Kryminał
Wnętrze luksusowej willi wyglądało, jakby najpierw przeszedł tam huragan, potem przejechał czołg, a na koniec jeszcze przebiegło stado słoni. Na podłogach i schodach walały się szuflady i pudła, starannie ogołocone z wszelkich kosztowności, kart kredytowych i gotówki. Blady jak śmierć właściciel willi stał oszołomiony pod ścianą. Zbladłby pewnie jeszcze bardziej, gdyby uświadomił sobie, że opiera głowę dokładnie tam, gdzie jeszcze dziś rano wisiał oryginał Van Gogha, nabyty na licytacji za grube miliony.
Wezwany na miejsce przestępstwa prywatny detektyw przechadzał się po pokojach, mrucząc niewyraźnie pod nosem, co jakiś czas sięgał po notes, coś w nim gryzmolił… Nagle przystanął, poszperał w kieszeni swego starego płaszcza i wyciągnął z niej pomiętą paczkę Marlboro. Wydłubał z tej paczki nadłamanego papierosa.
– Mogę zapalić? – spytał.
– A, palcie se – odparł zrezygnowany właściciel willi, świadom, że nawet jeśli z powodu tego papierosa spłonie cały dom, to i tak straty nie będą wielkie w porównaniu z tymi, jakie spowodowała dzisiejsza zuchwała kradzież.
– Bądźmy dobrej myśli – powiedział detektyw głosem ochrypłym, ale zarazem działającym tak jakoś uspokajająco. – Proszę się skupić i opowiedzieć mi wszystko, co pan pamięta z dzisiejszego dnia. Każdy szczegół może mieć tutaj istotne znaczenie…
Eh… Tak to miało wyglądać, ostomili. Okradzionym właścicielem willi mioł być Felek znad młaki, a detektywem – jakisi polski Marlowe abo inkso ponna Marple.
A cały pomysł wziął sie stąd, ze 28 grudnia o godzinie 11:14 Emilecka zacęła zakwolać powieści kryminalne, ftóre przecytała w cas Świąt. No i zaroz zacęła sie dyskusja o kryminałak. Ciągła sie ona nawet pod kolejnymi wpisami. A jo tymcasem cosi se uświadomiłek – jesce nigdy na moim blogu nie było kryminalnej opowieści! Ino wiecie, jak na tym blogu jest – jo tutok nigdy nic nie zmyślom, opisuje samom ino prowde. Musiołek więc noleźć jakisi sposób na to, coby wydarzyła sie w mojej wsi jakosi pikno kryminalno historia. Haj.
No i wkrótce wykryktowołek taki plan: nojde jakiegosi przestępce i zaciągne go do chałupy Felka znad młaki. W takiej chałupie to z pewnościom zodno beskurcyja nie oprze sie pokusie kradziezy. Potem ocywiście przyjedzie do Felka policja, byłoby dobrze, coby przybył tyz jakisi eskcentrycny detektyw. Po zmudnym śledztwie przestępca zostonie piknie wykryty i wsadzony do hereśtu. Ocywiście kieby śledztwo sło zbyt ślamazarnie, jo chętnie byk posłuzył swojom owcarkowom pomocom. Kieby plan sie powiódł – miołbyk pikny kryminał dlo mojego bloga!
Tak więc najpierw musiołek noleźć przestępce. Kany? A choćby w internecie cy w róznyk gazetak. Bez trudu ponojdowołek całkiem sporo róznyk listów gońcyk. Nieftóre były nawet kapecke podobne do tyk z Dzikiego Zachodu – brakowało ino informacji, kielo dolarów nagrody mozno dostać za schwytanie takiej cy inksej weredy.
A w łońskim tyźniu odwiedziła mnie Maryna Krywaniec. Więc jej tyz pokazołek te listy gońce. I popytołek jom, coby dała mi znać, kieby uwidziała kogosi z tyk zdjęć. Na mój dusiu! Maryna nie zawiodła! Juz po kilku dniak przyleciała ku mnie i pedziała, ze jeden z tyk fudamentów krynci sie właśnie po Nowym Targu. Wte jo, nie tracąc casu, pohybołek wroz z Marynom do miasta. Tamok orlica pofrunęła wysoko do wierchu i zacęła sie rozglądać. No i na scynście całkiem sybko wypatrzyła tego chłopa, co to mioł zostać cornym charakterem w moim kryminale. Zaroz zawołała ku mnie, ze jedzie on właśnie autem w strone jednego banku.
– Dzięki wom, krzesno! – zawołołek ku orlicy. – Mom nadzieje, ze udo mi sie zaciągnąć beskurcyje do Felkowej chałupy! I ze bedzie z tego pikny kryminał!
– Pomóc wom go zaciągnąć? – spytała Maryna.
– Dziękuje, ale nie trza. I tak juz piknie mi pomogliście.
