Monolog wielkiego wodza
No i znowu w budzie jestem. A jako juz wiecie, jo zek sie na samiućki Dziki Zachód wybroł. Jak było? Piknie! A po co jo w ogóle tamok pojechołek? Zaroz wom powiem.
Oglądocie łesterny? Nawet jeśli nie oglądocie, to pewnie widzicie je przynajmniej przelotnie, kie uprawiocie turystyke telewizyjnom, to znacy pstrykocie pilotem i wędrujecie po kanałak. No i pewnie nie roz zdarzyło sie wom uwidzieć scene, jak Indianie napadajom na dylizans, abo na karawane osadników, abo na pona Dżona Łejna. I jakie okrzyki podcas takik napadów ryktujom? Ano mnie więcej takie: „Hau! Hau! Hauuu! Hauuu!” Zupełnie jakby to był napad kojotów, abo cieniej scekającyk psów. Cy to znacy, ze w psim języku te okrzyki majom jaki sens? Zodnego! No, ale trza bocyć, ze taki łestern to ino film. Natomiast u prowdziwyk dziewiętnastowiecnyk Indian moze coś one jednak znacyły? Moze sto, sto paredziesiąt roków temu cyrwonoskórzy wojownicy znali psi język? Moze dlotego właśnie byli wśród nik tacy, co to sie Żołnirzami-Psami nazywali?* Takie pytania psy w mojej wsi nie roz se zadawały. Jaz wreście zrobiły wielkie zebranie na grapie, nad chałupom Józki. Ukwalowaliśmy, ze jeden z nos wybiere sie na Dziki Zachód, odwiedzi jakisi indiański rezerwat i całom rzec spróbuje zbadać na miejscu. Kogo wybrano do tej misji? Wybór nie był trudny – spośród syćkik psów we wsi ino jeden mo bace, ftórego przodek pomógł Indianom pokonać samego Custera 😀
I tak rusyłek w wielkom podróz ku hyrnej krainie pona Baflo Billa i wodza Siedzącego Byka. Jak sie tamok dostołek? Tego sekretu nie moge zdradzić, bo jakosi wereda mogłaby przecytać mój wpis, zgłosić syćko odpowiednim słuzbom, a odpowiednie słuzby zaroz utrudniłyby syćkim cworonogom pikne podrózowanie na gape. Dość ze powiem, ze wiele psów i polskik, i hamerykańskik mi pomogło.
No i w końcu nolozłek sie na Dzikim Zachodzie, coroz mniej dzikim niestety, bo tamok tyz syćko płynie, nie ino Missouri, Brazos i Rzeka Cyrwono, ale po prostu syćko.
Posłek se do jednego rezerwatu indiańskiego, a kie natrafiłek na paru jego mieskańców, zaroz zacąłek głośno scekać. Indianie poźreli na mnie dziwnie, wzrusyli ramionami i… NIC. Mogłek ku nim równie dobrze godać po marsjańsku – na jedno by wysło. No to posłek do drugiego rezerwatu, tyz poscekołek – i tyz nic nie wskazywało na to, coby ftosi mnie zrozumioł. Posłek do trzeciego rezerwatu, cwortego, piątego, sóstego, siódmego… No i w tym siódmym pocątkowo nie zanosiło sie, cobyk mioł zdziałać cosi więcej niz w tyk poprzednik. Jo scekołek, wokół mnie stała grupka młodyk Indian, ale z mojego scekania rozumieli telo, kielo gęś z godania prosięcia i na odwyrtke. Ba przechodził jeden siwiuteńki Indianin. Chyba ze sto roków mioł. Usłysoł mnie i zawołoł:
– Na mój dusiu! Przecie ten bidok pyto, cy ftoś tutok umie godać po psiemu! Cemu nifto nie odpowiado?
– O co on pyto? – zdziwili sie młodzi Indianie.
– Jak to? – Storzec wyraźnie sie zmartwił. – To wy juz nic nie rozumiecie z psiego języka?
– No… chyba nic.
– O, Wielki Duchu! – zawołoł story Indianin. – A więc to juz naprowde skońcyły sie casy ślachetnyk dzikusów, tyk wse bliskik przyrodzie ślachetnyk dzikusów, o ftóryk bioły brat Żan Żak Ruso tak piknie pisoł!
– Żan Żak fto? – spytali młodzi Indianie.
Storzec zamiast im odpowiedzieć, machnął ino rękom, w ogóle przestoł zwracać na nik uwage, ino odezwoł sie ku mnie:
– Hauhau! Hau. Hau?
W tłumaceniu na ludzki znacy to: „Witoj, kudłaty bracie! Blade kufy nazywajom mnie jakimś tam Dżejmsem Ejdż Morganem. Ale tak naprowde to jo mom na imie Przeziębiony Łosoś i jestem wodzem tutejsego plemienia. A wom jak?
– Hau – odpowiedziołek.
– Hau hauuuuuuu! – uciesył sie wódz. A po kwili zapytoł:
– Hauuu hau?
– Hau hau hau hau! – odpowiedziołek.
– Hauhau – Wódz ze zrozumieniem pokiwoł głowom. – Hauhauhau hau! Hauhau hau.
Teroz z kolei jo zadołek pytanie:
– Hauhau?
Przeziębiony Łosoś westchnął. Zamyślił sie. Wreście pedzioł tak:
– Hauuu hau hau hau hau hau. Hau hauhau hau. Hauu.
To mnie kompletnie zaskocyło. Ale jesce bardziej to, co pedzioł dalej:
– Hau hau hau hau hau! Hauhau hau. Hau hauhau.
– Hau? – spytołek.
– Hau – zaprzecył wódz.
– Hau? – pytołek dalej.
– Hau – potwierdził wódz.
– Hau hau hauhauhahau. Hauhauhauhauhauhauhau hau – pedziołek.
– Hau hauhau – zgodził sie ze mnom Przeziębiony Łosoś.
Rozmowa piknie sie rozkryncała, więc postanowiłek spytać wodza o jesce jednom rzec, o ftórom wceśniej nie wiedziołek, cy wypado pytać.
– Hauu… – zacąłek nieśmiało. – Hau hauhau hauhau hau. Hau hau hau hauhauhau?
Przeziębiony Łosoś uśmiechnął sie, kie to usłysoł.
– Hau hau hau hau hau – pedzioł pozirając w zamyśleniu kasi przed siebie…
– Hau – gwarzył dalej, ino trudno było zgadnąć, cy godo on bardziej do mnie, cy do samego siebie, cy moze do całego świata. – Hau hau hau? Hau hau. Hau? Hau hau hau. Hau hau hau hau hauhau hau? Hau hau hau hauhau! Hauuuuu. Hau hau. Hau hau hau. Hauhau hauhau hauhau. Hau hauhau. Hau hauhauuuu. Hauhau. Hau. Hauuuuu! Hau hauhauhauhau. Hauhau. Hau hau. Hau hau hau. Hau. Hauuuu. Hauhau! Hau hau hau hau hau hau hau. Hauhau hauhau. Hauhau hauhau. Hau hau hauhau hau. Hau hau hau hau hau hau hau hau. Hau hau hauuu hauhauhau. Hau. Hauhau. Hauhau. Hau…
W tym momencie wódz przerwoł. I nie wiem, jak wy, ale jo se myśle, ze słusnie. Więcej słów nie trza było. Na mój dusiu! To był dopiero monolog! Do końca swego owcarkowego zycia bede go bocył! Byłek pełen podziwu, ze jest wśród ludzi jesce taki ftoś, fto tak piknie o takik rzecak godać umie!
Te niezwykłom wypowiedź Przeziębionego Łososia powtórzyłek tutok w całości, słowo w słowo, bez zodnyk skrótów. Bo jaz zol byłoby skracać tak piknom mowe. No sami przyznojcie, ze była ona pikno! Howgh!
P.S.1. To jesce nie syćko, moi ostomili, co o moim pobycie na Dzikim Zachodzie fciołek pedzieć. Ale dalsy ciąg bedzie juz w następnym wpisie.
P.S.2. Nie zabocmy, ze w piątek momy urodziny Anecki. I wode ognistom o nazwie Smadny Mnich bedzie trza za jej zdrowie wypić! 🙂
P.S.3. A wyzej wymienionom ognistom wodom musimy pocęstować jesce Haśbietecke i Krisecka, nowyk gości nasej budy. Powitać piknie! 🙂 🙂
* Kieby sie fto pytoł, to wyjaśniom, ze Żołnirze-Psy (Dog Soldiers) to byli kiesik najbardziej siumni wojownicy Czejenów (The New Encyclopedia of the American West, ed. by H.R. Lamar, New Haven 1998, s. 1091).
Komentarze
Witaj Owczarku!
Już moja Babcia mówiła mi zawsze,że trzeba się uczyć obcych języków!
No ale się Babci nie słuchało i teraz z tego staroindiańskiego ani słówka nie kumam…Wstyd! 😳
Hej!(Hau!) 😉
Witaj, Owczarku! Masz rację, jakiekolwiek skróty wypowiedzi Przeziębionego Łososia byłyby wielką stratą dla nas wszystkich. Idę sobie podumać nad Jego słowami, a Ciebie serdecznie pozdrawiam. Cieszę się, że już wróciłeś. 😀
Hauuuuu! Hau ha hauhau!
Hau hau. Hau hau hau. 🙂
Hauhau hauhau hauhau. Hau hauhau. Hau hauhauuuu. Hauhau. Hau. Hau hauhauhauhau. Hauhau. Hau! 😀
Najprawdziwsza prawda, mt7. Pięknych snów wszystkim życzę, dobranoc. 🙂
Miaau 😯 ???
Czyżbyś czegoś nie zrozumiał, Don Alfredo? No to przeczytaj jeszcze raz, tym razem ‚ze zrozumieniem’. 🙂
Ty cosik krecisz, Owczarku. Z nosa Ci sie kurzy, z calym szcunkiem.Tam musialo byc znacznie wiecej z tym Morganem Zasmarkanym Losiem. Opowiedz Ty nam Prawde, ktora jest Jedna, jak mowil Kuchcinski pod Twoja nieobecnosc.
Czy nie knules tam czego przeciwko Braciom jak ten lobuz Sikorski, tez poliglota?
Czy temu Kichajacemu Losiowi nie opowiadales jakichs faktow zoologicznych o Sprawujacych Wladze?
Czy nie prosiles Morgana Kaszlajacego Jelenia aby nie stawial tej tarczy rakietowej w Slupsku? Bo bylaby to zdrada stanu i stawialo Cie w jednym szeregi z z takimi szermierzami abtypolskosci jak Bratoszewski czy Geremek.
Nam przeciez wszystko mozesz opowiedziec, potrafimy trzymac jezyk za zebami i nikt sie nie dowie spoza Budy co robiles w Ameryce. Ale musisz powiedziec Prawde. Jedyna.
A mnie sie wydaje Owczarku ze nie przygotowales sie nalezycie przed podroza za Wielka Wode. Poczytales ty cos? Na przyklad Curwooda „Lowcy wilkow”. Twoi amerykanscy bracia to najwierniejsi towarzysze Indian. Och lza sie w oku kreci; druga czesc nosila tytul „Lowcy zlota”. Do dzisiaj pamietam wszystkie przygody Roda, Wabiego, Mukokiego i pieknej Minnetaki. Tlumacz tych ksiazek na nasz ojczysty jezyk Pan Jerzy Marlicz zauroczony lektura napisal trzecia czesc „Lowcy przygod”.
http://www.shianet.org/community/tour/joc.html
Czy ktos czyta te ksiazki dzisiaj? Moja pociecha jak nauczyl sie skladc literki w wyrazy nie chcial slyszec o dzikim zachodzie, w kat poszly ksiazki Makuszynskiego, natomiast zabral sie za Lema. Tez przygody ale troche inne.
Tych łowców to byłlo dużo, oraz zew krwi.
Nie , tych książek dzisiaj już nikt nie czyta, podobnie jak przygód Pana Samochodzika. Moje dziecko zaczynało od Koziołka Matołka, nie miało wyboru.
P.S. Hauuuuu hauuuu i nawet hau hau hau!
Owczarku, Smadny to Smadny, a nie żadna woda ognista!
A zasmarkana klępa (nie łoś!) to jestem ja 🙁
Do czego się przyznaję bez bicia, dobrowolnie i z ochotą, oczekując wyrazów.
Te, Pies. bo ja tes. Wiem ze to slabo oryginalne ale nic na to nie poradzem. Nie zawracalbym lba ani Tobie ani tym blogodupcom co po Twojej hali hasajom za bezdurno. Rzecz mi sie jednak wydarzyla dzis taka: bylem u weteryniarza. A tam obrazek na scianie wisial, przedstawiajacy dwa gadajace ze soba psy. Tylko jeden z nich gadal i oto co powiedzial (bo tak stalo w podpisie obrazka, w cudzyslowiu):
„Wiesz, blogowalem przez jakis czas. Znudzilo mi sie jednak to bezcelowe a ustawiczne blogowanie, wiec wrocilem do szczekania.”
Koniec, kropka. Tyle to tylko, albo az tyle, obraz do mnie przemawial. I pewnie bym nie zrozumial glebi tej przemowy gdyby nie Twoj dzisiejszy post.
Nie wiem jak Ty, Psie Halny, ale do mnie dotarlo. I chociaz zem sam nie halny, ja – wracam do hal! Hau hau,hau hau hau, hau. I jeszcze hau.
Owczarku, Ty się kiedyś doigrasz! Ja Ci wystawię już wkrótce roczny rachunek za kremy przeciwzmarszczkowe! (A jeszcze z mimicznymi… zmarszczkami, nie kremami – jest trudniejsza sprawa. Więc rachunek będzie spory 😈 😉 🙂 )
Haaaaauhhhhau… Hauhauahau! Hau. 🙂
Janie33, Włóczęgi północy, Szara wilczyca, Władca skalnej doliny i jeszcze coś Curwooda to były książki mojego dzieciństwa… a raczej – naszego: czytane na głos przez Tatę Rodzeństwu i mnie w długie zimowe wieczory…
Potem Tato ‚polował’ na przeźrocza tych historii: i znów – wyświetlanie w długie zimowe wieczory, dyskutowanie, sny (nie zawsze przyjemne), samodzielne wymyślanie historii na wzór wysłuchanych…
🙂
Baśka, cicho tam!
rachunki za kremy przeciwzmarszczkowe, czego jeszcze paniusia sobie życzy!?
Swoją droga obsmarowałam takim tłustym paskudztwem (krem przeciwzmarszczkowy, tłusty) swój nos, bo od smarkania nieustannego chyba mi odpadnie 🙁
A propos Curwooda, wydawało mi się, że to „oczywista oczywistość”, że wszyscy na tym kontynencie znają. Alem się chybnęła w swoich oczekiwaniach! Nie żartuję – pytałam ludzi rzekomo oczytanych. Potem sobie zdałam sprawę, że nie ta generacja, i może tu jest pies, i Szara Wilczyca, pogrzebany.
Nie ma to, jak Koziołek Matołek!
Curwood.”Nie , tych książek dzisiaj już nikt nie czyta”-twierdzi Alicja!
A nieprawda!Może to jest przykład starczego zdziecinnienia,ale od czasu do czasu wracam do różnych „Łowców…”Aktualnie szukam wydania z lat 50tych „Włóczęgów Północy”,o!I co mi kto zrobi?
Janie 33!Owczarek nie studiował przed wyjazdem na Dziki Zachód Curwooda,bo on się szlajał po południowych stanach;Nowy Meksyk,Texas,a tam się raczej na rakietach śnieżnych nie biega!
Miejmy nadzieję,że szybko przetłumaczy te swoje pogaduszki z tym…no,…Przeziębionym Łosiem na jakiś „ludzki” język. 😀
Hej!(Hau!) 😀
Mrrrał!
Owczarku!
Dołączam do prośby Jędrzeja o przetłumaczenie!
(Może być na ludzki, kociego nie wymagam)
Cudny ten monolog, ale…
Wstyd się przyznać zrrrozumiałem tylko początek 😳
Wydawało mi się, że znam doskonale Hau, a tu się okazuje, że co najwyżej Hauu-Hau.
A Hauu-hauhauu to już dla mnie czarrrna magia 🙁
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
PS. Prosiłem znajomego psa o pomoc, ale jak zaczął czytać to osłupiał, oczy wytrzeszczył, pysk rozdziawił i po jakiejś chyba pół godzinie stwierdził krótko: Howgh! 😯
Blejku!Dobry pomysł!Popytam Bajkę,może coś zrozumie? 😀
Jak wiemy w komunikacji pomiędzy istotami myślącymi olbrzymią rolę odgrywa język ciała. W związku z tym mam następujące pytanie:
Czy na widok przyjaciela Indianie tak jak owczarki też machają ogonem? 🙂
A na widok nieprzyjaciela jeżą im sie pióropusze 😉
Mógłby Owczarek podesłać jakieś zdjęcia . Chętnie zobaczyłbym relację w formacie jpg. Ale czy Owczarki mogą robić zdjęcia?
Misie jak najbardziej
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/Wieden02112007
Wyprawa do Lulkolandii ( Burgenlandii )
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/Austria2007
Z reportażu Owczarka zrozsumiałam tylko Hau, Hau, Hau się domyśliłam, a dalej już czarna magia, aleć przecie wieszczek Morgan nie musi mówić zbyt zrozumiale, prawda? Misiu 2 – żeby na Twoich fotkach chociaż 1 pies był, to byłoby pięknie, ale bez psa? Bez Kota? Ludzie nieważni.
Alicjo – zrób sobioe grzańca nie na winie, a na piwie, z utatrym na puch żółtkiem, łyżką miodu i pilnować żeby się nie zagotowało broń Boże, ale pić gorące musowo. Naprawdę „puszczają” zatoki.
No i zrobiłem,jak obiecałem!
Przeczytałem Bajce na głos Owczarkowe dialogi;raz,drugi…
Spojrzała na mnie jakimś dziwnym wzrokiem…pod tytulem:-Zwariowałeś?
Odwóciła się i bez słowa odeszła.Nawet nie pomerdała!…
Zaczęłem się zastanawiać!
