Polsko Rzecpospolita Kalifornijsko
W ostatnie ferie zimowe gościł u nos taki jeden profesor z uniwersytetu. I nie ino nase pikne okolice zwiedzoł, ale tyz duzo z moim bacom i mojom gaździnom godoł. Roz, kie zacęli godać o Hameryce, profesor ten pedzioł, ze przeglądoł kiesik dokumenty w takim jednym archiwumie. Zdoje sie, ze mioł na myśli hyrne Archiwum Czartoryskich . Co tamok nolozł? Ano rózne rzecy. Na przykład natrafił na historie barzo ciekawego planu, wyryktowanego przez grupke działacy patriotycnyk w casak zaborów. Działace ci ukwalowali, co by tu zrobić, coby wreście wyswobodzić sie z tej sakramenckiej rusko-prusko-austiackiej niewoli. I gwarzyli tak:
– Krucafuks! Powstanie kościuskowskie było pikne – ale ślebody nom nie dało. Powstanie listopadowe tyz było pikne – ale tyz nie dało ślebody. Najpikniejse było powstanie chochołowskie – bo nie ino miało pikny cel, ale pod jakimi piknymi wiersyckami wybuchło! No ale wybuchło, a potem… upadło. I dalej ślebody nimo. Wychodzi więc na to, ze ryktowanie powstań to chyba nie jest najlepsy pomysł. Ale przecie mowy nimo, cobyśmy ze ślebody zrezygnowali! Ino co zrobić, coby jom wreście odzyskać? Hmmm… O! Momy pomysł! Momy pikny pomysł! Skoro ci sakramenccy zaborcy nie fcom sie stela wynieść, to – wyniesiemy sie my! Przenieśmy sie syćka do Kalifornii! Syćka! Cało Polska! I tamok nas pikny kraj wyryktujemy na nowo. A ruski car, cysorz miemiecki i cysorz austriacki bedom ino stali jak te głuptoki i cudowali, ze w ogólnym rozrachunku to te rozbiory Polski jednak im sie nie udały. Haj.
No i zacęto zbieranie dutków na przeprowadzke syćkik Polaków z Europy do Kalifornii. W akcje włącyli sie między inksymi dwaj hyrni dziennikorze: pon Sygurd Wiśniowski i pon Julian Horain. Zbierano te dutki, zbierano… i uzbierano cosik koło stu tysięcy rubli.
Co by było, kieby ten plan sie powiódł? Kieby takom kolonizacje/polonizacje Kalifornii ci zapaleńcy wyryktowali naprowde? Heeej! Na pewno barzo zadowoleni byliby ci, co lubiom odpocywać pod palmami – juz nie mieliby do tyk palm daleko. Uciesyliby sie tyz amatorzy kalifornijskiego wina – mieli by je pod rękom. A poza tym pomyślcie ino – syćkie filmy hollywoodzkie byłyby filmami polskimi! A pon Kutz z ponem Wajdom byliby rezyserami polskimi i hollywoodzkimi zarozem. I pewnie obaj byliby zakwyceni, ze syćkie sceny plenerowe mogom ryktować w barzo piknym oświetleniu, pod furt świecącym kalifornijskim słonkiem.
Ino ciekawe, co stałoby sie ze słowem „sakramencki”? Zachowałoby ono swoje znacenie, cy racej zacęłoby oznacać cosi, co lezy nad hyrnom kalifornijskom rzekom Sacramento? Cóz, kieby ten plan sie powiódł, to byśmy sie dowiedzieli. Ale wiadomo, ze nic z tego nie wysło, bo kieby było inacej – to dzisiok nasym południowym sąsiadem byłaby ojcyzna tequili, a nie ojcyzna Smadnego Mnicha. A cemu nic nie wysło? No, po pierwse to wprowdzie nie wiem, jaki w XIX wieku był kurs rubla, ale sto tysięcy w tej walucie to chyba jednak było za mało, coby przewieźć do Hameryki syćkik Polaków. Na przewiezienie mieskańców mojej wsi – moze by wystarcyło. Ale tutok przecie trza by było przetransportować duzo więcej ludzi, niz telo, kielo mojo wieś licyła!
Po drugie nie syćka uwazali, ze takie przenosenie całego kraju na drugom strone kuli ziemskiej to dobry pomysł. Jo zreśtom tyz mom tutok swoje owcarkowe wątpliwości. I nie idzie mi ino o to, ze jo wole zyć blisko Smadnego Mnicha niz blisko tequli (choć ocywiście tequila tyz pikno). Ale cy w ramak tej całej akcji dałoby sie zabrać do Kalifornii syćkie górskie owiecki? No, moze… A te syćkie pikne góralskie chałupy i koliby? Być moze tyz. Łatwe by to nie było, ale kieby sie uprzeć… No a Turbacz? Co z Turbaczem? Jego tyz by do Kalifornii zabrano? Jeśli nie, to jednak dobrze, ze ten plan sie nie udoł. Jo wiem, ze Turbacz to ani nie jest wierch najwyzsy, ani najwozniejsy – ale jo se Polski bez niego nie wyobrazom. Nie wyobrazom i ślus. Dlotego kiebyk zył w tym XIX wieku i kieby ta wielko ogólnonarodowo przeprowadzka okazała sie rzecom realnom, a nie ino piknom utopiom, to jo od rozu byk pedzioł: Turbacza na pastwe zaborców nie mozemy ostawić! Hau!
