Banszi (banshee)
Jak sie pedziało: „a”, to trza tyz pedzieć: „b”. A jak sie powie: „leprekon”, to trza tyz pedzieć:
„banszi”, mysle se, ze kozdy Irlandcyk sie z tym zgodzi. A ze pare miesięcy temu tak sie złozyło, ze opowiedziołek wom o leprekonak, to teroz nimo takiej mozliwości, cobyk o banszi mógł nie opowiedzieć. Cekołek ino na opodowiedniom okazje.
Ocywiście musiała to być irlandzko okazja. Pierwso była 17 marca – w Dzień Świętego Patryka. Ale w tym dniu akurat nie było mnie w chałupie, bo wracołek spod Wielkiej Krokwi. Teroz jest nowo okazja – właśnie jesteśmy w okolicak Dnia Leopolda Blooma!* Jo wiem, ze pon Bloom mo z banszi telo wspólnego, co pon Wokulski z nasym ostomiłym Smokiem Wawelskim, cyli ino to, ze z jednego kraju pochodzom. Ale w najblizsym casie lepsego pretekstu nie nojde. A jak sie nimo takiego pretekstu, jaki sie lubi, to sie lubi taki, jaki sie mo.
No więc dzisiok o banszi bedzie. Co to w ogóle znacy? Ano … som to tak naprowde dwa połącone irlandzkie słowa: „ban” i „szi”. Kapecke trudno mi pedzieć, co znacy to drugie, ale jak powiem, ze „duch”, to bedzie chyba dobrze, abo przynajmniej prawie dobrze. Natomiast „ban” to po prostu: „kobieta”. Przy okazji pewnie juz domyśliliście sie, skąd sie wzięło u nos słowo „baba”? Bo jo sie domyśliłek. Jak juz kiesik godołek, przed wiekami obecne tereny południowej Polski zamieskiwali Celtowie, cyli przodkowie dzisiejsyk Irlandcyków. No i widocnie roz jeden pra-Polak spytoł goscącego u nos pra-Irlandcyka:
– A powiedzcie no, panocku, jak bedzie po wasemu: kobieta?
Pech fcioł, ze zagadnięty pra-Irlandcyk był jąkałom i zamiast pedzieć: „ban”, zacął stękać:
– Ba … ba …
– Aha! Baba! – zawołoł pra-Polak. – Tyz piknie!
I tak sie juz u nos przyjęło. Ino cemu po góralsku „baba” brzmi zwycajnie, a po ceprowsku abo pogardliwie, abo lekcewaząco, abo zartobliwie? Tego jesce nie wiem. Moze sie kiesik dowiem, to wom powiem.
No, w kozdym rozie ta banszi to jest po prostu tako poni-duch. Od barzo dawna syćkie te ponie zawse były sakramencko smutne. I trudno coby nie były, skoro za zadanie miały przynosić ludziom wieści, ze ftoś wkrótce umre. Ale nie zawiadamiały o tym w taki zwycajny sposób, ze przychodziły do chałupy i godały: „Pokwolony! Eh … nimo co owijać w bawełne, złe mom wieści, barzo złe. Śmierzć dzisiok ku tej chałupie przydzie.” Nie, tak banszi nie robiły. One zblizały sie tamok, ka mieskoł cłek juz nad grobem stojący i zacynały straśnie zawodzić. No i jak w chałupie usłysano dochodzące z pola „Uuuu! Uuuu! Uuuu!”, to juz wiedziano: banszi wyje, o cyjejś śmierzci zawiadamio i nimo juz zodnego ratunku.
Godajom, ze te banszi zyjom teroz nie ino w Irlandii, ale tyz w Hameryce. Widocnie nieftóre z nik wroz z irlandzkimi emigrantami za Wielkom Wode sie wybrały. A moze po prostu fciały uwidzieć prowdziwyk Indian?
A cy w Polsce one som? No, skoro pra-Irlandcyki na nasyk ziemiak były, to pare tyk poń-duchów mogło sie i u nos zadomowić. Cy to znacy, ze jak usłysycie dziwne zawodzenie nie wiadomo skąd, to musicie spodziewać sie najgorsego? Kiesik pewnie tak było, ale teroz – nie wydoje mi sie. Nawet jestem pewien, ze nie! Cemu? A bo w 1999 rocku wyryktowano taki całkiem sympatycny filmicek „Waśnie w świecie baśni” („Magical Legend of the Leprechauns”). Byli tamok zwykli ludzie, były tyz skrzaty (właściwie leprekony, ale w polskiej wersji przetłumacono na skrzaty), były elfy i była jesce tako … Wielko Banszi. Domyślom sie, ze Wielko Banszi musi być wozniejso od syćkik pozostałyk irlandzkik poń-duchów. I wiecie, fto tamok w roli tej Wielkiej Banszi wystąpił? Jeśli nie widzieliście filmu, to chyba nie zgadniecie. Poni Whoopi Goldberg! Ta samo poni Whoopi Goldberg, co na całym świecie do łez rozśmiesała telewidzów i kinowidzów rolami w „Zakonnicy w przebraniu”, „Jumpin’ Jack Flashu”, a nawet w „Uwierz w ducha”, choć ten film akurat teoretycnie wcale śmiesny nie był. I właśnie ta hyrno aktorka komediowo jest teroz Wielkom Banszi! Nooo, to barzo wiele zmienio! Na lepse! Słuchojcie, od tej pory, jak usłysycie jakieś wycia nie wiadomo skąd i syćko bedzie wskazywało, ze to banszi, nie bójcie sie ani kapecke. Nic straśnego sie nie wydarzy. Teroz, za sprawom banszi Goldberg, wydarzyć sie moze ino coś barzo śmiesnego. Hau!
P.S. Ewaldzicka powitać! Nowego gościa w nasej budzie! Smadny Mnich dlo Ewaldzicka! 🙂
* Na wselki wypadek wyjaśniom, ze Dzień Leopolda Blooma (Bloomsday) to 16 cyrwca – dzień we ftórym dzieje sie akcja „Ulissesa” pona Dżojsa (no i jesce 17 cyrwca rano, kie – fto cytoł, ten wie – poni Molly Bloom barzo, ale to barzo duzo rozmyślała).
Komentarze
Chcę powtórzyć mój wpis z poprzedniego tematu, nie zauważyłem, że nowy pojawił się już w trakcie pisania.
@ Alicja
Ja miałem na myśli to, że poczta wysyłana z mojego adresu ?głównego? (na który, odpukać, nie otrzymałem w trakcie półtorarocznej historii ani jednego niechcianego listu!) gmail czasem trafia bezpośrednio do kosza, bądź spamu odbiorcy. I to wysyłana spod poziomu przeglądarki, bez załączników!
@ Owczarku
Dzienkuja za powitanie, trocha mie sie gupio zrobiło, żech sie najsamprzód nie powitoł. Naprawiom tyn feler i witom wszyskich!
Twój nowy wpis? Tak sobie właśnie dzięki temu uświadomiłem dwie rzeczy. Po pierwsze, od 3 lat przebywam w krajach celtyckich (najpierw Szkocja, teraz Irlandia) i jakoś nigdy się tą historią dogłębnie nie interesowałem (poza językiem Gaelic, w którym powiem parę rzeczy, głównie nieparlamentarnych i moją ulubioną knajpą ?Celts?). Otworzyłeś mi oczy. I tu punkt nr dwa? Teraz już wiem, skąd u mnie taka jakaś łatwość w kontaktach z autochtonami. Płynie we mnie krew celtycka, niechybnie. Albo jakiś duch we mnie wstąpił na tym Śląsku, bo czułem i czuję się jak u siebie? Taaak? Muszę trochę poczytać. Dziękuję!
Chcę powtórzyć mój wpis z poprzedniego tematu, nie zauważyłem, że nowy pojawił się już w trakcie pisania.
@ Alicjo:
Ja miałem na myśli to, że poczta wysyłana z mojego adresu ?podstawowego? gmail (na który, odpukać w nie malowane, nie otrzymałem w trakcie półtorarocznego korzystania ani jednego niechcianego listu…) czasem trafia bezpośrednio do kosza, bądź spamu odbiorcy. I to wysyłana spod poziomu przeglądarki, bez jakichkolwiek załączników…
@ Owczarku:
Dzienkuja za powitanie, trocha mie sie gupio zrobiło, żech sie najsamprzód nie powitoł. Naprawiom tyn feler i witom wszyskich z całygo syrca!
Twój nowy wpis.
Tak sobie właśnie dzięki temu uświadomiłem dwie rzeczy. Po pierwsze, od 3 lat przebywam w krajach celtyckich (najpierw Szkocja, teraz Irlandia) i jakoś nigdy się tą historią dogłębnie nie interesowałem (poza językiem Gaelic, w którym powiem parę rzeczy, głównie nieparlamentarnych i moją ulubioną knajpą ?Celts?). Otworzyłeś mi oczy. I tu punkt nr dwa? Teraz już wiem, skąd u mnie taka jakaś łatwość w kontaktach z autochtonami. Płynie we mnie krew celtycka, niechybnie. Albo duch jakowy we mnie wstąpił na tym Śląsku, bo czułem i czuję się jak u siebie?
