Mniam, mniam w płynie
Kie jem kiełbase jałowcowom, to godom: mniam, mniam. Co to takiego to mniam, mniam? To zachwyt. Ino zachwyt w skrócie. Bo kie ftoś skostuje jakiegoś piknego przysmaku, to mo ochote pedzieć duzo więcej. Mo ochote wołać: Na mój dusiu! Pycha! Rarytas! Frykas! Mecyja! Niebo w gymbie! Nieziemsko rozkos dlo ziemskiego podniebienia! Cegóz mi więcej do scynścia trza? Nic! Zupełnie nic! To, co teroz se jem, to juz jest pełnia scynścia! Niek ino cas w miejscu stonie! Niek kwila, kie ten specjał moje kubki smakowe pieści, nigdy sie nie skońcy! Nigdy!
Długo taki smakos – nałogowy abo okazjonalny – mógłby wygłasać pokwoły na ceść piknego jedzenia? No, jeśli mo godane, to barzo długo. Ino po co? Po co w takim momencie ryktować pokwoły wprowdzie jak najbardziej słusne, ale jednak przeskadzające w rozkosowaniu sie piknym pokarmem? W dodatku godając i jedząc naroz – mozno sie zakrztusić. A to juz by było straśne! Jeśli cymś momy sie krztusić – to lepiej paskudztwem, bo po paskudztwie i tak nicego dobrego sie nie spodziewomy. Ale jedząc cosi smacnego momy nadzieje na same pikne doznania. I kie zakrztusenie sie brutalnie nos tyk nadziei pozbawi, rozcarowanie bedzie sakramencko bolesne. Lepiej więc nie ryzykować i przy zajadaniu pysności godać jak najmniej. I dlotego właśnie wyryktowano wyrazenie mniam, mniam – ono musi wystarcyć za syćkie pokwoły, jakie mielibyście ochote wykrzykiwać, kie jecie coś, co barzo lubicie.
No dobrze, a kie pije Smadnego Mnicha, to co powinienek godać? Tyz mniam, mniam? Chyba nie. Mniam, mniam towarzysy jedzeniu, nie piciu. Stałemu, a nie ciekłemu skupieniu materii spozywcej. Bodajze najrzadso rzec, przy ftórej mozno pedzieć mniam, mniam, to kisiel. Przy cymś rzadsym od kiślu – chyba juz nie mozno.*
Kie coś pijemy, niby moglibyśmy pedzieć: gul, gul, ale… kłopot w tym, ze ten zwrot nie ino do piknyk napojów sie odnosi. Mozemy pić byle co i tyz godać: gul, gul. W dodatku kie tak godomy, to dlo osób postronnyk nie jest jasne, cy my coś pijemy cy udojemy indyka.
Krucafuks! No to jako jest wersja mniam, mniam dlo napojów? Istnieje ona w ogóle? Kieby sie okazało, ze nie istnieje, to by było dziwne. Barzo dziwne! Telo tysięcy roków waso ludzko cywilizacja sie rozwijo! Wynaleźliście juz komputry, telefony komórkowe i rakiety kosmicne! A jesce nie wymyśliliście zwrotu, ftórego uzywałoby sie przy piciu, tak jak mniam, mniam przy jedzeniu? Jeśli rzecywiście tako luka w ludzkim słownictwie mo miejsce – trza jom cym prędzej wypełnić! Nie bede udawoł, ze pytom o to bezinteresownie. Bo na moim blogu – ka ciągle coś pijemy z jakiejś okazji abo i bez okazji – taki zwrot moze sie piknie przydać. Ale kasi indziej tyz moze sie przydać. No, choćby u Pona Pietra. Chyba nawet bardziej u Pona Pietra niz u mnie. Hau!
* Chociaz… kie ftoś konsumuje sam tylko barsc, bez zodnyk dodatków, to moze pedzieć mniam, mniam cy nie moze?
Komentarze
Ja jak piję, np. wysokogatunkową kałużankę, to mówię „chłep, chłep” i całe oczarowanie moich kubków smakowych świetnie się w tym zawiera. Ale jak tu zastosować „chłep, chłep” do picia z gwinta? 😯
No ale w takim rozie „chłep, chłep” przynajmniej cynściowo problem zachwytu na piciem rozwiązuje, Bobicku 🙂
Dobrej nocki syckim 🙂
Bobiku,
ty i ja możemy powiedzieć „chłep, chłep”, bo my umiemy chłeptać 😎 Owczarek zresztą też, ale co ma powiedzieć człowiek? Przecież nie powie „siorb, siorb” 😯
W innych językach sprawa jest prostsza. Jak śpiewał pewien kot do złotej rybki:
Lass mich dein Badewasser schlürfen…
Owczarku, Twój wpis – mniam! mniam! 🙂
A „chłep” i „siorb” stanowczo wymagają dyskusji. 🙂
Ten problem wymaga przeprowadzenia kilku eksperymentow. Dzis juz jednak na to za pozno, zaczne jutro podczas sniadania. Teraz dobranoc wszystkim!
Dobranoc, z odpowiedzią na końcowe pytanie:
Nad czystym barszczem
nosa nie marszczę,
pytań nie stawiam.
Postronnych spławiam
i do talerza
lub kubka zmierzam
prosto jak w dym,
by kubkom swym
dać olśnić się.
I szczęściem zwę
ten dreszcz, ten prztyczek,
gdy się języczek
jak wąż wydłuża
i broda nurza
w pachnącej cieczy.
Teraz do rzeczy:
w barszczyku cenię
właśnie olśnienie,
a mniam czy chłep?
Nie mój w tym łeb! 😀
A mówi się:
Chlup, chlup
W ten głupi dziób…
Owczarek będzie miał okazję do przeprowadzenia stu jeden eksperymentów nad siłą rozmaitych zachwytów jedzeniowo-trunkowych.
(I to przez caaały długi weekend)
bo…
dziś są Imieninki…
Kasi – Pani Owczarkowej!!!
Sto lat, sto lat niech żyje, żyje nam!…
Wszystkiego Najlepszego i Najpiękniejszego!!!
🙂 🙂 🙂
Toast – na razie – symboliczny: coś pysznego, dodanego do kawy…
MNIAM!!! 😉
Obejrzyj Owczarku ostatnią reklamę Pepsi (tę z różnymi piłkarzami robiącymi różne dziwne rzeczy w różnych dziwnych miejscach). Tam Pan Beckham mówi na końcu klasyczne „aaaaa” z przydechem. To jest właśnie odpowiednik mniam-mniam, który mówimy po wypiciu zimnego napoju (na przykład piwa) rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca na plaży lub przed budą.
Wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia i szczęścia dla Pani Owczarkowej.
Sto lat! 🙂
Ja, gdy coś mi bardzo smakuje w plynie, wzdycham: ooooooch. 😀
Pani Kasi samych radości.
Mój Dziadek ponoć wypiwszy coś, co mu smakowało albo ulgę przyniosło, wzdychał z głębi trzewi „Mecyje”. Dlaczego? Nie wiem, ale w rodzinie się przyjęło.
„Mecyje” to zniekształcone (w wersji jidyszowej-aszkenazyjskiej) hebrajskie słowo „mecujan” (piszę fonetycznie), które oznacza, o ile pamiętam, „wspaniale, nadzwyczajnie”. Stąd polskie powiedzonko „wielkie mi mecyje” czyli „też mi nadzwyczajność”.
No to samych „mecyjów” Pani Owczarkowej! Owczarkowi zresztą też 😀
Właśnie mi się przypomniało, że moja Ciocia w podobnych okolicznościach, też wzdychając z głębi trzewi 😉 mówiła nie „mecyje, ale „mechaje”, co oznacza mniej więcej „to przywraca do życia” (modlitewny zwrot „mechaje hametim” oznacza „ożywianie zmarłych”).
Gdy mecyje
Swoje myję,
To od razu
Wiem, że żyję!
Pomyślności i radości Pani Owczarkowej życzę! 🙂
” Mecyje” też używam, ale nie miałam pojęcia, skąd to pochodzi. A „mechaje” to piękne słowo! 🙂
Słowa „mecujan” można używać w hebrajskim small talku w odpowiedzi na „Ma szlomeh?” (w wersji żeńskiej) czy „Ma szlomcha?” (w wersji męskiej), co oznacza „Jak się masz?” Inna odpowiedź: „tow meod” (bardzo dobrze) 😀
Jesli glosowanie jakies bedzie, to ja za Testeq’owym ‚Aaaa…’ jestem, choc napisac to sie tego nie da…….
