Na Zaduski w Owcarkówce
Na mój dusiu! Juz od paru roków ten blog istnieje, juz niejeden Dzień Zadusny od casu jego powstania przeminął… I sam nie wiem jak to sie stało, ze potela w zoden z tyk dni nie dołek wom linka do Majstra Biedy – tej hyrnej piosnki, ftórom Wolno Grupa Bukowina tak piknie śpiewo. A przecie właśnie wte, kie momy 2 listopada, chyba zodno piosnka nie pasuje do Owcarkówki bardziej niz właśnie ta.
No bo jakie warunki musi piosnka spełniać, coby w dzień Zadusek była warta zbocenia na tym blogu? Poza nastrojowom melodiom ocywiście? Ano… warunki som trzy: musi ona gwarzyć o górak, musi gwarzyć o psak i musi gwarzyć o przemijaniu.
Cy Majster Bieda gwarzy o górak? Pozornie nie. Słowo „góry” w ogóle tamok nie pado. Ani słowo „wierch”. Ani nic, co by sie jednoznacnie z górami kojarzyło. Owsem, jest mowa o wędrowaniu, o ognisku… Ale przecie wędrować mozno nie ino po górak. I nie ino w górak mozno pikny ogień rozpalać. Bajako.
Ba ten cały Majster Bieda – być moze nieftórzy z wos o tym wiedzom – to postać autentycno. Naprowde nazywoł sie Władysław Nadopta. Urodził sie jesce przed wojnom. Jedni gwarzom, ze w 1922 rocku, inksi – ze kapecke wceśniej. Róznyk zajęć w zyciu sie imoł i w róznyk miejscak bywoł. Jaz w końcu trafił w Biescady, ka tak sakramencko mu sie spodobało, ze postanowił spędzić tamok reśte swego zycia. I zył se w tyk Biescadak utrzymując sie kapecke z pracy drwala, a kapecke ze sprzedazy zbieranyk w lesie borówek, grzybów i jelenik rogów. Kie zaś mioł wolny cas, to duzo wędrowoł po biescadzkik drogak i bezdrozak. Dzięki temu poznoł te góry tak dobrze jak nifto inksy. A dzięki temu, ze tak dobrze je znoł, to bywoł barzo pomocny dlo tamtejsyk goprowców posukującyk zaginionyk turystów. Mozliwe, ze niejeden pechowy wędrowiec, zbłąkany w górak w cas mroźnej biescadzkiej zimy, nie zamorzł na śmierzć ino dlotego, ze pon Nadopta piknie wiedzioł, jak najlepiej poprowadzić ratowników przez górskie ostępy. Sam nigdy goprowcem nie był, ba wse chętnie pomagoł w róznyk akcjak ratownicyk. Goprowcy piknie go za to sanowali, a w 1999 rocku przyznali mu odznake „Zasłużony dla ratownictwa górskiego”.
Heeej! Godom wom, to był barzo fajny i zycliwy ludziom cłek. Fto spotkoł go na ślaku, ten wse mógł licyć na ciekawom rozmowe, a w rozie potrzeby – na piknom pomoc.
Jako ze furt wędrowoł po górak, to furt pomieskiwoł roz w jednej chałupie, a roz w drugiej. Gazdowie zaś tak go lubili, ze byli gotowi udzielać mu dachu nad głowom nawet za darmo. On jednak nigdy nie fcioł sie na to zgodzić – taki to był honorny cłek. Kozdy nocleg musioł koniecnie odpracować i ślus.
No i zdarzyło sie roz tak, ze jego ślak skrzyzowoł sie ze ślakiem pona Wojciecha Belona, poety i pieśniorza z Wolnej Grupy Bukowiny. Kie zaś te dwa nałogowe włócykije sie spotkały, to bez trudu nolazły wspólny język i od rozu piknie sie zaprzyjaźniły. I właśnie w następstwie tej przyjaźni pon Nadopta stoł sie hyrnym piosenkowym Majstrem Biedom.
Jeśli fcecie o tym ponu dowiedzieć sie cegosi więcej, to mozecie se o jego zywobyciu pocytać na przykład tutok abo tutok. W Wikipedii zreśtom tyz jego krótkom biografie nojdziecie. Haj.
Tak więc sami widzicie, ze choć słowa Majstra Biedy o górak nie zbocowujom wcale, to jest to piknie górsko piosnka. A cy zbocowuje o psak? Ano zbocowuje – i to juz w pierwsej zwrotce, ftóro gwarzy, ze Majster Bieda nad rowem siadał, wyjmował chleb, serem przekładał i dzielił się z psem. Na mój dusicku! Jeśli pon Nadopta tak właśnie sie zachowywoł, jest to kolejny dowód, ze był on barzo porządnym cłekiem! Bajako.
No i jest tyz w tej piosnce mowa o przemijaniu, o tym, ze…
(…) nastąpił taki rok
Smutny rok, tak widać trzeba,
Nie przyszedł Bieda zieloną wiosną,
Miejsce, gdzie siadał, zielskiem zarosło
I choć niejeden wytężał wzrok,
Choć lato pustym gościńcem przeszło,
Z rudymi liśćmi, jesienną schedą
Wiatrem niesiony popłynął w przeszłość
Majster Bieda.
Ciekawe zreśtom, ze tak właśnie sie ta piosnka końcy. Przecie kie ona powstała, to pon Nadopta jesce zył i mioł sie całkiem dobrze. Przezył zreśtom samego pona Belona, choć był od niego duzo starsy. Pon Belon bowiem pomorł w 1985 rocku, pon Nadopta zaś – dwajścia roków później. Cemu zatem bohater piosenki popłynął w przeszłość? Cy jo wiem? Moze pon Belon świadom, ze pon Nadopta – jak kozdy cłek – bedzie musioł kiesik przeminąć, juz na zapas turbowoł sie tym, co nieuniknione? A moze pon Nadopta był głównym pierwowzorem Majstra Biedy, ale nie jedynym? W końcu ludzi przybocowującyk Biede nolazłoby sie w nasyk górak więcej. I kie pon Belon te piknom piosnke ryktowoł, nieftórzy z nik byli jesce wśród zywyk, ale nieftórzy – wędrowali juz po Niebieskik Wierchak, a nie po Biescadak, Gorcak cy inksyk Tatrak.
No ale chyba juz wystarcy tego godania. Haj. Ostomili, na okolicność dzisiejsyk Zadusek piknie zaprasom wos do wysłuchania tej oto piosnki. A fto bedzie mioł ochote, ten podcas sluchania moze posłać pare ciepłyk myśli – ku Majstrowi Biedzie i ku kozdemu inksemu siumnemu górskiemu włócykijowi, co to juz wiatrem niesiony popłynął w przeszłość. Hau!
Komentarze
W obliczu tak wspaniałego tekstu, jak „Majster Bieda”, po prostu zdejmuję czapkę z głowy i wsłuchuję się w szum wiatru. Czasami słyszę w nim echa przeszłości – głosy ludzi, którzy odeszli-nie odeszli i szelest zdarzeń, które się wydarzyły-nie wydarzyły…
Pięknie dziękuję Owczarku. Być może i ja mijałam Majstra Biedę na bieszczadzkich szlakach, tylko o tym nie wiedziałam.
Pięknego wędrowania ….
Porządny chłop był z Majstra Biedy 🙂
Czy jeszcze jest możliwość spotkać prawdziwych włóczykijów ??
Dzisiaj wszyscy siedzą w samochodach, nawet do kiosku, po gazetę jeżdżą samochodami, zamiast przejść się te 200 metrów (((
Spotkać takiego Majstra Biedę czy Wojciecha Belona to prawdziwe szczęście. Ale to szczęśliwe spotkanie trzeba jeszcze umieć rozpoznać.
Można by tu strawestować słowa ks. Twardowskiego „spotykajmy wspaniałych ludzi, tak szybko odchodzą”.
Wawrzek…
choroba cywilizacyjna!
Ja po byle pietruszkę lub Smadnego w polskim wydaniu chodzę 5 km. prawie dzień w dzień, żeby nie zardzewieć 🙄
Jak jadę gdzieś w świat – to już nie da rady, bo za mało czasu, zeby połazić, chciałoby się skorzystać jak najwięcej i zobaczyć jak najwięcej. Ale za to nadrabiam piechotom tutok 😉
Piękna piosenka! Śpiewałam tyyyyle razy i w jakich aranżach, z jakimi głosami!!!