Taaak? Muszę trochę poczytać. Dziękuję!
Pozdrawiam!
No cóż, nie mogę powtórzyć mojego wpisu który dodałem do poprzedniego tematu. Blokuje mnie ta cholerna maszyna, że niby zdublowane 😉
W każdym bądź razie pozdrawiam wszystkich serdecznie, Tobie Owczarku dziękuję, a za co – o tym w moim ostatnim wpisie do poprzedniego tematu 😉
Pozdrawiam
Ojojojoj… Czyżby anty-spam nie działał, czy jak? Przepraszam za bałagan, ale widzę że cztery wpisy teraz będą z rzędu… Cosik sie pokiełbasiło, Panie Gospodarzu…
Mrrrał!
Zanim skomentuję, najpierw zobowiązania…
Profesorku trzymaj się!
Bonzaj!!!
…
Mrrrał!
Nie udało się 🙁
Ale nie wszystko stracone 😉
Plan B!!!
(dla niecierpliwych od razu wynik planu C poniżej)
➡ http://eeetaaam.blox.pl/2007/06/Parada-Smokow.html
Urraaa!!!
…
W imieniu i z upoważnienia Profesorka
Parada Smoków (część 1)
Jakisi cas temu nazod odbyła sie w Krakowie urocystość na ceść syćkik smoków, ftórom nazwali Paradom Smoków. Oczywiście , kie sie ino Wawelok zwiedzioł, ze tako impreza na mieście sie organizuje, spokoju mi nie dawoł, ino myncył i myncył, coby z nim sie na tom parade wybrać, ocywiście w starym, sprowdzonym przebraniu Ale jo sie twardo uporłek i godołek, ze nic dobrego z kolejny wyciecki na miasto nie przyjdzie
– Ale jo bede grzecny! – zapewnioł mnie Wawelok
– Nic z tego. Nika nie pójdziemy. Ty moze i bedzies grzecny, ale jo za inksyk ludzi ręcyć nie moge. Niek Cie jakiesi dzieciska rozpoznajom i bedzie kóniec. Tamuk bedom syćkie telewizje i syćkie rozgłośnie radiowe, no, moze poza jednom. Kieby Cie ludziska rozpoznali, zaroz w nojblizsym serwisie informacyjnym bełaby o tym wzmianka!
– Eee, tam, od razu mieliby mnie rozpoznawać! – próbowoł mnie przekonać. – Przeca róźnistyk smoków bedzie tamuk cało masa!
– Nie pójde z Tobom i ślus!
– Nie pójdzies?
– Nie!
– Dobrze! – zacioł sie w sobie
– Co znacy dobrze? – zapytołek
– Pójde na tom impreze som! – zagroził
– Haha! – zaśmiołek sie. – Juz widze, jak pójdzies som. Przeca sie zgubis za nojblizsym rogiem!
– Nie wierzys mi, Profesorku? No to sie przekonos!
Kruca, zabrzmiało to groźnie. Jesce rzecywiście pójdzie som i wte dopiyro narobi bigosu. No i co miołek robić?
– Dobra! Wygrołeś. Pójdziemy oba, ino na moik warunkak. I to musis mi obiecać!
– Zgoda! – wykrzycoł z radościom
– Najsampierw nie mozes sie beze mnie nika rusyć.
– Dobra.
– Poza tym jo bede musioł zabrać na Parade Małego Profesorecka. Kie juz z nim obejde, dopiyro przyjde po Ciebie. Musis cierpliwie cekać
– A nie mozes zabrać Małego Profesorecka z nami? – zapytoł – Przeca sie chyba mnie nie boi?
– Ón sie mało cego boi. Rozchodzi mi sie o to, ze w przypodku jakisi przygody, bede musioł miec obydwók wos na oku, a to dlo mnie za duzo.
No i tak my pogwarzyli na pore dni przez Paradom. Syćkie plany wziny w łeb, bo w dzień Parady w Krakowie loło jak z cebra. O tym, coby z dzieckiem iść na miasto, nie beło mowy. Bołek sie ino, ze Wawelok pójdzie som, zniecierpliwiony mojom nieobecnościom. Śledziłek syćkie telewizyjne doniesienia z Krakowa, ale nic nie godali o znalezieniu Smoka Wawelskiego. Doniesień internetowyk nie sprowdzołek, bo jako syćkim wiadomo, jesce nie miołek na cym ik sprowdzać.
Na drugi dzień pogoda poprawiła sie na telo, ze mozno beło na miasto sie wybrać. No to najsampierw obleciołek wystawy z synkiem, a kie juz syćko pooglondoł poseł z Poniom Profesorkowom ku chałupie, a jo posedłek ku Smokowi.
Zniecierpliwiony beł straśnie, ale obietnicy dotrzymoł, nika som sie nie wybroł. Wytłumacyłek mu dlocego mnie wcora nie beło, poprawiłek mu kostium, ftóry juz mioł na sobie (wiadomo – frendzle z bibuły, błyskawicny zomek i copka krakuska) i my pośli.
W drugi dzień imprezy przemarsu smoków juz nie beło, za to beł festyn, akuratnie na wiślanyk bulwarak pod smocom jamom. Cyli mielimy blisko. Nawet, kruca, za blisko.Ludzisków sie telo krynciło w te i nazod, ze musielimy dobrom kwile cekać, coby wyleźć z jamy niezauwazonymi. Ale wreście sie udało.
Parada Smoków (część 2)
Słuchojcie! Cego tamuk na tym festynie ne beło! I obwarzanki, i lody, i wata cukrowo, ftórom Wawelok koniecnie musiol spróbować. Ocywiście musioł od razu jakisi numer wykryncić i o mało co nie wywrócił masyny do ryktowanio waty, kie sie nogle obrócił i ogonem jom zahacył. Jo juz miołek dość i jak dlo mnie, wyciecka mogła sie juz skóńcyć. Ale gdzie tam! To beł dopiyro pocątek! Ale na razie nic, poślimy dali.
A dali beł wyryktowany średniowiecny festyn. Chłopy tłukli sie miecami, a baby warzyły cosi w średniowiecnyk gornkak. Wawelok, kie to uwidzioł, zacon głośno komentować, ze stroje som nie takie jak trza, bo w średniowiecu ludziska ubirali sie zupełnie inacy. Na to jedyn Pon, musi naucyciel historii, zapytoł z ciekawościom Waweloka: A skąd Pan to wie?, ale Smok nie udzielił odpowiedzi, bo my uciekli w tłum.
Beły jesce karuzele dlo dzieci, na ftóryk Smok fcioł koniecnie pojeździć i budki z piwem, ftórego fcioł koniecnie spróbować. Na jednom i drugom prośbe odpowiedziołek przecąco, i zacąłek go ciągnąć w strone Smocy Jamy. W pewny kwili Wawelok zacon bacnie pozirać na jednego wielkiego balona o kstałcie smoka, ftóry unosił sie nad ludziskami. Balon beł uwionzany na śpagacie, co go trzymoł jedyn chłop. W jedny gorści trzymoł śpagat, a w drugi trzymoł plastikowy kufel z piwem. Wawelok do reśty zgłupioł, bo sie odezwoł do tego balona w swoim języku. A mnie syćkie włosy dęba stanyły, bo tyn balon Wawelokowi odpowiedzioł! Godali cichuśko, tak ze ino słyseli to óni sami, jo i tyn chłop z piwem, ftóry zblodł tak samo jak jo i o mało co sie nie udławił.
Parada Smoków (część 3)
Okozało sie, ze tyn balon, to jes Brix, smok mieskający na stałe w Irlandii, ftóry kie sie ino zwiedzioł, ze w Krakowie odbywo sie Parada Smoków, namówił swojego kamrata, pona Dżona Obriena (to tyn od śpagata i piwa) na odwiedziny nasego miasta i udział w ty imprezie. Wymyślił se, ze dlo bezpieceństwa, coby sie ludziska nie poznali, bedzie udawoł balon napompowany jakimsi gazem lzejsym od powietrza i bedzie lotoł pore metrów nad ziemiom, a do łapy przywiąze se śpagat, ftóry Dżon Obrien bedzie trzymoł w gorści. Dali okozało sie, ze juz dwa dni siedzom w Krakowie i ze piyknie im sie maskarada udawała, dopóki nie spotkali Waweloka i mnie. Oba smoki były przescynśliwe z tak nieocekiwanego spotkanio. My z Dżonem byli kapecke mniej scynśliwi i dlotego zaproponowołek, coby my sie jak nojprzyndzy przenieśli do smocy jamy. Smoki oponowały, ale jo wziołek Waweloka pod ramie, Dżon sarpnoł Brixa za śpagat i wnet siedzielimy bezpiecnie w smocy grocie.
