Nie bede sie śmioł
Pare roków temu gościł w nasej chałupie taki niemłody juz pon, ftóry wiele w swym zywobyciu widzioł i kawał wielkiego świata zwiedził. Roz ten pon opowiedzioł mojemu bacy, jak to wkrótce po zakońceniu drugiej wojny światowej nolozl sie w samiućkim Londynie. A w tym Londynie zatrzymoł sie u pewnej angielskiej lejdi. No i podcas jednej rozmowy z niom zacął zbocować, jak to było w nasym kraju pod miemieckom okupacjom.
– Na mój dusiu! – zawołała lejdi. – To wy, Polacy, pozwalaliście tym Miemcom tak sie u wos panosyć?
– Pozwalaliście, nie pozwalaliście… – obrusył sie pon. – Co my mogli poradzić?
– Jak to co! My tutok w Anglii – pedziała lejdi – kieby przyśli do nos Miemcy, to byśmy nic im w sklepak nie sprzedawali! I wte sami by sie wynieśli weredy jedne!
Takom to historie podsłuchołek, kie ten pon z moim bacom godoł. A później dowiedziołek sie, ze podcas wojny wielu poddanyk brytyjskiego monarchy myślało podobnie. Nie wiem, cy więksość, ale wielu. Sprawa była dlo nik prosto: w rozie nastania miemieckiej okupacji wystarcy nic tym okupantom nie sprzedawać i wte sami pódom se precki.
Cy kieby w bitwie o Anglie pon Hitler zawierchowoł nad ponem Churchillem, to rzecywiście Anglicy tak piknie załatwiliby agresora? Cóz, coby odpowiedzieć na to pytonie, mozliwości som dwie. Mozno zacąć śpekulować, co by było, kieby było. Abo mozno sprawdzić, cy kasi jakisi kawałecek Wielkiej Brytanii nie nolozł sie pod hitlerowskom okupacjom? A kieby sie okazało, ze tak, to wte trza dowiedzieć sie, cy okupant doł rade cokolwiek tamok kupić? No i powiem wom, ostomili, ze był taki kawałecek brytyjskiego imperium, ftóry Miemcom udało sie zająć. To Wyspy Normandzkie na kanale La Manche. Jak w 1940 rocku Miemcy je zajęli, to utrzymali sie tamok jaz do końca wojny. Nawet kie juz Hamerykanie przegonili tyk Miemców z Francji i nawet kie Ruscy przegonili ik z Polski, to Wyspy Normandzkie ciągle jesce były okupowone. I przestały być dopiero wte, kie Trzecio Rzesa ostatecnie skapitulowała.
Jedno z tyk wysp nazywo sie Guernsey. Co w cas wojny działo sie na niej, o tym gwarzy ksiązka poni Shaffer i poni Barrows, zatytułowano Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek. Alsecka poleciła nom te ksiązke 14 marca o godzinie 18.59. I zbocyła, ze jest ona wyryktowano w duchu piknyk powieści poni Flagg. Na mój dusiu! Jak w duchu poni Flagg, to ocywiście, ze musiołek przecytać! Zrobiłek więc to, co zwykle robie, kie potrzebuje jakiejsi ksiązki: wykrodłek pikny egzemplorz z księgarni w Nowym Targu, a potem z konta Felka znad młaki przelołek na konto księgarni telo dutków, kielo ta ksiązka kostowała, coby księgarnia nie była stratno.
No i posłuchojcie, jak w tej powieści jedno mieskanka Guernsey zbocowała pocątki miemieckiej okupacji:
Setki niemieckich żołnierzy – wszyscy ROBILI ZAKUPY! Chodzili po Fountain Street, śmiejąc się i gadając głośno, wstępowali do sklepów i wychodzili z mnóstwem pakunków.*
No krucafuks! Cegosi tu nie rozumiem! Robili zakupy? Wstępowali do sklepów i wychodzili z mnóstwem pakunków? Jak to mozliwe? Przecie Brytyjcycy mieli nic Miemcom nie sprzedawać! A tutok, kie juz do tej okupacji dosło, to nawet na jeden dzień z tom sprzedazom sie nie wstrzymali! Nawet na jednom minute!
Ocywiście ta ksiązka to ino literacko fikcja. Ba autorki, zanim wzięły sie do jej pisonia, podobno barzo długo i pracowicie zbierały informacje o tym, jak w casie wojny wyglądało zycie na Guernsey. Jest więc duzo sansa, ze w ksiązce wyglądało ono podobnie jak w rzecywistości. A w kozdym rozie jedno jest pewne: skoro na tym Guernsey Miemcy wytrzymali do samiućkiego końca wojny, to znacy ze mieskańcy jakosi nie dali rady wyryktować skutecnego sposobu na pozbycie sie najeźdźcy. Tak więc… wychodzi na to, ze skutecne sposoby na hitlerowskiego okupanta najłatwiej było wymyślać tamok, ka nie miało sie tego okupanta na karku.
