Nie zmieniać!
Mom pytanie. Cy komuś z wos w ciągu ostatnik 11 roków zdarzyło sie wejść bez pomocy górskiego przewodnika na Turbacz? Abo na Babiom Góre? Abo na Giewont? Abo na jakisi inksy polski wierch o wysokości ponad 1000 metrów nad poziomem morza? A moze ftoś z wos po Dolinie Kościeliskiej sie przespacerowoł? Jeśli na ftórekolwiek z tyk pytań waso odpowiedź brzmi: TAK, to jo nie fce wos strasyć, ale… za takom wyciecke grozi wom hereśt. Jo nie śpasuje! Prowde godom! Niedawno wycytołek w Dzienniku Polskim, ze na wyciecke w góry bez przewodnika mozno iść ino do wysokości 1000 metrów. Fto pódzie choć metr wyzej – popełnio przestępstwo! Tak samo ten, fto w górak do parku narodowego bez przewodnika wejdzie. Kie to cytołek, zacąłek sie zastanawiać, cy przypadkiem Dziennik Polski z jakomsi prima-aprilisowom wiadomościom sie nie pośpiesył. Dlotego postanowiłek syćko sprawdzić. Posłek do Nowego Targu, zakrodłek sie do tamtejsego Sądu Rejonowego i zacąłek przeglądać nagromadzone tamok tomy Dzienników Ustaw. Kie dosłek do 1997 rocku, nolozłek pikne rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 6 maja. A temu rozporządzeniu, moi ostomili, towarzysy kilka załącników. No i w załącniku numer 3, paragrafie 3, punkcie 1 momy wyraźnie napisane:
Wycieczki piesze lub narciarskie na terenach górskich, leżących na obszarach parków narodowych i rezerwatów przyrody oraz leżących powyżej 1000 m n.p.m., mogą prowadzić tylko górscy przewodnicy turystyczni.*
Na mój dusiu! To jo co roku widuje telo turystów, co na Turbacz bez przewodnika wchodzom! I nawet nie domyślołek sie tego, co wiem teroz – ze to syćko som przestępcy! Ale cóz… pies tak jak cłowiek – ucy sie przez całe zycie.
Jakie som kary za złamanie rozporządzenia? Trudno pedzieć. W treści aktu, o ftórym godom, nimo o karak ani słowa. Ale kieby jaki prawnik sie uporł, to pewnie mógłby wykazać przed sądem, ze taki cyn ryktuje zagrozenie dlo zdrowia, a nawet dlo zycia. I wte wystarcy powołać sie na paragraf 160 Kodeksu karnego, ka napisali tak: Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Nimo tutok mowy, ze idzie o narazanie wyłącnie inksego cłowieka. A zatem nawet jeśli turysta idzie w góry sam, to wprowdzie narazo ino samego siebie, ale i tak na mocy tego 160 paragrafu moze trafić na trzy roki za kratki. O kruca! Wyobrazocie se, co by sie działo, kieby rządzili nami jacyś nadgorliwi stróze prawa? Kieby kozdego turyste, co bez przewodnika polozł wyzej niz 1000 metrów, łapano i do hereśtu posyłano? Kieby na kozdym ślaku na tejze wysokości dzień i noc cuwała policja, coby zakuwać w kajdanki niesfornyk wycieckowiców? Kieby na górnyk stacjak kolejek na Kasprowy, Gubałówke abo Szyndzielnie kozdy wysiadający od rozu zostawołby zatrzymany pod zarzutem narusenia rządowego rozporządzenia? Bo tak sie składo, ze kozdo z tyk trzek stacji na wysokości ponad 1000 metrów sie znojduje.
Nieftórzy wolom se nie wyobrazać, co to by było i dlotego gwarzom, ze lepiej coś z tym prawem zrobić. Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe oraz Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze – cytomy w Dzienniku Polskim – od lat toczą beznadziejną walkę z kolejnymi rządami o zmianę rozporządzenia. A jo, moi ostomili, godom jednak: nie zmieniać! Nie zmieniać i ślus! Przecie to jest barzo pikne rozporządzenie! Bo po co niejeden miłośnik gór w Tatry abo inkse Beskidy jeździ? Ano po to, coby pozirając na pikne widocki pocuć sie w pełni ślebodnym. Ślebodnym jako orzeł, jako górski wiater, abo… jako zbójnik! Prowdziwy rasowy miłośnik gór – kie wciągnie w płuca górskom ślebode i kie z płuc ta śleboda rozejdzie sie po całym organizmie – to fciołby wyzwolić sie ze syćkik sakramenckik ograniceń, jakie ciągle narzuco mu zycie w mieście. Fciołby kapecke zabawić sie, posaleć. I casem nawet fciołby zrobić coś wbrew prawu. Ino jak? Jak miłośnik gór moze złamać prawo? Przecie nie pobije nikogo, bo nie bedzie fcioł nikomu robić krziwdy. Przyrody nie zacnie niscyć, bo za barzo te przyrode sanuje. Nie bedzie nika osukiwoł, bo to nieucciwe. Ale złamać owo rozporządzenie Rady Ministrów – moze jak najbardziej! Bez przewodnika powędruje na wysokość 2000 metrów, abo 1500, abo nawet ino 1001. Abo przejdzie sie Dolinom Kościeliskom cy inksom Chochołowskom. I skutek od rozu jest pikny: prawo złamane, a sumienie cyste. Ze – jako pedziołek – grozom za to trzy roki hereśtu? Nie skodzi! Nawet lepiej! Bo co to by było za zycie bez kapecki ryzyka!
Jeśli więc jo fciołbyk cosi w tym rozporządzeniu zmienić, to ino jedno: coby wyraźnie, barzo wyraźnie dopisano, ze przepisy te dotycom nie ino ludzi, ale zwierząt tyz. Bo jo wdrapując sie na taki Turbacz, tyz barzo fciołbyk prawo złamać. Ale będąc psem, nie cłowiekiem – niestety nie łamie. No, nie łamie krucafuks! Hau!
* Rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie określenia warunków bezpieczeństwa osób przebywających w górach, pływających, kąpiących się i uprawiających sporty wodne (Dz.U.97.57.358).
Komentarze
Nie wiedziałam Piesku, że taki anarchista z Ciebie. 😆
Podejrzewam, że tam może chodzić o zorganizowane wycieczki, ostatnio jakoś dużo było zupełnie bezmyślnych wycieczek, które w teoretycznie nietrudnym terenie z powodu złych warunków pogodowych kończyły się, lub mogły skończyć, tragicznie.
Tu trzeba coś mądrego ukwalować.
Tego w rozporządzeniu, EMTeSiódemecko nie było, cy idzie o wyciecki wieloosobowe, cy o 1-, 2-osobowe tyz. Więc jo uznoje, ze o kozdom 🙂
A tak poza tym to w jednym z ostatnik komentorzy pod poprzednim wpisem Poni Dorotecka dała linka do wiadomości o psie-ratowniku. I to ratowniku-amatorze, nie zawodowcu 🙂
A teroz juz dobrej nocki syćkim 🙂
Widziałam. 🙂
Ten mój komentarz, taki sobie na marginesie.
Poczytałam dzisiaj w drodze do mamy o bohaterach książek Pana Wojcieszki : Bromba, Gluś, Makawity, Pciuch, Fikander, Malwinka i …
Pozazdrościłam im i pomyślałam sobie, ze nasze rozmowy na blogu byłyby o wiele zabawniejsze, gdyby właśnie takie różne zabawne istoty występowały zamiast nas.
Oprócz nazwy, dobrze by było opowiedzieć coś o postaci i w dalszym planie zwizualizować.
Rysunki Pana Wojcieszki są wielce inspirujące. 🙂
Na przykład:
http://web.pertus.com.pl/~mysza/bromba/bromba1.html
Co Wy na to?
Owczarku, Twoje dotychczasowe wpisy wprawiały mnie zawsze w doskonały nastrój, ale ten dzisiejszy… czysta zgroza! Wolałabym nie wierzyć w takie bzdurne przepisy, ale chyba muszę. Najbardziej wstrząśnięta jestem świadomością, że moja wnuczka od małego była przyuczana do łamania prawa. Muszę się napić!
Owczarku, jak zwykle masz racje, zycie „bez kapecki ryzyka” byloby nudne… Tylko karceru trzy lata? Toz to jak dla brata… Nalezy rozporzadzenie upublicznic we wszystkich jezykach jak najszybciej albo zapelnia nam sie areszty obcokrajowcami, ktorzy zapewne nie znaja sie na trosce urzedu wojewodzkiego o ich zdrowie i bezpieczenstwo…
a.