Co beło dali mozecie se wyobrazić.
Parada Smoków (część 4)
Zapasy Smadnego Mnicha zostały mocno nadsarpnięte, bo obydwóm gościom to piwo barzo smakowało. Smoki se gwarzyły o swoik sprawak, a jo godołek z Dżonem o nasyk sprawak. Wysło na to, ze Dżon poznoł Brixa w podobnyk okolicnościak jak jo Waweloka, ino ze juz dziesięc roków temu nazod. Od ty pory som kamratami nierozłącnymi. Mieskajom w chrabstwie Offaly, na zachód od Dublina.
Parada Smoków (część 5)
Ocywiście piyknie do siebie zaprasali, coby my ze Smokiem na irlandzkie piwo przylecieli.
Parada Smoków (część 6)
Późno w nocy już było, kedy wreszcie się z nimi pożegnali.
Jak ino wyśli, Wawelok zacon mnie namawiać, coby my sie do Irlandii wybrali…
Mrrrufff!
W całości i bez zniekształceń można zobaczyć tu:
➡ http://eeetaaam.blox.pl/2007/06/Parada-Smokow.html
A ja wreszcie sobie spokojnie poczytam 🙂
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
Blejkocicku!
Wielkie podzienkowania!
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Opowiesci_ze_Smoczej_Jamy/24.Parada%20Smokow.html
O cholera. Otwieram drzwi do Budy i za każdym razem trafiam na wczorajszy wpis.
Nawet sie wpisałam z rozpędu, bo nie zauważyłam, że to Wczorajsze. Teraz chcę podać sznureczek, znowu laduję pod wczorajszymi wpisami. Cuda?
Nooo, Profesorku, nareszcie! 🙂 Ucieszyła mię wielce ta opowieść i humor mi się poprawił! 🙂 🙂 🙂
Gosicku!
Ciesem sie ogromnie! 🙂 🙂 🙂
Alicjo, wysłałam Ci list, teraz poczytam sobie. 🙂
Uuuu! Uuuu! Uuuu! – tak u mnie w kominach często wyje (XII piętro pod dachem), czasem spać nie daje. Teraz już wiem, czemu się nie boję, bo to banszi Goldberg, jakże można się bać?
Ileż to spraw Owczareczku rozjaśnisz biednemu człekowi. Od razu lepiej się czuję w opisanym przez Ciebie świecie. Dzięki, pieseczku. 🙂
Profesorecku, tak zem myślała, że pewnie za dużo znaków na jeden wpis. To jest nowa strona Polityki i jest ciągle modernizowana. Na blogu u Pani Dorotecki objawiła się taka osoba, która lubi dużo mówić, kiedy zwiastuje, że krótko, bo nie ma czasu. Ona wypowiadała się w kilku kawałkach, myślałam, że może coś z osobą jest, teraz myślę, że ona wcześniej skojarzyła, że ograniczono ilość znaków w komentarzu. Jak widać gadułom to nie przeszkadza.
Pozdrawiam Cię piknie i poczytam sobie teraz smocy opowiesci.
Odpisałam Ci z cogeco, mt7. W sumie dobrze, że coś działa 🙂
Powiadasz, ze ilość znaków? Spróbuję tu wkleić cały tekst Profesorka, a co mi szkodzi…
Jakisi cas temu nazod odbyła sie w Krakowie urocystość na ceść syćkik smoków, ftórom nazwali Paradom Smoków. Oczywiście , kie sie ino Wawelok zwiedzioł, ze tako impreza na mieście sie organizuje, spokoju mi nie dawoł, ino myncył i myncył, coby z nim sie na tom parade wybrać, ocywiście w starym, sprowdzonym przebraniu Ale jo sie twardo uporłek i godołek, ze nic dobrego z kolejny wyciecki na miasto nie przyjdzie
– Ale jo bede grzecny! – zapewnioł mnie Wawelok
– Nic z tego. Nika nie pójdziemy. Ty moze i bedzies grzecny, ale jo za inksyk ludzi ręcyć nie moge. Niek Cie jakiesi dzieciska rozpoznajom i bedzie kóniec. Tamuk bedom syćkie telewizje i syćkie rozgłośnie radiowe, no, moze poza jednom. Kieby Cie ludziska rozpoznali, zaroz w nojblizsym serwisie informacyjnym bełaby o tym wzmianka!
– Eee, tam, od razu mieliby mnie rozpoznawać! – próbowoł mnie przekonać. – Przeca róźnistyk smoków bedzie tamuk cało masa!
– Nie pójde z Tobom i ślus!
– Nie pójdzies?
– Nie!
– Dobrze! – zacioł sie w sobie
– Co znacy dobrze? – zapytołek
– Pójde na tom impreze som! – zagroził
– Haha! – zaśmiołek sie. – Juz widze, jak pójdzies som. Przeca sie zgubis za nojblizsym rogiem!
– Nie wierzys mi, Profesorku? No to sie przekonos!
Kruca, zabrzmiało to groźnie. Jesce rzecywiście pójdzie som i wte dopiyro narobi bigosu. No i co miołek robić?
– Dobra! Wygrołeś. Pójdziemy oba, ino na moik warunkak. I to musis mi obiecać!
– Zgoda! – wykrzycoł z radościom
– Najsampierw nie mozes sie beze mnie nika rusyć.
– Dobra.
– Poza tym jo bede musioł zabrać na Parade Małego Profesorecka. Kie juz z nim obejde, dopiyro przyjde po Ciebie. Musis cierpliwie cekać
– A nie mozes zabrać Małego Profesorecka z nami? – zapytoł – Przeca sie chyba mnie nie boi?
– Ón sie mało cego boi. Rozchodzi mi sie o to, ze w przypodku jakisi przygody, bede musioł miec obydwók wos na oku, a to dlo mnie za duzo.
No i tak my pogwarzyli na pore dni przez Paradom. Syćkie plany wziny w łeb, bo w dzień Parady w Krakowie loło jak z cebra. O tym, coby z dzieckiem iść na miasto, nie beło mowy. Bołek sie ino, ze Wawelok pójdzie som, zniecierpliwiony mojom nieobecnościom. Śledziłek syćkie telewizyjne doniesienia z Krakowa, ale nic nie godali o znalezieniu Smoka Wawelskiego. Doniesień internetowyk nie sprowdzołek, bo jako syćkim wiadomo, jesce nie miołek na cym ik sprowdzać.
Na drugi dzień pogoda poprawiła sie na telo, ze mozno beło na miasto sie wybrać. No to najsampierw obleciołek wystawy z synkiem, a kie juz syćko pooglondoł poseł z Poniom Profesorkowom ku chałupie, a jo posedłek ku Smokowi.
Zniecierpliwiony beł straśnie, ale obietnicy dotrzymoł, nika som sie nie wybroł. Wytłumacyłek mu dlocego mnie wcora nie beło, poprawiłek mu kostium, ftóry juz mioł na sobie (wiadomo – frendzle z bibuły, błyskawicny zomek i copka krakuska) i my pośli.
W drugi dzień imprezy przemarsu smoków juz nie beło, za to beł festyn, akuratnie na wiślanyk bulwarak pod smocom jamom. Cyli mielimy blisko. Nawet, kruca, za blisko.Ludzisków sie telo krynciło w te i nazod, ze musielimy dobrom kwile cekać, coby wyleźć z jamy niezauwazonymi. Ale wreście sie udało.
Słuchojcie! Cego tamuk na tym festynie ne beło! I obwarzanki, i lody, i wata cukrowo, ftórom Wawelok koniecnie musiol spróbować. Ocywiście musioł od razu jakisi numer wykryncić i o mało co nie wywrócił masyny do ryktowanio waty, kie sie nogle obrócił i ogonem jom zahacył. Jo juz miołek dość i jak dlo mnie, wyciecka mogła sie juz skóńcyć. Ale gdzie tam! To beł dopiyro pocątek! Ale na razie nic, poślimy dali.
A dali beł wyryktowany średniowiecny festyn. Chłopy tłukli sie miecami, a baby warzyły cosi w średniowiecnyk gornkak. Wawelok, kie to uwidzioł, zacon głośno komentować, ze stroje som nie takie jak trza, bo w średniowiecu ludziska ubirali sie zupełnie inacy. Na to jedyn Pon, musi naucyciel historii, zapytoł z ciekawościom Waweloka: A skąd Pan to wie?, ale Smok nie udzielił odpowiedzi, bo my uciekli w tłum.
Beły jesce karuzele dlo dzieci, na ftóryk Smok fcioł koniecnie pojeździć i budki z piwem, ftórego fcioł koniecnie spróbować. Na jednom i drugom prośbe odpowiedziołek przecąco, i zacąłek go ciągnąć w strone Smocy Jamy. W pewny kwili Wawelok zacon bacnie pozirać na jednego wielkiego balona o kstałcie smoka, ftóry unosił sie nad ludziskami. Balon beł uwionzany na śpagacie, co go trzymoł jedyn chłop. W jedny gorści trzymoł śpagat, a w drugi trzymoł plastikowy kufel z piwem. Wawelok do reśty zgłupioł, bo sie odezwoł do tego balona w swoim języku. A mnie syćkie włosy dęba stanyły, bo tyn balon Wawelokowi odpowiedzioł! Godali cichuśko, tak ze ino słyseli to óni sami, jo i tyn chłop z piwem, ftóry zblodł tak samo jak jo i o mało co sie nie udławił.