Ale tak w ogóle to ksiązka poni Shaffer i poni Barrows całkiem piknie mi sie widziała. I tak jak gwarzyła Alsecka, rzecywiście mozno w niej wycuć sympatycny ponioflaggowy klimacik.
Głównom bohaterkom jest tamok poni Juliet Ashton, pisarka zyjąco w Londynie. No i jakosi tak niedługo po wojnie dowiaduje sie ona, przez przypadek zreśtom, ze na Guernsey istnieje organizacja o barzo ciekawej nazwie, cyli właśnie to Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek. Na mój dusiu! – zastanawio sie poni Juliet – co to takiego moze być? Fcąc zaspokoić ciekawość, zaroz postanawio poznać blizej ludzi związonyk z tym stowarzyseniem. E-mailowo niestety kontaktować sie z nimi nie moze, bo to dopiero 1946 rocek. Ale za to piknie kontaktuje sie listownie. No i wkrótce dostoje list od niejakiej poni Amelii Maugery, ftóro pise tak:
Zdaję sobie sprawę, ze nazwa Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek brzmi nieco dziwnie i łatwo może stać się obiektem żartów. Czy może mi Pani obiecać, że zrobi Pani wszystko, by tak się nie stało? Członkowie Stowarzyszenia to osoby bardzo mi bliskie i nie chciałabym, aby się z nich wyśmiewano.**
W odpowiedzi poni Ashton zapewniła, ze nie bedzie sie śmiać. A skoro ta prośba w liście od poni Maugery była tak pikno – to jo, ostomili, tyz śmiać sie nie bede. I dlotego tym rozem, pod niniejsym wpisem, w zodnym moim komentorzu nie bedzie ani jednej uśmiechniętej kufy: ani takiej 🙂 , ani takiej 😀 , a w scególności takiej 😆 . Bede tutok ryktowoł wyłącnie kufy powazne, cyli takie 😐 . Mom jednak nadzieje, ze nifto nie pomyśli, ze straciłek humor. Bo ocywiście, ze nie straciłek. Nie fce ino ryktować nawet cienia podejrzenia, ze jo sie śmieje z cłonków Stowarzyszenia Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek. Hau!
* M.A. Shaffer, A. Barrows, Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek, tł. J. Puchalska, Warszawa 2010, s. 132.
** Ibidem, s. 42.
Komentarze
Może w Polsce jakiś żołnierz niemiecki został źle potraktowany w przygranicznym sklepie i zamiast zakupować, Niemcy zaczęli nas okupować?
Ech, nie do śmiechu dziś… Okupant swoją drogą (i interpretacje obcych, zwł. Wyspiarzy, czy daliby się Hitlerowi albo komunie, czy nie…), ale bezmyslność, brawura, brak szacunku dla zdrowia i życia swojego i cudzego wydają mi się czasem naszym niezniszczalnym genem…
A wydawałoby się, że spaktakularne katastrofy powinny czegoś uczyć tych, którzy na nie patrzą, o nich czytają, uczą się na historii…
Ta… – Brytyjczycy, jako bardzo sprawni – przez wieki – kolonizatorzy, najlepiej wiedzieli, jak szybko i skutecznie pozbyć się okupanta. Ręce opadają…
Bardzo się cieszę, że polecana przeze mnie powieść podobała Ci się, Owczarku.
Oj. Bywając w Polsce co roku zauważam, że samochodów przybywa, dróg niestety nie, a te co są, przeważnie pozostawiają wiele do zyczenia. Zwłaszcza drogi lokalne – brak poboczy, w razie draki ktoś musi wylądować w rowie albo na drzewie…
I podejrzewam, że kierowcy (zwłaszcza młodzi) myślą tak – no, mam taką wypasioną furę, co to grzeje lekuchno 150 km. na godzinę… dociska do niemożności pedał gazu na drodze, gdzie obowiązuje 60km na godzinę, albo i mniej, bo droga jest wąska, kręta itd. Kubice się znaleźli, psiakrew! (Przepraszam, Owczarku, to nie do Ciebie!). Wierzcie mi, po przejechaniu 3 tys. km po drogach głownych i pobocznych byłam szczęśliwa, że przeżyliśmy. Wyprzedzanie na trzeciego to norma, wymuszanie w takich sytuacjach pierwszeństwa, szybkość, wręcz chamstwo kierowców… włosy „dębem stają”.
Wszystkie takie sytuacje komentowałam jednowyrazowym komentarzem ( nie przytoczę), a Jerzor mi dzielnie sekundował, rozwijając trochę komentarz. To przychodziło bezwiednie po prostu.