Owczarku,
Mozliwe, ze przepis, o ktorym piszesz jest w najlepszym interesie turystow. Moze kazdego, kto samotnie pokona wysokosc 1000 metrow spotka wiele nieszczesc w zyciu.
Bogini Ognia, Pele (wymowa: peli) jest wladczynia wulkanu Kilauea. Prawda jest taka, ze kazdy turysta, ktory zabiera ze soba kawalek lawy bedzie potepiony przez Pele do konca swojego zywota.
Turysci, ktorzy w niewiedzy zabieraja do swoich domow w roznych krajach kawalki lawy sa ofiarami nieszczesliwych losowych wypadkow. Ci, ktorzy dowiedza sie o prawdziwej przyczynie nieszczesc pakuja lawe do paczek i odsylaja poczta z calego swiata do Hawai’i Volcanoes National Park. Do paczki jest zwykle zalaczony list do Pele z prosba o przebaczenie i jakis drobny present. Kazdego roku wladze parku otrzymuja poczta tony lawy. Taka jest prawda.
Legenda mowi, ze wiele lat temu ‚park ranger’, w celu ochrony srodowiska i unikniecia zniszczen wokol Kilauea, oglosil zakaz zabierania lawy. Ale to tylko legenda.
Tak wiec mozliwe, ze przepis w Tatrach to ochrona turystow przed przykrymi przypadkami losowymi. 🙂
Powiem Ci Owczarku, że się czepiasz w sposób charakterystyczny dla każdego, kto wychował się na naszej, polskiej ziemi. Przepis w intencji dotyczy imprez masowych, ponieważ chodzi o to, żeby wycieczki szkolne nie ginęły pod lawinami. Ale my Polacy musimy się przyczepić. Oczywiście należałoby ten przepis uściślić. I przy okazji dodać zapis, że koszty akcji ratowniczych w przypadku ewidentnego łamania przepisów na szlakach ponoszą poszkodowani turyści.
Oto inne przykłady czepiania się i głupich interpretacji prawa:
1) „To niehumanitarne nakazywać wyprowadzanie psów w kagańcach i na smyczy oraz nakazywać zbieranie po nich kup.”
2) „To nielogiczne legitymować gruboszyjnych dresiarzy w beemwicach, kiedy obok dwunastolatek nie trafił papierkiem do kosza – dzielna policja łapie wówczas młodocianego przestępcę na gorącym uczynku.”
3) „Jeśli firma pomyliła się w ofercie przetargowej o 40 złotych (a kontrakt jest wart 400 milionów złotych), to należy ją zdyskwalifikować i z mocy prawa wybrać kolejną ofertę o 100 milionów droższą.”
I tak dalej, i tak dalej…
Jestem zwolennikiem jasnego, prostego prawa, ale drażni mnie również czepianie się w dość oczywistych sprawach. I ogólna atmosfera „mania za złe”. Niedawno policjanci nie wezwali pogotowia do cukrzyka, który zasłabł za kierownicą i spowodował niewielką stłuczkę, bo uważali, że jest pijany do nieprzytomności – człowiek umarł. Po prostu przyjechali i „mieli za złe”.
I żeby nie być gołosłownym:
owcarek podhalański pisze: „Tego w rozporządzeniu, EMTeSiódemecko nie było, cy idzie o wyciecki wieloosobowe, cy o 1-, 2-osobowe tyz. Więc jo uznoje, ze o kozdom
To jest właśnie „manie za złe”, czepianie się i złośliwa interpretacja, która w Polsce występuje znacznie częściej niż w innych rejonach świata.
Jak wiadomo, na wiele szczytów w słowackich Tatrach Wysokich można wejść wyłącznie z przewodnikiem. W tym na Gierlach. Na początku sierpnia ’92, podczas dłuższego pobytu po tamtej stronie Tatr, poszliśmy więc do Horskiej Sluzby w Starym Smokowcu i zamówiliśmy ‚vodca’. Dość dużą kwotę to kosztowało, ale nie astronomiczną. Byliśmy we trójkę (górna granica wynosiła 5 osób); przepytano nas, gdzie już byliśmy, pouczono i sprawdzono obuwie. Umówiliśmy się z przewodnikiem (szczęśliwie mieszkał w tym samych okolicach, w których wynajmowaliśmy pokój (Nova Lesna)) na podwiezienie jego autem aż do Domu Śląskiego (schroniska w Dolinie Wielickiej, z którego się zazwyczaj zaczyna wchodzenie na Gierlach). Co nam bardzo odpowiadało, bo nie tylko nudna część drogi odpadnie, ale i bardzo wcześnie się wejdzie na szczyt (lato ’92 było wyjątkowo upalne, nawet wysoko w Tatrach).
Wszystko poszło zgodnie z planem; pan podjechał po nas o 3:30; jako, że miał luzy osobowe – zabrał też na Gierlach nastoletniego syna (młodzieniec wchodził po raz pierwszy). Lina nie była potrzebna, na wierzchołek dotarliśmy chyba już po ósmej (całą kolejną wycieczkę odbyliśmy po pożegnaniu się z opiekunem, tyle dnia zostało!)
…tylko nagle, w całej tej sielsko-majestatycznej atmosferze, nasz vodca zaczyna wrzeszczeć… Echo niesie okrrropnie, jak to w górach. A pan krzyczy w kocioł Doliny Batyżowieckiej, w mieszance polsko słowackiej jakieś: ‚czekaj na swojego vodca’ ‚gdzie leziesz’ ‚poczulsi’…
Wypatrzył bowiem na dole, na ścieżce biegnącej szczeliną żlebu – pomiędzy grubym płatem starego firnu a skałą – piątkę ludzi prących w górę bez przewodnika. Zgadywał, że to Polacy i się nie pomylił. Powrzeszczawszy na nich (przystanęli, ale nie przestraszyli się i zaczęli piąć się dalej) – dał nam sygnał do zejścia – zgodnie z planem, w Batyżowiecką. Spotkaliśmy nieszczęśników już poniżej słynnej ‚Próby’ – przewieszki ubezpieczonej klamrami. Znów zaczął na nich wrzeszczeć, nawet nie próbując wysłuchać. Kiedy wreszcie doszli do głosu – okazało się, że mieli zamówionego i opłaconego przewodnika, który nie stawił się na miejscu zbiórki. A był to ostatni dzień pobytu dla strasznie napalonych ludzi z centralnej Polski. Więc, z duszą na ramieniu (i przewodnikowym opisem – na szczęście z Batyżowieckiej trudniej się zgubić idąc po raz pierwszy (bez znaków!), niż z Wielickiej) – ruszyli na wycieczkę marzeń. Nasz pan troszkę zmiękł i – o ile pamiętam – nawet im powiedział, na jakie miejsca mają uważać, by się gdzieś przykro nie zapchać…
Taki zgrzyt podczas absolutnie udanego, pierwszego wejścia na najwyższy szczyt tatrzański… 🙁
Owczarku, widze ze ze potrafisz wyszkac duzo wiecej przepisow niz ja i w zwiazku z tym mam taka prosbe do Ciebie: co mowia przepisy o WPLYWANIU wycieczek (kajakami, lodkami,) na teren parkow narodowych i rezerwatow przyrody???
Dlugo szukalem odpowiedzi i nigdzie nie znalazlem. Moze Ty bedziesz w stanie mi pomoc?
W mojej okolicy, gdzie gory zaczynaja sie tam, gdzie w niektorych krajach sie koncza, kazdy moze wejsc i zejsc (lub spasc), gdzie tylko zechce. Jak spadnie, zawisnie nad przepascia lub wpadnie np. do szczeliny w lodowcu, to go poszukaja, wyciagna i zawioza helikopterem do szpitala, kostnicy, czy gdzie tam trzeba. Moze posarkaja troche miedzy soba na lekkomyslnosc, ze bez sensu narazal mlode zycie, ale ofiare potraktuja zyczliwie i nie beda mieli „za zle”. Potem przysla rachunek i jesli osobnik byl ubezpieczony, to niech sie martwi ubezpieczyciel, a jak nie – to bedzie splacal do konca zycia. To dotyczy wycieczek indywidualnych. Grupa doroslych to tez wycieczka indywidualna, ktora moze sobie wynajac przewodnika lub ryzykowac wlasnym zyciem, bo proby samobojcze nie sa karalne. Nauczyciel z grupa osob niepelnoletnich zna swoje obowiazki i odpowiedzialnosc, wiec bez profesjonalnego przewodnika w powazne gory nie pojdzie.