Ta Owczarkowa rozmowa z tym…no,Zakichanym Jeleniem wydała mi się coraz bardziej podejrzana!Pomyślałem,że trzeba o tych Czejenach poczytać.
Poczytalem i znalazłem coś,co mną wstrząsnęło:
„Oddech Cheyne-Stokesa to patologiczny tor oddychania, polegający na występowaniu bezdechów trwających kilkanaście sekund, po których pojawia się oddech, który jest coraz szybszy i głębszy, następnie po osiągnięciu maksimum – ulega stopniowemu zwolnieniu i spłyceniu, aż do kolejnego epizodu bezdechu. Jest związany z niewydolnością ośrodka oddechowego w mózgu.(…);Hau,Hau,Hau!
Występuje w niewydolności krążenia, (…), w zatruciach opiatami i barbituranami.”
Pomyślałem sobie-Krucafuks!Ani chybii ten…no,Zasmarkany Kozioł nawdychał się jakiejś trawy za pomocą kalumetu i wystąpiły te cheyenowe objawy.Ćpun jeden!
No,a Owczarek?Nie,Owczarek napewno nie ćpał!
Chociaż,….Fajki Pokoju nie wolno odmówić…. ? 😀
Hej!(Hau!) 😀
Mnie sie widzi, ze towarzystwo w Budzie czyta nieuwaznie i ten indianski wodz, to wcale nie jest jelen, koziol czy inny łosiowaty. Przeciez to Zasmarkany Pstrąg i nasz Okon moglby sie z nim pewnie bez trudu dogadac 😉 Bo teraz to bez wody ognistej nie rozbieriosz 🙁
Witam!
Jak dobrze, że owczarek z dalekich wojazy powrócił,. tekst zarówno twój jak i Łosia Przeziębionego uroczy.
Ale w ogóle to muszę zaprotestować:
jakie nikt nie czyta Curwooda?
Jakie dawno, na pólce dumno stoją ,,Łowcy wilków”, ,,Łowcy złota” i ,,Łowcy przygód” (,Marlicza”)
i ,,Władca skalnej doliny”
I wszystkie czytane po kilka razy, w prawdzie od dłuższego czasu nie sięgam, ale i w podstawówce i w liceum i jeszcze pewnie po liceum wracałem do Curwooda.
No i inne tyż ,,Włóczęgi północy”,,,Bari, syn szarej wilczycy”, ,,Błyskawica” i kilka innych tyż.
A i Londona się czytało ( Alicjo, ,,Zew krwi” to nie Curwooda, to Londona własnie), a w ogóle to Owczarkowi na Dzikim Zachodzie te książki niepotrzebne, przecież Curwood to magia Północy, trochę inne klimaty niż Indian z USA (choć nadużycie robię, bo to tez bardzo niejednorodna grupa była).
Ale z tym nieczytaniem, to może i rację macie, rok temu uczyłem przez pól roku kultury obszaru niemieckojęzycznego, no i na początek postanowiłżem quzi z robić, no i na zajęciach pierwszych na 3 roku rzuciłem m.in. hasło ,,Karl May”, wprawdzie osób na roku było tylko kilka, więc grupa mało repreezentatywna, ale nie wiedział nik kto zacz. Co za may?
Normalnie załamka mnie ogarnęła, i to ludzie prawie w moim wieku , ewentualnie, 2, 3, 4 lata młodsi.
Zdziwiełm się wtedy…
Owcarku witam i ciesze sie ,ze Twoja misja zakonczyla sie pelnym sukcesem!!!
Wprawdzie ubozuchny tem staroindianski jezyk,sklada sie przecie z trzech liter,ale da sie zrozumiec! 😉 Zwlaszcza wtedy,gdy wchlonie sie pare buteleczek Smadnego!!
Smiem twierdzic (Don Alfredo),ze komunikacja z „niejakim” Okoniem bylaby utrudniona,jako ze Ryby Glosu Nie Maja,co zostalo naukowo udowodnione 😉
Sle uklony dla pozostalej buda-braci i do uslyszenia poznym wieczorkiem,bo teraz obowiazki mnie wzywaja……………….
Witam wszystkich. Wygląda na to, że tylko Don Alfredo i ja odczytaliśmy prawidłowo imię indiańskiego wodza – on Łosoś, a nie Łoś! 🙂
Ależ lektury przywołujecie! Też myślałam, że już nikt tego nie czyta.
Czytanie ze zrozumieniem, hę? Toż on Łosoś, a nie Łoś był, budowicze kochani 😉
Ja też w szczenięcych latach czytałam Curwooda ( i parę ksiazek traktujących o terenach położonych bardziej na południe również)
Alicjo masz moje wyrazy 😉
Pozdrowienia dla wszystkich. Hau!
U nas w domu komplet i Londona i Coorwooda i Maya. Moja córka , wtedy 10-latka na pytanie „Kim chcesz być?” (jedno z najgłupszych ciotkowych pytań) nieodmiennie odpowiadała „Indianinem Winetu”, druga zaś „milicjantem kryminalnym” (sic) I nieodmiennie do dziś kto tam z rodziny wyląduje z jakimś choróbskiem w łóżku, prędzej czy później sięga po jedną z ulubionych pozycji. Tylko ja nie przepadam za Mayem, zbyt rozgadany.
Rzeczywiście!Łosoś! 🙁
Swoją drogą,Owczarek to ma wyobraźnię,no i szczęście…!Spotkać Zaziębionego Łososia,no,no!
Jeszcze Mrożonego,to bym zrozumiał! 😀
Jeszcze mi sie nie zdarzyło, żebym kiedykolwiek prawidłowo wymieniła autora „Zewu krwi” I tak juz chyba zostanie 🙁
Zasmarkana klępa, czyli ja.
P.S. Ja to chrzanię. O rezultatach powiadomię. Tymczasem.
No prosze, nie doczytalem na jakich salonach Owczarek bywal w jameryce to znaczy poludniowych a nie polnocnych. Poza tym mnie Indianie kojarza sie ze sniegiem przynajmniej w zimie.
W Arizonie w rezerwacie Navajo Indians to moglem sobie z niektorymi porozmawiac nawet po angielsku, ale zgadza sie reszta mowila jezykiem ktory tylko ty mozesz zrozumiec Owczarku. Moze zalozysz klase Hau na blogu.
W tym rezerwacie to bylem mocno zdziwiony. Konie bylo od czasu do czasu widac, ale vigvamow to nie widzialem ani jednego. Zamienili je na budy z kartonow, blachy. Blache uzywali glownie na dachowe konstrukcje. Natomiast stacje benzynowe byly super jak w Emiratach Arabskich. I tam mialem przygode. Natankowalem a nie moglem zaplacic karta kredytowa. Tylko cash jest w obiegu. Myslalem ze komus w kufe przyloze bo mialem tylko kilka zielonych, ale nie wypada bo stacje obsugiwaly same squaw, a jak to w „bisnesie” bywa wyselekcjonowane dzierwuszki ladniutkie jak nasze goraleczki tylko ciemniejsze.
Ana, Okon moglby morsem wybulkac, co zrozumial 😉 W koncu jest to nasz przedstawiciel na USA, czy nie jest?
Moj personel ma cala polke pana Maya, co dlatego tak dobrze sie znal na Indianach, ze ich nigdy osobiscie nie odwiedzil 🙂 I zadnych rozterek na temat indianskich monologow nie mial 😉
A James Fenimore Cooper – dlaczego nikt nie wspomniał o moim ulubionym autorze 🙂
Cykl o przygodach Sokolego Oka, to ukochane książki mojego dzieciństwa
Pogromca zwierząt
Ostatni Mohikanin
Tropiciel śladów
Pionierowie (w innych wydaniach ‚Pionierzy’ )
Preria
Zapomniałam jeszcze o indiańskim cyklu autora ” Tomków”, czyli
Złoto Gór Czarnych:
Orle Pióra
Przekleństwo złota
Ostatnia walka Dakotów
Nie chce mi się wierzyć, że dzisiaj dzieci nie są takimi książkami zainteresowane, może w zalewie innych, nowszych nie wiedzą, że coś takiego istnieje, ale gdyby im je podsunąć do czytania, to myślę że ten świat je wciągnie 🙂
Mam taką nadzieję, bo pokazują świat wartości do których tęsknimy (przynajmniej ja) i nie zastąpią tego żadni czarodzieje, roboty czy inne potworki
Może Przeziębiony Łosoś właśnie o tym gadał 🙂 tak właśnie mi to hauhau
brzmiało 🙂
Jak o książkach, to polecam świetny tekst i ciekawą dyskusję na prawie 200 komentarzy w blogu mojego ulubionego Popisowca w salonie 24:
http://popisowiec.salon24.pl/16859,index.html
Jest i o Indianach i indiańskich klimatach trochę…, np. ja o tym tam pisałem.
A że pisałem i u siebie kiedyś, to polecam też siebie, a co promować się trza, szczególnie, że chyba powoli zbliżam się do kresu blogowania, więc chociaż stare me teksty trza z namaszczeniem czytać.:)
Tu jest o moich ulubionych lekturach indiańskich z dzieciństwa i nie tylko:
http://tecumseh.salon24.pl/7048,index.html
A w komentarzach nasz szanowny Owczarek się nawert wpisał.
Przepraszam za tą propagande linkową, szczególnie, że pewnie już tu pod któryms tekstem Owczarka oba zamieszczałem, ale chyba mam zwyczaj zamieszczania linku do tych 2 tekstów pod każdą dyskusją o książkach ,,indiańskich” z dzieciństwa.
Pozdrawiam i znikam.
Emi, dzisiaj dzieci są ogólnie mało książkami zainteresowane. 🙁 A czynnikiem świadczącym o przystępności stała się ich grubość. Stąd podstawowa kwestia w bibliotece wygląda dziś tak:”Proszę pani, a grube to jest?”
Ja tam w dzieciństwie Curwooda jak najbardziej! Od tej pory mam słabość do Kanady, w której nigdy nie byłam… 🙂
Miś nie wrzucił piesków z Wiednia, to ja wrzucam parę piesków z Monachium:
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/PieseczkiKoteczki/photo#5129886605519427618
to zdjęcie i dwa następne 🙂
Mialem wrocic do szczekania a ja wciaz bloguje. To nalog gorszy od cpania. Blogowanie wypiera szczekanie! Zupelnie odwrotnie niz u kaczek. Te do kwekania wrocaja momentalnie. Wystarczy kop w kuper. Oczywista oczywistosc, ze pisze sie COOPER. Ale dziekuje, emi, za przypomnienie.
I jeszcze cos mi sie przypomnialo, przy tej samej okazji. Osiol. Wlasnie, ani Los ani Losos tylko Osiol. Osiol Zapyzialy. On swoja hale kiedys mial. Laczka, mowily cepry. Do Gasienicowej sie miala nijak, wszakze. I dlatego zapewne Osiol Zapyzialy sie przeniosl do Palacu. Ale nie Paca, bo tam od 94-go oslow nie wpuszczaja. Wodz Czejenow Wislanskich, Osiol Zapyzialy, zamieszkal w 5-cio gwiazdkowym Palacu Namiestnikowskim.
I do dzis tam, ee, bryluje? Bloguje? Raczej nie bloguje, bo z nalogow ma tylko calowanie raczek Radka. Mowia, ze on tam tylko – kweka! Hau, Piesku Halny, a ty tego jezyka to bys nie znal czasem? Jezyka kwa? Jesli znasz, to daj probke. Nie daj tylko plamy, to przeciez jezyk nie za trudny. Tez tylko trzy litery ma i ty jedna juz znasz.
I nawiasem mowiacy. Jezdzisz, Burku Podgorski, po jakichsis kontynentach, wodzow gegajacych zaczepiasz. A nie moglbys tak z naszym wlasnym wodzem, Oslem Zapyzialym wlasnie, pogadac? Wtedy bym jeszcze i ja poblogowal troche dluzej. I do szczekania jeszcze nie wracal, choc to o wiele ciekawsze.
Przynajmniej tam mowil do mnie ten obraz u weteryniarza.
grzesiu- cos mi tu krypto-reklama zajezdza???? 😉
Ty sie tutaj nie reklamuj i innymi blogami podpieraj, ino sam wpisuj swoje zlote mysli,bo biegac po innych salonach czasu nie starcza!!!!
PiesnasUki,chyba osla obrazasz?! 🙁 Wszak to takie poczciwe i bardzo,bardzo madre stworzenie 😮
Pani Dorotecko, to ostatnie zdjęcie zwłaszcza baaardzo wymowne…. Hau. 🙂
Ty, Piesnas Uki, uważaj sobie!
Nasz Owczarek to nie żaden burek, tylko Owczarek Podhalański najprawdziwszy! Burków zreszta nie obrażając, bo one maja swoje prawa. I przyłączam się do apelu Any, nie obrażaj osiołków! Mogę się zgodzić na Zapyziałego, a nawet lepiej, Nadętego! Ale z żadnym niewinnym zwierzatkiem proszę nie wiązać takich osobników!
Gosicko, wracając jeszcze do dzieci i czytania, to mam swoją – być może ktoś uzna, że naiwną teorię, ale uważam, że każdy ma swoją książkę-klucz.
Jeżeli na nią trafi ( oby jak najwcześniej ), to otwiera go i wciąga w nowy, pasjonujący świat, uświadamia, że czytanie to wspaniała przygoda.Zaczyna się wtedy szukać następnych i następnych książek, by przeżyć to jeszcze raz.
I już mamy kolejnego ‚czytacza-nałogowca’ 🙂
Jeżeli nie trafi na taką książkę, to czytanie będzie tylko przykrym, szkolnym obowiązkiem od którego z radością się uwolni.
Teraz tylko drobnostka, znaleźć tę właściwą książkę 😉
emi,
moją książką była „Dzieci z Bullerbyn”. Moja siostra chodziła już do szkoły i mogła wypożyczać książki, a była to książka GRUBA, na całe ferie zimowe!
Siostra dorobiła się wnuczki, ja od TeżAlicji (moje stałe zródło książkowe) dostałam ze trzy lata temu ostatnie bodaj wydanie „Dzieci…”. Przeczytałam z wielką przyjemnością i pomyślałam sobie, podeślę mojej siostrzanej wnuczce. I wiecie co? Ani tknęła.
Powiedziała, ze czytać nie lubi, czytanie ją męczy, a najlepsza jest telewizja.
Chociaż wiem, że w tygodniu jest odcięta od telewizji, bo ma szkolne obowiązki i jej mama tego pilnuje. Serce mnie zabolało – jak to, nie lubić czytać?!
Ale ta generacja może „tak mieć” – telewizja, komputer. Czasy się zmieniają. Książka pozostanie, nie martwmy się. Mam tylko pretensje (pewnie sie powtarzam) do polskich wydawców – więcej książek w makulaturowych, tanich wydaniach. Nie każdego, a zwłaszcza ucznia czy studenta, stać na *wypasione* wydanie w twardych okładkach za 30-50 złotych. A i mój bagaż jest niepotrzebnie ciężki…
Wracajac jeszcze do oslow. Jest w Polsce powiedzenie „glupi jak osiol”??
Natomiast w Holandii-„Brudna jak wydra”?!!
Ciekawe skad te powiedzenia sie wziely,bo ani osiol taki glupi,ani wydra brudna!!! 😮
U mnie sie mowi „uparty jak osiol” 😉 a „glupi jak but” 🙂
Mysle,ze kolejna wyprawe nasz Owcarek powinen, zaplanowac na Alaske.
Dobrze byloby nawiazac wspolprace z przodkami wielkiego psa, imieniem
„Bialy Kiel”!!Moze zyja jeszcze jego praprawnuki i wiedza cos o losach ich slawnego dziadka?!A moze stoi gdzies, posrod wiecznej zmarzliny,jakas buda Muzeum?! 😉 Mysle,ze nalezaloby jak najszybciej te biala plame historii wypelnic wiarygodnymi informacjami!! 🙂 🙂 🙂
A „Bialy Kiel” to byl dopiero KTUS!! No prawie tak slawny, jak nas OWCAREK!!!
HEj.