P.S. Ciekawe, co u Jagusicki sie dzieje? Jutro jej urodziny. No to wypijmy za to, coby u niej syćko działo sie jak najlepiej. Zdrowie Jagusicki! 😀
Komentarze
Miała Jagusia jakieś ciężkie przeżycia, kiedy ostatnio tu zaglądała.
Mam nadzieję, że sprawy przybrały jakiś lepszy obrót, Jagusieńko.
Niech Ci się, Kochana, darzy, chciałabym, żebyś była szczęśliwa i otoczona dobrymi, kochającymi ludźmi.
Stolata, ma się rozumieć, wznoszę! 😀
A dla osób ceniących teatr telewizji, a nie mających dostępu do polskiej tv, nowa (po „Boskiej”) premiera:
http://skarpetki.tvp.pl/teatr_na_zywo.html
Z przyjemnosciom czytam ten wpis i podejrzewam, ze to jest sakramencka prowokacja.
Dzień dobry,
Nie byłem tutaj chyba dwa dni, a Owczarek znowu znalazł coś ciekawego do napisania. Mnie, tak jak i Orce, też bardzo się ten wpis podoba. Bardzo.
Ale myślę tak sobie, że wtedy, gdy te pieniążki zbierali, to dużo jednak górali wyjechało, bo skąd by dzisiaj w Ameryce byli 😉
Nie dojechali jednak do Kalifornii, bo tam gorąco, ziemia się trzęsie czasami, a wina to oni nie lubią, jak mogą gorzałkę sobie wybrać. Ale najważniejszym powodem było to, że po drodze napotkali góry wielkie i skaliste, to po co mieli do jakiejś Kalifornii jechać. Zostali w Chicago, skąd już bliżej do wielkich i pięknych Gór Skalistych, chociaż gdzie im tam do naszych Tatr. I tam są do dzisiaj. Mówię Wam, bo widziałem. A na dowód zamieszczę Wam krótkie opowiadanie, chociaż wiem, że czas Bożego Narodzenia już dawno minął, ale jekoś tak dzisiaj mi się to przypomniało, a napisałem to już kiedyś, dawno.
A oto i opowiadanie, czyta kto chce, żeby nie było, że zanudzam 😉
Opowieść wigilijna
Kolorado jest piękne, skalisto – górzyste, w zimie śnieżne i mroźne. Kilka razy przyszło mi spędzać tam Boże Narodzenie, w Breckenridge, w domu mojego kuzyna. Jego dziadek, a mój wujek był przewodnikiem w Tatrach, ratownikiem GOPR-u, stąd jego górskie ciągoty.
Już nie pamietam, który to był rok, ale to było już dość dawno. Breckenridge oświetlone świątecznie, w domu rodzinnie – choinka, opłatek,wigilia po polsku, prezenty – wszystko tak, jak być powinno.
Około 11-tej wieczorem wyjeżdżamy do kościoła.. Tamtejsza Polonia załatwiła z proboszczem drewnianego kościółka położonego bardzo wysoko w górach, z dala od większych miejscowości, pasterkę po polsku, z polskim księdzem, polskimi kolędami, polskim opłatkiem.
Jesteśmy nieco przed czasem. Noc przepiękna – niebo ukazujące cały swój gwiezdny i księzycowy dobytek, silny mróz, bezwietrznie. Co chwila podjeżdźają kolejne wielkie Buicki, Cadillaci, Chevrolety, a z nich wysypują się …. nasi prawdziwi górale – kożuszane serdaki, kapelusze, na portkach parzenice, kobiety też wystrojone jak na wesele w Kościelisku. Dla mnie szok – to przecież sam środek Ameryki. Jesteśmy jednymi z nielicznych bez góralskiego stroju. Pasterka w tej scenerii nabrała szczególnego uroku – kościół wypełniony po brzegi polskim Podhalem….
Po nabożeństwie, około 1-ej w nocy, wszyscy wyszliśmy na zewnątrz. Nakrętki szybko puszczały pod silnymi, męskimi palcami, szklaneczki też się znalazły. Życzenia od każdego dla każdego, przepijane ostro gorzałką
I nagle ktoś zaintonował „Bóg się rodzi”, reszta podchwyciła. Jak się to rozległo po górach, w mroźnej, przezroczystej ciszy niosło się po całym Kolorado i wracało echem. To było takie nasze, polskie, piękne i niezapomniane i to powraca do mnie tym samym echem każdego roku, gdy czas wigilii i świąt nadchodzi (wciąż mieszkam w USA).
Nowy,
Twoje uzasadnienie, dlaczego gorale, w drodze do Kalifornii, zatrzymali sie w Chicago jest logiczne. Nie mialabym odwagi tego kwestionowac. 🙂
Opowiesc wigilijna brzmi jak sen na jawie. Nic dziwnego, ze wspominasz to wydarzenie przy wielu okazjach, nie tylko w Boze Narodzenie.