A Pani Owczarkowej zycze, coby Owczarek sie tyle po halach nie wloczyl, tylko zawsze byl w poblizu i o jalowcowom i smadnego dla niej sie staral!
HAU!
Miła Pani Owczarkowa
niechaj zawsze będzie zdrowa
Owczarkowi kołków nie ciosa
gdy Owczarek swego nosa
(dla kiełbasy jałowcowej
do zjedzenia już gotowej)
używa w tak zacnym celu
by w kręgu przyjaciół wielu
zakąsić sobie po cichu
po niejednym Smadnym Mnichu 🙂
Pani Dorotecka pisze:
Chlup, chlup
W ten głupi dziób
A może jak polski „Dżems Bond” – porucznik Borewicz: No to cyk powiedział budzik do zegara.
Jakie powinno być „westchnienie” po napitku to poważny problem. Szczęśliwie zaczyna się Wielka Majówka ( pamiętacie film) i będzie można dłużej popracować nad problemem 😉 (jakoś trzeba uczcić Święto Pracy – niekoniecznie jak 1886 roku w Chicago) przypominam też o Święcie Flagi – 2 maja (o „Witaj majowa jutrzenko .. ” to już nie wspomnę).
Droga Pani Owczarkowa!
Niech nie boli Panią głowa!
Lek najlepszy – to browarek,
Który w budzie ma Owczarek.
Zbysek pisze: „Szczęśliwie zaczyna się Wielka Majówka (pamiętacie film)”
Pamiętamy, ale nijak nie możemy dostać go na DVD.
Ja to nawet nie posiadam takowego odtwarzacza 🙁
Pani Dorotecka pisze: „Słowa ‚mecujan’ można używać w hebrajskim small talku w odpowiedzi na ‚Ma szlomeh?’ (w wersji żeńskiej) czy ‚Ma szlomcha?’ (w wersji męskiej), co oznacza ‚Jak się masz?’ Inna odpowiedź: ‚tow meod’ (bardzo dobrze)”
Ja poproszę o przykłady mniej teoretycznych odpowiedzi na pytanie: „Jak się masz?” Przecież nikt nie odpowiada „Bardzo dobrze!” Prawidłowe odpowiedzi to:
„Do niczego.”
„Dach mi przecieka.”
„Tramwaj mi uciekł.”
„Lepiej nie mówić.”
„Głowa mnie boli.”
„Ci złodzieje znowu nakradli.”
„Daj spokój…”
„O co ci chodzi?”
Pani Owcarkowej szczescia zycze i wszystkiego naaaaajlepszego 😀
A z tymi odglosami podczas jedzenia,czy picia-mysle,ze kazdy wydaje takie „osobiste westchnienie” radosci z zarelka,czy napitku 😉
Ale podobno,jak zaproszeni goscie podczas biesiady jedza i Nic nie mowia,to oznaka,ze jedzenie im smakuje,bo wola jesc niz gadac!
Ale jak od razu gadaja,oj biada gospodyni!!! 😉
Ps. wrocilam z rowerowej przejazdzki,swiat tak pieknie pachnie!!Tak jasminowo-bzowo i konwaliowo.Prawdziwa „wechowa’uczta!! A jak to slownie wyrazic,nie znaju 🙁
Tymczasem wznosze pierwszy toast za zdrowie Pani Owcarkowej!!
Hej.
Zbysek pisze: „Ja to nawet nie posiadam takowego odtwarzacza”
No, to nie masz takiego problemu, jak ci, którzy mają odtwarzacz, a filmu kupić nie mogą.
Zdrowie Pani Owczarkowej!
(na razie herbata, ale też i pora bladoświtowa…)
Jak masz komputer, to masz odtwarzacz.
Pani Owczarkowej stu wesołych lat życzę !
Przylaczam sie do zyczen dla Pani Owczarkowej – sto najpiekniejszych i szczesliwych lat!
Milego swietowania dla wszystkich!
Tez jestem za „aaaaah…” 😀
Alicja pisze: „Jak masz komputer, to masz odtwarzacz.”
Ostatnio wyrzucałem z piwnicy komputer i nie miał żadnego odtwarzacza. Miał za to:
– procesor o szybkości 8 MHz;
– pamięć o pojemności 640 KB (*);
– dwa napędy dyskietek 5.25″ o pojemności 360 KB (każdy!).
(*) Informacja dla mniej biegłych w technice komputerowej: w 640 KB mieści się jedno skompresowane zdjęcie z 4-megapikselowego cyfrowego aparatu fotograficznego. 🙂
Czyli takie nieskompresowane zdjątko (z aparatu komórkowego 2-megapikselowego 🙂 ) już by się nie zmieściło?… 😥
basia pisze: „Czyli takie nieskompresowane zdjątko (z aparatu komórkowego 2-megapikselowego) już by się nie zmieściło?”
Tak, ten plik nie zmieściłby się, ale on jest skompresowany. Gdyby był nieskompresowany, to miałby: 1600 x 1200 x 3 = 5 760 000 bajtów, czyli ponad 5 MB, czyli ponad 5 000 KB – zakładając, że każdy kolor podstawowy jest reprezentowany przez liczbę z zakresu 0..255, czyli przez jeden bajt.
A zdjęcie bardzo ładne! 🙂
Moje rymy konduity coraz tańszej,
Ale niech tam,
Zdrowie Pani Podhalańskiej!
🙂
Zdrowie Pani Podhalańskiej!!!
P.S. TesTequ, to zdjęcie jest nie tylko ładne (dzięki!) – ono jest wielką metaforą życia 😐 : aksamitna przymilność, wieczne odradzanie się zieleni, etc., etc., z jednej – a wredna ostowatość z drugiej strony 😀
(Taaak, chyba picasa coś tam kompresuje… a może wcześniej… zapomniałam. (Żebyż choć trochę tej kultury technicznej! 🙁 😉 ))
basia pisze: „(Taaak, chyba picasa coś tam kompresuje… a może wcześniej… zapomniałam. (Żebyż choć trochę tej kultury technicznej!))”
Raczej to Twój aparat kompresuje – usuwa to, czego i tak prawie nie widzimy. Choć czasami „prawie” robi różnicę. 🙂
Pani Kasi Owczareczkowej z życzeniami dobrego, udanego życia i nieustającej pogody ducha, skromny, wiosenny bukiecik:
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/OwczarkowaBuda/photo#5195012389525781618
O pożytkach i pociechach z Owczarka nie wspominam, bo to rozumie się samo przez się. 😀
Najserdeczniejsze życzenia Imieninowe dla Pani Owczarkowej 🙂
Plumbumeczka, zazdrościła mi wczoraj pól po drugiej sytonie ulicy. 🙂
Daj spokój, to są pola uprawne z wielkim śmietnikiem w środku.
Mieszkam parę kroków od drogi wylotowej z Warszawy na Poznań, pod budynkiem przebiega ulica, którą puszczono ruch ciężarówek, żeby odciążyć skrzyżowanie na Bemowo.
Łomot całą dobę jest taki, że własnych myśli nie słychać. Muszę w nocy zamykać okno, bo nie zmrużyłabym oka.
Chyba wybuduję jaki szałas na tych polach.
Kwiatów od jakiegoś czasu nie zrywam, bo nie chcę im skracać i tak krótkiego żywota, poza tym myślę, jak każdy zerwie sobie kwiatek, to nic nie zostanie. Tak powstrzymuję swoją chciwą rękę.
Przyjazne miejsce do życia wydaje się być na Twoich fotografiach. 🙂
Chociaż pewnie wszędzie dobrze…….
Alecko, dopisz ten dzień do naszego kalendarzyka. 🙂
TesTeq,
czyż muszę dodawać, że nie dotyczy przedpotopowych komputerów, które albo w muzeum, albo na śmietniku?!
…ładny cyrk. Przy okazji wcięło mi cały kalendarz, chciałam szybko wstawić tę datę i narobiło się 🙁
Potem odszukam w kopiach i odnowię – chyba, że ktoś ma kopię kalendarza? To niech mi podeśle, będzie prościej dla mnie, szybciej.
Alicjo, ja mam w Wordzie, ale z września 2007.
Może być nieaktualny. Już Ci przesyłam.