Okozało sie, ze tyn balon, to jes Brix, smok mieskający na stałe w Irlandii, ftóry kie sie ino zwiedzioł, ze w Krakowie odbywo sie Parada Smoków, namówił swojego kamrata, pona Dżona Obriena (to tyn od śpagata i piwa) na odwiedziny nasego miasta i udział w ty imprezie. Wymyślił se, ze dlo bezpieceństwa, coby sie ludziska nie poznali, bedzie udawoł balon napompowany jakimsi gazem lzejsym od powietrza i bedzie lotoł pore metrów nad ziemiom, a do łapy przywiąze se śpagat, ftóry Dżon Obrien bedzie trzymoł w gorści. Dali okozało sie, ze juz dwa dni siedzom w Krakowie i ze piyknie im sie maskarada udawała, dopóki nie spotkali Waweloka i mnie. Oba smoki były przescynśliwe z tak nieocekiwanego spotkanio. My z Dżonem byli kapecke mniej scynśliwi i dlotego zaproponowołek, coby my sie jak nojprzyndzy przenieśli do smocy jamy. Smoki oponowały, ale jo wziołek Waweloka pod ramie, Dżon sarpnoł Brixa za śpagat i wnet siedzielimy bezpiecnie w smocy grocie.
Co beło dali mozecie se wyobrazić.
Zapasy Smadnego Mnicha zostały mocno nadsarpnięte, bo obydwóm gościom to piwo barzo smakowało. Smoki se gwarzyły o swoik sprawak, a jo godołek z Dżonem o nasyk sprawak. Wysło na to, ze Dżon poznoł Brixa w podobnyk okolicnościak jak jo Waweloka, ino ze juz dziesięc roków temu nazod. Od ty pory som kamratami nierozłącnymi. Mieskajom w chrabstwie Offaly, na zachód od Dublina.
Ocywiście piyknie do siebie zaprasali, coby my ze Smokiem na irlandzkie piwo przylecieli.
Późno w nocy już było, kedy wreszcie się z nimi pożegnali.
Jak ino wyśli, Wawelok zacon mnie namawiać, coby my sie do Irlandii wybrali?
Mam uczucie Deja vu, ja już widziałam identyczny tekst:
Blejk Kot pisze:
Mrrrufff!
W całości i bez zniekształceń można zobaczyć tu:
http://eeetaaam.blox.pl/2007/06/Parada-Smokow.html
tylko kiedy?
OJ!!!
Profesorku!!! Pospieszyłam się i nie wpisałam „Profesorek pisze:”, ale mam nadzieję, że mi wybaczysz – a i tak wszyscy wiedzą, kto jest autorem.
Hm. Wkleiło się. Czyli to nie liczba znaków. Cholera z tymi komputrami, durne to jakieś… Raz tak, raz siak.
No to ja nic nie rozumiem. 😯
Ha, Ha, Ha. Zniknął mi wpis. 🙂 🙂 🙂
Pisałam do Alicji, że ta przesyłka doszła w dobrej formie i nie wylądowała w koszu.
Dalej powiesiłam psy na poczcie gazety, że Alicję i codzienny dziennik NBP-u umieszcza w koszu, a różnorakie seksualne oferty ładuje do mojej skrzynki. Użyłam paru rzeczowników związanych z tymi ofertami i mi hi, hi, hi, wyrzuciło.
Przyzwoitkę mają automatyczną. 🙂
Nie wiem, czy teraz przejdzie, wszak słowo na s..x jest. 😀
A tu Ci jeszcze napiszę, że z sadzonkami tak mam, że jak mi bardzo zależy, to nic nie wychodzi (widocznie zagłaszczę na śmierć), jak wetknę byle gdzie, najczęściej do dzbana z wodą i zapomnę, to się ukorzenia bujnie. 😀
No to proszę, przesyłaj.
Posiejemy. 🙂
Sluchajcie nie ma co tu duzo rozumiec!!Przecie dzisiaj podawali,ze w Belgii pojawili sie,no jak ich tam zwa,o UFO 😉 I to ich sprawka,ze maszyny dzisiaj warjuja,ot co 😀
Wazne,ze mamy nowy felieton owcarka-i teraz wszystko jasne,ze baby duchy to smiesznoty takie,jak pani Goldberg.Swiat od razu zrobil sie piekniejszy 😆
A i powiastka o Smoku Waweloku tyz pikna.Za jego sprawa,tzn profesorka i Waweloka,stalo sie w budzie bardzo „jarmarcznie”,cyrkowo prawie i fajno jest.Pozdrawiam wszystkich i zycze dobrej nocki.
Mrrrał!
To już na spokojnie 8)
Jak mieszkałem na wsi, to w pobliskim zagajniku pomieszkiwały z nami hmmm… sąsiadki.
Ja tam właściwie nic do nich nie miałem (chociaż teoretycznie konkurencja) ale gdy przyjechał ktoś obcy, zwłaszcza na nocowanie, to ubaw był niezły 😆
Bo te sąsiadki bardzo lubiły sobie w nocy ostro pohuczeć, co gości, a zwłaszcza kobiety, przyprawiało o palpitację serca…
Tymczasem domownikom owe „Uuuu! Uuuu! Uuuu!” absolutnie nie przeszkadzało. Ot, po prostu taki klimacik.
Ale czy to miało coś wspólnego z Banszi?
Eeee. Chyba nie. A już na pewno nie dla mnie 😀
➡ mt7
Co znaczy ‚tylko kiedy’ 😯
Przecie już widać!
➡ Alicjo!
Tu jest to magiczne zdanie, którego nie da się wpisać na TYM blogu
http://ludzie.gazeta.pl/blejk_kot/0,0.html
Kiego czorta nie wchodzi?
Nie wiem 😐
Pozdrrrawiam
I dobrrranoc
Blejk Kot
Cieszę się z dwu powodów:
Profesorek i Wawelok–co ja będę mówił???????? 😀 😀 😀
Kapishon-ma rację z tym podglądactwem,tylko zapomina,że to jest
karalne w KK naszej Rzeczpospolitej,niech się boi Ziobra,ja tam nic
nie będę mówił,bom zadowolony z powrotu 😀
A dziś po ulewach w Łodzi, Profesor,doktor shabilitowany,magister i inzynier inżynierii wodnej tłumaczył,że kanalizacja, wody opadowej
nie odbiera / a co,bez podatku,za darmo?/ bo woda na kratki ściekowe
nanosi śmieci i one , te kratki się zatykają. Tak mnie to jasne tłumaczenie
w TV poraziło,że do tej pory siedzę jak porażony i z podziwu wyjść nie jestem w stanie 😀 😀 😀
Mrrrał!
Ajajaj.. nie ten link.
Miało być
➡ http://eeetaaam.blox.pl/2007/06/Parada-Smokow.html#ListaKomentarzy
Pardąsik 🙂
Blejk Kot
Witojcie! Jesce nie przecytołek dokładnie komentorzy do poprzedniego wpisu (ale jutro juz to zrobie!), uwidziołek jednak, ze Kapisonecka jest na scynście cało i zdrowo! Uffff! Całe scynście! Bo juz zacąłek sie bać, ze cosi złego jej sie przytrafiło.
Do Ewaldzicka
No, z tom kulturom celtyckom to i jo mom conieco do nadrobienia. Teroz na przykład przybocyła mi sie irlandzko piosnka o diasku pochowanym w Kilarney (Some say the devil is dead and burried in Kilarney / Other say he rose again and joined the British Army).
Skoci skąpi nie som? Hmmm … to znacy, ze to psy takom renome im wyryktowały. Za cienko scekały i syćka odwiedzający Skocje myśleli, ze to z niedozywienia.
„Przepraszam za bałagan, ale widzę że cztery wpisy teraz będą z rzędu? ”
Eee, nic sie nie stało, Ewaldzicku. Chyba kozdemu bywalcowi nasej budy co namniej roz cosi sie kiełbasiło z wpisami 🙂
Do Blejkocicka
Właśnie myślołek o tym, coby Profesoreckowi poradzić, coby swom opowieść na odcinki podzielił. Widze, ze juz nie muse 🙂
Do Profesorecka
Smoca opowieść jak zwykle pikno! A ze względu na irlandzki akcent to chyba nawet lepiej, Profesorecku, ze ukazała sie pod tym wpisem, a nie pod poprzednim?
Ocywiście muse wartko docytać do końca 🙂
Do Alecki
„Otwieram drzwi do Budy i za każdym razem trafiam na wczorajszy wpis”
To sprawka banszi! Pedziołek, ze teroz tyk banszi to ino śpasy sie trzymiom 🙂
Do Gosicki
” Ucieszyła mię wielce ta opowieść i humor mi się poprawił!”