Orca,
Dzięki 🙂
Jeszcze na chwilę
Owczarek wspomniał o Archiwum Czartoryskich. Nie jestem historykiem i nie mnie o tym dyskutować, ale przy okazji chcę nadmienić o mojej ulubionej pani Czartoryskiej – Izabeli. „Pani na Puławach”, jak zatytułowała swoją książkę o niej Gabriela Pauszer-Klonowska.
Izabela Czartoryska (różnie o niej ludziska mówią, ale ja ją lubię) napisała piękną, chyba pierwszą w Polsce książkę o ogrodach – „Myśli różne o zakładaniu ogrodów”, z ilustracjami. Na początku takie motto.
„Cokolwiek zamyślasz sadzić, lub budować, czyli wznaszać Kolumny, czy sklepienia; wzdęty kształcić Terras, albo Grotę kować: nigdy z oka nie spuszczay Natury. Obchodź się z tą Boginią iak ze skromną Dziewicą: ani ią stróy zbytecznie, ani nadto obnażay.”
Och, żebyśmy tak to zawsze pamiętali! Zwłaszcza w naszym Zakopanym i okolicach 🙂
Teraz już dobranoc. Słowo. 🙂
Gdyby tak do serca wzięli przestrogi Izabeli Czartoryskiej ci, którzy stawiają swe domy po to, by zaimponować innym swoją forsą. Mieszkając przez pewien czas na wschodzie Polski /na wsi/ widziałam niejedno a muszę przyznać, że gdy pojechałam tam po raz pierwszy zobaczyłam dom, który przyprawił mnie o zawrót głowy, tak był paskudny. I to było domostwo postawione w powiatowym mieście! Ciekawe, który architekt wydał pozwolenie na postawienie takiego paskudztwa? A żeby kochani Bywalcy Budy mieli chociaż słabe wyobrażenie o tym co opisuję mogę dodać, że domostwo usiłowało naśladować chyba budowle haremowe /takie miałam wrażenie, gdy zobaczyłam to po raz pierwszy/. Niestety nie sfotografowałam tego, bo jak niejeden raz pisałam, nie umiem z komórki przenieść zdjęć do komputera a szkoda, bo byłoby się z czego pośmiać. 😀
owcarek podhalański pyta: A cemu nic nie wysło? No, po pierwse to wprowdzie nie wiem, jaki w XIX wieku był kurs rubla, ale sto tysięcy w tej walucie to chyba jednak było za mało, coby przewieźć do Hameryki syćkik Polaków. Na przewiezienie mieskańców mojej wsi ? moze by wystarcyło. Ale tutok przecie trza by było przetransportować duzo więcej ludzi, niz telo, kielo mojo wieś licyła!
Nie wyszło dlatego, że organizatorzy tego przedsięwzięcia nie znali słynnej menedżerskiej zagadki:
– Jak zjeść słonia ❓
– Kawałek po kawałku ❗
Owczarku,
A swoją drogą, to chyba nie wszyscy Polacy, nawet ci z XIX wieku, chcieli by wyjechać do USA. 😉 Zaliczam się do tych, którzy by nie chcieli. 😀
Owcarku-teraz „tyz” bym nie chciala sie wybierac za oceany!!
Ale w tamtych czasach,kto wie co czlek by postanowil?? Nie wiadomo,czy lepiej z dala od domu,a na wolnosci zyc,czy pod carskim butem 😮
Nowy-piekna opowiesc 😀 Pozwol,ze wroce do Pani Czartoryskiej.Otoz niedawno TV BBC,a potem TV belgijska nadawaly program o napiekniejszych ogrodach na swiecie.I kiedy autor byl w USA owiedzil ogrod zalozony przez polska arystokratke i rozmawial,z jej potmkami.Ogrod istnieje i ciagle kwietnie ku chwale zalozycielki!!
Jagusience-zycze spokojnych i bezstresowych chwil i wszelkiej pomyslnosci 😀 😀
Piszecie o ogrodach to moze wymienie kwiat o nazwie California poppy. Doslownie to oznacza mak kalifornijski. Ten pikny kwiat porasta pobocza drog, niektore miejsca na plazach i pobocza niskich gor nie tylko w Kalifornii, ale rowniez na calym Zachodnim Wybrzezu. California poppy jest koloru pomaranczowego.
Podobno podroznicy hiszpanscy, ktorzy plyneli na swoich lodziach wzdluz zachodniego wybrzeza kontynentu byli zachwyceni widokiem calych wzgorz swiecacych zlotym blaskiem tych kwiatow. Hiszpanie nazwali te kwiaty „copa de ora” – kubek zlota.
Teraz ten piekny kwiat nazywa sie California poppy i jest kwiatem-symbolem stanu California. Kazdy stan ma swoj wybrany kwiat-symbol.
California poppy porasta wzgorza i okolice plaz od Kalifornii przez Oregon do Washington i dalej na polnoc do Vancouver Island. Nie trzeba go sadzic w ogrodach. On sam sie tam posadzi 🙂 i piknie wyglada.