Pozdrowienia dla Budowiczów.
…i jeszcze jedno. Jeżeli pakujesz się na trzeciego, z naprzeciwka też ktoś taki manewr usiłuje wykonać w stylu „kto kogo”, jaka masz pewność, że hamulce zadziałają tuż przed czołówką? Nieważne czyje. Mogą nie zadziałać. Wyobraźni i przestrzegania znaków drogowych….
Przede wszystkim…zdrowia na rozumie – jak mawiała jedna z moich znajomych.
Do TesTeqecka
„Może w Polsce jakiś żołnierz niemiecki został źle potraktowany w przygranicznym sklepie i zamiast zakupować, Niemcy zaczęli nas okupować?”
Nie znom sie na tym za dobrze, ale teroz podobno stusunki handlowe na pogranicu polsko-miemieckim majom sie całkiem piknie. A zatem teroz jest sansa, ze zodno okupacja nom nie grozi 😐
Do Basiecki
„ale bezmyslność, brawura, brak szacunku dla zdrowia i życia swojego i cudzego wydają mi się czasem naszym niezniszczalnym genem”
No cóz, tutok wypado dać powaznom kufe. I to niestety wcale nie dlotego, ze tak zapowiedziołek w swoim najnowsym wpisie 😐
Do Alsecki
„Bardzo się cieszę, że polecana przeze mnie powieść podobała Ci się, Owczarku.”
Spodobała mi sie juz w sierpniu, Alsecko! Bo właśnie wte jom przecytołek. Ino jakosi nie mogłek sie zebrać, coby o tym napisać. No ale w końcu piknie sie zebrołek 😐
Do Alecki
„Bywając w Polsce co roku zauważam, że samochodów przybywa, dróg niestety nie’
Ze dróg nie przybywo, to pół bidy. Ba ze nie przybywo tyz kierowcom rozumu – to juz niestety cało bida krucafuks! 😐
Owczarku,
po co rozum, jak te wypasione fury powinny same jeździć i myśleć za kierowcę? 🙄
Przesadziłam, ale niewiele. Rozum to przeżytek, od czego technika?
O pobozności i rozumie jegomość Tischner pedzioł kiesik: Pobozność to wozno rzec, ale rozumu nie zastąpi.
Ciekawe, co jegomość pedziołby o technice i rozumie? 😐
Gdzieś też powiedział jeszcze bardziej wprost – że głupi nie może być dobrym… – do sztambucha egzaltantom różnej maści – od dewotów po agnostyków i ateistów…
Owczarku, ten Felek to równy gość skoro sponsoruje czytelnictwo w swej wsi! 😐 A tekst lejdi powalający. Tak bardzo jak poziom wyobraźni wielu kierowców na naszych drogach 😐
Witajcie, dobrzy Ludkowie! 😀
Wróciłam wczoraj ze szpitala, ale kaszlścy i słaby misio ze mnie. 🙁
‚Biere’ antybiotyki.
Matko, jakie przyjemne jest moje ‚rodzone’ łóźko! 🙂
Dziękuję wszystkim za pamięć i życzenia.
Melduję się wstępnie, odezwę się niebawem.
PS. Jakiś atak moli mnie dopadł i jakieś obrzydliwie wielkie.
Wchodzę, a tu armia siedzi. Są jakieś radykalne środki?
Marysiu, jak wspaniale znowu Cię widzieć na blogu!!!
A co Ci zrobili w tym szpitalu, że kaszlesz i musisz brać antybiotyk?!
O molach to ja nie bardzo, ale wiem, że one się dzielą na spożywcze i tekstylne – wydaje mi się, że one się różnie zwalcza.
‚Je’ się zwalcza, nie ‚one’.
Kiedyś mi się zalęgły w kaszy, więc wywaliłam kaszę, a szafkę umyłam wodą z octem. Zapach paskudny! Myślę, że teraz są jakieś mniej kłopotliwe środki.
Ja też wyrzuciłam wszystko z kuchni, bo one głównie tam siedzą.
Ale ile!
Siedzę z otwartą buzią i patrzę, jak wyciągają tych biedaków w Chile.
Chyba klaustrofobii się nabawiłam.
Poruszające obrazy.
Mole w kuchni?! 😯
Może macie na myśli muszki-owocówki? Bo mole głównie rezyduja w szafach i tam, gdzie się trzyma jakieś wełny (u mnie w pudłach i takich tam, a na wełnach się znam…).
Na mole dawno temu rozkładało się tu i tam naftalinę, z mojego doświadczenia wynika, że goździki, te kulinarne, odstraszają swoim zapachem skutecznie.
Tak robiłam w moich zasobach wełnianych, działało, a koleżanki dziewiarki dziękowały za podpowiedź. Co kilka miesięcy trzeba rozłożyć świeże, bo stare wietrzeją.