Zwłasca po tak długim poście na wieści od Profesorecka i Waweloka 🙂
Do EMTeSiódemecki
„Uuuu! Uuuu! Uuuu! – tak u mnie w kominach często wyje”
Rozumiem, ze nifto po tym wyciu nie umiero? Cyli to ino potwierdzo, ze wycie banszi juz nic złego nie wrózy!
A jesce nawiżaując do tego, co cym poni Dorotecka napisała tutok:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=15#comment-279
U mnie to jest tak, ze jo swój wpis śle meilem do redakcji Polityki (od jakiegoś casu konkretnie do poni Agnieszki) i zazwycaj następnego dnia rano wpis juz widać. Na komentorze zodnego wpływu nimom. Zreśtom w sytuacji, kie zwykle nad komentorzami mógłbyk posiedzieć ino wiecorem – a i to nie w kozdy – powierzanie mi moderacji komentorzy nie miałoby sensu 🙂
Do Anecki
„A i powiastka o Smoku Waweloku tyz pikna.”
Pewnie ze pikno! A kieby rzecywiście Wawelok do Irlandii sie wybroł, to fto wie? Moze po drodze bedzie przelatywoł nad Twojom chałupom, Anecko? 🙂
Do Motylecka
„do tej pory siedzę jak porażony i z podziwu wyjść nie jestem w stanie”
I nawet TzM nie jest w stanie wyprowadzić Cie z tego porazenia, Motylecku? 🙂
Piesku, szczesliwego Bloomsdaya! Obchodze go od kilku dekad. A pani Molly rzeczywiscie dala koncert. Czytalam go jeszcze zanim dotarlam do samego Ulissesa – jak go w Dialogu (albo w Twrczosci?) pan Slomczynski zamiescil. Znam tylko jedna osobe, ktora Bloomsday swieci. No i teraz Psa.
„Tylko kiedy?” odnosi się do mojego deja vu.
Kiedy wcześniej widziałam identyczny tekst?
Śniło mi się coś?
Późno w nocy juz beło, kie wreście sie z nami…
to ostanie słowo nie podoba się automatycznej przyzwoitce.
Ale dlaczego?
… a cholera wie, mt7 🙂
Powitać w upalny sobotni poranek. Zar się z nieba leje a cłek musi iść do roboty nadrabiać zaległości . 🙁
Alicjo, podesłałam Ci do mojej skrzyneczki kilka fotek pod wspólym hasłem „kotów się nie pierze”-mamy w Budowej Galerii szufladkę pt. Koty, prawda? :).
Do kotów Budowych: zdjęcia mogą się wydać wam trochę drastyczne, ale powiedzcie mi: czy koty naprawdę nie znoszą kąpieli? Koleżanka ma kota,który wskakuje do wanny w czasie kąpieli i trzeba łazienkę przed nim zamykać… :D.
Ojej, Owcarku co Ty na to ze niektore koty lubia kapiel? Bo ze pija wode to tak, ale zaraz kapac sie?
Owczarjy bylam w tamtym dawnym blogu i Ci zostawilam pod notatka slowko.
Wszystkim zycze wspanialego weekendu 🙂
Mój wskakiwał na brzeg wanny i asystował, czasami moczył łapy, ale nie wskakiwał. Parę razy musiałam go uprać w jego długim życiu, bo nie miałam dość siły charakteru, żeby przymusić go znoszenia wyczesywania perskiej sierści.
Nie lubię nikogo do niczego przymuszać.
Rany julek, ale tu jest rozrzut tematyczny 😀 , ani się połapać. No ale znalazłem kolejne dwie osoby, które czytały Ulissesa. To wesołego święta! 😀
Witajcie,
u nas leje,ze pora pletwy szukac!!!
A propos kotow-moj kocur cierpliwie znosil kapiel,zwlaszcza wtedy,gdy pchly po nim harcowaly.Ale dobrowolnie do wanny nigdy sie nie pchal 😀
Zycze dobrego odpoczynku i chlodnego zefirka,tym ktrym baaaaardzo goraco!!
Tymczasem.
Ps.A lecacego do Irlandii Waweloka bede wypatrywac,a jakze Owcarku 😆
Hoko, bo my sobie gawędzimy o tym i owym, przy Smadnym Mnichu w budzie owczarkowej.
Dzien dobry!
Dobrze, ze dzisiaj Bloomsday, a nie doomsday. Banszi nie wyje, ale chipmunk czymś zaniepokojony wrzeszczy od świtu na tych swoich ostrzegawczych wysokich „c”, aż mnie obudził. To jest bardzo przenikliwe, niestety.
Powitać Hoko. A 27 stron Ulisessa się nie liczy? Bo dalej mi nie szło 🙂
U mnie pogoda wyśmienita już 3 dzień – zapowiada się gorący dzień jak wczoraj, ale w nocy było przyzwoite 14C i nawet teraz jest fajny chłodek.
Zaraz zajrzę do skrzynki, może trza będzie suszyć te nieszczęsne koty…
Ojej! Ostrzegam, będą drastycne momenty!
http://alicja.dyns.cx/news/Galeria_Budy/ZOO/Koty/Kotow_sie_nie_pierze/
W samo południe upał nie do wytrzymania . Klienci poszli nad wodę lub wyjechali na wieś . Zrobiłem kilka obrazów. Kanarek kąpie się w basenie . Środek lata tej wiosny. Zaraz jadę do domu chłodzić swoje zwoje pod prysznicem.
Alicja: a pewnie, że się liczy! 🙂 Zaraz sprawdzę, co tam jest na tej dwudziestej siódmej stronie…
A to paskudy jaikieś! Wrrrrrrrrr! Nad kocimi się znęcają!
Zależy, jakie wydanie, Hoko. Moje jest z Penguin Books 1986.
I tu jest ta strona 27:
http://alicja.dyns.cx/news/Galeria_Budy/Ulysses.jpg
Być może, że to „pluterperfect imperturbability” mnie zniechęciło:)
Książka albo mnie wciągnie (zwykle do 30-tej strony daję szansę) albo nie, i podejrzewam, że wszyscy tak mają. Kałużyński nie mógł się nachwalić Ulissesa, dzięki niemu sięgnęłam. Może jak podrosnę, to jeszcze wyjdę za tę 27-mą stronę, nie mówię „nie!” 🙂 Ale katować się też nie będę bez potrzeby.
Niech żyje Bloomsday!
Muzyczne ilustracje do wpisu Owcarka 😀
Niejaki Henry Cowell, kompozytor amerykański znany z gmerania w fortepianie, napisał w 1925 r. utwór „The Banshee”. Można o nim poczytać tu: http://rgable.typepad.com/aworks/2004/12/the_banshee_192.html
a na dole wpisu znajduje się MP3, z którego można amerykańskiej Banszi posłuchać! Gra się to bezpośrednio na strunach fortepianu 🙂
A Chick Corea nagrał kiedyś pikną płytę „The Leprechaun”.
P.S. Na Bloomsday właśnie się wybrał mój kolega Piotr Paziński (naczelny miesięcznika „Midrasz”), autor świetnego (wydanego już) doktoratu o „Ulissesie” pt. „Labirynt i drzewo”. Miłośnikom Joyce’a polecam.
Straszne dźwięki. Mnie się wydaje, że one Banszi raczej smutne są niż straszne. 🙂
Wszystkim wielbicielom Ulissesa wesołego Bloomsday! 😀
Co Wom powiym, to Wom powiym, ale Wom powiym…
Ciepło!
A kie jes ciepło, to cym sie ludziska zajmujom?
I w zapiątek?
Ano piciem pysnego, zimniućkiego piwecka!
A muskieterowie? Ka sie podziali?
Som mom wznosić toasty?
No to Wase, syćkie budowice, zdrowie!
W sobote wiecór kie słońce nisko
Dobrze smakuje zimniućkie piwsko
Nojlepiy w grupie, w owcarkowy budzie
Pijcie na zdrowie ostomiyli ludzie!
Piyknie!
Sobota wiecór, a nikogo nima!
Ka sie podziały te casy, kie my razym pili i sie bawili?
Przeca nie uwieze, ze posły precki bez te trzy miesiące, kie mnie tutok nie beło!
profesorku,
wszystko możesz sobie poczytać do tyłu, jak masz czas i cierpliwość!
A ja zaraz pomykam na ślub znajomych, muszę troszke urody na twarz rzucić i tak dalej. Może niech się ograniczę do picia za zdrowie mlodej pary, a jutro Smadny? 😛
Miłego wieczoru wszystkim!
Krucafuks!
Moze choć Motylecek i Blejkocicek dotrzymajom towwrzystwa?
cy tyz nie? 🙁
Profesorecku, wygląda na to, że letnią porą ludziska rozjeżdżają się po świecie i tylko czasami wpadają.