Orca,
Jak miło, że wspomniałaś o maczku kalifornijskim. Też widziałem całe kwitnące połacie, w Polsce on też jest znany. Piękna, niewymagająca niczego roślina, zawsze naturalna. Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem właścicieli domków lub działek rekreacyjnych wprowadzających tam porządki wzięte prosto z ogrodów francuskich lub włoskich, a dodatkowo uprawiających tam jakieś dziwolągi roślinne sprowadzone z dużo cieplejszych krajów. Po co? 😯
Ależ fantazję mieli nasi przodkowie! Dobrze, że nie do końca im wyszło – kiepsko znoszę upały…
Nowy – piękna ta Twoja opowieść. 🙂
Maki kalifornijskie też widziałam w Polsce, ale nie pamiętam, gdzie. „Kubek złota” też ładnie. 🙂
Jagusi – jak najmniej zmartwień, jak najwięcej radości! 😀
Maczek kalifornijski w Polsce nazywany jest także pozłotką. Też ładnie.
Alsa,
Dzięki 🙂
Pozłotka to tez ładna nazwa. Maczek tez ladnie brzmi. Pozłotki moga ladnie wygladac w towarzystwie czerwonych makow.
Rowniez popieram sadzenie roslin typowych dla regionu. Tak zwane „native plants”. U mnie sa sklepy (nursuries), gdzie sprzedaja tylko rosliny rosnace w tym stanie. Sa rowniez sklepy, gdzie sprzedaja palmy, eukaliptusy, bambusy i kaktusy. Lubie te rosliny tam, gdzie w tej chwili nie jestem…
Witojcie!
Nie wiedziołek, ze kiesik takiego pomysła ftosi mioł. Zacąłek sie nad tym zastanawiać i tak se pomyślołek, cy przypodkiem kieby sie tyn pomysł pomyślnie wyryktowoł, cy nie było by tak, że nogle OSCARY przyznowaliby w Łodzi, a w Kaliforni byłyby ino swary, sarpacki, a z wina ino kalifornijskie jabcoki?…
Alsa,
Klimat w poludniowej Kaliforni rzeczywiscie jest cieply. Polnocna Kalifornia jest lagodna i nie ma ekstremalnych temperatur.
Warto rowniez wymienic sekwoje, piekne wysokie drzewa, ktore wspaniale opisuje Wankowicz w ksiazce „Krolik i oceany”.
Wankowicz porownuje wysokosc tych drzew to Wiezy Mariackiej. Pisze ile Wiez Mariackich zabiera wysokosc jednego drzewa. Dwie wieze, trzy…
„…sekwoja ma czas. Po dwu dopiero wiekach jest pelnoletnia, bo dopiero po dwustu latach ma nasiona”.
„Las takich olbrzymow sprawia wrazenie jakiejs dekoracji teatralnej. Konary zaczynaja sie na wysokosci dwunastego pietra normalnej kamienicy”.
Dalej Wankowicz opisuje nastroj podczas spaceru wsrod tych drzew. Kiedy przeczytalam opis Nowego w Kolorado, pomyslalam wlasnie o tym opisie lasu sekwoji.
„W dole mrok i cisza jak w gotyckiej katedrze, kiedy juz nie ma modlacych sie. Tutaj kazdy dzwiek izoluje kora potwornej grubosci na tych olbrzymach oraz podloze ze szpilek opadajacych od kilku tysiecy lat. Porozumiewamy sie szeptem. Bezszelestnymi krokami idziemy w glab rezerwatu, starannie wymijajac potworne klebowiska naziemne korzeni, ktore w bladym polmroku wstaja przeciw nam jak rozsrozone weze.”
Ten cytat chyba oddaje majestat lasu sekwoji.
Sekwoje, podobnie jak kalifornijskie maki rosna na calym Zachodnim Wybrzezu.
Widze, ze jest Profesorek. Moze Wawelok cos wie na temat tajemniczego mieszkanca polnocnej Kalifornii o imienu Sasquatch. Czasami Sasquatch wystepuje pod imieniem Big Foot. Jest to niegrozne i niesmiale stworzenie, ktore wygladem przypomina czlowieka z dlugim zarostem na calym ciele. Nie, nie jest to postac z filmu Hollywood.
Niewiele osob widzialo Sasquatch na wlasne oczy, mimo ze na calym Zachodnim Wybrzezu rosna rosliny, ktore wyostrzaja nie tylko wzrok, ale rowniez wyobraznie. Sasquatch chodzi tylko sobie znanymi sciezkami. Widuje sie go w Kalifornii, Oregon, Washington i Vancouver Island.
Jesli Wawelok chcialby sie zapoznac z Sasquatch to wyglada on w ten sposob.
http://en.wikipedia.org/wiki/File:Smalfut.jpg
Wszelkie podobienstwo do aktorow jest przypadkowe.
Orca,
bo to nie jest Big Foot, tylko… Smalfut 😉
Orca,
bo to nie jest Big Foot, tylko… Smalfut 😉
Taki lasek…(Sierra Nevada)
http://alicja.dyns.cx/news/S.P-01.jpg
Alicja,
To zalezy w porownaniu do czego. W muzeum jest odbicie stopy Sasquatch’a. Jest wieksze od ET, ale mniejsze od T-Rexa.