W przytoczonym przez Ciebie, Owczarku, przepisie jest pewien problem. Jak rozpoznac, ze doszlo sie do wysokosci 1000 m. Sprawe rozwiazalaby gruba czerwona linia we wszystkich polskich gorach, aby kazdy wiedzial, kiedy dokonuje wykroczenia. Praworzadni trzymaliby sie po prostu ponizej 😉
W Polsce łacińska myśl; Dura lex, sed lex, tłumaczona jest potocznie w formie: Durne prawo, ale prawo! 😉
Z formalnego punktu widzenia, kompletna bzdura, ale czasami ma się wrażenie, że coś jest „na rzeczy”!
Moim zdaniem dobre prawo oprócz litery powinno mieć także ducha, który uwzględnia realne potrzeby i możliwości jego stosowania i egzekwowania.
Już widzę w Tatrach na granicy 1000m npm. pukty usług przewodnickich, które oferują swe usługi grupom choćby i 5-cio osobowym, które wybrały się np. z Brzezin, przez Psią Trawkę(1183m npm.) do Murowańca(1500m npm.) 🙂
Widzę także patrole strażników prawa, wyposażonych w wysokościomierze, wyłapujące tych niesfornych.
TesTequ! To nie jest czepianie się i „manie za złe”! To jest walka z „duralexem”, tak często spotykanym w naszym życiu!
Hej!
Alfredo, nie wiem , czy gruba czerwona linia by przeszła, bo mogłaby się komuś skojarzyć z grubą (czerwoną!) kreską i dopiero by było! 🙂
Ale nic straconego, jak wskazują różne niedawne przykłady, władze przełknęłyby prędzej wykarczowanie na wysokości 1000 m sporego pasa gołej ziemi dookoła gór. W przyszłości tym pasem można by poprowadzić autostradę i wtedy już naprawdę wszyscy byliby zadowoleni. 🙁
W moim pejzażu okolicznym jest jak u Mrożka: jedyną szansą górala nizinnego są schody. No, jeszcze wieża telewizyjna, tylko musiałbym sforsować straże. Ale żeby zostać radosnym przestępcą też nie potrzeba wiele, wystarczy zaszczekać o 22.01 i już z okolicznych okien leci coś na temat Polizei. Bieganie po polach bez smyczy jest już niebezpieczniejsze, bo tam grasuje Koło Łowieckie (uzbrojone!) i się czepia. Ale w jedności siła, więc zorganizowaliśmy z sąsiadami grupę przestępczą i chodzimy na spacery razem. Dziesięciu biegających luzem psów raczej nie odstrzelą, bo i trudno i media by zrobiły raban. Nasza grupa na razie jeszcze nie trzyma władzy, ale możemy się postarać.
Pocieszające jest to, że Niemcy, wbrew temu co się o nich sądzi, też czasem sobie lubią radośnie złamać prawo. A ja, zasuwając przez zagony bez smyczy, mogę się czuć jak Bobby the Kid. 🙂
Bobiku!
Niczego sensownego o tym Dozsy, poza tym, że istniał, nie znalazłem, nie wspominając o jego kontaktach metafizycznych z Jakubem Szelą! 😉
Ale się nie poddaję i szukam! Z Biała Damą na podorędziu! 🙂
Hej!
Jędrzeju, to już nie szukaj. Ja to króciutko własnymi słowami wyjaśnię i będzie. 🙂
Ale swoją drogą, takieśmy z Węgrami bratanki, a o facecie, którego imieniem w każdym węgierskim mieście przynajmniej jedna ulica jest nazwana, nic znaleźć nie można! W niemieckich źródłach jest i to długaśnie, ale prawdę powiedziawszy właśnie dlatego nie chciało mi się tłumaczyć. 🙁
Jędrzej Uherski pisze: „TesTequ! To nie jest czepianie się i ‚manie za złe’! To jest walka z ‚duralexem’, tak często spotykanym w naszym życiu!”
Należy walczyć ze złym lub nieprecyzyjnym prawem, ale akurat ten (Owczarkowy) przykład, to moim zdaniem czepianie się.
O innym nieprecyzyjnym przepisie i jego błędnej interpretacji przez Urzędy Skarbowe pisałem w poniedziałek w moim blogu (Quake objaśnił mi na czym polega w tamtym przypadku problem).
Tymczasem w naszym prawodawstwie istnieją prawdziwe złośliwości skierowane przeciwko obywatelom – na przykład przepis mówiący, że można nie płacić podatku od spadków pod warunkiem zgłoszenia go w Urzędzie Skarbowym w ciągu miesiąca od uprawomocnienia się wyroku sądowego. 90% podatników nie wie o tym terminie, bo obowiązuje on tylko dla tej ulgi i jest „ukryty” w treści odnośnego paragrafu. Za niezawiadomienie o nabyciu spadku nie grożą żadne sankcje i nie obowiązują w tym względzie żadne terminy, więc ludzie nie spodziewają się, że ulga jest tylko w promocji ograniczonej czasowo.
1514 George Dozsa, soldier of fortune, instigated a peasant?s revolt in Hungary. He was later captured and grilled alive.
Paskudna sprawa; skończyć na grillu! 🙁
Jędrzej Uherski pisze: „Paskudna sprawa; skończyć na grillu!”
Może chociaż przyprawy do tego grillowania były dobrze dobrane. 🙂
Z tego, co wiem, była to uczta pod względem sadystycznym nader wyrafinowana. Dózsę potraktowano na zasadzie: zachciało ci się władzy, to dostaniesz jej insygnia. Posadzono go więc na rozżarzonym do czerwoności żelaznym tronie, na głowę wciśnięto rozżarzoną koronę, a do ręki rozżarzone berło. Po czym dokładano do kotła, przepraszam, do stosu. Zbędne chyba jest wyjaśnienie, że tak spreparowanego Dózsę poćwiartowano potem na kawałki i rzucono na pożarcie nie powiem komu. 🙁
Znajomość węgierskiej kuchni pozwala mi mniemać, że przypraw nie brakowało. 🙂
Autorem jadłospisu był nie kto inny, jak Jan Zapolya ze Spiskiego Hradu. Więc jak ten György odwiedza go czasem po nocach, żeby wymienić uwagi kulinarne, to wcale się nie dziwię. 🙂
Ale jak tak sobie pomyślę o niektórych współczesnych politykach, którym się władzy zachciewa, to dochodzę do wniosku, że może nie wszystkie dawne metody były takie bez sensu…
Testeq napisał:
„ulga jest tylko w promocji ograniczonej czasowo”.
A czemu Ciebie to dziwi? Mnie się wydaje, że w Polsce wiele ulg jest powiązanych z czasem, w którym trzeba różne rzeczy zgłosić do wiadomego urzędu.
Nie wiem, czy jeszcze obowiązuje przepis, że można nie płacić podatku VAT do pewnej wysokości, jeżeli zgłosi się do US informację o wyborze tego zwolnienia.
Z tego powodu urzędy zaczęły ścigać (hurtem! 😯 ) osoby wynajmujące mieszkania i lokale, nakazując im zapłaty podatku z odsetkami za wiele lat wstecz, bo nie zgłosiły wyboru do urzędu.
Ulga nazywana „meldunkową”, terminy od nabycia do zbycia…..
Ja uważam, że w Polsce prawo nie jest po to, żeby ułatwiać i porządkować życie obywateli, to są zasieki i miny na wroga, który nieustannie kombinuje, jak oszukać państwo.
Efekt jest taki, że prawdziwi oszuści i ich doradcy świetnie sobie radzą w gąszczu głupot, których chyba już nikt nie kontroluje, a zwykli ludzie nie znają dnia ani godziny, gdy ich ktoś dopadnie za 100 zł.
Jeżeli chodzi o tekst Owczarka, nie zgadzam się z Tobą TesTequ.
Prawo nie może być absurdalne, bo upada jego autorytet, a to jest bardzo poważny zarzut.
Najbardziej podobają mi się rozwiązania szwajcarskie:
‚rób człeku, co chcesz, a patrz końca’.
Jestem za upowszechnieniem obciążania kosztami interwencji, świadomość ponoszenia materialnych konsekwencji ostudzi wiele gorących głów.
Przewodnik w wysokie góry i owszem, ale nie może to być przymus, cały sens wędrówki znika.
Ja nie mam zwyczaju pędzić, dopaść i zejść. Lubię posiedzieć, rozejrzeć się ? w dowolnym)miejscu i czasie.