A może poczuli się zmęczeni wspólnym bytowaniem i muszą trochę odpocząć. 🙂
Pamiętasz, w czym tkwi największy ambaras? 😀
Witajcie,
mam pytanie do buda gosci.Dzisiaj zainstalowalismy na probe polska stacje TV Polonia.Do tej pory nie ogladalam polskiej TV.Czy ta Polonia,to jest znosna,czy nie warta funta klakow?Bo jesli to tylko publiczna-kacza Tv,to nie bede kupowac abonamentu??
Wdzieczna bede za odpowiedz 😀
Nie wiem, Anecko, bo nie oglądam telewizji. Chyba musisz sama ocenić, bo nasze (budeckowe) gusta i poglądy są zróźnicowane.
Pewnie inni coś Ci powiedzą. Pozdrówka. 😀
Mrrrał!
A myśmy dopiero przyjechali (tu powinna być kufa oznaczająca mocno zużytego kota).
Kocięta umylim, uśpilim, można się brać za czytanie 🙂
Odezwę się za chwilę.
Tymczasem
Blejk Kot
Profesorku
Piwecko wypite i toasty wzniesione. Piwecko było z Krainy Wiatraków rozlewane w Krakowie. Heineken na sobotni wieczóe w sam raz . Bardzo dobre i delikatne. Zimne i pite w dobrym towarzystwie 🙂
Do Helenecki
Jo nawet nawet kiesik na forum pod ponem Pilchem wyryktowałek piosnke z okazji Bloomsdaya, na melodie „Więc pijmy wino szwoleżerowie”, ale tego forum juz nimo, a jo niestety boce ino pierwsom zwrotke:
Więc pijmy piwo, forumowice,
Niek w głowie sumi piwny sum,
Dziś przez Dublina pikne ulice
Prowadzi nos Leopold Bloom.
🙂
Do EMTeSiódemecki
Na mój dusiu! EMTeSiódemecko! Właśnie spróbowołek posłać komentorz z TYM słowem z Profesoreckowej opowieści i … nie przesło! Abo to jest jakisi staśliwy wulgaryzm – i wte trza sie zwrócić do profesora Bralczyka, cemu nic o tym nie wiedzieliśmy – abo jakosi łamigłówka – wte trza sie zwrócić do pona Marka Penszki, cy nie zno przypadkiem rozwiązania! 🙂
Do Alecki
„A 27 stron Ulisessa się nie liczy?”
To jo se myśle, Alecko, ze pikniejsy literacki rarytas jest na ostatnik 27 stronak niz na pierwsyk 27. Bo na końcu som te hyrne rozmyślania Molly Bloom, chociaz … włos na moherowym berecie moze sie zjezyć, kieby ftoś w ów beret przyodziany te rozmyślania cytoł 🙂
Do Misiecka
„Zar się z nieba leje a cłek musi iść do roboty nadrabiać zaległości”
A nie moze, Misiecku, ten zar wypisać Ci usprawiedliwienia? 🙂
Do Olecki
Na mój dusiu! Wyobrazom se, Olecko, jakom zemste koty swym właścicielom ryktujom za tak straśne upokorzenia! 🙂
Do Anecki Schroniskowej
„Owcarku co Ty na to ze niektore koty lubia kapiel?”
Koty chodzom własnymi drogami. Widocnie casem som to drogi wodne.
Na story blog juz zajrzołek. Pikne dzięki za wpis! 🙂
Do Hokecka
„znalazłem kolejne dwie osoby, które czytały Ulissesa”
Jeśli dobrze boce, jesce Jagusicka przecytała. A instrukcje, jak przecytać Ulissesa, zamieściłek kiesik tutok:
http://www.znak.com.pl/book.php?id=1451
🙂
Do Anecki
„u nas leje,ze pora pletwy szukac!!!”
Nimo, Anecko, w Morzu Północnym zodnej ucynnej rybki, coby swom płetwe pozycyła?
TV Polonia prawie nie oglądom, ale np. dzienniki som na niej te same, co na TVP i TVP2, a te przestołek oglądać, bo kie oglądaom, to ino przybocujom mi sie casy propagandy sukcesu 🙂
Do Poni Dorotecki
Oooo! A jo, Poni Dorotecko, juz miołek popytać Poniom o muzyke irlandzkom. Choć jak pytołek o kantry, to prawie tak jak byk o irlandzkom pytoł 😀
Odsłuchołek bansziowy utwór, ba na komputrze mojego bacy jakoś barzo cicho to chodzi. Ale spróbuje jakoś dostać sie do komputra Felka znad młaki i tamok moze bedzie lepiej słychać?
„Na Bloomsday właśnie się wybrał mój kolega Piotr Paziński (naczelny miesięcznika ‚Midrasz’), autor świetnego (wydanego już) doktoratu o ‚Ulissesie’ pt. ‚Labirynt i drzewo’. Miłośnikom Joyce?a polecam.”
O! Muse przecytać! A jak Poni myśli? Cy mozno pona Piotra pomolestować, coby przetłumacył kiesik „Finnegans Wake” na polski? 🙂
Do Profesorecka
„Dobrze smakuje zimniućkie piwsko”
Jestem i pije! Ale z okazji Bloomsdaya tym rozem nie Smadnego, ino piwo irlandzkie, Guinnes abo inkse Killkenny. To drugie jakby co butelkowe jest takie sobie, za to beckowe – coś piknego!!! 🙂
Profesorku, zdrowie! 🙂
Ano, zależy co chciałabyś oglądać. Są wiadomości, seriale, rozrywka jak w TVP1, ale powtarzają też czasem znane filmy i spektakle Teatru Telewizji, których w publicznej już raczej zobaczyć nie można (no, chyba że się ma cyfrę i TVP Kultura).
Do Blejkocika – jak wygląda kufa oznaczająca mocno zużytego kota?! 😉 Niemożebnie ciekawa tego widoku jestem! 😆
Profesorku-właśnie gdzieś około 21 skończyłem domowe picie piwka,to
taka frajda na 3 +,ale skoro w tym samym czasie i Ciebie dopadła ta
przyjemność,to uznać trzeba,że istnieja jakaś muszkieterów jedność
ponadczasowa 😀
A „Ulissesa” nie przeczytałem i nie przeczytam,ja Motylek niskich lotów
jestem stworem,raz w życiu wzlatuję bardzo wysoko i jest to najwspanialszy lot – bo z miłości, i lot ostatni – bo kończy się tzw.zejściem.
A wtedy przechodzę do nowego,lepszego wcielenia 😀 😀 😀
Czekam na Kabareton z Opola poświęcony Profesorowi Mniemanologii
Stosowanej i żywię niepłonną nadzieję,że będzie czego słuchać .
Finnegans Wake jest przetlumaczone na polski przez tegoz samego pana Slomczynskiego. Ponoc pracowal nad tym tlumaczeniem ponad 20 lat, dorabiajac sobie na zycie pisaniem kryminalow jako Joe Alex.
Chodzi mi po glowie, ze fragmenty tegoz byly drukowane w takim slynnym irlandzkim wydaniu Literatury na Swiecie w polowie lat siedemdziesiatych. Mialam i ja w tym swoj maciupenki, skromniutki udzial.
Finnegans Wake trzeba podobno głośno sobie czytać, żeby cosik zrozumieć. 🙁
gosiczkowi i owcarkowi i mt7-dzieki za slowko o Tv Polonia.
Popatrze troszeczke i podejme decyzje,co dalej.?!Jak beda nudzic,to odlacze kabel i slus………
A „Ulissesa” tyz nie czytalam i watpie,czy przeczytam,bo ni mam juz takiej cierpliwosci 🙁
Niech sie mecza inni,wszak czytanie musi byc przyjemnoscia!Cosik mi sie zdaje,ze przy tej ksiazce zmarszczek ino przybywa………a o resztki urody musze przecie dbac 😉
Jeszcze coś dla miłośników Joyce’a, zwłaszcza „Finnegan’s Wake”:
http://www.themodernword.com/joyce/music/cage_roaratorio.html
(mam nawet tę płytkę)
A z kawałka „Ulissesa” (tzw. epizod syren, mój ulubiony) zrobił jeden z pierwszych utworów tzw. muzyki konkretnej Luciano Berio w latach 50. Nazywa się to „Omaggio a Joyce” i oparte jest na głosie ówczesnej żony kompozytora, wspaniałej śpiewaczki Cathy Berberian (oboje już niestety nie żyją).
I jeszcze: jedno słówko z „Ulissesa” weszło do języka potocznego mojej rodziny – to „Mrkniau” (jak odzywa się kotka pana Blooma) 😀
O, matko, to ja pomarszczona od wczesnej młodości! 😆
Mrrrał!
Mrkniau ???
Nie rozumiem 🙁
Albo to nie po kociemu ,albo trzeba się za ‚Ulissesa’ brać 😐
O! Pokazał się jeden z moich ‚zaginionych’ wpisów
http://owczarek.blog.polityka.pl/?p=101#comment-17754
Ależ ➡ Olu! ‚kotów się nie pierze’ !
