polsku, jak chcesz :). A na naukę greki nigdy nie jest za późno nawet dla niefrasobliwego Motylka! Pozdrawiam mając nadzieję, że coś jeszce nam napiszesz, jak wrócą Ci siły witalne. Łyknij Smadnego i zagryź jałowcową, na pewno pomoże!
Olecko-jeśli chcę się napić to nie wskakuję do Morskiego Oka , tylko zaczerpnę kubeczkiem tyle ile trzeba. Leń jestem,więc jak trzeba będzie to zasięgnę informacji u mędrzejszych/wide adresat/ a grekę odpuszczam.
Więcej czasu zostanie na Smadnego,Krupniczek z kociołka leprekona
i jałowcową.Może mniej pożytku dla ludzkości,ale za to jak smacznie
i miło.Zycie jest tak krótkie a pić się chce!!!
Do Oleńki 🙂 Święta prawda… i przy tym pozostańmy.
Motylku drogi 🙂 No to w takim razie gaździna owa nie przesadzała z okowitą (o co – szczerze mówiąc – ją podejrzewaliśmy 😉 ) A co do Tatr… Mój_Przezacny zwykł mawiać: urodziłaś się duszą w górach, a d…ą na Mazurach. Pokochałam je miłością absolutną od pierwszego wejrzenia.. i tyle 🙂
Słuchajcie Kochani!
Dziwna rzecz, ale tego postu nie potrafię napisać gwarą. Przychodzą takie chwile, kiedy polityka, posłowie, krasnale i skrzaty, żarty i krotochwile muszą odejść na bok. Zginęli Górnicy w Halembie… Ktoś powie – ginęli i będą ginąć, bo to taki zawód. Tak jest! Ale co my możemy zrobić? My możemy – i musimy – być w takich chamstwa i błudy, razem. Taka zwykła ludzka, najprostsza solidarność i pamięć powoduje to, że to zbiorowisko ludzi żyjących nad Wisła możemy jeszcze nazwać Narodem… A jako społeczność internetowa, możemy zapalić wirtualne świeczki.
Rodzinom ofiar składam szczere kondolencje…
„Wieczne odpoczywanie racz im dać Panie…”
[‚] [‚] [‚] [‚] [‚] [‚] [‚] [‚]
A światłość wiekuista niechaj im świeci
Na wieki wieków
[„] [„] [„]
Prawda Profesorku, zniczy i pamięci nigdy za wiele..
Oby dobry Bóg na Nimi czuwał
(*) (*) (*)
Kie pódziemy stela,
To nos bedzie skoda,
Po górak, dolinak,
Płakać bedzie woda.
To jest właśnie ten cas, kie wydoje sie, ze nawet woda płace …
wieczne odpoczywanie racz im dać Panie
Beli chłopcy beli
ale sie mineli
i my sie miniemy
pomalućkiej kwili
Amen
Requiem aeternam dona eis, Domine
et lux perpetua luceat eis.
Te decet hymnus Deus, in Sion
et tibi reddetur votum in Jerusalem.
Exaudi orationem meam; ad te omnis caro veniet.
Requiem aeternam dona eis, Domine
et lux perpetua luceat eis.
Niech Pan przutuli i pocieszy rodziny braci, którzy do Niego odeszli.
Requiem aeternam dona eis, Domine, et lux perpetua luceat eis (*)
Święty Józefie, patronie dobrej śmierci, miej ich w opiece.
Nie ważne kiedy się umiera, ważne aby być przygotowanym gdy Pan nas zawoła…
Wieczne odpoczywanie racz im dać Panie, a światłość wiekuista niech im świeci na wieki wieków
Amen
I ja z odleglej Krainy Wiatrakow lacze sie w smutku z moimi rodakami!!