To rzekłszy, oddalam się do hej-ho-hej-ho! 🙂
„dochodzę do wniosku, że może nie wszystkie dawne metody były takie bez sensu?’
Bobiczku!!!!!! :shok: 😆
Szok mi nie wyszedł był, więc jeszcze raz, jeszcze raz… :shok:
Aaaaa! Żem gamoń! 🙁 Ale uparty, jak to gamonie.
😯
Owczarecku Ostomiły
Jestem Miś anarchista bo chodziłem wielokrotnie po górach powyżej 1000 metrów a nawet dwóch. Do tego nielegalnie oprowadzałem wycieczki , nawet kilkuosobowe. Na całe szczęście dla oprowadzanych wycieczek nie jestem złym przewodnikiem. Mogę o sobie powiedzieć ,że jestem półprzewodnikiem czyli przewodnikiem bez stosownych uprawnień. Zdażyło mi się kiedyś wleżć na Giewont o 21.00 i zobaczyć najpiękniejszy zachód słońca w moim życiu. Nielegalnie i w całkowitych ciemnościach dotarłem do Kuźnic grubo po 22. Warto było , choć nielegalnie.
O zbieraniu malin i jagód oraz szaleńczej jeździe na rowerze Romet Orion na terenie TPN nie wspomnę.
O czym zawiadamia były Miś tatrzański
Ps.
W/w przestępstwa uległy przedawnieniu.
Niestety bardzo dawno temu…
O, kurczę, dopiero teraz do mnie dotarło, że pochodzę z kryminalnej rodziny. Nie tylko włazili ponad 1000 m, ale i jagodami zapychali się aż do bólu. Wreszcie mam na kogo zwalić moje łajdackie skłonności (przyznaję, Owcarku, też czasem wykradam kiełbasę). 🙁
mt7, dlaczego szok? Nie mów mi, że nigdy w życiu nie jadłaś grillowanej kaczki, bo nie uwierzę. 🙂
Jak już jesteśmy przy węgierszczyźnie, to mama przed laty widziała w Budapeszcie taką reklamę (cytat z pamięci, więc ortografia mogła się nieco pokręcić) : „Finom vacsora pecsenye kacsora”. Czyli: „Na pyszną kolację pieczony kaczor”. Przez ostatnie kilka lat mama nie mogła przeżałować, że nie zrobiła zdjęcia! 🙂
Jesteś pewien Misiu, że nie da się na Tobie jakiegoś paragrafu powiesić? Do niczego takie prawo 🙁
Od tych raczej tylko niestrawności można się spodziewać.
A dobry smak? To pojęcie tu jest wykluczone.
Te ptaki nie nadają do czegokolwiek. 😉
mt7, jeść się nie musi, ale upieczone przynajmniej już nie kwaczą! 🙂
W owczarkowej piwnicy
spotkali sie zbojnicy
co to z prawem sie mijali
bo po wierchach wciaz smigali
bez przewodnika, bez przewodnika! 😀
O moj Boze… to moj Tomek, jak pojedzie do ojczyzny na wakacje to bedzie musial przewodnika zatrudnic zeby rowerem na Przehybe wyjechac. A to sie nieszczesna chlopina za nim nabiega… nie zazdroszcze…
Pozdrowienia
Badzielec
W mojej Krainie Wiatrakow,tyz rozpoczeli walke z glupimi przepisami i o ile wiem udalo sie skasowac okolo czterech setek takich durnot!!! Chodza wiesci,ze byl to tylko maly procencik!!! Strach pomyslec ile takich „prawnych raf”na czlowieka czeka 😮
Mnie tam nie grozi lamanie prawa,albo inszych przepisow,bo ja po plaskim „pelzam’ 😉 Kiedys wdrapalam sie na jakas gorke w Beskidach,co nie miala wiecej niz 400m.To byl moj najwiekszy gorski wyczyn 😆
Ale zawodowy przewodnik dla gramolacych sie mieszczuchow,czesto bylby wskazany.Tylko,ze nie z nakazu,a z wlasnego rozsadku!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Pozdrawiam buda-gosci!!
Sokosoko 😉
Potrzynajmy kciuki za Lecha W, ktoremu wlasnie robia operacje serca. Jaki jest taki jest, ale jest nasza najlepsza wizytowka i serce ma po wlasciwej stronie. Wiec niech go Pan ma w opiece, amen.
Po prostu nie chce się wierzyć! Dziękujemy Ci Czujny i Troskliwy Ustawodawco!
Witaj Helenko 🙂
Czemu nic nam nie opowiadasz, muszę na sąsiedni blog zaglądać. 😀
Trzymamy, trzymamy, ale to tylko stymulator, teraz to zabieg, na który w Aninie w Polsce nawet nie kładą do szpitala, tylko przyjeżdżasz rano i po południu, jak nic się nie dzieje – do domu.
Nie opowiadam, Marys, bo mamy goscke z Francji i dopiero w tej chwili dotarlam do siebie, caly dzien spedzilam u E w sasiednim mieszkaniu gotrujac, podajac,zmywajac i nastawiajac kipiatok na kawe, herbate, tizanke. Ledwo zipie. Na sczescie jutro ide do dentysty i nie musze mowic po francusku od 1-ej do 4 -ej bo juz mnie rence bolom od tego gadania.
STrasznie chce mi sie palic, ale rzucilam w poniedzialem z pomoca champixa, nowe lekarstwo. A moze wyskoczyc i kupic?
Nieeeeeeeeee. No, nie wiem. Zobaczymy noca ( mam calodobowa stacje bemzynowa naprzeciwko, wiec w kazdej cjhiwli moge kupic).
Ja paliłam 60/dziennie i przestałam.
Co prawda zżarłam tony Nicorette, ale od 95 r. nie palę i już nawet od kilku lat nie śnią mi się pety po nocach. 😆
Trzymaj się i daj rencom odpocząć, choć trzeba powiedzieć, że to bardzo przydatne narzędzie konwersacji.
Pozdrówka!!!
Pikusiu i Mikusiu, pilnujcie Waszej, żeby nie wróciła do zgubnego nałogu 😉
A wam też pokażę te zdjęcia, które obejrzałam u Pani Doroty:
http://www.tvn24.pl/10872,2106311,0,0,1,1,galeriamax.html
Do EMTeSiódemecki
Z bohaterów pona Wojtyszki jo najbardziej lubie Zwierzątko Mojej Mamy. Bałaganiorz to straśny, ale… zdarzyło sie, ze towarzystwo pobłądziło w drodze powrotnej ze świata Gżdaczy ku własnemu. Pobłądziło i sie załamało. I w tak krytycnej kwili, fto uratowoł morale całej grupy? 🙂
Do TyzAlecki
Nie martw sie TyzAlecko! Jeśli naprowde zajmom sie wsadzaniem do hereśtów syćkik tyk, co powyzej 1000 metrów posli, to w hereśtak od rozu zrobi sie barzo wesoło 🙂
Do Anecki Zetecki
W pierwsym rzędzie trza rozporządzenie Rady Ministrów przetłumayć na miemiecki, bo Miemców pod Giewontem jest całkiem sporo. Ale ludzi inksyk nacji tyz tamok nie brakuje. No to tłumace przysięgli do dzieła! 🙂
Do Orecki
Orecko! To wreście wyjaśniło sie, cemu Pele był takim fenomenalnym piłkorzem! Bo to nie cłowiek, ino sama bogini w piłke grała!
A co do lawy myśle jako Ty – z tom boginiom to na pewno prowda, a z tym „park rangerem” to ino legenda 🙂
Do TesTeqecka
„czepianie się i złośliwa interpretacja, która w Polsce występuje znacznie częściej niż w innych rejonach świata.”
Ale jo, TesTeqecku, kie skońce z cepianiem sie i złośliwym interpretowaniem, to co sie stonie z mojom owcarkowatościom? Kielo pozostonie mi owcarka w owcarku? No kielo? 🙂
Do Basiecki
„Ježiš Mária! Dajte pozor! To Tatranský národný park!”
Tak musioł zawołać pewien słowacki leśnicy na widok pocynań pewnyk polskik studentów. A okrzyk ten do dziś mo hyr w kręgak SKPB-owskik (abo moze juz post-SKPB-owskik). Ale jednak lepiej, coby nasi rodacy nie dawali słowackim leśnicym powodów do wznosenia takik okrzyków 🙂
Do Romanicka
„mam taka prosbe do Ciebie: co mowia przepisy o WPLYWANIU wycieczek (kajakami, lodkami,) na teren parkow narodowych i rezerwatow przyrody???”