A Ponidzie momentami przypomina Pogórze Karpackie. Czyli prawie góry… 😀
Ojej, Wawrzku, takich masz znajomych?!… … … 🙁
To może weź i zmień towarzystwo?… 😈
Całe dzieciństwo i młodość wczesną i późniejszą spędziłem w górach. Najpierw bez liny a potem z liną. Wszystko głęboki PRL. I jakoś zawsze nie lubiłem tzw. „piosenki turystycznej” w tym Belona. Odrzucała mnie ich apolityczność, takie „smęcenie” które trąciło mi wtedy fałszem i poddaństwem wobec czerwonego. Te wszystkie festiwale, gdzie niby był luz, gitary a w tle „po pierwszym zawale działacze studenccy”. Tak to wówczas odczuwałem. A i dziś bardziej mnie porusza Kaczmarski niż to ćwierkanie o „majstrze Biedzie”. Rzecz gustu.
Piękne wspomnienia przywołałeś, Owczarku… Żadne ognisko nie mogło się odbyć bez „Majstra Biedy”… Nie miałam szczęścia słuchać tego w wyjatkowych aranżach i z wyjątkowymi głosami, ale i tak było wzruszająco. 🙂
Jeśli <basia nie jest prawdziwym włóczykijem, to rzeczywiście wyginęli. 😉 Wydaje mi się, że w Owczarkówce trochę ich jednak jest. 🙂
Upolityczniać wędrówki po gorach albo i nawet po nizinach?! Litości!
Wolną Grupę Bukowina będę bronić, jak niepodległości! 😉
Rzecz gustu, oczywiście. 🙂
ach, @owcarku, taka ochota na wloczege mnie chwyta!
@ferro:
a ja mam w sercu miejsce i dla jacka i dla wojtka, chociaz w jednym masz racje:
trudno znalezc bardziej diametralnych bardow;
ale obaj zyli dla muzyki, albo raczej dla niej ploneli, by niestety szybko zgasnac…
Alsa
2 listopada o godz. 23:36
Upolityczniać wędrówki po gorach
Pisałem przecież nie o świecie dzisiejrzym a o rzeczywistości Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Wędrówki po górach były mocno upolitycznione. Nie z naszego – ówczesnej młodszej i starszej młodzieży wyboru ale z decyzji czerwonego.
Na przykład takie hasło: „polityka paszportowa” – bardzo odnosiło się do hasła „polityka w górach”. Podobnie hasło „Wojska Ochrony Pogranicza”. Nie mówiąc już o haśle „proces Taterników”, albo taki fragment tekstu z Gazety Wyborczej sprzed paru lat:
„Janusz Onyszkiewicz, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, były rzecznik ?Solidarności?, zeznawał w procesie zomowców oskarżonych o pacyfikację kopalni Wujek. Potwierdził, że w latach 80. taternicy, którzy szkolili zomowców, mówili, że mają wiadomości na temat akcji w kopalni. Poprosił ich, żeby to szczegółowo opisali.
Raport taterników stanowi jedyny dowód winy zomowców pacyfikujących w grudniu 1981 r. kopalnię Wujek. W wyniku tej akcji zginęło dziewięciu górników, a kilkudziesięciu zostało rannych. Raport spisali trzej taternicy, którzy tuż po pacyfikacji prowadzili dla zomowców szkolenie wysokogórskie. W trakcie nocnych imprez milicjanci mieli się im zwierzać z przebiegu akcji w kopalni. Potwierdzili, że strzelali do górników, a rozkaz otwarcia ognia dał Romuald C”
Tak było. Rozumiesz już kontekst tego co napisałem o górach, polityce i piosenkach turystycznych?
Hej, piękne wspomnienie o legendach tamtych czasów… Ja też śpiewałem Majstra Biedę, a dziś przy takiej barowej pogodzie puszczę sobie chyba piosenki z dawnej YAPY… Dzięki, Owczarek!
Pozdro-Paff
Also, chodziłaś kiedyś po górach*, miałaś górskich znajomych?
Każdy kto wszedł w to środowisko (nawet jak ja – ‚dopiero’ w drugiej połowie lat 80.) szybko przekonywał się, jak bardzo było ono kontestatorskie!
Ględziołki SDM, WGB** itp mogły wyglądać na unikowe, mogły też dodawać czaru wieczorowi (ognisku) i uzyskiwać nowe znaczenia w kontekście kaczmarskich, llachów, cohenów i ‚mocniejszych’.
(Nie trzeba bronić WGB „jak niepodległości” 🙄 — jeśli już, trzeba jej bronić umiejętnie… a najlepiej przyjąć, że bazowo broni się znakomicie sama… a szczegółowo – każda dyskusja sprzyja myśleniu, rozumieniu… także poszerzaniu wiedzy 🙂
____
*tak troszkę poważniej, całodniowo-wielodniowo – nie „po zastodolu” podczas wczasów FWP w Bukowinie czy innym Polańczyku… 🙂
**owszem, znam ludzi (poważnych, zrównoważonych, stabilnie pozytywnych), którzy zarzucali temu repertuarowi… stylowi myślenia… wrażliwości – dokładnie to, co Ferro!
Nb, przygotowując się tego lata do pierwszego w życiu wyjazdu w Bieszczady – natknęłam się w Atlasie Gór Polski* na akapit o powojennych ‚politycznościach’ wędrowania po połoninach i niżej. I bytowania tam; osiedlania się na dłużej bądź krócej.
Owszem, wszystko to było mi już wcześniej znane, lecz zebrane i przypomniane – skłoniło do internetowych pogłębień… — boszszsz, jakiż to jest temat!!! (Szeroki, fascynujący!)
______
Kilkukilogramowa cegła, ale obrazków dużo, map, wszystkie grupy omówione wieloaspektowo – zatem encyklopedyczność…
…i temat ABSOLUTNIE OWCZARKOWY, dodajmy! 😉 😀
Ferro pisze: Wędrówki po górach były mocno upolitycznione. Nie z naszego ? ówczesnej młodszej i starszej młodzieży wyboru ale z decyzji czerwonego.
Wreszcie ktoś mi objaśnił, skąd w górach jest tyle czerwonych szlaków i tras narciarskich! A te w innych kolorach wyznaczono zapewne tylko dla zmylenia zbaraniałej młodzieży…
do basi:
Piszesz: Ojej, Wawrzku, takich masz znajomych?!? ? ? 🙁
To może weź i zmień towarzystwo??
Ja jestem takim „dziwakiem”, że pogadam z każdym, czy to profesor, gospodarz, pijak czy włóczykij. Każdy ma coś ciekawego do powiedzenia )
Żył kiedyś niedaleko mnie człowiek, drwal z Bieszczad, który jako naiwny poszedł do więzienia za grzechy swoich kolegów po fachu. Tam nauczył się wyrobu kropideł, które używa się w czasie kolędy. I on wszystkim mieszkańcom bliższym i dalszym coś takiego sprzedawał, ale nikt z nim nie chciał zamienić słowa, bo chodził brudny i obdarty. Ale ja lubiłem z nim rozmawiać, gdyż posiadał olbrzymią wiedzę o bieszczadzkiej przyrodzie i co ważne, potrafił barwnie opowiadać o tych wszystkich cudach, które widział. Starałem się mu pomagać, ale pieniędzy nie dostawał ode mnie, gdyż wszystko przepijał. Jak zachorował organizowałem mu leki. Jak zmarł okazało się, ze niedaleko mieszkała jego rodzina, która się jego wyparła i mimo iż była bogata, nie podarowali mu złamanego grosza. Jaki ja byłem na nich wściekły ((((
W domu w którym miał swoją komórkę, był tak przeogromny brud, że wszyscy z niego uciekali ze strachem. Wszyscy w Lolku (tak go nazywaliśmy) widzieli brudasa i łazęgę, a był wspaniałym człowiekiem, tylko nikt nie chciał mu podać rękę. Nawet bali się tego człowieka o gołębim sercu.
Do dzisiaj mi zostało, że rozmawiam z pijakami, lumpami i tzw. marginesem i widzę, że oni mnie szanują bo i ja ich szanuje i widzę w nich człowieka, czasami lepszego niż wielu innych. Życie ich poobijało i zostali przez społeczność skazani na „niebyt”. Bo my tak łatwo wydajemy wyroki bez zastanowienia się, chcemy by to nasze tłumaczenie zagłuszyło skutecznie życie które toczy się wokół nas.
Kiedyś, przed laty, byłem kilka lat nauczycielem i byłem jedynym, który bronił dzieci za grzechy ich ojców i dziadów, bo przez społeczność nauczycielską !! w szkole zostali skreśleni jako materiał na dobrego i porządnego człowieka. Ojciec pijak, to i syn pijak, matka latawica, to i córka taka sama (( A przecież one niczemu nie były winne ! poza tym, że urodziły się w takich rodzinach.