Alicja pisze:
czyż muszę dodawać, że nie dotyczy przedpotopowych komputerów,
Jeżli przedpotopowy to było to tak: Noe do Arki wszedł bo wielka, czarna chmura była już na niebie. I kropla, po kropli zaczęło podać lecz nie z winy zwierzat więc ocalił je. 🙂
A’ propo Owczarku – u mnie dzis tez kulinarnie…
TesTeq pisze: – procesor o szybkości 8 MHz…
Moj human tez mial taki: Intel 286. I twardziela giganta – 40mb… Tetris chodzil jak cacuszko.
Dzięki, Marysiu, zaoszczędziłaś mi czasu.
Bobik obchodzi imieniny na św.Franciszka (zna ktoś datę? Bo nie mam kalendarza imieninowego), daty urodzin też nie znam.
Jedrzej Uherski proszony jest o daty.
Pania Owczarkową wpiszę i proszę wszystkich, którzy się nie ujawnili, żeby się ujawnili!
I to chyżo!
Cholera. Białe leci z nieba 🙁
Napewno Jędrzej obchodzi imieniny 16 maja. Nie pamiętam, czy podawał urodziny.
Św. Franciszka z Asyżu jest 4 października – święto wszelkiej żywiny. 🙂 i moje, bo ja Franciszka kocham. 😀
Resztę osób, które od jesieni 2007 podawały daty swoich świąt, uprasza się o ponowne podanie, bo się znikło. 🙁
Tworzę nowe słowa. 🙁
Jędrzej obchodzi imieny na pewno 16 maja.
Wiwat Pani Owcarkowa!
woła zgodnie całe towa-
rzystwo, co się tutaj kręci.
Jałowcowej zapach nęci,
tutaj barszcz i kanapeczki,
ówdzie smadny tryska z beczki,
znaczy – party w pełnym toku.
Więc i ja doskoczę z boku
i zaszczekam te trzy słowa:
wiwat Pani Owcarkowa!
W moich stronach pobożni ludzie, gdy im się zdarzyło zjeść coś dobrego, wzdychali: Eh, ksiądz by mógł jeść… 🙂
Wersji z piciem rzeczywiście chyba nie ma! 🙂
Pani Owcarkowej dużo wiosny życzę!
http://picasaweb.google.pl/goha.koziol/Wiosna2008/photo#5195102955741140370
Dopadłam wreszcie dzisiaj do komputra, więc składam także spóźnione życzenia dla TeżAlicji:
http://picasaweb.google.pl/goha.koziol/Wiosna2008/photo#5195103617166104002
Niestety, rzadziej będę wpadać, bo maje mam zawsze baaardzo pracowite…
Alicjo, a może by przenieść wszystkie te daty do Google Calendar. Zawłaszczyłem właśnie dane psie (bo przecież nie osobowe) Owczarka i stworzyłem taki oto kalendarz:
http://www.google.com/calendar/embed?src=owczarek.podhalanski%40gmail.com&ctz=Europe/Warsaw
Co o tym sądzisz?
Na próbę wprowadziłem:
„Imieniny Kasi – Pani Owczarkowej” i
„Imieniny Jędrzeja”
Na mój dusicku! To goście tej budy som nie ino twardzielami, ale tyz piknom pamięć majom! Bo o imieninak poni Owcarkowej bocyli! W imieniu poni Owcarkowej (dlo ftórej zycenia tym bardziej pikne, ze niespodziewane 🙂 ) barzo, barzo piknie dziękuje! I juz przynosimy więcej flasek Smadnego Mnicha, coby dlo kozdego starcyło 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
No i pora na spocynek sie udać, bo od jutra – na ceść długiego łikendu – warto by było z poniom Owcarkowom powłócyć sie tu i ówdzie.
Ba w sobote trza bedzie docłapać sie do jakiegoś telewizora, coby o 14.30 na TVP1 poźreć na łestern „Rzeka bez powrotu”, ka som pikne (barzo pikne!) górskie widocki, a poni Merlin Monroł śpiewo tak:
http://www.youtube.com/watch?v=xaqmValBiOo
🙂
To trzymaj się Gosicku i nie zapomnij o nas w ferworze zajęć majowych.
A myślisz, że te rajskie jabłuszka są dobre? 🙂
Ja już się pożegnam dzisiaj, bo ledwo żyję.
Wszystkie kości mnie bolą, a kręgosłup zwłaszcza.
Muszę odpocząć.
Zdrówko Pani Kasi wznoszę!
I dobranoc. 🙂
Zdrowie Pani Owczarkowej! Nieustające!
TesTeq, ja po swojemu, ale jak chcesz, to zorganizuj ten googlowy, bo mi trochę czasu brak. Dane od Marysi są już wciagnięte:
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Kalendarz.html
Mam nadzieję, że ludzie się upomną o daty, ci, których pominęłam – co nagle, to po diable, spieszyłam się i zamiast kliknąć na „save”, kliknęłam na coś innego.
Na Turbacza zboczu stromym
W miejscu nie wszystkim wiadomym
Ma swój dzien ważna dziewczyna
Owcarkowa Katarzyna
Woła wiec wiara budowa
Wiwat Pani Owcarkowa!
Ja również dołączam się do życzeń dla Pani Owczarkowej.
Sto lat , sto lat ,niech zyje nam, a gwiazdka pomyślności nigdy nie opuszcza!!!
Spóżnione życzenia dla Kasi Owczarkowej.
Mniam Mniam, Pijum Pijum
Jałowcowa, Smadny Mnich…
Jeszcze raz nieustające zdrowie Pani Owczarkowej, sto lat. 🙂
Rajskie jabluszka są bardzo dobre jako konfitura, pięknie wyglądają jako przybranie deserów i tortów. 🙂
Wszyscy na majówkach? 🙂
U mnie jakiś szczególnie zapalony śpiewak przebija się przez wszystkie hałasy. Słonko świeci, wietrzyk wieje, rzeczy suszą się nieustannie.
Tak to się przeplatają różne elementy egzystencji.
Próbowałam wypełnić kalendarz TesTeqowy, ale to za dużo czasu zajmuje.
Dobrego dnia Wam życzę! 🙂
Witajcie,
u nas niestety troszke ponuro i zimnawo 🙁 Ale,ale zapowiedziano,ze bedzie cud- pogoda juz od jutra!! Ma byc tak cieplo,ze pora wyciagac krotkie gatki!! 😆 Dzieciaki na pewno beda szczesliwe,bo maja dwa tygodnie wakacji 😀
Smadnego Owcarek doniosl,wiec koniecznie kufelek trzeba wypic,za zdrowie panie Owcarkowej jeszcze raz,hej!!!
Nie wszyscy, mt7 🙂 Wczoraj doprowadzałam do stanu używalności mój trawnik, walka z mleczami – to raczej przegrana sprawa, ale wycięłam ile się dało 🙂 a dziś nie chce mi się nawet myśleć o jakimkolwiek ruchu 🙁
wiem, wiem połowa pomyśli – a dobrze jej, po co niszczyła to piękne chwastowisko 😉 …ale druga połowa… 🙂
ps.
W ramach zadumy nad tekstem Owczarka,zapytałam dziś – podchwytliwie i znienacka – pewną 5-latkę a gdy mamusia dała Ci coś do picia, to mówisz coś potem, jeśli było dobre i dostałam odpowiedź „jeszcze” 🙂 , …ale chyba nie takiego wyrazu aprobaty poszukujemy 😉 🙂
No, nareszcie znalazłem odpowiednią łączkę; o odpowiednim zagęszczeniu mleczy.
A ponieważ znalazłem, to z tej łączki przesyłam Pani Kasi Owczarkowej bardzo serdeczne Życzenia Imieninowe! 🙂
A za spóźnienie, przepraszam…
A teraz do specjalistów od kalendarzy…
Wyczytałem, że Imieniny w dniu 29 kwietnia, razem z Katarzyną, obchodzi Piotr…
Czy my nie popełniamy jakiegoś fopa… 😉
Majówka, słońce, ale zimno. Ręce mi zmarzły, ale cyknęłam pare fotek. Wracam do roboty.
http://alicja.homelinux.com/news/Wiosna/
Alicjo-bardzo ladne kwiatki!! 🙂 Ja dzisiaj przynioslam pierwsze konwalie z ogrodu.Teraz pachna ladnie w pokoju.Czesc z nich przesadzilam,moze na drugi rok bedzie ich wiecej?!