Najlepsom poradniom prawnom w nasej budzie to jest chyba Profesorecek, ino zdoje sie, ze on teroz wroz z Wawelokiem do jakikś egzaminów zakuwo. No to spróbuje Profesorecka zastąpić. Nolozłek takom „Ustawe z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody” (Dz.U.2004.92.880 z późn. zm.) i tamok w artykule 15, punkcie 1 pisom: W parkach narodowych oraz w rezerwatach przyrody zabrania się…, no i potem w podpunktak wymieniajom, cego sie zabranio, w podpunkcie 21 – używania łodzi motorowych i innego sprzętu motorowego, uprawiania sportów wodnych i motorowych, pływania i żeglowania, z wyjątkiem akwenów lub szlaków wyznaczonych przez dyrektora parku narodowego, a w rezerwacie przyrody – przez organ uznający obszar za rezerwat przyrody. Cyli choć słów „kajak” i „łódka” nimo, to wyglądo na to, ze odpadajom. Ale widać, ze som dopuscone pewne wyjątki. Rozumiem tyz, ze jest mozliwość jednorazowej zgody dyrektora parku narodowego dlo pojedyncej wyciecki 🙂
Do Alfredzicka
„W przytoczonym przez Ciebie, Owczarku, przepisie jest pewien problem. Jak rozpoznac, ze doszlo sie do wysokosci 1000 m.”
I do tego dochodzi jesce jeden – od ftórego morza mierzyć te 1000 metrów? Zasadnico mierzy sie od Bałtyku i wte takie na przykład Rysy majom 2499 metrów wysokokości. Ale mierzono tyz od Adriatyku – wte Rysy majom 2503 m.n.p.m. To moze lepiej mierzyć od Adriatyku? Zawse te śtyry metry wyzej bedzie mozno wejść 🙂
Do Jędrzejecka
„Moim zdaniem dobre prawo oprócz litery powinno mieć także ducha”
No to produkcja duchów w nasej budzie idzie pełnom parom! Jesce ducha Spiskiego Hradu nie skońcyliśmy ryktować, a juz za ryktowanie ducha prawa sie bieremy 😀
Jeśli idzie o „duralex” to mos racje, Jędrzejecku. Na pewnio nie jest to łatwe zadanie, ale nalezy dązyć do tego, coby „duralex” powędrowoł tamok, ka jego miejsce – cyli do safki z nacyniami kuchennymi, a nie na sale sądowom 🙂
Do Bobicka
„władze przełknęłyby prędzej wykarczowanie na wysokości 1000 m sporego pasa gołej ziemi dookoła gór.”
Jeśli, Bobicku, wierzyć geologom, nase Karpaty cały cas rosnom. No to przynajmniej ten pas byłby coroz wyzej i tym samym coroz wyzej mozno by było bez przewodnika wędrować!
„przyznaję, Owcarku, też czasem wykradam kiełbasę”
Ale rozumiem, ze ludziom? No to dlo mnie jest to powód do kwoły, nie do wstydu! 🙂
Do Misiecka
Jezeli, Misiecku, chodziłeś pona 1000 metrów przez 1997 rokiem, to przestępstwa nie było, bo rozporządzenie ukwalowano w maju 1997, a w Dzienniku Ustaw opublikowano dopiero w cerwcu i dopiero od kwili publikacji rozporządzenie to obowiązuje.
Co do Giewonta… na mój dusiu! Był roz taki pomysł pewnej grupy ludzi, coby w pełni sezonu turystycnego, z samiućkiego rana wejść na ten wierch, ubrać sie w pikne stroje (ponowie w garnitury, ponie w eleganckie suknie), rozłozyć piknom porcelane i przy herbatce prowadzić dyskusje o literaturze. Pomysł nie docekoł sie realizacji. Ale kieby ftoś kiesik sie tego podjął, to jo mu bede piknie kibicowoł 🙂
Do Alecki
„Jesteś pewien Misiu, że nie da się na Tobie jakiegoś paragrafu powiesić?”
No, jak by co, to Profesorecek jest prawnikiem, moze on przysposobić Waweloka do roli adwokata… i niek ftosi ino spróbuje takiemu ziejącemu ogniem adwokatowi sie prociwić 🙂
Do Babecki
„W owczarkowej piwnicy
spotkali sie zbojnicy
co to z prawem sie mijali
bo po wierchach wciaz smigali
bez przewodnika, bez przewodnika!”
A jo se właśnie uświadomiłek, ze takie owce mojego bacy nigdy tego prawa nie łamiom. One zawse majom przewodnika stada 🙂
Do Badzielecka
Moze, Badzielecku, Tomeckowi łatwiej bedzie samemu uprawnienia przewodnickie posiąść? Wte mógłby na te wyprawe na Prehybe wynająć samego siebie 🙂
Do Anecki
„Mnie tam nie grozi lamanie prawa,albo inszych przepisow,bo ja po plaskim ‚pelzam’ Kiedys wdrapalam sie na jakas gorke w Beskidach,co nie miala wiecej niz 400m.”
Przybocuje, Anecko, ze jeśli to jest mniej niz 1000 metrów, ale na terenie parku narodowego, to tyz bez przewodnika nie wolno. Tak więc nawet w sięgającyk ledwie 600 metrów Górak Świętokrzyskik mozno owo roporządzenie złamać 🙂
Do Helenecki
„Potrzynajmy kciuki za Lecha W, ktoremu wlasnie robia operacje serca. Jaki jest taki jest, ale jest nasza najlepsza wizytowka i serce ma po wlasciwej stronie.”
To syćko prowda, Helenecko. Trzymojmy kciuki i niek mu sie wartko zdrowieje tamok, ka teroz on jest, cyli w mieście, ftóre wzięło imie od pona Sama Houstona. Swojom drogom – Lech W. i Sam Houston som kapecke do siebie podobni. Obaj zdobyli hyr walcąc o ślebode. No… róznica jest tako, ze pon Houston był kapecke wyzsy… nawet bardziej niz kapecke 🙂
Do Kurpecka
„Po prostu nie chce się wierzyć! Dziękujemy Ci Czujny i Troskliwy Ustawodawco!”
A moze w wypadku Ustawodawcy zbyt cęste cytanie pona Mrożka nie za barzo słuzy? 🙂
Do Poni Dorotecki
„Pikusiu i Mikusiu, pilnujcie Waszej, żeby nie wróciła do zgubnego nałogu”
Wyglądo na to, Poni Dorotecko, ze na rozie dobrze im idzie 🙂
A propos słowackich okrzyków.
Jedno niezbyt miłe wspomnienie, na myśl o którym jednak się uśmiecham.
Levocza, piękne i smutne miasteczko, kościół z pięknym drewnianym rzeźbionym ołtarzem Mistrza Pawła – ichniego Wita Stwosza. I w mieście dużo Romów, co jest charakterystyczne dla południowej Słowacji.
Wchodzimy do knajpy, zamawiamy cosik. Przy drugim długim stole grupa cygańska. Nagle do knajpy wpada policja i dalej ich legitymować i wygarniać. Któryś podchodzi do nas i odzywa się, ktoś z nas parska nerwowym śmiechem. A ten jak nie wrzaśnie:
– Co w tom smeszneho?!!!
Nie wiem, czy dokładnie powtarzam, ale zamarliśmy, a jednocześnie jeszcze bardziej zachciało nam się śmiać… (Od czasu, gdy to opowiedziałam rodzinie, ten okrzyk stał się kultowy)
To był jedyny wypadek, kiedy na Słowacji ktoś się do nas odezwał niemiło. Tak gwoli ścisłości, to była połowa lat siedemdziesiątych…
Dajte pozor! 😀
Muszę poszperać w tych bohaterach Pana Wojtyszki, bo mam dużą chęć adopcji jakiegoś. 🙂
Dobranooooc!
Poni Dorotecko – jeśli nic mi sie nie pomyliło, to ten lewoczański Mistrz Paweł był nawet ucniem Wita Stwosza. A następny wpis bedzie na swój sposób zainspirowany „słowackimi okrzykami”, ino jesce nie wiem, kie go skońce. Na rozie nawet nie zacąłek 🙂
EMTeSiódemecko – podnosący morale wycyn Zwierzątka wydarzył sie w „Trzynastym piórku Eufemii” 🙂
Owczarecku,
http://pl.wikipedia.org/wiki/Mistrz_Pawe%C5%82_z_Lewoczy
I dobranoc! 😀
@Owczarek: W takim razie przyznaję Ci jedyną w swoim rodzaju, oficjalną, testeqową licencję na czepianie się i nie będę się więcej czepiał, że Ty się czepiasz. 🙂
Helena pisze: „STrasznie chce mi sie palic, ale rzucilam w poniedzialem z pomoca champixa, nowe lekarstwo. A moze wyskoczyc i kupic?