Wte Maryna pomachała mi skrzidłem i pofrunęła ku Tatrom. A jo pohybołek w strone banku, ftóry ona zbocyła. Wkrótce uwidziołek tego chłopa! Jechoł takim cornym autem i zatrzymoł sie przed samiućkim bankiem. Po kwilecce wciągnął na łeb kominarke, takom z trzema maluśkimi otworami na ocy i na gymbe. Wziął jesce takom wielkom torbe i weseł do banku. Zanim drzwi zdązyły sie zamknąć, wartko wskocyłek do środka. A w środku było paru klientów i paru pracowników obsługi. Przestępca wyciągnął ze swej kurtki pistolca i strzelił w sufit.
– Wszyscy pod ścianę! – krzyknął.
Syćka klienci w popłochu cofli sie pod ściane. Personel tyz. Jeden ochroniorz przez kwilecke sie wahoł, ale w końcu tyz pod ścianom stanął.
– Ręce do góry! To jest napad! – zawołoł napastnik.
Wte jo stanąłek za jego rzyciom i zawołołek: „Hau!”, co w tłumaceniu na język ludzki znacy: „Wy tyz, panocku, podnieście ręce do góry, bo to tyz jest napad. Ino nie na bank, ba na wos.”
Chłop obyrtnął sie ku mnie… O, Jezusicku! On cierpioł na kynofobie! Poznołek to po jego zapachu! Fudament zblodł. Wypuścił z rąk pistolca i torbe, do ftórej zapewne zamierzoł zgarnąć zrabowane dutki. A po kwili – w uciekaca! Wyskocył z banku, dobiegł do swego auta i otworzył przednie drzwi od strony pasazera, bo akurat ta strona nojdowała sie przy chodniku. W panice nawet nie zamknął tyk drzwi za sobom, ino wartko przedostoł sie na siedzenie kierowcy. Barzo dobrze, ze drzwi nie zamknął! Dzięki temu jo tyz zaroz nolozłek sie w aucie. I stanowcym głosem pedziołek: „Hauu! Hauuhau! Hau!”, co znacy po ludzku: „Panocku, nika nie pojedziecie, ino pódziecie ze mnom do mojej wsi. A jak nie bedziecie fcieli – to jo wos tamok zagonie. Haj.”
No i wiecie, co chłop zrobił? Zemdloł ze strachu! Normalnie zemdloł! I jak teroz miołek go pogonić do Felka?
Tymcasem z banku wybiegli klienci i cały personel.
– Co to za pies? – ftosi spytoł.
– To musi być chyba jakiś pies policyjny! Specjalnie szkolony do łapania najgroźniejszych bandziorów!
– Na pewno tak! Brawo policja!
– Brawo! Może wreszcie w tym kraju zacznie być bezpiecznie!
A mi przyseł do głowy pewien pomysł. Połozyłek stope nieprzytomnego przestępcy na pedale sprzęgła. Wrzuciłek pierwsy bieg. Potem ostroznie przeniesłek stope z pedału sprzęgła na pedał gazu. No i samochód rusył. Zgromadzeni przed bankiem ludzie zacęli piknie klaskać i jesce bardziej zakwycili sie policyjnymi metodami skolenia psów. Pewnie pomyśleli, ze odwieze werede na komisariat.
Jo tymcasem wgramoliłek sie na kolana przestępcy. Chyciłek kierownice w zęby. No i jakosi dało sie tym autem kierować, choć będąc cały cas na pierwsym biegu jechało ono tak, jak jechało, a niezamknięte drzwi kłapały przez całom droge. Inksi kierowcy furt na mnie trąbili i co kwila ftosi wołoł: „Jak jedziesz, baranie!” Na mój dusiu! To juz tacy dzisiok som niedouceni kierowcy, ze barana od owcarka odróznić nie umiom?
Niekze ta. Dojechołek wreście do mojej wsi. Pokierowołek auto ku chałupie Felka. Tak sie piknie trafiło, ze Felek właśnie wyjechoł na spotkanie biznesowe, więc jego chałupa stała pusto. Kie dojechali my na miejsce, zepchnąłek noge przestępcy z pedału gazu, a potem chyciłek zębami ręcny hamulec i pociągłek go do wierchu. Auto piknie sie zatrzymało.
Przestępca dalej był nieprzytomny. I cały cas mioł na głowie te kominiarke. Pomyślołek, coby mu jom zdjąć, ale kie uwidziołek, jak brzyćko wyglądo jego kufa z bliska, to zaroz nazod mu te kominiarke naciagłek.
Pohybołek ku Felkowej chałupie. Ta chałupa zabezpiecono jest takim systemem alarmowym, co to w rozie włamania wysyło sygnał do firmy ochroniarskiej. I wte podobno w pół godziny przyjezdzo abo ta firma, abo zawiadomiono przez niom policja. Ba kiesik zupełnie przypadkowo odkryłek, ze kie zawołać „Hauhau!” – to alarm sie wyłąco. Zupełnie nie wiem cemu. „Hauhau!” znacy po prostu: „Fasolka po bretońsku roz i dwa rozy kotlet mielony”. No ale jakosi tak sie dzieje, ze fale akustycne wyryktowane przez to zawołanie powodujom rozbrojenie tego straśnie drogiego i skomplikowanego systemu. Zawołołek więc „Hauhau!” i juz Felkowy dom był piknie dostępny dlo kozdego, fto miołby ochote wejść do środka.