Jeśli chodzi o muszki-owocówki, bierzemy szeroki kielich (albo miskę), na dno lejemy kapkę wina (resztę wypijamy). Naczynie przykrywamy plastikową folią, szczelnie, w folii robimy sporo dziurek jakąś najgrubszą igłą, ja to robię cienkim drutem do dziergania. Ustawiamy w strategicznym miejscu – one do michy wejdą, ale nie wyjdą.
Jeszcze rada taka – przeszukać mieszkanie (najlepiej kuchnię) czy nie ma owocka nadpsutego, a dobrze ukrytego. Poza tym obierki – zwłaszcza ziemniaczane, albo podgniły surowy ziemniaczek! Przeszłam horror, zanim wykryłam źródło 🙄
Niby owocówki, a do ziemniaków lecą jak w dym 😯
U mnie zadziałał specyfik specjalny na mole spożywcze. Mt7, dopytaj w jakimś hiper lub supermarkecie. To są takie dwa kawałki tekturki nasączone jakimś specyfikiem z taśma samoprzylepną. Nakleja się to na drzwiczki szafek . Kusi to panów moli, którzy się przyklejają . Dzięki temu mole się przestają rozmnażać i nikną z kuchni. U mnie było bardzo skuteczne!
Alicjo, kuchenne mole są trochę większe przez co paskudniejsze. Wolą przyprawy , mąkę i wszelkie kasze , makarony a nawet papierem nie wzgardzą. Kiedyś, ładnych parę lat temu wywalałam obozowisko z torebkami śniadaniowymi i wkładami do ekspresu na kawę.
…a, takich to ja nie znam (odpukuję, bo nie daj co, się akurat przytrafią).
Natomiast cholerne owocówki – każdej jesieni, bo na dworze już im za zimno, a przez siatkę przeciw komaro-muszą z łatwością się przegibną.
Lgną do owoców, wszelkiego rodzaju obierków, no i do wina 🙄
Jak im dam w tej misce, to się ładnie ululają i ja wtedy zawartość na dwór.
Pewnie jak wytrzeźwieją, to wracają, skąd wywaliłam, czyli do mojej kuchni 🙁
Namolne mole i namuchne muchy.
mt7 – a może wobec tych kuchennych ‚okupantów’ zastosujesz zmodyfikowany nieco sposób angielskiej lejdi – wiadomo, że nie możesz im odmówić sprzedawania, ale może kartka z napisem „Moli nie obsługujemy” zmusi je do opuszczenia Twojej kuchni. 😐
„…oj, naiwna naiwna, naiwna, jak dziecko we mgle…”
Już widzę, jak mole przejmują się napisem 🙄
Ale spróbować zawsze można, nasączywszy uprzednio kartkę jakimś świństwem przeciwmolnym 😎
Do Basiecki
„Gdzieś też powiedział jeszcze bardziej wprost – że głupi nie może być dobrym…”
Bo to prowda! Nie moze! Chyba ze mimowolnie. Ale mimowolnie to sie przecie nie licy 😐
Do Małgosiecki
„Owczarku, ten Felek to równy gość skoro sponsoruje czytelnictwo w swej wsi!”
Tyz mimowolnie! Ale to prowda. Sponsoruje. A teroz końcy ryktować nowom hurtownie pod Nowym Targiem. Muse jom póść kiesik obejrzeć i opowiedzieć tutok na blogu, co uwidziołek.
„kuchenne mole są trochę większe”
Wcale mnie to nie dziwi. Kozdy z nos przecie jest więksy wte, kie je kuchenne przysmaki, niz wte, kie je jakiesi store ciuchy z safy 😐
Do EMTeSiódemecki
„Wróciłam wczoraj ze szpitala”
Na mój dusiu! EMTeSiódemecko! Precki ze śpitalami! Abo powiem inacej: precki z koniecnościom korzystania ze śpitala!
A na mole to moze faktycnie goździki, jako Alecka pedziała? Misiecek kiesik zbocowoł, ze goździki som dobre na komary. To moze mole majom o goździkak to samo zdanie co komary? 😐
Do Alsecki
„O molach to ja nie bardzo, ale wiem, że one się dzielą na spożywcze i tekstylne”
A jo, Alsecko, słysołek, ze som jesce B-mole i Cis-mole, ale z takimi to chyba Poni Dorotecka najlepiej bedzie wiedziała, jak je zwalcać 😐
Do Alecki
„Jeśli chodzi o muszki-owocówki, bierzemy szeroki kielich (albo miskę), na dno lejemy kapkę wina”
Oooo! Jakie to scynście, ze wina, a nie Smadnego! Bo mi skoda by było nawet kapki!