Ana.[`]
Owczarku! Tyle o tych krasnoludkach piszesz,a przecież wiadomym jest,że krasnoludki żyją w Szuflandii.I jest to udokumentowane w filmie.Ola napisała
o książce, w której mowa jest o rozmnażaniu krasnoludków.A też jest wiadomym,że nie ma kobiet krasnoludków(oprócz Kasi Figury),więc zagadnienie rozmnażania musi być frapujące.
A ja pamietam czasy dziecięctwa ( a musisz wiedzieć,że ja jeszcze pamiętam Pana Boga bez brody) piękną opowiastkę o Piaskowym Dziadku:
„Dziadku, drogi dziadku,
nie chcem jeszcze spać.
Chodź tu zabawić nas
przecież wiesz,
Bajka na dobranoc
musi być,
Właśnie na nią czas,
wielki czas.”
Lachu sadecki, ja to tez znam,i nawet mogalbym Ci zaspiewac, a jakze! Czyli moze tez pamietam Pana Boga bez brody.
Nie mozemy sie tak smutkiem zanosic, bo to nie uchodzi, lepiej sobie westchnac w ciszy. Niestety, nie pierwszy, i zapewne nieostatni raz, tragedie mniejsze i wieksze dotykaja ludzi codziennie, w kazdym zakatku Ziemi. Nie robmy z tego teatru, wystarczy, ze wladza pokazala sie na miejscu i odegrala swoje. Wyladowala gdzie trzeba, czy raczej nie trzeba (zeby nie przeszkadzac), powspolczula, no naprawde dobra wladza!
To ja Smadnego (w moim wydaniu Zywiec), i niech sie ziemia dalej kreci, bo tak ma byc!
Owcarku, napracowalam sie ostatnio nad Twoim kuzynostwem, border collie. Przemysliwalam nad Owcarkiem, tylko beskurcyja jest biala i ciezko byloby to zrobic tak, zeby nie wyszlo kiczowato…
http://alicja.homelinux.com/news/New_works/img_0716.jpg
Ale kto wie, czy jak sie nie nie przysiade, to i Podhalanskiego zgrabnie nie zrobie!
Pozdrowienia dla wszystkich w Budzie i – sursum corda! I naczej nie idzie…
P.S.A propos krasnoludkow, skrzatow i wszystkich ich odmian, my tu mamy wszystko, cala zaraze, jako ze ponad 200 nacji tu zyje i kazdy zjechal z tym bagazem w walizce, krasnoludkiem, gnomem, trollem i tak dalej. A ze tu zgoda powszechna panuje, krasnale i te pochodne zgodnie sie zbieraja pod kapeluszem muchomora i popijaja Smadne, jaki ktoremu pasuje. I tak powinno byc! Czego i wszystkim w Budzie zycze!
p.s. Jeszcze musze dodac, ze „my tu mamy wszystko” mialam na mysli Kraj Klonowego Liscia, Kanade, bo zauwazylam, ze przybylo nowych w Budzie, ktorzy niekoniecznie wiedza, skad nadaje 🙂
Czy te krasnoludki mają kontekst co do Kaczyńskich??
Do Alicji! Jakże miło,że jest ktoś, kto pamięta Piaskowego Dziadka.
Czy możesz mi zaśpiewać dalszą część? To zaczynało się jakoś tak:
„Dzieci,drogie dzieci,
W łóżeczkach czeka sen…”
I dalej to już czarna dziura,za pomoc z góry dziekuję.Postawię Ci Smadnego Mnicha,po którego mam tylko krok,za miedzę.
Do kapishona i Motylka!!
O Czarnym Motylu pisał Jan Długosz(nie chodzi o tego kronikarza)
Pisarz,poeta, taternik-zginął na Kościelcu,w książce „Komin Pokutników”
w opowiadaniu „Czarny Motyl”pisze,że czarny motyl oznacza,że w tej chwili
w górach umiera człowiek.