Dzięki powiewom świezego górskiego powietrzu przestępca pomaluśku odzyskiwoł przytomność. Kie juz jakosi doseł do siebie, to – bardziej chyba odruchowo niz świadomie – wyciągnął klucyki ze stacyjki i schowoł je do kieseni. A potem wysiodł z auta i ściągnął kominiarke z głowy.
– Gdzie ja właściwie jestem? – spytoł zdziwiony.
Najwyraźniej mnie jesce nie zauwazył. No to postanowiłek mu sie przybocyć. Stanąłek między nim a autem.
– Hau-u! – zawołołek. Po ludzku znacy to: „A teroz, panocku, mocie wejść do tej chałupy i piknie jom okraść.”
Przestępca poźreł na mnie i ryknął:
– Nieee!!! To znowu ten pies!!!
I z prędkościom halnego wiatru wbiegł do chałupy. Z wielkim hukiem zatrzasnął za sobom drzwi. Potem usłysołek ino, jak zamyko te drzwi na syćkie mozliwe zasuwki.
– Jest piknie! – pomyślołek. – Syćko idzie zgodnie z planem. Zaroz ten chłop okradnie Felka, a jo bede mioł piknom opowieść kryminalnom.
Nagle usłysołek jakisi dziwny zgrzyt z drugiej strony chałupy. Pohybołek zaroz sprawdzić, co sie tamok dzieje. Na mój dusiu! To ten przestępca otworzył okno, a potem wyskocył przez nie na ziem i zacął uciekać ku lasowi! Ten sietniok tak panicnie sie mnie boł, ze nie myśloł chyba o nicym inksym, ino o tym, coby uciec jak najdalej ode mnie.
– Skoda wasego trudu, panocku – pedziołek. – Zaroz wos nazod do tej chałupy zagonie. Nie pokrzyzujecie mi moik planów wyryktowania historii kryminalnej!
I zaroz chłopa dogoniłek. Zawarcołek najgroźniej jako umiołek. Chłop zaroz sie obyrtnął i zacął nazod uciekać ku chałupie. Okno, ftóre przed kwileckom otworzył, nojdowało sie dość wysoko nad ziemiom. On jednak, wspomagany sakramenckim strachem, bez trudu wspiął sie na parapet i zaroz do środka chałupy hipnął.
– No i widzicie, panocku? – zawołołek ku przestępcy. – Po co wom była ta próba uciecki? Okradnijcie ten dom, a wte jo zostawie wos w spokoju.
Z chałupy zacęły dochodzić ku moim usom odgłosy jakiejsi krzątaniny.
– No! – pomyślołek zadowolony. – Chyba wreście wziął sie za okradanie Felka.
Ledwo to pomyślołek, przez okno wylecioł do pola kawał madziarskiej salami. Na mój dusiu! Jak ona piknie pachniała! Co by nie godać, to ładnie ze strony przestępcy, ze o mnie pomyśloł. Nie fcąc okazać niewdzięcności, wziąłek sie do jedzenia. Wtem usłysołek jakiesi tupanie. O, krucafuks! Ten fudament znowu próbowoł uciec! A salami podrzucił mi ino po to, coby odwrócić mojom uwage! Obiegłek chałupe dookoła i nolozłek sie pod głównymi drzwiami. Usłysołek zgrzyt zasuwek. Cyzby przestępca fcioł tym rozem dostać sie do swojego auta? Na wselki wypadek wartko wskocyłek do tego auta i wcisnąłek sie pod deske rodzielcom. Dobrze odgodłek zamiary przestępcy! On tyz zaroz w aucie sie nolozł! Pośpiesnie zamknął za sobom drzwi i zablokowoł syćkie zamki.
– Ufff! – odetchnąl z ulgom. – Ale to jeszcze nie koniec! Bezpieczny będę dopiero wtedy, gdy ten pies znajdzie się co najmniej sto kilometrów ode mnie.
Wyciągnął z kieseni klucyki, ba w pośpiechu zamiast włozyć je do stacyjki… wepchnął do mojej gymby! Potem przez kwile kryncił tymi klucykami i kryncił, zdzwiony, cemu silnik nie fce zapalić. Wreście poźreł w dół. Teroz dopiero mnie uwidzioł!
– Whrhrhr!!! – warknąłek, cokolwiek niewyraźnie, bo z klucykami samochodowymi w gymbie warcy sie kapecke trudniej.
– Aaaaaaa!!!!!! – przestępca wydorł sie na całe gardło.
I fcioł wyskocyć z auta, ino zabocył, ze zablokowoł zamki w drzwiak. Zamiast je odblokować, to zamachnął sie nogom i… O, Jezusicku! Naprowde strach doje cłowiekowi wielkom siłe! Drzwi pofrunęły jak wystrzelone z katapulty!