Dlatego czasami wolę włóczykijów, bo są to ludzie o wspaniałym wnętrzu, tylko nie każdy ma szczęście zaglądnąć do takiego wnętrza.
Jestem człek nizinny, nie znający w ogóle gór, bo jedne, jedyne wczasy w Zakopanem to trochę mało. Dla mnie ten tekst jest poruszający. Tak pięknie w nim napisane o miłości! Do gór!
Dla mnie osobiśćie niedoścignioną pieśnią o górach i ludziach w górach jest to:
http://www.youtube.com/watch?v=aaUaYfe8iwY
????? ? ?????
???? ???? ???????? ?????
? ?? ????, ? ?? ????, ? – ???,
???? ????? ?? ?????????,
???? ?? ??? ?????,-
????? ? ???? ???? – ??????!
?? ?????? ?????? ???,
????? ?? ? ?????? ? ????? ? ????? –
??? ???????, ??? ?????.
???? ?????? ? ????? – ?? ??,
???? ????? ?????? ? – ????,
??? ?????? ?? ?????? ? – ????,
????????? – ? ? ????,-
??????, ????? ? ????? – ?????,
?? ??? ?? ????? – ????:
????? ????? ?? ?????, ? ???
??? ????? ?? ????.
???? ? ?? ?? ??????, ?? ???,
????? ?? ???? ??? ? ???, ?? – ???,
? ????? ?? ???? ?? ????,
?? ??????, ?? – ??????,
???? ??? ?? ?????, ??? ? ???,
?? ??????? ????? ????????,-
??????, ??? ?? ???? ??????,
???????? ?? ????.
1966
Jestes bardzo dobrym Pieskiem, Piesku. 😈
Uwaga, prywata!
Co prawda to jest Buda Owczarka, ale wszyscy wiemy, ze nasz Piesek lubi koty 🙂
Otóż jest taki plebiscytna Dolnym Śląsku, nie wiem, czy Kot Mordechaj by to promował, ale ja nie widzę w tym nic złego, koty i tak są niezależne, a piękne fotki możemy sobie pooglądać dzięki takiej *promocji*
Ja promuję Mańka, bo to mój znajomy kot spod Sobótki i lubi łazić po górach 🙂
Jego personel buduje dom w weekendy (mieszkają i pracują we Wrocławiu na codzień), a Maniek całymi dniami wędruje (powinien mieć Basi głos 😉 ).
Jak potrzeba zajdzie, np. goście przejazdem na chwilę, chcą się z Mańkiem przywitać, albo personel zbiera się do odjazdu, to się do Mańka dzwoni i po jakimś czasie Maniek się zjawia. Łaskawie i z godnością, muszę dodać. Z tej galerii promuje też Menfisa, niebieskooką czarną kuleczkę puchu. Najchętniej promowałabym wszystkie, ale z czegoś trzeba zrezygnować 🙄
http://wroclaw.naszemiasto.pl/artykul/galeria/1574679,superkot-dolnego-slaska-ii-edycja-plebiscytu-glosowanie-maniek-8211-z-polowania-na-myszy-wraca-do-domu-na-dzwiek-wlasnej-komorki,galeria,3752573,id,t,tm,zid.html?ocena=1&klucz=b9a9bd52980524f4326c03dae88f3472
Ferro – ja też za głębokiego PRL-u chodziłam po górach. Co z tego, że rajd był nazwany np. Rajdem Przyjaźni wiadomo jakiej, skoro szło się w góry z przyjaźnie nastawionymi ludźmi. Poza tym widzę tu pewną niekonsekwencję – skoro upolitycznianie wędrówek wkurzało, to dlaczego apolityczność WGB jest zarzutem? Dla mnie to zaleta!
Wysocki cudowny! 🙂
Ferro,
maksymalizm* tej „niedoścignionej pieśni” może… mógłby w pewnych warunkach… stać się pułapką dla niejednej przyjaźni…
Ale dobrze mieć choć jednego druha (druhnę ;)) typu „towarzysz liny”… a nawet „były towarzysz liny”…
_______
*kusi dodać „iście wysocki maksymalizm… albo rosyjski… ‚nastojaszczije druzja…'” 😉
Wawrzku, w komentarzu z wczoraj, 21:48 odniosłam się tylko do wielkiego kwantyfikatora („wszyscy”) w tych twoich słowach:
Czy jeszcze jest możliwość spotkać prawdziwych włóczykijów ??
Dzisiaj wszyscy siedzą w samochodach, nawet do kiosku, po gazetę jeżdżą samochodami, zamiast przejść się te 200 metrów.
Osobiście, wędrując sporo, wciąż spotykam i wędrowców, i włóczykijów, i włóczęgów nawet (ach te odcienie… ta terminologia! ;)).
Nikt też chyba tu nigdzie nie powiedział, że oni są mniej warci (którakolwiek z kategorii*)… niby niż kto (mieliby być bardziej zajmujący)?… Niż ci siedzący w autach?… Nie bardzo rozumiem… 🙁
______
*nie wiem, może są tu odniesienia do tak piętnowanego za komuny włóczęgostwa?…
basiu, tak – chodziłam po górach. R. był Przewodnikiem Sudeckim, więc wędrowaliśmy po Karkonoszach.
Masz rację – WGB broni się sama! 🙂
@Alsa
3 listopada o godz. 17:50
Oj, chyba nie byliśmy z jednej bacówki 🙂
1. W życiu nie tylko nie byłem ale nawet nie pomyślałem, żeby chodzić na jakieś Rajdy Przyjaźni. Podobnie moi przyjaciele. Głęboka awersja.
2.Zaszło nieporozumienie Nie ma żadnej niekonsekwencji. Mnie (i „moich”) nie wkurzało upolitycznienie tylko komuna (czytaj ograniczenia wolności). To nas wkurzało mocno. Troche mniej ale też wkurzały różne pitu pitu o zachodach słońca i majstrach Biedach.
W moim środowisku liczyło się łojenie i liczyło się czynne knucie przeciw czerwonemu.
I jeszcze o Wysockim. Ta pieśń jest o górach ale metaforycznie a więc także i nie o górach. Na przykład wspólne posiedzenie pod celą choćby przez cztery-osiem (nie mówiąc o dłuższych wczasach) albo godzinka razem na 1 lub 3 maja naprzeciw ZOMO podobnie weryfikuje „fajność człowieka” jak wspinaczka. Ja weryfikowałem i przechodziłem weryfikacje i w górach i w pudle i na zadymach więc przyjaciół mam wypróbowanych (poza jednym wyjątkiem , który mi wyskoczył po latach z mojej teczki jako pieprzony agent. I on nie był kolegą od liny.
Also, Ferro pewnie sam odpowie, lecz wydaje mi się „wstępnie”, iż macie dość różne ‚pierwsze skojarzenia’ w kwestii „chodzenie po/ bycie w górach” + „upolitycznienie gór” (w dawniejszych czasach) — dla Ciebie są to (były) rajdy zbiorowe… często ‚ku czci”*, dofinansowywane, organizowane przez instytucje, uczelnie… Ja jak słyszę ‚góry a polityka’ to po pierwsze kojarzę ucieczkę opozycjonistów (kontestatorów) do natury i wolności-ślebody; dopiero jak głębiej pomyślę albo mi kto przypomni (jak Ty) – wówczas mam na jakiś czas w głowie, że były te jakieś tam rajdy 😉
rajd rajd bieszczadzki rajd,
czy to w słońce czy to w deszcz,
idziesz z nami przyjacielu bo sam chcesz, tarararara 😉
Niektórzy faktycznie załapali wędrowniczego bakcyla podczas masówek, ale starzy przewodnicy twierdzą, że wędrowiec górski na całe życie to najczęściej ten z dziada pradziada… samo-się-finsnsujący, umiejący wytyczyć trasę, znający literaturę, zasady wędrowania, ludzi gór różnych pokoleń… – „pogłębiony”… 😎
____
*och, załapałyśmy się na takie monstrum (nawet nadziałyśmy ;)) z koleżanką podczas naszej wspólnej wędrówki pięciodniowej tuż po połowie lat 80. Chyba się nazywało „Rajd Lenina” i szło z Trzech Koron na Sokolicę — w przeciwnym kierunku do naszego… Brrrrr, horror, monstrum… Zwłaszcza ona cierpiała: artystka z urodzenie i wykształcenia 😈
No tak – już odpowiedzieli! Pozdrawiam!! 😀 😀
Że się wtrącę…
Ferro,
chyba mylisz tych, co łażą po górach z tymi, co się wspinają („łojenie” jest terminem znanym z tych wspinaczkowych).
