Cy jo jestem kiełbasom?

To, co mamy, jest najczęściej narzędziem naszej pracy, środkiem do celu – pedzioł kiesik najsłynniejsy góralski filozof, jegomość Tischner z Łopusznej.

I chodzi o to – godoł dalej – żeby środek nie przeistaczał się w cel. Święty Augustyn powiada, że człowiek staje się częściowo tym, co kocha. Mówiąc brutalnie: kto lubi kiełbasę, staje się kiełbasą.*

Kiełbasom? O, krucafuks! Wystrasyłek sie sakramencko. Bo nie mogłek tej przestrogi zlekcewazyć. W końcu pedzioł to sam jegomość Tischner. A on byle cego nie godoł. Haj. Zatem… cyzbyk swojom miłość do kiełbasy jałowcowej mioł przypłacić tym, ze jo sam sie zamienie w jakisi kawał zmielonego mięsa uwędzonego we flaku? Brrr! Tego byk nie fcioł. Jeść kiełbase – pikno rzec. Ale być niom? Na mój dusiu! Nawet na Turbacz nie mógłbyk wte wejść! Nie samodzielnie w kozdym rozie.

Wciągłek powietrze do swego owcarkowego nosa. Niestety. Pocułek zapach kiełbasy jałowcowej. Być moze był to zapach z mojej gymby, ftóry wziął sie z tego, co przed kwileckom wykrodłek gaździnie z kuchni. Ale musiołek wziąć tyz pod uwage inksom mozliwość – ze to nie ino mojo gymba, ba jo cały juz tak pachniołek! Od cubka nosa po cubek ogona! A moze jo juz nie ino zapachem, ba tyz wyglądem zacynom kiełbase przybocować? I zaroz całkowicie sie w niom przeinace?

Zaniepojony postanowiłek wartko zakraść sie do chałupy i sprawdzić w lustrze, jak jo w tej kwili wyglądom: bardziej owcarkowo cy bardziej kiełbaskowo. Wlozłek cichcem do chałupy. Przechodząc przez sień mijołek stojące w kącie puste flaski po Smadnym Mnichu. W pierwsej kwili nie zwróciłek na nie uwagi. Przecie były juz puste! Ba zaroz potem… dały mi one do myślenia… I… eureka!!! Nie jest ze mnom tak źle! Bo jo przecie nie ino kiełbase lubie, ba Smadnego tyz! Nie mówiąc juz o oscypku, bundzu i jesce paru inksyk przysmakak, co to mojo gaździna piknie ryktuje.

Ufff! Uspokoiłek ssie piknie. Bo weźmy choćby takom wode. Zwycajnom wode. Cy ona przybocowuje wom wodór? Nie. A tlen? Tyz racej nie. A ona przecie z dwók wodorów i jednego tlenu sie składo!

Abo weźmy cukier. Cy on moze przybocowuje wom wodór, tlen, abo węgiel? Chyba nie. A przecie jego wzór chemicny to C12H22O10, cyli składo sie właśnie z tyk trzek rzecy!

No i mozno by podawać i podawać wiele inksyk przykładów na to, ze kieby pare róznyk składników piknie ze sobom wymiesać – to nieroz wychodzi cosi zupełnie niepodobnego do ftóregokolwiek z nik. Bajako.

I teroz juz wiem, ze nimom sie co przejmować. Bo fto lubi kiełbase, ten być moze faktycnie stoje sie kiełbasom. Fto lubi Smadnego Mnicha – być moze sam stoje sie Smadnym Mnichem. Z lubieniem oscypka i bundza podobnie. Ba fto lubi i kiełbase, i Smadnego, i oscypka, i bundza, ten… jest owcarkiem podhalańskim spod Turbacza. I ślus. A kieby jesce kapecke pośpekulować, to tyk składników mojej owcarkowości nolazłoby sie więcej.

Tak więc myśle, ze i święty Augustyn, i jegomość Tischner zgodziliby sie tutok ze mnom: pokiela lubie nie ino kiełbase, ale tyz wiele inksyk rzecy – to kiełbasom nie jestem. Hau!

* J. Tischner, Przekonać Pana Boga, rozmowę przepr. D. Zańko i J. Gowin. Znak, Kraków 2010, s. 211.