Okon, glupia ryba, zanim tu przyjechal tez, w zakamarkach nadziei, myslal o odnalezieniu znamion chociaz by, tych barwnych czasow, o ktorych sie rozwodzicie. Jeden fakt jest niezaprzeczalny – Owczarek lze jak pies. Piesy z krainy Coke i zumy do gucia robia „wow, wow, wow ! ” a nie how, how. Chyba ze „how much is it ?” Ponadto caly swoj mysliwsko – bohaterski wigor opylily za dolary do Polski – z kotami zyja za pan brat, majtek nikomu nie dra i pomarzyc tylko mozna o psie, ktory popedzil kotu kota, albo o kocie ktory na widok piesa przemieszczal sie na sciany i sufit w tempie motocykla z beczki smierci. Indianskie Wodze puszczaja wodze imaginacji u czytelnikow Maya i Curwooda. Wylacznie. Oraz wycieczek z New York, w rezerwacie. Okoniowe poszukiwania tradycji jedynych prawdziwych Amerykanow (bo reszta to „przyjezdne”) zakonczyly sie szybko po kilku wyprawach do Nevada, Wisconsin, Tennessee i Florida, do tzw rezerwatow. Ponadto nabawil sie kataru po dwugodzinnej przejazdzce malym kutrem w skalistym kanionie na Indian Show. O dziesiatej wieczorem nie do tancow i howgh, howgh bylo, ale do cieplego koca i piersioweczki. W przerwie spectaklu, nieletni jeszcze wtedy bawolek wyciagnal ojcu z portfela wszystko co bylo na „pamiatkowe” zdjecia z „wojownikami” i „sexy indian girls”. I tak sie zagadal z tymi w pioropuszach o najnowszych wdrozeniach PC, ze jego za leb odprowadzono z powrotem do ojca, a zasmarkane wojowniki musialy wracac na tance, bo dekoracje i kostiumy kosztuja, i ktos tu musi zarabiac. Choc ryby glosu nie maja, zapytal w Tennesee jakiegos Krwawego Zasranca o czym mu mowi stara squaw wyprawiajaca „oryginalne” mokasyny, „oryginalna metoda”, a podparl to $10, Krwawy Zasraniec odparl „hell, I don’t know, the bitch is mubling just for funny”. Obrazil zacna kobiete, bo turysci stali wokol i musiala sie sprzedawac, a pod stolem miala maly TV z football game i jeszcze do tego kretynski mokasyn w rekach – jak sie miala skoncentrowac ? Na alkohol sa genetycznie uczuleni, wiadomo, nie uczulone sa natomiast aligatory. Cale „krew mrozace w zylach” Aligator Show na Florydzie sprowadza sie do tego, ze bohaterski Indianin walczy wrecz z aligatorem w sadzawce. Tylko, ze aligator jest pijany jak swinia (galon bimbru przed wystepem) i ma gumowe ochraniacze na zebach. Nic dziwnego, ze fika po tym stawku jak oszalaly. Wredny Okon dochodzil prawdy sledzac prase, radio i telewizje w sprawie Indian, oraz gadajac z nauczycielami z rezerwatow. Z grubsza – polowa sie degraduje pijac, zyjac z zasilku itd, polowa zyje z turystow i przemyslu za tym, a trzecia polowa zwiala z tych rezerwatow dwa – trzy pokolenia temu, i orzekla „I don’t wona be in that shit any more”. Wielu z nich dziala politycznie, w Congress, a jakze, wyludza pieniadze od rzadu za zwolnienia podatkowe (na swoim terytorium nie placa), licencje na handel tytoniem i alkoholem, grzeje mit o przesladowaniach, urzadza parady i peroruje o suppressed nation. Bardziej handlowe wojowniki opylaja na lewo i prawo swiadectwa genealogiczne (fotografie za dodatkowa oplata) twierdzace, ze pan Smith z Brooklyn to osiemnasty potomek Smierdzacego Bobra i Sponiewieranej Sue. Jedyny praktyczny pozytek z tych badan stare okonisko wynioslo wysylajac wielkiemu dyrektorowi wielkiego zjednoczenia w wielkim zwiazku zdradzieckim, na Jego urodziny, wielki indianski pioropusz, wielka faje pokoju i wielki tomahawk, w czasach kiedy o wyjazdach do US snic nie smieli. Stary kretyn nacpal sie bimbru, a potem latal po zakladzie w tym pioropuszu z tomahawkiem w garsci wrzeczczac howgh ! howgh ! Az go lekarze uspokoili. Ale – indianskie atrybuty powiesil w domu, nad telewizorem, obok portretu Lenina.
Tak to Milczacy Okon (Anno od Wiatrakow) kladl (jako Przedstawiciel paOLOre) podwaliny pod przyjazn miedzy narodama tu i tam. I moze tyz przylozyl sensacyjnym relacjom z Dzikiego Zachodu Owczarka Podhalanskiego.
P.S. Najtańsze książki (15 zł) w miękkich okładkach dostałam od Piotra z sąsiedztwa w ramach podarunków od firmy „Polityka”. No, tylko Le Carre ważył i był twardy, ale to wiadomo, twardziel! I cena podwójna, właśnie zwróciłam uwagę, chociaż darowanemu koniowi…
Tak czy owak, jeżeli chce się zachęcić do czytania, książka powinna być dostępna dla kieszeni. Ona nie ma pięknie wyglądać na półce, ona powinna byc czytana.
owczarku jak to dobrze ze wróciłeś i jesteś cały 😀 bo jesteś, prawda? 😉 ja tutaj od tygodnia zagladałam i nic tylko mili stali goście rozprawiali, a ja nie zabardzo jestem w temacie 🙁 calusy dla owczarka od ewelki i yorka prosto z krakowa (tak jak ten premier był) 🙂
O!Okonwywoływany do tablicy się odnalazł i robi za Bywalca Kosmopolitę, Co To Wszędzie Był i Wszystko Widział!
Pisze:
„Indianskie Wodze puszczaja wodze imaginacji u czytelnikow Maya i Curwooda. Wylacznie.”
Okoniu!Nie odbieraj prowincjuszom wspomnień o szlachetnym Winnetou,bohaterskiej Lilii Wodnej,walecznym Unkasie,zdradzieckim Magui,dostojnym Wielkim Wężu i innych,także Wspaniałych!
Ręce urobisz po łokcie,ale tych przeżyć nam nie zabierzesz!
I po co Ci to?
Hej! 🙂
A moze to byl Msciwy Kaczor? Dlubiacy w nosie (patrz zdjecie na blogu Passenta)? Czy byly w rezerwacie Indian jakies Kaczory? I czy czasem nie potrzebuja? Mam dwa na zbyciu: jeden Msciwy, drugi Nadety.
Heleno to jest Mściwój Nadęty – 2 szt.
Ale czemu tak źle życzysz biednym Indianom, hę?
To chyba jest ilustracja do okoniowego tekstu,….ale brzmi nieźle…
http://www.youtube.com/watch?v=PIOXQ0uEbYg
Owczarku, nie mogę znależć tego wodza. 🙁
Dysc na Kufie dał się znależć.
Podpowiedz coś jeszcze. 🙂
Ilustracja znakomita, Jędrzejecku, pod każdym względem. 😀
Dobry wieczór !
Ja po drodze, jeśli można. Mam coś ze sobą a’propos niechęci do czytania: http://dziecko.onet.pl/3163,0,42,to_nie_autyzm_ani_adhd_8211_to_problemy_ze_wzrokiem,1,artykul.html .
Pozdrawiam Państwa pięknie,
Teresa
Mrrrał!
Oj!
Szanowni Blogowicze!
Nie róbcie sobie żartów z kaczek.
Albowiem powiadam Wam ➡ The Demon Duck of Doom może jeszcze powrócić :przerażonakufa:
Pozdddrrraaawwwiam
Blejk Kot
O kurczę!Blejku!To się może przyśnić… 😯
Ja też znalazłam Dysc na Kufie, ale ta ilustracja to jakaś dziwna, moim zdaniem. Poplątanie z pomieszaniem chyba…
Widział ktoś występy Badzielecka w Twin Peaks?
Tu można obejrzeć: 😆
http://badzielec.blogspot.com/
Diabelska Ponura Kaczka wysokosci 2 i pol metra to szczyt chamstwa i knajactwa i powinno byc karane za zniewage obu Faktow Ornitologicznych.. I zadne powolywanie sie na paleontologie sie nie zda, kiedy zajmie sie tym wreszcie ABW.
Jedrzeju Uherski,
Kto ja zacz, zeby odbierac ? To samo czytalem, tak samo przywiazalem kolesia do drzewa, zeby go upiec, tez bylem Winnetou i prawdopodobnie w tym samym czasie. Ich historia jest tak wesola jak Piesn Bialej Sowy. Amerykanski Holocaust. Zwaz, ze (przynajmniej ja nie slyszalem) nie ma tam pogodnej, radosnej muzyki. Chocby tonacjii. A w czasach, o ktorych powstala rzeczona literatura, byli to po duzej czesci koczownicy i pospolici bandyci. Rolnicy tez. Ciekawostka: jest jezioro, ktore pozna jesienia bardzo wysycha. Byly tam osady Miami. Na wyschnietym dnie jeziora znalazlem kilka oryginalnych grotow do strzal, prawidlo (shoe horn) do wyrobu mokasynow kilka trojkatnych polfabrykatow pod tomahawki. Ale my tu o Owcarku i jego przygodach, na powaznie sie nie nadaje. Masz racje, Ogniem i Mieczem tez bylo „dla pokrzepienia serc”. Za epitety pieknie dziekuje.
ABW na razie nie ma czasu, Heleno.
A czym się ABW zajmuje, że takie zajęte?
Wynoszeniem, kopiowaniem i niszczeniem dokumentów oraz tłumaczeniem, że absolutnie tego nie robi.
Okoniu!
Za epitety przepraszam!To było gruboskórne… 😳
Uważam ,że ani Winnetou,ani Ogniem i Mieczem nie są podręcznikami historii.To są zupelnie inne emocje. Mój sprzeciw wywołuje zbyt gwaltowne i niepotrzebne racjonalizowanie i odbrązawianie postaci zarówno dzielnego Apacza,jak i Kresowych Rycerzy.Te moje sentymenty nie działają zamiast tzw.prawdy historycznej ale są oddzielną,moją własną domeną,której bronię!
Uff!Wyszło to strasznie górnie i chmurnie,ale….niech tam! 😉
Pozdrawiam! 🙂
O, to zajete chłopaki, lepiej im nie przeszkadzać!
Bardzo ładnie napisałeś, Jędrzeju Uherski. Wyraziłeś również moje odczucia. 🙂
Jedrzeju Drogi,
Po pierwsze stary zgret sie nie obraza kiedy ktos zwroci na niego uwage, po drugie sentymenty mam jak Ty i tez nie lubie chamskiego odbrazawiania. Chyba Kant twierdzil, ze istnieje tylko to co widzimy (odbieramy), czyli nasze dzielne Apacze i Wolodyjowskie istnieja, bo widzimy oczami wyobrazni. Tylko malpa nie ma wyobrazni. Zwlaszcza ta w czerwonym…
G. OKONU – Twoja opowieść o dyrektorze zjednoczenia latającego po firmie w pióropuszu i z tomahawkiem – przednia! Ubawiłam sie do łez. 😀
Dobrej nocy życzę.
P.S.Te chłopaki, o których wspomina TeżAlicja, znaczy się.
A co do uwag Okonia, to ja, żyjąc na tym kontynencie 25 lat wiem, o czym Okoń pisze. Wypowiadać się nie będę, bo byłoby to politycznie niepoprawne. A przecież nie ma kraju, nacji czy rasy, która byłaby głaskana po głowie, historycznie rzecz biorąc, i która nie mogłaby mieć pretensji do reszty świata o złe traktowanie w takim czy innym czasie. Tacy jesteśmy – homo homini lupus, a lupus lupusowi wcale nie lupusem, okazuje się.
No… ale dopiero wyszło górnie! Ale… niech leci!
Kaześ Ty teli Swiat lotoł Owcarku, wartkoś obrócił!
Ze tyz to baca Cie puścił i sie nie boł co bees kcioł tamok „na corno” poscekać.
Tak Cie przypiliło do cłecy pogwarki ześ polecioł ukwalować s tom starowinom cy gensiom cy psiom mowe mieli, a moze swojom, któro była lo wszyćkik.
Iście, baca we Wilije tego by Ci nie pedzioł.
Okoniu!No właśnie,o to mi chodziło! 😀 To może coś na pokrzepienie
Hej! 🙂
Alicjo, a ja lubie piekne i drogie ksiazki – na polce i wszedzie indziej. Niestey tak sie sklada, ze im piekniejsza i drozsza tym zywiej sie z nia rozstaje, bo ktos przyjdzie, zachwuci sie i ja zaraz oddaje. Tak bylo z ksiazka o wulkanach – niesamowite zdjecia z opisami – oddane synom moich romskich przyjaciol. Tak bylo z ksiazka z neisamowitymi ilustracjami jak sie bedzie toczyla dalej ewolucja i jak znane nam dzis zwierzeta beda wygladaly za paredziesiat milionow lat – oddalam Nataszy Gorbaniewskiej („bo syn malarz”), tak bylo z pieknie ilustrowanym wierszem „Life does not frighten me at all” Mayi Angelou przez J.B, Basquiata – poslana 9-letniej corce kolezanki,ktora miala pierwsza komunie, na ktora nie bylam zaproszona i ktora mi nawet nie podziekowala, Stary Testament ilustrowany reprodukcjami iluminowanych manuskryptow poszedl w rece kogos kogo widzialam jeden raz w zyciu i nawet nie pamietam imienia.. Przepiekny grubasny katalog z wystawy wszystkich dziel Rembrandta zawedrowal do Ameryki z kolezanka, ktora zatrzymala sie u mnie na jedna noc i cala noc go ogladala i czytala opisy. Album Constable’a otrzymal w prezencie ojciec kolezanki z pracy, bardzo uroczy starszy pan- malarz Jan Przelomiec.
I tak jest, kurcze, za kazdym razem. Ilekroc kupuje droga i pieknie wydana ksiazke , od razu mam poczucie, ze dlugo ona u mnie nie zagosci.
Njabardziej zaluje tej ksiazki o ewolucji zwierzat dla Oski Gorbaniewskiego, ktory mi nawiasem mowiac tez nie podziekowal, zas jego mama na mnie nawrzeszczala bez powodu i odtad z nia nie rozmawiam. Kurcze!
Jędrzejecku, czemu moje kwiateczki dajesz Okoniowi na pokrzepienie. 🙂
mt7, mnie się wyświetlił kufel piwa, który chętnie wychyliłam ‚ku pokrzepieniu serc’.
Heleno, nie wpuszczaj gości do biblioteki!
Helenko, to ja Ci podziękuję pięknie za wszystkich obdarowanych, spłacając w ten sposób dług własnego braku wdzięczności, chociaż w części.
Inna sprawa, że to co Ty, czy ja uważamy za cenne, nie musi być takie w oczach innych.
Nie doczekam się na Owczarka. Idę spać, bo zmęczona jestem.
Kłaniam się wszystkim i ślę buziaki.
Kruca! To mnie teraz też kufelecek! A przedtem moje kwiatecki. Czary! Pólnoc minęła! Uuuuu. 🙂
MT7
Do Jedrzeja – z podziekowaniem ! I za kwiateczki. To zalegle, za nasz spacer po Warszawie !
Jedrzeju,
Posluszny jestem, juz sobie przynioslem Beck’s Dark i ciagne pod mily dialog.
Do Jędrzejecka
Ze staroindiańskim, Jędrzejecku, jest ten kłopot, ze nieftóryk słów nie do sie przetłumacyć na zoden ludzki język, ino na góralski. Na przykład hyrne indiańskie słowo „howgh”. Na zoden język tego nie przetłumacys, ino na góralski właśnie. I po góralsku to bedzie: „haj”.
„Miejmy nadzieję,że szybko przetłumaczy te swoje pogaduszki z tym… no… Przeziębionym Łosiem na jakiś ludzki język.”
No nie, nie moge, Jędrzejecku. Z wypowiedziom wielkiego wodza jest zupełnie jak z dramatami pona Szekspira: nawet najgenialniejse tłumacenie byłoby ze skodom dlo oryginału. I dlotego właśnie Bajecka odmówiła tłumacenia 🙂
Do TyzAlecki
„jakiekolwiek skróty wypowiedzi Przeziębionego Łososia byłyby wielką stratą dla nas wszystkich”
Bo po prostu skróty mogłyby zniekstałcić sens całej wypowiedzi. Abo wręc ucynić, ze byłaby ona rozumiana na odwyrtke 🙂
Do EMTeSiódemecki
Na mój dusiu, EMTeSiódemecko! Jeśli jesce kiesik spotkom sie z Przeziębionym Łososiem, koniecnie muse mu przekazać Twoje hauhau!
A Przeziębionego Łososia dlotego nie mozno noleźć, bo kiesik to byli kronikorze Dzikiego Zachodu z prowdziwego zdarzenia, jak pon Mark Tłejn abo nas Sygurd Wiśniowski. Teroz juz takik nimo 🙂
Do Alfredzicka
„Bo teraz to bez wody ognistej nie rozbieriosz”
Święto prowda, Alfredzicku. To jest prowda obowiązująca na kozdej syrokości geograficnej, a nie ino na tej, na ftórej to hyrne powiedzenie wyryktowano. 🙂
Do Helenecki
Oj, nolozłoby sie, Helenecko, nolozło, i w moik wypowiedziak, i w wodzowskik pare takik rzecy, za ftóre nalezałoby BRACI przeprosić. O, kruca! Uzyłek obraźliwego określenia BRACIA! Tak w ogóle to teroz sam juz nie wiem, cy kie powiem np.: BRACIA Marx, abo BRACIA Grimm, to tyz bedzie obraźliwe cy nie?
A tak w ogóle, Helenecko, cytając Twoje wspomnienia najduje coroz więcej argumentów za tym, cobyś ksiązke napisała. A jo byk zaroz mojego bace do księgarni pogonił, coby jom kupił 🙂
Do Janicka
No, jo ksiązki pon Kerłuda przecytołek takie:
– Szara Wilczyca
– Bari, syn Szarej Wilczycy
– Włóczęgi Północy
– Władca Skalnej Doliny
– Steele z Królewskiej Konnej
– Dolina Ludzi Milczących
– o kruca! zabocyłek tytułu! to było o takie ponnie, co miała oswojonego grizli
– Łowcy złota tyz, a „Łowców wilków” jakoś jesce nie przecytołek. Syćkie te ksiązki pikne som, ino pon Kerłud to pisał o Indianak, co zyli wiek temu, a jo godom o Indianak, co zyjom dzisiok. Zreśtom pedziołek, ze na Dzikim Zachodzie tyz „syćko płynie”, jak to godoł wielki wódz Indian – Taleski Milet 🙂
Do Alecki
Koziołek Matołek tyz pikny! Nie roz zreśtom godołek, ze pikny!
A na zasmarkanie to dobra jest gorąco herbatka z dodatkiem mocnej, porządnej WODY OGNISTEJ. Ze względu na bliskość Dzikiego Zachodu jo se myśle, ze powinien być w Kingstonie jakisi salun, z drzwickami wahadłowymi i kałbojami w środku, ka barman wode ognistom podoje. Ocywiście zamawiając w takim salunie śklanecke ognistej wody nalezy stanąć na przeciwnym krańcu lady niz barman, bo barman musi te śklanke popchnąć tak, coby przez całom lade przejechała 🙂
Do Piesnasukiecka
A bo z psami jako z ludźmi, Ukiecku: jednym blogowanie sie widzi, inskym nie.
Natomiast z języka nasego Wielkiego Wodza to jo niestety nic a nic nie rozmumiem 🙂
Do Basiecki
„Ja Ci wystawię już wkrótce roczny rachunek za kremy przeciwzmarszczkowe!”
Ale skoro tak, to firmy ryktujące kremy przeciwzmarsckowe powinny mi płacić jakomsi prowizje. I wte jest sansa, ze jednak wyjde na swoje 🙂
Do Blejkocicka
„Wydawało mi się, że znam doskonale Hau, a tu się okazuje, że co najwyżej
Hauu-Hau.”