Z kolei jo słysołek, ze najskutecniejsom broniom przeciwko owocówkom jest odkurzac 😐
Spróbuję i tego i tamtego. 🙂
Ciągle oglądam wyciąganie tych górników na powierzchnię.
Nie dam rady obejrzeć całości, ale sobie nagram.
W tym szpitalu o 20-tej szłyśmy spać, bo stare żyrandole otulone gęsto czymsim z jedą żarówką dawały akurat takie światło, żeby trafić do łóżka, ale nie czytać na przykład.
Zresztą pobutka o 6-tej też nie nastrajała markowania.
To idę spać i wszystkim życzę przyjemnych marzeń sennych. 🙂
Hej!
I wzajemnie, mt7!
Też oglądam, ale z doskoku.
Dobrej nocy życzę!
„Jenciemina”,ale ze mnie traba 😮 Myslalam,ze Marysia na wakacje sie udala,i gdziec pod palma odpoczywala.A okazalo sie,ze w szpitalu „zalegla”!?
Mam nadzieje,ze juz lepiej i trzymam za calkowite wyzdrowienie!!!!
Przecztalam dopiero co Owcarkowa opowiesc.Ciekawe,ze tyz niedawno ogladalam program o niemieckiej okupacji angielskiej wyspy.Zreszta bardzo podobnie wygladala ta okupacja w Krainie Wiatrakow.Ni jak to sie ma do tej w Polsce!!!
Pazdziernik jakis, taki muzealny sie zrobil.To a propos mnie-dzisiaj udalo mi sie wcisnac do obleganej Kunsthal.A to za sprawa naszej gazety,ktora zamiescila darmowy bilet.No i tym sposobem obejrzalam piekna wystawe obrazow Munch’a.
Much kojarzy sie przede wszystkim z „Krzykiem”,ale na wystawie zgromadzono zupelnie inne prace.Piekne obrazy o bogatej i zywej kolorystyce,litografie,szkice i rysunki.Prawdziwa uczta!!!!
Ale gornikow,tez ogladam.Fajnie,ze ta katastrofa zakonczyla sie szczesliwie.Brzmi to smiesznie,bo zwykle katastrofy koncza sie zle.
Ta jest wyjatkiem.:)
Hej.
PS.Wracajac do poprzedniego wpisu; Also-Czysta,wypucowana Kraina Wiatrakow juz nie istnieje!!Teraz to „je ino bajka”.
mt7 pisze: Ciągle oglądam wyciąganie tych górników na powierzchnię.
Nie dam rady obejrzeć całości, ale sobie nagram.
Wybacz, ale wprawiłaś mnie w osłupienie.
Po co to oglądać! Po co nagrywać?
Naprawdę nie rozumiem.
Ktoś w dzisiejszej gazecie napisał, że dramat górników w Chile pokazał nam, że tam ludzie są solidarni, a u nas muszą jeździć przepełnionymi busami, bo nikt im nie pomaga. Dobrze by było, gdyby autorzy takich bredni doświadczyli życia górniczej rodziny w Chile, kiedy światowe media pojadą relacjonować jakąś następną, „fajniejszą” katastrofę.
Bo jestem poruszona tym, co widzę. I chcę zobaczyć koniec akcji, kiedy ostatni człowiek wyjedzie na powierzchnię.
Nie wiem, jak żyją górnicze rodziny, ale Chile ma dochód na osobę wyższy niż Polska.
Mnie chodzi o dzielność tych ludzi, o solidarność, która kazała uporczywie szukać zasypanych i drążyć tunel.
Nie wiem, co Cię tak osłupia, TesTequ?
Jeżeli uważasz, że się tanio wzruszam – niech Ci będzie!
Cenię w takim razie tanie wzruszenia.
Nie, Ano, do Hiszpanii wyjeżdżam 25 października w pospieszny objazd Adaluzji i wracam 01.11.
W szpitalu byłam na badaniach, których wynik będzie do odbioru po powrocie. Nic groźnego, mam pewne problemy ze śluzówką jamy ustnej i nie mogę znależć skutecznego sposobu leczenia.
Przypadłości chodzą po ludziach.
Biorę się za przygotowywanie zaległych urodzin.
Narka! 😀
mt7 pisze: Nie wiem, co Cię tak osłupia, TesTequ?
Najbardziej to, że chcesz całą tę wielogodzinną akcję nagrać i prześledzić.
Ale chylę czoła patrząc, jak profesjonalnie przeprowadzono akcję ratunkową.
Takiej Śnieżce, to dobrze 🙂
Mnie tylko mole pomagają pozbyć się wszelkiej zawartości kuchni. 😀
Co tam, hej ho, hej ho ….
Dobrego dnia i szampańskich humorów życzę wszystkim!
I hej ho…
Bry!