Jeden lubi sobie wędrować, a drugi „łoić” Żabiego Mnicha czy inne wyrafinowane Skałki Janowickie na ten przykład, dla samego „łojenia”.
Nie znaczy to, że łojacy muszą podrwiwać z wędrowniczków, nieprawdaż? Każdy bierze góry tak, jak mu pasuje.
*łojący
Jerzy Janowicz Superstar!
Dlaczego? Bo jego rodziców było na to stać. To nie jest sukces Państwa Polskiego – to sukces Państwa Janowiczów.
Ferro pisze: W moim środowisku liczyło się łojenie i liczyło się czynne knucie przeciw czerwonemu.
Wasza walka jeszcze nie skończona. Bądźcie czujni! Knuj duch!
TesTeq (18:46)
🙂
p.s.
Przypominam łojącemu, że największe *osiągi* polskiego łojownictwa przypadają na wraże lata 80-te. Knucie knuciem, ale bez przesadyzmu, dla nich liczyły się góry i to, żeby łoić. Akurat o tym wiem troszeczkę.
No prosze, bylo o Majstrze Biedzie,o gorach,psach ,kanapkach i o piosence………….a skonczylo sie na polityce 😮
Zylismy wszyscy w dziwnych i czesto paskudnych czasach,taki byl nasz los.Ale nie ma powodow,zeby kazda wedrowke,kazda wspinaczke i kazdego czlowieka „malowac na czerwono” 😉
A Janowicz- WSPANIALY 🙂 🙂 🙂
Salute amici.
Jutro trzymamy kciuki!!!
Ana,
masz 100% racji. Ja za!
basiu – napisałem „wszyscy” gdyż nie liczy się ten promil od promila ludzi, których zaliczamy do włóczykijów czy wędrowców. Jest to tak mała grupa ludzi do całości populacji, że nie wiem, czy załapaliby się do jakiejkolwiek statystyki.
Co do stwierdzeń lepszy – gorszy to też nie mam wątpliwości. Stawiając przed nami człowieka ładnie ubranego, ogolonego, eleganckiego…. a obok człowieka w łachmanach, brudnego, który klnie, podpitego itd…. zawsze odwrócimy wzrok od tego „gorszego”. To jest naturalne i odruchowe. Ale taki lump naciągnie Cię na kilka złotych, na bułkę lub kawałek kiełbasy, a ten elegancik zabierze Tobie wszystko co posiadasz ((( Bo elegancikowi wierzymy, gdyż posiada „otoczkę” która powoduje, ze tracimy swój zdrowy rozsądek. O tych elegantach możemy codziennie poczytać jak np. w bankach oszukują zwykłych śmiertelników, którzy przyszli po pożyczkę, lub np. ostatni problem o oddawaniu mieszkań i domów za „większą” emeryturę. Ludzie na to się łapią i tracą cały dobytek swojego życia, a elegancik inkasuje premię i szuka następnych naiwnych. A tych niestety nie brakuje i jakby było ich coraz więcej.
Jak widzę w urzędzie takiego elegancika to spinam się maksymalnie i staram się nigdy nie udzielić odpowiedzi od razu.
Ci którzy po „papierosy” podjeżdżają autem są ludźmi nieszczęśliwymi, ale im nie współczuję, gdyż kieruje nimi wygodnictwo i głupota. Zapominają od czego posiadają nogi i płuca. O oczach nie wspomnę, bo spoglądając zza szyby, są jak koń z nałożonymi klapkami na oczy.
Cieszy mnie, ze lubisz chodzić i obserwujesz świat który Cię otacza. To bardzo ubogaca i serce i duszę. A wędrując można od czasu do czasu spotkać kogoś naprawdę interesującego. Czego życzę i Tobie i sobie ))
Wróciłam właśnie z koncertu 😎
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4434.JPG
Czyzby w Polityce najedli sie szaleju???
Od samego rana drecza czlowieka „Polityka Cyfrowa”.Jak tak dalej pojdzie,to wynosze sie precz,bo mam dosc!!
Rozumiem,gdy chodzi o nowe artykuly,ale zeby sciemniac „stare”,to wielka przesada,nieprawdaz???
Do TesTeqecka
„W obliczu tak wspaniałego tekstu, jak ‚Majster Bieda’, po prostu zdejmuję czapkę z głowy”
Dobry pomysł! Zaroz wykrodne mojemu bacy copke, coby tyz móc jom zdjąć.
„To nie jest sukces Państwa Polskiego ? to sukces Państwa Janowiczów.”
Nie skodzi. Na te kwile my syćka jesteśmy Janowiczami 😀
Do Jagodecki
„Być może i ja mijałam Majstra Biedę na bieszczadzkich szlakach, tylko o tym nie wiedziałam.”
Jeśli nie jego samego – to jego ducha na pewno! A duchy przecie tyz wozne. Zwłasca duchy zacnyk ludzi, takik jak Majster Bieda właśnie 😀
Do Alecki
„Ja po byle pietruszkę lub Smadnego w polskim wydaniu chodzę 5 km. prawie dzień w dzień, żeby nie zardzewieć”
A ze Kanada – jak naukowo udowodnił pon Fiedler – pachnie zywicom, to i pietruska podcas takiego 5-kilometrowego spaceru ze sklepu do kuchni musi piknie zywicom nasiąknąć. Mniammm!
No a Maniek ocywiście ze jest pikny 😀
Do Wawrzecka
„Dzisiaj wszyscy siedzą w samochodach, nawet do kiosku, po gazetę jeżdżą samochodami, zamiast przejść się te 200 metrów”
Cyli som samochodokijami, zamiast włócykijami.
„Spotkać takiego Majstra Biedę czy Wojciecha Belona to prawdziwe szczęście.”
Po Niebieskik Wierchak obaj teroz wędrujom. A ze kozdy z nos prędzej cy później sie tamok wybiere, to… bedzie jesce okazja ik spotkać.
„Dlatego czasami wolę włóczykijów, bo są to ludzie o wspaniałym wnętrzu, tylko nie każdy ma szczęście zaglądnąć do takiego wnętrza.”
To jest święto prowda, Wawrzecku. Zreśtom… w wielu wypadkak sam taki włócykij nie jest świadom, jak jego wnętrze jest pikne. I musom mu to uświadomić inksi 😀
Do Basiecki
„Piękna piosenka! Śpiewałam tyyyyle razy i w jakich aranżach, z jakimi głosami!!!”
Ino popełniłaś, Basiecko, jeden błąd. Trza było jeden z tyk śpiewów piknie nagrać i wrzucić do Jutuba. I wte właśnie do tego śpiewu dołbyk piknego linka w tym wpisie.
„owszem, znam ludzi (poważnych, zrównoważonych, stabilnie pozytywnych), którzy zarzucali temu repertuarowi”
Nie wiem cemu, ale na te słowa przybocyło mi sie, ze kiesik pod Gorcem było cosi takiego jak kaplicka Świętego Leonida Breżniewa (dla śpasu ocywiście, nie na serio). Moze po prostu słowa „góry”, „polityka” i „PRL” sprawiły, ze końcu wybuchło w moim łbie takie skojarzenie? Nie wiem, cy nojde w zakamarkak swojej budy fotke tej kaplicki. Ale jeśli nojde – to muse je do tego bloga wrzucić 😀
Do Ferrecka
„A i dziś bardziej mnie porusza Kaczmarski niż to ćwierkanie o ‚majstrze Biedzie’. Rzecz gustu.”
Dlo mnie i pon Kaczmarski pikny, i pon Bellon. Ba ocywiście co prowda, to prowda – rzec gustu.
A bukwy Łotrpress niestety przeinaco na znaki zapytania 🙁 Jedyne wyjście – to dać linka do tekstu.
A góry i polityka w casak PRL…. Cóz długo mozno o tym ukwalować. Kapecke przybocowuje mi sie od rozu kwestia gór i polityki w casak zaborów. Tyz na pocynania miłośników gór pod rządami cysorza Franciska Józefa mozno róznie pozirać. To tyz temat-rzeka. Choć w sumie ciekawy 😀
Do Alsecki
„Żadne ognisko nie mogło się odbyć bez ‚Majstra Biedy'”
Bajuści, Alsecko. Ciałem Majster Bieda był obecny przy licnyk ogniskak, duchem – był obecny przy syćkik abo prawie syćkik.