Jak może Ci się chcieć palić? Ja, dawno temu, raz spróbowałem i się porzygałem. Czy Ty odczuwasz tego typu sensacje po każdym papierosie? Jeśli tak, to podziwiam Twoją wytrwałość, jeśli nie, to zazdroszczę odporności.
Dla mnie nawet przebywanie w miejscu, gdzie godzinę temu ktoś palił papierosy jest niemiłym doznaniem węchowym.
„…Kto teda bol ten Majster Pavol? Nepoznáme ani len jeho priezvisko, preto miesto priezviska používame preň meno mesta v ktorom žil a pôsobil, teda meno Levoče. Treba povedať, že nevieme, kde sa narodil, akej bol národnosti, kde sa remeslu vyučil. Mohol pochádzať z Nemecka, Francúzska či z Talianska….”
(-)Maciej Pinkwart
TesTequ, nie wiedziałem,że Ty też jesteś psem. Ale z takim węchem chyba nie możesz być nikim innym??? 🙂
Owcarku, omyłkowo przypisałeś mi wiersz Babecki. Prostuję, bo mogę z dumą kraść kiełbasę, ale nie poezyje! 🙂
Duch w Spiskim Hradzie rzeczywiście chwilowo utknął. Ale obiecuję, że ja go załatwię! 🙂
Jesli Nasza, Pani Dorotecko, jeszcze raz zapali, to my sie wyprowadzamy do schroniska. Tak, dwa stare schorowane koty pojda na poniewierke, bo juz nie wytrzymuja tego, ze ich wszyscy pytaja dlaczego im futra cuchna tym wstretnym zielskiem. Nawet weterynarz nas wachal i komenrowal. Toz to wstyd straszny. Wiec Nasza wie.
Wczoraj moj Brat to nawet wrocil spac na fotel w jej sypialni, bo wszystkie popelniczni zostaly z domu wyniesione, a mieszkanie przewietrzone. Kot M juz chrypki z tego wszystkiego dostawal, ale teraz warunkowo wrocil na swoj fotel.
Zobaczymy.
Żorżik duch Spiskiego Hradu(projekt) 🙂
Jędrzeju, super! 🙂 Ale w tej opowieści, którą już za jakieś 10 min. powinienem skończyć i wstawić, Żorżik występuje w kompanii z Kubusiem. Nie mógłbyś go też doprojektować? 🙂
A kto to jest Kubuś?
TesTequ,
to ciesz się, że za pierwszym podejściem do papierosów porzygałeś się – miałbyś teraz problemy podobne do problemów Heleny, albo co gorsza, ćmiłbyś dalej, nie bacząc, że to niezdrowo i komuś zadymiasz przestrzeń 😉
Znam jednego takiego, co od urodzenia wiedział, co dla niego dobre i podobnie jak Ty jest zdziwiony, co to ludzie nie wyrabiają, żeby sobie zaszkodzić. No, ale to wiadomo – ideały, ci wiedzący!
Pickwick,
nie za ostro z Waszą, żeby się nie zniechęciła. Trzymam kciuki, znam ten ból…
Relacja spirytystyczna już gotowa, ale widzę, że nie obejdzie się bez przedpisów, żeby wszystko było jasne:
1. Dózsa György jest takim szesnastowiecznym węgierskim odpowiednikiem Jakuba Szeli. U bratanków robi on za bohatera narodowego.
2. Daję słowo honoru, że w tej relacji wszystko się rymuje jak należy, zwłaszcza jak się ją czyta na głos. Najlepiej żeby czytał pan Tadeusz Olszański. 🙂
3. Dla nielicznej mniejszości nie władającej węgierskim 🙂 – Dózsa György wymawia się bardzo z grubsza jak doża djerdź.
4. Panowie Duchowie spotkali się oczywiście w Zamku Spiskim, ale ze względu na zakaz spożywania napojów alkoholowych na terenie obiektu postanowili zmienić lokal.
A teraz już relacja:
W spiskim zajeździe „Zdrowy duch”,
w sobotę przed niedzielą,
robili w interesie ruch
György D. z Jakubem Szelą.
Wypili borowiczki ćwierć
i piwa tak z pół baku,
bo najpierw stawiał Dózsa György,
a potem Szela Jakub.
Gdy już ze łbów kurzyło się
(najlepszy czas dla planów)
rzekł do Jakuba Sz. György D.:
„Chodźmy pognębić panów!”
Z krzesła się zerwał Jakub Sz.
i rzecze: „przyjacielu,
jeśli pognębić panów chcesz,
to wstąp do PSL-u!”
Popukał w czoło się nasz György,
kufel wychylił spory,
„Jakubie, gotuj się na śmierć,
na głowę-ś ciężko chory.”
Szatańsko się roześmiał Sz.
(a piwo ciągle pije),
„Smierć mi niestraszna, dobrze wiesz,
bo dawno już nie żyję.
Sam bym z rozkoszą w pański bok
spiczastą wetknął żerdź,
(tu, rozmarzony mając wzrok,
przytaknął Dózsa György),
ale zmieniły czasy się,
metody już są inne.
Ty nie rozumiesz György´u D.
rzeczywistości płynnej.
Dziś nie wystarczy żądać krwi,
rozwalić łeb motyką.
Jeśli chcesz gnębić, mówię ci:
zajmij się polityką!”
Dózsa zasępił się i zbladł,
jakby mu dał kumysu,
po czym na pomysł świetny wpadł:
„Zapiszę się do PIS-u!
Jeśli już gnębić, to na full,
rozprawić się z elitą,
na wykształciuchów patrzyć ból,
rżnąć piłą brać domytą!”
Tu Jakub Sz. i Dózsa György
skończyli napój boski
i poszli w dal przez Orlą Perć,
przez galicyjskie wioski,
przez łan beretów, Polskę B,
ojczyznę piękną naszą.
I duchy ich, założę się,
wciąż jeszcze gdzieś tam straszą. 🙁
Aaaa! Taki to Kubuś! 🙂 Pomyślę!
Bobiku, doskonale! Obezwladniles mnie 😀
Przy okazji dzieki za zwrot omylkowo przypisanego Ci przez Owczarka mojego wierszyka!
Bobik jest poezji gwiazdą,
Znowu piękny wierszyk maznął,
A Owczarek
Wziął browarek
I wiersz czytał razem z gazdą.
Witojcie! Jo tutok mom ino kwilke, ale tyz właśnie uwidziołek, ze… „obezwładniłek Babecke Bobickiem”. I Babecke, i Bobicka piknie za te pomyłke przeprasom. I jako mozecie u wierchu uwidzieć, pomyłka juz została poprawiono – Babecka juz mo to co Babeckowe, a Bobicek to co Bobickowe 🙂
Owczarku, to nie tak – obezwladnil mnie talent Bobika i jego najnowszy poemat. Twoja pomylka to zaszczyt dla mnie – jakby nie bylo wziales moje ubogie rymy za dzielo Bobika, niewatpliwie nabardziej uzdolnionego poetycko psa w dziejach literatury. 😀
Nowy obrazek Kubuś i Żorzik. 🙂
babo,
gwoli ścisłości chciałabym dodać, że mamy w naszym towarzystwie jeszcze jednego utalentowanego piesa-poetę… 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Poezyje/Owcarek-2007/
Alicjo, wylaczylam Owczarka swiadomie, ON jest poza konkurencja 😀
Alicjo, idea, że Owcarek jest Nadpsem pojawiła się już u Nietzschego. Ale tak się nieszczęśliwie złożyło, że biednego filozofa porwała banda kryminalistów, którzy uznali, że jego myśl odnosi się wyłącznie do owczarków niemieckich. Bandytów potem wyłapano, ale Nietzsche przy okazji też podpadł i uznano, że jego pomysły są do niczego. Jednakowoż, po dłuższym pobycie w ośrodku rehabilitacyjnym, Nietzsche został w końcu uznany za porządnego faceta, więc teraz o nadpsowości Owcarka można już mówić otwarcie, bez podejrzeń o jakieś podteksty. Owcarek jest ponadto Nadpsem Ludzkich Serc, co jest z założenia więcej warte od nadpsowości samej w sobie, a nawet samej przez się.