Wnet chłop znowu w Felkowej chałupie sie nolozł. I znowu pozamykoł drzwi na syćkie zamki. Tym rozem długo nie wychodził. Cyzby wreście wziął sie za okradanie chałupy? A moze zacął ryktować podkop, coby uciec przede mnom podziemnym tunelem?
Nagle na drodze pojawił sie… policyjny radiowóz! O, kruca! Skąd on sie tutok wziął? Cyzbyk źle zawołoł „Hauhau!” i przez to Felkowy system antywłamaniowy nie do końca sie rozbroił? No, krucafuks! Fciołek, coby policja tutok przyjechała, ale dopiero wte, kie złodziej umknie z łupem! Przyjechali za wceśnie! Popsuli mi mojom kryminalnom opowieść!
Radiowóz zatrzymoł sie obok auta przestępcy. Ze środka wysiodł policjant i policjantka. Zacęli sie rozglądać.
– Jesteśmy na miejscu – odezwoł sie policjant.
– Jesteśmy – potwierdziła policjantka. – Ale gdzie jest to straszliwe niebezpieczeństwo, do którego nas wezwano?
Wtem drzwi Felkowej chałupy otwarły sie i do pola wyskocył mój przestępca.
– To ja was wezwałem! – krzyknął. – Uciekajmy stąd! Szybko!
Dobiegł do radiowozu, otworzył tylne drzwi i jednym susem hipnął do środka. Potem opuścił kapecke sybe w drzwiak i zawołoł ku policjantom:
– Jakie to szczęście, żeście mnie tak szybko odszukali! Bo ja sam nie byłem pewien, gdzie jestem!
– Jak zaczął pan przez telefon opisywać chałupę, w której się pan znalazł, to od razu odgadliśmy, o jaką chałupę chodzi – pedzioł na to policjant.
– Ale teraz nie ma czasu do stracenia! – zacął ponaglać przestępca. – Uciekajmy, zanim ta bestia nas dopadnie!
– Jaka bestia? – spytoł policjant.
– Jak to jaka?! – zawołoł przestępca. – Nie widzicie, co za groźne bydlę stoi przed tym domem?
– Ten piesek? – spytała policjantka wskazując na mnie.
A jo przechyliłek głowe na bok, zrobiłek mine niewiniątka i zamerdołek ogonem.
– Jaki fajny! – zawołała policjantka. – Dam mu swoją kanapkę.
Wróciła do radiowozu, wyciągła ze schowka kanapke i posła ku mnie.
– Co pani robi! – przeraził sie przestępca. – Proszę się do niego nie zbliżać! Ten potwór panią rozszarpie!
Policjantka nie zwracała jednak uwagi na te wrzaski, ino dała mi kanapke i zacęła mnie głaskać. Przestępca, choć chyba niejednom drastycnom scene w swym zyciu oglądoł, zasłonił ocy, coby nie pozirać na straśliwom masakre, jakiej sie za kwilecke spodziewoł. Zdziwił sie chyba straśnie, kie zamiast krzyków rozrywanej na strzępy policjantki usłysoł głos policjanta:
– To rzeczywiście bardzo fajny piesio! Ja też mu dam swoją kanapkę.
No i zaroz dostołek juz drugom w tym dniu policyjnom kanapecke.
– Szaleńcy! Bezmyślni szaleńcy! – wykrzykiwoł tymcasem przestępca, rwąc se włosy z głowy. – A potem dziwić się, że tylu policjantów ginie w akcji! Łagodność tej bestii jest tylko pozorna! Zaraz was ona pożre razem z tymi waszymi kanapkami!
Policjant powoli podeseł do auta i zwrócił sie do przestępcy:
– Proszę pana, niech pan wraca do domu, odpręży się, ewentualnie pójdzie do apteki po jakieś środki na uspokojenie. Pan tylko niepotrzebnie spanikował, a ten pies to największa poczciwina pod słońcem! Proszę wysiąść z naszego wozu i zapomnijmy o całej sprawie.
– Wysiąść? Nie ma mowy! – prociwił sie przestępca. – Za nic w świecie nie wysiądę, dopóki w pobliżu jest ten pies! Błagam! Proszę mnie ze sobą zabrać! Jestem bandytą, za którym rozesłano listy gończe! Proszę mnie aresztować i zabrać ze sobą!
Policjantka sie roześmiała.
– Ale histeryk! Zaraz zacznie nam wmawiać, że jest samym bin Ladenem, bylebyśmy zabrali go od tej słodkiej psiny!
Przestępca cosi nagle zauwazył na siedzeniu obok.
– Dobrze – oznajmił – nie chcecie mnie aresztować, to aresztuję się sam.
Okazało sie, ze lezały tamok kajdanki. No i ten głuptok zaroz sam sobie je załozył.
– Czy pan zwariował?! – zawołoł policjant. – Nie mamy przy sobie kluczyka do tych kajdanek! Teraz, żeby pana rozkuć, będziemy musieli zabrać pana na komisariat!