Do Lachecka
Ino ciekawo rzec: ten Piaskowy Dziadek wzrostem był równy dzieciom. A więc był mniejsy od dorosłego cłeka, ale jak na skrzata to – całkiem spory. Do sie to jednak wytłumacyć: Piaskowy Dziadek był NRD-owski. W NRD – jak wiadomo – sportowców śpikowało sie hormonami. Bidnego Piaskowego Dziadka widocnie tyz naśpikowali 🙂
Do Alecki
Ano … tak od pocątku świata sie dzieje, ze jest cas na śmiech i jest cas na smutek. Na scynście wiele mozemy zrobic po temu, coby tego pierwsego było jak najwięcej, a tego drugiego jak najmniej.
A swetr jest SAKRAMENCKO PIKNY! I poni Owcarkowej tyz straśnie sie spodoboł! No to mos, Alecko, scynście, ze spod Turbacza do Kanady daleko. Inacej wykrodłbyk Ci ten swetr, coby go doć poni Owcarkowej w prezencie 🙂
Wychodzi na to , że nie bez powodu , na naszym blogu pojawił się
Czarny Motyl. W/g nauk geologicznych,wszystko co jest Górą,będzie
doliną i vice – versa , tak więc ta piękna legenda,czy jak wolicie metafora
literacka okazała się być sprawdzalna w realnym życiu.
Chciałbym , wszystkim mieszkańcom Owcarkowej budy powiedzieć,że jestem dumny,iż znalazłem się w takim towarzystwie,jesteśmy chyba
jedynym blogiem,który autentycznie zapalił wirtualne świeczki — kłaniam
się nisko , czapką do ziemi „Profesorkowi” za wpis. Podejrzewam , że
nie było odważnego, aby powiedzieć to głośno,jest taka tendencja
niedopuszczania do świadomości przykrych wydarzeń.Znam to z własnych
doświadczeń,kiedy kilkanaście lat temu,w odstępie dwu miesięcy
chowałem Mamę i Ojca.Nie dopuszcza się do siebie już zaistniałych
złych wydarzeń,prawdziwy ból przychodzi póżniej i nie odchodzi,ciągle
wraca.Tak mi się to pokojarzyło z własnym życiem-przepraszam.
PS.Kapiszonkowi sprzedałem taką lekką „Damską”wersję „Czarnego
Motyla”-w końcu z damą trzeba jakoś tak delikatniej.
Do Lacha Sądeckiego!
Młody człowieku,co Wy tu ze wspomnieniami bajek? Nie za wcześnie na
dobranockowe pamiętniki? Kiedy ja byłem w wieku słuchacza bajek
to bajki w radio opowiadał p.Hilary Minc,Stefan Martyka i Wandzia Odolska.
Na szczęście posiadałem Babcię w wieku Matuzalemowym,jako że młodość
przeżyła za Caratu i trochę normalnych bajek znała , zdążyła też przekazać normalne bajkowe treści mojej Mamie–tak więc byłem odpowiednio zaszczepiony przeciw tym miazmatom głupoty jedynie słusznego itd.
A Piaskowy Dziadek? Toć to nic innego jak chytrze zakamuflowana indokrynacja młodego pokolenia,kto Wam Lachu Sądecki dał tyle
odwagi , aby z takim sentymentem wspominać NRD-owskie dobranocki??
Ale miło , że wspominasz , jeśli były warte wspomnień , to nie mogły
być takie nieprawomyślne.