Dopiero to wyjaśniwszy mogę podziękować Babie za komplement. 🙂
Piekny poemat. Piekne odkrywcze rymu, np PiSu /kumysu. albo zerdz/ Georgy, elita/domyta.
Perly.
Pickwicku, aż się chce pisać dalej… 🙂
Ale też trzeba docenić, jak pięknie Jędrzej poemat zilustrował! 🙂
No wlasnie, nie wiadomo, ktory z nich przyjemniejszy: Kubus, czy Zorzik?
A Pani Sekretarz to ma zaległości w sąsiedztwie pod poprzednim wpisem, tym o Oscarze dla Pietii 😉
Bobiczek też się obficie udzielał 😀
Zapomniałem dodać, że napsowość samą przez się nazywa się nadpsowością eo i pso 🙂
Do Poni Dorotecki
A kasi w zakamarkak nasej chałupy jom mom fotki z Lewoczy, z dziełem mistrza Pawła i… z Klatkom Hańby na lewoczańskim rynku, z zamkniętom w środku niewiastom. Na scynście te niewiaste wykupił jakisi miemiecki turysta za 20 dojtsze-marek. Prowde godom! To było jakosi tak w połowie
sierpnia 1997 rocku. Kie nojde te fotki, to spróbuje zeskanowac i Alecce przesłać 🙂
Do TesTeqecka
„W takim razie przyznaję Ci jedyną w swoim rodzaju, oficjalną, testeqową licencję na czepianie się i nie będę się więcej czepiał, że Ty się czepiasz.”
TesTeqeckuuuu! Nie rób mi tego! Integralnom cynściom mojej owcarkowatości jest nie tylko cepianie sie, ale tyz odgryzanie. Kie nifto nie bedzie sie mnie cepioł, to jak jo sie bede odgryzoł? 🙂
Do Jędrzejecka
„Kto teda bol ten Majster Pavol?”
Miłuje nasom polskom mowe, ale w tym wypadku, Jędrzejecku, muse nawet przyznać, ze Majster Pavol bardziej mi sie podobo niz Mistrz Paweł.
Żorżik i Kubuś pikni!!! 🙂
Do Bobicka
„I duchy ich, założę się,
wciąż jeszcze gdzieś tam straszą.”
A my wiemy gdzie – w Spiskim Hradzie! To zreśtom logicne – skoro jeden duch polski, a drugi madziarski, to powinny one strasyć jakosi tak w połowie drogi między Polskom a Madziarami.
Bobicku. Jo mom naukowy dowód, ze nie jestem zodnym nadpsem. Oto ten dowód: kie mój blog powstawoł, pon Marek z działu internetowego Polityki zaproponowoł mi, coby zatytułować ten blog „Tako rzecze owczarek” (nota bene nie pon Marek wymyślił taki tytuł, ino ftosi inksy mu podpowiedzioł). A jo na to odpowiedziołek, ze wole pozostac przy robocym tytule „Hau!”. A przecie kiebyk był nadpsem to na pewno takiej niczeańskiej propozycji tytułu byk nie odrzucił 🙂
Do Pikwicka
A mój baca, Pikwicku, fajecke kurzy. No i nie wiem: gryźć go za to kurzenie cy nie gryźć. Z jednej strony kurzenie skodzi zdrowiu, a z drugiej… hmmm… baca bez fajki…? 🙂
Do Alecki
„TesTequ, to ciesz się, że za pierwszym podejściem do papierosów porzygałeś się”
Jo, jesce jako sceniak, porzygołek sie. Ale kozdy by sie porzygoł, kieby zjodł za jednym zamachem całom packe. Z opakowaniem włącnie 🙂
Do Babecki
Właśnie próbuje, Babecko, napisać pare słów ku Tobie, nie ryktując przy tym nieocekiwanej zmiany miejsc z mimowolnym udziałem nasego ostomiłego Bobicka. Jeśli tutok u wierchu jest napisane „Do Babecki”, a nie „Do Bobicka”, to znacy, ze tym rozem sie nie pomyliłek 🙂
Owcarku, jednak ten Nietzsche chyba nie do końca zrehabilitowany, jak tak się przed nim bronisz. Ale jak ja bym z moimi 40 cm koło Ciebie bliziutko stanął, to byś zobaczył, żeś jednak Nadpies 🙂
Jesce nie wiadomo, Bobicku, kielo centymetrów bedzies mioł, kie urośnies. A mi juz centymetrów nie przybędzie 🙂
W moik ocak pona Nietzschego rehabilitować nie trza. To nie jego wina, ze pon Adolf H. z jego koncepcji nadcłowieka nic a nic nie zrozumioł. Ale po prostu tytuł „Hau!” (nawet nie wiem, fto ten tytuł wymyślił – naprowde!) jakoś bardziej mi pasowoł niz ten nawiązujący do Zaratustry.
A teroz juz ide umościć se w budzie posłanie. Dobrej nocki! 🙂
Haunanoc!
Dobranoc!
To posuń się trochę, Owczareczku, zwinę się kłębek obok Ciebie.
Trudny dzisiaj miałam dzień, chętnie sobie odpocznę i pośpię w Twojej budzie.
Dobranoc wszystkim. 🙂
Cisza nocna?
U mnie ciagle praca – zaległości to ja mam nie tylko na sąsiednim blogu, Pani Kierowniczko, nawet nie mam kiedy poczytać! Ale nadrobie, nadrobię… chwilowo jestem tylko z doskoku 🙁
Hm, toż nie pisałam w kategorii konkurencji, nie dorabiać mi tu gęby! Przyszło mi do głowy, że nie szkodzi przypomnieć, a zwłaszcza przedstawić *nowym budowym* bywalcom.
Był też Motylek poeta, ale gdzieś odleciał 🙁
A poza tym Blejk Kot i Alfredo pisują i nie jestem pewna, czy myshka czegoś nie napoezjowała. Resztę piszą ludziska 🙂
Wracam do zajęć, a Wy chrapcie sobie…
Pobudka! Wstawać nicponie, taki dzień jest raz na cztery lata!
A piatek 29 lutego tylko raz na 28 lat!
zeen, jak ktoś tak wcześnie wstanie, to może zdążyć jeszcze dziś wdrapać się na wysokość powyżej 1000 m. Nie wiem, czy przestępcze czyny w przestępnym dniu nie liczą się podwójnie? 🙂
Ja sie podrapie za uchem, bo kleszcze juz aktywne 🙁
Alfredo, a w pchełki nie grywasz? 🙂
Bobiku, jesli juz , to poczwornie!
Bobiku, moze to dziwne, ale pchelki sie u nas w tym sezonie jeszcze nie pojawily. Moze dlatego, ze nie odwiedza nas juz pewna Wanda di Locarno, dama rasy Berger de Beauce, która w ubieglym roku udala sie na lono psiego Abrahama wraz ze swym dworem zamieszkujacym jej futro 🙁
A do mnie przed chwilą dzwonił zaprzyjaźniony koci personel, rwąc sobie telefonicznie włosy z głowy i rozmowa była jak w starym dowcipie:
– Ma pan proszek na pchły?
– Tak, mam. Ile?
– Ile?! Miliony!!! 🙂
Moj Napoleon,ten to byl pchlarz!!! Cale zastepy pchel nam do chaty znosil 🙂
A jak odszedl,to pchly sieroty dlugo nas jeszcze podgryzaly!!
Ponuro jakosc dzisiaj 🙁 .Ide popatrzec jak chlopaki skacza.
Tymczasem.
Dzisiaj ostatni dzień lutego! Jakaś taka cisza, jak przed burzą! 😉
Dla zainteresowanych
‚Houston Chronicle’ na temat operacji Walesy i komentarze czytelnikow gazety.
http://www.chron.com/disp/story.mpl/headline/metro/5581215.html
Komunikat pozytywny! 🙂 Komentarze nieco mniej! 😉
KOmentarze krytykuja niezreczne sformulowanie w doniesieniu (Ex – Polish President, miast Polish Ex-Presodent) oraz ostrzegaja przed wprowadzeniem „panstwowoej” sluzby zdrowia w USA.
Jedrzej Uherski,
Fragment cytatu:
…’Ex-Polish’?
(…)My dog could write more literate headlines…
Nie tylko pies Bacy bardzo dobrze zna jezyk angielski. 🙂
(…)”It’s a horrible system that doesn’t work. Only an elite few can get the best care that’s available there.”