No tak, wódz mówił językiem kapecke archaicnym. Ale dalej upierom sie, ze oryginał był tak pikny, ze kozdo próba tłumacenia mogłaby mu straśnie zaskodzić. No chyba ze jakisi wybitny tłumac by sie nolozł. Ale to barzo, barzo wybitny tłumac musi być. Inacej monolog wodza zostołby zamordowany jako kiesik Fredzia Phi Phi zamordowała Kubusia Puchatka 🙂
Do TesTeqecka
„Czy na widok przyjaciela Indianie tak jak owczarki też machają ogonem?”
Racej fajkom pokoju, bo fajke pokoju mozno wypalić wiele rozy, a ogon – ino roz 🙂
Do Misiecka
Kie widze, Misiecku, ten Wiedeń na Twoik fotkak, to zupełnie nie dziwie sie królowi Sobieskiemu, ze na widok Wiednia od rozu zafciało sie to miasto ratować!)
Natomiast jo owsem zabrołek ze sobom aparat fotograficny, ale niestety porwała mi go River of No Return. I teroz ino poni Merlin Monroł po salunak wyśpiewuje, ze ten aparat juz nigdy nie wróci
http://www.youtube.com/watch?v=xaqmValBiOo
🙂
Do Jarutecki
„Z reportażu Owczarka zrozsumiałam tylko Hau, Hau, Hau się domyśliłam, a dalej już czarna magia”
No to krakowskim targiem, Jarutecko – w następnym wpisie syćkie hauhau-y przetłumace na ludzki 🙂
Do Grzesicka
„no i na zajęciach pierwszych na 3 roku rzuciłem m.in. hasło ‚Karl May’, wprawdzie osób na roku było tylko kilka, więc grupa mało repreezentatywna, ale nie wiedział nik kto zacz”
A był w niezapomnianym roku 1981 taki skecz pona Zaorskiego z docentem Buldogiem:
– Zahorski! A co wy tam czytacie pod ławką podczas moich wykładów?
– Ja? Ja tylko to, co pan docent zadał, „Kapitał” Karola Maja.
Cyli dzisiejsi młodzieńcy w ogóle nie wiedzieliby, o co idzie 🙂
Do Anecki
„Ryby Glosu Nie Maja,co zostalo naukowo udowodnione”
No bo im zabraniajom i zabraniajom godać. Ale w nasej budzie, Anecko, to i ryby mozemy do głosu piknie dopuścić.
„Ciekawe skad te powiedzenia sie wziely,bo ani osiol taki glupi,ani wydra brudna!!!”
Osły som sakramencko sympatycne! A wydra jako moze być brudno skoro kąpie sie bez przerwy?
A „Bioły Kieł”… na mój dusiu! To była mojo ulubiono ksiązka, kie byłek sceniakiem!!! 🙂
Do Jagusicki
„Toż on Łosoś, a nie Łoś był, budowicze kochani”
Jak najbardziej! Moge zreśtom syćko drobiazgowo wyłozyć.
Zdanie: „Blade kufy nazywajom mnie jakimś tam Dżejmsem Ejdż Morganem. Ale tak naprowde to jo mom na imie Przeziębiony ŁOSOŚ i jestem wodzem tutejsego plemienia” to w tłumaceniu na język psów bedzie: „Hau.”
Natomiast zdanie: „Blade kufy nazywajom mnie jakimś tam Dżejmsem Ejdż Morganem. Ale tak naprowde to jo mom na imie Przeziębiony ŁOŚ i jestem wodzem tutejsego plemienia” to dlo odmiany po psiemu bedzie: „Hau.”
Cy teroz juz syćko jasne? 🙂
Do Emilecki
Dżejmsa Fenimora Kupera bocymy, Emilecko, bocymy! A skoro tak po kolei o dzikozachodnik, a właściwie „frontierowyk” pisorzy sie upominomy, to niek jo sie o pona Marka Tłejna upomne. Mark Tłejn tyz pikny!
„Nie chce mi się wierzyć, że dzisiaj dzieci nie są takimi książkami zainteresowane, może w zalewie innych, nowszych nie wiedzą, że coś takiego istnieje, ale gdyby im je podsunąć do czytania, to myślę że ten świat je wciągnie Mam taką nadzieję, bo pokazują świat wartości do których tęsknimy (przynajmniej ja) i nie zastąpią tego żadni czarodzieje, roboty czy inne potworki. Może Przeziębiony Łosoś właśnie o tym gadał tak właśnie mi to hauhau brzmiało”
Jesteś na dobrym tropie, Emilecko! 🙂
Do Gosicki
„podstawowa kwestia w bibliotece wygląda dziś tak: ‚Proszę pani, a grube to jest?'”
Eh, zeby takie pytanie zadawali sprzedawcy w sklepie z grami komputrowymi…
Na scynście wyjątki som. Niek zyjom te wyjątki! 🙂
Do Poni Dorotecki
Ten pomnik, Poni Dorotecko, to chyba jednego z tyk dwók psów, co to sie na scycie spotkały. A kany pomnik drugiego psa? To niesprawiedliwe!!!! 🙂
Do Okonicka
Młody Indianin moze znać ino wow-wow. Story: i wow-wow, i how-how.
Za to aligatorami w XIX wieku nieroz bywali ludzie Dzkiego Zachodu. A w kozdym rozie oni sami siebie aligatorami lubili nazywać 🙂
Do Helaewelecki
No kapecke mi zesło, coby na ten Dziki Zachód pojeachać i sie wrócić. Pozdrowienia dlo Jorka! 🙂
Do Teresecki
Dzięki za linka, Teresecko. I dobrze, ze chociaz jedno z końcowyk brzmi optymistycnie – ze to doje sie lecyć! 🙂
Do Józefecka
„Ze tyz to baca Cie puścił i sie nie boł co bees kcioł tamok ‚na corno’ poscekać.”
Właśnie dlotego mojo misja była tajno, ze baca nic a nic o niej nie wiedzioł 🙂
Okoniu!
„W Pańskie ręce….perswaduję!” 🙂
Oj, a to się biedny Owczarek nastukał w klawiaturę! 🙂
Pięknych snów wszystkim życzę. 🙂
TezAlicjo,
Ubawilas sie ? To teraz sie usmarczesz z zachwytu. Tenze kacyk w pioropuszu mial cukrzyce i tam nie bardzo mogli mu pomoc. Przyjechal. Wyprosilem wizyte natychmiast. Profesor zbadal i mowi: wiem, ze pijesz i pic bedziesz, ale – nie wiecej niz one drink a day. Ten wybaluszyl galy: drink ? No, to ile ? Tyle, co ci daja w samolocie. „Bezobrazije kakoe ! On menia obizhaet. Poshel on won !” – A skoro tu jestes, to ci jeszcze sprawdzimy prostate, rzekl medyk. Ja mu tlumacze. „Nu, pust’ budet”. To ja tlumacze: sciagaj portki, lapy na stol i sie nachyl. ???? No, schyl sie, mowie. Popatrzyl na mnie podejrzliwie. Potem – na profesora. Ten mu pokazuje: sciagaj majty ! „Kak eto, shtany staskivat’ ?!”
Inaczej cie nie zbada, mowie. „A eto ne vashi amerikanskie shtuchki, vserez ? Ty uveren ? „. Uveren, uveren, rusz sie, tu sie za kazda minute placi, mowie. I wtedy stalo sie, czego nie zapomne: profesor wykonal ruch, a wielki dyrektor wielkiego zjednoczenia ryknal jak zarzynany wol, galy wyszly mu z orbit, poczerwienial, posinial, rzezi, ale boi sie ruszyc bo kotwica siedzi. Wreszcie go profesor wypuscil. Kacyk momentalnie – za drzwi, na korytarz, tam – pacjenci, ten – szarpie sie z garderoba i klnie, ze gorzej w zyciu nie slyszalem: „Pederasty sukinsyny ! Urody je…ye, tak menia obidit’ !” „A poshel ty won ! ” do mnie, „uhadi, ne trogai menia !” A jak ostygl, zagrozil ze zerwie ze mna wszystkie kontrakty, jesli choc slowem komukolwiek, kiedykolwiek na ten temat. Przynajmniej raz mialem z tym kretynem prawdziwa satysfakcje.
OKONIU, litośći! Jesteś okropny! 🙂 Kobiecie takie rzeczy opowiadać?
TezAlicjo,
Po pierwsze: skad mam wiedziec, ze „kobiecie” ? Nicki sa zwodne. Po drugie: to jeszcze nie bylo najgorsze o Osobie. „Takie rzeczy” to byly, jak bral w lape, dawal pokwitowanie (!), potem je kradl, potem zzeral, potem w obawie…..
Tu Ci oszczedze. Pozdrowienia.
Pozdrowienia i dobrej nocy wszystkim. Czas spać.
Owczareczku. a ja chcialam z pomoca Alicji szmuglowac Cie z Polski, oodmuwiles!
Narobilam tyle bledow, ze teraz popelniam buraka i ide do budy.
Leno:
pan J. „włonczył” (cytując inteligencję) dziennik pod tytułem „Fakty”. Tam się wypowiadał obecny prezydent, wściekły jak jasna cholera, że on taki prefesor, a *siem* go czepiaja, że jakaś piaskownica. No, zatkało mnie na chwilę.
Musiałabyś się bardzo napracować, żeby tyle „błendów” narobić w ciągu paru minut, słownie, nie pisemnie.
p.s. do Heleny:
Posłuchaj rady mojej przyjaciółki TeżAlicji. Wara od książek, niekoniecznie muszą być piękne i drogie! Oddam ostatnią koszulę, ale od moich książek wara. Jest do tego doczepiona historia, dlaczego, ale znowu wypluwam płuca, lekarstwo zadziało czy co?! Jak zwykle wieczorem, kiedy człowiek chciałby się walnąć do wyrka spokojnie… i zasnąć.
Owczarku,
zawsze byłam *Alecką*, a tu nagle oficjałka, do Alicji pisze Owczarek. Wystraszyłam się strasznie, bo juz straszniej nie można. Co robić, co robić?!
Salun jest, ale siły w obolałym ciele nie ma, zeby się tam nawet dać zawiezć samochodem. No to wypiłam neocitran na wspomaganie 🙁
I się udaję. Piernaty.
‚Ale skoro tak, to firmy ryktujące kremy przeciwzmarsckowe powinny mi płacić jakomsi prowizje. I wte jest sansa, ze jednak wyjde na swoje’ – rozumuje Owczarek – świeżo nawrócony wyznawca ‚Spirit of Free Enterprise’
Niby tylko 10 dni na Dzikim Zachodzie… Gdy z hali albo z obejścia się zakrada do komputera, to nam wciska, że psy pieniędzy nie mają, na gapę jeżdżą, z Felków wszelakich się natrząsają… a teraz ‚wyjdę na swoje’. Szkoda, że niektórzy ludzie tak strrrasznie wolno się uczą… i nie pomaga im ‚przewietrzenie się’ po Zachodach… dzikich lub mniej (a nawet słowackich 😉 ) 🙂
Alicjo (nie moge pisac Alecko bo ja pies nizinny), co Cie napadlo z tym strachem, ze moze Gospodarz nasz na Ciebie sie obrazil? Masz tu oto jego post na Twoj temat:
„Do Alecki (widzisz kobieto, wyraznie stoi: Do Alecki – P.U.)
Koziołek Matołek tyz pikny! Nie roz zreśtom godołek, ze pikny!
A na zasmarkanie to dobra jest gorąco herbatka z dodatkiem mocnej, porządnej WODY OGNISTEJ. Ze względu na bliskość Dzikiego Zachodu jo se myśle, ze powinien być w Kingstonie jakisi salun, z drzwickami wahadłowymi i kałbojami w środku, ka barman wode ognistom podoje. Ocywiście zamawiając w takim salunie śklanecke ognistej wody nalezy stanąć na przeciwnym krańcu lady niz barman, bo barman musi te śklanke popchnąć tak, coby przez całom lade przejechała :)”
Ja juz wiem co sie przydarzylo: Tys najsampierw ujrzala te WODE OGNISTA w poscie. A ta – prosto w szare komorki, we wszytkie trzy naraz. I to byl koniec. Plama. A nam na Sciernisku i wstyd i strach. Bo teraz dopiero nasz Kruczek Zakopianski sie obrazi! I skad my wezmiemy Tusku zeby chodzil i przepraszal?
Ja naprawde chce po prostu wrocic do szczekania. Tylko trzy litery! Trzema literami plamy dac sie nie da. I to w tem kierunku, uwazacie, podaza nasz Gospodarz. No bo o czym innym jest ten jego obecny wpis?
Uki, Alecka ma haculinacje po prochach 😉 Neocitran i „Fakty”jednoczesnie, to niebezpieczna kombinacja jest 🙁
Ana, czy twoje wiatraki juz odlecialy na wschod? U mnie taka straszna wichura i sniezyca, a radio mowi, ze w Holandii, to dopiero! 😯 Trzymaj sie czegos solidnego!
Don Alfredo- otoz informuje,ze moje wiatraki Jeszcze stoja!!
Prawda,ze dmie,jak z wielkiej traby 🙂 Nawet poziom wody w rzekach i kanalach niebezpiecznie podniosl sie.Mam nadzieje,ze nas nie zaleje,ale na wszelki wypadek przytargam z piwnicy gumowego krokodyla.Przyda sie,gdy pora bedzie na ewakuacje 😉
Swoja droga zachcialo mnie sie urode poprawiac i pojechalam,co ja mowie,pofrunelam do fryzjera!W drodze powrotnej niebiosa zeslaly ulewe i gradobicie………..pytam,a za co to,za co??????????????????????
Pozdrawiam budagosci!!
Do uslyszenia-Ana
Do Any – ona ponoć jubilatka, a na Piotrowy blog już nie zagląda. W Owczarkowej budzie zostawiam więc dla niej najlepsze życzenia urodzinowe
O kruca! DZISIAJ SĄ URODZINY ANECKI!
Słoneczko moje polsko-holenderskie życzę Ci, Kochana, wszystkiego, co najlepsze. Niech Ci to Twoje miejsce na ziemi będzie przyjazne, niech Cię otaczają sami kochający ludzie, niech Ci się darzy we wszystkim, z rozgrywkami włącznie. 😀
Całuję Cię serdecznie.
Polecę wyrychtować jakowyś obrazeczek.
Ja jestem zakręcona i przeliczam dni tygodnia na:
– idę, – nie idę.
Zapominam, że dni mają nazwy takie jak piątek 9.XI.
Aniu, nie mogę sobie darować!
Potrójne całusy Ci się należą.
Ana, dla Ciebie ta piosenka o innych wiatrakach:
http://youtube.com/watch?v=0TENBIrwOHU
Trzymaj sie mocno i cieplo i swietuj wbrew wichrom, gradobiciom i ulewom! Wszystkiego najlepszego! 🙂
Dla Any urodzinowa piosenka w stylu nieco country and western, z całym mnóstwem stosownych serdeczności! 😀
Ano, niech Ci wszystkie wiatraki Holandii tylko pozytywną energię podsyłają! Zdrowie! 🙂
Aneczko wszystkiego najlepszego w dniu urodzin . Słoneczka życzmy sobie nawzajem . Pogodę mam dzisiaj grudniową holenderską czyli leje i jest ciemno. Mam nadzieję ,że wody w kanałach nie będzie zbyt dużo. W styczniu przeżyłem sztorm w Amsterdamie i wiem jak jest paskudnie gdy znad morza wieje i leje
Mrrrał!
➡ Ano!
Wszystkiego wiatrrrakowo zakrrręconego!
(byle nie zanadto)
😀 😀 😀
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
Ana – wszystkiego najlepszego, słońca w sobie i za oknami 🙂 🙂 🙂
Ana, radości na codzień i od święta!!! 😀
Anecko, tu są moje trzy buziaki dla Ciebie, pierwszy i dwa następne:
http://picasaweb.google.co.uk/maria.tajchman/OwczarkowaBuda/photo#5130894239832174178
Różyczki są jesienne z Ogrodu Botanicznego w Warszawie, a życzenia z mojego serca. 🙂
Muszę tu Jaruteczce podziękować, że mnie przywołała do rzeczywistości i przypomniała o urodzinach naszej Anecki.
Anioł Stróż czuwał. 🙂
Zdaje się, że szykuje nam się kolejna impreza, poleciał juz ktoś po Smadnego?
Wszystkiego dobrego dla Any i zdrowie nieustające !
Witojcie ludziska. No psy tyz, tyz, ale jo tam nie wim cego wy sie tak owcareckujecie z tym wasym Kundlem Tatrzanskim. Owsem, pocciwe to, wydaje sie, psisko, ale zeby tak sie ceregielic z cworonogiem to jo nie wim. Ale widza ze dobrana z was ciecka jak nigdzie. O urodzinach swoich wsytkie wiedza na skros Europy, jak nie dali. Na insych scierniskach tego nie uswiadcys.
O, o, wlasnie. To na innem, konkurencyjnem lo was blogowisku (wy zdaje sie buda to zwiecie, jak zwal tak zwal) przecytolem ostatnio:
„I jescze jedno ucieklo me ze starego cebra: czy kto wi jak Kazkowej babie, tej co w Gorzowie sie ostala, na chscie dali? Bo ta w Londynie to juz insza, mowia. Nie Marianna.
No ale to moze tylko taka dezinformacja ziobrowa. Ponoc oni oba, nasz Gospodarz ze Ziobrom znaczy sie, slabo sie lubieja od czasu jak CBA podsluch Kazkowej polowicy zakladali. Bo te ichnie agenty, pieronsko przystojne przeca, chcieli juz z bugami jej prosto w krok wchodzic. A ona, podobno, do nich pedo: a wont we kacze wypierdki, ja tam nie zadna Sawicka. I to natenczas poszedl ten slynny telefon z Londynu na Kaszuby.
The rest is history, powiada Kazmirz. Niby ze – morda w kubel, miemce wciaz w domu. I to za to juz tylko trzeba nam Gospodarza dzis doceniac jak nigdy przedtym.