Pada albo leje 🙁
Ale nic to, zabieram się za odgruzowywanie chałupy ze sztucznym, bardzo sztucznym entuzjazmem – gdzie te krasnoludki!? 👿
Pięknego piątku wszystkim życzę 🙂
Przewrocilam wlasnie chate do gory nogami i gnatow nie czuje 😉
Deszcz tez pada i zrobilo sie bardzo ponuro.
Pocieszam sie,ze niedlugo przechodzimy na czas zimowy!!!
Swoja droga,czy znajdzie sie „jaki” madry i te glupote z przestawianiem zegarow zakonczy?????
Salute amici.
Kiedy w Europie przestawiają zegary? U nas też kombinują ze wskazówkami zegara, ale tydzień później.
Tłumaczą to oszczędnością elektryki, bo jaśniej-ciemniej… Coś w tym jest, jak się tak zastanowić…
U mnie o 7 rano ciemno 😯 , dopiero się rozjaśnia. Zanim dojdzie do 20 grudnia, to rozjaśniać będzie się około 9-tej!
Ana…
a po kiego grzyba tyś tę chatę przewracała do góry nogami? Ja miałam zamiar, lekutko odpuściłam to i owo 😉
W końcu są ważniejsze sprawy od machania ścierą i mietłą!
No właśnie 😉
Wpędzacie w kompleksy z tym odgruzowywaniem chałupy!
Na temat kombinowania czasem od dawna mam określone, b. negatywne zdanie. Nie wierzę w te różne oszczędności!
Alsa…
wpadnij, to zobaczysz, jak odgruzowałam. Z wielkiego GRUBSZA 🙄
No… nie było czasu, a poza tym komu tak naprawdę jest potrzebny porządek idealny w domu? Pedantom porządkowym! (znam takich…).
A niech im, ja tam lubię życie towarzyskie 🙂
A co do czasu… podziel się podejrzeniami, może razem coś wykombinujemy osochozi?
Zapomniałam ‚donieść życzliwie’, że ‚ manie wiedzy’ rozwija się i kwitnie. 👿 Wczoraj pan Prokurator Krajowy Seremet powiedział, że „otrzymano wiedzę”, a pan poseł Girzyński, że „tego typu wiedza jest wiadoma”.
Mimo wszystko dobrej nocy życzę.
Podobno zły kod…
Łykend wnuczkowy, więc już ‚uciekam jak motyl’, zwłaszcza, że musiałam spionizować się dzisiaj o zupełnie nieprzytomnej porze i jeszcze wykazywać aktywność fizyczną (intelektualna była absolutnie wykluczona – w końcu są jakieś granice). 😉
Pedantów porządkowych też znam – sztuk dwie – brrrr….
Wiem, albo nie wiem? 🙄
I nie posiadam wiedzy 🙁
Branoc! 🙂
„Wiem, że nic nie wiem,rzekł Sokrates
a wiedział wiele, jak wieść niesie”
O licho! Sokrates wiedzę nosił, pieprzył posiadanie 🙂
Branoc, Mario!
Do EMTeSiódemecki
„do Hiszpanii wyjeżdżam 25 października w pospieszny objazd Adaluzji i wracam 01.11.”
Huaaaa!!! 02.11 uwidzimy w EMTeSiódemeckowej Pikassie pikne hispańskie fotki! W tym pikne fotki andaluzyjskie!
„Takiej Śnieżce, to dobrze”
Ino nie do końca. Bo potem przecie przysła do niej królowa-wereda i dała zatrute jabłko do skostowonia. I kieby nie przybył pikny ksiąze na biołym koniu… 😐
Do Alsecki
„Wczoraj pan Prokurator Krajowy Seremet powiedział, że ‚otrzymano wiedzę’, a pan poseł Girzyński, że ‚tego typu wiedza jest wiadoma’.”
Na mój dusicku! Jak wyglądo wiedza wiadoma, tego sie mniej więcej domyślom. Ale za to barzo ciekaw jestem, jak wyglądo wiedza niewiadoma. Bo to chyba cosi inksego niz wiedza tajemna? 😐
Do Anecki
„Czysta,wypucowana Kraina Wiatrakow juz nie istnieje!!Teraz to ‚je ino bajka’.”
Ale jo barzo lubie bajki. I dlotego jo w dalsym ciągu bede syćkim godoł, ze Kraina Wiatraków jest cysto i wypucowano 😐
Do TesTeqecka
„Ale chylę czoła patrząc, jak profesjonalnie przeprowadzono akcję ratunkową.”
Jo tyz. Jak najbardziej. Ino jo z kolei, kiebyk był jednym z tyk górników, to nie byłbyk zakwycony, ze ftosi z mojego dramatu robi transmisje na cały świat. Choć kieby sie okazało, ze zoden z tamtejsyk górników sie nie prociwioł, to ocywiście nimo problemu 😐
Do Alecki
„Ana…
a po kiego grzyba tyś tę chatę przewracała do góry nogami?”