– I o to chodzi! – odpowiedzioł przestępca. – A na komisariacie dobrze mnie sprawdźcie, to przekonacie się, że ja naprawdę jestem poszukiwanym bandytą. A gdy już stanę przed sądem, to wynajmę najlepszego adwokata, który załatwi mi, żebym posiedział za kratkami jak najdłużej.
– Chyba chciał pan powiedzieć: jak najkrócej? – poprawiła przestępce policjantka.
– Jak najdłużej. – Przestępca upieroł sie przy swoim. – Ta krwiożercza biała bestia uwzięła się na mnie! Tylko w więzieniu będę przed nią bezpieczny!
No i w końcu policjanci odjechali wroz z moim przestępcom. A jo – cóz, dokońcyłek kanapke podarowanom przez policjantke, potem kanapke podarowanom przez policjanta, a na koniec salami wyrzuconom z Felkowej kuchni przez przestępce.
Tak więc niestety nie wyseł mi ten kryminał. Kradziezy nie było. Jak nie było kradziezy, to nie było tyz śledztwa. Był wprowdzie przestępca, ale policja w ogóle go nie ścigała i nawet nie wsadziła do hereśtu, ino on sam sie tamok wepchnął. Tym samym, ostomili, zrozumiołek jo jednom rzec: wyryktowanie dobrego kryminału wcale nie jest takie proste. Hau!
P.S. Momy dzisiok pierwse budowe święto w tym rocku – imieniny Jagusicki i Kapisonecki. Zdrowie ostomiłyk Solenizantek! 😀
Komentarze
Owczarku,
pierwsze, co mi się nasunęło na myśl, to najlepszy może nie kryminał, ale film o kryminalistach, ostrzegam…ciężko na to patrzeć, końcowa scena, a film jest świetny
http://www.youtube.com/watch?v=Q5GDcs8i2ng
A poza tym to się uśmiałam, kryminał faktycznie nie wyseł 🙂
Jaguś może do nas wpadnie na toast? I Kapiszoneczka?
Czekamy!
Czego to Owczarek nie zrobi, żeby wyłudzić smaczne kanapki – nawet od policji ❗
Owczarku,
Dawno już się tak nie uśmialam jak dzisiaj przy czytaniu Twojego wpisu; jest fantastyczny!!! 😆 😆 😆
😀
Teraz wiem, czemu moj Goran sie na mnie obrazil. Myslalem ze chcial isc na ogrodek – a on zamawial bretonska z podwojnym mielonym…
😆 😆 😆
Szkoda, Owczarku, że nie uznajesz fikcji, tylko trzymasz się niezłomnie prawdy – ten kryminał nieźle się zapowiadał! 😆
A swoją drogą, to ten złoczyńca przynosi wstyd swojej grupie zawodowej! Powinni go wyrzucić ze związku zawodowego w trybie natychmiastowym!
Adaś, jednak!!! 😉 😀
dreszczowiec (przez jedną czy dwie sekundy) nie kryminał… 😉 😀
To nie wyszedł kryminał, to thriller albo i horror z psem o nadprzyrodzonych zdolnościach:)
Coś jak „Cujo” Kinga, Szanowny owczarku, tylko tamtejszy pies był morderczy naprawdę a nie tylko w imaginacji przestępczej.
…dreszczowiec, Grzesiu…dreszczowiec… („owiec” <– 😯 )
Witajcie kochani i dzieki wielkie dla Owczarka za pamiec i zyczenia. I dla Alicji, ktora mnie postanowila z czarnej dziury na te okolicznosc wyciagac… Czarna dziura owszem byla i to z tych pelnych mulu na dnie, ale powoli wracam do zycia. Kryminal cudny. Dawno sie tak nie usmialam. Powinienes Owczarku dorabiac pisaniem scenariuszy filmowych 🙂
Jaguś… 🙂
Wracaj, wracaj, i wpadaj czasem (bynajmniej nie w czarną dziurę) do Budy, bo wszyscy Cię tu pamiętają! Sama widzisz… 🙄
Wszelkiej pomyślności dzisiejszym solenizantkom! 🙂
Jaguś – skoro wyszłaś z czarnej dziury, to teraz może być już tylko lepiej, czego z całego serca życzę! 🙂
I ja zajrzałam ciemną nocą, a tu taka miła niespodzianka:
Jaguś się odezwała. 🙂
Pisze, co prawda, o jakiejś okropnej zamulonej dziurze i pewnie nie pocieszy Jej to, że każdy w jakieś dziury po drodze wpada, ale gębusia mi się uśmiechnęła, jak zobaczyłam wpis.
Życzę Ci, Agnieszko, żebyś już nigdy więcej żadnych dziur nie spotkała.
Dużo siły, mocy ducha, grona wspierających, kochających osób.
Serdecznie cię pozdrawiam i przytulam się do Ciebie. 🙂
Kapishonkowi również ślę same serdeczne myśli i życzenia.
Często myślę o Tobie i zastanawiam się, jak ułożyły się niełatwe rodzinne sprawy.