Ze swojej strony mogę zapewnić, że żaden szanujący się dachowiec dobrowolnie do wanny nie wejdzie i BASTA!
Kot ma swoją godność i nie pozwoli sobie wyglądać tak, jak na tych zdjęciach 👿
BTW: A ten amator kąpieli to przypadkiem nie był ‚syjamczyk’?
Chodzi oczywiście o rasę.
Bo znałem jednego takiego…
Eee ‚narodowościowo’ to to był Kot-Polak przynajmniej od pięciu pokoleń 😉
Ale totalnie głupi na wodę :O Zwłaszacza ciepłą (np. w wannie).
Wiem, że są też tzw. Van-y. Też mają dziwne zwyczaje odnośnie wody, ale z żadnym nigdy nie rozmawiałem.
Mrrrałch!
Pozdrrrrawiam cieplutko wszystkich!
Zwłaszcza Profesorka i Motyleczka 😉
Dopijam ostanie piwko…
I udaję się na zasłużony odpoczynek.
Z poważaniem
Blejk Kot
Och, Piesku, przeczytalam wskazane instrukcje jak czytac Ulissesa i masz 100-procentowa racje.
I powiem Ci jeszcze cos. Kiedys, kiedy mialam 11 lat zabralam sie za czytanie ksiazki, ktora tez przez caly pierwszy rozdzial wydala mi sie bardzo trudna. A wtedy moj bl.p. Ojceic powiedzial – przerzuc pierwszy rozdzial, a moze nawet i drugi i zacznij czytac od trzeciego, a zobaczysz jaka to fajna ksiazka. No i faktycznie – tak zrobilam i nie rozstalam sie z ta ksiazka do dzis. Umiem ja na pamiec. Nazywa sie Klub Pickwicka.Ilekroc biore ja do reki, wpadam w doskonaly nastroj, nawet jak bylam smutna.
A 4 lata temu poszlam ja na spotkanie z wnukiem tego pana, ktory ksiazke napisal. Wnuk nazywa sie Pan Cedric Dickens i jest juz tez bardzo starenki. Ale bardzo wesoly i smieszny. I ten Pan Cedric powiedzial mi, ze choc zna te ksiazke tez na pamiec, to nigdy nie przeczytal pierwszego rozdzialu, bo byl za trudny!
I jeszcze mi powiedzial: Ale kobiety nie potrafia pokochac Klubu Pickwicka.
Owczarku! Nie chcesz nawet wiedziec co ode mnie uslyszal! Jak go zrugalam! Jak na niego warknelam. Wtedy Pan Cedric zrobil mi egazmin z ksiazki swojego Dziadka. A kiedy okazalo sie, ze odpowiadam bezblednie na najbardziej podchwytliwe pytania, to pozwolil mi usiasc w fotelu, ktory nalezal do jego Dziadka. Wyobrazasz sobie?! Siedzialam w pokoju, gdzie mieszkal Pan Karol Dickens i to jeszcze w jego wlasnym fotelu. Jak gdyby nigdy nic siedzialam w jego fotelu i rozmawialam z Wnukiem! Ktory zartowal ze mna i opowiadal ciekawe rzeczy!
A gdybym jako mala dziewczynka zrezygnowala z przeczytania Klubu Pickwicka, to nigdy bym nie siedziala w fotelu na ktorym siedzial przede mna Karol Dickens. (Ten fotel jest ze skory w kolorze sliwki)
A Pan Cedric podarowal mi wlasna ksiazke o Pickwicku i napisal w dedykacji, ze jestem jedyna kobieta, ktora naprawde zna sie na Pickwicku, i tez dal mi swoje zdjecie z zona. I to zdjecie stoi na polce z ksiazkami jego Dziadka. I sprawia mi ogromna przyjemnosc.
http://dickensmuseum.com/vtour/firstfloor/drawingroom-panorama.php
A tu zobaczysz ten fotel sliwkowy w salonie po prawej stronie, w ktorym mnie Pan Cedric usadzil. Dom Pana Dickensa jest teraz muzeum i kiedy pierwszay raz odwiedzilam Londyn w 1971 roku, to zanim obejrzalam zmiane warty przed palacem krolewskim, poszlam sie poklonic duchom w tym domu.
Mrrrał!
Pardąsik, ale się wściekłem 👿
Obejrzałem albowiem ‚kabareton’ z Opola.
Wiem, wiem, wiem.
Ostrzegali.
➡ http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80276,4138189.html
Drugiej części (jak znacząca część opolskiej publiczności, która wyszła w trakcie) już nie obejrzę.
Ale komentarz Mistrza zamieścić muszę.
Hej, przed sześciuset laty
W dobrym mieście Opolu
Kneź Bolko Zezowaty
Zebrał ludność na polu
I oznajmił po pańsku,
Że urządza festiwal,
i spytał po hiszpańsku
– Kto bude pirszy spiwal?
Błysnęły kirysy
Stanęli w szeregu
Pan Ksiutosław z Nysy,
Diuk Pyskomir z Brzegu,
Każdy taki cudny,
Kieby Wiesław Golas,
A jeden – paskudny:
Miećko Ćwok z Głuchołaz.
Hej, przed sześciuset laty
W Opolu na skwerze
Kneź Bolko Zezowaty
Dał znak swym koncerzem,
Poczem włożył bambosze,
Usiadł przy sekretarce,
Zawarczeli dobosze
I zaczęty się harce.
Ruszyli w popisy
Sławy swej świadomi
Pan Ksiutosław z Nysy
Z Brzegu diuk Pyskomir.
Ten śpiewa o babce,
A tamten o bitwie,
Co ją zaczął w Rabce
A skończył na Litwie.
Hej, przed sześciuset laty
W Opolu, na trawniku,
Kneź Bolko Zezowaty
Pochwalił zawodników,
Spojrzał melancholijnie
Na paskudnego Ćwoka
I mruknął aluzyjnie:
– No, teraz ta wywłoka…
Śmieją się ci z Nysy
I z Brzegu nad Odrą,
Bo ten Ćwok był łysy
Z bardzo wredną mordą;
Stanął na trybunie
Twarzą do narodu,
I jak pieśń zasunie,
To publika chodu!!!!!
Hej. Przed sześciuset laty
Brzmiały gwizdy niezmierne
Gdy Bolko Zezowaty
Nagrodzą tę ofermę.
Zdjął z szyi złoty łańcuch,
Obdarował podleca,
Mruknął: – Na, masz skubańcu!
I klepnął go po plecach…..
Zbladł Ksiutosław z Nysy
W gronie swych kolegów,
Smutek skrzywił rysy
Pyskomira z Brzegu,
Zawrzasnęli oba
Tworząc zgodny chórek:
– Za co ta nagroda,
Toć-żeż wył jak Burek!!!
Hej przed sześciuset laty
W Opolu, dobrym grodzie
Kneź Bolko Zezowaty
Rzekł: – Posłuchaj narodzie!
Ćwok zasłużył na premię,
Gdyż w rytmie poloneza
Wyraził się przyjemnie
Że wcale nie mam zeza!
Zaś Ksiutosław z Nysy
Oraz diuk pyskaty
Robili popisy
Na błahe tematy,
Przeto Ćwoka chwalę,
Gdyż ma rację bestia,
Że nie zez to wcale,
Tylko po prostu spojrzenie
skoncentrowane na najważniejszych
współczesnych problemach i kwestiach!!!
To tak na odtrutkę 😉
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
Ciekawe wnętrze, zwróciłam uwagę na dywan, wydaje mi się niezwykły.
Dickensa też kochałam we wczesnej młodości. 🙂
Teraz już o nim trochę zapomniałam, Cieszę się, ze go przypomniałaś, Heleno.
Dobranoc.
Do Blejka:
Zachęcona przez Motylka, włączyłam ołtarzyk. Zdzierżyłam tylko kilka minut. Nie wiem, jak to można oglądać i co się z tymi ludźmi porobiło? 🙁
Portrait of the Artist as a Young Dog, czyli jak Owczarek zdobyl Dziki Zachod:
http://picasaweb.google.com/ASPLWA/OwczarekZdobywaDzikiZachod02
Heleno
Piękne dzięki za opowieść o Dickensie. Każdy znas ma swoją ulubioną książkę . Ja w szkole zaczytywałem się w „Auto da fe” Eliasa Canettiego za którą dostał nagrodę Nobla. Wielka książka o samotności i pasji.
Czy mogłem wtedy przypuszczać , że zostanę sinologiem 🙂 i będę żył ze sprzedawania obrazów namalowanych przez chińskich artystów?
Alicja:
Bo to trzeba czytać po polsku. Przekład Słomczyńskigo jest lepszy niż orginał! 😀 Mnie ta „odwieczna niewzruszoność” bardzo sie podoba. Albo „bykombraterski bard” albo „całe mile uszu przedsionków” albo „gdy się przewrócisz, nie czekaj, aż wstaniesz” albo „nieunikniona modalność widzialnego”. Czyż nie piękne?