A z mleczami walcze od paru dni.Oberwalam ostatnie(mam nadzieje) kwiaty.Z mojego trawnika przez to zielsko prawie nic nie zostalo 🙁
Wydalam bezwzgledna walke temu swinstwu,polegne,ale nie „ustompiem”!
Hej budowabraci 😉
Ps. na sasiednim blogu,moj wpis czeka juz od 12-ej na akceptacje 🙁 No jak to ma byc dyskusja?????????????????
Ano, moja mama płacze dlatego,że tata usunął wszystkie konwalie z działki bo jak mówi – perz. Konwalie bardzo szybko się rozrastają i zagłuszają inne rośliny.
Tak szeptem dodam, że rozważamy z mamą gdzie tu znów przemycić z babcinego ogrodu nowe roślinki…warto dla tego zapachu 😉
Ano,
na „Łap się za kieszeń” mój wpis czeka już ponad trzy doby…
Małgosiu,
u mnie miliony konwalii na górce i nie tylko, i wyłażą na trawę, ale trawa jest przycinana i konwalie, które wyłażą gdzie nie posiali, też. Podobnie rozprzestrzenia się barwinek, trzymamy go w szeregu kosiarką, innej rady nie ma, a lubię tę roślinę, bo tworzy ładne dywany, gdzie trawa się nie utrzymuje, na przykład pod drzewami. I tam zresztą trudno kosić, bo korzenie wyłażą na wierzch. Teraz taki świeży dywan barwinka jest przepiękny, z błękitnymi kwiatkami.
U mnie trawnik jest marny, bo mało ziemi, w niektórych miejscach płyty wapienne wyłażą na powierzchnię. Mlecze mają się świetnie w takiej marnej glebie – oraz babka. Ano, trzeba wyrywać nadmiar z korzeniami. Podobno korzenie mleczu można suszyć i robi się z tego zdrowotną herbatkę. Mogłabym, bo przecież nie pryskamy trawnika żadnym świństwem, ale jakoś nigdy się do tego nie zabrałam. Babka jest jeszcze gorsza, nawiasem mówiąc. Poza tym nie przeszkadza mi żadne inne zielsko w trawie, tamte dwa są wyjatkowo inwazyjne.
Teraz pełno fiołków w ledwo wyłażącej trawie, też ładnie. Kosiarka pomaga je „roznosić” po całym trawniku.
Młode listki mniszka i babki są świetne na wiosenną sałatkę.
O, nie ma, nie ma! Kupuję gotowe mieszanki w sklepie!
Mniszek musi być w głębokim cieniu lub pod folią, bo na słońcu szybko nabiera goryczki. Gdyby się to dało trzymać na grządce, to owszem. Ale tak – za dużo zachodu.
Malgosiu,
mój Vis Maior, który też konwalii nie lubi, mówi, że konwaliom należy wyznaczyć teren odgrodzony folią wkopaną w ziemię. Wtedy nie będą się tak rozprzestrzeniać. 🙂
mt7 pisze: „Próbowałam wypełnić kalendarz TesTeqowy, ale to za dużo czasu zajmuje.”
Zauważyłem. Dziękuję.
Hortensjo, bardzo dziękuję za radę! Dzięki niej będzie jak to mówią: wilk syty i owca cała 😀 .
Alicjo wczoraj dwa razy pisałam o twoim pięknym obejściu i niestety łotrpress nie chciał przepuścić 👿 Zwróciłam uwagę na twoje żonkile(po mojemu) podpisane -narcyzy.Sprawdziłam i okazuje się ,ze te zółte to też narcyzy(trąbkowe). Nawet w kwiaciarniach sprzedają to jako żonkile!!!Moja babcia też zawsze tak na nie mówiła choć dodawała, ze to jedno i to samo (białe i żółte w jej ogródku).Wszystko przez to ,ze prawdziwe żonkile takie podobne! Człowiek całe życie się uczy, nawet tak podstawowych rzeczy jak rozróżnianie popularnych kwiatów….
Dziś znów święto. U mnie flaga wisi i powiewa.Oraz moknie 🙂 W TV dwa dni temu słyszałam ,że wraz z flagą narodową świętuje dziś Polonia, tak więc-pozdrawiam świątecznie wszystkich za granicą.
TesTequ, a 18 maja? 🙁
Aż 3 osoby i 1 osobistość 🙂
Natura moja jakaś przewrotna jest – to ? propos flagi.
Kiedy nikt nie wieszał, ja wywieszałam ostentacyjnie wielką na balkonie.
Teraz, kiedy patriotyzmem wycierają sobie usta ludzie, z którymi nie mam nic wspólnego, przestałam wywieszać.
Pytajnik – to zmieniona wersja a z apostrofem.
Sprawdzę, czy wklejony z tablicy znaków trzyma formę: á.
U Pani Doroty zeeno(biuszo)wi (mojemu) udawało się wklejać.
MT7,
podpowiedz, proszę Cię pięknie, gdzie szukać tablicy znaków? 🙂
MT7, może wyedukowałaś sąsiedztwo. Moja flaga jako ten samotny żagiel (na okolicznych kilka bloków i osiedle domków jednorodzinnych) 🙁
Dzień dobry!
Polonia odmachuje Małgosi i innym dobrze życzącym. Nie wiedziałam, że ustanowiono taki dzień.
Zimno, pada 🙁
Nie mam flagi. A mogłabym sobie wywiesić, tutaj wolna wola. O ile nie wyleci mi z głowy, postaram się o flagę. Mój dalszy sąsiad Holender oraz jeszcze dalszy Szwed maja swoje flagi narodowe i od czasu do czasu wywieszają (maja nawet maszty na podwórkach 😯 ), a już zawsze wtedy, kiedy goszczą rodzinę z kraju, z którego sie wywodzą.
…a swoja droga sprytnie to wymyślono (jestem po prasówce, czytam o uroczystych obchodach), żeby dodać jeszcze jedno święto 😉
Poniżej nasze święta (Wielkanoc i tak wypada w niedzielę). Poza Bożym Narodzeniem i Canada Day (1 lipca) wszystkie inne swięta są „ruchome”, zeby z tego zrobić długi weekend, więc zawsze przypadają w poniedziałek. I tak wychodzi, że raz w miesiącu mamy długi weekend. Nie ma tych świat wcale dużo, zauważcie, i jakoś nikt nie narzeka. Dodam, że 11 listopada jest swiętem wolnym od pracy w niektórych prowincjach (w Ontario nie), chociaż wszędzie są ceremonie itd. i dzień wolny od pracy mają wtedy tylko instytucje państwowe.
http://en.wikipedia.org/wiki/Holidays_in_Canada
Nigdy sie nie „oflagowialam”i nie bede,nawet przedwczoraj,gdy bylo swieto krolowej!!!! Z oflagowieniem””laczy sie taka smieszna historia-mama moja byla glowna ksiegowa w sp.mieszkaniowej i kiedys zadzwonila jakas pieknota z KC,informujac,ze sp. otrzyma kare,bo osiedla sa za malo
„oflagowione”!!! Rozbawila wszystkich do lez,a slowko trafilo do naszego „domowego”slownika,jako relikwia po komunie 😆
Co do konwalii,to niestety rosna,gdzie chca.Ale nie draznia tak,jak ten paskudny mlecz.Czesc konwalii przenioslam z trawnika na inne miejsce.A jak trawe kosze,to i tak ich nadmiar scinam 🙂
Tak na marginesie-szykuje sie ladny wieczor,bo graja u nas western pt.The Quick and The Dead z G.Hackmanem i Sh. Stone!!!!Juz sie ciesze.Sto razy widzialam,ale obejrze jeszcze raz!!
Pozdrowka.
Podobno w calej Europie najwiecej swiat maja Francuzi i Wlosi i wcale nie maja zamiaru z nich rezygnowac!!
U nas bylo wczoraj swieto Wniebowstapienia i potem sa jeszcze dwa dni swiat 11 i 12 maja.Widac ten maj tak lubi,swiatecznym byc 😉
Odsapnę chwilę.
Tabela znaków jest w narzędziach systemowych (w XP) w innych pewnie podobnie.
Wchodzisz kolejno: Start > Programy > Akcesoria > Narzędzia systemowe > i tu jednym z wielu jest: Tablica znaków.