„R. był Przewodnikiem Sudeckim, więc wędrowaliśmy po Karkonoszach.”
A ze przewodnik musi być włócykijem – bo jakze inacej mógłby wykonywać swojom profesje – to znacy, ze R. jest wykwalifikowany włócykij sudecki 😀
Do Bycka
” a ja mam w sercu miejsce i dla jacka i dla wojtka”
Jako pedziołek Ferreckowi – w moim tyz. Chociaz – co by nie godać – to pocątki bardowskiej kariery pona Kaczmarskiego tyz były kapecke związane z „cyrwonymi” imprezami. Później nawet mu to wytykali co nieftórzy. Ot, pokryncone dzieje Polski i Polaków 😀
Do Paffecka
„Ja też śpiewałem Majstra Biedę”
Ooo! To jako pedziołek Basiecce, skoda ześ tego Paffecku nie nagroł i do Jutuba nie wrzucił. W końcu równie dobrze mogłek dać tutok dwa linki 😀
Do Fusillecki
„Jestem człek nizinny, nie znający w ogóle gór”
To nic nie skodzi, Fusillecko. Włócykijem nizinnym tyz mozno być. I w ogóle bardziej o byciu abo nie-byciu włócykijem bardziej decyduje włócykijowsko dusa niz licba przebytyk kilometrów 😀
Do Mordechajecka
„Jestes bardzo dobrym Pieskiem, Piesku.”
Dzięki, Mordechajecku. Mojo gaździna tyz tak o mnie godo, chociaz… kie przyłapuje mnie na wykradaniu kiełbasy z kuchni, to wte godo inacej 😀
Do Anecki
„No prosze, bylo o Majstrze Biedzie,o gorach,psach ,kanapkach i o piosence………..a skonczylo sie na polityce”
No to przynajmniej kapecke dostowali my sie do tytułu casopisma, pod ftórym ryktowany jest ten blog 😆
„A Janowicz- WSPANIALY”
Bajuści! Moze teroz wreście poni Agnieszka nie bedzie sie cuła osamotniono w wielkim tenisowym świecie!
A co z tom „politkom cyfrowom”. Moze ftosi z zaprzyjaźnionyk redaktorów cosi bedzie wiedzioł? 😀
Nawiązując do poprzedniego wpisu (Houston, mamy problem!), wczoraj trzech chłopaków z Houston odwiedzili moją wioskę 😉
Poszłam posłuchać, co maja do zagrania i wyśpiewania. Piknie było!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4434.JPG
Samochodokijów to ja bym pogoniła, szczególnie wtedy, kiedy nie jedzie, a silnik „na chodzie”. Jest to zmora tutejszych tak zwanych „drive through” – nie musisz wysiadać z samochodu, by kupić w McDonald’s czy innym Tim Hortons kawę, podjeżdżasz do okienka z boku i…i stoisz…jedziesz metr, stoisz… w samochodowej kolejce, która ledwo się porusza i smrodzi spalinami. Ten, kto wymyślił owe „drive through”, powinien się w piekle smażyć na wolnym ogniu.
U nas ustalono prawo, że nie można dłużej niż ileś tam minut stać na „chodzącym” silniku
” General provisions of the by-law, that set out the time beyond which vehicles are not allowed to idle. Typically, municipalities set a 3- or 5-minute limit. Some municipalities also specify areas of the community where idling is prohibited ? usually residential areas. Three municipalities ? Kingston, Toronto and Windsor ? prohibit the idling of boats as well as motor vehicles.”
Gdybym była policją, ustawiłabym się tam i zbierała kaszolę! Oni mają wymówkę, że przecież się ruszają…ale w żółwim tempie, a nie po to wymyślono samochód 👿
@Owczarek Podhalański:
I.
„…co by nie godać ? to pocątki bardowskiej kariery pona Kaczmarskiego tyz były kapecke związane z ?cyrwonymi? imprezami….”
Chyba maleńką kapeckę. Z tego co wiem to Kaczmarski na pierwszym roku czy nawet jeszcze jako uczeń liceum wystąpił na krakowskim festiwalu piosenki studenckiej. I pare razy w prowadzonym przez „cerwonyk” Teatrze na Rozdrożu oraz w Starej Prochowni tow. Siemiona. Oczywiście jako zaproszony okazjonalnie artysta. „Naocznie i nausznie” pamiętam go jeszcze przed sierpniem 1980 z imprezy czysto opozycyjnej u ś.p. Walendowskich na Puławskiej.
Potem to już wiadomo – Solidarność, emigracja, Wolna Europa.
II.
Zamiast znaków zapytania link do tekstu genialnej a prostej pieśni o górach i nie tylko: przyjaźni udawanej i przyjaźni prawdziwej.
http://www.kulichki.com/vv/pesni/esli-drug-okazalsya-vdrug.html
Siemiona bardzo lubiłam. Wolałabym, aby nie wprowadzać podziału na towarzyszy artystów (aktorów, piosenkarzy, pisarzy, poetów) i tych z „słusznej półki”.
Gdyby wprowadzić taki podział, to gros tych ludzi należałoby wrzucić do czarnej dziury, a i sami musielibyśmy poznikać, bo przyszło nam żyć w takich, a nie innych czasach.
Ferro,
nie wiem, czy zorientowałeś/ałaś się, że ten blog jest apolityczny. Na wszelki wypadek daję cynk 😉
kaczmarski – „czerwony”?
tak! żarzył sie i płonał!
był meteorem, który spalił sie wchodzac w atmosfere naszej epoki składajaca sie,
po równo, z nikczemnosci, zawisci, pazernosci i chamstwa.
p.s.
na haiti ogloszono stan wyjatkowy, bo takie sa zniszczenia i ofiary,
ale to oczywiscie nieciekawe…
kiedys pisano na pierwszych i ostatnich stronach gazet o zwiazku sowieckim,
dzisiaj o stanach; wszystko po staremu.
Alicja
4 listopada o godz. 17:29
Droga Alicjo: ponieważ sam Owczarek szczeknął, że temat „góry a polityka” to temat interesujący to czuję się rozgrzeszony.
Straciłaś niepowatarzalną okazję żeby powstrzymać się od niepotrzebnego pouczania.
A skoro jesteśmy na pieskowym blogu, to – przyrzekając że kończę temat wkleję fragment wspomnienia o tow. Siemionie z soczystym i kynologicznym cytatem z innego wybitnego aktora Wiesława Gołasa.
„…Wojtek, mimo że grał swoje znakomite monodramy właśnie w STS-ie ? był w naszym zespole trochę jakby niezupełnie akceptowany. Był (…) mocno partyjny. Został nawet członkiem Komitetu Warszawskiego PZPR.(…) jako konformista żył sobie z tego bardzo dobrze. Obskakiwał więc wszystkie państwowe i partyjne fety, podejmowany był w salonach Białego Domu i w bratnich ambasadach. Ściskał dłonie wszystkich prominentów, z wieloma był za pan brat. Byliśmy z nim na wielu festiwalach zagranicznych i wszędzie, czy to w Moskwie czy w Parmie, zaraz po przyjeździe był porywany na jakieś dodatkowe spotkania i chałtury. Miał wielki talent aktorski i łączył to doskonale z talentem do interesu. Załatwić umiał po prostu wszystko. Najwspanialszy parodysta, Wiesio Gołas, pokazywał kiedyś, ku uciesze kolegów, jak to Wojtek udaje pieseczka, wchodzi na czworakach do ministerstwa, merdając ogonkiem i robiąc hau-hau ? poklepywany i głaskany przez panie sekretarki, wynosi w ząbkach nowy talonik na samochód, który wręcza mu towarzysz minister mówiąc: ?Masz?…”
Jerzy Karaszkiewicz, Pogromca łupieżu, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2002
Ferro,
nie pouczam, tylko przypominam, a temat, który Owczarek rzucił, to
„Zaduski w Owcarkówce”.
A Siemiona i tak lubię, gdziekolwiek by on tam nie należał. Dla mnie był to znakomity aktor charakterystyczny. ZNAKOMITY.
Reszt e zostawiam IPN-owi i podobnym, mnie to nie obchodzi, obchodzi mnie twórczość.
skorupa…
norwid ma racje;
ale racja nie wygra
– tylko skorupa.
„Straciłaś niepowatarzalną okazję żeby powstrzymać się od niepotrzebnego pouczania.”