(…)”Huh? Who said that Poland has „universal healthcare”?”
(…)”…another immigrant coming to the u.s. for healthcare. watch, as soon as he’s healthy he will leave.”
No comments…
Heleno, jak tam żyjesz?
Mam nadzieję, że jeszcze trwasz. 🙂
Nie odzywam się, bo mam trudne chwile.
Trzymajcie się. 🙂
Ledwo zyje, Marys. Wlasnie wrocilysmy we trojke z bardzo eleganckiej restauracji, a przedtem bylysmy z Nicolka w bardzi pieknej galerii obrazow w Dulwich, a jutro czeka mnie przyjecie, pojutrze muzeum i przyjecie, zas w poniedzialek znowu musze isc do jeszcze legentszej restauracji.
To wszystko a takze konwersacja po francusku powoduje, ze ledwo zipie. Ciezkie jest zycie damy z towarzystwa. Zwlaszcza takiej, ktora nie pali papierosow.
Ide obejrzec cos glupiego w TV. Mam nadzieje, ze znajde cos co bedzie mialo sporo przemocy i seksu.
Sporo przemocy i seksu? To bardzo oryginalny sposób odpoczynku, Helenko. Niech Ci będzie dane! 🙂
Ja jakoś nie mogę znieść tv, wydaje mi się strasznie głupia, co zapewne jest opinią niesprawiedliwą, bo są różne programy i filmy.
Zaraz będzie – ta dam i zaczną się urodziny O. 🙂
DROGI OWCZARKU !
Sto lat za Twoje zdrowie z okazji urodzin!
W tej galerii?
http://www.dulwichpicturegallery.org.uk/
Zdrowie Owczarka!!! Dostałam w prezencie butelkę „Smadnego”, więc właśnie teraz ją wypiję – niech nam żyje!!!!
Niech ja będę usprawiedliwiona, że nie Smadnym, a winem czerwonym, ale w takie mrozy bardziej godzi sie wino, niż piwo.
Zdrowie Owczarka nieustające!
O! To już marzec… 🙂
Z Imionnika…
Urodzony 1-go Marca:
Jest to człowiek uczuciowy, impulsywny, odważny. W swych poczynaniach jest dość przedsiębiorczy, a nieraz bywa nieostrożny, narażając się na niebezpieczeństwo ❗ 🙂
Umysł ma bardzo wrażliwy i odczuwa intuicyjnie stany radości lub smutku innych osób; ożywia go pragnienie pomagania cierpiącym. Nie znosi ograniczeń – a gdy jest na nie narażony – staje się wówczas bardzo niespokojny ❗ 🙂
Okazuje zdolności artystyczne, a zakres jego zainteresowań umysłowych jest dość szeroki. Odczuwa przyciąganie do wszystkiego co niezwykłe i romantyczne. Chętnie mieszka w górach lub nad wodą i odbywa dalsze podróże rozkoszując się pięknymi widokami. Piękno we wszelkiej postaci działa na jego duszę bardzo silnie ❗ 🙂
Wielce sobie ceni samotność i chwile cichej kontemplacji – zwłaszcza w wypadkach, gdy jest niezrozumiany i niedoceniany przez otoczenie – co zdarza się dość często ❗ 🙂
Wierny z niego przyjaciel, poświęcający się dla osób kochanych. Posiada żywe poczucie humoru i pewne zdolności satyryczne, dzięki czemu może dotknąć uczucia bliskich osób – bez najmniejszej woli ze swej strony; nie pragnie bowiem szkodzić i dokuczać innym ❗ 🙂
Lubi komfort, rozrywki, użycie i przyjemności ❗ 😉
W takie mrozy, jak u ciebie, Alicjo, to grzaniec najlepiej. 🙂
Owczarkowe po raz pierwszy!!!!
I dobrej nocy życzę. 🙂
Też bym wzniósł toast, ale jakoś mi trudno się weselić, bo widzę, że mt przez łzy stara się uśmiechać, a psy tak mają, że jak komuś jest smutno, to czują współ. Więc na razie nie do Owcarka tylko do mt przychodzę, łeb kładę na kolanach i tak trochę posiedzę.
Jędrzeju – 😀
Minęła północ, to ja składam tobie Owczareczku życzonka.
Najpierw powiem, że życzę (sobie 🙂 ) cobyś żył długo i szczęśliwie.
Tu jest obrazeczek dla Ciebie:
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/OwczarkowaBuda/photo#5172545534731549426
Już Ty sie nie bój, Bobiku, mt7 zjawi się, zjawi w odpowiedniej porze i z odpowiednim czymś.
TeżAlicjo, szkoda wina na grzaniec! lepiej gorącą herbatkę i kieliszek wina!
Nieustające zdrowie Owczarka!
A tu pioseczeneczka, może banalna, ale baaardzo sympatyczna:
http://pl.youtube.com/watch?v=WieS3rywO7s
Niech zostanie pioseczeneczka, co? 🙂
Marysiecko! Piękna robota! Nauczysz? 🙂
Dzięki, Bobiczku, czasami tak bywa, że w trudnych chwilach, kiedy spodziewasz się wsparcia od kogoś, kogo uwazasz za przyjaciela, dostajesz dodatkowy cios.
No nic, sorki.
Jakoś przeżyjemy, mam nadzieję.
Zdrówko Owczarka i całej Budecki, która jest ciepłym schronieniem.
Buziaki dla Wszystkich. 🙂
A czego chcesz się nauczyć, Jędrzejku?
YouTubowania! 🙂
Oczywiście, tylko jutro wieczorem albo lepiej w niedzielę. 🙂
Idę spać, bo muszę wcześnie wstać.
Jeszcze raz całuję wszystkich i cieszę się, że jesteście razem z Owczarkiem.
Pa! 🙂
No, to i ja chłepcę z miseczki za Owcarka zdrowie! 🙂
Szumią jodły na gór szczycie,
Śpiewają doliny!
Dzisiaj w Budzie świętujemy
Jego Urodziny! 🙂
Vivat! Vivat! Niech nam żyje
W zdrowiu i miłości!
I niech Budę wyrychtuje
Na przyjęcie gości! 🙂
Niech Mu przychylny Turbacz będzie,
najlepiej zaś Karpaty całe,
Niech wszystkie owcze w owczym pędzie
śpiewają na Owcarka chwałę.
Niech po redyku Owcarkowa
w budzie nań czeka z wielką kością,
niech będzie twórczość mu blogowa
drugą po Pani O. miłością,
niechaj krytycy Jego marni
własne ogony obgryzają,
niech Gospodarze do spiżarni
drzwi zamknąć wciąż zapominają.
Niech Mu się pomyślności gwiazdka
uśmiecha z nieba pełną kufą,
Niech ze słoniny leżą ciastka
na spodku wielkim niby UFO,
Niech wszystko w domu i w zagrodzie
obrasta tłuszczem smakowitym.
Beczki niech stoją dwie w ogrodzie:
smadnego oraz okowity.
Niech ma z kilometr jałowcowej,
by poczęstować miłych gości
i niech wciąż wpisy wstawia nowe,
bo dużo mamy z nich radości! 🙂
Niech podaje jałowcową
I Smadnego beczkę,
A my wdzięczni zaśpiewamy
Budzianą piosneczkę! 🙂
Budzianą piosneczkę,
Jeszcze wiele innych,
Bo Owczarek dziś obchodzi
„Śumne Urodziny” 🙂
http://ada2008.wrzuta.pl/audio/3GcT0vEASk/02-stare_dobre_malzenstwo-ballada_z_gor
Od budzianej pioseneczki
beczka się zatoczy
i gospodarz wyniesionej
kiełbasy nie zoczy.
Od budzianej pioseneczki
kufy zamrugają
i opite smadnym mnichem
pod stół powpadają! 🙂
Owczareczku,
Wszystkiego najleprzego,
Radosci szczescia moc,
Sloneczka wesolego,
Snow pieknych co noc!!!!!!!!
Buziaki,
Lena
Mam nadzieje, ze wermut wytrawny z tonikiem kwalifikuje sie jako Smadny.
U mnie jeszcze wciaz 29 luty, wiec nieustajace zdrowie Owczarka…
Witojcieeee! Piknie dziękuje za syćkie zycenia! 🙂 I te rymowane, i te prozom! 🙂 I te ilustrowane, i te śpiewane! 🙂 No to dzisiok to juz absolutnie mowy nimo, coby Smadnego Mnicha zabrakło! 🙂
A zaroz bedzie tyz urodzinowy tort – to znacy nowy wpis 🙂