Bo ktoz jak nie z cicha pekl Kaziu nas wybawi od zarazy ptasiej gdy Donald kurnik przejmie i oglosi to co wszyscy dawno wiedzieli z kreskowki: nu wot a ja tyz kaczor! ~Tyz lysy, 2007-11-09 04:23”
Jak pewnie juz domyslacie sie tej ocywistej ocywistosci, cytat pochodzi ze scierniska Kazka Premiera. Bylego bo bylego, i to z laski kaczej, ale zawsze Premiera. Oni to zwo tam scierniskiem bo Kazek okrutnie slome mloci jak tylko do jakiego klepiska doleci w tem swojem Londynie. A to odniesienie do Marianny to sie wzielo z poprzedniego postu:
„Oj jaki Pan oblesny. ~Marianna 2007-11-08 21:10”.
Na to odpowiedzial tenze sam Tyz lysy (bo oni chronio tam tego Kazka na jego sciernisku oj chronio. Calkiem jak wy swojego Gospodarza) w taki sposob:
„Pon Kazku, widziolek to? Ludziska kcom Pona na Sciernisku! Wracac czas. Cekamy na nastepne wizje na przyslosc. Ze sie dotad slabo sprawdzaly? Ejze, niech tym glupstwem Pon se glowy sie nie turbuje. My wlasnie cekamy na to, co by sie nie sprowdzoly. Bo my i sobie i Ponu zle nie zycymy! Aha, ten cyjsci przedostatni post: to mialo byc OBLYSNY, nie OBLESNY. Jo wim, bom tyz lysy. ~Tyz lysy, 2007-11-09 00:47”
Juz nie bede tlomacyl kto tam chciol Kazka na sciernisku bo ja nie o tem. Ja sie chce wos zapytac w takiej sprawie:
cy myslita ze Kazmirz tera, jak Ziobry zabraklo, powroci z emigracji do Marianny? Bo ona go wciaz kocha, choc przez Pan do niego pisala w swoim poscie.
Pomyslolem, ze was cas wyrwac z tej urodzinowo-wiatrakowej blogosci podcas gdy burza huczy wokol nas i wiatraki odlatuja do zimnych krajow.
Owczareczku, jestem bardzi schlebiona Twoim przekonaniem, ze powinnam napisac ksiazke. Mam ja ulozona w glowie od lat, ale potem przychodzi kluczowy moment, kiedy nie moglabym isc dakej, bo brakuje dystansu, oddalenia. I moglabym wszystko zaklamac. Easily done by so many. Wiec ksiazka musi poczekac.
Dzis mialam dzien nieoczekiwany. Wstalam rano i poszlam na pogrzeb – Jan Krok- Paszkowski, ktory mnie kiedys przyjmowal do pracy, ale zaraz po moim przyjsciu poszedl na emeryture. My na te pogrzeby chodzimy zeby sie spotkac z kolegami. No i nie chcialo nam sie po kosciele isc na stype, wiec zapytalam czy ktos chcialby przyjsc na impromptu lunch chez moi. I wszyscy sie ucieszyli: szesc osob. Mialam w domu cudowny chleb, pare rewelacyjnych serow kupionych wczoraj na bazarze, duza miske kawiory z baklazanow, salate, pare butelek czerwonego wina i duze nierozpakowane panetone. Dokupilam obok sporo wedzonego lososia. No i mielismy cudny lunch, trwajacy okolo czterech godzin.Najepsze sa jednak takie niezaplanowane, bo nikt sie nie spodziewa cudow i nie boi sie uzywac serwetek z plotna. Bawilismy sie bardzo dobrze, choc moze za duzo tankowalam tego kalifornijskiego caberneta.
Jestem zmeczona jak zwierze.
A czytajac Wasza tu wymiane na temat ksiazek o tematyce frontierskiej, zabraklo mi nazwiska bardzo popularnego w Rosji, natomiast prawie zupelnie nieznanego w Polsce. Ernest Thompson Seton. Zarazila mnie nim moja Babcia, ktora przywiozla mi ksiazki (kiedy mialam 9 lat) jeszcze mojej Mamy: Dziekie zwierzeta, ktore znalem, Biografia niedzwiedzia grizzly, Srebrny lis, Mustang. Nie wiem co sie z nimi stalo, czy zostaly przekazane komus innemu, ale bylo to pierwsze zetkniecie z Ameryka i Kanada.
Thompson Seton byl ojcem amerykanskiego skautungu i pisal takze ksiazki o skautingu. Jedna nazywa sie Jezyk znakow amerykanskich Indian. Jakas inna z Ralfem w tytule, znalazlam w antykwariacie juz tu w Londynie. Pamietam z tej ksiazki, ze jesli harcerz chce opwiiedziec komus o kims innym, musi przedtem zadac sobie trzy pytania: Is it true? Is it kind? Is it neccessary? Probowalam stosowac sie do tej zasady i wychodzilo mi zawsze jakos tak: Yes, No, No, ale i tak opowiem.
Wiec Wam opowiem o naszej przyjaciolce Jasiuni. Ukonczyla w tym roku 91 lat, dwa miesiace temu dostala pierwszy w zyciu rozrusznik serca, jest piekna, elegancka, zawsze umalowana i uczesana, na kazdym produkcie szuka informacji o zawartosci kalorii, a jedyna pare kapci jakie posiada trzyma w malej walizeczce „na wypadek szpitala”, poniewaz wredna brytyjska sluzba zdrowia nie pozwala hospitalizowanym pacjentkom chodzic na wysokich obcasach.
Wczoraj wybralysmy sie z Jasiunia na zakupy i ona nagle zobacztla sklep w ktorym nigdy nie byla przedtem – Edinbourgh Mill, sprzedajacy sweterki z welny.Weszlysmy, a Jasiunia stanela w progu, obrzucila krytycznym spojrzeniem inne klientki w tym sklepie i dala natychmiastowy sygnal do wymarzu, mowiac: No, nie, tu sa same jakies staruszki w plisowanych spodnicach!
Bede musiala chyba oddac wszystkie moje plisowane spodniczki do Armii Zbawienia. A takie jeszcze dobre.
Love you all.
Hau! 😀
A hau. Poczęstuj się Smadnym i jałowcową. Dziś impreza, tylko Jubilatka dostojna gdzieś się zapodziała, może nos pudruje?
No i widzisz, Gospodarzu, cos nawyczynial? Poradziles Helence coby ksiazki zaczela pisac a ta – natychmiast do dziela! Na twoim wlasnym pastwisku, no niech bedzie hala. Calymi stronicami naraz. Nie powiem ze nieciekawie pisze albo co. Ale niechze to bedzie w mniejszych rozdzialach!
To ja sie ciebie teraz zapytuje i upraszam: czy dasz jeszcze jednego posta przy tym wpisie? Rozchodzi sie o to, zebys to ty a niekto inny poradzil Helence w jezyku jej kraju zamieszkania. Bo w naszem to ona juz inaczej kuma, jakies tam Edinbourgh Mill, jakies panetone. Czyli, Owcarecku, (tak tak przymilam sie i wcale z tego dumny nie jestem; ja za psami, prawde powiedziawszy, nie przepadam i cos mi sie wydaje ze ty tak samo) napisz ty do Helenki tak: hold your horses! Take it easy! Na koniec mozesz dodac w jezyku eksperanto: spoko.
Inne wesolki tez juz probowali zaczynac ksiazki pisac u ciebie w budzie. Ostatnio G.Okon niejaki. Musze jednak sie przyznac, ze przytalem wszystko okoniowe od deski do deski, co ja znowu, od posta do plota. I tak sie nad ta jego pisanina zadumalem ze az zapomnialem do ciebie zaprotestowac.
I dobrze zem zrobil zem nie kablowal na Okonia. Bo, widzisz, ja swoja emigracje zewnetrzna odbywam na tym samym kontynencie co i ty i Okon. Wyscie oba Czejenow (nie mylic z Czeczenami; tym indianom rezerwaty podobno tez porobili ostanio ale we Warszawie dla odmiany) roznych zaczepialiscie na bezdurno. Opisaliscie to jednak tak ciekawie ze ja przez was w moja psia zadume wpadlem. No bo idzie o to: w moim miescie Czejenow czy innych Siuksow najlatwiej jest spotkac na ulicy. Oni siedza w niewielkich grupkach czy i pojedynczo czasem, prosto na chodniku. Czesto z brazowych torebek papierowych cole a moze i coke pociagaja.
I teraz rzecz ciekawa wam powiem. Otoz gdy przechodzi jaka blada twarz (oj naczytalem sie i ja Maya jak zem szczenieciem byl, naczytalem) to oni tylko reke wyciagaja i za wiele nie powiedza. Czasem tylko uslyszysz „need bus money” albo „I’m hungry”. Ale jak ja sie przybblize, to jeszcze nigdy mnie inaczej nie przywitali jak: how are you, Brother? Come on over, man!
I to dopiero po przeczytaniu okoniowej powiesci (czy to byl pierwszy rozdzial panie Okon? Bo bede czekal na nastepne z wielkom niecierpliwosciom) napadlo mnie to, jakze bardzo pieskie, pytanie:
czy nam, psom, blizej jest do naszych gospodarzy lub bacow czy tez moze do tych Czejenow czy Siuksow? I to na jakimkolwiek chodniku i w jakimkolwiek miescie czy na wsi by oni nie siedzieli?
Aha – Wy mi tam halucynacji nie wmawiajcie, stało jak byk: do Alicji, tylko Owczarek potem cwanie i bez rozgłosu poprawił!
Gdzie Jubilatka, do licha?! Wystarczy tego pudrowania nosa, jakiś toast trzeba wznieść! Co prawda u mnie jeszcze młode popołudnie, ale u Was już noc – gdzie impreza?!
Mrrrał!
Ooo! Ile tu się piesów pojawiło!
Ja tam nikogo nie zaczepiam, ale posuńta się Panowie 🙂
Ano zdrrrowie po raz pierrrwszy 😉 😀
Z poważaniem
Blejk Kot
Witojcie ludziska. No psy tyz, tyz, ale jo tam nie wim cego wy sie tak
owcareckujecie z tym wasym Kundlem Tatrzanskim. Owsem, pocciwe to, wydaje sie, psisko, ale zeby tak sie ceregielic z cworonogiem to jo nie wim. Ale widza ze dobrana z was ciecka jak nigdzie. O urodzinach swoich wsytkie wiedza na skros Europy, jak nie dali. Na insych scierniskach tego nie uswiadcys.
O, o, wlasnie. To na innem, konkurencyjnem lo was blogowisku (wy zdaje sie buda to zwiecie; jak zwal tak zwal, bo to i tak o bicie piany czyli mlocenie slomy sie rozchodzi)) przecytolam ostatnio:
„I jescze jedno ucieklo me ze starego cebra: czy kto wi jak Kazkowej babie, tej co w Gorzowie sie ostala, na chscie dali? Bo ta w Londynie to juz insza, mowia. Nie Marianna.
No ale to moze tylko taka dezinformacja ziobrowa. Ponoc oni oba, nasz
Gospodarz ze Ziobrom znaczy sie, slabo sie lubieja od czasu jak CBA podsluch Kazkowej polowicy zakladali. Bo te ichnie agenty, pieronsko przystojne przeca, chcieli juz z bugami jej prosto w krok wchodzic. A ona, podobno, do nich pedo: a wont we kacze wypierdki, ja tam nie zadna Sawicka. I to natenczas poszedl ten slynny telefon z Londynu na Kaszuby.
The rest is history, powiada Kazmirz. Niby ze – morda w kubel, miemce wciaz w domu. I to za to juz tylko trzeba nam Gospodarza dzis doceniac jak nigdy przedtym.
Bo ktoz jak nie z cicha pekl Kaziu nas wybawi od zarazy ptasiej gdy Donald
kurnik przejmie i oglosi to co wszyscy dawno wiedzieli z kreskowki: nu wot a ja tyz kaczor! ~Tyz lysy, 2007-11-09 04:23?”
Jak pewnie juz domyslacie sie tej ocywistej ocywistosci, cytat pochodzi ze
scierniska Kazka Premiera. Bylego bo bylego, i to z laski kaczej, ale zawsze Premiera. Oni to zwo tam scierniskiem bo Kazek okrutnie slome mloci jak tylko do jakiego klepiska doleci w tem swojem Londynie. A to odniesienie do Marianny to sie wzielo z poprzedniego postu:
„Oj jaki Pan oblesny. ~Marianna 2007-11-08 21:10?.”
Na to odpowiedzial tenze sam Tyz lysy (bo oni chronio tam tego Kazka na jego sciernisku oj chronio. Calkiem jak wy swojego Gospodarza) w taki sposob:
„Pon Kazku, widziolek to? Ludziska kcom Pona na Sciernisku! Wracac czas.
Cekamy na nastepne wizje na przyslosc. Ze sie dotad slabo sprawdzaly? Ejze, niech tym glupstwem Pon se glowy sie nie turbuje. My wlasnie cekamy na to, co by sie nie sprowdzoly. Bo my i sobie i Ponu zle nie zycymy! Aha, ten cyjsci przedostatni post: to mialo byc OBLYSNY, nie OBLESNY. Jo wim, bom tyz
lysy. ~Tyz lysy, 2007-11-09 00:47”
Juz nie bede tlomacyl kto tam chciol Kazka na sciernisku bo ja nie o tem. Ja sie chce wos zapytac w takiej sprawie:
cy myslita ze Kazmirz tera, jak Ziobry zabraklo, powroci z emigracji do
Marianny? Bo ona go wciaz kocha, choc przez Pan do niego pisala w swoim
poscie.
Pomyslolem, ze was cas wyrwac z tej urodzinowo-wiatrakowej blogosci podcas gdy burza huczy wokol nas i wiatraki odlatuja do zimnych krajow.
Wreszcie ktoś! No to zdrowie po raz pierwszy i lecę do kuchni, bo *ta pora* !
Zdrowie Any po raz pierwszy!
Kochani moi!!!
Przyznaje,ze lze uronilam z radochy,ze nie przyjdzie mi w samotnosci(z wiernym,jak zawsze Owcarkiem),cala jalowcowa zjesc i Smadnym zapic!!!
Dziekuje za pamiec: Jarucie,ktora zadala sobie trudu odszukania mej skromnej osoby 🙂
mt7-czce za piekne zyczenia i cudowna Roze 🙂
A skad Don Alfredo wiedzial,ze uwielbiam Jose Feliciano??? Telepatia jaka 😉 Dzieki stokrotne!!
Gosiczkowi,Misiowi2,Blejkotowi,emi,TyzAlicji i Alicji-Wielkie Dzieki za cieple slowa i zyczenia!!
Mam nadzieje,ze nikogo nie pominelam,a jesli tak ,niech zasiada z nami do Smadnego i jalowcowej 🙂
Ps-zastanawiam sie jednak,czy nie wyslac jakiegos poleconego w te niebiosa i zapowiedziec,ze wiecej „rokow” nie przyjmuje,bo i tak dzwigam pol wieku z hakiem,to po co mi wiecej!!! 😉
Jarucie jeszce donosze,ze zaglagam na sasiedni blog,a jakze.Nawet sobie dzisiaj pojeczalam i poszlam,coby nie zanudzac!!!
Tymczasem duza buzka dla wszystkich.
Hej.
Aluzju panial, Blej Kocie. Do budy czas!
Sto lat, sto lat niech żyje Ana nam!!! 🙂
Radości, zdrówka, spełnienia marzeń, sukcesów na kortach i poza nimi – wszystkiego Najnajnaj!!! 🙂
http://picasaweb.google.com/basia.acappella/UOwczarkaPodhalaSkiego/photo#5130923747767133074
🙂 🙂 🙂
Ana, proszę Góry nie kokietować, że nie chcesz więcej 😉
nowe setki przyjmować ze spokojem, wnosić tylko o godne ich noszenie w dobrym zdrowiu 🙂
no to 100 lat ! 🙂
… zaglądają do kalendarza w Galerii Budy, zaglądają, to wydarzenie juz było anonsowane przedwczoraj, jak nie wcześniej!
Zdrowie Any, nieustające 🙂
A ja tu pocztę odbieram, i tam firma ubezpieczeniowa rozwija przede mną uroki bycia ubiezpieczonym od nagłej śmierci (nieważne, że szlag cię trafi). W zależności od stawki, jaką wybierzesz, po śmierci zostanie wypłacone tyle i tyle (poczytałam *mały druk*, ma być to śmierć nagła i niespodziewana, bynajmniej nie ze starości). A co mi po tej mamonie po śmierci, pytam?! Podsunęłam Jerzu, wez ty mnie chłopie ubezpiecz, a ten się opędził jak od namolnej osy. Takie zarazy jak ty, powiada, żyją długo, a po drugie, gdybyś zeszła nagle i w jakimś wypadku, wyobrażasz sobie, na kogo by padło podejrzenie?!
No tak, nie da sie odmówić logiki naszym rozumowaniom…chyba, ze jesteśmy w mylnym błędzie 🙂
Zdrowie Any!
Mrrrał!
➡ Uki
Do jakiej budy, do jakiej budy?
Przeca w budzie wszyscy jesteśmy 😀
Jakimś takim dziwnym trrrunkiem mnie Pani Blejkkotowa z sąsiadką poczęstowały 😕
Kokosowe toto i słodkie (brrr)
Ale jednocześnie mleczne (mlask)
No to sprrróbujmy.
Zdrrrrówko!
Blejk Kot
Juzes sie znowu schlal blej kocie. Oj jak tego psy nie lubiejom. No toz to ja w tej wlasnie budzie. To ty sie tera posun ochlaptusie jeden.
A czy tym urodzinom nie koniec jeszcze? Anausko, czy ty moze w australijkim czasie zyjesz? Bo u mnie nad pacyfikeim dopiero polednie minelo. I my som wszytkie trzezwe jak psy!
No co ja mowie, przeca pies to ja.
Ano, sorry, ze przegapilam Twoje Urodziny, mam nadzieje, ze jeszcze nie psisz w Budzie i moge tracic sie kuflem Smadnego! Wszystkiego Najlepszego, mille tendresses, jak pisala Pani Kalergis do Cypriana Kamila.