Mam nadzieję, że jest lepiej.
Jakby nie było, gorąco Cię pozdrawiam. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=NsVlPkJwndY
Ależ pustki! Wszyscy świętują Dzień Babci i Dziadka?
Pozdrawiam świątecznie! 🙂
Natalka zaprosiła sobie do nas przyjaciółkę. Do jutra. A co mi tam – jest fajnie! 🙂
Niestety bandyta okazal sie byc strachliwym,a z takim w roli glownej nawet kryminalny knot sie nie uda sie 😀
Dobrze,ze cala owcarkowa akcja „spelzla” na policyjne kanapki.Swoja droga ciekawa jestem, czym byly oblozone???Chyba nie ogorkami kiszonymi firmy „Rolnik”,ktora do kazdego sloja hojna reka dorzucila garsc piachu!!!!!!!!!!!!!
SOLENIZANTKOM- spoznione,ale bardzo,bardzo serdeczne zyczenia szczescia, przekazuje z zamglonej Krainy Wiatrakow.
Hej.
Przegraliśmy z Danią jednym punktem. 🙁 W szypiorniaka, oczywiście.
Do Alecki
„pierwsze, co mi się nasunęło na myśl, to najlepszy może nie kryminał, ale film o kryminalistach, ostrzegam…ciężko na to patrzeć, końcowa scena, a film jest świetny”
Tyz myśle, ze to niekoniecnie kryminał. Nieftórzy godajom, ze to prawie-western. Cóz, Indian wprowdzie tamok nie było, ale za to boce, ze był seryf 😀
Do TesTeqecka
„Czego to Owczarek nie zrobi, żeby wyłudzić smaczne kanapki – nawet od policji”
No przecie policja jest od tego, coby pomagać ludziom. To najlepsemu przyjacielowi cłowieka tyz powinna pomagać 😀
Do Hortensjecki
„Dawno już się tak nie uśmialam jak dzisiaj przy czytaniu Twojego wpisu”
Jo tyz, Hortensjecko, kie teroz zbocowuje te historie, to sie śmieje. Policja tyz sie śmiała. Tylko ten przestępca sie nie śmioł. Co za smutas! 😀
Do Abnegatecka
„Teraz wiem, czemu moj Goran sie na mnie obrazil. Myslalem ze chcial isc na ogrodek – a on zamawial bretonska z podwojnym mielonym…”
Abo rozbrajoł jakisi alarm 😀
Do Alsecki
„Szkoda, Owczarku, że nie uznajesz fikcji”
No bo, Alsecko, cało bida w tym, ze owcarkowy mózg jest mniejsy od ludzkiego. I przez to my owcarki zupełnie nie nadojemy sie do wymyślania fikcyjnyk historii…
„Przegraliśmy z Danią jednym punktem”
Ani Justynka dzisiok nie wygrała, ani Adaś, ani scypiorkowcy. Widocnie to po prostu nie był nas dzień 😀
Do Basiecki
„Adaś, jednak!!!”
Dzisiok juz o pięć miejsc dalej. Ale to nic! I tak jest wielki! I to nie tylko przez wzgląd na jego medalowy dorobek! 😀
Do Grzesicka
„To nie wyszedł kryminał, to thriller albo i horror z psem o nadprzyrodzonych zdolnościach”
Ooo! Jo byk barzo chętnie, Grzesicku, mioł nadprzyrodzone zdolności. Nie musiołbyk wykradać ani jałowcowej gaździnie, ani Smadnego bacy, ino jedno i drugie sam by se wycarowywoł 😀
Do Jagusicki
„I dla Alicji, ktora mnie postanowila z czarnej dziury na te okolicznosc wyciagac? Czarna dziura owszem byla i to z tych pelnych mulu na dnie, ale powoli wracam do zycia.”
Sakramenckie corne dziury! Ciągle sie w nie wpado! No ale najwozniejse, coby dało sie z nik wyjść 😀
Do EMTeSiódemecki
„każdy w jakieś dziury po drodze wpada”
Maryna nie. Dzięki skrzydłom wse unosi sie do wierchu. No ale jom z kolei casem halny targa straśnie 😀
Do Anecki
„Niestety bandyta okazal sie byc strachliwym”
Ten akurat mioł kynofobie. A moze kozdy taki fudament mo jakomsi fobie? I moze to jest na nik pikno broń? 😀
Panienki w łóżku, co nie znaczy, że śpią. Chichoczą. Na szczęście coraz rzadziej. Kiedyś pewnie zasną słodko i mocno, czego wszystkim życzę. 🙂
Przeczytałam niekryminał i pomyślałam, że miałeś szczęście, Owczarku, a co byś zrobił gdyby przestępca z powodu kynofobii zaczął strzelać do Ciebie?
To bardzo prawdopodobna teoria. Ty się lepiej więcej na takie awantury nie wypuszczaj, bardzo Cię proszę. 😉
Nie czytałam rozmowy o kryminałach, ale przeczytam.