Są znaki we wszystkich językach i różne symbole. 🙂
Tutaj ludzie chętnie podkreślają swoje korzenie. Ja nie mam nic przeciwko, gdybym miała maszt, chętnie bym wywiesiła flagę – ale przecież nie przyczepię do gałęzi 🙂
U nas święto będzie dopiero 19 maja – Victoria Day, chociaz urodziny królowej Wiktorii są 24 maja. Typowe święto ruchome, żeby był długi weekend, to przeniesiono obchody na 19-go, poniedziałek. Dopiero po tym weekendzie w ogródkach można się zabrać za poważne prace siewne itd.
No właśnie Ana,
my też w ten sposób trzymamy konwalie w szeregu. One zagarniają coraz to większe terytorium, jak im pozwolisz, ale nie rozsiewają się tak, jak mlecze i babka, wszędzie.
A jeszcze co do oflagowania, to na święto państwowe (Canada Day) flagi wywieszają instytucje państwowe. A obywatele robią to dobrowolnie i może dlatego tak chętnie i tak dużo tych flag zawsze powiewa. I tak powinno być. Patriotyzm wymuszany to żaden patriotyzm.
Zobaczcie, co u nas zwisa i powiewa:
http://picasaweb.google.com/don.alfredo.almaviva/Flaga
Do borscu mniam mniam widzi mi sie w som roz; do nopitków s procyntami moze by tak: hoo ho hoo.
Alicjo,walcze niestety nie tylko z mleczem,ale rowniez z mchem!!!
Ten ostatni bylby mi pol trawnika wyrugowal,alem w pore zadzialala!!
Zreszta nie tylko trawnik zajal w posiadanie,ale nawet rabaty,wciskal sie wszedzie.W koncu przynioslam jakies biologiczne ‚polewadlo”,ktorym wystardzy raz mech polac i po klopocie,no na jeden sezon,bo nastepnego roku znowu wystawia „rogi” 😉
A konwalie pieknie pachna 🙂 i pomyslec taki malutki kwiatek,a tyle zapachu w sobie ma 😮
U nemo widze nadprodukcje flag!!!!!
Ciao amici 🙂
MT7,
dziękuję bardzo
Józefie,
do napitków z procentami to może „uuuuuu…huh!” 😉
Ja tam jestem patriotką, i nie na pokaz, tylko z potrzeby serca. I to podwójną patriotką. Powiem Wam też, że DOM jednak mam tutaj. Nie ma sie co dziwić, ponad ćwierć wieku tu przemieszkałam, i to w jednej miejscowości w dodatku.
Miasto nie najmniejsze (120 000) ale spacerując *centrumem*, spotyka się znajomych, nie tylko blizsi i dalsi sąsiedzi są znajomymi. 20 lat temu, kiedy jechałam (po raz pierwszy od czasu wyjazdu z) do Polski, jechałam „do domu”. Teraz już nie, jadę tam z wizytą do rodziny i znajomych, tak jak z jednego krańca Polski jedzie się na drugi kraniec do cioci, babci, rodziców. Mój dom na pewno jest tutaj.
Jestem dumna i zawsze byłam dumna (bez zabarwienia nacjonalistyczno-szowinistycznego), że pochodzę z Polski. Rządy i ustroje (kolejne) można oddzielić od tego, co się czuje w sercu, że tak patetycznie walnę. Kiedyś Jaruta napisała, że polskość to jest język, w którym się wyrosło (trochę upraszczam i z pamięci przytaczam). To jest prawda, to się nosi w sobie. Albo i nie, wolna wola.
Poza tym mieszkam w typowo emigranckim kraju, to wygląda nieco inaczej, niż w Europie. Uważam, że tutaj emigrantom jest łatwiej, jest to „ich kraj” z wejścia, nikt nikogo nie wytyka palcem, nie wymaga natychmiastowego „bycia Kanadyjczykiem”, bo co to takiego jest? I flagę można sobie wywiesić, jaką się chce. Co do flagi kanadyjskiej, nie ma żadnych „przepisów”, kiedy trzeba, a kiedy nie wolno. Sąsiedzi ciągle mają na maszcie, niekoniecznie, że akurat święto państwowe czy coś. Studenci na kampusie często używają flagi jako zasłony w oknie w akademiku – nikt ich nie ściga, że „beszczeszczą” flagę. Gdyby ktoś palił albo publicznie coś paskudnego z flagą wyczyniał – prawdopodobnie odpowiednie władze by się zainteresowały, nie znam przepisów. Ale tutaj flagę się szanuje „od serca”, nie na piedestał, od święta i święta flagi, tylko jest to „nasze”.
A zagwozdkę patriotyczną mam wtedy, kiedy w sporcie Kanada występuje przeciwko Polsce. Chyba nie macie wątpliwości, za kim trzymam kciuki?! 🙂
Podoba mi się to, co wisi i powiewa u Fredzia. 🙂
A oprawa i stroje jeszcze bardziej.
Do Józefka.
No nie wiem. Ja jak zmęczona i zziajana napiłam się zimnego, wytrawnego winka, to jednak wydałam z siebie jęk rozkoszy w postaci: aaaaaa! 🙂
Anecko, ja myślę, że pod uprawy, zwłaszcza zaś trawnik trzeba odpowiednio przygotować podłoże. Zaorać i wyciepać zbędne elementy, nawieźć sporą wartwę przyzwoitej ziemi i na to trawnik z rolki. 🙂
Mucha nie siada. 😀
Na zdrowie, Hortensjecko! 🙂
Alicjo, myślę, że najważniejsze, to być w zgodzie z sobą, z własnym sumieniem.
Ludzie mają różne potrzeby i formy ekspresji uczuć. 🙂
Podobno na emigracji najgorszy jest taki czas, kiedy człowiek się czuje jeszcze nie tu i już nie tam.
Marysieczko! Napisałaś…
Podobno na emigracji najgorszy jest taki czas, kiedy człowiek się czuje jeszcze nie tu i już nie tam.
I masz rację. Już Słowacki pięknie to opisał:
„…Dzisiaj, na wielkim morzu obłąkany,
Sto mil od brzegu i sto mil przed brzegiem,
Widziałem lotne w powietrzu bociany
Długim szeregiem…
Żem je znał kiedyś na polskim ugorze,
Smutno mi, Boże!”
Nie *podobno*, a tak jest, mt7, z tym najgorszym okresem emigracji. Zazwyczaj na poczatku. Ale to normalne, w końcu nie taki pryszcz, i nie od razu każdy potrafi się znalezć „u siebie”. Na pewno teraz łatwiej, niż 25 lat temu, bo jakby nie było, globalna wioska zbliża 🙂
A w końcu teraz jest tak, że jak już wybieramy sobie ten inny kraj, to możemy sobie o nim poczytać, możemy pojechać „na zwiady”, zobaczyć, jak TAM jest. I tak powinno być.
Myśmy wyjechali trochę na wariata i bez pojęcia, gdzie wylądujemy, ale od poczatku mieliśmy głębokie przekonanie, że wszędzie, byle nie do USA. Znam USA wzdłuż, w poprzek, mam telewizje od nich, wszystko. Nadal uważam – dobrze zrobiliśmy. To nie jest kraj dla nas (mówię za nas dwoje).
Najgorsze jest pierwszych 20 lat 😉
Słowacki na polskim ugorze! On jezdził tam i z powrotem i mógł w każdej chwili wsiąść w odpowiedni pojazd i odwiedzić te ugory. Mecyje dla niego żadne, bo nie był biedny, a i nikt by go o wizę nie prosił na granicy, ani do tiurmy nie wtrącał. Cierpienia na papierze, no ale to poeta. W każdym razie nic mi nie wiadomo, żeby go skazano na banicję i nie mógł kraju odwiedzić, kiedy naszła tęsknica.
To, co Słowacki pisał wtedy , nijak nie przystaje do dzisiejszej rzeczywistości i można to między bajki włożyć, Jedrzeju 😉
Alfredo!
Toż Ty jeszcze nie masz 20 lat!? Przynajmniej nie wyglądasz… i jeszcze masz siły klepać w klawiaturę 😉
Alicjo,
ja mam dopiero 7 lat, ale tak słyszałem od jednego Persa. 20 to będzie miał Maurizio, który jest autochtonem i się nie wypowiada na temat emigracji. Vito nie jest miejscowy, przekroczył jednak tylko kilka granic kantonalnych i jedną językową. Rządzi oczywiście Don Maurizio i to on jest przez nas lizany, oczywiście dobrowolnie, z szacunku i miłości, a nie wiernopoddaństwa. Maurizio liże najwyżej sam siebie, ale dostępu do miski nie utrudnia, jemy zgodnie z jednej 🙂
No właśnie, jak z tą michą kocią jest?