Ferro,
nic tak nie brudzi, jak atrament…
@Alicja: „…mnie to nie obchodzi…”
Z całym należnym szacunkiem ale takie czynne deklaracje ignorancji w dziedzinie takiej lub innej niewiele wnoszą do rozmowy poza elementem autoprezentacji. Tak to już w życiu jest. Ludzie są różni. Jednych nie obchodzi historia własnego narodu, lub fizyka kwantowa a innych nie obchodzi robienie na drutach.
Mnie aktualnie obchodzi żeby pograć jeszcze dziś godzinkę w tenisa a potem trochę poczytać i iść spać. Dobranoc.
Ferro pisze: (…) Kaczmarski (…) „Naocznie i nausznie” pamiętam go jeszcze przed sierpniem 1980 z imprezy czysto opozycyjnej u ś.p. Walendowskich na Puławskiej.
A ja Go naocznie i nausznie pamiętam z klubu „Stodoła”, gdzie występował na imprezie organizowanej przez Zrzeszenie Studentów Polskich. I jakoś nie widziałem obrzydzenia na jego twarzy.
A poza tym, może bywasz na pieskowych blogach, ale to nie tutaj – tu jest Buda Owczarka Podhalańskiego – ze swoimi tradycjami i otwartą, przyjacielską atmosferą.
Pozdrawiam wesoło merdając ogonem.
Fizyka kwantowa na pewno mnie nie obchodzi. Robienie na drutach – też już nie, swoje zrobiłam w tym zakresie, i zresztą z wielkim powodzeniem, mam nadwyrężone ręce, więcej nie da rady.
Historię znam, ferro, wierz mi.
Autoprezentować się tutaj akurat nie muszę, bo blogowicze mnie znają od stu lat. Paru z nich osobiście, a niektórzy z ławki szkolnej, czy ja muszę coś przed nimi grać? Nie da rady!
Nie obchodzi mnie grzebanie w życiorysach i gdzie kto komu musiał nadstawiać coś, żeby coś uzyskać. Zostawiam to zażartym IPN-owcom i takim podobnym.
No więc dobrze, zanim wyłączę telefon wpiszę tylko polemicznie, że „znanie historii” bez „grzebania w życiorysach” wydaje mi się, hmm jakby trudne intelektualnie do osiągnięcia.
Historia bowiem to życiorysy w znacznej mierze. Nawiasem mówiąc w radzie IPN, którego tak z jakichś powodów nie lubisz jest kwiat polskiej profesury w dziedzinie historii najnowszej. Ale to Cię przecież nie interesuje. Teraz wyłączam telefon, i biegnę serwować w pierwszym gemie. Niech moc młodego Jerzyka będzie ze mną.
Over and out.
Oj… to grzeb dalej, dalej dalej! Tak ze 300 lat dalej… też się dogrzebiesz. W Mickiewiczu, Słowackim, Sienkiewiczu i kto tam jeszcze. O, Szymborska!
Intelektualnie jestem upośledzona, rozumiem.
Niekze ta… jakby powiedział Owczarek.
Tutaj w Owcarkowce to sie ino szarpiemy o Jalowcowa i Smadnego 😉
Mnie tyz czekaja tenisowe rozgrywki(jutro ) i mam nadzieje,ze przeciwniczki beda wartko wspolpracowac.A nie,jak dwa tygodnie temu,kiedy musialysmy opuscic sale z podkulonym ogonem 🙁
Salute amici.
Ana,
będę trzymać!
@test:
szsp – nie bylo wtedy innej organizacji studenckiej na terenie polski,
pod koniec lat 70 u.s.; z tego co pamietam nie by on(zreszta nie tylko on) przez funkcjonariuszy lubiany i promowany; wystepowal czesto „poza programem” i to tylko dzieki wlasnej odwadze i poparciu braci studenckiej; n.p. na festiwalu kultury studentow, w poznaniu(1979) bylem naocznym swiadkiem jak bojowka ochroniarska
(tacy”prekibole”- ogoleni na lyso i chodzacy czworkami studenci z awf-u) chcieli go wyrzucic, ale zebrani studenci staneli MUREM w jego obronie i po paru godzinach przepychanek(podobno dzwoniono w tej sprawie nawet do warszawy) wreszcie mogl zaspiewac,w malej, bocznej salce, z kiepskim naglosnieniem…
a mimo to, byla to „bomba”, o ktorej nie zapomne do konca zycia….
W „moich” czasach – przełom 80/90. – mówiło się na tę organizację „zsyp” i bojkotowali ją ostentacyjnie wszyscy oprócz działaczy (no, ktoś tam musiał jeszcze być… taki dostęp do konfitur!… :lol:)
Przeciekawe sprawy i trzeba o nich mówić skoro już zeszło (w końcu niedaleko od bieszczadzkiego wątku głównego) — ja chętnie poznam wszystkie punkty widzenia, szczególnie, gdy poparte są doświadczeniami z pierwszej ręki i niebanalnymi albo niemodnymi przemyśleniami (ogólnie niemodnymi, w pewnym środowisku… albo niewygodnymi życiorysowo)…
Owczarku, oczywiście, że nagrywaliśmy. Na Klubie Pieśni Polskiej który odbywał (cyklicznie) się w 2 połowie 80. w krypcie krakowskich Dominikanów. Gdy to piszę, leżą przede mną 3 kasety* z materiałem powstańczym, lwowskim, antybolszewickim, antykomunistycznym (w tym kaczmarskim), cohenowskim, llachowskim…) + trochę ambitniejszych songów religijno-ogólnorozwojowych + Wierzbicki, Browar Żywiec, SDM, WGB…
… Czy koniecznie wrzucać to na yt? — nie, niekoniecznie! Niektórzy powiedzieliby nawet „broń Panie Boże”… (w tych czasach natrętnie rozchełstanego ekshibicjonizmu trzeba się powstrzymywać od wystawiania wszystkich cenności na widok publiczny – bodaj dla higieny psychicznej i treningu ‚osobowościowego 😉 :D)
______
*kaseta magnetofonowa niszkoszumowa, Stilon cena 365zł. + konieczność upolowania jej… i doproszenia się u wiecznie zajętych kolegów z drużyny… gitarzystów (…studentów informatyki) przegrania interesującego nas materiału
Ale skoro już na pokazywanie „wszystkiego” (mi) zeszło — widziałam pod tym zalinkowanym przez Ciebie Owczarku „Majstrem Biedą” raczej biedny reportażyk z „wyprawy” w Bieszczady… no, na Smerek wyszli i się chwalą… 😈 — To już my, choć pogoda wybitnie nie sprzyjała, przywieźliśmy z krótkiego wypadziku sierpniowego znaaacznie więcej zdobyczy pagórskich! (O prawie kompletnym objeździe cerkiewnym nie zapominając!… i innych eksploracjach)…
…a nie podpinamy tego (i nie zamierzamy) na yt pod popularnego turystycznego hiciora… — kto chce, i tak znajdzie… i to będzie poszukiwacz „wyższej jakości…” – śmiem domniemywać na podstawie wieloletniego doświadczenia we wrzucaniu powędrówkowych fotek… 😉 😀
Ferro pisze: Nawiasem mówiąc w radzie IPN, którego tak z jakichś powodów nie lubisz jest kwiat polskiej profesury w dziedzinie historii najnowszej.
Jeśli dobrze odczytuję słowa Alicji, to IPN razem ze swoim kwiatem jest dla niej tak istotny, jak zeszłoroczny śnieg. Więc nie wróżę przyszłości dyskusji na ten temat. Ze mną również.
Mam nadzieję, TesTequ, że się już zorientowałeś przez te wszystkie lata, iż akurat Alicji żadna doza ignorancji nie przeszkodzi we włączeniu się do dyskusji… albo w gwałtownym deklarowaniu, że jej to nie „zwisa”… i z kolei zaprzeczeniu sobie i wyrażeniu opinii, które będą świadczyć, że przedmiot aktualnej debaty nie jest jej jednak tak całkiem obojętny… 🙂
Ja IPN obserwuję kątem oka… Jego konwolucje i ewolucje. Sine ira et studio…
…Ta instytucja, jej kształt, losy – to także część prawdy o nas tu nad Wisłą
że jej to nie „zwisa” – oczywiście „nie” zbędne —
— „że jej to ‚zwisa’„
No trudno Basiu, głupiutka jestem i już tak pewnie zostanie, po prostu nie ogarniam wszystkiego rozumkiem maleńkim. Mnie nie przeszkadzają moje braki i ułomności, u nikogo nie muszę już zdawać egzaminów na piątkę czy trójkę na szynach, nie chodzę już do żadnej klasy. Obchodzi mnie, co mnie obchodzi, a reszta nie tyle zwisa, ile powiewa.
http://www.youtube.com/watch?v=MAe_w9a_IN8
byk: szsp ? nie bylo wtedy innej organizacji studenckiej na terenie polski
Masz rację. Reaktywacja ZSP nastąpiła dopiero w 1982 roku. Koncert Kaczmarskiego w „Stodole”, na którym byłem zorganizowany został przez SZSP. I była tam piosenka o tułaczce i pewnym elemencie ubioru (okryciu?), której później nigdzie nie mogłem znaleźć.
basia pisze: W „moich” czasach ? przełom 80/90. ? mówiło się na tę organizację „zsyp” i bojkotowali ją ostentacyjnie wszyscy oprócz działaczy (no, ktoś tam musiał jeszcze być… taki dostęp do konfitur!… 😆 )
1. Bardzo ostrożnie używałbym słowa „wszyscy” – nawet z dodatkiem „oprócz działaczy”. Bardzo łatwo uogólniać patrząc przez pryzmat swojego najbliższego grona przyjaciół.