Teraz tylko chciałam powiedzieć Emi, że owszem te dwie książki które przeczytałam, to taki trochę pastisz Agathy Christie.
Tłumaczenie, jak zwykle, byle jakie.
Zaskoczyła mnie różnica między opisywanymi zdarzeniami, wyglądem miejsc i ludzi, a czasem akcji. Rzeczy działy się w latach osiemdziesiątych, a sztafaż był jakiś dziewiętnastowieczny.
Ale to nic. Głównie w zakłopotanie wprawiło mnie to, że zupełnie nie mogłam pojąć po co zostały popełnione zbrodnie w drugim tomie.
Ciekawa jestem Twojej opinii.
Resztę przeczytam, tylko muszę znależć chwilę i chęć, żeby udać się do biblioteki.
Wróciła do domu chora osoba z sąsiedniego budynku. Stoi znowu na balkonie i złorzeczy cały dzień i noc. Ma tak donośny głos, że nie można spać i nie przestaje krzyczeć.
Ludzie pewnie znowu długo nie wytrzymają.
Okropne to jest. Chyba przestała brać lekarstwa, czy co.
Do Alsecki
„Panienki w łóżku, co nie znaczy, że śpią. Chichoczą.”
A moze spały, ino śniły im sie dowcipy? 😀
Do EMTeSiódemecki
„miałeś szczęście, Owczarku, a co byś zrobił gdyby przestępca z powodu kynofobii zaczął strzelać do Ciebie?”
Na scynście syćko wskazuje na to, EMTeSiódemecko, ze ten pistolec zaraził sie kynofobiom od swego właściciela, więc go sparalizowało i nie był w stanie wystrzelić 😀
Owczarku 🙂 i znowu życie przerosło fikcję 😉 mam nadzieję, że Twoje różnorakie zdolności nie zainteresują jednak żadnych ‚służb’ – bo wyryktowałeś całkiem niezłą prowokację – i to zakończoną sukcesem. Wprawdzie nie, jak oczekiwałeś literackim, ale los bywa przekorny 😉 (vide: agent Tomek, chciał sprowokować kajdanki, a ma książkę 😉 )
Czytanie kryminałów oderwanych od rzeczywistości też ma swój urok, …ech ta nonszalancja w traktowaniu praw fizyki, logiki i psychologii 😉
Mt7 🙂 a mnie się ta ‚staroświeckość’ zachowań właśnie najbardziej podobała. Niestety nie mam tej książki (cz.2) przy sobie (od tego czasu przeczytałam kilka innych więc szczegóły trochę rozmyły mi się w pamięci,aby precyzyjnie Ci odpowiedzieć 😉 Ta cała seria pisana jest pod jeden format, oprócz głównych bohaterów zawsze są dzieci, kobieta o subtelnej urodzie (obowiązkowo w obszernym swetrze), właściciel ziemski, pisarz amator itd. po pierwszej zbrodni zawsze następuje zacieranie śladów poprzez likwidację kolejnych osób stąd urodzaj ‚stylowo’ upozowanych trupów ( po co – gdy już naprawdę nie wiadomo, można założyć, z rozpędu 😉 ). Zaakceptowałam konwencję i bawi mnie czytanie. Alsa już wspominała, że czyta się różnie, do cz.1 mam sentyment, wcześniej nie czytałam tego typu kryminałów, więc od niej się ‚wszystko zaczęło’ , cz.2 – tak mnie pochłonęła skomplikowana topografia wioski na klifie, że dochodzenie logiczności kolejnych zbrodni nie było już tak ważne, cz.3 chyba czytała mi się najlepiej, cz.4 może ktoś się jeszcze na nią skusi, więc nie będę streszczać, choć była pewnym wyzwaniem, dla mojej cierpliwości czytaczoskiej 😉 Poza tym pisarka jest Amerykanką i może tak sobie wyobraża ‚starą, dobrą Anglię’, …no chyba, że wzorem Owczarka, pomieszkiwała tam by uszczknąć coś z natury, nie wiem tego już nie sprawdzałam 😉
Emi, nie chciałabym, żeby wyszło, że się czepiam.
Mnie chodzi o dziwności:
– otwierają się drzwi do mieszkania bohaterki i jest opis osoby na tle wnętrza oswietlonego lampą naftową 😯
– przez cały rozdział jeden z bohaterów bawi się minutnikiem, nastawiając go uparcie co chwila, jest o tym trochę rozmowy, a na końcu dowiaduję się, że odwrócił minutnik i domyślam się, że chodzi o klepsydrę piaskową.
Rozumiem, że część nieporozumień wynika z kiepskiego tłumaczenia, ale nadmiar dziwnych gadżetów, nie pasujących do epoki, trochę mnie zaskakuje.
A zadałam Ci pytanie o drugą część, bo nie rozumiem powodu, dla którego dokonano pierwszego morderstwa, o następnych już nie wspominam.