Ano wszystkiego dobrego , mnóstwo radości 🙂
Ja już sobie zdrówko Anecki wypiwszy, w kłębek się zwinęłam na chwilę. Chwila potrwała 3 godziny. 🙁
No trudno, widocznie miała taką potrzebę ta chwila.
Dziwne tu jakieś wpisy widzę.
To jeszcze raz zdrówko Anecki wznoszę. 🙂
Do Alecki:
Kak siebia czustwujesz? Poprawiło się trochę?
Ja zaglądałam do kalendarza, przypominałam sobie, żeby nie zapomnieć, Owczarka przeczytałam i …..
Coś mnie dzisiaj z ty spaniem zmogło. Spałam do 11-tej i teraz od 19-22. Czuję się trochę przymulona tym spaniem.
Więc jeszcze raz zdrówko Aneczki.
Ja tam wierzę, że jeszcze mistrzynią Wimbledonu zostaniesz Anecko. Ważne, że masz sparing partnerów.
Zdrówko wznaszam. 😀
Zdrowie Anecki Wiatrakowej po raz pierwszy! Powróciwszy z filharmonii, wreszcie można się napić! 😀
Jagusiu, ja się zapisałam do Badzieleckowych wielbicieli. Bardzo to sympatyczne stworzenie. 🙂
Teraz czekam na autograf. 😀
Pani Dorotecko, to w filharmonii nie dają się napić? 😀
Blejku, 🙂
Ty dumnie dźwigaj koci sztandar, bo te inne koty gdzieś poszły. W taką pogodę?
Głaszczę Cię po futerku, wierny kotek jesteś. 🙂
Do Jędrzejecka
„W Pańskie ręce perswaduję!”
Bynajmniej, pańska grzeczność jest moim obowiązkiem – tak to sie chyba w dawnej Polszcze odpowiadało na te formułke o perswadowaniu.
Mom pewne podejrzenia, Jędrzejecku, ze ulubionom piosnkom Anecki w stylu kantry moze być piosnka z łesternu „Kasia Ballou”. Jo tyz zreśtom barzo te piosnke lubie 🙂
Do TyzAlecki
„Oj, a to się biedny Owczarek nastukał w klawiaturę!”
A i tak wyrzuty sumienia ciągle cuje, ze temu lub tamtemu zbyt pobieznie odpowiedziołek. Eh, to sumienie… 🙂
Do Okonicka
Okonicku, jeśli ten kacyk nie zawołoł: „Ta zniewaga skalpu wymaga”, to i tak znacy, ze on był barzo łagodnym kacykiem 🙂
Do Lenecki
„Owczareczku. a ja chcialam z pomoca Alicji szmuglowac Cie z Polski”
Eh, zebyk to jo wceśniej wiedzioł, ze syćkie psy z mojej wsi tak woznom misje mi powierzom… 🙂
Do Alecki
„zawsze byłam ‚Alecką’, a tu nagle oficjałka”
Juz przerobiłek z oficjałki na poufałke 😀
„Salun jest”
Na mój dusiu! I bijom sie tamok kałboje kozdego wiecora, krzesła i stoliki fruwajom, flaski z ognistom wodom sie tłukom, a to syćko przy akompaniamencie pianina? Heeeej! Wiedziołek, ze zycie w Kanadzie jest pikne, ale nie myślołek, ze jaz tak!!! 🙂
Do Basiecki
„Niby tylko 10 dni na Dzikim Zachodzie… Gdy z hali albo z obejścia się zakrada do komputera, to nam wciska, że psy pieniędzy nie mają, na gapę jeżdżą, z Felków wszelakich się natrząsają… a teraz ‚wyjdę na swoje'”
I na tym nie koniec, Basiecko, bo w następnym wpisie tyz bedzie pare słów o dutkak. O mniejsyk wprowdzie niz u Felka znad młaki, ale zawse… 🙂
Do Piesnasukecka
„Poradziles Helence coby ksiazki zaczela pisac a ta – natychmiast do dziela! Na twoim wlasnym pastwisku, no niech bedzie hala.”
Tutok moge pedzieć, ze cało przyjemnośc po mojej owcarkowej stronie, Piesnasukecku, ze u mnie kapecke ksiązki ryktuje.
Co do bliskości: mi ocywiście do bacy najblizej, ale do Siuksów i Czejenów tyz niedaleko 🙂
Do Alfredzicka
A moze, Alfredzicku, holenderskie wiatraki taki zasięg majom, ze jaz w Helwecji pikny wiater wyryktować umiom? 🙂
Do Anecki
Stooo lat! Stooo lat! Niek zyje Anecka noooom!!!!
Twoje zdrowie po roz pierwsy, Anecko!!!
Podejrzewom, ze niebiosa fciały hucnie uccić Twoje, Anecko, święto, ino… kapecke przesadziły z tom hucnościom 🙂
Do Jarutecki
„W Owczarkowej budzie zostawiam więc dla niej najlepsze życzenia urodzinowe”
Bedziemy pilnować, coby trafiły w ręce prawowitego właściciela – Anecki 🙂
Do EMTeSiódemecki
„Słoneczko moje polsko-holenderskie”
Ładnie pedziane. Pewnie kieby Indianie nadawali Anecce imie, to daliby właśnie takie: Słonecko Polsko-Holenderskie 🙂
Do Gosicki
Skoro, Gosicko, holenderskie wiatraki majom pozytywnom energie Anecce słać, to trza wytłumacyć pon Don Kichotowi, coby z imi nie walcył 🙂
Do Misiecka
„W styczniu przeżyłem sztorm w Amsterdamie i wiem jak jest paskudnie gdy znad morza wieje i leje”
Ale jest tyz o dziewcynie z Amsterdamu tako fajno szanta: In Amsterdam there is a girl, mark well, what I do say… i dalej niestety nie boce, ale pewnie w guglak cy inksym jutubie by sie to nolazło 🙂
Do Blejkocicku
„Ja tam nikogo nie zaczepiam, ale posuńta się Panowie”
Nimo sprawy, Blejkocicku. Jak to bodajze naso dzisiejso jubilatka kiesik zauwazyła, naso buda jest niesamowice pojemno 🙂
Do Emilecki
„Ana – wszystkiego najlepszego, słońca w sobie i za oknami ”
Skoro, jako EMTeSiódemecka ustaliła, Anecka jest Słoneckiem Polsko-Holendereskim, to słonko w sobie juz chyba mo. Teroz ino słonko za oknami musimy jej załatwić 🙂
Do Niełysecka
„cy myslita ze Kazmirz tera, jak Ziobry zabraklo, powroci z emigracji do Marianny? Bo ona go wciaz kocha, choc przez Pan do niego pisala w swoim poscie.”
Skoro kocho, to nojdzie sposób, coby wrócił 🙂
Do Helenecki
I oto kolejny wątek do ksiązki Ci sie, Helenecko, yryktowoł, ze smutnej okazji, a to jest zycie.
Pona Setona… nie cytołek nic 😳
A niekze jesce od siebie dorzuce paru hamerykańskik frontierskik pisorzy: pon O’Henry i pon George Owen Baxter (to był pseudonim, pisoł tyz jako Evan Evans).
A poza tym pikne ukłony dlo poni Jasiuni! 🙂
Do Rysardzicka
„Hau!”
Całkowicie sie z Tobom zgadzom, Rysardzicku 🙂
Do Emilecki
„Ana, proszę Góry nie kokietować, że nie chcesz więcej
nowe setki przyjmować ze spokojem, wnosić tylko o godne ich noszenie w dobrym zdrowiu”
Jo juz chyba nawet kiesik tłumacyłek, ze cłowiek story jest w wiek do 15 do 30 roków. A potem to juz jest młody! 🙂
Do Jagusicki
„Ano wszystkiego dobrego , mnóstwo radości”
I znowu zdrowie po roz pierwsy!!! 🙂
Do Poni Dorotecki
Mozemy tak w ogóle przyjąć, Poni Dorotecko, ze to, co w filharmonii grali, to były fanfary na ceść Anecki 🙂
No dołączam się do zyczeń dla Jubilatki. Ana, pozdrawiam.
I toast winkiem wznoszę.
No i pozdrowienia dla wszystkich innych,a i w ogóle zabawne, Piesnas Uki ,,wyrzuca” Helenie, że długo pisze a sam chyba nawet dłuższy tekst stworzył.
Alle i Helenmę i Piesnasa się świetnie czytało, więc dłużyć możecie.
ja już za to przestaję smęcić, bo ja tam zbyt ciekawie nie piszem.
Pozdrowienia dla budowiczów i dobranoc. (choc ja jeszcze spac nie idę, nie, nie, pora za wczesna jak na mnie, choć jestem wyczeroany po 3-godzinnym spotkaniu w szkole, coś a`la konferencja/rada pedagogiczna , wprawdzie moja rola ograniczała się do słuchania dyrektora i innych przemawiajacych, ale to też było męczące.)
A tak w ogóle jesce jeden nowy gość w nasej budzie powinien być: Patrycja. Jo jako admin do komentorzy wesłek, spamy piknie pousuwołek, a Patrycjecke przepuściłek. System potwierdził mi, ze komentorz przeseł i… Patrycji nika nie widać! Cyzby teroz z kolei ona na jakiesi pechowe słowo trafiła?
Patrycjecko! Jeśli cytos te słowa, wiedz, ze to nie naso buda jest niegościnno, ino jakosi głupio masyna! 🙂
O! Jesce Grzesicek sie pojawił! No to i Tobie dobrej nocki, Grzesicku! 🙂
Basience,Jagusi,Helenie i Pani Dorotecce serdeczne podziekowania za Zyczenia 🙂 Zasiadzcie i Smadnym sie czestujcie!!!Zdrowie Milych Gosci!
Hura,hura,hura!!!!
Ps. robi sie ze mnie sentymentalna baba!!Przed chwila ogladalam program o angielskim Idolu Paulu Potts i splakalam sie ,jak bobr!!Ciesze sie bardzo,ze wygral ten meski „Kopciuszek”!Niech mu sie wiedzie 🙂
Obawiam sie,ze nie uda mi sie juz nic wiecej napisac,bo niejaki Norton stale przerywa i wchodzi w parade…………..
Przeto zycze Wszystkim Gosciom Dobrej i Spokojnej Nocy!!
Tyz spac moge spokojnie,bo tamy zamknieto.Morze nas nie zaleje……
I słusnie! Niek se to morze nie myśli, ze mu syćko wolno!
Dobranoc, Anecko i Twoje zdrowie po roz pierwsy!!! 🙂
Trochę późno, ale muszę to przekazać:
„Biały Kieł”, „Zew krwi” i Bellew Zawierucha” powieści Jacka Londona otrzymałem od Rodziców na Gwiazdkę.
Siedziałem przy choince, za oknem sypał śnieg na stoliczku stały łakocie (batony krymskie, raczki, kasztanki, irysy, krówki ciągutki, orzechy,pomarańcza, makowiec i szklanka mleka … starczy tego dobrego) a ja nie mogłem oderwać się od „Białego Kła”.
Niestety żadnej z tych książek już nie mam, gdzieś się w przeciągu tych parudziesięci lat ulotniły … szkoda.
EmTe Siódemecko, w filharmonii dają się napić, ale strasznie drogo 🙁 Pan sprzedający zawsze grzecznie mi mówi dobry wieczór, ale nie obniży mi ceny…
Więc teraz, już w domu – nieustające zdrowie Anecki!
Zanim powiem dobranoc, wyrażę wyrazy Grzesiowi.
Trzy godziny rady pedagogicznej 🙁
Zobacz, czy Ci aureola nie rośnie.
Serdeczne wyrazy!
To trzymajmy się ciepło. Hej! 🙂
O? To juz po imprezie?! a ja dopiero co ze sklepu za rogiem, co to wiecie, ze godziny trzeba, by obrócić na piechty, a jeszcze, cholerka, wiatr wiał w oczy przy powrocie, i to wschodni, zimny a wręcz mroznawy!!!
No i teraz mam sangiovese za zdrowie Any – je tam kto?!
Alicjo, wyszedlem na deck i dmucham na polnocny zachod – moze Ci doniesie troche cieplego.
Okoniu,
proszę o kontakt emailowy:
alicja.adwent@gmail.com
Szczegóły nastąpią.
Tymczasem dziękuję za podmuchy – zawszeć to cieplej 🙂
Alicjo – za wesolo mi bylo. Zeby Ci ogrzalo, na polnocny wschod dalem, wtedy trafi do Kingstone. O tej porze, masz racje, w Canada zarty sie koncza, a zaczynaja sie cieple gacie.
Alicjo, bedziesz sie smiac: nie umiem nawet poradzic sobie z tym zasmarkanym serwerem do e-mailu, inwalida umyslowy. Jesli mozesz, daj tutaj.
… no właśnie nie mogę, sprawa wymaga ścisłej tajemnicy! Masz komputer, a nie masz adresu emailowego?
Wiesz przecie, ze jestem chlopak z Powisla i mam swoje sposoby…Choc sie nie znam na serwerach. I na tysiacu innych rzeczy tyz sie nie znam. W kazdym badz razie – nie nosze komputra we lbie, bo lubie pytac. A jak mnie opieprza to siegam po rzeczowy argument: 2×4. Bardzo, bardzo serdelecznie pozdrawiam.
… no dobra, grunt, że dogadaliśmy się, Okoniu!
Owcarku,
Cos mi sie zdaje, ze Przeziebiony Losos zorganizowal akcje poszukiwania dobrego tlumacza. Jedno biuro tlumaczy miescilo sie za rogiem, a drugie za winklem. Zadna grupa nie znalazla tlumacza z goralskiego na Dziki, wiec pomieszali meksykanskiego tlumacza z robakiem razem z japonskim tlumaczem z domieszka szkockiego. Z tej mieszanki wyszedl Hau. Ten Hau jutro rano zmieni sie na nowy jezyk o nazwie Kac.
Orca, a Ty skad ? O tej porze ?
G. Okon
Z Dzikiego Zachodu.
Ty chyba tez, albo szukasz przynety noca.
Orca, jeszcze nie tak pozno, przed chwila zakonczylem deliberacje z Alicja, a ty pojawiles sie jako nowa postac to mowie jak sie masz Orca ? Z Dzikiego Zachodu waszmosc, to jak tam wasi natives od San Diego do Seattle ?
G. Okon
…PojawilAs.
Seattle. Native lososie mowia tutaj glosno, wiec jako Okon musisz je przekrzyczec. Orca to oddzielny temat. Najwiekszy temat to gray whale.
Orca,
Grey Whale ! Jak mi Blog mily, nigdy nie slyszalem. Zachowuje sie ? Czy bruzdzi ? Go poluja ? Opowiedz, prosze, nieukowi…
G. Okon
My tu juz po kilku butelkach tlumacza, a Wy Okoniu zadajecie specyficzne pytania. Gray Whale… Widzialam raz i myslalam, ze ty wyspa wysunela sie z wody. Zanim moj mozg doszedl do normalnych, czyli powolnych frekwencji, gray whale zniknal.
Z tego co pamietam z ksiazek, to najwieksze stworzenie na tej planecie. Zachowanie? Chyba niesmialy. Bruzdzi lub poluje? Musisz go zapytac.
G. Okon
Przepraszam. Tlumacz zle przetlumaczyl. Pytasz, czy ktos poluje na gray whale. Gray whale jest pod ochrona. Tylko raz w roku Indianie z Makah Tribe moga zabic jednego wieloryba. Jest to ich tradycja. Gray whale jest zjadany przez ‚native Makah tribe’ na surowo. Nidgy nie smakowalam, ale na pewno dobry.
Orca,
Zajrzyj obok na blog smakoszy i tam oglosisz jak jesc grey whale na surowo. Szybkosc Twoich odpowiedzi przyprawia o zawrot. A dlaczego ORCA to oddzielny temat ? To polska ORKA ? W polu ? Zagadkami piszesz i niegramatycznie, jak z tym „pojawil” i co ? Obok mialbys pole do popisu z World Capital of Seafood, tyle mi mowili, ze chcialem pojechac, ale ile tego mozna zecpac ? O.K. , nie len sie i wyjasniaj co ta specjalna ORCA.
Orca, grey whale juz nie sa pod ochrona, od niedawna. Kopulacja przwyzszyla populacje. A jedza je, jak Eskimo tlusta foke – na paski, a potem nozem ciach przy samych wargach i nastepny pasek… Twierdza, ze lepsze niz ‚Dove”. I tansze.
G. Okon
Orca to moje miejscowe i piekne stworzenie. Ladnie mowia i ladnie skacza w wodzie. Rodzaj wieloryba.
Przepraszam, ze pisze niegramatycznie.
Tutaj jest kilka zdjec. Niestety ja ich nie zrobilam.
http://www.king5.com/perl/common/slideshow/sspop.pl?recid=4363&previous=0
Za kazdym razem jak widze te piekne zwierzeta, nie mysle o robieniu zdjec.
G. Okon
Z tego co wiem, to jest kilka odmian gray whale. Makah Tribe members musza otrzymac zezwolenie za zabicie wieloryba. Co roku w styczniu jest wielka klotnia.
Wypisuje sie na dzisiaj.
Pozdrowienia.
Orca, ale mi poprawilas samopoczucie tymi zdjeciami ! Piekne. Dziekuje. Widzialem zwierzaka w Sea Aquarium na Floryda, na tle tej gory w morzu wyglada znacznie lepiej. Wchodz czesciej, zwlaszcza kiedy masz zdjecia, nie mamy nikogo na N-W. Czy widzialac zdjecia Badzielca z Andow ? Wystarczy kliknac na czerwonym nicku. A u Alicji jest cala biblioteka, pobuszuj. Te dwa blogi bardzo sie roznia od innych. Pogadaj z ludzmi, zobaczysz.
G .Okon
Ta gora to wulkan Mt. Rainier.
Zdjecia z Peru widzialam i bardzo mi sie podobaja.
Teraz juz naprawde sie wypisuje.
Do uslyszenia.
Internet jeszcze działa pewnie do północy. Sasiad nastraszył , 24 godziny podarowanego życia w cyberprzestrzeni. Teraz po chleb i bułeczki do sklepu , a wieloryba bym nie zjadł na surowo. Tatara również 🙂
Owczarku!