Czy wszystkie koty tak sobie dostępu nie bronią?
Dyzio, którego zdjęcia kiedyś pokazywałam, po kilku miesiacach samotności pozyskał małego kumpla.
I chociaż mały napadał na niego i chyba czasami trochę się tarmosili, to z miską nie było nigdy problemu.
Zastanawiałam się, czy to szczególny przypadek, czy norma.
Może przystaje, może nie…
Ale ten stan przejściowy; „…Sto mil od brzegu i sto mil przed brzegiem…, ujął trafnie!
… a to bym zapytała, Jedrzeju, jakie Ty masz doświadczenia emigranckie? 😉
Emigracja to nie poezja. To twarde życie, chyba, że z wejścia ma się kasę i układy. Większość tego nie ma i nie miała. Dlatego Słowackiego pienia mnie nie rozczulają (Latarnik tez nie!), wybacz 😉
I były to inne czasy.
W czasach Słowackiego to nawet paszportów jeszcze nie było 😎
…nie mówiąc o wizach 😉
Nie mam absolutnie żadnych doświadczeń emigracyjnych bo pomieszkiwanie w innym kraju to nie emigracja, ale wyłączając z tego ludzi wygnanych siłą to chyba życie pod zaborami, w poczuciu braku własnego ,suwerennego państwa to nie bajka. A może się mylę….
Alicjo! Znalazłaś swój DOM, masz szczęście i jest to wspaniałe…
Nie mam żadnych własnych doświadczeń emigracyjnych ale znam conajmniej kilka osób, które bardzo dawno od jednego brzegu odbiły, a do drugiego nie dopłynęły,…i chyba nigdy nie dopłyną…
I dlatego to co napisała Marysieczka wydało mi się trafne i pozwoliłem sobie zilustrować to cytatem…
I tylko tyle… 🙂
Bry.
Jędrzeju, racji w tym jest sporo. Wszystko zależy od indywidualnego podejścia. Ale generalnie rzecz biorąc… temat-rzeka.
Czasy wygnanych się skończyły, Małgosiu. I bardzo dobrze.
Jędrzeju, jak chodzi o mnie, to pisz sobie spokojnie o emigracji i o czym tam jeszcze chcesz. W końcu po to istnieje zjawisko zwane empatią, żeby próbować wczuć się w przeżycia innych, nawet jak się ich samemu nie doświadczyło. Jak napiszesz głupoty (moim zdaniem) albo nieprawdę (moim zdaniem), to na Ciebie nawarczę i powiem, co jest (moim zdaniem) słuszne. Ale jeśli ktoś jest na tyle empatyczny i wrażliwy, że potrafi – sam nie przeżywszy – napisać o moich odczuciach coś prawdziwego, to ja nie widzę powodów, żeby fatygować swój organ głosowy. 😀
Mnie osobiście „sto mil od brzegu i sto mil przed brzegiem”, jako zapis sytuacji egzystencjalnej zawsze siedzącej na dwóch stołkach emigranckiej duszy, wydaje się całkiem, całkiem. 🙂
Bobiku,
Ja nie mam wyjścia, w samolot 🙁
Cholera, Atlantyku nie przepłynę!!!
A co do emigranckiej duszy, to zgoda 150%. W Kanadzie jest tak, że emigranci wzbogacają ten kraj. Bardzo mi się to podoba. I dalej utrzymuję, że to jest inaczej, niz emigrant w krajach europejskich.
Alicjo, właśnie się zacząłem zastanawiać, czy Atlantyk dałoby się przepłynąć pieskiem 🙂
Bo na delfina to ja nie mam szans 🙁
Ja uważam, że emigranci wszędzie kraj mogą wzbogacić, jak im się pozwoli. Ale że w Europie nie wszędzie się pozwala, za to sobie dam łapę uciąć i będę tej opinii bronić zębami i pazurami, choćby mnie autochtoni w azylu chcieli zamknąć. Toteż jak najbardziej zgadzam się z tym, że emigrant w Kanadzie czy w Australii to inna jakość. Ale rownież – w tym miejscu trochę wbrew logice – rozumiem świetnie ten odruch „wszystko, tylko nie USA”. Moja rodzina też tak miała. Ale w sumie w wielu naszych wyborach więcej jest przypadku, niż świadomej decyzji i dlatego moi, po różnych zawirowaniach, osiedli w końcu w miejscu może nie najwspanialszym, ale za to od Krakowa nie tak potwornie odległym, co się temu miejscu bardzo na plus liczy.
Bobiku,
z tą „inną jakością” się zgadzam, bo mam wielu przyjaciół, którzy osiedlili się w europejskich krajach w czasach, kiedy ja osiedlałam się tutaj. No, zazdroszczę Ci wielkich wypraw pod Kraków, bo to można wsiąść do pociągu bylejakiego…
A u mnie potrzebne skrzydła i całe ceregiele, zanim je przypnę. http://www.youtube.com/watch?v=xcJjQVn8UsY
http://www.youtube.com/watch?v=AhQ5N4Zxx5M&feature=related
🙂
Zgadzam sie z Alicja,ze w Kanadzie latwiej jest sie zaaklimatyzowac,bo tam wszyscy jakby u siebie 😉
A z ta bliskoscia kraju hmmmmm, czasam moze byc roznie,nawet straszno!! Bylam w Hadze,pojechalismy nad morze,a tam Polacy.Slychac,prawie co krok „kwiecista”polska mowe !!Kazde zdanie zaczynalo sie na „k….”i konczylo 🙁 Co ja mowie,bylo przecinkiem,wykrzyknikiem,kropka o czym tam jeszcze!!!!
Moj szanowny spytal o czym ta polska brac mowi? Odpowiedzialam-o niczym,klnie jak szewc!!Dalej juz nie pytal.I chociaz nadstawialam ucha,zeby i u tubylow,choc jedno przeklenstwo uslyszec,ani ani !!!!
Nie raz mam ochote,ich spytac,kiedy zeszli z drzewa,chyba nie bylo to dawno 😯
Wlasciwie byloby mi to obojetne,bo nie wszyscy Polacy sa tacy,ale ci ostatni sa niestety najbardziej widoczni!!! 🙁
Dobrze,ze nasi tenisisci graja super i jest komu kibicowac!! 🙂
Hej.
Prawdę mówiąc, kiedy pisałam: jeszcze nie tu, już nie tam, zacytowałam fragment artykułu chyba z dodatku psychologicznego do Polityki o psychologicznych aspektach emigracji.
Jakoś nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałam i pewnie dlatego zaskoczyła mnie ta analiza.
Konkluzja długiego artykułu była taka, że wiele osób przepłaca depresją decyzję życia od nowa, a jakaś część mieszkając poza rodzinnym krajem nigdy nie zaakceptowała tego faktu i będąc tam, ciągle jest tu.
To na przykład osoby, które nie chcą używać języka miejsca pobytu, często nieświadomie. Nie uczestniczą w życiu kraju, w którym mieszkają.
Nie streszczę tu artykułu, ale spojrzałam na emigrantów innym okiem.
To jest bardzo trudne doświadczenie
Tyles sie Owczarku po halach nalazil, tyles wierchow pokonal, tyles jalowcowej zezarl, nie liczac kanapek od turystow i nie slyszales co mowia kiedy swoje przysmaki pija ?
O, k…a ! To jest polskie zawolanie na dobry napitek.
Podeślij mi sznureczek do tego artykułu, mt7
Dla mnie jest nie do zrozumienia, że emigrujesz i nie chcesz się integrować. I tak jak mówie – tutaj masz szansę na wszystko. Co to znaczy – nie chcą uzywać języka miejsca pobytu? Zesłano na banicję? Bo inaczej mi się to nie kojarzy.
Ano, jakaś idiotyczna moda zapanowała wśród znacznej części młodych ludzi, a nawet dzieci płci obojga, na mówienie w ten sposób. Na dodatek słownictwo pozostałe skurczyło się tak bardzo, że ja nie wiem często, o czym mowa.
Dwie dziewczynki szły w niedzielę przede mną, nawet myślałam, że idą do kościoła i jedna z nich wyrażała niezadowolenie z powodu założenia zbyt ciepłego ubrania, używając właśnie słowa na k.. co drugi wyraz. Na koleżance nie robiło to żadnego wrażenia.