Nie rozwijam myśli, bo nie chcę odbierać przyjemności lektury przyszłym czytelnikom niezłych książek, które są chyba ze strony autorki rodzajem „zabawy wg. Agathy Ch”
Ich lektura wciąga. 🙂
Zobaczyłam, co Alsa napisała.
Druga część jej się podobała. To ciekawi mnie, co myśli o intrydze, nie wyjawiając szczegółów, bo mnie szczęka opadła i nie mogłam zrozumieć przyczyny.
W Anglii pielęgnuje się tradycje i wiele miejscowości we fragmentach wygląda niezwykle urokliwie. Tu z albumu osoby, która sporo podróżuje po świecie i zamieszcza zdjęcia w swoim albumie – to zdjęcie i następne”
http://picasaweb.google.com/awspeedy/GloucestershireWiltshireAndDorset#5498139473402816402
Mt7 chyba właśnie o takie klimaty chodzi w tych książkach.
Nie chcę kręcić, ale coś było o złym traktowaniu (przez ofiarę)w dzieciństwie, a teraz powrót do łask i majątku opiekuna ? ponoć z błahszych powodów już mordowano 😉
Przyznam się, że kilka razy przeliczałam sobie wiek inspektora, aby upewnić się, że faktycznie chodzi o lata 80-te 🙂 i westchnę tylko – takich inspektorów już nie ma…
Owczarku, poprzednio oderwano mnie od komputera i nie zdążyłam na koniec pogratulować Ci, tak brawurowego wcielenia się w autora kryminałów, a wręcz nawet autorkę 😉 , ta gładkość stylu, bogactwo szczegółu… co powiesz na tytuł: ‚ Na ustach zbrodni’ 😉
Bry!
MRÓZ znowu 🙄
Emi 🙂
„Na ustach zbrodni”:)
Usta ustami, zebrodnia zbrodnią, a jeść trzeba, wołają! Nie, nie na gotowe, tylko żeby im zrobić 👿
Alicjo, mnie poprzednio odwołano do obiadu 😆 zaczytawszy się zapomniałam, że mam ugotować na 13-stą (było za 15), potem zapomniałam ugotować ryż na kolację – co sobie od dawna planowałam zrobić. Moja pamięć ostatnio mnie przeraża, chyba trzeba zainwestować w jakieś omega3
Emi,
jak znam życie, zapomnisz zainwestować, a poza tym słyszę zewsząd (media), że te omegi (alfy chyba też) to mocno przereklamowana rzecz.
Polegajmy na kartkach przylepianych do lodówki oraz na tym, że ktoś nam wreszcie przypomni 🙄
Chociaż…w naszym interesie byłoby, żeby zapomniał, o czym miał nam przypomnieć 😉
Cóż to był za mecz!!! Ledwie zipię! Wygraliśmy jednym punktem (w szczypiorniaka, oczywiście).
Poczytam później, co tam sie działo w Budzie, bo teraz to telefony – czarne dziury rodzinne dopadają. 🙁
dobranoc! 🙂
O! O tym jednopunktowym zwycięstwie nawet nie wiedziołek. Ba dobrze wiedzieć. I pogratulować ocywiście! 😀
„Na ustak zbrodni”? Moze być. Choć nie wiem, cy po owcarkowemu nie powinno być racej „Na gymbie zbrodni”. Ino wte to juz nie brzmi tak piknie jak „Na ustak” 😀
Owczarku,
jak Ty miałbyś pisać, no to przecież po Twojemu, więc „gymba” pasuje, a nawet bardziej intrygujaco brzmi 🙂
Co Ty na to, emi ?
To raczej „Zbrodnia w gymbie” 😆
Emi, zgadzam się, bardzo przyjemny w czytaniu ten inspektor. 🙂
Jak zdołam znależć te miejsca gdzie była mowa które to lata, to przytoczę.
Wróciłam dopiero z ostatniej mszy w mieście i muszę trochę pojeść.
A to smacnego, EMTeSiódemecko! 😀
Mojo gymba jest intrygująco? No, no… 😀
A zaroz wklejom nowy wpis. Nadprogramowo. I to nie mojo wina, ino trzek sympatycnyk narciorzy 😀
‚Zbrodnia w gymbie’ – dobre 🙂 , jak się nie załapie na kryminał to zawsze można jakąś książkę kucharską ochrzcić, ewentualnie coś z językoznawstwa 😉
To ‚Na ustach’ miało nawiązywać do klasyki, ale być może zbyt wprost jak na ucztę intelektualną dla detektywów amatorów. ‚gymba’ – taak, bardzo tajemniicze 🙂
Emi 🙂
Można jeszcze się pokusić o połączenie dwóch klasycznych – „Na ustach grzechu” oraz „Między ustami, a brzegiem pucharu”, ale nie wiem, jak Owczarek z tego pucharu wybrnie 🙂
Gymba tu, gymba tam… a pomiędzy – grzech i puchar 😯
raczej brzegiem?( kęsem?) jałowcowej 😉
Tak se śpekuluje, jakie góralskie nacynie najbardziej by tutok pasowało. No i widzi mi sie, ze cyrpok 😀