Ale jeśli ktoś nie da rady, jak sugeruje Owczarek, dobrnąć do 50 strony, to można spróbować czytać na wyrywki. Ja tak od jakiegoś czasu robię – jest to najlepszy sposób, by połapać w tych wszystkich odniesieniach i kontrapunktach. Fragmenty co jakiś czas umieszczam na swoim blogu (na razie są cztery), tutaj są skróty:
hokopoko.net/ulisses
Jeśli idzie o Finnegans Wake to w 2004 r. w „Literaturze na świecie” była zapowiedż jakiegoś przekładu – szczegółow nie pomnę, bo z wrażenia zapomniałem „Literaturę” kupić… 😀 A Joyce o tym wynalazku ponoć tak pisał: „Buduję lokomotywę, która będzie miała tylko jedno koło. Oczywiście bez szprych. Koło jest idealnie kwadratowe”. 😀
AeSicku 😆
A ja obejrzałem Kabareton do samiutkiego końca i przynajmniej wiem
co i jak w trawie piszczy i śmierdzi. Niestety jestem to tyłu w stosunku do tych, którzy NIE OBEJRZELI , gdyż jak powiadał Franz Fischer albo płk.
Wieniawa–mają tę przewagę,że tego nie widzieli,a więc mają absolutną rację. Całym sercem popieram komentarz BlejkKota 😀 : D: D
Helena napisała, że Maciej Słomczynski przetłumaczył Finnegans Wake, w kilku miejscach są wzmianki na ten temat, również w omówieniu GW:
Wkrótce potem wziął się za tłumaczenie innej książki Joyce’a, uważanej za nieprzetłumaczalną: „Finnegans Wake”.
Nigdzie nie znalazłam informacji o wydaniu książki. Może jest przekład u syna Wojciecha. Może oficyny wydawnicze nie mają odwagi wydać, bo rzecz jest dla amatorów.
Na stronie Wydawnictwa UJ w omówieniach znalazłam taką informację:-James Joyce: Finnegans Wake 152.04?159.23 (?The Mookse and the Gripes?) w przekładzie Krzysztofa Bartnickiego
I wreszcze informacja, o której pisał Hoko:
Zapowiadany polski przekład Finnegans Wake (Literatura na świecie 7-8/2004) daje okazję do zaprezentowania większej grupie czytelników szczególnego tekstu poświęconego właśnie ostatniej powieści Jamesa Joyce?a. Tekst jest szczególny nie tylko ze względu na osobę autora ? Siergieja Paniewicza ? ale przede wszystkim ze względu na swoją wielowymiarowość. itd, itp.
Jest jeszcze kilka nazwisk wymienianych, ale mniejsza.
Książka chuba się nie ukazała.
Pozdrawiam niedzielnie wszystkich 😀 (nie ma słonecznej kufy)
mt7: chyba chciałas powiedzieć, że rzecz jest dla koneserów, a nie dla amatorów… 😀 Chociaż „amator” może być w zasadzie ujmowany w dwu znaczeniach.
mt7: chyba chciałas powiedzieć, że rzecz jest dla koneserów, a nie dla amatorów… 😀 Chociaż „amator” może być w zasadzie ujmowany w dwu znaczeniach.
Amator (np. kwaśnych jabłek) może się uważać za konesera.
Inni nie muszą podzielać jego poglądów.
Amator (czegoś) nie budzi wątpliwości.
Może być jeszcze amatorskie np. działanie, które często przeciwstawia się profesjonalizmowi. Ale dzieło profesjonalisty może być nudne, a amatora odkrywcze i pełne pasji.
Słowa mają wiele znaczeń, zależą od kontekstu, a obecnie odwracane są, jak (przepraszam kocie stworzenia) koty za ogon.
Pozdrówko 🙂
Dzien dobry!
AS, Dzięki za relację foto, przynajmniej wiemy, gdzie Owczarek bywa, jak się nie pokazuje w Budzie!
Ale, ale… dlaczego „Lecz Wałęsa” nie jest zasłonięty?! To wielkie niedopatrzenie (albo telewizji przy tym nie było!).
Miłej niedzieli wszystkim życzę.
A jak tam wesele się udało, Alicjo?
W moim mieście o 21 rozpoczyna się Festiwl Metalu ,będzie sporo atrakcji , Po powrocie zdam relację fotograficzną. Oczywiście nie chodzi o muzykę zwaną metalem:)
Alicjo i MT7
Chodza sluchy, ze Owczarka ostatnio widziano na Hawajach na wyspie Comeoniwannahau. Ef Bi Aj znalazlo tam portret namalowany przez artyste o imieniu Dylan. Portret przedstawia mlodego psa. Ef Bi Aj przekazalo portret do Ef Bi Ju.
Owcarku
nie sądzę żeby banszi się u nas uchowały. Jeśli nawet parę pozostało po Keltach, szybko wyeliminowały je nasze rodzime strzygi. Po prostu nie było dla banszi miejsca w naszej niszy metafizyczno-ekologicznej.
„Lech” miało być…
Wesele się udało, bo nie było sztywne, całkiem wesołe weselicho. Sądząc po Pannie Młodej, życie zaczyna się po 60-tce (ona 63, on 55), wyglądała kwitnąco i jak z obrazka. Dobrze wiedzieć, i czasem męża postraszyć, że wymienię na nowszy model 🙂
Sentencja z Kabaretonu
Mężczyzna jest jak chleb /dobrze brzmi/,lepiej się podzielić niż nie mieć
/brzmi jeszcze lepiej/ 😀
W związku z Kabaretonem ,JĄDREK LEPPER już jutro przypuszczalnie
złoży zawiadomienie do ABW o zamachu stanu na jego osobę.
A „KLIMAKTERIUM” było pyszne,do ostatniegu skurczu ze śmiechu,kto nie
obejrzał niech żałuje,warto było sie przemęczyć.
Chrzest kota
Na plebanię przychodzi właściciel kota z dość osobliwą prośbą:
-Proszę księdza,chciałbym ochrzcić kota
-Synu,to niemożliwe,wszak kot nie posiada duszy
-Czy 5tys.zł zmienia coś w duchowej sytuacji mojego kochanego kota?
-No, nie wiem,nie wiem
-To może 10tys.zł????
-Coś widzę,chwileczkę,no,nareszcie,zjawiła się dusza
I kot został ochrzczony,ale na drugi dzień , z niespodziewaną gospodarską wizytą zjechał biskup.Proboszcz miał niejakie wyrzuty sumienia i szczerze
opowiedział jak to było z kocim chrztem.Purpurat spurpurowiał,chwilę pomyślał , i ozwał się w te słowa:
Wie ksiądz,pomyślmy razem nad przygotowaniem kota do bierzmowania.
Kotki nasze kochane,mam nadzieję,że Wasi właściciele nie wpadną na podobnie absurdalny pomysł-chociaż,kto wie,wszystko jest możliwe 😀
Motylku
Chlebki zdarzają się z zakalcem , bywają też całkiem czerstwe…
Nie lepiej bylo od razu dac sie obrzezac? Tylko 70 funtow od kota.
Na mój dusiu! Pogoda tak działo cy jak? W kozdym rozie usypiom nad tom klawiaturom. No to zanim usne, wartko ino powiem:
1) „Klub Pickwicka” jest sakramencko pikny i jo tyz nie przepadom za pierwsym rodziałem, ale kie go cytołek, to myślołek se, ze skoro telu ludziom Klub sie spodoboł, to dalse rozdziały musom byc lepse – wartko okazało sie, ze dobrze myślołek 🙂
2) Dziki Zachód zdobywołek w celu zorientowania sie, jak to naprowde było nad tym Little Big Horn – w końcu niedługo bedzie rocnica tej bitwy!
3) a Opole … o Opolu, a właściwie o jednym ponu, co mioł w Opolu wystąpić, to juz bedzie w następnym wpisie, cok go właśnie przesłoł 🙂
Piknej nocy syćkim! 🙂
Gosicek podesłała trochę ładnych zdjęć z włóczegi w okolicach Rytra, niech zerknie, kto ciekaw, polecam. Mnie się podoba tablica ostrzegawcza 🙂
http://alicja.dyns.cx/news/Galeria_Budy/Gosicek/Moldow_ok.Rytra/
A nie mówiłem ostatnio , że koty są gorsze 🙂
Dorosłe bociany wróciły do gniazda .
Niestety mały zdechł w azylu .
Szkoda dzieciaków zaangażowanych w projekt .
Ornitolodzy z Podlasia informują o wyrzucaniu młodych z gniazd przez dorosłe bociany . Będzie susza i brak pokarmu.
W Polsce jedno Banszi tez sie uchowalo… 🙂 a nawet szesc, z czego piec to faceci – i nawet na wspomnianej Paradzie Smokow tez ich nie zabraklo 🙂 I wcale tak bardzo nie wyja 🙂