Mam nadzieję, że cześć tych bardzo młodych ludzi z tego wyrośnie, ale faktycznie przerażający jest rozmiar zjawiska..
Myślę, że Pan Linda i inni walnie przyczynili się do tej koszmarnej mody.
Nie chca rozmawiac w obcym jezyku,bo kazdego roku wracaja do kraju!!!
Np. Marokanczycy,sa tacy,ktorzy mieszkaja w Holandii ponad 20 lat i nie znaja holenderskiego!! Przyjechali na chwile,za chlebem i ta chwilka mocno sie wydluzyla!! 😉
Posylaja czesto dzieci do szkol w swoim kraju,jezdza na wakacje,chodza tutaj do swoich minaretow i w koncu nie sa ani tu,ani tam!!I jest to calkiem spora grupa!!
Ciao.
mt7-czko, zeby to tylko moda byla 😮
Alicjo, tu jest ten artykuł:
http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3358700
Ostatnio moja córka lat 7 wróciła z wizyty u sąsiada lat 7, który gdy tatuś nie chciał wykonać polecenia , nazwał swego rodziciela per mhm mhm :fiut 😯 ,co bynajmniej nie wywołało ostrej reakcji u domowników. Innym razem córka widziała, jak kolega (ten sam)przywalił z piąchy w niby żartach( nie mocno)w twarz tatusiowi, który w podzięce syna wycałował…..
Córka bardzo się burzyła, ze ją poklepuje po czterech literach.Powiedziałam,że ma nie pozwalać i oznajmić mu ,że tak nie wolno. Na to moja pociecha, że w tym problem,że kolega uważa,iż tak wolno, bo sam do taty powiedział, że dziewczyny się klepie po tyłku (gdy tatuś go klepnął), a tatuś się z tego śmiał.
Nie nalegam na kontakty z sąsiadem. Jeszcze się zaraza rozpleni?….
Gdy widziałam córkę Gretkowskiej w tv, pomyślałam ,że ten sam chów, to samo szczęśliwe dzieciństwo, ładna byłaby para z synem sąsiadów 😉 a gdy dorosną to strach się bać
Oj, ta nasza mowa ojczysta… Az mnie uszy bola, jak tutaj Polakow podslucham. A w TV jak cos leci, to sie zastanawiam dlaczego Dunczycy, Wlosi i Anglicy potrafia skladnie i bez ‚Yyyyyy’ mowic, a Polacy nie. A moze poprostu wszyscy w ktoryms ze wczesniejszych wcielen po/milicjantami byli? Tak to brzmi.
Jesli o flagi chodzi, to u nas polska mozna, ale dunska musi wyzej wisiec. Na codzien proporczyk tylko. Za to flage wciaga sie tez z okazji urodzin, chrztow i innych takich swiat. No i oczywiscie na wszystkie ‚krolewskie’ dni. Panstwowe rzadko kiedy. Maszty maja wszyscy w ogrodkach… wszyscy, oprocz nas, bo moje kochanie wlasnie dzisiaj sie w drwala zabawilo i maszt zrabalo (pod moja nieobecnosc).
Nie pamietam, co jeszcze chcialam pisac, wiec sie troche pozniej odezwe ;).
Pozdrawiam wiosennie
A dlaczego zrąbało?
Drewno było potrzebne? 🙂
Ciekawe, ile Plumbumeczce zajęło nauczenie się duńskiego i czy miała problemy z przystosowaniem się do społeczności.
Zrabalo, bo maszt byl juz leciwy i balismy sie, ze runie na przechodnia jakiego…
Nie potrafie powiedziec, ile mi to dokladnie zajelo, Emtesiodemeczko, ale poszlo dosc szybko. (Widac utalentowana bestia w tym kierunku jestem :D. ) Bardzo trudno bylo sie przelamac i zaczac mowic tym barbarzynskim jezykiem. Wszyscy tutaj angielski znaja, wiec nie bylo potrzeby. Ale w koncu wymowki sie skonczyly. Po 3 latach od przyjazdu juz tylko dunskiego uzywalam. Perfekcyjnie oczywiscie nigdy go nie opanuje.
Przystosowanie do spolecznosci? Hmmm… nie wiem czy juz o tym pisalam, ale kiedys znajomy mojego jeszcze wtedy narzeczonego zapytal mnie, czy my w Polsce wiemy co to rodzynki… Ludzie tutaj nie maja pojecia jak to tam u nas ‚na kresach’ wyglada. Polska lezy we wschodniej Europie i nikomu nie da sie niczego innego wbic do glowy.
Ale chyba dzieki temu, ze wyspa mala, bylo mi latwo. Meza wszyscy tu znaja, wiec i mnie poznawali i pozdrawiali na ulicy. Ja wykazywalam chec wtopienia sie w otoczenie (wiedzialam, ze na dluszy czas tu sie osiedlam), wiec nikt nie mial powodu mnie krytykowac czy szykanowac. Poza tym ludzie tutaj sa z natury przyjazni i tolerancyjni.
A za domem tesknilam, ale glownie za ludzmi, nie za miejscem. Tu jest tak pieknie i spokojnie! Mam pod reka wszystko, czego mi trzeba do dobrego zycia. Nie chce nikogo przekonywac, ze ta nasza wyspa to Utopia, ale uwazam, ze trafilam bardzo szczesliwie.
Problemow wiec, Emtesiodemeczko, nie bylo ;).
To Bogu dzięki, że nie doznałaś urazów i znalazłaś swoje miejsce do życia, Plumbumku kochany. 🙂
Ja już muszę się ewakuować, bo wstaję w nocy co 2 godziny ostatnio do mamy, więc muszę wcześniej chodzić spać, żeby jakoś egzystować.
Bardzo boli mnie kręgosłup, mam uszkodzone 3 kręgi, już kilka razy byłam usztywniona na wiele miesięcy, z przerażeniem myślę, co to będzie, bo tu trzeba dżwigać mamę coraz bardziej.
Dobrej nocy życzę wszystkim. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=uWow42TCwzg
Wstrzasajace…
Dobrej nocki rowniez Tobie, Emtesiodemeczko, i Twojej Mamie. I Wam wszystkim szanownym Budowiczom.
Dzień dobry,
MT7, 02.05. g.20.45, dziękuję, zdrowia i pogody dla Ciebie.
Wydaje mi się, że czlowiek zle może się czuć nie tylko w obcym kraju, ale nawet we wlasnym, gdy zmienia miejsce zamieszkania . Oczywiście, to nie jest to samo, bo język jest wspólny, ale jednak. Coś na ten temat wiem z wlasnego doświadczenia, zmienialam bowiem już kilkakrotnie miejsca zamieszkania i są to regiony bardzo odlegle od siebie. 🙂
Wczoraj nie mialam dostępu do internetu i nie moglam się wcześniej wypowiedzieć.
Wczorajsza Babia Góra – zdobyta przez przypadek i w stylu nieco ‚survivalowym’ 😉 (ale w czasie dojścia-wyjścia-zejścia znacznie lepszym od letniego ‚tabliczkowego’ – zupełnie nie wiem, jakim cudem 🙄 )
❗ Z powodu mgły-chmur i wichury ostrość niektórych fotek może ‚pozostawiać do życzenia’ 😉 ❗
Ładnie na Babiej, nawet we mgle! 🙂
Całkiem zimowe pejzaże zaprezentowałaś Basiu.
Jednak góry niezależnie od aury zawsze mają dużą siłę przyciągania.
Zazdroszczę Ci, pomimo wichury i braku rękawiczek. 🙂
Dzięki za fotki.
Urokliwe fotografie. Jaka różnorodność wrażeń. Za oknem odwrotnie – jednostajnie zanosi się na deszcz. To pozdrawiam – słonecznie.
Uuuu, na taką zimowo-wichrzystą Babią w moim obecnym, ostrzyżonym stanie raczej bym nie poszedł, bo mogłoby się skończyć kaszelkiem. A u nas dziś pełnia lata, więc mi z moją golizną nawet wygodnie. Ale czego Basi zazdroszczę, to kaczeńców. Tu ich ani na lekarstwo, a chciało by się.
Bardzo mi miło, że Państwa zaciekawiły/ się podobały te fotki 🙂
Wichura niesamowita; ale Babia Góra słynie z gwałtownych ‚pogód’.