PS.Ciekaw jestem czy ktoś kojarzy wymienione wyżej nawiska/prawdę mówiąc niegodne wymieniania,ale w takich czasach przyszło mi spędzać
bardzo młode lata/
Motylku, nazwiska ktore wymieniasz, pamietam z historii. Godne czy niegodne wymieniania, to niewazne – tylko dlaczego dodajesz, ze w takich czasach przyszlo Ci spedzac mlode lata, a Lacha sadeckiego i posrednio mnie ganisz za to, ze wspominamy jakas dobranocke z czasow naszych bardzo mlodych lat? Tobie wolno, a nam nie? My tez nie wybieralismy sobie czasow, w ktorych nam przyszlo sluchac bajek i dobranocek. Mgliscie pamietam te piosenke, nie pamietam w ogole zadnej postaci z tych dobranocek, tylko pare slow piosenki i melodie przede wszystkim, a po raz pierwszy sie dowiaduje, ze to jakas NRD-owska dobranocka i niegodnie ja wspominac. Pamietam Jacka i Agatke oraz Misia z okienka natomiast. Bardzo mozliwe, ze tez jakies wraze i propagandowe… jestem przekonana, ze nie spaskudzily mi charakteru. Jestem w miare porzadnym czlowiekiem, wydaje mi sie. Wady i owszem mam, ale wereda to chyba raczej nie jestem. Cienki musial byc ten propagandowy dziadek piaskowy, skoro mnie nie przekabacil na werede! Troszke dystansu do tych bajek, nikomu nie zaszkodzily 🙂
Motylecku ostomiyły!
I mnie sie widzi, ze my sie dobrali w ty owcarkowy budzie jak w korcu maku! Ale trza pedziec ze to zasługa Owcarka – ón jest wyjontkowy i przyciongo go siebie ludzi jak jaki magnes.
A co do bojek i inksych fantastycnych opowiadań – zodyn telewizor nie oddo tego świata krasnoludków i inksych stworzyń jak dziecienco wyobraźnia! Ludziska! Cytojcie bojki dzieciom!
No to mi się dostało od Motylka. To się sprawa rypła:przyznaję się więc,
że dziecięciem będąc,zostałem zwerbowany przez agenta Stasi o kryptonimie
Piaskowy Dziadek i zostałem TW albo nawet ZI.Dokładnie nie pamietam,
ale jeszcze słabo umiałem czytać.Parę lat później agenci KGB,Wilk i Zając
groźbami:”Nu pagadi!” wymusili na mnie współpracę.Z tajnymi służbami
Czechosłowacji współpracowałem poprzez Żwirka i Muchomorka oraz niejakiego Rumcajsa. Alicjo! Jacek i Agatka,Miś z okienka, Gąska Balbinka
też byli umoczeni. Tobie w Kanadzie to to mogą skoczyć,ale ja? Już zaczynam
czuć na sobie oddech panów K. A prokurator Z.ogłosi niebawem ujawnienie
ważnego agenta o kryptonimie Lach Sądecki.
Lachu! Nie jest żle,jak pójdziesz za „świadka koronnego” to nawet orderu
może się dorobisz.Musisz jednak przyznać,że po szczerym przyznaniu
się do winy,żyje Ci się lepiej .Kiedy Wszystkie Dzieci zTamtych Lat
przyznają się do współpracy tak jak i Ty, Swiat stanie się piękniejszy
i zapanuje powszechna szczęśliwość.Gwoli prawdy historycznej , to był
jeden agent-Miś z okienka -który zdecydował się zerwać współpracę
oświadczając publicznie w TV „A teraz drogie dzieci możecie mnie
w d..ę pocałować”-poszło w eter,nadawali na żywca.
Alicjo kochana,przepraszam zażarcie za żart, jeśli wzięłaś mój tekst
poważnie,to znaczy,że żart kupiony. Niestety,dopiero teraz oznajmia się nam w jakich czasach przyszło nam żyć,najśmieszniejsze jest to ,że
oceniają to ludzie , których wtedy na świecie nie było.Bierz przykład z
Lacha Sądeckiego,przebił mnie tą samokrytyką i autodenuncjacją tak dokładnie,że dech mi zaparło a szczęka opadła z podziwu-Brawo!!!
Co do „agentów z TV”, to teraz możemy się z tego tylko pośmiać. Będąc dzieckiem, szczerze nienawidziłam Jacka i Agatki. Zupełnie nie wiem dlaczego. Reszta jakoś wchodziła, może więc też poddałam się obcej indoktrynacji? (Żwirka i Muchomorka i Rumcajsa uwielbiam nadal 🙂 )
A może za parę latek powstanie jakaś metamorfoza „Brzydkiego kaczątka”? Patrząc na zapędy miłościwie nam panujących, całkiem możliwe.