Mam kłopot!Aneckowe urodziny się skończyły,wszyscy jeszcze śpią,musisz mi poradzić!
Wczoraj wysłałem Anecce urodzinową pioseneczkę w fajnym,westernowym rytmie.Jednak,kiedy później poczytałem tekst,okazało się,że to jest „stupid song”,niebardzo stosowny dla naszej Wspaniałej Tenisistki spod Wiatraków! 🙁
Radzisz żeby wysłać balladę o Kasi Ballou?Hm!Jest fajna,ale Kasia źle kończy.Nie wypada…
Wyślę jej chyba kawałek z tego samego filmu z komiczną rolą Lee Marvina,a i motyw ballady także pojawia się pod koniec..
http://www.youtube.com/watch?v=Xg2Z3yOReR0
Może się rozchmurzy? 😀
Hej!
Dlaczego tutaj tak pusto ?
co na to koty
Jedrzeju Uherski- alez mnie sie bardzo,bardzo podobal Jose Feliciano!!
A i Lee Marwin z Kasi Ballou tez!!!!!
Mam duzy sentyment do Jose.Kiedys,podczas pierwszej wizyty w Ameryce,zaproszono siostre na jego koncert.Gdy wrocila ,opowiadala,a ja sluchalam relacji z wypiekami.Pamietam jak poznymi wieczorami,za komuny, sluchalam radia 3-ki, opowiesci o muzyce cuntry!Nie pamietam dokladnie tytulu audycji,ale bylo cos o Nashvill??W tamych czasach radio bylo naszym oknem muzycznym na swiat 🙂
Zawsze otwieram podane przez ciebie linki.Ostatnio sluchalam Ordonki i tang……Dla mnie to duza radosc 🙂
A ,ze teraz pustawo?Wiadomo weekend!! Troche czasu trzeba poswiecic rodzinie…………
Tymczasem.Mam nadzieje,ze znajde czas,zeby do was zajrzec?
Hej.
A skoro zebralo mnie na wspomnienia…………..
Kiedys pracowalam w Polsce,jak to sie modnie mowi, full time.Po przyjezdzie do mojej Krainy Wiatrakow,uznalam,ze podatki tudziez inne swiadczenia placilam,no ………..jednym slowem”psu na bude”.
I prosze,jak to los potrafi usmiechnac sie do czlowieka.Wyladowalam w psiej budzie!!! 😉 I to jakiej,budzie-lux,w ktorej gospodarzy rasowy Owcarek! Towarzystwo doborowe:rozne mieszance,polrasowe i nawet koty.
Osobniki z calego swiata.A ze czasami ktres warknie,wystawi pazury,zajmie troszke wiecej miejsca……..Nic to, takiej BUDY nie ma pod zadna szerokoscia geograficzna,wiec mowie sobie Warto Bylo!!! 😆
No to fajnie… 😀
Ja w soboty arbaituję – u mamy. Zanim to i tamto wracam po 21.
Czuję się usprawiedliwiona. Właśnie jem drugie śniadanie, obiad i kolacyję.
Więc się zajmę jedzeniem. 🙂
Już zjadłam, mogę pogadać.
Mam 2 pytania do Okonia:
!. Czy Ty jesteś Feliks Okoń?
2. Czemu lubisz czasami zncać się nad bliżnimi i opowiadać im o ciemnych stronach życia, takim językiem, jakbyś chciał się na kimś zemścić?
To se ne wrati, Panie Hawranek, więc daj spokój.
Może życie nie jawi Ci się sielankowo, ale dla większości osób też nie jest to sielanka. Każdy jakoś próbuje utrzymać się na powierzchni, a Ty koniecznie chcesz, żebyśmy zaczeli się topić?
Wytłumacz mi to, bo nie rozumiem.
Coś z tym światem źle się dzieje:
http://wiadomosci.onet.pl/64479,21,0,pokaz.html
Szokująca jest nobilitacja człowieka, który publicznie zagłodził psa. Chore to wszystko jest.
Witaj Ciociu Marysiu (jesli moge tak sie do Ciebie zwrocic 🙂 )Widac, co kraj to obyczaj 🙁 W naszej szerokosci (i dlugosci) geograficznej taka „sztuka” nie mialaby szans. Zaraz jakis „niekumaty” psa by odwiazal, dal mu jesc i pic, a „artyste” przekazal policji i w ten sposob uniemozliwil powstanie „wiekopomnego dziela”. Z drugiej strony, swiat nadal by byl obojetny na smierc tysiecy anonimowych bezdomnych psow, tak jak nie przejmuje sie cierpieniem istot nie pokazywanych w mediach. Smutne to bardzo 🙁 Ja mam szczescie do malo „artystycznego” personelu i nie zaistnieje na arenie miedzynarodowej, no, moze Vito zalapie sie na mistrzostwa sumo dla kotow, jesli ktos zorganizuje 🙂 Pozdrawiam serdecznie i do nozek sie lasze 🙂
Do Okonia i orki – wieloryby maja tez polskie nazwy i ten, o ktorego smaku dyskutujecie, to plywacz albo wal szary 😉
Pewnie była w tym jakaś głęboka myśl, ale ja się nie znam na sztuce, więc nie wiem.
Mam nadzieję, że „artystę” ktoś też przywiąże łańcuchem przed jakimś salonem wystawowym i odpowiednio zatytułuje „dzieło sztuki”. To by było następnym, logicznym krokiem na drodze rozwoju sztuki.
mt7
Twoj wpis o 22.27.
To napewno bylo do mnie, nie pomylilas adresata ? Nic absolutnie nie rozumiem. Prosze, powiedz o jakim moim tekscie mowisz.
Okon.
Don Alfredo, „plywacz albo wal szary”.
Wlasnie. Dziekuje.
Okoniu mówię np. o Twoich wpisach
2007-11-09 o godz. 01:17
2007-11-09 o godz. 01:45
Don Alfredo napisał:
„W naszej szerokosci (i dlugosci) geograficznej taka ?sztuka? nie mialaby szans.
Naprawdę tak myślisz? Ja mam poważne wątpliwości.
Żyję trochę dłużej, więc mam mniej złudzeń. (smutny uśmiech)
mt7
Dziekuje na naprowadzenie. Dalej nie rozumiem dlaczego odebralas to zupelnie inaczej niz jest ? I kto to jest ten Feliks ?
Feliks to żart. Przeczytałam właśnie czytając o dziennikach Iwaszkiewicza, że w latach pięćdziesiątych było takie dzieło
„Ucieczka Feliksa (a może Józefa) Okonia”. Zaskoczyła mnie zbieżność nazwisk, więc zażartowałam. Z kiepskim skutkiem.
Ty nie rozumiesz? To powiem Ci, czego ja nie rozumiem.
Są urodziny Ani, gadamy sobie o byle czym, składamy życzenia, a y opisujesz dość brutalnym językiem badanie prostaty przez odbyt. Nie mogę zrozumieć tego (takich) Twoich wtrętów. Odbieram to, jako chęć popsucia humoru uczestnikom, tym bardziej że wypowiedź adresowałeś ni z gruszki, ni z pietruszki do kobiety.
Wytłumacz mi, bo nie rozumiem. Może masz takie poczucie humoru?
Miało być Ty, nie y.
Zauważ, jaka była reakcja TyżAlecki, a Ty dalej ciągniesz.
Staram się zrozumieć, nie chcę nikogo cenzurować.
Dobrej nocki! 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=Esdl_3kKSBk
Dzięki! Też już idę spać.
Wolałabym, żeby mnie jakiś przystojniak zachęcał do całowania.
Lubię Cezarię, ale co chłopina, to chłopina. 😀
Dobranoc.
Ja jeszcze w rybnym temacie. Nie o wielkich orca lub okoniach przemawiajacych ludzkim glosem. Niedawno Owczarek podal dobra strone kulinarna. Niestety nie znalazlem tam przepisu na imbirowke ktora chcialem zrobic tudziez przepisu na sledzie w oleju. Napisalem w sprawie sledzi do mojej siostry. Zwrotnym E-mailem otrzymalem recepture pelna dodatkow ktore nalezy stosowac by sledzik byl „jak marzenie”. Przebrnalem z trudem przez bobkowe liscie, nawet galke muszkatulowa ale utknalem na etapie angielskiego ziela. O zapomnialem dodac chodzi o tlumaczenie na angielski. Zadne ziele tym bardziej angielskie znalezione na Internecie raczej nie wchodzilo w rachube. W koncu zaczynajac od lacinskiej nazwy w polskim slowniku doszedlem do angielskiej nazwy old space. I teraz prosba. Czy to to co potrzebuje?
jan33:
allspice, nie old spice – wygląda jak czarny pieprz, dostaniesz w każdym sklepie spożywczym w dziale przypraw.
http://en.wikipedia.org/wiki/Allspice
Marysiecko!
Mówisz,masz! 😀
Przystojniak na Dobry Dzień też się przyda….
http://pl.youtube.com/watch?v=MGaO1oJON88
Wracamy do ukochanych ksiazek przygodowych z dziecinstwa, zanim zaleja nas opwoiiesci o badaniach prostaty.
. Otoz moja przygodowa ksiazka wszechczasow byla powiesc Mayne Reide’a „Jezdziec bez glowy” dziejaca sie w Teksasie (ale nie mylic, BRON BOZE, z Washingtonem Irwingiem „The Legend of Sleepy Hollow”). A takze inne powiesci tego autora, prawie nieznanego w Polsce. Jedyna osoba, ktora tez sie zachwycila Jezdzcem bez glowy napotkana na mojej drodze to byl Czeslaw Milosz, z ktorym sie kiedys o tym zgadalam, i ktory opowiadal mi, ze w „naszym klubie” wielbicieli Mayne Reide’a byl takze Nabokov, ktory nawet przelozyl Jezdzca bez glowy na francuski.
Owczarku! Czy kiedy slyszales?
Niestety ostatni raz czytalam ja majac 10-11 lat.
W przeciwieństwie do wielu poszukiwaczy przygód na papierze, szlachetny i gadatliwy kapitan Mayne Reid przeżył to wszystko, co w swoich powieściach zamieścił, a nawet podobno znacznie więcej. Urodzony w r. 1818 w Irlandji, juz jako dwudziestoletni młodzieniec wyjechał na poszukiwanie przygód, naprzód do Meksyku, potem przez Meksyk do Teksas, gdzie spędził dwa lata w środowisku, w jakiem właśnie rozgrywa się nasze opowiadanie. Po tych dwóch latach myśliwskich następuje w życiu młodzieńca szereg lat wojennych, wyprawy dwukrotne na Meksykańczyków w roku 1841 i 1845, w których się dosłużył rangi kapitana. W tym też czasie po raz pierwszy chwyta za pióro, zrazu jako dziennikarz w Filadelfji. W roku 1849 awanturnicza żyłka ciągnie go do wojaczki: wybiera się, wraz z oddziałkiem przez siebie sformowanym, na pomoc nieszczęśliwym Węgrom, lecz zanim dojechał do Europy, powstanie upadło. Mayne Reid został w Londynie i wziął się do pisania powieści, które niebawem zyskały mu rozgłos wszechświatowy.
W powieściach tych, pisanych naiwnie, ale z ogromnym talentem, odtworzył kapitan ciekawe i egzotyczne życie zapadłych kątów Ameryki z dawnych czasów. Wiew romantyzmu przesiąka jego utwory i stanowi ów specjalny czar opowiadań o meksykańskim pograniczu.
Dla mnie opowiadania Mayne Reid’a stały się czemś nieodłącznem od wspomnień dzieciństwa i stepy meksykańskiego pogranicza zlały się w mojej wyobraźni ze stepami ukraińskiemi. Świat Mayne Reid’a stał się wobec tego światem jakichś fikcyjnych postaci, mów papierowych marjonetek, wystrzyżonych po dziecinnemu ze staroświeckich żurnali i umieszczonych w zupełnie innem środowisku. Pogodzenie tych trzech światów było zadaniem niniejszego opracowania. Czy mi się ono, udało czytelnik osądzi. W każdym razie jest ono rezultatem umiłowania Mayne Reidowskiej fantastyki, romantycznej staroświecczyzny i dawnej Ukrainy. Dziwny ten amalgamat nie chciał się zapewne stopić jednolicie, duch jednak poczciwego kapitana wybaczy mi bezceremonjalne traktowanie jego kanwy, na której pozwoliłem sobie wyhaftować parę stylizowanych ornamentów.
J. I.*
—
* Jarosław Iwaszkiewicz: „Jeździec bez głowy: Opowieść romantyczna podług kapitana Mayne Reid”, W-wa 1928.
Ja słyszałam! I czytałam:) Mniej więcej będąc w tym samym wieku. Jeden ze skarbów znalezionych na strychu u babci i dziadka 😀
W związku kolejną przeprowadzką (na czas jakiś), coraz więcej niespodzianek odkrywam. Znaleźliśmy na początek mieszkanie. Umeblowane. Nawet bardzo umeblowane. Tak bardzo, że ma na wyposażeniu akwarium z rybami, którymi trzeba się zająć.Miałam zawsze w domu psy i koty, ale żywych ryb nigdy.( no może poza okresem wigilijnym w zamierzchłych czasach) Ja nie mam pojęcia jak się opiekować rybami!
Mam pytanie do Don Alfredo: Czy to normalne w Szwajcarii ? Czego jeszcze powinnam się spodziewać? 😉
Heleno!
Tak!Jeździec bez głowy!Dziękuje za przypomnienie!
A znasz może takie książki;”Lilia Wodna”-o dzielnej córce Wodza Delawarów i „Duch Puszczy”- o tajemniczym mścicielu?Może pamietasz autorów? 🙂
Jagus, w jakiej okolicy to mieszkanie? I na jak dlugo? Rybki sa podobno latwiejsze w obsludze, niz psy i koty. Nie musisz ich wyprowadzac na spacer 😉 Normalne jest, ze sie ludziom ufa i powierza zwierzeta opiece innych, ale biada, jak sie Szwajcar zawiedzie! Nie zaufa potem nawet Twoim wnukom, wiec sie staraj! 😉
Duch Puszczy – Robert Montgomery Bird
Wodna Lilja: Córka bohaterskiego wodza Delewarów: Opowieść dla młodzieży z czasów najkrwawszych walk Indjan z amerykańskimi kolonistami
Autor: Zieliński Bolesław 1922
O matko! Trzeba się będzie starać. 🙂
Mieszkanie jest w Genewie. Na jak długo, jeszcze nie wiemy. Prawdopodobnie co najmniej pół roku. Twoja siedziba znajduje się raczej na południu kraju, prawda?
Lilie Liliami,ale ja i tak zawsze chciałam zostać dzielnym towarzyszem Indian
– Sokolim Okiem 🙂
nawet przejawiałam pewne zdolności, gdyż rodzice ciągle mi mówili,
że zawsze widzę to co nie potrzeba 😉 jak nic sokoli wzrok 😉
JAGUS. First things first.
Jestem wielka znawczynia rybek tripikalnych i kazde moje nowe „gniazdo” poprzez kontynenty, to przede wszystkim zakladanie akwarium. W tej chwili po raz pierwszy w zyciu nie mam, bo ostatnie 90-litrowe akwarium podarowalam, z rybami i technologfia, moim przyjaciolm romskim.
Najwazniejsza rzecz kiedy sie opiekujesz rybkami jest nie wrzucac za duzo jedzenia, gdyz woda sie psuje, a chodzi nam o utrzymanie tam ekwilibium gazow (tlenu i dwutlenku wegla) oraz substancji rozpuszczonych. A zatem musisz dawac jedzenia tylko tyle ile rybki sa w stanie pochlonac w ciagu paru (2-3) minut. Karmisz raz lub max. dwa razy dziennie. Pamietam ze zawsze znacznie wiecej ryb zdycha wskutek przekarmienia niz niedozywienia – dobre akwarium z zywa roslinnoscia samo z siebie generuje sporo jedzenia.
Czy akwarium ma zainstalowane filtry? Jesli tak, to powinno wytrzymac. Jesli masz lub bedziesz miala jakies problemy – pisz.
Don Alfredo!
O,tak!To jest to!Dzięki! 😀
Jagus, moja siedziba jest na samym srodku:
http://www.interlaken.ch/index.php?id=126&L=2
To sa tylko 2 h 17 min. (216 km) autostrada lub 4 h przez gory (192 km) od Genewy.
Kiedy przeprowadzka?
Strasznie mnie ucieszylo, ze sa tu w Budzie ludzie, ktorzy slyszeli lub czytali Mayne Reida.
Mam z tym zwiazana opowiastke. Sorry. Bedziecie musieli wysluchac.
Kiedy przyjecjalam z Rosji, a raczej juz z Ukrainy do Polski w wieku lat trzynastu, mialam ogromne szczescie, ze moja pierwsza polonistka byla osoba bardzo madra i dobra, pani Janina Wojciechowska, ktora uczyla mnie przez cala szosta klase. Madra, bo mi, nie znajacej polskiego, nieustannie pomagala w czasie klasowek (podpowiadajac wlasciwe odpowiedzi, jesli zauwazala, ze mam klopoty). POza tym wyczuwawajac jakas moja wielka samotnosc i wyobcowanie w srodowisku innych dzieci podsunela mi do czytania „Anie z Zielonego Wzgorza” sadzac, ze jest to ksiazka pomagajaca w pokonywaniu samotnosci.
Blad. Ksiazka nie zrobila na mnie wiekszego wrazenia, nie bylam w stanie identyfikowac sie z problemem bufiastych rekawow, moja samotnosc, poza ta bariera jezykowa, byla, jak dzis mysle, a wtedy przecuwalam, bardziej metafizyczna.
Pani Wojciechowska mieszkala na tej samej ulicy co ja i kiedys w czasie okropnej gololedzi, postanowilam, ze odprowadze ja do szkoly (czulam sie zawsze odpowiedzialna za doroslych, jak nie przymierzajac za Polske).
I kiedy szlyszmy ostroznie po lodzie, pani JW zapytala mnie czy podobala i sie „Ania”. Starajac sie jej nie obrazic, powiedzialam ostroznie, zenie przepadam za ksiazkami dziewczynskimi.