Tak, EMTeSiódemeczko, tam jeszcze przez jakiś czas będzie zima. A co do rękawiczek – sama jestem sobie winna. Tylko, jak dowodzą liczne ‚przypadki empiryczne’ 😉 , jeśli się jest stuprocentowo wyposażonym, zwykle coś innego nie wyjdzie 😀
Tereso – w Krakowie jest dziś zupełnie jednostajnie – cały dzień śliczniutko 😉 leje…
Słyszę, Bobiku, że Niemcy gorliwie osuszyli w niektórych rejonach wszystko co trzeba i nie trzeba… i nie mają kaczeńców… ani ptactwa błotnego (co grozi też byłym (=wysychającym) rozlewiskom na Południu Anglii 🙁 )
Troszeczkę mi się zimno zrobiło na tej Babiej, u mnie dopiero co śniegi stopniały!
Jak się nazywają te żółte kwiatki (nie kaczeńce!) – pierwiosnki, czy mi skleroza jakaś? Kaczeńce mamy, ale pierwiosnków (czy jak się zwą) nie. U mnie zaledwie pąki lisci na drzewach, ale juz powolutku taka koroneczka się pokazuje. Będzie powolutku – bo jest chłodno i do końca maja należy się spodziewać, że tak będzie. 14C w południe, w nocy ze 4C.
Znalazłam. Nie skleroza 😉
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pierwiosnek_lekarski
Basiu, a tu spadło trochę wody i teraz się powoli przejaśnia. Za parę godzin, gdyby nie noc, może byłoby słonecznie…
Tak, Alicjo, to są pierwiosnki 😀
Ludzie, nie tylko Niemcy, są w ogóle dziwni. Najpierw przez kilkadziesiąt lat osuszają i prostują, żeby potem nawadniać i krzywić, a to dlatego, że im to osuszone powodzie zalewają. 😯
Gdyby psy kierowały się taką logiką, zaczęłyby łazić po drzewach, tylko po to, by udowodnić, że nie są kotami i chodzenie po drzewach wcale im nie służy. Ale na szczęście psy zeszły z drzewa wcześniej od ludzi i tego się trzymają. 😀
A moje dziecko, wracając z Uherlandii do Poznania, wstąpiło do Czarnolasu i przysłało mi czarnoleskiego kucyka!
Ładny?
Od Teresy Stachurskiej :
http://alicja.homelinux.com/news/Portugalia/
A u nas brzozy, jeszcze kilka dni temu, w zielonej mgiełce…
Kucyk uroczy, Portugalia takoż 🙂
Jędrzejku, czemu nic nie mówisz, że masz taką piękną wiosnę w albumie?
A to niebieskie to gencjana (goryczka)?
Piękny kolor.
A te kremowo-różowe?
Kucyk tak piękny jak okoliczności przyrody, w których go sfotografowano!
Ech, Portugalia….Rozmarzyć się można, zwłaszcza,że nie byłam.
Co do brzózek to jedno słowo: kocham. Niedaleko mojej babci rosła piękna ,wielka brzoza, tudzież w pobliskim parku. Po prostu drzewo mojego dzieciństwa. Poza tym chyba na żadnym innym drzewie tak pięknie nie grają promienie słoneczne jak na brzozie.( osąd jak najbardziej subiektywny :D) )
Dziękuję Alicjo. Fotografie dostałam dziś od przyjaciół, którzy właśnie Portugalię odwiedzili. Uznałam, że trzeba się podzielić, jeśli Alicja zgodzi się współpracować.
Pozdrówka
Te małe kwiatki, to import od mojego dziecka, spod Poznania.
Ja bardzo lubię wszelkie kwiatki, szczególnie wiosenne, ale za nic nie mogę zapamiętać, jak się nazywają! 😉
Dowiem się!
Portugalia, wydanie drugie, poszerzone – dopiero odebrałam resztę poczty. Tereso, a masz mniej więcej pojęcie, gdzie w Portugalii te widoczki?
Kucyk czarnoleski słodki – a jak pięknie kwitną drzewa!
http://alicja.homelinux.com/news/Portugalia/
Marysieczko!
Te biało-różowe, to zawilce, tylko jakoś zmutowane; ten kolor.
Małe włochate, goryczkopodobne to jakaś Weronika (veronica) czyli przetacznik, tylko w dużym powiększeniu. Oprócz nich: przylaszczki. ziarnopłony i kaczeńce. 🙂
Dzięki, to już jutro sobie przyrównam, bo zmęczona jestem. 🙂
Dobranoc!
Alicjo, czytałaś o tych emigrantach?
Zawilce! Też nie mamy 🙁
Te niebieskie nie wyglądają mi na veronicę, ale nie jestem pewna. Jędruś, a i Twoje sniezyczki są inne, niz moje – Twoje wygladaja na ogrodowe bardziej, a moje są te najdziksze z dzikich. Takie: http://alicja.homelinux.com/news/hpim0639.jpg
Alicjo!
Bo to nie są śnieżyczki a śniżyce! A zdjęcia są z rezerwatu Śnieżycowy Jar pod Poznaniem! 🙂
http://www.salamandra.org.pl/magazyn/b17a03.html
Alicjo, to okolice Lizbony.
Sliczne są te śniezyce, podobne do ogrodowych śnieżyczek, ale jeszcze z tym żółtym akcentem!
Napisałam spory wpis, odpowiadając Marysi na zadane pytanie (dopiero teraz przeczytałam ten artykuł o emigracji, przegapiłam sznureczek wczoraj), i zadzwonili znajomi z Polski – zagadałam sie i zamiast wysłać, „odświeżyłam” strone Owczarka i wpis mi wcięło! Innym razem więc.
Popatrz, Jędrzeju. Kapeczkę inne jakby…
http://en.wikipedia.org/wiki/Image:Veronica_chamaedrys_Ehrenpreis.jpg
A swoją droga jest tych weronik do licha i ciut. Pewnie ona, tylko inna.
Niebeskie po zielonym, piękne.
Tych Weronik 🙂 jest kilkadziesiąt gatunków. Pokazałaś mój ulubiony kwiatuszek, który nazywam wronim oczkiem!
Ta weronika na zdjęciu mojego dziecka, to przetacznik trójlistkowy
Już na Gotuj się wspomniałam – ta Portugalia to jest zamek w Sintrze. Piękne kiczowisko neogotyckie, jak z bajki. Mam gdzieś zdjęcia na papierze; samego zamku z zewnątrz to tu mało, a on jak z Disneya. Dojeżdża się tam (albo dochodzi) parkiem, który widać na większości zdjęć 🙂
…e tam, Pani Dorotecko! Neogotyku w Kamieńcu Ząbkowickim kiczem nie przeskoczy 😉
Pogooglam za zamkiem w Sintrze – a przyroda fajna…
Dla przypomnienia:
http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=236235
http://en.wikipedia.org/wiki/Castelo_dos_Mouros <– zaraz, to jest to?! Bo to jest STARE! Na kicz mi nie wygląda…
Spodziewam się informacji z pierwszej ręki, tymczasem – http://www.man.poznan.pl/~marcinp/pages/por9820.html . Tak?
…a to ten Pena chyba bardziej podpada pod całkiem niestary kicz…
Dla mnie to jest kwintesencją kiczu:
http://en.wikipedia.org/wiki/Neuschwanstein
Juz nawet Kamieniec przy tym ujdzie 😉
Witojcie! No to znowu w budzie jestem. I narobiły mi sie śtyrodniowe zaległości w lekturze komentorzy. Ale to sie jak zwykle piknie nadrobi 🙂
A na dobranoc (no, takom dosyć późnom dobranoc 🙂 ) za kwilecke opowiem wom, co sie w mojej wsi wydarzyło w Święto Pracy 🙂
O ile ja się znam na gwiazdach, i Kamieniec Z., i Pena i Neuschwanstein były budowane na zamówienie Niemców. Tych to w kiczu nikt nie przeskoczy. Ale co tam zamki, wystarczy zobaczyć pierwszą lepszą knajpę na niemieckiej prowincji. 🙂
Nawet na Rynku we Wrocławiu… 🙁
Ha, ha, ha, ha, ha!!!!!!!Ale się uśmiałam! Fantastyczny opis!! Bynajmniej moje odczucia pdcozas owej nocy w namiocie były dużo bardziej przerażające niż przedstawione w tej relacji i wtedy wcale nie było mi do śmiechu następnym razem będę protestować gdy będziecie chcieli rozbić namiot pod drzewem, ktf3re najniższe gałęzie będzie miało 10m nad naszymi głowami! ufff ale przygoda