Do góry nogami? To znacy, ze dom Anecki wyglądo w tej kwili tak:
http://e-laguna.pl/imgLib/szymbark.jpg
„O licho! Sokrates wiedzę nosił, pieprzył posiadanie”
O Sokratesie tyz bedzie w jednym z kolejnym wpisów. Ino nie wiem jesce dokładnie, we ftórym 😐
Gościłam dzisiaj jednego z żeglarzy, takich dookołaświatowych, na tak zwanym lunchu. Nażeglowałam się na jego jachcie tyż, tego lata i jesieni.
Wspaniały gawędziarz, Kapitan Marek!
I zaraz dodaję – urodzony tutaj, mówi pięknie po polsku z takim leciutkim akcentem z przedwojennych terenów białoruskich. Kolorowa postać.
Owcarecku i mili Goscie budy,
Z tymi gornikami w Chile to bylo tak, ze juz przed wyjsciem na powierzchnie Ziemi podpisali kontrakt (a moze wiecej niz jeden). Przede wszystkim uzgodnili miedzy soba, ze zyskami ze swojej przeprawy beda sie miedzy soba dzielic.
Proponowano kazdemu (przed wyjsciem, napisze jeszcze raz dla jasnosci) $400.000 za prawo wylacznosci do wywiadow. Otrzymali oferty darmowych podrozy do Grecji i bielizny frywolnej dla zon.
Kto, bedac na ich miejscu, wolalby zjezdzac pod ziemie niz dotrwac „konca podrozy” na powierzchni? Jeden byly pilkarz rozpoczal te prace tylko dlatego, by jego corka mogla ksztalcic sie na uniwersytecie.
Nie cierpieli oni biedy, jak na warunki w Chile, ale teraz bedzie im lepiej.
Badzcie zdrowi. Nie bywalam czesto w budzie, bo porwaly mnie bitwy, prace uniwersyteckie i praktyki. Pamietam jednak o Was i teraz, jesli Owcarecek nie ma nic przeciwko temu, zajrze czesciej.
Bardzo spóźniona relacja foto z wakacji. Oczywiście u naszej kochanej Plumbum na poczatku 🙂
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/Sierpien2010Dania#
Za Szwecję wezmę się za chwilę, Szwedów trzeba, a nawet należy pognębić!
Macham serdecznie do wszystkich i od razu do Teodory – zaglądaj jak najczęściej, i nie pytaj o pozwolenie, no ależ wymyśliłaś 🙄
Do Alecki
„Kolorowa postać.”
Cyli kieby ten Kapitan Marek wybroł sie na kolorowe jarmaki, to tak by sie tamok tak wtopił w otocenie, ze nie byłoby go widać!
A jesteś pewno, Alecko, ze te pociągi som byle jakie? 😐
Do Teodorecki
„Nie bywalam czesto w budzie, bo porwaly mnie bitwy, prace uniwersyteckie i praktyki. ”
Piknie, ze zajrzałaś ku nom, Teodorecko! A skoro to prace uniwersyteckie Cie odciągajom – to jo zolu mieć nie moge. Jako absolwent jednego z uniwersytetów (konkretnie Uniwersytetu Turbaczowskiego) mom pikny sentyment do syćkiego, co jest z nimi związone 😐
Oj, Owczarku…
te pociągi daleko nie jadą, niestety, to takie naokołotorontońskie pociągi.
A ja wolałabym…
Światem zaczęła rządzić jesień,
Topi go w żółci i czerwieni,
A ja tak pragnę czemu nie wiem,
Uciec pociągiem od jesieni.
Uciec pociągiem od przyjaciół,
Wrogów, rachunków, telefonów.
Nie trzeba długo się namyślać,
Wystarczy tylko wybiec z domu … i.
Wsiąść do pociągu byle jakiego,
Nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet,
Ściskając w ręku kamyk zielony,
Patrzeć jak wszystko zostaje w tyle. /x2
W taką podróż chcę wyruszyć,
Gdy podły nastrój i pogoda
Zostawić łóżko, ciebie, szafę,
Niczego mi nie będzie szkoda.
Zegary staną niepotrzebne,
Pogubię wszystkie kalendarze.
W taką podróż chcę wyruszyć,
Tylko czy kiedyś się odważę
Odważyłam się! 🙂
No dobra, w pewnym sensie, bo to i owo się ze sobą zabrało.
Alicjo, to w Toronto jeszcze tyle kolorow?
U nas a Calgary jest juz szaro-buro.
A mi byloby szkoda wszystkiego, Tobie pewnie tez. Wiem, wiem – to tylko stara piosenka.