O, się mi wciął tekst i powtórzył 🙄
A tu Redwood , California. Też małe drzewka 😉
http://alicja.dyns.cx/news/Redwood-3.jpg
Wierzę, że są miejsca, gdzie zwierzyna sobie żyje i ludziska nie przeszkadzją, bo im klimat nie odpowiada. Loch Ness czy gdzieś tam…gdzie turyści nie łażą i nie przeszkadzają przyrodzie. Jest sporo takich miejsc na Ziemi, wbrew pozorom, ale nie są to miejsca zachęcajace ludzi do zasiedlenia się. I bardzo dobrze!
Przypuszczam, ze zanim skonczymy pisac o Kalifornii wszyscy bedziecie bardzo dobrze znali nie tylko ten stan, ale rowniez zapoznacie sie z ksiazka Wankowicza.
O ile wiem, w Kalifornii sa dwa oficjalne jezyki – angielski i hiszpanski. Gdyby historia potoczyla sie tak, jak pisze Owczarek do listy oficjalnych jezykow doszedlby jezyk polski. Gdyby potoczyla sie tak, jak pisze Wankowicz, bylby to jezyk rosyjski. Podobno pewien jegomosc Mikolaj Pietrowicz Rezanow „byl wielkorzadca nalezacej do Rosjan Alaski”. Pan Rezanow rozkochal w sobie corke gubernatora Kalifornii, Don Jose Arguello, „pono najpiekniejsza senorite Kalifornii”. Rezanow udal sie do
Petersburga, aby ustanowic Kalifornie rosyjskim terytorium. Niestety Rozanow zmarl w drodze do Petersburga, a Hiszpanie podobno odetchneli a ulga. Moze dlatego, ze nie musieli sie uczyc jezyka rosyjskiego…
I kto by pomyslal, ze gubernatorem stanu Kalifornia zostanie pewnego dnia The Governator.
Czyzby wszyscy udali sie do Kalifornii?
Dzisiaj kilka slow o szlaku o nazwie Pacific Crest Trail (PCT). PCT to szlak prowadzacy wzdluz Pacyfiku o dlugosci troche ponad 4000 kilometrow. Szlak zaczyna sie w Poludniowej Kalifornii na granicy z Meksykiem, prowadzi na polnoc przez Kalifornie do stanu Oregon, nastepnie stan Washington i konczy sie w Kolumbii Brytyjskiej.
PCT prowadzi przez lasy i gory i jest dostosowany do pieszej wedrowki.
Znam jedna osobe, ktora za jedna proba przeszla caly szlak z poludnia na polnoc. Jest to rowniez w moich planach. Na razie przeszlam tylko fragmenty PCT polozone w Oregon i WA.
Uczestnik takiej wyprawy laduje na plecy namiot i wszystko, co jest potrzebne, aby przezyc na dzikim terenie.
Co kilka mil na szlaku jest umieszczony znak z napisem Pacific Crest Trail.
Zalaczone zdjecie znaku zrobilam w gorach Cascade Mountains w miejscu o nazwie Chinook Pass.
https://picasaweb.google.com/OrcaStory/Signs#5657991227003711410
Tu znajdziecie duzo zdjec umieszczonych przez osoby, ktore przeszly PCT. Widze najwiecej zdjec z Kalifornii.
http://www.pcta.org/copper/index.php
Do EMTeSiódemecki
„Miała Jagusia jakieś ciężkie przeżycia, kiedy ostatnio tu zaglądała.
Mam nadzieję, że sprawy przybrały jakiś lepszy obrót, Jagusieńko.
Niech Ci się, Kochana, darzy, chciałabym, żebyś była szczęśliwa i otoczona dobrymi, kochającymi ludźmi.
Stolata, ma się rozumieć, wznoszę!”
Nie było mnie wte w Owcarkówce, ale stolata ocywiście wznosiłek. I wiele rozy wypiłek zdrowie nasej Jagusicki po roz pierwsy 😀
Do Orecki
„Z przyjemnosciom czytam ten wpis i podejrzewam, ze to jest sakramencka prowokacja.”
Nie wiem, Orecko, cy prowokacja, ale sakramencko – z całom pewnościom.
„Teraz ten piekny kwiat nazywa sie California poppy i jest kwiatem-symbolem stanu California. Kazdy stan ma swoj wybrany kwiat-symbol.”
Kiesik miołek ambicje naucyć sie na pamięć syćkik kwiatów-symboli hamerykańskik stanów. Potem o tym zabocyłek. A moze powinienek ucyć sie jednego stanowego kwiatka rocnie? I zacąć od Kalifornii właśnie? Wiem za to barzo dobrze, bez zodnyk ściągawek, jako zywina widnieje na kalifornijskiej fladze.
A Ruscy byli w Kaliforni, byli. Chyba i o tym bedzie trza opowiedzieć… 😀
Do Nowecka
„Ale najważniejszym powodem było to, że po drodze napotkali góry wielkie i skaliste, to po co mieli do jakiejś Kalifornii jechać. Zostali w Chicago, skąd już bliżej do wielkich i pięknych Gór Skalistych, chociaż gdzie im tam do naszych Tatr.”