Co do bajek z telewizora.. to całkowicie zgadzam się z Profesorkiem. Nic nie zastąpi książki i tych wypełzających z kątów strachów i innych czuwających nad maluchami stworków. A dziecięca wyobraźnia jest niewyobrażalna..
A za tę „damską” wersję Czarnego Motyla serdecznie Ci Motylku dziękuję (tzn. za to oszczędzanie mojej kruchej 😉 , kobiecej osobowości oczywiście). Ale jeśli wyjaśnienie Lacha Sądeckiego jest prawdziwe, no to niestety nadal nie wiem o co wtedy gaździnie chodziło. Że niby ja taka garaga jestem?
ps Cieszę się kochani, że tu znowu głośno się zrobiło. Bo chociaż gdzieś w środku nadal pusto, trzeba przecież trwać.
No prose! A jo do tej pory myślołek, ze jedynym dobranockowym agentem był miś Kolargol. Bo wkrótce po 13 grudnia roku pamiętnego zacęto go misiem Kolaborem nazywać 🙂
A ja pamietam Klub Myszki Miki!!
A moze to jednak byl „Misza Miki”…………..?
„padazdim,uwidim(hi,hi)!!
Pa,dobranoc-Ana
Motyl, juz ja Cie kiedys przyszpile za wpuszczanie w maliny, poczekaj! A szpilki mam do wyboru, do koloru 🙂
Alicjo!! Wpuszczanie w maliny dostarcza mi tyle radości,że warte jest
tej odrobiny obiecanego strachu, a zresztą ” strachy to na Lachy”
a co się paśmiałem to moje.Pa!!Pa!!
Owcarku
a może by tak nowy wpis? 🙂
Alicjo-przypomnij sobie jak skończyła Alina , wpuszczona w maliny
przez niejakiego J.Słowackiego. Ja przy tym panu to jestem mały
pikuś,a przyszpiliła mnie na tym blogu Olecka,więc może wystarczy
tego szpilkowania biednego motylka?Chociaż , wytrzymałem jedno
szpilkowanie, to wytrzymam i drugie.Różne są przyjemności w życiu
niefrasobliwego owada.
Morituri te salutant,Cesar!!!
Do postu # mysha_b
2006-11-21 o godz. 16:06
Za ?komuny? nasze rodzime leprekony mozna bylo spotkac, bo tu i owdzie zaklady szewskie byly i stukot szewskich mlotkow dalo sie slyszec – procz poniedzialkow, jak wszystkim wiadomo. Ale wraz z nastaniem IIIRP gdzies przepadly, mozna na nie trafic tylko sporadycznie, jak sie ma duzo szczescia – widac im nie sluzy.
W IV RP znów się pojawiają, nie jako szewcy ale zawsze coś, tylko kociołków nie chcą pokazywać spryciule.
Pozdrowionka.
A
Do postu # mysha_b
2006-11-21 o godz. 16:06
W IV RP znów się stworki pojawiają, nie jako szewcy ale zawsze coś, tylko kociołków nie chcą pokazywać spryciule.
Pozdrowionka.
A
Tu się zalęgły jakieś głodne leprekony i zjadły wpisy.
Coś mi się pomyliło! Wszystko w porządku.
no w danii tez sa takie, co sie „nisser” nazywaja… to sa skrzaty typowo bozonarodzeniowe, czy raczej grudniowomiesiacowe, bo tylko od 1 do 24 grudnia sie na strychu pojawiaja i rissengr?d (nasz zwykly polski ryz na mleku) jadaja… acha, i oczywiscie czerwone spiczaste czapki nosza, zeby sie do gwiazdora/sw. mikolaja/dziadka moroza, no.. tego od prezentow upodobnic, bo te niemadre dunczyki wierza, ze on na grenlandii mieszka, ale to juz nieskrzatowa rzecz… pozdrawiam serdecznie