– A co jest twoja ulubiona ksiazka? – zapytalam nauczycielka.
Odpowiedzialam bez chwili wahania: Jezdziec bez glowy Mayne Reida.
Potem przeprowadzilismy sie do innej dzielnicy Lublina (Czwartek) i kontakt sie urwal. Na koniec szostej klasy dostalam z polskiego czworke z plusem – choc mozna to byl stopien naciagany, zwazywszy na moja znajomosc polskiego. Ale ona uznala, ze taki stopien nalezy mi sie, abym sie nie zniechecila. Wiedzialam ze 4+ jest na wyrist, na przyszlosc.
35 lat pozniej przyjechalam do Lublina i postanowilam odnalezc pania Wojciechowska, aby powiedziec jej jak wiele dla mnie zbaczyla w tym moim pierwszym roku na obczyznie.
Zajrzalam do ksiazki telefonicznej i po adresie natychmiast znalazlam telefon. Byla niedziela rano. Troche zdenerwowana wykrecilam numer i powiedzialam: Dzien dobry, nazywam sie Helena XY i – druga czesc zdania miala brzmiec: pewnie mnie Pani nie pamieta.
A uslyszalam w telefonie okrzyk radosci ze slowami: Helutka moja malenka. Jezdziec bez glowy! Ta co nie lubila „Ani z Zielonego Wzgorza”. TYlko Jezdzca bez glowy! Gdzie jestes?
Pol godziny pozniej przygnalam taksowka do jej domu, gdzie zebrala sie juz cala rodzina po kosciele. I wszyscy mi opowiadali, ze wystepowalam czesto w opowiesciach Mamy-Babci- Tesciowej. I ze sie ciesza, ze moga mnie wreszcie poznac osobiscie, bo z radia znaja bardzo dobrze.
Niestety Janina Wojciechowska umarla dwa lata pozniej. Ale jej wnuk 18-letni kiedys mieszkal u mnie w LOndynie przez pare tygodni. Strasznie fajny chlopak, skaut. Z Londynu jechal z kolegami do Tybetu na rok.
Dzięki Uherecku! Młody dosyć ten przystojniak, ale teraz też mi się podoba. Nawet może bardziej. 🙂
Do Jagusiecki:
Ja też konsultacjami służę w sprawie rybek. Sama miałam przez wiele lat i dochowałam się pokoleń najrozmaitszych, ostatnia miłość: gurami złociste. Budują gniadza z piany i narybkiem opiekuje się ojciec. Samicę trzeba odłowić z akwarium lęgowego, bo zagraża maluchom. 🙁
Na temat nowoczesnych metod i filtrów mogę też zasięgnąć języka u syna. Ma dwa wielkie akwaria i dużo wiedzy. W naszym domu rybki tylko oglądał, a u siebie fiksum-dyrdum dostał. Teraz, lata już minęły, emocje mu opadły, ale ma piękne te akwariumy.
Ach, zapomniałam dobry dzionek powiedzieć! To mówię. 🙂
Widzę, że Okoń się nie odezwał, więc ja do Niego:
Mam nadzieję, że Cię nie uraziłam. Nie miałam takiej intencji. To jest przestrzeń wspólna i każdy może tu pisać, co chce.
Wyraziłam tylko swoje odczucia. Dalej Cię lubię, jeżeli ma to jakieś znaczenie. 🙂
W sprawie książek. Ale wy macie pamięć! 😆
Ja w dzieciństwie i młodości pożerałam bez żadnej przesady książki, było tym łatwiej, że pod nosem miałam ogromną bibliotekę. Może za dużo i za szybko czytałam, bo nie pamiętam treści wielu z nich, chociaż wiem, że mnie poruszały.
Jestem pełna podziwu dla Waszej pamięci.
mt7, ja też pamiętam przeważnie wrażenie jakie dana książka na mnie wywarła, choć niektóre tytuły i sceny siedzą w mojej pamięci bardzo mocno i wystarczy zacząć o tym mówić, a otwierają się następne obrazy …
ale to nic odkrywczego, chyba wszyscy tak mamy 🙂
książki czytane po 4-5 razy, mogłam prawie recytować z pamięci, a teraz dzielą los reszty – jako mgliste impresje na temat 🙂
Dziękuję bardzo za chęć pomocy Heleno i mt7! W razie kłopotów będę się zwracała do Was jako pogotowia rybnego 🙂
Don Alfredo, piękne miejsce wybrałeś na siedzibę! Mam nadzieję, ze wreszcie będę miała nieco więcej czasu na włóczenie się po górach
Dzisiaj ze wzsystkich stron Pierwsza Brygada,ułani,szara piechota…
No to posłuchajcie:
http://www.youtube.com/watch?v=NBKlYMgBrjM
Ja też. Ja też czytałem Maine Raida:), zresztą czego ja w dzieciństwie nie czytałem jeśli chodzi o literaturę przygodową, tyle było tego, że już pozapominałem.
A jak już tak wchodzimy na mroczne grunty, bo Maine reid mi się kojarzy mrocznie choć wiem, że to nie ten drugi ,,jeździec bez głowy” ( który tyż sfilmowany został), to pamietacie maxa Branda alias George Owena baxtera alias Ewan Ewans a naprawdę nazywał się inaczej.
Czytałem mnóstwo jego rzeczy, ale w pamięci zostaje mi taki mroczny kilkuczęsciowy cykl ,,Nieposkroieni” , ,,Siódmy człowiek”, ,,Córka Dana”, ciekawe strasznie to było, takie romantyczno-zbójeckie, inne niż klasyczne westerny, takie akurat na tę pore roku by pasowałao.
Ktoś kojarzy?
Eh, czemu ja powyrzucałem zeszyty gdzie miałem spisane tytuły książek, które czytałem gdzies tak w latachg 1997- 2002, wprawdzie to już nie dzieciństwo było, ale niektóre i w tym czasie licealnym i początku studiów czytałem po raz kolejny.
Pozdrawiam budowiczów.
A i jeszcze trylogia o Lassiterze Zane Greya, książki Yacta Oyi, wszystko, co Jan Longin Okoń napisał o Tecumsehu dla mnie bliższe o wiele niż 5-ksiąg przygód Sokolego Oka J.F. Coopera.
A Okoń chyba 4-częsciowy cykl stworzył.
No i polski karol May czyli Wiesław Wernic i kilkanascie jego powiesci, z których jedna ,,Słońce Arizony” posiadam i na pólce zniszczoina już, bo troszkę lat sobie liczy stoi.
No jeszcze Grey Owl był, a w ogóle to wymieniam przecież tych mniej znanych, zapomnianych już.
No bo, że Karol may, szklarscy i ,,Złoto Gór czarnych”, że Fiedler, że Fiedler junior, który ,,szalonego konia” napisał, że Centkiewiczowie, to przecież oczywista oczywistość…
Pozdrowienia.
Grzesicku, w głowie, tak jak w rupieciach, trza czasami powyrzucać, żeby zrobić miejsce na nowe rzeczy. 🙂
A powiedz coś o radach pedagogicznych, to znaczy, wyraź swoją opinię na ten temat, jeżeli możesz.
Miałam koleżankę, pedagoga i nauczyciela z powołania, która odeszła z ukochanego zawodu. Znam jej opinię, ciekawa jestem Twojej. 🙂
Czy te filmiki z youtube (tu mówię szeptem) można jakoś skopiować?
Muszę poszukać kaset magnetowidowych i przegrać na płyty.
To genialne, ze tyle tu ludzi czytalo tego autora. Ja jeszcze z Mayne Reide’a czytalam w dziecinstwie co najmniej dwie inne: Kwarteronke (kwarteronami nazywano potomkow Indian zmieszanych z bialymi – quarter blood Indian) oraz powiesc, ktora nazywala sie chyba „Biala rekawiczka”.
Moze teraz poszukam tych ksiazek. Moja nadzieja jest genialna ksiegarka z Xiegarni Polskiej w Wiedniu, Zosia Sch., siostra Ewy Milewicz, ktora zdobedzie wszystko co jest out of print i nie spocznie poki nie znajdzie, bless her heart. A jak znajdzie po roku, to tez napisze, ze ma.
Grzesiu!A wiesz może,kto napisał Kiddy’ego Dziecię Obozu?Opowiadanie toczy się dookoła bitwy pod Little Big Horn.
Leighton chyba.
Witajcie-tez podziwiam Wasza pamiec!! Pamietam,ze dziewczece ksiazki nigdy mnie nie zachwycaly!! Przez Anie z Zielonego Wzgorza nie przebrnelam 🙁 Wiem,ze jako smarkata czytalam ksiazke „Zabic drozda”, i „Serce to samotny mysliwy”McCulers.Te ostatnia przeczytalam ponownie, jako dorosla osoba i wydala mi sie zupelnie inna powiescia 😮
Ps……….no wlasnie Ulani!! Moj dziadek dostal posmiertnie wyniesiony do stopnia oficerskiego 🙂 Szkoda,ze moja babinka tego nie doczekala!!
Pozdrawiam.Ana
Biegne,bo niedlugo finaly w Madrycie.Beda graly Szarapowa i Henin!!
Teraz widze ile roboty przede mna 😉
Rzeczywiscie!Robert Leighton,nawet można dostać w BiblioNETce. 😀
Głowa do góry, Anecko. Dasz radę! 🙂
G. Okon i dla zainteresowanych,
Zalaczam kilka zdjec z terenow Makah. Sa tam zdjecia z Wedding Rock, gdzie okolo 300-500 lat temu Makah Indians zostawili piekne rzezby w kamieniu.
Sekiu i Neah Bay to tradycyjne od wiekow miejsca polowania na wieloryby przez Makah.
Witam!
Pamiętacie ?:
„Ziemia słonych skał”, Sat-Okh (chyba Długie Pióro?), polski indianin Stanisław Supłatowicz,
„Mały Bizon”, Arkady Fidler, powieść na podstawie wspomnień Sat-Okh’a,
„Sposób na Alcybiadesa”, Edmund Niziurski,
„Dziewczyna i chłopak czyli heca na 14 fajerek”, chyba Hanna Ożogowska,
„Szkoła orląt”, Janusz Meissner
…………:) 🙁 :))
Ze Slownika Trudniejszych Wyrazow M. Ogorka: Radek – czlonek Rady Ministrow.
Orca – skoro pozwoliłeś, to obejrzałam sobie Twoje zdjęcia, dzięki za wycieczkę 🙂
świetnie wygląda ta grupa szopów wychodzących z lasu,
cały oddział małych Zorro 🙂
Witam wszystkich. O, rany, też te wszystkie książki czytałam w dzieciństwie!
Podziwiam Waszą pamięć, bo ja mam tak, jak mt7 – pamiętam, że czytałam, ale już nie bardzo pamiętam szczegóły. Mój syn też to czytał jako dzieciątko, córka miała w nosie – ona raczej te dziewczyńskie. Miłego wieczoru życzę.
U mnie zima. 🙂
Dopiero teraz sie dogrzebalem do Twojego bloga Owczarku i naprawde wruszyla mnie opowiesc Przeziebionego Lososia. Pieknie on to opowiedzial… pieknie…
Jesli o mnie chodzi, to ja osobiscie mam dziwna (wedlug mojego panstwa) sklonnosc do opowiadania historii pracownikom UPS-u. Juz kiedy podjezdza truck UPS-u pod budynek studia i ja go jeszcze nie widze i panstwo nie wie ze podjechal to juz zaczynam opowiadac driverowi jakas historie. A jak jest na schodach to zaczynam opowiadac ze zdwojona intensywnascia moja opowiesc. Potem kiedy driver UPS-u staje w drzwiach zeby doreczyc lub odebrac jakas przesylke, nastepuje apogeum intensywnosci mojego opowiadania. Potem ekspresja mojego monologu powoli opada… Pracownicy UPS-u zawsze ze zrozumieniem patrza mi w oczy i nic nie odpowiadaja. To nieliczne momenty kiedy w ogole sie odzywam. Nie wiem, moze nie lubie brazowego koloru? Albo wlasnie go lubie?
Fedex i DHL nie robia na mnie zadnego wrazenia…
pozdrawiam
A jak zes juz byl w tej krainie mlekiem i miodem plynacej Owczarku drogi to trzeba bylo zahaczyc o Brooklyn – obsikali by my wspolnie pare latarni i pomp…
Lososie nie powinny wchodzic do lodowatej wody, bo przeziebienie z tego murowane. Sam unikam lodowatej wody jak ognia.
To obsikiwanie to jest trudny element moich uczuć dla psiego rodu, Badzielinko. Obawiam się, że nie mam zrozumienia w oku, kiedy widzę ciągle obsikane mury świeżo otynkowanego wejścia i wymienionej kamiennej wykładziny w moim domu, albo świeżo wyremontowaną klatkę schodową mojej mamy.
Na usprawiedliwienie swoje podam, że nie o piesach myślę, kiedy mam mordercze błyski w okach.
Orca
Zdjecia przyjeto i zanalizowano doglebnie. Bardzo, bardzo dziekuje. Zawsze mi za zimno odwiedzic Vancouver czy Alaske, ale pogapic sie na foto – i owszem. Zycze Ci smacznego lunch, bo ta pora. Dodatki na temat Makah tribe swietnie stonowaly ten kubel zimnej wody co nieopatrznie wylalem na entuzjastow „literatury o Indianach”. Piszesz, ze w styczniu bedzie wielka klotnia kto tego grey whale odlowi – a nie wybierasz sie tam przypadkiem z aparatem ? Bo robisz zdjecia doskonale. Dziekuje jeszcze raz i serdecznie pozdrawiam.
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/WarszawaSwietoNiepodleglosci
Orca,
Bardzo Ci polecam ten reportaz Misia2 z Warszawy. Nie wiem kiedy wyjechalas, ja – bardzo dawno, to wojsko teraz wyglada inaczej. Porzadnie ubrani, odkarmieni, nie robia wrazenia sieroty bez ojca i matki, jak w peerelu. Tylko – daleko im jeszcze do postawy GIs z US Army. Garbia sie, jak cholera. Lepetyny i reszta nie lined up. Brakuje im jeszcze dobrego drill sergeant, ale to przyjdzie z czasem. Warto zobaczyc.
Witojcie! Jestem na końcowym etapie ryktowania nowego wpisu. Według moik prognoz kapecke po północy powinien sie ukazać 🙂
Mis2
Misiu, czy moglbys podpowiedziec jaka to formacja(w rogatywkach), ktora jest na zdjeciu 15-m od gory, w skrajnym lewym pionie ? Cos wygladaja tak, jak by kazdy wyszedl spod innego magla.
Okoniu,
o ile sie orientuję, to są amatorzy, którzy poubierali się w historyczne stroje armii polskiej na przestrzeni tych 89 lat – sami sdobywali mundury lub robili repliki, to samo dotyczy pojazdów, niektóre autentyki, niektóre majstrowane na wzór.Nie, tak armia nie wygląda i za PRL-u też nie wyglądała łachmytowato, zwłaszcza kompania honorowa.
Niech mnie Miś poprawi, jeśli się mylę, ale tak wczoraj mówiono o tych amatorach-niby-wojsku w dzienniku tvp, oni specjalnie ćwiczyli raz na miesiąc, bo przecież wszyscy mają jakąś pracę i życie rodzinne, i jeśli dobrze odgadłam, to właśnie ich masz na myśli.
*zdobywali
Nie ide spac, Piesku, poki nie bedzie nowego wpisu. Good Dog, OP.
Alicja,
Amatorzy ? Wszyscy ? Dlaczego nie regularna kompania honorowa ? Czy tylko ci, ktorych wskazalem ?
Alicjo,
Chyba masz racje. Jeszcze raz popatrzylem. A myslalem, ze regularna armie przebrali.
Orca, przepraszam, sama widzisz – Alicja to wyprostowala.
Nie jestem pewna , którzy amatorzy, ale chyba rzucają się w oczy 🙂
Na pewno nie to wojo przy Grobie Nieznanego Zołnierza, to regularne wojsko i w tej paradzie idzie też regularne wojsko, o ile sie nie mylę – tylko nie za bardzo znam się na mundurach. To juz Miś będzie wiedział lepiej (chyba).
Parada wojsk różnych i pojazdów zaczęła się po oficjalnych uroczystościach.
Szczegółów nie znam, bo nie bywam, a z bliska wygląda to dość dziadowsko, widziałam raz przypadkowo.
Obejrzalam troche tych uroczystosci w Warszawie i mialam dokladnie takie odczucia jak Matka Kurka. Tyle, ze on umial odpowiedniej dac rzeczy – slowo:
http://www.matka-kurka.net/post/?p=1162
No to ja tu Wam teraz pokażę, jaki prezent od Badzielecka dostałam. Fotkę z jego filmu z autografem:
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/OwczarkowaBuda/photo#5131733296053186194
Jestem dumna, mało nie pęknę. 🙂
Też się całkowicie zgadzam z tym tekstem, ale albo jest to inna matka-kurka niż parę lat temu, albo bardzo zmieniła styl i poglądy. 😯
emi,
…dzięki za wycieczkę…
Prosze bardzo 🙂
‚Oddzialy Zorro’ to bardzo dobre porownanie. Jesli nieopatrznie odejdziesz od swojego plecaka, to po wszystkim. Szopy wiedza, ze w plecaku jest jedzenie.
G. Okon,
…Piszesz, ze w styczniu bedzie wielka klotnia kto tego grey whale odlowi – a nie wybierasz sie tam przypadkiem z aparatem ? …
We wrzesniu kilku Makah Indians zabilo wieloryba bez pozwolenia federalnego lub wladz Makah Tribe. Z tego sie zrobila wielka awantura. Kara byla podwojna. Jedna od wladz federalnych, a druga od wladz Makah Tribe.
Poczytaj reakcje na wydarzenie we wrzesniu:
http://blogs.king5.com/archives/2007/10/makah_whale_hun.html
—————
O GI’s nic nie wiem.
—————
Dziekuje za komentarz o moich zdjeciach. Bez falszywej skromnosci, ja nie robie dobrych zdjec, tylko obiekty moich zdjec sa bardzo ladne.