Mogło być i tak, Nowecku, ze nie wiedzieli ci górole, ftóre góry hamerykańskie bardziej im sie podobajom: Skaliste cy Appalahy. I dlotego osiedlili sie w tym Chicagu, bo to pośrodku pomiędzy jednymi a drugimi górami.
A opowieść wigilijno pikno! Tak ześ jom, Nowecku, opowiedzioł, ze cytając cułek jak byk sam tamok był.
No a poni Izabela Czartoryska za młodu owsem, była – delikatnie mówiąc – barzo figlarnom osobom. Ale później barzo piknie sie dlo polskiej kultury zasłuzyła. I skoda, ze w jej casak nie było jesce fotografii, bo podobno była barzo śwarno 😀
Do Hortensjecki
„Niestety nie sfotografowałam tego, bo jak niejeden raz pisałam, nie umiem z komórki przenieść zdjęć do komputera a szkoda, bo byłoby się z czego pośmiać.”
Mozliwe, Hortensjecko, ze takiego plugastwa nie umiałaby sfotografować zodno komórka. W koncu fto pedzioł, ze komórka nie moze mieć zmysłu estetycnego? 😀
Do TesTeqecka
„Nie wyszło dlatego, że organizatorzy tego przedsięwzięcia nie znali słynnej menedżerskiej zagadki:
– Jak zjeść słonia
– Kawałek po kawałku”
Słoń – to symbol hamerykańskiej Partii Republikańskiej. Przez długie roki (ostatnio sie to podobno zmieniło, ale to Orecka abo Nowecek mogom wiedzieć cosi więcej) hamerykańsko Polonia wolała trzymać z republikanami niz z demokratami. I moze ta niechęć do syćkiego, co republikańskie, spowodowała, ze to całe przedsięwzięcie nie wysło? 😀
Do Anecki
„Otoz niedawno TV BBC,a potem TV belgijska nadawaly program o napiekniejszych ogrodach na swiecie.I kiedy autor byl w USA owiedzil ogrod zalozony przez polska arystokratke i rozmawial,z jej potmkami.Ogrod istnieje i ciagle kwietnie ku chwale zalozycielki!!”
Jednym słowem: W USA uprawiała ziemie, polskie jom zrodziło plemie! 😀
Do Alsecki
„Ależ fantazję mieli nasi przodkowie! Dobrze, że nie do końca im wyszło – kiepsko znoszę upały…”
Byłby na to, Alsecko, sposób. To przecie właśnie w Kalifornii działo Zorro, ftóry wse pomago potrzebującym. No to mógłby Cie wachlować tym swoim płascem 😀
Do Profesorecka
„Zacąłek sie nad tym zastanawiać i tak se pomyślołek, cy przypodkiem kieby sie tyn pomysł pomyślnie wyryktowoł, cy nie było by tak, że nogle OSCARY przyznowaliby w Łodzi, a w Kaliforni byłyby ino swary, sarpacki, a z wina ino kalifornijskie jabcoki?”
Jak wiadomo, Profesorecku – Polak potrafi! Więc nie mozno wyklucyć takiej mozliwości, ze tak właśnie by było 😀
Do Alecki
„A tu Redwood , California. Też małe drzewka ”
Faktycnie, abo drzewo wielkie, abo Ty Alecko wroz z Maćkiem byliście tutok świezo po wypiciu tego napoju z „Alicji w Krainie Czarów”, co to powodoł gwałtowne zmniejsanie.
A jako juz pedziołek, Alecko, pod poprzednim wpisem, twój wykład o wełnie muse przecytać owieckom, coby i one miały więksom wiedze o swojej własnej wełnie 😀
Nowemu pozwole sie wypowiedziec na temat polityki. Ja tylko slucham bluesa.
Sakramencko lubie bluesa.
Wczoraj w Bialym Domu wystapila blekitna krew bluesa. Miedzy innymi B.B. King, Susan Tedeschi, Buddy Guy, Sir Mick, Jeff Beck, Gary Clark i wielu innych.
Grupa spiewala „Sweet Home Chicago”. Na zakonczenie zaspiewal Prezydent Obama.
http://www.youtube.com/watch?v=aRyFlO1dpoM&feature=related
Rany Julek!!!
Zgapiliśmy się, a dzisiaj jest Małgorzaty!!!
Stolata Małgosi!!! Wszystkiego najlepszego!
mmm3 <– taki kod 🙄
Orca,
przybij piątkę, ja też tak mam 🙂
Tu dwa w jednym.
http://www.youtube.com/watch?v=hF2HAHaATs0
Alicja,
!
Orca: Na zakonczenie zaspiewal Prezydent Obama.
Czy zaśpiewał tak, jak mu zagrał wielki kapitał – koncerny i trusty?
Polski prezydent Aleksander Kwaśniewski tylko obiecywał, że może przed komisją sejmową zatańczyć, ale zatańczyła tylko jego córka w „Tańcu z Gwiazdami”… 🙂
TesTeq,
Nie potrafie odpowiedziec na Twoje pytanie. Ja tylko slysze kolejna dobra wersje „Sweet Home Chicago”.
Kto ma ochote moze obserwowac na zywo dwa male kolibry i ich mame. Kolibry zadomowily sie w ogrodzie mieszkanca Poludniowej Kalifornii. Mama-koliber imieniem Phoebe od kilku lat buduje gniazda na krzaku rozy i tam przez caly sezon wychowuje swoje male kolibry.