2. Dostęp do konfitur to atrybut każdej władzy w każdym systemie – złudzenia w tym względzie są miłe – tak, jak większość złudzeń.
TesTequ, tak, oczywiście piszę (jak to ja, najczęściej) o doświadczeniach z pierwszej ręki – czyli przekroju środowiska mojego, moich kolegów, rodzeństwa… – w zasadzie tylko jednego miasta, może z poszerzeniem o Śląsk i Rzeszów… oraz bardzo kontestatorskich studentów-skautów ze stolicy, którzy regularnie nawiedzali moją „przedwojenną” i bardzo znakomitą drużynę harcerską 😉 🙂
Nb, komunizm nie był jednak „każdym systemem”, lecz odrobinkę gorszym, czego koszta (w tym mentalne) płacimy po dziś dzień… dostęp do konfitur był zagwarantowany na lata (i obetonowany) jeśli zapłaciło się zań tę cenę, która dla wielu była tylko i aż „kwestią smaku”…
[Ha, czuję się jakby kolejny 13 grudnia miał być pojutrze… a już ja w ‚opozycji’ do TesTeqa? 😯 — nowość jakaś… O_O]
basia pisze: Nb, komunizm nie był jednak „każdym systemem”, lecz odrobinkę gorszym, czego koszta (w tym mentalne) płacimy po dziś dzień… dostęp do konfitur był zagwarantowany na lata (i obetonowany) jeśli zapłaciło się zań tę cenę, która dla wielu była tylko i aż „kwestią smaku”…
Nie uda nam się zdawkowymi komentarzami rozważyć wszystkich za i przeciw, wszystkich systemowych podobieństw i odmienności oraz tego, czy system polityczny ma wpływ na drapieżną, ludzką naturę.
Czy przypadkiem cały ten ruch „oburzonych” nie jest skierowany przeciwko niesprawiedliwej dystrybucji konfitur w kapitalizmie?
@test:
czy jestes w stanie podac nazwe jakiegos klubu studenckiego, ktory NIE byl wtedy pod egida szsp? imperium sowieckie sie juz wtedy walilo, ale uratowal je na pare lat jaruzelski wprowadzajac stan wojenny ( pisza o tym unisono w pamietnikach wdzieczni mu agenci kgb tamtego czasu);
mlodzi polacy byli do demokratycznych przemian(ktore nastapily 89/90) juz wtedy gotowi;
ostatnie(?) zwyciestwo kompleksu koszarowo – klasztornego(tzw. „katokomuna”) zniszczylo, wygnalo( i sprzedalo – patrz: intratny handel slazakami) z polski ca
2 miliony ludzi, a przede wszystkim otworzylo droge do wladzy takim kreaturom jak n.p. kaczynscy, maciarewicz czy rydzyk….
byk pisze: czy jestes w stanie podac nazwe jakiegos klubu studenckiego, ktory NIE byl wtedy pod egida szsp?
No właśnie o to chodzi! Nie było alternatywy, więc ŻYCIE (także to opozycyjne) musiało toczyć się w PRL-u. I jeżeli Ferro twierdzi, że turystyka górska była pod kontrolą „czerwonego”, to ja się pytam, czy to znaczy, że należało nie chodzić w tamtych czasach po górach? I nie mieć fajnych wspomnień, bo szlak oznaczono kolorem czerwonym?
Tak, i ja przynajmniej raz zakolaborowałam ze Zsypem – w Krakowie (a pewnie i wszędzie indziej) trzymali tzw. studenckie biura podróży… Almatur, Juwentur (może Juwentus, kto wie :)) i w jednym takim, w którymś z pasaży Rynku, sprzedawali ISIC* (International Student Identity Cards), niezbędne chociażby w muzeach greckich – wszędzie dostawało się na nie 50% zniżki… podczas intensywnego dziesiąciodniowego autostopowania po Helladzie (1989) „zarobiło się” na posiadaniu tej karty około 50 dolarów na twarz 😉 😀
______
Czyli wolny świat też z nimi kolaborował… 🙄
Co do koloru – przypuszczam, że podobnie jak czerwień na fladze Rzeczypospolitej (Konstrukcja, wymiary i barwy), również sztandar Kominternu był precyzyjnie zdefiniowany odcieniowo… A gdyby nie – to nie dość, że znaczki koloru szlaku obwiedzione są białym z obu stron :D, to na dobitkę znakarze wszyscy „nasi” – doleją białego albo niebieskiego aby się wprawnemu oku (grafika? drukarza?) nie pomyliło… 🙄 😉 😀
Nb, czytałam, że włoskie siedmioletnie dzieci rozróżniają kilkakrotnie więcej kolorów (nazw kolorów?), niż polscy równolatkowie… Odtąd moi prywatni maturzyści (nie mówiąc o starszych) muszą znać co najmniej 8 (angielskich ;)) odcieni czerwonego… 😎 — nadrabianie zapóźnień cywilizacyjnych smakowite jest… 😀
basia pisze: moi prywatni maturzyści (nie mówiąc o starszych) muszą znać co najmniej 8 (angielskich 😉 ) odcieni czerwonego…
A dlaczego angielskich? Czy są ich polskie odpowiedniki? I dlaczego tylko czerwonego? A odcienie zielonego, niebieskiego, czarnego, białego i oktaryny?
TesTeq
5 listopada o godz. 10:01
Kpisz czy o drogę (w górach) pytasz? Ja chodzę po górach od 5 roku życia aż do dzisiaj i w życiu nie byłem na żadnej organizowanej przez organizacje młodzieżowe wycieczce czy innej imprezie typu „Rajd szlakiem Lenina”. To nie mój świat. Moja kolaboracja w młodości ograniczała się do uwiedzenia, skonsumowania i porzucenia z powodów różnic politycznych nawiedzonej komunistycznie wiceprzewodniczącej ZMSu w szkole. Ona zresztą potem się zmieniła i stała się dzielną działaczką podziemnej Solidarności 🙂
O, to ja już rozumiem – Ferro – w młodości (choć pod sowieckim butem) uwiódłszy, skonsumowawszy i nawet porzuciwszy – miał nadzieję, że jak już tę wolność odzyskamy, to dopiero będzie używanie… Wybierać-przebierać, żyć nie umierać…
Tymczasem… powoli i łojenie nie to, i z konsumpcją… różnie bywa… Ergo, zła (re)dystrybucja, uwłaszczenie nomenklatury… i wtedy tośmy walczyli, łoili…
…a to tylko banalna młodość – wspaniała* (gdy na nią zerknąć retrospektywnie), co by się nie działo dookoła… 😉 🙂
____
*założę się, że dla działaczy ZMP, Zsypu i pokrewnych – również 😉 …nawet dla tych nawróconych na słuszną wiarę 😛
TesTequ, czerwone zapodaję sama (ew. z historyjkami. np. o krawacie prezentera BBC w pierwszych godzinach po komunikacie o śmierci Królowej Matki), inne kolory mają sobie doumieć sami.
Czy są odpowiedniki? – czasem tak, czasem nie (pillarbox red ;)) — metodyka nauczania nie upiera się przy podawaniu odpowiedników mother tongue… wprost przeciwnie nawet – powiedziałabym… 🙂
Ferro pisze: Ja chodzę po górach od 5 roku życia aż do dzisiaj i w życiu nie byłem na żadnej organizowanej przez organizacje młodzieżowe wycieczce czy innej imprezie typu „Rajd szlakiem Lenina”. To nie mój świat.