Owcarecku, ze mnie jest taki moralizator, ktory czasem (na szczescie nie czesciej) nie slucha wlasnej nauki. Zawsze sie wymadrzalam, ze nie ma czegos takiego jak „nie mam czasu”, bo jego zawsze jest tyle samo: 24 godziny przez 7 dni w tygodniu. Potem poszlam na studia i … zabraklo mi czasu ! Sama wiem, ze najlepszym sposobem wyrazenia radosci z Twoich opowiesci, jest je czytac i czasem zamiescic komentarz.
Nie, zebys czekal na uznanie.
Teodoro,
u mnie w Kingston (rzut beretem na wschód od Toronto) jest przepiękna, kolorowa jesień, ale to już ostatnie podrygi. Kolorowa przede wszystkim dzięki klonom cukrowym, tym od syropu klonowego, ale i nie tylko, jest wiele innych drzew i krzaczków, bajecznie kolorowych, na przykład sumaki. Ale królują wiadomo… :
http://alicja.homelinux.com/news/img_0245.jpg
Za chwilę to wszystko zniknie, wystarczy jeden porządny wiatr, kilka deszczowych dni – i po jesieni. Pierwsze idą jesiony – tracą liście najwcześniej (i najwcześniej wypuszczają pąki wiosną, to im wybaczam!). A potem inne drzewa i klony, no i robi się pusto.
Słota, śnieg… i być może Józefina zajrzy do nas z lasu… 😉
Łosoś z fasolką wywołał ślinotok. Trzeba też tak spróbować. 🙂
Do Alecki
Alecko, ta poni Rodowicz to kwoliła sie i kwoliła, ze wsiądzie do pociągu byle jakiego, a tymcasem wsiadła do pociągu od Cheetaway do Syracuse
http://www.youtube.com/watch?v=rUC2BSpn0FM&feature=related
😐
Do Teodorecki
„ze mnie jest taki moralizator, ktory czasem (na szczescie nie czesciej) nie slucha wlasnej nauki”
I prawidłowo, Teodorecko! Sam jegomość Tischner zbocowoł kiesik pona Schopenhaura, ftórego roz studenci spytali, cemu nie stosuje sie do własnyk nauk. On wte odpowiedzioł: A widzieliście drogowskaz, ftóry sełby do miasta? 😐
Do Małgosiecki
„Łosoś z fasolką wywołał ślinotok”
A to na Dziki Zachód, Małgosiecko! Na Dziki Zachód! z dobrze poinformowanyk źródeł wiem, ze tamok Indianie majom właśnie sezon połowu łososia. A potem jesce ino do Meksyku po te fasolke hipnąć 😐
No, znudziło mi sie juz chyba stawionie powoznyk kuf zamiast wesołyk. Przydałoby sie zatem nowy wpis wreście wkleić 😐
Owczarku,
te Syracuse ode mnie rzut beretem, byłam niejeden raz, raz na jaki czas do Cheetaway 🙂
Fasolka i ososie były u Plumbum w Danii, zwracam uwagę!
A propos drogowskazów – róbcie, jak wskazuję, ale nie róbcie, jak ja!
Ha! Ino w Kanadzie to, co jest o rzut beretem, to w Polsce, cy w ogóle w Europie, jest o setki kilometrów (juz mi to kiesik Madzia L. tłumacyła, ze słowa „daleko” i „blisko” co inksego znacom w Kanadzie, a co inksego w Polsce). Widocnie kanadyjskie berety som duzo więksego zasięgu niz europejskie…
Ba! Z moich obserwacji wynika, że ci, co jeżdżą wszędzie samochodem noszą zdecydowanie mniejsze berety od tych ganiających na piechotę. 😎 😀
Bry!
Małgosiu 🙂 Przypomniało mi się powiedzonko na temat jaj i beretów – ale zestawienie 😯
U mnie jesień zdecydowana, niby aż 10C, ale ten „młodzik z chmurek prześwituje jesienny”, niestety…i cała melancholia Tuwimowo-Niemenowa w powietrzu, akurat doskonały podkład muzyczny pod dzisiejszy dzień u mnie.
Przypomniałeś mi Madzię L. Owczarku, i to, że zwykliśmy się spotykać w październiku na Święto Dziękczynienia, no i tradycyjnie na Wielkanoc.
A czas leci, a czas goni…
A bo na słowa „o rzut beretem” tak mi sie jakosi przybocyło, jak to Madzia gwarzyła, ze dlo Polaków kilkaset kilometrów to sakramencko daleko, a dlo Kanadyjcyków – tamok, ka mozno dojechać samochodem w jeden dzień, to jest piknie blisko.
@Małgosia – u mnie zupełnie inaczej, próbowałem łososia i nie było żadnego sliniotoku, całą koszulkę przy okazji uplamiłem. Ale może jestem dziwny hehe