Kolibry buduja swoje gniazda z mchu i pajeczyny. Dzieki takim surowcom gniazdo jest trwale i elastyczne. Jedno gniazdo jest wielkosci polowy pilki golfowej.
http://phoebeallens.com/
Phoebe czytaj po polsku jak „Fibi” 😉
Orca,
do mnie koliberki zagladają już od dawna letnią porą. Kiedyś nie zaglądały, ale od jakiegos czasu i owszem, i coraz bardziej na północ się przesuwają (zdobyć Biegun Północny?!).
Gniazda nie widziałam, ale jak siedzimy na ogródku, kwitną kwiatki (zwłaszcza czerwone), to te malutkie helikopterki zalatują, dziubek w kwiat i spijają nektar.
Teraz wszyscy tutaj mają specjalne naczyńka do pojenia kolibrów. Do nas przylatują z Meksyku. Jak sobie pomyślę, że takie maleństwo potrafi wymachać skrzydełkami kilka tysięcy kilometrów dwa razy do roku…OJ!
Alicja,
Moja znajoma znajduje te wszystkie kamery obserwacji ptakow i zwierzat i przysyla do mnie. Ja dla odmiany przeslalam jej widok na gniazdo bocianow w Polsce. Ona nigdy nie widziala bocianow.
Okazuje sie, ze wiele szkol podczas zajec szkolnych regularnie planuje dla uczniow obserwacje kolibrow, orlow i innej zywiny dzieki kamerom. Przez kamere uczniowie obserwuja wiele procesow, ktore praktycznie nie sa dostepne w innych okolicznosciach.
W minionym roku regularnie obserwowalam orly (Hornby Island, BC, Lake Washington, WA i Decorah, Iowa) i wlasnie te koliberki w Kalifornii. Duzo sie nauczylam dzieki obserwacji. Widok doroslego, czyli wielkiego orla, karmiacego nowo wyklute dziecie jest dosyc imponujacy. Phoebe karmiaca swoje male to tez ciekawy widok.
Piszesz o migracji kolibrow. Ja bym chciala, aby „moje’ kolibry migrowaly na poludnie. Tu zimą jest tylko jedna roslina jaka znam, ktora kwitnie od listopada do marca i ktora lubia kolibry. Nazywa sie „winter star”. Innym ratunkiem dla przetrwania zimy dla kolibrow sa ludzie i pojemniki z syropem.
Wydaje mi sie, ze u mnie zima jest o wiele lagoniejsza niz u Ciebie. Snieg i mroz jest tylko w gorach. Na dole, czyli poziom wody, jest lagodny klimat bez mrozow.
Jesli ktos ma ochote obserwowac Golden Gate Bridge w San Francisco to Internet udostepnia wiele kamer.
Ten most jest tak sakramencko wysoki, ze lotniskowce regularnie przeplywaja pod Golden Gate Bridge w drodze do Alameda, CA.
Dotarlismy do San Francisco.
Scott McKenzie wykonuje San Francisco.
„…be sure to wear some flowers in your hair…”
czyli w drodze do San Francisco udokorujcie wlosy kwiatami.
http://www.youtube.com/watch?v=eKeXkhxiq6I
Dzień dobry,
Niestety nie mogę tu przebywać tak często, jakby się chciało. Trudno, musi tak być.
Owczarkowi dzięki za miłe słowa. Fofografów za życia Pani Izabeli nie było, ale byli malarze – portreciści.
http://www.flickr.com/photos/iks_berto/6273451082/
Tak sobie namalował pan Olek Roslin.
A co do górali, to nawet trochę dziwne dla mnie, że ich na wschodnim wybrzeżu prawie się nie spotyka, a góry, jak Owczarek podkreślił, są. I to ładne – z tych co zobaczyłem najbardziej mi się podobają Góry Białe w New Hampshire. Góry i stan bardzo ładne, a tak mało wśród Rodaków znane. Szkoda.
Orca z Alicją – proszę o przyjęcie mnie do Klubu Miłośników Blous’a w Owczarkówce. Chociaż do muzykalnych nie należę, ale tego mogę słuchać zawsze z przyjemnością.
Orca,
Politykę zostawimy tym, którzy to lubią, ja nie. Mogę tylko dodać, że nigdy palcem w bucie nie kiwnąłem, żeby Republikanom w czymkolwiek pomóc, akurat nie ta Polonia. 🙂
W San Francisco byłem tylko raz – piękne, niezapomniane miasto. Zdążyłem też wstąpić do tamtejszego muzeum – mieli wtedy ogromną kolekcję mojej ulubionej Małej Wielkiej Kobiety – Fridy Kahlo.
Jego obrazy też były, ale on nigdy nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia (mogę się nie znać).
Jutro piątek, więc weekend blisko.
Dobranoc 🙂
Nowy,
Bless you!