Z zadowoleniem przyjmuję to oświadczenie i ufam, że administratorzy portalu polityka.pl zadbają o jego zachowanie dla potomności.
basia
5 listopada o godz. 12:35
No właśie 🙂 🙂
A propos karty,o ktorej wspomina basia (International Student…..)-rowniez zakolaborowalam z kolezanka,zeby te karte dostac.Pojechalysmy do demoludow,niestety Grecja nie byla w naszym zasiegu.Tam na miejscu obsmialysmy sie jak norki,bo nigdzie jej nie honorowano!!!!
I tyle nam sie przydal ten zwiazek ze zwiazkiem 😮
Alicjo-chyba za slabo trzymalas kciuki,bo odprawiono nas z kwitkiem, stosunkiem punktow
7-5!!! 🙁 😉
Ana,
Starałam się, jak mogłam, aż mi knykcie zbielały 🙁
Ale nic to – jeszcze przyjdzie Jerzyka czas, toż on dopiero zaczyna,
jeszcze da popalić tym na przedzie!
Wydaje mi się, że czuł jednak wagę tego spotkania z Ferrerem
(bylo nie było, 5-ty w rankingu światowych asów tenisa), i dlatego ani nie dospał, ani nie dojadł, no i wynik, jaki jest. Ale to jest i tak znakomity wynik!
Hm…nie wiem, jak komu, ale w Budzie styropian mi jakoś…skrzypi.
Ferro 😀
A tym się nie przejmuj — ot, takie, nieco ekscentryczne wyrażenie gościnności i otwartości na inne opinie. Zresztą Budy nijakiej tu od dawna nie ma; jakoś ze cztery albo pięć lat temu Autor i Gospodarz przemianował ją – uroczyście i wieeelce znacząco – na Owczarkówkę… Niektórzy zauważyli, inni nie (przejęci doniosłością komciów swoich i ogólną (nad)ważnością komentatorską swoją :twisted:) …a opinie na temat (gór, ludzi gór, zwierząt gór 😉 spraw górskich, wędrowniczych) i w konwencji potrzebne tu, wręcz pożądane… niekiedy bardziej, niż tlen! 🙂
…I Owczarek nikogo nie zniechęca, co najwyżej pokazuje – swym stylem pisarskim i odpowiedziami na komentarze – jakie klimaty mu troszkę bardziej ‚leżą’, niż inne. (Najbardziej – turystki obdarowujące owczarki kanapkami; drugie najbardziej – fajka pokoju gdzieś na Dzikim Zachodzie (gdzie mamy bardzo specjalną i kompetentną Wysłanniczkę… też zresztą wędrowniczkę, chyba nawet człowieka gór, choć chwali się oszczędnie))… 😀
człowiek z marmuru leży rozstrzaskany
z żelaza -rdzewieje w lamusie
a człowiek z gitara nadal idzie
od serca do serca
Góry już nie dla mnie, niestety, mogę sobie pohasać (ostrożnie!) na niewielkich pagórach, bo stawy (te kościowe) dawno mi poszły i lepiej na pewno już nie będzie 🙁
Za to jestem człowiekiem mórz i oceanów ostatnio, o jeziorach nie wspominając 🙂
Nie mam się czym pochwalić, w Tatrach bywałam jako dziecko i nie było mi wolno oddalać się od dorosłych, w latach prawie po-nastoletnich mieszkałam w ZŁotym Stoku i tam się nałaziłam do wypęku, ale umówmy się – to są pagóry, aczkolwiek bardzo urokliwe.
Ile razy jestem – a bywam co roku, powtarzam starą trasę Złotym Jarem i zejście z Pustelnika, ale to spacer na 2-3 godziny (mimo, że szybkim marszem), a nie wyprawa 🙄
Ale dobre i to!
A tutaj mam tak płasko, że głowa boli 🙄
p.s.
Nigdy nie byłam w Bieszczadach, i nie wiem, czy będę, ale wydaje mi się, że to są wspaniałe góry do łażenia, takiego leniwego.
„przejeci doniosloscia komciow swoich i ogolna(nad) waznoscia komentatorska swoja”-czyzby Basiu?????????
O ile sie nie myle traktujemy pobyt w Owcarkowce(czemu nie w budzie,wszak tam czesto biwakuja rowniez nasze polskie Burki) jako zabawe!!
To nie egazmin z intelektu…………………………
Ciebie draznia takie,czy inne komentarze.Innych moze draznic czesto przerost formy nad trescia,ale o tym elegancko milcza 😉
Uklony.
sa ludzie, ktorzy zabraniaja muzyki nie tylko siakiej, czy owakiej,
ale muzyki samej w sobie(sic)! verboten!
wchodza na wieze i krzycza przez caly dzien…
slucham syrinks debussego w „popoludnia fauna” i pytam sie:
dlaczego oni tak cierpia?
Widze, ze momy tutok ukwalowanie głównie o dwók rzecak: o polityce za PRL-u i o górak. Kie idzie o to pierwse, to boce, ze w rokak osiemdziesiontyk, kie byłek duzo młodsym psem, niz teroz jestem, barzo lubiłek podgryzać cyrwonyk. Teroz – jakosi juz nie cuje takiej potrzeby. Cemu? Moze gryzienie cyrwonyk rajcowało mnie wte, kie było to zabronione? Moze teroz sie mi widzi, ze gryzienie ik to byłoby kopanie lezącego? Moze złagodniołek na starość? Moze wpłynęły na to blizse spotkania z historiom, ze fótej wyniko, ze taki pon Traugutt, pon Piłsudski, pon Dmowski cy pon Witos tyz co nieco „kolaborowali” z zaborcami? A w sumie to pewnie kozdo z tyk przycyn po trochu i być moze jesce jakiesi inkse. Cóz, casy sie zmieniajom, góry sie zmieniajom… i owcarki podhalańskie tyz sie zmieniajom 😀
Kie zaś o te drugom sprawe idzie, to sprawa jest prostso. Kie byłek sceniakiem, to godołek, ze góry som piknie. Kie byłek młodym psem, to godołek, ze góry som pikne. I teroz, kie jestem starym psem – tyz godom, ze góry som pikne. Cyli tutok akurat owcarki sie nie zmieniajom. A w kozdym rozie nie jaz tak radykalnie jako w inksyk sprawak 😀
Alicjo: piszesz: „A tutaj mam tak płasko, że głowa boli”
Nie wiem czyś się zastanawiała, ze to ma też wielkie plusy ))
Wyglądając przez okno wiesz na kilka godzin wcześniej kto do Ciebie przyjeżdża )))
Wawrzek,
a jak gość wychynie Zza Rogu, znienacka? 😉
Trochę źle napisałam – jak wyjrzę za okno z przodu domu, to mam przed sobą jezioro, jakieś 50 metrów drogi w prawo i w lewo drogę.
Wyjrzę z kuchni (tył domu), to mam Górkę i las, czyli tak całkiem płasko nie jest, Górka (stary brzeg jez. Ontario) ma około 3 m. w pionie. Tyle to i w moim wieku będąc, pokonam bez wielkiego wysiłku 🙂
A, to jak jezioro, to tyz nie za dobrze – bo jeśli gość jest płetwonurkiem, to moze z tego jeziora wychynąć równie znienacka jak gość Zza Rogu 😀
Nie da rady, Owczarku, ja jestem z drugiej strony szosy. Jak mi wybudowali tę stodołę, co to obok posesji Franka stała ( 👿 ), to już teraz nawet nie mogę sobie tam pójść o świcie i jezioro zobaczyć. I do Franka na podest nie mogę pójść, bo Frank już tam nie mieszka 🙁
To moze okolicno zywina – w podzięce za dokarmianie – naucyłaby sie piknie Cie Alecko ostrzegać, ze jakisi gość nadchodzi/nadpływo? 😀
@owcarku u @alicji to drogi zamykaja i to nie z powodu twojego spedzania owiec z hali,
tylko, ha, nie uwierzysz …salamander! ledwo sie tym salamandrom sakramenckim na druga strone takiego „czerwonego szlaku” zachce, to juz ichni baca, szeryf go nazywaja, idzie i mowi:w imieniu krolowej najbardziejjasnej stop towarzysze objazd 666 miles…
a co na to podatnik kanadyjski? ani pisnie, tylko alrajt salamander, alrajt..i ida do pracy na piechote i to tak sprytnie, ze nawet jednej salamandrze na ogon nie nadepna…
tak jest w kanadzie; przysiegam
No… akurat salamandrom to jo tyz jestem winien sacunek. W końcu salamandra to symbol Gorcańskiego Parku Narodowego 😀
…dobrze wiedziec -dziekuje