@Orca: Nastały czasy, kiedy nie jest istotna treść piosenki śpiewanej przez prezydenta lub premiera. Ważne, żeby wykonawca był przystojny, dał się lubić i zbytnio nie fałszował. Bo słowa piosenki i tak nie mają żadnego związku z tym, co się wyczynia na świecie…
San Francisco jest duże. Swego czasu przeszedłem na piechotę od środka Market Street, wybrzeżem Embarcadero, do mostu Golden Gate i z powrotem przez Lombard Street. Niezła wycieczka…
Orca, Pacific Crest Trail! Niedawno oglądałam film o tym szlaku i stwierdziłam, że to sprawa dla prawdziwych twardzieli. Góry, śniegi, pustynie, dziki zwierz czający się w pobliżu (niby zaczaja się na zapasy, które turyści powinni nosić w takich plastikowych anty-misiowych pojemnikach, ale kto go tak naprawdę wie 😉 ) I jeszcze to dźwiganie kilkunastu kilogramów na własnym grzbiecie.
Noo robi wrażenie. Trzeba mieć mężne serce i ogromne zaufanie do własnego organizmu. Z tego filmu wynikało, że większość osób pokonuje ten szlak samotnie. Nigdy nie pomyślałabym, że w jakiś sposób (blogowy) poznam osobę, która ma coś takiego w planach. Trzymam kciuki 🙂
Witajcie,
wczoraj mielismy tutaj troszeczke wiosny.Ruszylam w plener.W ogrodach kwitna juz cale pola przebisniegow.Zonkile juz w pakach,a na polanach buszyja bazanty.Naliczylam ich 10 szt.,sami „panowie”,”panie bazantowe” zwyczajowo pozostaja w ukryciu 😉
Malgosi-bardzo spoznione,ale serdeczne zyczenia powodzenia i wszystkiego dobrego!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 😀
Hej.
emi,
Co za niespodzianka! Ciesze sie, ze zapoznalas sie z PCT. Czy pamietasz moze tytul tego filmu i kto ten film zrobil? Nie wiedzialam, ze taki film istnieje i z wielka przyjemnoscia obejrze.
Rzeczywiscie przejscie calej PCT to nie jest spacer w parku. Takie spacery tez bardzo lubimy. PCT wymaga odpowiedniego przygotowania. Rowniez doswiadczenie w tak zwanym „back country” jest konieczne. „Back country” to chodzenie po gorach, dolinach i przez rzeki ze sprzetem na plecach i spanie kiedy noc zapadnie. „Back country” jest przeciwienstwem rozbijania namiotu na wyznaczonym do tego terenie.
Jesli chodzi o zywnosc podczas „back country” to na noc nalezy ja wieszac wysoko na drzewie w specjalnej torbie. Torba musi wisiec wyzej niz wysokosc niedzwiedzia stojacego na tylnych lapach, czyli kilka metrow. Jest jeszcze wiele innych praktycznych porad, ktore na pewno widzialas na wspomnianym filmie.
Znajomy, ktory sam przeszedl cala PCT przy jednej probie opowiedzial nastepujaca historie. Na szlaku zauwazyl swieze odchody niedzwiedzia. Pod zwisajacymi galeziami drzewa siedzial skulony i wystraszony niedzwiedz, ktory prawdopodobnie po raz pierwszy zobaczyl czlowieka.
Pisalam przy innej okazji, ze zywina unika kontaktow z czlowiekiem. Jedyna atrakcja moze byc zapach zywnosci. Dlatego zywnosc trzeba odpowiednio przechowywac.
Dlatego rowniez nigdy nie nalezy karmic dzikich zwierzat, aby zywina nie kojarzyla czlowieka z dostepem do zywnosci.
Chodzenie po szlakach samemu lub z osoba, ktora nic nie mowi to najwieksza przyjemnosc. Na razie najmlodsza osoba, ktora przeszla cala PCT jest 10 letnia dziewczynka. Ona szla razem z rodzicami.
Ana,
U mnie takim zwiastunem wiosny sa kwitnace drzewa czeresniowe (cherry trees). Jest to jakas dekoracyjna odmiana tego drzewa, ktore kwitnie na bialo-rozowo.
Widze, ze kwiaty na tych drzewach juz sa gotowe, aby sie rozwinac.
Zonkile tez juz sa gotowe na przyjecie wiosny.
TesTeq,
Spacer Lombard Street pod gore to niezly wysilek i do tego piekne widoki. 🙂
Polityka sie nie zajmuje. Tu o polityce rozmawiaja tylko historycy, naukowcy i dziennikarze.
Witojcie! Cy to aby na pewno imieniny nasyk Małgosiecek były przedwcora? Bo według budowego kalendorza imieniny Emilecki, Gosicki, Małgosiecki i Margecki som dopiero w cerwcu. Chociaz co by nie godać, wypić zdrowie tyk Małgosiecek, co imieniny obchodzom 22 lutego, nie zaskodzi. Więc jo wypijom piknie, choć z dwudniowym opóźnieniem 😀
A z kalifornijskimi tematami jesce nie bedziemy sie rozstawać. W następnym wpisie tyz ok Kalifornii bedzie. Ino nie wiem, kie skońce ten wpis – dzisiok, jutro cy jesce później. Kiesik skońce 😀
@Orca: Polityką się nie zajmujesz, ale pamiętaj, że politycy zajmują się Tobą, a najbardziej interesują ich Twoje pieniądze…